Nowiny obiegły ławicę niczym najpodlejsza choroba, szybko i chwytając każdego bez wyjątku. Akhifer nie potrafiła nadążyć za napływem skarg, zażaleń i pytań zaniepokojonych ryb, które wcale nie ucieszyły się na wieści, a wręcz przeciwnie, poczuły się zagrożone. Pod jaskinią rządową pojawiły się nawet małe tłumy żądające odpowiedzi, z wywieszonymi na kijach banerami i skandujące jakieś własne hasła, których Ferka nie mogła usłyszeć, bo zamelinowała się w swoim prywatnym domu, nikomu o tym nie mówiąc. Doradcy tylko przysyłali do niej bez przerwy notki, żeby się w końcu tym wszystkim zajęła.
A ona nie chciała, przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy skupiała się na tym, jak mogli jej to zrobić. Jak mogli tak bezceremonialnie ogłosić swoje istnienie publicznemu światu, nie uzgadniając tego wcześniej z nią, z alfą, tym samym doprowadzając do zamieszek wiszących na skraju wojny domowej. A o co byłaby ta wojna domowa?