31 grudnia 2021

Od Akhifer - "Podczas tamtych sezon贸w jest s艂o艅ce" cz.2

– Znowu nie spa艂a艣? Wyko艅czysz si臋. 

– A daj mi spok贸j. Widzia艂e艣? Uda艂o mi si臋 opanowa膰 bunt. To du偶y sukces, patrz膮c na nasz膮 obecn膮 sytuacj臋. Nie kojarz臋 tak z艂ej zimy. 

– Po prostu nie 偶yjesz tak d艂ugo, by pami臋ta膰. Sp贸jrz. Widzisz? Koi p艂ywaj膮 w mroku. Jest tak ciemno, 偶e ledwo cokolwiek wida膰, a jest ju偶 po艂udnie. Przynajmniej tak mi si臋 wydaje, tw贸j ma艂偶 si臋 w pe艂ni otworzy艂. 

– Faktycznie. Jest taki 艣liski i obrzydliwy. Tak w艂a艣ciwie pod t膮 skorup膮 jest tylko surowe mi臋so, co nie? One nie maj膮 sk贸ry ani o艣ci. 

– Nie. S膮 mi臋czakami, cho膰 z tego, co s艂ysza艂em od naszych koleg贸w ze S艂onej Przestrzeni, nawet mi臋czaki potrafi膮 by膰 niebezpieczne. 

– S艂ona Przestrze艅 si臋 z tob膮 skontaktowa艂a? 

– No. By艂o to tu偶 przed tym, jak Zbiornik zamarz艂 na sta艂e. 

– Dlaczego mi nie powiedzia艂e艣? 

– By艂a艣 zaj臋ta segregowaniem zapas贸w. 

– A. No tak. 

– Podobno pr膮dy w S艂onej Przestrzeni si臋 zmieniaj膮. Robi si臋 zimniej, niekt贸re cz臋艣ci ich rafy koralowej zacz臋艂y obumiera膰 i stworzenia stamt膮d szukaj膮 nowego schronienia. Dla nich to oznacza wi臋ksz膮 ilo艣膰 drapie偶nik贸w. 

– S膮 w niebezpiecze艅stwie. 

– Dok艂adnie tak. 

– Napisali, jak szybko post臋puj膮 zmiany? 

– Na razie nie tak szybko, by nie mogli si臋 przygotowa膰. Ale podejrzewaj膮, 偶e wkr贸tce si臋 to zmieni i jedyn膮 nadziej膮 dla nich b臋dzie ucieczka. Wtedy stracimy z nimi kontakt. 

– Niech to sum... 

– Te偶 tak my艣l臋. 

– B臋dziemy musieli poczeka膰 do wiosny, 偶eby dowiedzie膰 si臋 wi臋cej. To za d艂ugo. Martwi臋 si臋. 

– Ta, nie tylko ty. Hej, zobacz! Koi zapali艂y 艣wiat艂a. Te 艣wiec膮ce glony na patyku to jednak dobra rzecz. 

– Ludzie tak nagrzebali w Zbiorniku, 偶e chyba przez setki lat to si臋 nie wyleczy. 

– Ale czy musi? Daj spok贸j, Akhifer, tak jak jest jest ca艂kiem dobrze. 

– Po prostu modl臋 si臋 do Pierwotnego, 偶eby te zmiany nie przesz艂y na naturaln膮 faun臋 tego miejsca i nie sta艂y si臋 naszym wrogiem. 

– Ju偶 przechodz膮, ale to troch臋 zajmie, zanim stan膮 si臋 dla nas niebezpieczne, wiesz? 

– Niby tak... No dobra, dzi臋ki za rozmow臋, ale musz臋 ju偶 wraca膰 do swoich obowi膮zk贸w. 

– Jasne. Do zobaczenia, Akhifer. 

– Do nast臋pnego, Lyndi. 

<CDN>

Od Irysahyty - "Go艣膰 w dom, Ryuu w dom" cz.1

– A co ja jestem, hotelarz, 偶eby pokoje rozdawa膰? – Irek z poirytowaniem machn膮艂 p艂etw膮. Nie lubi艂, kiedy kto艣 nachodzi艂 go w jego przytulnej norce, budzi艂 w 艣rodku nocy i domaga艂 si臋 jakich艣 pokoi dla swojego braciszka, kt贸remu zawali艂o dom. Mo偶e i w normalnych warunkach przyj膮艂by biednego osobnika z otwartymi p艂etwami, ale na siedemna艣cie karpi du偶ych i ma艂ych, nie je艣li przychodz膮 po ciemku i wybudzaj膮 go z zas艂u偶onego snu! Zreszt膮 b膮d藕my szczerzy, komu by si臋 podoba艂o takie nocne nachodzenie? No chyba nikomu.

– Irek, prosz臋! – Koralowo r贸偶owa samica m贸wi艂a ju偶 za艂amanym g艂osem. Pewnie gdyby nie by艂o tu wsz臋dzie wody, po jej policzkach sp艂ywa艂yby smutne 艂zy. – Mordick nie ma gdzie si臋 podzia膰, m贸j m膮偶 go nie wpu艣ci, a nikogo poza tob膮 tak blisko nie znam. Musisz mi pom贸c!

Pasiasty koi spojrza艂 na dryfuj膮cego za karpic膮 karpia. Jego kolory nie by艂y dobrze widoczne o tej porze doby, szczeg贸lnie 偶e l贸d odgradza艂 wi臋cej 艣wiat艂a, ale kole艣 mia艂 raczej jasn膮 karnacj臋, mo偶e nawet bia艂膮, patrz膮c na to, jak si臋 艣wieci艂 na tle zupe艂nego mroku. I mia艂 te偶 jakie艣 ciemniejsze plamki, ale takie nakrapiane, jakby kto艣 go popryska艂 albo si臋 pok艂u艂 w艣r贸d cierni. P艂etwy grzbietowej w po艂owie nie by艂o, pozosta艂y tylko strz臋pki, jakby kiedy艣 Mordick pad艂 ofiar膮 ataku drapie偶nika i uszed艂 z 偶yciem, trac膮c przy okazji co艣 tak wa偶nego. Brak p艂etwy powodowa艂, 偶e karp kiwa艂 si臋 nieco na boki, ale poza tym mia艂 do艣膰 dobr膮 r贸wnowag臋. Wzrok spuszczony w d贸艂, 偶eby nie musie膰 wdawa膰 si臋 w t膮 dyskusj臋, jednak postura kaza艂a trzyma膰 si臋 na dystans i okazywa膰 szacunek. Tylko 偶e o tej godzinie nikt na szacunek nie zas艂uguje.

– No niech wam b臋dzie, do stu tysi臋cy sardynek. Niech wp艂ywa.

<CDN>

Od Nirimi - "Niebo p艂onie ogniem barw, czyli Sylwester!"

Woda w Zbiorniku roz艣wietlona by艂a ciep艂ymi barwami zachodz膮cego s艂o艅ca. Nirimi z u艣miechem na pyszczku przygl膮da艂a si臋 z艂otym smugom. Dzisiejszy dzie艅 min膮艂 jej zwyczajnie i spokojnie. Woda wok贸艂 niej mia艂a do艣膰 nisk膮 temperatur臋, jednak jej to nie przeszkadza艂o. Noc zapada艂a na 艣wicie ostatnio niezwykle szybko, wi臋c ogniste wodne smugi zacz臋艂y powoli znika膰. Karpie wok贸艂 niej m贸wi艂y sobie dobranoc i sz艂y spa膰. Nirimi jednak czu艂a, 偶e co艣 si臋 wydarzy. I nie myli艂a si臋. Us艂ysza艂a g艂o艣ny huk a niebo rozb艂ys艂o jasnym zielonym 艣wiat艂em. Ogniki o barwie trawy u艂o偶y艂y si臋 we wz贸r pi臋knej palmy, kt贸ra rozb艂ys艂a na niebie, po czym spad艂a i znikn臋艂a w mroku. M艂oda koi podp艂yn臋艂a jak najbli偶ej zmro偶onej tafli wodnej, czeka艂a na nast臋pne 艣wiat艂a. Tym razem by艂a to jasno-fioletowa i z艂ota palma, do艣膰 ma艂a, za to kolorowa. Nast臋pne rozb艂ys艂y razem zielona i czerwona. B艂臋kitny, p艂omienny wz贸r, kt贸ry pojawi艂 si臋 chwil臋 potem jak dwa poprzednie zgas艂y by gigantyczny i przepi臋kny. Potem na raz pojawi艂y si臋 palmy we wszystkich kolorach. Roz艣wietla艂y niebo tworz膮c pi臋kne wzory i kaskady iskier, spadaj膮cych ku ziemi.  Teraz na sklepieniu mia艂y swoje miejsce wysokie bia艂e i r贸偶owe s艂upy pojedynczych, za to jasnych i d艂ugich snop贸w iskier. I ona jednak opad艂y ku ziemi. Nirimi czeka艂a. Czeka艂a a偶 pojawi膮 si臋 kolejne kolorowe ognie. Pragn臋艂a by niebo p艂on臋艂o. Nie wydarzy艂o si臋 jednak nic. Karpica zawiedziona ju偶 mia艂a wr贸ci膰 do domu. Gdy us艂ysza艂a najg艂o艣niejszy huk ze wszystkich. Jej wzrok zn贸w pow臋drowa艂 na niebo, a pyszczek otworzy艂 si臋 ze zdziwienia. W g贸rze, by艂y z艂ote, gigantyczne snopy 艣wiat艂a. Nad nimi g贸rowa艂y trzy fajerwerki po艂膮czone w jedno. Wszystkie z艂ote, pomara艅czowe, czerwone, fioletowe i lawendowe. B艂yszcza艂y jasnym 艣wiat艂em i o艣wietla艂y wszystko wok贸艂. Na jej oczach niebo p艂on臋艂o ogniem barw i kolor贸w. Mimo 偶e pozosta艂y na niebie do艣膰 d艂ugo i one opad艂y ku do艂u. Koi wiedzia艂a, 偶e to by艂 fina艂. S艂ysza艂a g艂o艣ne okrzyki rado艣ci ludzi, kt贸rzy otaczali Zbiornik. Czu艂a si臋 szcz臋艣liwa i spe艂niona. Oczywi艣cie nie wiedzia艂a, dlaczego ludzie stworzyli te kolorowe 艣wiat艂a jednak czu艂a, 偶e ich obecno艣膰 to pow贸d do 艣wi臋towania i rado艣ci.

<Koniec>

Od Nirimi - "A gdyby tak... nie istnie膰?" (wyzwanie)

Dla Nirimi by艂 to kolejny zwyk艂y dzie艅. Obudzi艂a si臋, co艣 przek膮si艂a i troch臋 si臋 pouczy艂a. Teraz w艂a艣nie sko艅czy艂a czyta膰 tekst o zio艂ach leczniczych, zadany jej przez nauczyciela ze szko艂y. Ziewn臋艂a wypuszczaj膮c par臋 b膮belk贸w z pyszczka i wyjrza艂a z domku. Jako艣 nie zbyt chcia艂o jej si臋 wychodzi膰, ale, co艣 jej m贸wi艂o, 偶e powinna to zrobi膰.  No, nie mo偶na powiedzie膰, 偶e wysz艂o jej to na dobre. Bo gdy tylko jej tylna p艂etwa opu艣ci艂a bezpieczne schronienie 艣wiat, kt贸ry widzia艂a zamigota艂 i... zn贸w widzia艂a wszystko normalnie. Zaskoczona rozejrza艂a si臋. No nie wszystko by艂o ju偶 normalnie, tak jak wcze艣niej. Ale co to by艂o. Wtedy jej wzrok pad艂 na koi, kt贸ra p艂yn臋艂a prosto na ni膮. No, nie 艣lepa jest czy co? Nirimi tak bardzo skupi艂a si臋 na tym by zrozumie膰, dlaczego owa osobniczka p艂ynie prosto na ni膮, 偶e zapomnia艂a, 偶e ona przecie偶 ca艂y czas tu stoi a zaraz mo偶e sko艅czy膰 si臋 to wypadkiem. Dotar艂o to do niej na sekund臋 przed zderzeniem, kt贸re o dziwo nie nast膮pi艂o. Druga koi zwyczajnie przez ni膮 przenikn臋艂a i popru艂a dalej. Nirimi otworzy艂a szeroko pyszczek i musia艂a wygl膮da膰 do艣膰 g艂upio. Jej umys艂 ca艂y czas nie potrafi艂 poradzi膰 sobie z tym co to znaczy. W ko艅cu do niej dotar艂o. Jest niewidzialna i przenikalna. Jak duch... Ale, duchem staje si臋 kto艣 kto zako艅czy sw贸j 偶ywot a ona, c贸偶 cieszy si臋 zdrowiem i m艂odym wiekiem. Nie, to nie to. A mo偶e, w jaki艣 spos贸b, jej dusza zosta艂a od艂膮czona od cia艂a? Tylko gdzie jest jej cia艂o? Nikt nie wygl膮da na jako艣 bardzo smutnego, a wtedy wygl膮da艂a by na kogo艣 kto umar艂... 

-Na to nie ma logicznego wyt艂umaczenia!!!- rykn臋艂a nagle, wymawiaj膮c ostanie zdanie swojego wewn臋trznego monologu na g艂os. Serce podesz艂o jej do gard艂a. Nikt nawet si臋 nie odwr贸ci艂, nie spojrza艂, machn膮艂 p艂etw膮. Wszyscy zachowywali si臋 jak zwykle. Jakby jej tu nie by艂o, jakby nigdy nie istnia艂a. 艁zy nap艂yn臋艂y jen do bystrych 艣lepi jednak otar艂a je szybkim ruchem p艂etwy. Nie mo偶e si臋 tu maza膰 jak jakie艣 dziecko! Co prawda sama nim by艂a i nikt jej teraz nie widzi wi臋c co za r贸偶nica, ale, Nirimi zawsze stara si臋 przestrzega膰 ustanowionych przez ni膮 lub przez kogo艣 innego zasad a jednak z JEJ zasad brzmi- Zero p艂aczu. Tak wi臋c uzna艂a, 偶e nie ma si臋 co maza膰- musi znale藕膰 jakie艣 rozwi膮zanie, jak powr贸ci膰 do 艣wiata 偶ywych. Poczu艂a w sobie now膮 determinacj臋 i ch臋膰 do dzia艂ania. Zap艂on臋艂o to w niej jak nowy p艂omie艅, kt贸ry wznieca艂 偶ar jej serca. Nast臋pny widok jednak w sekund臋 zgasi艂 t臋 iskr臋. Przed ni膮 nauczyciel (ten sam kt贸ra zada艂 jej tekst o zio艂ach) rozmawia艂 z uczennica w jej wieku. I nie by艂o by w tym nic dziwnego, gdyby nie to ze ona zachowywa艂a si臋 i m贸wi艂a zupe艂nie jak Nirimi! Wygl膮dem odbiega艂a od niej lekko, poniewa偶 plamy na jej ciele mia艂y kolor jasnego b艂臋kitu dziennego nieba, a nie mrok nocnego sklepienia. Czarno-bia艂a koi zrozumia艂a, 偶e jej czas ju偶 min膮艂. Kto艣 inny zaj膮艂 jej miejsce na 艣wiecie. Nie by艂a ju偶 potrzebna. Nie istnia艂a. Tylko dlaczego? Co zrobi艂a, 偶e zako艅czy艂a swe istnienie w tak marny spos贸b? Przecie偶 chyba zachowywa艂a si臋 dobrze na tym 艣wiecie prawda? Karpica popada艂a w coraz wi臋ksz膮 histeri臋. 艁zy p艂yn臋艂y z jej oczy ca艂ymi potokami. Ju偶 nic si臋 nie liczy艂o. Jej iskra zgas艂a i ju偶 nigdy ponownie nie zap艂onie. Przesta艂a istnie膰 a jej miejsce zast膮pi艂 kto艣 inny. Wa偶niejszy. Lepszy. Koi czu艂a jak z ka偶dym oddechem traci ch臋膰 偶ycia. Ale nie, nie mog艂a umrze膰. Bo ju偶 umar艂a.

<Koniec>

28 grudnia 2021

Od Nirimi - "艢wiec膮ce poszukiwania" cz.1

Nirimi spokojnie wyp艂yn臋艂a ze swojego domku. By艂y godziny wczesne, jasna kula s艂o艅ca jeszcze nie ca艂kiem o艣wietla艂a tafl臋 wod臋 nad ni膮. Karpica zachwycona przez chwil臋 obserwowa艂a ska艂臋 przed ni膮 w kt贸rej odbija艂y si臋 promienie zimowego s艂o艅ca. Czu艂a jak zimna woda wok贸艂 niej jest lekko za zimna, postanowi艂a wi臋c p艂yn膮膰 dalej by troch臋 si臋 rozrusza膰. Machn臋艂a wi臋c p艂etwami i zrobi艂a par臋 obrot贸w na rozgrzewk臋. Tak, tak lepiej! Ci膮gle czu艂a ch艂贸d, ale, by艂o to ju偶 do zniesienia. Tylko co teraz mia艂aby robi膰? Po chwili namys艂u postanowi艂a poszuka膰 b艂yszcz膮cych skarb贸w gdzie艣 w okolicy. Podp艂yn臋艂a do najbli偶szej k臋py wodnych ro艣lin i rozgarn臋艂a j膮 w poszukiwaniu czego艣 艣wiec膮cego. Bingo! Po艣r贸d wodnej trawy le偶a艂 ma艂y, 艂adny, okr膮g艂y kamyk, kt贸ry b艂yszcza艂 si臋 opalizuj膮co. Zadowolona ze znaleziska wzi臋艂a je w chwytn膮, praw膮 p艂etw臋 i lekko podrzuci艂a do g贸ry. Kamyk zab艂yszcza艂 w s艂o艅cu i opad艂 do ziemi. Zosta艂 pochwycony jednak tu偶 przed tym jak opad艂 na dno. I tak par臋 razy. W ko艅cu koi uzna艂a, 偶e ju偶 do艣膰 i pochwyci艂a kamyk. Wolno pop艂yn臋艂a dalej i rozchyli艂a nast臋pn膮 k臋p臋 flory wodnej. Tu jednak nie znalaz艂a nic godnego uwagi, tak samo w nast臋pnych dw贸ch miejscach. Zawiedziona pop艂yn臋艂a do atrakcyjnie wygl膮daj膮cej k臋py zielono-limonkowej, 艂ykowatej ro艣liny, kt贸ra lekko falowa艂a razem z zimnymi pr膮dami wody. Tam znalaz艂a jaka艣 ma艂膮 niezidentyfikowan膮 b艂yskotk臋, kt贸ra l艣ni艂a pomara艅czowym blaskiem.

<CDN>

Powitajmy Nirimi!

Powitajmy now膮 samic臋 w 艂awicy - Nirimi!

Nirimi to zaledwie narybek, jednak ju偶 mierzy wysoko b臋d膮c w klasie rozszerzonej, a jej tajemniczy charakter zdaje si臋 wpasowywa膰 do celu, jaki obra艂a.

Pe艂ny formularz Nirimi znajduje si臋 tutaj: =KLIK!=

27 grudnia 2021

Od Brae - "Wszyscy kochaj膮 Akhifer" cz.1 [13+]

Tenebrae nie m贸wi艂 „nie”. W zasadzie… m贸wi艂 „tak”. Ca艂kiem inteligentne by艂o stwierdzenie, 偶e co najmniej podejrzane jest, i偶 do艂膮czy艂 do Bractwa Puszczy akurat w chwili gdy pojawi艂y si臋 pewne przypuszczenia. Och, tak, debilna nazwa – to by艂o pierwsze, co pomy艣la艂 Jitong, gdy zapozna艂 si臋 z przyw贸dcami koi nale偶膮cych do tego w艂a艣nie… Jak przy tym jeste艣my, to i z tym Brae mia艂 spory problem; jak nazwa膰 to co艣? Zgromadzenie, paczka durnych przyjaci贸艂, a偶 koniec ko艅c贸w pozosta艂 na cholernej sekcie, planuj膮cej wymordowa膰 ka偶dego, kogo napotka. Pozostali w 艂awicy widocznie my艣leli podobnie.

Nie wiadomo, kto. Nie wiadomo, kiedy i gdzie. Wiadomo tylko, 偶e wpuszczono do zbiornika plotk臋 o tym, i偶 Tenebrae planuje zamordowa膰 alf臋. Pierwsz膮 reakcj膮 wspomnianego koi by艂 idiotyczny i ma艂o inteligentny 艣miech, ten jednak zosta艂 przerwany, gdy czarny u艣wiadomi艂 sobie, 偶e to nie jest 偶art (i 偶e to nie jest taki z艂y pomys艂). Jacy艣 debile naprawd臋 my艣l膮, 偶e chcia艂by zamordowa膰 przyw贸dczyni臋. Okay, dobra, faktycznie. Jest wysoko po艂o偶ony. Ma zap臋dy prowadz膮ce do z*j*b*n*a innych. Do艂膮czy艂 do sekty w momencie, kiedy w艂a艣nie to wszystko si臋 zacz臋艂o. I niejednokrotnie wyg艂asza艂 przemowy swoim klientom, i偶 uwa偶a, 偶e Akhifer jest niezbyt inteligentnym ma艂偶em (tak, przy okazji obra偶a艂 te偶 jej zwierzaka). Ale du偶o si臋 od tego czasu zmieni艂o, naprawd臋: Brae powstrzymywa艂 wi臋kszo艣膰 swoich zachowa艅 godnych naczelnego emosa, nie plu艂 Akhie w twarz, i nawet zd膮偶y艂 j膮 polub-… Znaczy… zaakceptowa膰. Tak. Zd膮偶y艂 przyzwyczai膰 si臋 do tego, 偶e istnieje, a je偶eli nie przestanie zachowywa膰 si臋 wobec niej jak stary dziad to sko艅czy jako sprz膮tacz. Sorry, Irysahyta, mam nadziej臋 偶e si臋 tym nie przejmujesz, ale chyba nikt nie uwa偶a, 偶e sprz膮tacz to godne stanowisko. 

Czu艂 si臋 jak sko艅czony idiota, kiedy narybek omija艂 go szerokim 艂ukiem, odp艂ywaj膮c z wrzaskiem i wrzeszcz膮c „Morderca! Chce zabi膰 kr贸low膮!”, a ich opiekunowie mieli to gdzie艣. Nie reagowali, tylko patrzyli po sobie, jakby to, 偶e dzieci nazywaj膮 randomowych koi „Mordercami” by艂o spoko. Mo偶e mieli po prostu dziwne dzieci, jakie艣 niedorozwini臋te czy co艣, ale normalnie ryby zachowuj膮 si臋 w bardziej cywilizowany spos贸b. Chyba. Nie znam si臋 na rybach.

C贸偶, podsumowuj膮c t膮 sytuacj臋, stan Tenebrae mo偶na by okre艣li膰 jako zdo艂owany. Zm臋czony. Mo偶e nawet zasmucony, chocia偶 bli偶ej do zdenerwowanego. Jitong mia艂 do艣膰. Widzieli to wszyscy, kt贸rzy do niego przychodzili: zamiast k艂贸ci膰 si臋 jak zawsze, ch艂odno m贸wi艂 to, co chcieli us艂ysze膰, 偶eby sp**rd*l*li. A 贸w ryby, korzystaj膮ce z us艂ug pos艂a艅ca smok贸w, w wi臋kszo艣ci oddala艂y si臋 czym pr臋dzej – sp**rd*l*j*c. 呕eby nie by艂o: nie ka偶dy zachowywa艂 si臋 jak bezm贸zgi piasek. Niekt贸rzy nawet m贸wili Brae, 偶eby si臋 nie martwi艂, wzi膮艂 w gar艣膰 i dobrze wykonywa艂 swoj膮 robot臋, to zostawi膮 go w spokoju. Nie mo偶emy powiedzie膰, 偶e tym wszystkim samiec si臋 stresowa艂, gdy偶 nie zna on podobnego poj臋cia, jednak by艂o to dla niego ma艂o komfortowe. Zdecydowanie wola艂by 偶y膰 jak dawniej.

Warto r贸wnie偶 wspomnie膰, dlaczego w og贸le Tenebrae znalaz艂 si臋 tam, gdzie si臋 znalaz艂. I nie mowa tu o jego latach 偶ycia, ci臋偶ko przepracowanych, by mie膰 jak najgorsz膮 opini臋 jak膮 si臋 tylko da zdoby膰. Chodzi oczywi艣cie o to, jakim cudem Brae jest cz艂onkiem Bractwa Puszczy zamiast jakiego艣 Mrocznego Kanionu. Zgadujcie. Macie dwie szanse.

Je偶eli trafili艣cie od razu, to mog臋 wam pogratulowa膰. Je偶eli za drugim: nie jest 藕le. Ale naprawd臋 dziwi臋 si臋, 偶e kto艣 nie zgad艂 za 偶adnym, no, chyba, 偶e robili艣cie sobie wi臋cej pr贸b ni偶 dwie. Poprawn膮 odpowiedzi膮 jest oczywi艣cie, i偶 zrobi艂 to z powodu reputacji 贸w sekty. Maj膮 w艂adz臋, maj膮 popyt, i panienki na nich lec膮 znaczy co-

Niewa偶ne, on jest aseksualny i nie obchodz膮 go panienki. Ani panowie. 呕eby艣my si臋 jeszcze wszyscy nie zdziwili.

Wyj艣膰 z tej sytuacji mo偶na by艂o na kilka sposob贸w. Raz, wyja艣ni膰 to sobie z alf膮. Dwa, r*zp**rd*l*膰 frajer贸w samodzielnie lub wynaj膮膰 do tego wojsko. Trzy, w*p**rd*l*膰 gdzie pieprz ro艣nie. No, i cztery, przetrwa膰 to wszystko i 偶y膰 dalej.

Pierwszy i ostatni by艂 rozs膮dny, trzeci da艂o si臋 znie艣膰 a drugi… C贸偶, by艂 drugim. Druga szansa na zgadni臋cie poprawnej odpowiedzi, dzi臋ki czemu mo偶na si臋 odku膰 za poprzedni膮 b臋d膮c膮 niepoprawn膮:  Kt贸re wyj艣cie by艂o faworytem Brae?

Hej, ludzie (czy tam ryby), Tene nie jest jeszcze takim mato艂em 偶eby zabi膰 po艂ow臋 karpi przez to, i偶 nie wierz膮 w jego uczciwo艣膰. Czy wspomina艂am, 偶e Brae sam si臋 zastanawia艂, czy on tego nie planuje i przez swoj膮 chorob臋 po prostu o tym zapomnia艂? Nie? To mo偶e lepiej, 偶e s膮dzicie, i偶 faktycznie jest niewinny. 

…Dobra, b臋d臋 szczera, Jitong chcia艂 wybra膰 spos贸b drugi. Ale ponios艂y go emocje. Zrozumcie.

Zreszt膮, nie wybra艂 go. A pom贸g艂 mu pewien cz艂onek wojska, kt贸ry zreszt膮 sam nie wiedzia艂, co czyni艂. Najzwyczajniej wpad艂 na Tenebrae, gdy ten planowa艂 wybicie po艂owy cz艂onk贸w zbiornika. Mo偶e nie by艂o to zbyt inteligentne, zwa偶ywszy na to, 偶e pozostali utwierdziliby si臋 w przekonaniu, i偶 plotki s膮 prawdziwe i nast臋pna b臋dzie Akhifer. Brae by艂 z艂y. A Feliks nie mia艂 dobrego dnia, skoro na niego wpad艂. Chocia偶 mog艂o by膰 gorzej. 

– Patrz, gdzie p艂yniesz – warkn膮艂 Jitong, gdy Feliks w niego wszed艂. Wbieg艂? Wp艂yn膮艂, w zasadzie. – Ka偶de poruszenie p艂etwami mo偶e by膰 twoim ostatnim, durny…

Tutaj emocje Brae opad艂y, i dlatego w艂a艣nie mog艂o by膰 gorzej; Jitong potrafi si臋 ogarn膮膰, chocia偶 mo偶ecie w to w膮tpi膰. Zreszt膮, sama w to w膮tpi臋. S臋k w tym, i偶 Tenebrae postanowi艂 nie wzbudza膰 a偶 tylu podejrze艅, wyzywaj膮c cz艂onka 艂awicy od sk*rw*s*n*w. Wi臋c przerwa艂. Patrzcie, jaki grzeczny i my艣l膮cy ch艂opczyk!

C贸偶, i tak mu grozi艂, wi臋c ten sk*rw*s*n niewiele popsu艂by mu 贸w wypowied藕.

<Skurwy-... Znaczy... Feliksiu, m贸j ty kochany?>

Podsumowanie 艢wi膮tecznej Zimy

Jak si臋 sko艅czy艂a 艢wi膮teczna Zima?

Aktywno艣ci膮 to wydarzenie nie r贸偶ni艂o si臋 od standardowego miesi膮ca w Koi Paradise, a pewnie by艂o tak tylko dlatego, 偶e wydarzenie trwa艂o w艂a艣ciwie niemal ca艂y grudzie艅. Nie narzekajmy jednak! My艣l臋, 偶e i tak bardziej interesuje wszystkich, jakie strony zosta艂y dodane do Koi Paradise. Zacznijmy jednak od podsumowania samego wydarzenia.

Choink臋 znale藕li Feliks i Tenebrae, co znaczy, 偶e przys艂uguje im dodatkowa nagroda. Choinka znajdowa艂a si臋 na stronie Koi no Ryuu i "lata艂a" w lewym dolnym k膮cie ekranu.

Opowiadania napisali Akhifer, Tenebrae i Feliks, dostaj膮 za to nagrody, kt贸re przypadaj膮 jedna na opowiadanie. Nagrody zosta艂y wylosowane za pomoc膮 ko艂a fortuny.

  • Nagrody Akhifer - Kryszta艂, 1 AP
  • Nagrody Tenebrae'a - 100 pere艂, Pier艣cie艅
  • Nagrody Feliksa - Kwiat, 100 pere艂

AP oczywi艣cie zostan膮 dodane do formularza, przedmioty i per艂y natomiast pojawi膮 si臋 w ekwipunku na stronie Inwentarza. Zaraz, zaraz... Inwentarza?

Tak! Wraz z ko艅cem wydarzenia pojawiaj膮 si臋 cztery nowe strony, poszerzaj膮ce zar贸wno sam 艣wiat Koi Paradise, jak i dodaj膮ce nowe atrakcje dla autor贸w. My艣l臋, 偶e na szczeg贸ln膮 uwag臋 zas艂uguje Historia, kt贸ra t艂umaczy, sk膮d wzi臋li艣my si臋 w Zbiorniku i sk膮d u nas takie nienaturalne umiej臋tno艣ci. Pozosta艂ymi stronami s膮:

  • Wspomniany ju偶 Inwentarz, kt贸ry jest odpowiednikiem sklepu i jednocze艣nie znajduje si臋 tam ekwipunek postaci.
  • Wydarzenia, czyli spis wszystkich aktywnych i minionych wydarze艅.
  • Uproszone Wyzwania, kt贸re mog膮 by膰 inspiracj膮 do pisania opowiada艅, gdy pomys艂贸w brak.

Bonusy

Zgodnie z obietnic膮, za ka偶de opowiadanie napisane podczas tego wydarzenia postaci otrzymuj膮 dodatkowe 1 AP. Dodatkowo my艣l臋, 偶e na szczeg贸lne wyr贸偶nienie zas艂uguje Feliks, kt贸ry w ci膮gu ostatnich godzin wydarzenia zd膮偶y艂 napisa膰 opowiadanie. Za ten wyczyn otrzymuje jeszcze jedno dodatkowe AP oraz ma przyznane osi膮gni臋cie Ucieczka Przed Zamarzni臋ciem.

Dzi臋kuj臋 wszystkim, kt贸rzy wzi臋li udzia艂 w wydarzeniu i gratuluj臋 wygranych! 呕ycz臋 te偶 Wam spokojnej ko艅c贸wki roku i powodzenia w doka艅czaniu tegorocznych spraw!

~ Akhifer

26 grudnia 2021

Od Akhifer CD. Brae'a - "Troch臋 spokoju, za du偶o zmartwie艅" cz.6

Takiego obrotu spraw Akhifer w 偶yciu by si臋 nie spodziewa艂a. Tak bardzo skupi艂a si臋 na rozwi膮zaniu ca艂ej tej sprawy ze swoim snem, 偶e kompletnie zapomnia艂a o najprostszym mo偶liwym rozwi膮zaniu, jakim jest zwyczajne zrozumienie tego snu dos艂ownie. Pewnie, gdyby tak bardzo nie zale偶a艂o jej na tym wszystkim, nie musia艂a by teraz p臋dzi膰 co tchu w skrzelach, niemal je wypluwaj膮c, byleby zobaczy膰, co si臋 dzieje z narybkiem. W tym momencie zapomnia艂a o 艣wiecie, o Tenebrae'u, o tym, co mo偶e j膮 z艂apa膰 na tych terenach. Musia艂a jak najszybciej dosta膰 si臋 do domu. Nawet je艣li wypluje skrzela i odpadn膮 jej 艂uski, po prostu musia艂a tam si臋 dosta膰!

P臋dzi艂a tak szybko, 偶e nawet nie zarejestrowa艂a kiedy otar艂a si臋 o zaostrzony kamie艅. Co艣 j膮 szczypa艂o w boku, ale nie by艂o to wa偶ne. Wa偶niejsza by艂a 艂awica. Ten zapach krwi na pewno nie pochodzi艂 od niej, to co艣 innego si臋 zrani艂o i krwawi. Jej nic nie jest. Tylko musi bardzo szybko dosta膰 si臋 z powrotem do domu, do 艂awicy, 偶eby upewni膰 si臋, 偶e narybek jest bezpieczny.

Spojler: nie by艂.

Gdy Akhifer wszelkimi si艂ami stara艂a si臋 dotrze膰 do g艂贸wnych miejscowisk karpi, nad g艂owami nieporadnych rybek p艂ywa艂 szczupak. Zdecydowanie mia艂 chrapk臋 na ma艂e, bezsilne dzieci膮tka, kt贸re schowa艂y si臋 pod kamieniami i w艣r贸d ro艣linno艣ci, wsz臋dzie, gdzie wydawa艂o si臋 by膰 dostatecznie bezpiecznie. Na te d艂ugie, niezno艣ne chwile w 艂awicy zapanowa艂 strach i chaos. Ci mniejsi i s艂absi uciekali, ci wi臋ksi i bardziej pewni siebie starali si臋 odci膮gn膮膰 szczupada od centrum domu 艂atwicy. Nic jednak nie rusza艂o tego w艣ciek艂ego stwora, kt贸ry k艂apa艂 wype艂nion膮 z臋bami szcz臋k膮 na zaczepiaj膮ce go karpie i wci膮偶 rozgl膮da膰 si臋 za smaczn膮 przek膮sk膮.

Jego uwag臋 przyku艂 pewien zapach. Zapach bardzo czerwony, wy艣mienicie rozchodz膮cy si臋 w wodzie i bardzo intryguj膮cy. To pojawi艂a si臋 alfa, z obdartym, krwawi膮cym bokiem, gotowa broni膰 narybku nawet za cen臋 偶ycia. Ferka z wykszta艂ceniem wojskowym rzuci艂a si臋 bez namys艂u na znacznie wi臋kszego drapie偶nika, chc膮c chocia偶 go zdezorientowa膰, 偶eby ma艂e karpie mog艂y uciec do jednego ze schronisk. Jej plan jednak zawi贸d艂, gdy zorientowa艂a si臋, 偶e krew tak naprawd臋 jest jej. I teraz szczupak, podniecony tym przepysznym zapachem, zacz膮艂 goni膰 j膮, faktycznie zapominaj膮c wszystkich pozosta艂ych ryb.

W takim wypadku to ju偶 dzia艂a instynkt, a nie rozum. My艣li blakn膮, zostawiaj膮c miejsce dla jaskrawego i intensywnego pragnienia prze偶ycia. Gdzie艣 w tle odbija艂o si臋 delikatnymi pastelami, 偶e przynajmniej dzieciarnia b臋dzie bezpieczna, jednak by艂 to kolor na tyle s艂aby, 偶e gin膮艂 w szale艅czym kalejdoskopie. Nawet bod藕ce nie reagowa艂y na otoczenie, w艂adanie przej臋艂y oczy, kt贸re wypatrywa艂y najlepszej drogi ucieczki. One by艂y najbardziej kolorowe. 艢cie偶ka przed karpic膮 widnia艂a na kolor kwitn膮cego w s艂o艅cu s艂onecznika, natomiast b贸l w boku wyblak艂 z czerwieni do bardzo delikatnego r贸偶u, nie zostawiaj膮c praktycznie po sobie 艣ladu. Przetrwanie by艂o po prostu najwa偶niejsze.

Us艂ysza艂a czyi艣 krzyk od boku i poczu艂a szarpni臋cie, jak kto艣 j膮 poci膮gn膮艂 prosto do jakiej艣 zapyzia艂ej nory. By艂a to ludzka budowla, jednak jej cel nie by艂 karpiom znany. Nie musia艂y go zna膰. Teraz by艂o to dla nich schronienie przed w艣ciek艂ym drapie偶nikiem, kt贸ry bardzo ch臋tnie zje sobie na obiad karpia, chocia偶 艣wi膮t jeszcze nie ma.

Tenebrae zamkn膮艂 wej艣cie i zabezpieczy艂 je kamieniem, podczas gdy Akhifer przycisn臋艂a si臋 do tylnej 艣ciany i pr贸bowa艂a odzyska膰 trze藕wo艣膰 umys艂u. Kalejdoskop powoli si臋 uspokaja艂, trac膮c swoje szale艅stwo kolor贸w, a na jego miejsce pojawia艂y si臋 stonowane, uporz膮dkowane krajobrazy. W tym ciemna, krzycz膮ca czerwie艅 trzymaj膮ca si臋 boku cia艂a samicy. Krew wycieka艂a, teraz ju偶 bardziej z winy intensywnego ruchu i musia艂a by膰 jak najszybciej zatamowana. Tylko czym, do licha?

Brae znalaz艂 jaki艣 bia艂y p艂at, z kt贸rego podobno te偶 korzystali ludzie. Nie wydawa艂 si臋 idealny, ale lepsze by艂o to ni偶 nic. Ostro偶nie obwi膮za艂 go dooko艂a cia艂a wadery, zakrywaj膮c ran臋. Potem si臋 odsun膮艂.

– Gratuluj臋 odwagi, wsp贸艂czuj臋 g艂upoty – rzuci艂, odwracaj膮c si臋 od alfy. – Nie藕le si臋 popisa艂a艣.

– Dzia艂a艂am instynktownie...

– Instynktownie to ty si臋 prawie zabi艂a艣 – skwitowa艂 Jitong. – Nie lubi臋 ci臋, ale przy twoich rz膮dach przynajmniej mam jaki艣 spok贸j i pewno艣膰, 偶e tak szybko si臋 to nie zmieni. Je艣li na alf臋 wejdzie kto艣 nowy, mo偶e mi poprzestawia膰 szyki, a jako艣 tego nie chc臋.

– Z czego wynika ta niech臋膰? – Akhifer zada艂a to pytanie takim tonem, kt贸ry nie cierpia艂 odmowy odpowiedzi. Do tego byli zamkni臋ci w jakiej艣 ludzkiej skrzyni i raczej tak szybko si臋 st膮d nie wydostan膮, wi臋c maj膮 mn贸stwo czasu wyja艣ni膰 sobie r贸偶ne rzeczy.

<Tenebrae?>

Od Feliksa - "Wojownik Ziemi Utraconej", cz. 4

Feliks podni贸s艂 g艂贸wk臋, w 艣lad za kt贸r膮 rzecz jasna pop艂yn臋艂a ca艂a reszta 艣liskiego cia艂ka, tak nie za bardzo oddzielona od niego jak膮kolwiek szyj膮, i popatrzy艂 w bezchmurne niebo, udaj膮c, 偶e grzeje si臋 w promieniach letniego s艂o艅ca. Tak naprawd臋 nie lubi艂 ani silnego ciep艂a, ani 膰wierkania ptak贸w nad powierzchni膮 wody. Na szcz臋艣cie by艂 艣rodek zimy.

Cyrk. 艢wiat by艂 jednym wielkim cyrkiem. Do takiego wniosku dop艂yn膮艂 w艂a艣nie Feliks.

Jeszcze przed miesi膮cem... czy mo偶e przed dwoma, mia艂 wielkie marzenia. Chcia艂 dotrze膰 a偶 do ko艅ca 艣wiata, przemierzy膰 (podwodne) pola i 艂膮ki, zmierzy膰 si臋 z gi臋tkimi jak niecne, smocze paszcze w艂贸knami morskiej trawy. Zwalczy膰 z艂o, pokona膰 ciemno艣膰 i dop艂yn膮膰 a偶 do 艣wiat艂a. Jednym s艂owem, kt贸rego, czy to przez nie艣mia艂o艣膰, czy przez zesztywnienie ze wszechobecnego ch艂odu, nie potrafi艂y wypowiedzie膰 karpie usteczka: znale藕膰 w艂asny, prawdziwy dom. A dzi艣? Dzi艣 czu艂 si臋 mniejszy ni偶 zawsze, jeszcze bardziej nagi; ko艅, kt贸rego z艂y los pozbawi艂 kopyt, bezwarto艣ciowy 偶o艂nierz bez karabinu.

Mia艂 silnie uzasadnione poczucie, 偶e do tej pory nie osi膮gn膮艂 偶adnego celu. Nie tylko nie odnalaz艂 tej jedynej, wyj膮tkowej przystani, ale nawet, jak n臋dznie by to nie zabrzmia艂o, szczeg贸lnie si臋 za ni膮 nie rozgl膮da艂. Przez ca艂y ten czas po prostu p艂yn膮艂 przed siebie, nie dostrzegaj膮c niczego opr贸cz rozci膮gaj膮cego si臋 przed oczyma jego duszy widma prostej, pustej drogi. Jedynie kolejnych, bezbarwnych metr贸w do pokonania w podr贸偶y donik膮d. Wyrzek艂 si臋 tego, co tu i teraz, w bezsensownej nadziei na to, to tam i potem. Nie zauwa偶y艂, 偶e bez tera藕niejszo艣ci 偶adna przysz艂o艣膰 nie istnia艂a.

Od rana czu艂 si臋 jako艣 denerwuj膮co bezsilny. By艂 pewien, 偶e ma dzi艣 pecha i to odpowiedni dzie艅, aby przytrafi艂o mu si臋 co艣, czego nie spodziewa艂aby si臋 w swoim 偶yciu 偶adna szanuj膮ca si臋 rybka. Cho膰by mia艂o by膰 to sp艂oni臋cie 偶ywcem we w艂asnej, podwodnej norce. By膰 mo偶e Feliks w艂a艣nie dzi艣 si臋 nie szanowa艂?

Ot, ciekawa historia. Prosz臋, nawet teraz bezmy艣lnie porusza艂 wy膰wiczonymi do poruszania si臋 naprz贸d jak radziecki czo艂g p艂etwami. Nieustannie p艂yn膮艂, chocia偶 od dawna ani nie wiedzia艂 ju偶 gdzie jest, ani  nie pami臋ta艂, gdzie by艂 przede dniem czy przed godzin膮.

W艂a艣nie w tamtej chwili zauwa偶y艂, 偶e przed jego okr膮g艂ymi 艣lepkami rozci膮ga艂y si臋 po艂acie piaszczystego dna. Dziki step, dok艂adnie taki, jaki wymarzy艂 sobie b臋d膮c jeszcze tylko m艂od膮 i g艂upi膮 ikr膮. Lecz nagle... Feliks przypomnia艂 sobie, 偶e nadal jest wszak niezbyt m膮dr膮, a przy tym, wyj膮tkowo przes膮dn膮 rybk膮.

Jak to mo偶liwe, 偶e wcze艣niej nie zwr贸ci艂 na nie uwagi? Czy to mira偶? Taki, jak oaza na 艣rodku p艂on膮cej 偶ywym ogniem pustyni? Czy los w istocie postanowi艂 a偶 tak pot臋偶nie go do艣wiadczy膰? Czy sprawdza艂 si臋 jego najczarniejszy scenariusz? Czy skazany jest teraz na zapadni臋cie si臋 w pu艂apce w艂asnych przekona艅? By膰 mo偶e to tylko chwilowy dysonans..., lecz nie! Nic na to nie wskazywa艂o. Je艣li to iluzja, trwa w niesko艅czono艣膰. Czy ta stopniowa deprawacja zmys艂贸w poch艂onie go ca艂kowicie, czy zostawi jeszcze cho膰 jeden, nieruchomy obraz, kt贸ry nieszcz臋艣nik b臋dzie m贸g艂 ogl膮da膰 po kraniec swojego kr贸tkiego 偶ycia? Lecz co najwa偶niejsze: gdzie jego droga?! Jego szara, pusta droga?!

Ma艂y Koi poczu艂, 偶e jest w niebezpiecze艅stwie.

Jego iluzja rozszerza艂a si臋, maluj膮c na sobie ju偶 nie tylko pust膮 przestrze艅, lecz i nowe struktury, kt贸rych ma艂e, rybie oczy nigdy wcze艣niej nie widzia艂y. Niewzruszone g艂azy o niezwyk艂ych kszta艂tach, okalaj膮ce niebieskaw膮 przestrze艅 i mniejsze, ziej膮ce od do艂u, skalne grudy i jamki, poro艣ni臋te mchem.

- Ach! - wykrzykn膮艂 Feliks. - Jakie pi臋kne pustkowie!

<C.D.N.>

9 grudnia 2021

Od Brae'a CD. Akhifer - "Troch臋 spokoju, za du偶o zmartwie艅" cz.5 [13+]

Zacznijmy od tego, 偶e Tenebrae nie lubi艂 si臋 bi膰. Generalnie Jitong lubi艂 ma艂膮 ilo艣膰 rzeczy, ale bijatyki nigdy nie wychodzi艂y mu zbyt dobrze; gdy by艂 m艂ody, cz臋sto w nich uczestniczy艂, ale stan膮艂 po zwyci臋skiej stronie g贸ra dwa razy. A naprawd臋 cz臋sto si臋 bi艂. C贸偶, nigdy nie umia艂 spo偶ytkowa膰 swojej energii we w艂a艣ciwy spos贸b. 

Jak tak patrzy艂 na to wszystko, to nawet nie chcia艂o mu si臋 walczy膰 o przetrwanie Alfy i by pokona膰 to co艣, co zwa艂o si臋 Tvef. M贸g艂by zostawi膰 tutaj i Alf臋, i swojego wroga, a nast臋pnie sobie p贸j艣膰, szybko zmykaj膮c w rodzinne strony. Inaczej: uciec. Potem powiedzia艂by wszystkim, 偶e Akhifer pope艂ni艂a samob贸jstwo, ale przed tym oznajmi艂a, 偶e Brae zostanie nowym-

Dobra, lepiej nie. Troch臋 to planowanie zasz艂o mi za daleko, co? To co m贸g艂bym, to jedno, a to co zrobi臋, to drugie. Chyba nawet ja nie jestem a偶 takim palantem, 偶eby teraz ucieka膰, i zostawi膰 j膮 na pewn膮 艣mier膰... Chocia偶 przyw贸dczyni walczy lepiej ode mnie, a j膮 powali艂 jednym uderzeniem, i chocia偶 tak naprawd臋 wcale nie chce-

– W mord臋 ma艂偶a – Tenebrae zd膮偶y艂 wydusi膰, 偶eby szybko odp艂yn膮膰 na bok. Rozw艣cieczony Pustelnik nie nale偶a艂 do jego najlepszych przyjaci贸艂. Jakikolwiek Pustelnik nie nale偶a艂 do jego najlepszych przyjaci贸艂. Co prawda to prawda, ale do Pustelnik贸w czarny koi nigdy nie czu艂 szacunku. Byli podejrzani. Mieszkali po艣rodku pustkowi i wyprawiali jakie艣 dziwne rytua艂y, jak modlitwy do duszk贸w.
Nie my艣lcie, 偶e Brae nie wierzy艂 w Smoki… Bo, ee-, wierzy艂. Oczywi艣cie. 

– 呕ycie ci si臋 znudzi艂o, czy co? – Brae poirytowany zapyta艂 Tvefa, odchodz膮c od swoich rozmy艣la艅. W膮tpliwe, 偶eby kto艣 inny my艣la艂 o smokach, nie w formie modlitwy, kiedy walczy o przetrwanie. – Rozumiem, 偶e nie masz rodziny, bo jeste艣 zbyt brzydki i nikt ci臋 nie chce, przez co tutaj wyl膮dowa艂e艣, ale nie musisz wy偶ywa膰 si臋 na innych. Hej, ja mo偶e jeszcze jestem do uratowania, kole偶ko! 

Jitong o ma艂o nie straci艂 g艂owy.

– Kurde – powiedzia艂 sam do siebie. – Ja chyba dobrze rzuca艂em kamieniami, kiedy by艂em m艂ody? O ile pami臋tam. I o ile to mi si臋 nie przy艣ni艂o. Albo nie przewidzia艂o, kurwa.  

Wzi膮艂 wi臋c w p艂etw臋 kamie艅 i wycelowa艂 w ryb臋. Pustelnik widocznie nie czu艂 si臋 zbyt dobrze, gdy偶 zacz膮艂 si臋 topi膰. (Tak, dobrze przeczytali艣cie, ryba si臋 topi. A w zasadzie opada na dno, powoli, i powoli… Ale to mo偶na uzna膰 za topienie si臋) Tak czy siak, misja zosta艂a zako艅czona. Tenebrae z podziwem spojrza艂 na powalonego wroga. Zaraz te偶 podszed艂 do swojej zmar艂ej znajomej, kt贸ra, swoj膮 drog膮, wcale zmar艂a nie by艂a. Jitong szybko to zauwa偶y艂, i sam nie wiedzia艂, czy ma si臋 z tego cieszy膰 czy smuci膰. 

– Do艣膰 ci臋偶ka jest – Brae wysapa艂, targaj膮c za sob膮 Alf臋. –  Co ona jad艂a? 

Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e w wodzie przedmioty (i organizmy 偶ywe) trac膮 swoj膮 wag臋, bo w膮tpliwe, 偶eby Jitong doci膮gn膮艂 Akhifer do ko艅ca trasy o w艂asnych si艂ach. Zreszt膮, tak naprawd臋 nie musia艂 ci膮gn膮膰 jej do ko艅ca: liderka szybko si臋 wybudzi艂a, z odruchem prawie zabijaj膮c swojego podw艂adnego. Najpierw Tenebrae chcia艂 wrzasn膮膰 „Ajajaj, moja biedna g艂贸wka”, ale w por臋 przypomnia艂 sobie, 偶e jest doros艂ym m臋偶czyzn膮. 

– Nie zabij mnie czasem – mrukn膮艂. – Co艣 wymy艣li艂em…

– Co ty nie powiesz – Alfa nie wygl膮da艂a na zadowolon膮. Zreszt膮, nikt nie by艂by zadowolony, gdyby omin膮艂 go pojedynek, a co gorzej, w艂a艣nie oberwa艂by w 艂eb. 

– 艢ni艂o ci si臋, 偶e pr贸bujesz obroni膰 narybek, nie? Ale ci si臋 to nie udaje? – zacz膮艂. – To teraz wyobra藕 sobie tak膮 sytuacj臋, 偶e pr贸bujemy go broni膰 w tej chwili; id膮c do Pustelnika. Ale nam si臋 nie uda艂o.
Akhifer spojrza艂a na niego, zamy艣lona. 

– Sugerujesz, 偶e narybek co艣 symbolizuje?

Jitong troch臋 si臋 zmiesza艂. Tak daleko to on nawet nie zaszed艂.

– Mo偶e… Ale chodzi艂o mi bardziej o co艣 realistycznego. 呕e teraz co艣, kurwa, te dzieci wy偶era, kiedy my sobie rozmawiamy. 

Miejmy nadziej臋, 偶e z biegiem czasu Brae nie zacznie u偶ywa膰 przekle艅stw jak przecinki w zdaniach, ale obecne wydarzenia niestety na to wskazuj膮. 

Kiedy wi臋c on rozmy艣la艂 nad swoj膮 przysz艂o艣ci膮, i tym, 偶e za cz臋sto u偶ywa pi臋knego s艂owa, jakim jest „kurwa”, Akhifer zrobi艂a co艣 po偶yteczniejszego; ze swoj膮 obola艂膮 g艂ow膮 rzuci艂a si臋 do p艂yni臋cia, modl膮c si臋 w duchu, 偶e to, o czym pierdoli艂 Brae, jest tylko wymys艂em jego walni臋tej wyobra藕ni.

Niedu偶o brakuje i ja tak偶e b臋d臋 u偶ywa艂a przekle艅stw zamiast przecink贸w. Ale nie no, ,,pierdoli艂" to chyba nie przekle艅stwo?

<Akhifer?>

8 grudnia 2021

Od Akhifer - "Podczas tamtych sezon贸w jest s艂o艅ce" cz.1

Zima by艂a ci臋偶kim okresem dla 艂awicy. Trudno si臋 dziwi膰, w ko艅cu brakowa艂o po偶ywienia, woda by艂a zbyt zimna do funkcjonowania, a i nawet o s艂o艅ce ci臋偶ko by艂o, by roz艣wietla艂o wody Zbiornika. W ko艅cu ryby, nawet tak inteligentne jak karpie koi w Koi Paradise, nie mia艂y poj臋cia, 偶e zim膮 Zbiornik pokrywa warstwa 艣niegu, odbieraj膮ca dost臋p do zbawczego 艣wiat艂a. Przez ten okres 艂awica 偶y艂a w ciemno艣ci i g艂odzie, cz臋sto ledwo wi膮偶膮c koniec z ko艅cem, a wiele ryb w tym okresie zwyczajnie umiera艂o. By艂 to ogromny cios nie tylko dla ich rodzin, ale tak偶e dla Akhifer, kt贸ra ze wzgl臋du na swoje jak偶e wynios艂e stanowisko musia艂a s艂ucha膰 za偶ale艅 i smutk贸w. W tym okresie jej depresja najbardziej si臋 odzywa艂a, alfa unika艂a spotka艅, du偶ych skupisk ryb, nie chcia艂a z nikim rozmawia膰 ani nawet decydowa膰 o 艂awicy. Robi艂a to za ni膮 starszyzna, kt贸ra jednocze艣nie opowiada艂a sobie, 偶e jak to tak, alfa nie chce wzi膮膰 si臋 do pracy, unika wszystkich, co to w og贸le za alfa. Mo偶e Bractwo Mrocznego Kanionu ma racj臋, 偶e taka alfa do niczego si臋 nie nadaje.

Ferka wiedzia艂a o tych oskar偶eniach, jednak na razie nie chcia艂a nic z tym zrobi膰. Tak, owszem, nie chcia艂a si臋 wzi膮膰 do pracy. Dobrze wie, 偶e unika wszystkich. Ale gdy na g艂ow臋 wal膮 ci si臋 wszystkie problemy 艂awicy, czy naprawd臋 jeste艣 w stanie trzyma膰 to wszystko na plecach bez uderzania o dno? Akhifer nie mog艂a. By艂a za s艂aba. Starszyzna mog艂a podzieli膰 si臋 obowi膮zkami mi臋dzy sob膮, ona musia艂a wszystkiemu stawia膰 czo艂a w samotno艣ci. Zim膮 ta samotno艣膰 najbardziej uderza艂a. S艂ucha艂a ryb trac膮cych swoich bliskich, rozdawa艂a porcje jedzenia potrzebuj膮cym rodzinom, zapewnia艂a schronienie tym, kt贸rzy nie potrafili sami go znale藕膰, wszystko to zupe艂nie sama. Ale tak. Nie nadaje si臋 do niczego. Bractwo Mrocznego Kanionu ma racj臋.

By艂a tak za艂amana, 偶e nie wiedzia艂a, co ze sob膮 zrobi膰. W 艣rodku zrobi艂a si臋 zwyczajnie pusta, oboj臋tna na otaczaj膮cy j膮 艣wiat, emocje wyp艂yn臋艂y z niej jak z otwartej butelki wrzuconej do wody. Przypomina艂a waz臋, z kt贸rej wyj臋to kwiaty i wylano wod臋, bo przesta艂a by膰 u偶yteczna, a teraz stoi w k膮cie, pusta i zbieraj膮ca kurz. Niekt贸rym mo偶e i zrobi艂oby si臋 偶al, gdyby to zobaczyli, wi臋kszo艣膰 jednak nawet nie rzuca艂a wzrokiem w stron臋 odstawionej wazy. Jest, bo jest. Nie b臋dzie jej to nie. Nie przydawa艂a si臋 do niczego. By艂a bezu偶yteczna. A najlepiej to niech si臋 st艂ucze, b臋dzie mo偶na j膮 wyrzuci膰.

Ten pusty smutek, nie b臋d膮cy nawet do ko艅ca smutkiem, przerwa艂o pojawienie si臋 innego koi w domu alfy. Bezceremonialnie bez og艂oszenia si臋 karp wp艂yn膮艂 do norki, jak膮 zajmowa艂a w samotno艣ci Akhifer, zaskakuj膮c j膮 swoj膮 obecno艣ci膮. 呕adnego cze艣膰, 偶adnego dzie艅 dobry. Co prawda ten konkretny karp nie by艂 znany z jakiego艣 szczeg贸lnie pozytywnego nastawienia do 偶ycia, nie wita艂 dnia z p艂etwami w g贸rze wo艂aj膮c "Alleluja!", ale te偶 nie by艂 jako艣 niewychowany. Zawsze umia艂 powiedzie膰 jakie艣 proste przywitanie, a skoro tym razem tego nie zrobi艂, musia艂o dzia膰 si臋 jednak co艣 powa偶nego. Akhifer podnios艂a si臋 ze swojego le偶a.

– Feliks? O co chodzi? – zapyta艂a czerwonego przybysza, kt贸ry naszed艂 j膮 w 艣rodku do艂ka emocjonalnego. Nie, 偶eby mia艂a mu to za z艂e, mo偶e j膮 z tego wyci膮gnie.

– Grupa koi zebra艂a si臋 niedaleko magazynu po偶ywienia i staraj膮 si臋 wywalczy膰 wi臋cej jedzenia. A dok艂adniej m贸wi膮c ukra艣膰. Nie prosz臋 ci臋 w tym momencie o bycie alf膮, Akhifer, nawet je艣li to by si臋 przyda艂o, ale prosi艂bym, 偶eby艣 wzi臋艂a w tym udzia艂 jako stra偶nik. Wiadomo, 偶e jest zima, ale nie mo偶na pozwoli膰, by atakowali magazyn i z niego kradli, bo wtedy mo偶e pojawi膰 si臋 faktyczny problem z do偶yciem wiosny.

Prawda. Nie mo偶na by艂o pozwoli膰 na kradzie偶e. To by艂 kolejny problem w 偶yciu 艂awicy, ale tym razem z jakiego艣 powodu Ferka nie czu艂a si臋 przyt艂oczona. Przeciwnie, poczu艂a ch臋膰 dzia艂ania, a wr臋cz potrzeb臋 zrobienia czego艣 w tym kierunku. W jej 偶y艂ach pop艂yn臋艂a 艣wie偶a krew, zmys艂y ponownie nabra艂y ostro艣ci. 艢wiat ju偶 nie by艂 taki szary. Nabra艂 kolor贸w, 偶ywych i pe艂nych. Dobrze by jeszcze by艂o, gdyby nie by艂o tak strasznie ciemno, ale c贸偶, tak wygl膮da艂o 偶ycie w Zbiorniku. Tafl臋 skuwa l贸d, a potem znika 艣wiat艂o i ju偶 wszyscy zd膮偶yli si臋 przyzwyczai膰.

Stra偶niczka jako pierwsza ruszy艂a w stron臋 magazynu, tu偶 za ni膮 p艂yn膮艂 r贸wnie o偶ywiony Feliks. Co艣 si臋 wreszcie dzia艂o. Mo偶e nie by艂a to pozytywna rzecz, ale i tak by艂a inna od pozosta艂ych. Da艂a jakie艣 urozmaicenie nudnej, smutnej zimy, da艂a motywacj臋 do dzia艂ania, a przede wszystkim da艂a co艣, co w ogromnych brakach pojawia艂o si臋 u wielu - ch臋膰 walki o 偶ycie. Tamte zbuntowane karpie chcia艂y wi臋cej jedzenia, by nie g艂odowa膰 teraz. Ferka i Feliks chcieli to jedzenie zachowa膰, by nie umiera膰 z g艂odu p贸藕niej. Pojawi艂a si臋 rywalizacja dw贸ch r贸偶nych pogl膮d贸w i to w jaki艣 spos贸b napawa艂o ryby ch臋ci膮 偶ycia. Mo偶e taka ich by艂a natura, a mo偶e nie, w ko艅cu wiosn膮, latem czy nawet jesieni膮 nie maj膮 takich zap臋d贸w.

Ale podczas tamtych sezon贸w jest s艂o艅ce.

Teraz s艂o艅ca nie by艂o i ta wszechobecna ciemno艣膰 wdziera艂a si臋 do ma艂ych, jednokomorowych serc karpi, zatruwaj膮c je niczym jad swoj膮 nienawi艣ci膮 do wszystkiego, co pi臋kne i pouk艂adane. Mia艂o si臋 ochot臋 wywo艂a膰 chaos i niekt贸re karpie ju偶 to zrobi艂y. Dlatego Akhifer nie b臋dzie musia艂a si臋 obarcza膰, 偶e to z jej winy. Ona tylko broni艂a magazynu. To nie ona rozpocz臋艂a ten sztorm.

<CDN>

5 grudnia 2021

艢wi膮teczna Zima - zimowe wydarzenie

艢wi膮teczna Zima

艢wi膮teczna Zima to nazwa pierwszego wydarzenia na Koi Paradise. Wydarzenie nie b臋dzie jednak (na szcz臋艣cie) 艣ci艣le zwi膮zane ze 艣wi臋tami i zim膮, a jest to raczej wym贸wka, 偶eby da膰 Wam jakie艣 dodatkowe bonusy. Na co czekacie? Czytajcie zasady!

  • Wydarzenie b臋dzie trwa膰 w dniach 05.12 - 26.12 do godziny 21:00, czas b臋dzie odliczany w liczniku na pasku bocznym oraz na dole postu. Po up艂ywie tego czasu bonusy nie b臋d膮 liczone.
  • Na zako艅czenie 艢wi膮tecznej Zimy poka偶e si臋 post podsumowuj膮cy.
    • B臋dzie on zawiera艂 informacje, kto jakie nagrody otrzyma艂, ale bonusy zostan膮 dodane dopiero przy podsumowaniu.
  • Na blogu zosta艂a ukryta choinka. Po znalezieniu jej nale偶y wys艂a膰 do administracji w wiadomo艣ci prywatnej zdj臋cie (screenshot) choinki. Nie wolno sobie pomaga膰.
    • Choinka zapewnia szans臋 na wi臋ksze nagrody.
  • Ka偶de opowiadanie napisane w tym okresie zapewnia karpiowi koi bonus +1 AP oraz prezent niespodziank臋.

Jak prezenty na 艣wi臋ta, Wasze nagrody pozostan膮 tajemnic膮 i zostan膮 ujawnione na koniec wydarzenia. Do tego czasu powodzenia z pisaniem i Weso艂ych 艢wi膮t!

Odliczanie

4 grudnia 2021

Zima w Koi Paradise

Kochani, zima nadesz艂a! 

Nie kalendarzowo, ale nasz Zbiornik powoli coraz skuteczniej skuwa l贸d, a powierzchni臋 ju偶 pokry艂 skromny bia艂y puch. Dla ryb jest to okres zimowy, gdy偶 musimy uda膰 si臋 w g艂膮b Zbiornika w celu unikni臋cia mroz贸w. Co to znaczy dla 艂awicy?

  • Minimalna ilo艣膰 po偶ywienia, cywile otrzymuj膮 go najmniej.
  • Losowe zgony ryb, kt贸re nie zapracowa艂y na swoj膮 porcj臋 lub wpad艂y w szcz臋ki drapie偶nik贸w.
  • Tafla Zbiornika jest zamarzni臋ta, nie ma dost臋pu do powierzchni.
  • Zakaz zbli偶ania si臋 do g贸rnych cz臋艣ci Zbiornika. Teraz wszyscy musz膮 trzyma膰 si臋 dna.
  • Ze wzgl臋du na temperatur臋 wody, wiele koi chowa si臋 w Zielonej Jaskini.
  • Narybek ma obowi膮zek zosta膰 w Zielonej Jaskini.

Co to znaczy dla Koi Paradise? Odb臋dzie si臋 zimowe wydarzenie, kt贸re zacznie si臋 ju偶 jutro. Wytrzeszczajcie ga艂ki, bo b臋dzie ciekawie!

Trzymajcie si臋 ciep艂o!
~ Akhifer

1 grudnia 2021

Podsumowanie listopada


Moi drodzy!

Ach, jak ten czas szybko mija. Ju偶 po listopadzie, za chwil臋 b臋d膮 Miko艂ajki, a potem Bo偶e Narodzenie i b臋dzie chodzi膰 艢wi膮teczny Ryuu. By艂 ju偶 u Was 艣nieg? W 艣wiecie Koi Paradise ju偶 jest, ale oficjalna zima nadejdzie dopiero w t膮 sobot臋. Du偶o wcze艣niej ni偶 kalendarzowo, by pogoda si臋 zgadza艂a. Szykujcie si臋 te偶 na pierwsze w historii Koi Paradise wydarzenie, kt贸re zacznie si臋 ju偶 5 grudnia. Wypatrujcie postu!

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Akhifer na czele z 1531 s艂owami w dw贸ch opowiadaniach.
  2. Tenebrae napisawszy 763 s艂贸w w jednym opowiadaniu
  3. Irysahyta spadaj膮cy ni偶ej zaledwie o 31 s艂贸w, z wynikiem 732 s艂贸w na jedno opowiadanie.

Nieobecno艣ci

  1. Feliks dalej jest nieobecny, trwa to do 23 grudnia.
  2. Romelle zg艂osi艂a nieobecno艣膰, b臋dzie ona trwa艂a od 1 grudnia do 1 lutego. 

Bonusy

Mistrzem Miesi膮ca, kt贸rego wybra艂y 3 osoby, zosta艂 Feliks. Og贸艂em oddano 7 g艂os贸w na wszystkie rybki. Jak na razie nie przys艂uguj膮 偶adne inne bonusy.

Tak oto w艂a艣nie przedstawia si臋 podsumowanie listopada. Nie jest tego du偶o, ale czy kiedykolwiek by艂o? Wed艂ug mnie wa偶ne, 偶e trzymamy si臋 w miar臋 stabilnie i na razie nie ma co si臋 poddawa膰. Kiedy艣 si臋 jeszcze wybijemy, trzeba tylko znale藕膰 zainteresowanych. Powoli do przodu! A na razie Was pozdrawiam i 偶ycz臋 wszystkim mi艂ego dnia.

~ Akhifer


25 listopada 2021

Od Akhifer - "B艂agam, nawet alfa miewa do艣膰" #4

Po powrocie samica my艣la艂a, 偶e popadnie w nieodwracalny ob艂臋d. Ca艂y ten "ogarni臋ty koi" okaza艂 si臋 pustym strza艂em i zamiast zajmowa膰 si臋 艂awic膮 sp臋dza艂 sobie czas z karpicami, kt贸re ulega艂y jego wdzi臋kom. Robota papierkowa - czyli w przypadku ryb bardziej drewniana - le偶a艂a, odsuni臋ta na bok i zupe艂nie zapomniana. Jeszcze brakuje, 偶eby j膮 zielony meszek obszed艂. Karpie co chwila pojawia艂y si臋 zewsz膮d ze swoimi problemami, kt贸re nie zosta艂y rozwi膮zane podczas nieobecno艣ci alfy, a tak偶e te, kt贸re dopiero co si臋 pojawi艂y. Bractwo Kanionu pou偶ywa艂o sobie nieobecno艣ci g艂owy 艂awicy i w niekt贸rych cz臋艣ciach Zbiornika zaprowadzi艂o w艂asny porz膮dek. Ca艂y ten bajzel trzeba by艂o naprawi膰 i oczywi艣cie musia艂a si臋 tym zaj膮膰 Akhifer.

P艂ywa艂a dooko艂a, pomaga艂a karpiom, za艂atwia艂a wa偶ne sprawy, sypia艂a zaledwie p贸艂 godziny ka偶dego dnia, a偶 wreszcie przypomina艂a bardziej cie艅 samej siebie ni偶 w艂a艣ciw膮 Akhifer. Jej zaanga偶owanie wyci膮ga艂o z niej si贸dme 艣luzy, ale jako艣 nikt nie potrafi艂 tego zauwa偶y膰. Ci膮gle by艂o narzekanie, wci膮偶 co艣 komu艣 nie pasowa艂o, wiecznie znajdowali nowe problemy. Czasami stra偶niczka mia艂a po prostu ochot臋 rzuci膰 "A we藕 si臋 go艅!" i odp艂yn膮膰 w inne miejsce, jednak wiedzia艂a, 偶e jej stanowisko nie pozwala na to zachowanie. Musia艂a by膰 profesjonalna. Nie wa偶ne, jak bardzo j膮 wszyscy irytowali, musia艂a zachowa膰 cho膰by minimum spokoju. Tylko tyle, 偶eby nie wybuchn膮膰 i nie wyzywa膰. A偶 tyle. W takich momentach marzy艂a o m臋偶u, kt贸ry pom贸g艂 by jej w wype艂nianiu obowi膮zk贸w. No ale c贸偶, taki jej przypad艂 los i mo偶e nie b臋dzie mia艂a nigdy m臋偶a ani dzieci, i b臋dzie musia艂a do偶y膰 swoich dni w samotno艣ci. Gorzej, 偶e b臋dzie musia艂a te偶 wybra膰 swojego nast臋pc臋.

< Koniec >

22 listopada 2021

Od Akhifer CD. Brae'a - "Troch臋 spokoju, za du偶o zmartwie艅" cz.4

Stra偶niczka skupi艂a si臋 na s艂owach Szamana. Obraca艂a je sobie w g艂owie we wszystkie strony, analizowa艂a, stara艂a si臋 zrozumie膰, co mo偶e to wszystko znaczy膰. S艂ysza艂a, 偶e takie rzeczy najlepiej interpretuje si臋 instynktownie, poprzez przeczucie, wi臋c tak stara艂a si臋 zrobi膰 w tej sytuacji. Nie mia艂a jednak do艣wiadczenia - zar贸wno w dzia艂aniu instynktownie w takich sprawach, jak i w interpretowaniu wizji - wi臋c pozosta艂o jej tylko ledwo si臋 domy艣la膰. Mo偶e nawet nie by艂a w stanie tego zrozumie膰, kto wie. Nie mia艂a takich mocy jak Szaman czy Jitong, a ryby posiadaj膮ce te kwalifikacje zgodnie twierdzi艂y, 偶e to wszystko nic wielkiego.

Ale czy na pewno? Tenebrae zauwa偶y艂 co艣 nietypowego. Co prawda jednak to pami臋ta艂, ale by艂 w stanie zaznaczy膰, 偶e nie by艂o to w pe艂ni normalne. Jednak to ola艂 i o tym zapomnia艂. To samo by艂o z Szamanami, zauwa偶yli co艣, ale to pomijali, bo ju偶 ich to nie m臋czy艂o. Czyli dwa 藕r贸d艂a informacji ju偶 uwa偶aj膮, 偶e powinna o tym zapomnie膰 i wr贸ci膰 do w艂asnych spraw. A jednak jej instynkt na to nie pozwala艂, po prostu czu艂a, 偶e co艣 jest nie tak, lekko na lewo, jak to m贸wi艂a. Podobno to przeczuciem nale偶y si臋 prowadzi膰. Z tego powodu postanowi艂a na razie nie odpuszcza膰, nie dop贸ki w stu procentach upewni si臋, 偶e wszystko jest w porz膮dku i faktycznie nie ma si臋 czym martwi膰. Cz臋sto powtarza艂a "trzy razy do zarazy", wi臋c i tym razem postanowi艂a wdro偶y膰 to w 偶ycie. Wiedzia艂a o jeszcze jednej osobie, kt贸ra mog艂a jej pom贸c i odpowiedzie膰 na nurtuj膮ce j膮 pytania. By艂o to dosy膰 ryzykowne, bo ten pustelnik unika艂 towarzystwa jak diabe艂 艣wi臋conej wody, a odwiedzaj膮ce go karpie pogania艂 z haczykiem na kiju, ale w tym wypadku musia艂a zaryzykowa膰. Mo偶e zaci膮gnie tam Tenebrae'a, 偶eby j膮 wspar艂. On na razie wie najwi臋cej o ca艂ym tym ba艂aganie, mo偶e nawet wi臋cej od niej i po prostu si臋 nie przyznaje. Zreszt膮 i tak pewnie zainteresuje go obecno艣膰 innego Jitonga, bo nie by艂o szans, 偶eby o nim s艂ysza艂.

– Dzi臋kuj臋... Verste, tak? Za twoje zdanie – podzi臋kowa艂a z czystej grzeczno艣ci i szczerze mia艂a ochot臋 trzepn膮膰 Tenebrae'a, 偶eby nauczy膰 go dobrych manier. – Przyda mi si臋 ta informacja, pewnie bardziej ni偶 sobie my艣lisz. Do zobaczenia. Tenebrae, p艂y艅my.

Zauwa偶y艂a, 偶e czarny karp do艣膰 niech臋tnie si臋 za ni膮 powl贸k艂, ale na razie nic nie m贸wi艂a. Chcia艂a si臋 oddali膰 od Szaman贸w zanim napomni o oddalonym od spo艂ecze艅stwa samcu. Pewnie nie powinna komukolwiek tego wyjawia膰, ale cholera, m臋czy艂y j膮 my艣li, 偶e to wszystko mo偶e jednak co艣 znaczy膰, a jako艣 obecno艣膰 Brae'a j膮 uspokaja艂a. Chocia偶 偶ywili do siebie niech臋膰, Brae wi臋ksz膮 od jej, mia艂a do niego szacunek i wierzy艂a w jego umiej臋tno艣ci. Nie chcia艂a jako jedyna dba膰 o bezpiecze艅stwo, nawet je艣li innych mia艂a przymusza膰.

Gdy wreszcie oddalili si臋 od Szaman贸w na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰, Ferka odwa偶y艂a si臋 odezwa膰.

– Trzy razy do zarazy – rzuci艂a, powtarzaj膮c jedn膮 ze swoich ulubionych fraz. – Jeszcze jest trzecia ryba, kt贸rej chcia艂abym si臋 spyta膰 o zdanie. Potrzebuj臋 tylko, 偶eby艣 pop艂yn膮艂 ze mn膮.

– Serio? Do kogo chcesz niby pop艂yn膮膰? – zapyta艂 Tenebrae, chocia偶 raz nie brzmi膮c jakby zaraz mia艂 rzuci膰 alf臋 w paszcz臋 suma.

– Jest... kto艣, kogo mo偶na spyta膰. Jest pustelnikiem i 偶yje w absolutnym odosobnieniu, do tego wszystkiego nienawidzi go艣ci. Ale jest jedynym innym karpiem, kt贸rego mog臋 jeszcze spyta膰. B臋d臋 tylko potrzebowa膰 twojej pomocy, 偶eby mnie od razu nie zabi艂.

Jitong spojrza艂 na ni膮 z zaskoczeniem i skrywan膮 pogard膮, 偶e jak to, alfa i tak si臋 boi, 偶e prosty pustelnik mo偶e j膮 zabi膰. Ale on jeszcze nie wiedzia艂, z czym, czy raczej z kim przyjdzie im si臋 spotka膰. Na szcz臋艣cie nie zaoponowa艂, postawi艂 tylko warunek, 偶e po tym wszystkim dostanie dwa dni wolnego, na co Akhifer bez opor贸w si臋 zgodzi艂a.

P艂yn臋li przez d艂ugi czas, zdo艂ali nawet przeci膮膰 Pusktkowie, zanim dotarli do Piaskowych R贸wnin. To w艂a艣nie tam kry艂 si臋 ten wielki pustelnik, kt贸rego niewielu odwa偶y艂o si臋 odwiedzi膰 ze wzgl臋du na jego dziwaczne usposobienie. Szczerze nawet Akhifer 偶a艂owa艂a swojej decyzji, ale c贸偶. Nie przep艂yn臋li takiego kawa艂ka drogi tylko po to, 偶eby teraz nagle zawr贸ci膰. Spyta si臋, co Pustelnik my艣li o tych wizjach i jej 艣nie, i sobie odp艂ynie. Nie b臋dzie zawraca膰 mu g艂owy na d艂ugo.

Oczom dw贸jki karpi ukaza艂 si臋 pie艅 drzewa, kt贸ry zdecydowanie od bardzo dawna le偶a艂 w wodzie. Pokryty by艂 mchem i glonami, w ods艂oni臋tych miejscach by艂 ca艂kowicie czarny, a z jednej strony cz臋艣ciowo zakopana w piasku widnia艂a dziura, b臋d膮ca wej艣ciem do domu pustelnika. Byli na miejscu. Musia艂a teraz wp艂yn膮膰 do 艣rodka.

Zbli偶y艂a si臋 do wej艣cia. Drzewo 艣mierdzia艂o zgnilizn膮, rozpada艂o si臋, pokonane przez wod臋 i up艂yw czasu. St臋chlizna powodowa艂a, 偶e wcale nie mia艂a ochoty tam wchodzi膰. Ale musia艂a. Nie mia艂a wyboru.

Po kilku zaczerpni臋ciach wi臋kszej ilo艣ci wody wreszcie odwa偶y艂a si臋 wsadzi膰 g艂ow臋 do otworu. Nic. Ani jednego d藕wi臋ku, woda pozosta艂a nieruchoma. Wp艂yn臋艂a g艂臋biej w ciemno艣膰 pnia, znienacka dostaj膮c nieprzyjemnych my艣li. Pustelnik m贸g艂 umrze膰 i nikt o tym nie wie, bo przecie偶 nikt tu nie przychodzi. Wtedy ca艂a ta wyprawa by艂aby po nic.

Jej obawy zosta艂y rozwiane, gdy poczu艂a ruch wody w g艂臋bi pnia. Co艣 w nim by艂o i s膮dz膮c po wielko艣ci by艂 to karp koi. Pewnie Pustelnik. Postanowi艂a zaryzykowa膰.

– Tvef? – zapyta艂a na g艂os, gotowa w razie czego ucieka膰. – Jestem Akhifer, alfa 艂awicy.

Do o艣wietlonej cz臋艣ci kryj贸wki wp艂yn膮艂 stary, pokryty wieloma bliznami karp o zielonkawym zabarwieniu brzucha i 偶贸艂tym ciele. Jego p艂etwy zdawa艂y si臋 by膰 ju偶 w cz臋艣ciowym rozk艂adzie, gdy偶 b艂ony zosta艂o naprawd臋 niewiele, a do tego by艂a podziurawiona. Ten koi 偶y艂 chyba tylko cudem, bo nie by艂o szans, 偶eby by艂 w stanie sam dla siebie polowa膰 i zbiera膰 po偶ywienie. Chyba, 偶e znalaz艂 sobie jakiego艣 ucznia, to jednak by艂o wysoce nieprawdopodobne.

– Czego tu? – odezwa艂 si臋 Tvef ochryp艂ym, gburowatym g艂osem, jeszcze gorszym ni偶 Tenebrae m贸g艂 kiedykolwiek si臋 zdoby膰. – Streszczaj si臋, nie mam ochoty patrze膰 na twoj膮 g臋b臋.

Alfa z trudem powstrzyma艂a jak膮kolwiek reakcj臋 na te s艂owa. Temu osobnikowi nie mog艂a nic powiedzie膰, by艂 wielki i do tego nieco stukni臋ty, gdyby co艣 mu si臋 nie spodoba艂o po prostu by j膮 zabi艂. Nie to, co Brae.

– Przyby艂am z pytaniem...

– No to je zadaj! – Podniesiony g艂os karpia zaskoczy艂 sta偶niczk臋 jeszcze bardziej, ale stara艂a si臋 zachowa膰 spok贸j.

– 艢ni艂o mi si臋, 偶e staram si臋 chroni膰 narybek przed drapie偶nikami, ale na ko艅cu i tak nas wszystkich zjedli. Potem Tenebrae, nasz Jitong wspomnia艂, 偶e z nieznanego powodu nagle zniszczy艂y si臋 kryszta艂y w Kryszta艂owni. Przed chwil膮 razem z nim odwiedzi艂am Szaman贸w i oni te偶 stwierdzili, 偶e zauwa偶yli co艣 nietypowego, ale stwierdzili, 偶e to nic takiego. Chcia艂am si臋 dopyta膰 jeszcze ciebie, co o tym my艣lisz. Martwi臋 si臋 o 艂awic臋 i chcia艂abym by膰 przygotowana, jakby co艣 si臋 zadzia艂o.

– Ta, jakby mo偶na by艂o si臋 przygotowa膰 na nieoczekiwane. I do ciebie nie dotar艂o, 偶e 艣wiat ci臋 ostrzega? Nie zauwa偶y艂a艣 tego?

– W艂a艣nie zauwa偶y艂am, dlatego przysz艂am...

– I g艂upio zrobi艂a艣, 偶e przysz艂a艣! Idiotka! – za艣mia艂 si臋 Pustelnik, co Ferk臋 ca艂kowicie zbi艂o z toru. Co si臋, do licha, dzieje? Dlaczego ten karp si臋 艣mieje i j膮 tak bardzo wprost obra偶a. – Idiotka, nie umie s艂ucha膰 wszech艣wiata. – 艁ypn膮艂 na ni膮 zamglonym okiem. – Bardzo dobrze, lubi臋 takie. Mniej m贸zgu do wyci膮gania.

– Co?

W tym momencie Tvef rzuci艂 si臋 na ni膮, w p艂etwie trzymaj膮c sw贸j nies艂awny hak na kiju. Celowa艂 w ni膮. W jej serce. W g艂owi臋. Chcia艂 j膮 zabi膰, wida膰 to by艂o w jego szalonych oczach. No tak, przecie偶 koi r贸wnie偶 s膮 drapie偶nikami.

– Tene... – nie zd膮偶y艂a wykrzykn膮膰 imienia Jitonga w wo艂aniu o pomoc, kiedy wielki karp uderzy艂 j膮 p艂etw膮 ogonow膮, odpychaj膮c na 艣cian臋 pnia. Samica straci艂a przytomno艣膰.

<Tenebrae?>

17 listopada 2021

Od Irysahyty - "Czysty przypadek i tyle"

Czy Irysahyta planowa艂 do艂膮czy膰 do 艂awicy? Nie. Nigdy mu si臋 nawet nie 艣ni艂o, 偶e b臋dzie cz臋艣ci膮 jakiego艣 du偶ego spo艂ecze艅stwa. Zawsze by艂 od艂amkiem, odci臋ty od wi臋z贸w, jakie 艂膮czy艂y inne ryby. Przysz艂o mu 偶y膰 w odosobnieniu i cho膰 w papierach by艂 zawsze cz臋艣ci膮 tego ugrupowania, w rzeczywisto艣ci nic nie znaczy艂 dla tutejszych koi. Ot, by艂 sobie, mo偶e kumplowa艂 si臋 z niekt贸rymi, ale tak og贸lnie to trzyma艂 tylko ze sob膮.

Teraz, musicie zrozumie膰, 偶e nie by艂o to z potrzeby izolacji od innych czy niech臋ci karpi do tego pasiastego osobnika. Irysahyta nie by艂 nielubiany. W艂a艣ciwie zupe艂nie na odwr贸t, wiele os贸b machn臋艂o do niego p艂etw膮 gdy widzieli go gdzie艣 na polanie, dzieciaki ch臋tnie dawa艂y si臋 wci膮gn膮膰 w jakie艣 zabawy, a powabne damy u艣miecha艂y si臋 uroczo, staraj膮c si臋 przyci膮gn膮膰 do siebie tego konkretnego samca. Irysahyta by艂 w pe艂ni cz臋艣ci膮 艂awicy, ju偶 od wyklucia i by艂 zdecydowanie bardzo lubiany.

Problem by艂 w tym, 偶e nie mia艂 roboty. Nie by艂 nawet bezrobotny. Po prostu nie mia艂 pracy w innym, o wiele bardziej skomplikowanym znaczeniu. I to sprawia艂o, 偶e jednocze艣nie by艂 i nie by艂 cz艂onkiem grupy.

Lepiej wyt艂umaczy膰 mo偶e to fakt, 偶e ten konkretny karp by艂 cz臋艣ci膮 bractwa, kt贸re wierzy艂o w brak przynale偶no艣ci do czegokolwiek. Nawet sami siebie nie nazywali bractwem, a po prostu zebraniem osobnik贸w o tych samych pogl膮dach, ca艂kiem przypadkowym i po prostu spotykaj膮cym si臋 ze sob膮 regularnie. Nie przynale偶eli nigdzie, a jednocze艣nie zmuszeni byli si臋 okre艣la膰. I Irysahytowi to naprawd臋 nie przeszkadza艂o, lubi艂 t膮 nieprzynale偶no艣膰, ten brak zobowi膮zania. Alfa tego nie kwestionowa艂a, ryby tego nie kwestionowa艂y, to po co dr膮偶y膰 temat? By艂 zadowolony ze swojego obecnego 偶ycia. Nawet cz臋sto pomaga艂 rybom, kt贸re nie by艂y w stanie wykona膰 jakiego艣 zadania samodzielnie i w艂a艣nie w ten spos贸b si臋 utrzymywa艂. Mo偶na powiedzie膰, 偶e by艂 freelancerem, zarabiaj膮cym na pomaganiu w obowi膮zkach.

Zmieni艂o si臋 to gdy bractwo Skrzyd艂a wreszcie si臋 rozpad艂o. Przyw贸dca i pomys艂odawca umar艂 ze staro艣ci i jako艣 nikt nie by艂 skory, by zaj膮膰 jego miejsce. A tacy byli zachwyceni! Tak by艂o wspaniale, gdy bractwo istnia艂o! Zawsze b臋d膮 pod膮偶a膰 t膮 艣cie偶k膮, cho膰by 艂awica mia艂a ich za to pogoni膰!

A tu bam. Nie ma przyw贸dcy, nie ma organizatora spotka艅, kt贸ry przypomina艂by zasady ich wierze艅. I cho膰 Irysahyta by艂 ca艂kiem ch臋tny do zaj臋cia tego stanowiska, jego absolutny brak zdolno艣ci przyw贸dczych kompletnie go pohamowa艂. Nie by艂o szans, 偶eby by艂 w stanie prowadzi膰 dalej ten cyrk. Nikt by go po prostu nie s艂ucha艂. Wi臋c bractwo Skrzyd艂a musia艂o naturalnie si臋 rozpa艣膰.

I teraz, jak ju偶 nie by艂o zasad, nie by艂o robaczka, za kt贸rym mo偶na by艂o swobodnie p艂yn膮膰, ka偶dy cz艂onek bractwa, w tym Irysahyta, musia艂 znale藕膰 sobie zaj臋cie. Takie powa偶ne, pozwalaj膮ce 偶y膰. I musia艂 sta膰 si臋 na powr贸t pe艂nym cz艂onkiem spo艂ecze艅stwa, bo nikt nie stanie w obronie biednych, niezale偶nych rybek, by przekonywa膰 alf臋, 偶e to losowe ugrupowanie powinno by膰 traktowane jak bractwo, bo kilka rybek wyznaje dok艂adnie to samo przekonanie. Teraz ka偶dy m贸g艂 naskar偶y膰 na te karpie, 偶e si臋 leni膮 i nic nie robi膮. 呕e s膮 bezu偶yteczne. A bezu偶yteczne koi nie powinny dostawa膰 jedzenia.

Irysahyta rozumia艂 t膮 zale偶no艣膰 i gdy tylko sko艅czy艂y mu si臋 zapasy, od razu wyruszy艂 na poszukiwanie pracy. Nie mia艂 wielkiego wyboru, mia艂 tylko wykszta艂cenie podstawowe, ale to i tak mu wystarczy艂o. Mo偶e akurat przypadkiem znajdzie jak膮艣 prac臋, kt贸ra b臋dzie dla niego.

Na szcz臋艣cie los lubi艂 tworzy膰 w艂asne przypadki i przypadkiem Irysahyta mia艂 znajomego, kt贸ry pracowa艂 jako sprz膮tacz. Sprz膮tacz nie by艂 jak膮艣 dumn膮 kwalifikacj膮, ale je艣li kto艣 lubi艂 sp臋dza膰 czas w grupie — tak jak Irysahyta — i mia艂 mn贸stwo czasu na p艂etwach, z kt贸rym nie mia艂 co zrobi膰 — tak jak Irysahyta – no i chcia艂 si臋 wyluzowa膰 podczas pracy — dok艂adnie tak jak Irysahyta — to by艂a to ca艂kiem spoko opcja. A znajomy akurat nie znosi艂 pracowa膰 za du偶o i do tego samemu, co by艂o dodatkowym pozytywnym przypadkiem.

– Wiesz, Irek. Gdyby艣my pracowali razem. Gdyby艣my pracowali razem, mogliby艣my pracowa膰 mniej. Bo wiesz, jak masz du偶o roboty, a podzielisz j膮 na p贸艂, to tej roboty jest mniej. I wtedy mogliby艣my siedzie膰 sobie razem pod jakim艣 kamieniem i dyskutowa膰, i zajada膰 robaki. Ja bym mia艂 l偶ej, ty by艣 mia艂 zaj臋cie. No powiedz, czy nie by艂oby lepiej?

Irek si臋 zgadza艂, by艂oby lepiej. Ta jedna wypowied藕 ca艂kowicie go przekona艂a do zostania sprz膮taczem, co by艂o 艣mieszne, bo by艂a ca艂kowicie przypadkowa. Ale w艂a艣nie dlatego pasiasty koi lubi艂 przypadki. Bo one lubi艂y jego i cz臋sto wspiera艂y go w codziennym 偶yciu. By艂o to ca艂kiem przyjemne, wiedzie膰, 偶e los jest twoim przyjacielem. Dlatego z niesamowit膮 pewno艣ci膮 siebie Irysahyta wkroczy艂 w nowy rozdzia艂 w艂asnego 偶ycia, rozdzia艂 przynale偶no艣ci i porz膮dnej pracy.

<Koniec>

Powitajmy Irysahyt臋!

Powitajmy nowego samca w 艂awicy - Irysahyt臋!

Bardzo otwarty i niezwykle gi臋tki Irysahyta sta艂 si臋 nowym cz艂onkiem, obieraj膮c przy okazji robot臋 sprz膮tacza!

Zapraszam do przeczytania pe艂nego formularza: =KLIK!=

16 listopada 2021

Od Brae'a CD. Akhifer - "Troch臋 spokoju, za du偶o zmartwie艅" cz.3

– Oh, nic szczeg贸lnego – cicho burkn膮艂. – Co艣 ci臋 zje.

Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e Akhifer tego nie us艂ysza艂a (a przynajmniej nie da艂a po sobie tego pozna膰) wci膮偶 miarowo uderzaj膮c ogonem o wod臋. Brae z艂apa艂 z ni膮 kontakt wzrokowy, pr贸buj膮c przypomnie膰 sobie, co w艂a艣ciwie uczyli go na wychowaniu rozszerzonym. Zapami臋ta艂 jedynie odr贸偶nianie poszczeg贸lnych 艣mie-

Dobra, to pami臋ta艂 z podstawowego. Widoczne trzeba by艂o s艂ucha膰 i nie kr臋ci膰 si臋 gdzie艣 ko艂o Mrocznej Puszczy. Tak, to mog艂oby mu wyj艣膰 na dobre, chocia偶 podej艣cie samego Jitonga w tej sprawie by艂o proste: Jitondzy uczy膰 si臋 nie musz膮, gdy偶 to, co robi膮, wymaga po prostu intuicji i pewnej inteligencji. 

Czyli ju偶 wiemy, czemu Tenebrae nie sz艂o w tej pracy.

– Dobra – O dziwo, Brae postanowi艂 w艂o偶y膰 troch臋 偶ycia w t膮 spraw臋. Mo偶e to by艂o spowodowane urokiem osobistym samicy, ale patrz膮c na orientacj臋 potencjalnego partnera (i stanowisko jakim jest Alfa) to raczej w膮tpliwe. – Na razie kilka rzeczowych pyta艅. Musz臋 sprawdzi膰 twoj膮 trze藕wo艣膰 i czy sobie tego nie wymy艣li艂a艣.

– Skoro musisz – Alfa potakn臋艂a g艂ow膮, podp艂ywaj膮c kawa艂ek bli偶ej. 

– Czy zjad艂a艣 co艣 dziwnego, obcego pochodzenia? Na膰pa艂a艣 si臋 wodorostami?

– Nie! – zdziwiona odpali艂a.

– Jeste艣 pewna, 偶e nie uleg艂a艣 niczyjej manipulacji?

– A co to ma do snu? – spyta艂a zdziwiona. 

– Masz partnera? – zignorowa艂 j膮.

– Ee… 

– Przechodzimy do cz臋艣ci praktycznej. 

Tenebrae popchn膮艂 kamie艅 w stron臋 Akhifer, a ta si臋 odsun臋艂a. Jej wyraz twarzy doskonale pokazywa艂, co s膮dzi o takim te艣cie. Pysk jej rozm贸wcy wyra偶a艂 natomiast skrajne zainteresowanie omawianym tematem. 

– Jeste艣 pewny, 偶e to ty nie potrzebujesz paru rzeczowych pyta艅? – lekko poirytowana zapyta艂a. Pewnie na ko艅cu pyska mia艂a Wylatujesz z tej roboty.

– Tylko wodorost贸w – skomentowa艂 Brae, przebieraj膮c w kamieniach. Trudno stwierdzi膰, czy m贸wi艂 na powa偶nie, czy by艂 to tylko 偶art. Aczkolwiek patrz膮c na normalno艣膰 Jitonga raczej prawda. Zaraz kontynuowa艂: 

– Uwa偶am, 偶e to oznacza ma艂e k艂opo-

– Ale偶 bystry – cicho powiedzia艂a Alfa. 

– Nie przeszkadzaj sobie. – Odpar艂 z niesmakiem. – Co ty na to, aby porozmawia膰 z duszkami kwiatowymi?

Akhifer popatrzy艂a si臋 na niego os艂upia艂a, co po chwili przemieni艂o si臋 w ch艂odn膮 irytacj臋. Raczej nie przepada艂a za docinkami id膮cymi w stron臋 jej poddanych, bo w膮tpliwe, aby Szamani byli zadowoleni z tytu艂u, jakim obdarzy艂 ich Brae. Pewnie ju偶 nie mog艂a doczeka膰 si臋 skarg, kt贸re do niej przyjd膮.  

– M贸g艂by艣…

– Nie – 偶ywo odpowiedzia艂 Jitong, kt贸ry domy艣li艂 si臋 dalszej tre艣ci wypowiedzi Alfy. – A jak z nimi porozmawiasz, to mo偶esz sobie to wszystko zinterpretowa膰, jak tylko chcesz, i…

– S艂uchaj – tym razem to samica mu przerwa艂a, staj膮c w 艂eb w 艂eb z Tenebrae. – Przesta艅 zachowywa膰 si臋 jakby艣 mia艂 plankton zamiast m贸zgu. Ka偶dy ma jak膮艣 prac臋, a ty m贸g艂by艣 zacz膮膰 szanowa膰 zar贸wno swoje stanowisko, jak i stanowisko innych, bo wiedz, 偶e mog臋 ci臋 z niego str膮ci膰 – jej poziom zdenerwowania ewidentnie przekroczy艂 norm臋. – Idziesz ze mn膮, czy tego chcesz czy nie. Jeste艣 Jitongiem z jakiego艣 powodu, a teraz wykonasz swoje zadanie. 

Chocia偶 Tenebrae nie odpowiedzia艂, to pop艂yn膮艂 za Alf膮; i tak towarzyszy艂 jej przez ca艂膮 drog臋 do siedliska Szaman贸w (a, m贸wi膮c szczerze, by艂a ona do艣膰 kr贸tka), kt贸rzy zafrasowani czym艣 nieznanym przybyszom krz膮tali si臋 dooko艂a. Dw贸jka ryb mia艂a niepowtarzaln膮 okazj臋 trafi膰 na kogo艣 na tyle rozumnego, aby Brae nie m贸g艂 znale藕膰 mu niczego do zarzucenia, a w rezultacie p艂ywa膰 cicho. 

– Dzieje si臋 co艣 dziwnego – odpar艂 samiec, kt贸ry przedstawi艂 si臋 jako Verste. – Na pocz膮tku nie zwr贸ci艂em na to uwagi, ale powtarza艂o si臋 to wci膮偶 i wci膮偶, przez co…

By膰 mo偶e ta chwila ciszy, w kt贸rej Jitong si臋 znajdowa艂 go zdenerwowa艂a, ale wi臋ksze prawdopodobie艅stwo by艂o, i偶 sprawi艂 to nieznajomy. Jego pe艂ne szacunku przywitanie Alfy ju偶 zirytowa艂o Tenebrae, kt贸ry nie chcia艂 贸w podej艣cia zaakceptowa膰, ale zdecydowanie zbyt d艂ugi (jak na jego zdanie) wst臋p by艂 dla niego przegi臋ciem. Generalnie Brae w tej chwili przesta艂 mie膰 dobry humor – o ile mia艂 go kiedykolwiek.

Ale nadal milcza艂.

– … Zwr贸ci艂em na to uwag臋. Ale naprawd臋 nie wiem, czy to wa偶ne…

Czy on nie mo偶e wreszcie si臋 wys艂owi膰?

– … Ale skoro szanowna Alfa chce o tym wiedzie膰, to oczywi艣cie, powiem. Sta艂o si臋 tak, 偶e…

Lepiej nie ujmujmy w zdanie my艣li Braego. 

– … W pobli偶u zacz臋艂o roi膰 si臋 od dziwnych d藕wi臋k贸w i cichych szept贸w, a woda delikatnie migota艂a, a偶 w ko艅cu wczoraj sta艂a si臋 czarna. Lekko prze藕roczysta, pe艂na ciemnych smug, a o niczym podobnym 偶aden z Duch贸w nie wspomina艂; zreszt膮, nie pyta艂em. Od tego momentu nie wydarzy艂o si臋 nic dziwnego, a ja sam zastanawia艂em si臋, czy mam co艣 z tym zrobi膰 lub komu艣 zg艂osi膰. Skoro jednak ju偶 nic si臋 nie dzieje, to sprawa jest chyba zako艅czona?

Jitong zwr贸ci艂 swoj膮 uwag臋 na Alf臋, zaciekawiony, co ta ma do powiedzenia. Sam karp zacz膮艂 zastanawia膰 si臋, czy aby to wszystko nie dotyczy czyjego艣 prywatnego 偶ycia, bo szczerze w膮tpi艂, by zapowiada艂o si臋 co艣 du偶ego. By膰 mo偶e jednak to on by艂 przyzwyczajony do spokojnego obrotu spraw – a zdawa艂 on sobie z tego doskonale spraw臋. 

<Akhifer?>

15 listopada 2021

Od Akhifer - "B艂agam, nawet alfa miewa do艣膰" #3

Uda艂o si臋. Dosta艂a jeden dzie艅 wolnego w艣r贸d niesko艅czonych dni roboty i harowania jak pstr膮g wiosn膮. Postawi艂a jakiego艣 znanego, ogarni臋tego koi na swoim miejscu, by panowa艂 nad ca艂ym bajzlem podczas jej nieobecno艣ci. A ona sama? Pop艂yn臋艂a w dal. Do jakiej艣 pierwszej lepszej dziury, gdzie nikt by jej nie przeszkadza艂 w od dawna wyczekiwanym odpoczynku. To by艂a szansa na zyskanie odrobiny spokoju. Cho膰by odrobiny. Oby si臋 uda艂o.

Pocz膮tek "wakacji" by艂 faktycznie ca艂kiem przyjemny. 呕aden karp nie przyp艂yn膮艂 si臋 poskar偶y膰, woda nie falowa艂a od setek machni臋膰 ogonem. Wszystko by艂o spokojnie i powolne. Wielu w艂a艣nie tak wyobra偶a sobie wakacje idealne. Po prostu 艣wi臋ty spok贸j.

Nora, kt贸r膮 znalaz艂a sobie Akhifer, by艂a zadziwiaj膮co bardzo przytulna. Wej艣cie zarasta艂a zielonna, wodna ro艣linno艣膰, odcinaj膮c od niespokojnego 艣wiata na zewn膮trz. Ro艣linno艣膰 ta falowa艂a tylko gdy samica przep艂ywa艂a obok lub gdy jakie艣 inne, ma艂y ryby, niespokrewnione z karpiami, goni艂y si臋 na zewn膮trz. Do 艣rodka nory przedostawa艂o si臋 zielonkawe 艣wiat艂o, migaj膮ce wraz z ruchem wody, kt贸re nadawa艂o temu schronieniu poniek膮d bajkowego wygl膮du, szczeg贸lnie gdy metalowe ludzkie b艂yskotki trafi艂y w promie艅 s艂o艅ca, do艣wietlaj膮c dodatkowo miejsce w艂asnym blaskiem. W 艣rodku r贸wnie偶 nie brakowa艂o ro艣linno艣ci, kamienie i pod艂o偶e porasta艂y mi臋ciutkie algi, od g贸ry zwisa艂y korzenie, o kt贸re mo偶na by艂o si臋 poociera膰, by pozby膰 si臋 nieprzyjemnego sw臋dzenia. Do 艣cian Ferka poprzyczepia艂a pierzaste ro艣liny, kt贸re sama osobi艣cie nazywa艂a wodnymi krzakami, bo zazwyczaj by艂y wysokie i g臋ste, i chowa艂 si臋 w nich narybek. A w tym wypadku stanowi艂y 艣wietn膮 ozdob臋 dla wakacyjnej norki. A przynajmniej tak uwa偶a艂a koi.

Jej ulubionym miejscem w norce by艂a zdecydowanie wn臋ka z w膮skim wej艣ciem. We wn臋ce tej mie艣ci艂a si臋 tylko ona, pos艂anie z alg i kilka muszelek do dekoracji, a i tak wtedy robi艂o si臋 ciasno. I to by艂o fajne. By艂o co艣 przyjemnego w tym ciasnym pomieszczeniu, jakie Akhifer mia艂a tylko dla siebie. Co艣... bezpiecznego.

Biedna, zadowolona z 偶ycia Akhifer nie mia艂a poj臋cia o wrednym 偶arcie, jaki zgotowa艂 dla niej los. Zakamuflowana w norze, odk艂ada艂a to, co nieuniknione. A im d艂u偶ej odpycha si臋 burz臋, tym jest ona pot臋偶niejsza, gdy wreszcie trafia, w艣ciek艂a, 偶e zatrzymano jej tor lotu.

<CDN>

1 listopada 2021

Podsumowanie pa藕dziernika


Przyjaciele!

Pewnie zauwa偶yli艣cie, 偶e nagle sko艅czy艂 si臋 nam pa藕dziernik. Niestety, z przykro艣ci膮 stwierdzam, 偶e ten miesi膮c wypad艂 tragicznie; na pewno Wy te偶 to zauwa偶yli艣cie. Nie mo偶na zaprzeczy膰, dwa opowiadania na ca艂y miesi膮c to naprawd臋 niewiele w por贸wnaniu do poprzednich, ale no c贸偶, mo偶e si臋 to jeszcze zmieni na lepsze. To pierwszy miesi膮c z takim wypadkiem, a Koi Paradise to jednak m艂ody blog.

Uwaga! Pojawi艂 si臋 nowy rozdzia艂 regulaminu w O Koi Paradise dotycz膮cy nieobecno艣ci! Prosz臋 si臋 zapozna膰!

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Akhifer jako jedyna, napisa艂a 689 s艂贸w w dw贸ch opowiadaniach.

Nie ma co tu pisa膰, ale za to pojawia si臋 nowy punkt podsumowania:

Nieobecno艣ci

  1. Feliks zg艂osi艂 nieobecno艣膰.
  2. Tenebrae nie napisa艂 偶adnego opowiadania. Je艣li si臋 to powt贸rzy, trafi do Zagro偶onych.
  3. Romelle nie napisa艂a 偶adnego opowiadania. Je艣li si臋 to powt贸rzy, trafi do Zagro偶onych.

Bonusy

Mistrzem Miesi膮ca, kt贸rego wybra艂o 6 os贸b, zosta艂a Akhifer. W ca艂o艣ci g艂os贸w by艂o 9. Pami臋tajcie, 偶e na ten moment szykuj膮 si臋 ju偶 dwa wydarzenia, a ich pojawienie si臋 na blogu zale偶ne jest od ilo艣ci i aktywno艣ci rybek!

W taki szybki spos贸b doszli艣my do ko艅ca opowiadania. Dzi臋kuj臋 za jego przeczytanie i mam nadziej臋, 偶e osoby, kt贸rych imiona zosta艂y pogrubione w Nieobecno艣ciach, dadz膮 rad臋 to nadrobi膰 b膮d藕 chocia偶 zg艂osz膮 nieobecno艣膰. 呕ycz臋 Wam wszystkim mi艂ego listopada i do zobaczenia w grudniu (szykujcie si臋 ;D)!

~ Akhifer


18 pa藕dziernika 2021

Od Akhifer CD. Brae - "Troch臋 spokoju, za du偶o zmartwie艅" cz.2

Akhifer stara艂a si臋 udawa膰, 偶e nie zwraca uwagi na butne zachowanie samca, jednak w g艂臋bi serca mocno j膮 ubod艂o, 偶e kto艣 tak wysoko postawiony jak Jitong traktuje j膮 po prostu podle tylko dlatego, 偶e jest alf膮. Bo nie mia艂a w膮tpliwo艣ci, 偶e o to chodzi艂o. Tylko Tenebrae nie by艂 艣wiadomy, albo nie chcia艂 sobie u艣wiadomi膰, 偶e samica nigdy tak naprawd臋 nie chcia艂a tej fuchy. Ale c贸偶, sta艂o si臋, co si臋 sta艂o, wi臋c musia艂a znosi膰 takie traktowanie, cho膰by 艂uski jej mia艂y od tego odpa艣膰. Postawili j膮 w tym piekle, a ona postanowi艂a przez nie przep艂yn膮膰 i wydosta膰 si臋 na powierzchni臋 niczym autentyczny demon.

– A wi臋c... Ekhem... – odchrz膮kn臋艂a, za偶enowana wizyt膮 r贸偶owej karpicy. 呕eby sobie pomy艣le膰, 偶e Akhifer i Tenebrae... Nie m贸wi膮c o tym, 偶e Jitongi raczej nigdy nie bra艂y udzia艂u w romansach i trudno by艂o znale藕膰 takiego, kt贸ry za艂o偶y艂 w艂asn膮 rodzin臋. Kolejna, kt贸rej zapomnieli poda膰 rozs膮dek na 艣niadanie. – Ile jeste艣 w stanie mi powiedzie膰 o tym, co widzia艂e艣?

– Tak jak ju偶 powiedzia艂em, niewiele. Nic wi臋cej ni偶 to, co ju偶 wyjawi艂em. A teraz zacna Pani W艂adca wybaczy, ale musz臋 si臋 zbiera膰. – Koi wr臋cz z pogard膮 odwr贸ci艂 si臋 od alfy i skierowa艂 ku wyj艣ciu z Kryszta艂owni. Ferka nie chcia艂a go m臋czy膰 bardziej, ni偶 ju偶 to zrobi艂a, ale musia艂a zna膰 odpowied藕. Za bardzo si臋 martwi艂a. Nie chcia艂a, by co艣 si臋 sta艂o 艂awicy.

– A mo偶e by艂o to ostrze偶enie? – zadaj膮c to pytanie podp艂yn臋艂a bli偶ej, zostaj膮c u boku czarnego karpia.  – Skoro kamie艅 si臋 zniszczy艂...

– Tak, ostrze偶enie, 偶e chc膮 ci臋 zabi膰 – burkn膮艂 Tenebrae i odp艂yn膮艂, zostawiaj膮c samic臋 z ty艂u.

Akhifer westchn臋艂a w spos贸b, w kt贸ry wzdycha膰 potrafi膮 tylko ryby. W艂a艣ciwie nie by艂o to nawet westchni臋cie, a wi臋ksza ilo艣膰 wody zaczerpni臋ta i wypuszczona przez skrzela, co ze wzdychaniem mia艂o niewiele wsp贸lnego, ale ze wzgl臋du na brak s艂ownictwa pozosta艅my przy wzdychaniu. Jej p艂etwy opad艂y, poddaj膮c si臋 z tym wszystkim, ze wszystkimi obowi膮zkami, zmartwieniami. Nie chcia艂a za wiele, po prostu dowiedzie膰 si臋, czy co艣 ma si臋 wydarzy膰. Jitong jako jedyny m贸g艂 jej w tym pom贸c, ale najwyra藕niej nie zamierza艂 wsp贸艂pracowa膰. Co mog艂a zrobi膰 sama? Postawi膰 tarota? Nie umia艂a go czyta膰, wi臋c jej nie pomo偶e. Musia艂a sobie poradzi膰.

Nast臋pnego dnia z samego rana nasz艂a smokowi winnemu Jitonga, 偶eby szuka膰 u niego pomocy. Tym razem jednak mia艂a jakie艣 podstawy dla tych odwiedzin, a by艂 nimi dzisiejszy sen. Musia艂a si臋 podzieli膰, po prostu czu艂a, 偶e to wa偶ne.

– Witaj, o Szlachetna – przywita艂 si臋 Tenebrae, z tym samym butnym i gorzkim tonem, kt贸rym wczoraj po偶egna艂 Ferk臋. – W czym mog臋 ci dzisiaj s艂u偶y膰?

– Tym razem ja co艣 mam. W sensie znak, a przynajmniej tak my艣l臋. Chodzi o sen, kt贸ry mia艂am. – Karpica usadowi艂a si臋 na omszonych kamieniach, kt贸re s艂u偶y艂y rybom jako krzes艂a. – Przy艣ni艂a mi si臋 ryba z p艂etwami jak skrzyd艂a. W艂a艣ciwie to my艣l臋, 偶e to by艂am ja. Otacza艂am tymi p艂etwami narybek i stara艂am si臋 go chroni膰 przed drapie偶nikami, ale i tak uda艂o im si臋 wszystkich zje艣膰. A potem zjedli i mnie. – Zatrz臋s艂a si臋 na to wspomnienie. – Co o tym my艣lisz?

<Tenebrae?>

13 pa藕dziernika 2021

Od Akhifer - "B艂agam, nawet alfa miewa do艣膰" #2

Dzie艅 jak co dzie艅. Chyba cud, 偶e Akhifer nie dostawa艂a my艣li samob贸jczych, s艂ysz膮c o wszystkich problemach tego 艣wiata, o tragediach biednych rybek i o braku mo偶liwo艣ci nawi膮zania kontaktu z jak膮kolwiek inn膮 艂awic膮. Stres, kt贸ry prze偶ywa艂a ka偶dego dnia, z pewno艣ci膮 z艂ama艂by ka偶dego innego, ale ona jako艣 utrzymywa艂a si臋 z dala od zdradliwych ska艂 tego znienawidzonego stanowiska. 呕y艂a. To ju偶 samo w sobie by艂o cudem. Jednym z naprawd臋 niewielu, jakie mia艂a okazj臋 do艣wiadczy膰. 

— Diabli to! — zawo艂a艂a, wyrzucaj膮c kamienne liczyd艂o w g贸r臋. — Znowu straty w po偶ywieniu. 

Ka偶dego dnia coraz trudniej by艂o wykarmi膰 ca艂膮 艂awic臋. Niekt贸re ryby zacz臋艂y samodzielnie dba膰 o wy偶ywienie, ale nie wszystkie by艂y tak uzdolnione albo sk艂onne do pracy. A poza tym to nie wystarcza艂o, by zachowa膰 jedzenie dla pozosta艂ych. Wci膮偶 byli tacy, co g艂odowali. Niech to diabli! 

Nie by艂o kogo si臋 poradzi膰, nie by艂o kogo zapyta膰. Nie by艂o doradc贸w, kt贸rzy wsparli by zapracowan膮 alf臋. Nie mia艂a ona 偶adnego partnera, z kt贸rym mog艂aby dzieli膰 trudy rz膮dzenia stadem ci臋偶kich do zadowolenia ryb. By艂a tylko ona. Ale czy tak nie mia艂 ka偶dy przyw贸dca? By艂 zawsze sam, na nikogo nie m贸g艂 w pe艂ni liczy膰, musia艂 my艣le膰 za wszystkich. Na tym miejscu sta艂y tylko osoby o silnej woli, zdolne przetrwa膰 tak膮 presj臋. Akhifer chyba do nich nale偶a艂a. Chyba. 

Aczkolwiek powoli zaczyna艂a w to w膮tpi膰. 

<CDN>

1 pa藕dziernika 2021

Podsumowanie wrze艣nia


Rybki!

Jak mo偶ecie zauwa偶y膰, wczoraj nadszed艂 koniec miesi膮ca. Oczywi艣cie znaczy to, 偶e pojawia si臋 podsumowanie! We wrze艣niu zrobi艂o si臋 troch臋 ciszej na blogu, ale to prawdopodobnie ze wzgl臋du na szko艂臋, wi臋c nikomu nie b臋d臋 za to p艂etw ogonowych ucina膰. Wci膮偶 uwa偶am ten miesi膮c za udany, nikt nie ma zaleg艂o艣ci, wszyscy popisali si臋 ilo艣ci膮 s艂贸w, nie ma tu nic do gadania!

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Romelle z niesamowit膮 ilo艣ci膮 1883 s艂贸w w jednym opowiadaniu
  2. Tenebrae z 1081 r贸wnie偶 w jednym opowiadaniu
  3. Akhifer posiadaj膮ca 736 s艂贸w w dw贸ch opowiadaniach
  4. Feliks z 艂adn膮 liczb膮 685 s艂贸w w jednym opowiadaniu

Nie tylko Romelle zostawi艂a wszystkich w tyle, ale nawet pomi臋dzy Tenebrae a Akhifer jest spora r贸偶nica. Wida膰, kto si臋 nieco bardziej zasiedzia艂, ale c贸偶, niekt贸rzy mog膮 sobie pozwoli膰, nie mamy wi臋cej ni偶 5 ryb, by martwi膰 si臋 o miejsce w podsumowaniu. Ba, nie mamy nawet 5 cz艂onk贸w 馃槀

Bonusy

Poza Mistrzem Miesi膮ca, kt贸rym zosta艂a Akhifer z ilo艣ci膮 3 g艂os贸w (czyli znacznie mniej ni偶 by艂o w poprzednim g艂osowaniu), nie przypad艂y nikomu 偶adne bonusy. Ale! Jak wreszcie zbierze si臋 wi臋cej rybek planuj臋 zorganizowa膰 konkurs, wi臋c b臋dzie o co walczy膰.

Dzi臋kuj臋 Wam wszystkim za przeczytanie tego podsumowania oraz za obecno艣膰 na blogu. Uwa偶am to za bardzo wyj膮tkowe, tak jak ten blog o karpiach koi jest wyj膮tkowy i zapewniam, 偶e Wasze wsparcie wiele tutaj znaczy. 艢l臋 tak偶e pozytywne 偶yczenia do aktywnych cz艂onk贸w na naszym Discordzie, kt贸rzy utrzymuj膮 serwer 偶ywy. Pami臋tajcie o wysy艂aniu opowiada艅, kochani! Najlepszego!

~ Akhifer


28 wrze艣nia 2021

Od Romelle CD. Tenebrae - "Tenebrae mia艂 w膮tpliwo艣ci" cz.4

Samica w skupieniu przetwarza艂a ka偶dy pojedynczy wyraz, wypowiedziany przez karpia.

Zdecydowanie nie tak wyobra偶a艂a sobie spotkanie z w艂a艣cicielem g艂osu, kt贸ry w zaledwie kilka chwil zdo艂a艂 sprawi膰, by sprzeciwi艂a si臋 g艂oszonym przez ni膮 postulatom.

Wkraczaj膮c na teren Mrocznej Puszczy, stara艂a si臋 nie my艣le膰 o mo偶liwych konsekwencjach swojego zachowania. Dzia艂a艂a w trosce o bezpiecze艅stwo innych i mia艂a szczer膮 nadziej臋, 偶e zostanie to uwzgl臋dnione w przypadku wyp艂yni臋cia incydentu poza granic臋 tr贸jki Koi. W zaistnia艂ej sytuacji nie by艂a jednak pewna, czy uda im si臋 do偶y膰 momentu, w kt贸rym sprawa ujrzy 艣wiat艂o dzienne. Bra艂a pod uwag臋 r贸偶ne scenariusze, wi臋kszo艣膰 z nich nie przedstawia艂a ich bliskiej przysz艂o艣ci w pozytywnych barwach.

– Powinni艣my si臋 przede wszystkim uspokoi膰 – stwierdzi艂a, kieruj膮c swoje s艂owa bardziej do siebie, ani偶eli otaczaj膮cych j膮 karpi. W rzeczywisto艣ci spok贸j znajdowa艂 si臋 na samym ko艅cu obszernej listy uczu膰, k艂臋bi膮cych si臋 w jej g艂owie – Powiedz, co takiego widzia艂e艣. Co nam grozi?

– Obawiam si臋, 偶e to nie najlepsza pora na rozmowy. To nie nale偶y do zbyt przyjaznych – szereg ponuro wygl膮daj膮cych ro艣lin, porastaj膮cych dno w tej cz臋艣ci Zbiornika zacz膮艂 nagle nier贸wnomiernie si臋 porusza膰. Nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e czymkolwiek by艂a owa niebezpieczna istota, w艂a艣nie zbli偶a艂a si臋 do oniemia艂ych cz艂onk贸w 艂awicy, w tempie znacznie przekraczaj膮cym ponad zdolno艣ci zwyk艂ych ryb.

Je偶eli wcze艣niej nie mieli wi臋kszych powod贸w ku ucieczce (cho膰 takowe istnia艂y), teraz wszyscy zgodnie ruszyli przed siebie.

P艂yn膮c ile si艂 w p艂etwach Romelle nie mia艂a mo偶liwo艣ci odwr贸cenia si臋, aby sprawdzi膰 czym jest usi艂uj膮cy ich z艂apa膰 drapie偶nik, tote偶 ca艂kowicie porzucaj膮c resztki elokwencji, wydar艂a si臋 do poruszaj膮cego si臋 przed ni膮 nieznajomego.

– CO TO JEST?!

– Wyt艂umacz臋 Wam wszystko, jak znajdziemy si臋 w bezpiecznym miejscu.

Je艣li znajdziemy si臋 w bezpiecznym miejscu

– To rekin, racja? – nie dawa艂a za wygran膮.

– Co艣 znacznie gorszego.

– Gorszego od w艣ciek艂ej alfy? – jak mo偶na si臋 domy艣li膰, tym razem g艂os zabra艂 Jitong. Od wyrzucenia r膮k w powietrze i przewr贸cenia oczami, br膮zowook膮 dzieli艂a jedynie ch臋膰 natychmiastowego wydostania si臋 z kryzysowej sytuacji oraz ograniczone mo偶liwo艣ci spowodowane posiadaniem rybiego cia艂a. Ich towarzysz w odr贸偶nieniu od Medyczki w 偶aden specjalny spos贸b nie zareagowa艂 na sarkastyczny komentarz ze strony samca. Zamiast tego, jak mantr臋 powtarza艂 te same trzy s艂owa, kt贸rymi poprzednio uraczy艂 karpic臋, stopniowo doprowadzaj膮c j膮 do szewskiej pasji.


Czas p艂yn膮艂, a grupa, z "Krzykaczem" na czele wci膮偶 niestrudzenie posuwa艂a si臋 naprz贸d, z ka偶dym machni臋ciem p艂etw, oddalaj膮c si臋 od granic Mrocznej Puszczy.

Im d艂u偶ej uciekali, tym mocniej w umy艣le Romelle zaciera艂a si臋 zdolno艣膰 orientacji w czasie i przestrzeni. Dystans, kt贸ry przebyli, wskazywa艂 na to, 偶e ju偶 dawno przekroczyli niewidoczn膮 lini臋, dziel膮c膮 ten pe艂en niebezpiecze艅stw sektor od strefy, w kt贸rej na co dzie艅 偶yli. Jednocze艣nie m贸g艂 by膰 to jedynie wymys艂 jej umys艂u, nap臋dzany coraz wi臋kszym poziomem poczucia zm臋czenia, rozchodz膮cym si臋 po ca艂ym jej ciele.

W innych okoliczno艣ciach mo偶e usatysfakcjonowa艂by j膮 fakt, i偶 pr臋dko艣膰, z jak膮 si臋 porusza艂a, nieco przewy偶sza艂a umiej臋tno艣ci Jitonga. O jego dalszym istnieniu informowa艂y j膮 jedynie docinki, sporadycznie wydobywaj膮ce si臋 z jego ust.

Mimo tego nie czu艂a ulgi. Opada艂a z si艂, natomiast mkn膮cy pomi臋dzy wodorostami potw贸r nie wykazywa艂 偶adnych oznak wycie艅czenia. Wr臋cz przeciwnie, przecina艂 wod臋 z surrealistyczn膮 precyzj膮, z sekundy na sekund臋 skracaj膮c dziel膮c膮 ich przestrze艅.

Doskonale zdaj膮c sobie spraw臋 z zagro偶enia, stara艂a si臋 skupi膰 na odnalezieniu jakiejkolwiek jaskini, wyrwy, czy cho膰by wystarczaj膮co pojemnej beczki po rumie, po kt贸ry tak ochoczo si臋ga艂a ludno艣膰 Anglii za czas贸w, gdy Barbados stanowi艂o koloni臋 angielsk膮.

艢widruj膮c wzrokiem roz艂o偶ysty grunt wchodz膮cy w sk艂ad Zbiornika, w ko艅cu jej uwag臋 przyku艂a niewielka szczelina, wy偶艂obiona w pot臋偶nej skalnej 艣cianie, znajduj膮ca si臋 nie dalej ni偶 pi臋膰dziesi膮t metr贸w od nich.

Wielko艣膰 dziury pozostawia艂a wiele do 偶yczenia, a mimo to w jej niezbyt przyst臋pnie wygl膮daj膮cym wn臋trzu, br膮zowooka widzia艂a jedyne 藕r贸d艂o ratunku dla siebie i pozosta艂ych. Mog艂aby po艣wi臋ci膰 wi臋cej czasu na dok艂adniejsze przemy艣lenie swojego planu, jednak w chwili, gdy z paszczy nieokre艣lonego monstrum wydoby艂 si臋 d艂ugi gard艂owy ryk, decyzja zosta艂a podj臋ta.

Wykorzystuj膮c resztki energii i staraj膮c si臋 ignorowa膰 przybieraj膮cy na sile b贸l w skrzelach, przyspieszy艂a, by m贸c swobodnie porozumie膰 si臋 z obcym Koi.

– Widzisz tamto wg艂臋bienie? – karp zrozumia艂 jej intencje i bez s艂owa skierowa艂 wzrok w stron臋 luki.

– Nie wydaje si臋 zbyt pojemna.

– Z tej odleg艂o艣ci mo偶e wygl膮da膰 na mniejsz膮, ale gdyby艣my si臋 zbli偶yli... z reszt膮, masz jakie艣 inne propozycje?

Pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮, w efekcie wykonuj膮c seri臋 szybkich ruch贸w tu艂owiem, po czym niemal bezg艂o艣nie wypowiedzia艂 kilka s艂贸w, kt贸re Romelle zrozumia艂a jako "Sprz膮tacze tego nie pozbieraj膮" . Mia艂a nadziej臋, 偶e nie do ko艅ca prawid艂owo zrozumia艂a ich koncept, a przede wszystkim, 偶e r贸偶ni艂 si臋 on od interpretacji, kt贸r膮 w formie niesamowicie dok艂adnych obraz贸w, postanowi艂 zaserwowa膰 jej m贸zg.

Ostatecznie jednak osobnik par艂 naprz贸d, wprost na wskazane przez ni膮 miejsce.

Jeszcze tylko 30 metr贸w... 20... 15... 10; Niemal czu艂a na sobie ciep艂o bij膮ce z rozwartego pyska potwora

5 metr贸w, 4... 3; Nieznajomy zd膮偶y艂 znikn膮膰 we wn臋trzu groty, 2... 1...


Zag艂臋biaj膮c si臋 w szczelinie, na w艂asnej sk贸rze odczu艂a jej nieodpowiednie proporcje. Wyobra偶a艂a sobie, 偶e zgrabnie wsunie si臋 do zag艂臋bienia, by chwil臋 p贸藕niej ujrze膰 przed sob膮 艣cian臋 podwodnej jaskini; W praktyce potoczy艂a si臋 przez w膮ski tunel, przypominaj膮c raczej niezbyt okaza艂y worek ziemniak贸w, ni偶 zr臋czn膮 ryb臋.

Zimne 艣ciany korytarza bole艣nie obciera艂y si臋 o jej tu艂贸w, a ich ostrzejsze kraw臋dzie rani艂y 艂uski, mimo tego jedno si臋 zgadza艂o. Na ko艅cu drogi czeka艂a na ni膮 艣redniej wielko艣ci grota, jednak niedane jej by艂o zazna膰 spokoju.

W momencie, w kt贸rym znalaz艂a si臋 w 艣rodku, pod wp艂ywem uderzenia wn臋trze jamy niebezpiecznie si臋 zatrz臋s艂o. Zanim drobne kamienie, pokrywaj膮ce pu艂ap jaskini, osun臋艂y si臋, cz臋艣ciowo zas艂aniaj膮c wyj艣cie, oraz ograniczaj膮c dop艂yw 艣wiat艂a, samica zd膮偶y艂a na w艂asne oczy zobaczy膰, jak olbrzymie cielsko o grafitowej barwie oddala si臋 od nich, zmierzaj膮c w kierunku Mrocznej Puszczy.

Kiedy sytuacja nieco si臋 uspokoi艂a, a czarno-bia艂a przyj臋艂a do 艣wiadomo艣ci fakt, 偶e drapie偶nik najwyra藕niej nie przyst膮pi do kolejnego ataku, odzyskuj膮c trze藕wo艣膰 umys艂u, rozejrza艂a si臋 dooko艂a.

Poza wcze艣niej wspomnianym Koi i ni膮 sam膮 nie by艂o tutaj kompletnie niczego. 呕adnych ro艣lin, 偶adnych materia艂贸w, jedna go艂a 艣ciana uk艂adaj膮ca si臋 w niemal idealny p贸艂okr膮g i...

– Gdzie jest... – Nagle nasz艂a j膮 niewyobra偶alna ochota uderzenia g艂ow膮 w twarde pod艂o偶e – 艣wietnie.

Podczas rozmowy z obcym nawet nie pomy艣la艂a o podzieleniu si臋 swoim zamiarem z niebieskookim. S膮dzi艂a, 偶e uda si臋 za nimi, by艂 tak blisko, musia艂 us艂ysze膰, o czym m贸wili. Jednocze艣nie nie mia艂a pewno艣ci, kiedy w艂a艣ciwie samiec postanowi艂 si臋 od nich od艂膮czy膰, w ka偶dej chwili m贸g艂 zmieni膰 kierunek, omin膮膰 besti臋. Kurczowo trzyma艂a si臋 tej my艣li, cho膰 i tym razem nie stanowi艂a ona jedynej prawdopodobnej wersji wydarze艅.

– Przykro mi – pochwyci艂a s艂owa samca. Jego g艂os nie brzmia艂 ju偶 tak pewnie, jak niespe艂na kilka minut wcze艣niej.

– Nawet nie wiedzia艂am, jak mia艂 na imi臋 – odpar艂a niedbale, wprowadzaj膮c swojego rozm贸wc臋 w stan konsternacji.

– Odnios艂em inne wra偶enie.

– Mia艂am zamiar wydosta膰 Ci臋 st膮d 偶ywego, tymczasem utkn臋艂am w jaskini, gubi膮c po drodze Jitonga. Wybacz, 偶e nie skacz臋 z ekscytacji – wycedzi艂a, mo偶e nieco zbyt agresywnie. Jej odpowied藕 wprawdzie nie mija艂a si臋 z prawd膮, ale by艂a mocno ograniczona. Nie zamierza艂a jednak zwierza膰 si臋 ze swoich uczu膰 ca艂kowicie obcej osobie, nie zrobi艂aby tego nawet wtedy, gdyby nagle na jego miejscu znalaz艂by si臋 jeden z cz艂onk贸w jej rodziny, bo co mia艂aby im powiedzie膰?

呕e codziennie, cho膰by na kr贸tki moment, zaczynaj膮 nawiedza膰 j膮 ponure wizje najdro偶szych jej sercu ryb, obj臋tych nieuleczaln膮 chorob膮, na kt贸r膮 ona, sp臋tana przez swoje niewystarczaj膮ce umiej臋tno艣ci, nie mo偶e znale藕膰 lekarstwa?

呕e tak naprawd臋 uwielbia t臋 mieszank臋 przera偶enia i podniecenia, kt贸ra towarzyszy jej przy ka偶dym zleceniu?

呕e tylko czeka na moment, w kt贸rym co艣 si臋 wydarzy, poniewa偶 bez tego jej 偶ycie wydaje jej si臋 niebywale nudne?

呕e potrafi obwinia膰 si臋 za ka偶de znikni臋cie, ka偶de skaleczenie innych jednostek? W ko艅cu, gdyby tylko by艂a na miejscu, mog艂aby co艣 zrobi膰, by temu zapobiec. Zawsze by艂o co艣, co mog艂aby zrobi膰.

Nie, wyjawienie tego wszystkiego zdecydowanie nie wchodzi艂o w gr臋. Nawet dla samej Romelle brzmia艂o to niepowa偶nie, wr臋cz niedorzecznie, a wystawienie si臋 na 艣mieszno艣膰 by艂o jedn膮 z ostatnich rzeczy, jakich pragn臋艂a.

– Powiedzia艂e艣, 偶e zdradzisz mi, czym jest stworzenie, kt贸re nas 艣ciga艂o. Teraz mamy wystarczaj膮co czasu, aby sobie wszystko wyja艣ni膰. W szczeg贸lno艣ci to, dlaczego przekroczy艂e艣 granic臋 puszczy.

Nieznajomy zawacha艂 si臋, wyra藕nie zastanawiaj膮c si臋 nad odpowiedzi膮.

– Nie wiem, od czego zacz膮膰, to wszystko w og贸le nie powinno mie膰 miejsca.

– W to nie w膮tpi臋.

– Pocz膮tkowo chcia艂em dosta膰 si臋 do Kryszta艂owni, od pewnego czasu jestem na tropie pewnego artefaktu, kt贸ry podobno zagin膮艂 wiele lat temu – przybysz na to wspomnienie wyra藕nie si臋 rozpromieni艂 – Nie zamierza艂em 艂ama膰 przepis贸w, ale nagle poczu艂em, 偶e powinienem tam zajrze膰. Mia艂em wra偶enie, nie, by艂em pewny, 偶e w ko艅cu uda mi si臋 znale藕膰 to, czego szukam.

Romelle spojrza艂a na niego z wyra藕nym politowaniem. Nie mog艂a uwierzy膰, 偶e samiec ryzykowa艂 w艂asne 偶ycie z takiego powodu. Nie mog艂a uwierzy膰, 偶e ryzykowa艂a w艂asne 偶ycie z takiego powodu. Poczu艂a lekkie uk艂ucie zawodu, kt贸re stara艂a si臋 zatuszowa膰 wyrazem dezaprobacji. Ten widz膮c jej wrogie spojrzenie, kontynuowa艂.

– Wiem, jak to brzmi, gdybym m贸g艂 cofn膮膰 czas, nigdy bym si臋 na to ponownie nie zdecydowa艂. Ale w tamtej chwili nie my艣la艂em logicznie, co艣 mn膮 kierowa艂o, mo偶e ciekawo艣膰, a mo偶e rosn膮ca potrzeba zdobycia... W ka偶dym razie znalaz艂em si臋 dalej, ni偶 chcia艂em, naruszy艂em terytorium tego czego艣 i uciekaj膮c, natrafi艂em na was. P贸藕niej sprawy potoczy艂y si臋 same.

– Co to by艂o – po raz kolejny ponowi艂a swoje pytanie coraz bardziej zniecierpliwiona brakiem odpowiedzi – Powiedz mi, co to by艂o, lub do czego by艂o podobne. Mo偶e p艂aszczka albo jaka艣 inna ryba ogo艅czowata?


Co艣 znacznie gorszego

Co艣 znacznie gorszego

Co艣 znacznie...


– To nie mog艂a by膰 p艂aszczka – zacz膮艂 ku jej zdziwieniu karp – wygl膮da艂o raczej jak po艂膮czenie ka艂amarnicy ze szczupakiem.

– Jeste艣 pewien? – o ile w mo偶liwo艣膰 ataku rekina Romelle mog艂a jeszcze uwierzy膰, tak ta mieszanka wyda艂a jej si臋 wyj膮tkowo nierealna.

– Tylko to por贸wnanie przychodzi mi do g艂owy, jeszcze nigdy nie s艂ysza艂em o czym艣 takim, nie m贸wi膮c o zobaczeniu go na w艂asne oczy.

Karpica postanowi艂a chwilowo nie zag艂臋bia膰 si臋 w ten temat, badawczo przygl膮daj膮c si臋 aparycji karpia, pr贸buj膮c zlokalizowa膰 jakie艣 drobne rany lub przebarwienia, kt贸re by膰 mo偶e pomog艂yby jej w interpretacji to偶samo艣ci napastnika.

– Zostawmy to. Jeste艣 ranny? – p贸艂mrok panuj膮cy w jaskini wyra藕nie nie sprzyja艂 jej ogl臋dzinom. Nawet zbli偶aj膮c si臋 do samca i op艂ywaj膮c go z ka偶dej strony, nie by艂a w stanie z ca艂膮 pewno艣ci膮 stwierdzi膰 czy zdobi膮ca jego 艂uski bordowa wst臋ga jest w rzeczywisto艣ci cz臋艣ci膮 jego umaszczenia, czy mo偶e skaleczeniem.

W reakcji na jej poczynania (pocz膮tkowo rzucane przez ni膮 pojedyncze spojrzenia ust膮pi艂y miejsca szczeg贸艂owej inspekcji) nieznajomy dyskretnie skierowa艂 si臋 jeszcze g艂臋biej w g艂膮b jamy.

– Jeste艣 medykiem, czy mog臋 zacz膮膰 si臋 ba膰?

– Jedno nie wyklucza drugiego.

– Zapewniam, 偶e nic mi nie jest. Raczej wiedzia艂bym, gdyby by艂o inaczej.

– Raczej?

– Na pewno.

– W porz膮dku – br膮zowooka skierowa艂a sw贸j wzrok ku wyj艣ciu z groty, a w jej g艂owie momentalnie pojawi艂 si臋 obraz g贸ry szarej masy obijaj膮cej si臋 o 艣ciany pomieszczenia – my艣lisz, 偶e mo偶e wr贸ci膰?

– Nie mam poj臋cia, mo偶e wp艂yn膮艂 z powrotem do Puszczy. Szczerze m贸wi膮c, nie wygl膮da艂 na zainteresowanego nowym otoczeniem... z drugiej strony ca艂kiem tu przytulnie.

– Mo偶e przez najbli偶sz膮 godzin臋 tak b臋dzie – na pyszczek karpia wp艂yn膮艂 ledwie widoczny cie艅 ulgi, kt贸ry znik艂 r贸wnie szybko, co si臋 pojawi艂 – W ka偶dym razie do momentu, w kt贸rym sko艅czy nam si臋 po偶ywienie i zaczniemy losowa膰, kt贸ry z nas po艣wi臋ci si臋, aby drugi mia艂 szans臋 na przetrwanie.

– Wiesz, my艣l臋 偶e to odpowiedni moment, aby si臋 st膮d wyrwa膰 – podp艂yn膮艂 do zasypanego otworu i zwinnymi ruchami zacz膮艂 pozbywa膰 si臋 z niego resztek kamieni.


Promienie s艂o艅ca stopniowo przebija艂y si臋 przez szczeliny, czyni膮c wn臋trze bardziej przyst臋pnym. Przyp艂yw 艣wiat艂a poza oczywistym wzrostem widoczno艣ci wskaza艂 jednak r贸wnie偶 nowe komplikacje.

Praw膮 p艂atw臋 obcego zdobi艂 bogato zdobiony z艂oty pier艣cie艅, kt贸rego obecno艣ci wcze艣niej nie zauwa偶y艂a, natomiast obszar jego cia艂a tu偶 pod ow膮 ko艅czyn膮 upstrzony by艂 nieregularnymi plamami o takiej samej barwie.

Nie by艂o mowy, 偶eby samica ich wcze艣niej nie zauwa偶y艂a, a mimo to obraz, kt贸ry przed sob膮 widzia艂a, nie by艂 jedynie wytworem jej wyobra藕ni.

Co艣 si臋 sta艂o. Nareszcie co艣 si臋 sta艂o.

<Kto艣?>