31 marca 2022

Od Leona „Drzwi s膮, ale nie ma wyj艣cia” (Labirynt cz.3)

To by艂 bardzo nie艣mieszny 偶art. Z tunelu wyl膮dowa艂em w kolejnej komnacie. Plusem by艂o to, 偶e nie by艂a ju偶 lodowa, mi nie grozi艂o zamro偶enie na 艣mier膰, a przede mn膮 by艂y drzwi. Sk艂ada艂y si臋 one z wielu ma艂ych, bia艂ych, matowych muszelek, wi臋c ten, kto je zrobi艂, musia艂 mie膰 do nich sporo cierpliwo艣ci. Podp艂yn膮艂em do nich, chc膮c je otworzy膰 i w ko艅cu st膮d uciec, ale okaza艂y si臋 zamkni臋te. Mocno je szarpa艂em, raz nawet w nie waln膮艂em z rozp臋du, maj膮c nadzieje, 偶e pod wp艂ywem impetu rozpadn膮 si臋 czy co艣 podobnego, ale one by艂y twardsze ni偶 sadzi艂em i nie wyrz膮dzi艂em im 偶adnej krzywdy. Ze z艂o艣ci zacz膮艂em kl膮膰 i rozgl膮da膰 si臋 na boki, s膮dz膮c, 偶e to kolejna zagadka – i si臋 nie myli艂em.

Pod drzwiami, na kamieniu by艂 wyryty napis „Srebrne oko patrzy zielonym okiem”. Spostrzeg艂em, 偶e obok by艂a niewielka rycina, przedstawiaj膮ca sierp ksi臋偶yca. Zmarszczy艂em czo艂o i uwa偶nie przygl膮da艂em si臋 to napisowi, to obrazkowi, maj膮c nadzieje, 偶e zaraz mnie o艣wieci. 

- Srebrne oko patrzy zielonym okiem – wyrecytowa艂em sobie po par臋 razy, zmieniaj膮c tonacje, zmieniaj膮c g艂os, a nawet szybko艣膰 m贸wienia, niczym ma艂y narybek, bawi膮cy si臋 swoim pierwszym s艂owem. – Skoro jest srebrne, to czemu patrzy zielonym? – zadawa艂em sobie pytania. Nie rozumiej膮c z tego kompletnie nic, zacz膮艂em ponownie rozgl膮da膰 si臋 po wn臋trzu. 艢ciany by艂y zbudowane ze zwyk艂ych kamieni, pod艂o偶e pokrywa艂 piasek, w kt贸rym znajdowa艂o si臋 wiele g艂az贸w, a sufit… na suficie znajdowa艂a si臋 ta sama rycina przedstawiaj膮c膮 ksi臋偶yc. Podp艂yn膮艂em do niej i przez kilka d艂u偶szych chwil si臋 jej przygl膮da艂em. Obrazek by艂 g艂adki, wyd艂ubany w skale. Znajdowa艂y si臋 tutaj linie, kszta艂tuj膮ce sierp. Dotkn膮艂em obrazka, delikatnie przejecha艂em po nim p艂etw膮, a gdy nacisn膮艂em, ksi臋偶yc wszed艂 g艂臋biej w ska艂臋. Wtedy us艂ysza艂em dziwny d藕wi臋k, podobny do stukania ska艂. Zaraz obok ksi臋偶yca poluzowa艂 si臋 g艂az, kt贸ry po chwili opad艂 na ziemi臋. Zaraz za nim powoli spad艂y dwa kryszta艂y, mieni膮ce si臋 na 偶贸艂to i na niebiesko. Z艂apa艂em je zaciekawiony i zerkn膮艂em w dziur臋, powsta艂膮 po wypadni臋ciu g艂azu. Niestety nie by艂o w niej drugi ucieczki. - Srebrne oko patrzy zielonym okiem – po raz enty to powt贸rzy艂em. Srebrny jest ksi臋偶yc, a zielony… nie by艂o zielonego oka. Zak艂adaj膮c, 偶e te kryszta艂y mia艂y by膰 prowizorycznymi oczami, trzyma艂em w p艂etwie niebieskie i 偶贸艂te oko. A zielone? – Nie m贸wcie, 偶e zapomnieli dorzuci膰 – powiedzia艂em 艂ami膮cym si臋 g艂osem. Nie chc膮c w to uwierzy膰, przy艂o偶y艂em jeden kamie艅 do twarzy i spojrza艂em przez niego. Niebieski kamie艅 sprawi艂, 偶e wszystko by艂o niebieskie, a 偶贸艂te – 偶贸艂te. Rozgl膮da艂em si臋 po jaskini trzymaj膮c je przy oczach i nie dostrzeg艂em niczego dziwnego. Westchn膮艂em i ponownie podp艂yn膮艂em do ksi臋偶yca. - Srebrne oko patrzy… - zak艂adaj膮c, 偶e srebrnym okiem by艂 sam ksi臋偶yc, mo偶e musia艂em spojrze膰 z jego perspektywy? Odwr贸ci艂em si臋 do niego plecami i spojrza艂em w d贸艂, na piach. Potem przy艂o偶y艂em do oczu kryszta艂y i nic. – Zielony… zielony… - zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e oba kolory, kt贸re posiada艂em, po zmieszaniu dawa艂y kolor, kt贸rego potrzebowa艂em, spojrza艂em przed dwa kryszta艂y na raz. Wtedy na 艣rodku pomieszczenia, zabarwionego na zielono, w piachu pojawi艂a si臋 szary kszta艂t.

Szybko podp艂yn膮艂em do dna i zacz膮艂em kopa膰. Po chwili wyci膮gn膮艂em spod piachu granatow膮 kul臋, zrobion膮 z gliny. 

- Mam do艣膰 tych zagadek… - westchn膮艂em, widz膮c kolejn膮 wskaz贸wk臋 na niej wyryt膮. – Sp贸jrz i otw贸rz mnie – przeczyta艂em. Charakteryzowa艂a si臋 kulistymi wzorami, kt贸re mog艂em klika膰 i wpycha膰 do 艣rodka. Zacz膮艂em wi臋c przypadkowo je wciska膰, niestety one wraca艂y do swoich pierwotnych stan贸w. – Dobra, jak mam ci臋 niby otworzy膰, co? – zapyta艂em si臋 jej, wiedz膮c, 偶e nie otrzymam 偶adnej odpowiedzi. – Sp贸jrz i otw贸rz… sp贸jrz… - przypominaj膮c sobie wcze艣niejsz膮 zagadk臋, spojrza艂em na kul臋 „zielonym okiem”.  Przy艂o偶y艂em do oczy oba kryszta艂y i zobaczy艂em, 偶e tym razem widzia艂em tylko dwa k贸艂ka. Wcisn膮艂em je, a one pozosta艂y we wg艂臋bieniu. Niestety nie otworzy艂a si臋. Spojrza艂em wi臋c jeszcze raz, a nast臋pnie odrzuci艂em 偶贸艂ty kryszta艂. Niebieski pokaza艂 mi kolejne trzy, kt贸re wcisn膮艂em, ale dalej si臋 nie otwiera艂a. Powt贸rzy艂em operacje z trzecim kamieniem i wcisn膮艂em jeszcze jeden wz贸r. Kula pu艣ci艂a, a dok艂adniej, to si臋 rozpad艂a, pozostawiaj膮c w mojej p艂etwie swoje kawa艂ki, a mi臋dzy nimi klucz z kawa艂kiem li艣cia, na kt贸rym znajdowa艂 si臋 napis „To nie tu”. Z rado艣ci wykrzykn膮艂em, 偶e znalaz艂em klucz, a nast臋pnie, ignoruj膮c zagadk臋, podp艂yn膮艂em do drzwi. W tym czasie poczu艂em ma艂e trz臋sienie, a na moj膮 g艂ow臋 spad艂 ma艂y kamyczek. Spojrza艂em w g贸r臋 i zauwa偶y艂em, 偶e wszystkie kamienie, tworz膮ce sufit, zaczyna艂y si臋 luzowa膰 i opada膰 na dno. Je艣li si臋 nie po艣piesz臋, zostan臋 zmia偶d偶ony. Nie czekaj膮c ani chwili d艂u偶ej, rzuci艂em si臋 na drzwi, szukaj膮c zamka. Nie mog艂em go jednak znale藕膰. Wszystkie muszelki by艂y jednolite i 偶adne nie tworzy艂y otworu, w kt贸ry m贸g艂bym wsadzi膰 klucz. Zaczyna艂em si臋 naprawd臋 ba膰. Spojrza艂em na li艣膰 i szybko zda艂em sobie spraw臋, 偶e „to nie tu”. Zamek nie znajdowa艂 si臋 w tych drzwiach, by艂 ukryty gdzie艣 indziej. Znowu zacz膮艂em si臋 rozgl膮da膰, pr贸buj膮c nie zwraca膰 uwagi na spadaj膮ce kamienie, ale jednocze艣nie staraj膮c si臋, aby 偶aden z nich nie uderzy艂 we mnie. W ko艅cu co艣 dostrzeg艂em: dziurka do klucza znajdowa艂a si臋 zaraz obok ryciny ksi臋偶yca, na suficie. Nie zastanawiaj膮c si臋, ruszy艂em do sufitu, omijaj膮c spadaj膮ce g艂azy. Cudem unikn膮艂em jednego z nich, a wtedy wsadzi艂em klucz do zamka. Gdy go przekr臋ci艂em, ujrza艂em, jak drzwi z muszelek lekko si臋 uchylaj膮. Zadowolony, ale jednocze艣nie przera偶ony, chcia艂em ruszy膰 w ich stron臋, kiedy jeden z kamieni wyl膮dowa艂 na moim grzbiecie i zacz膮艂 mnie ci膮gn膮膰 w d贸艂. D艂u偶sz膮 chwil臋 si臋 z nim si艂owa艂em, pr贸buj膮c spod niego wyle藕膰 i uda艂o mi si臋 to dopiero przy samym dnie. Prawie zmia偶d偶y艂 mi p艂etw臋 ogonow膮, ale uda艂o mi si臋 j膮 podkuli膰. Ruszy艂em jak najszybciej w stron臋 wyj艣cia i gdy ca艂y sufit run膮艂 na d贸艂, rzuci艂em si臋 w stron臋 艣wiat艂a, unikaj膮c zmia偶d偶enia.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"W Twojej g艂owie odzywaj膮 si臋 g艂osy... Chyba za du偶o czasu jeste艣 w samotni."

Od Irysahyty CD. Leona - "Ka偶da robota 艣mierdzi" cz.2

Gdy w Zbiorniku pojawi艂y si臋 wie艣ci o je偶owcu spaceruj膮cym sobie w pobli偶u rybich mieszka艅, od razu zacz臋to szuka膰 kogo艣, kto zaj膮艂by si臋 tym problemem. Oczywi艣cie nie by艂o to zbyt proste, bo ten jeszcze pracowa艂, ten mia艂 si臋 spotka膰 z matk膮, na tego czeka艂a te艣ciowa w domu, a ten to w og贸le mia艂 napi臋ty grafik i nie m贸g艂 wepchn膮膰 poganiania je偶owca mi臋dzy masa偶 a zaleganie w 艂贸偶ku. Wreszcie poszukiwaczom poganiacza trafi艂 si臋 pan Irysahyta zwany Irkiem, kt贸ry obieca艂 upora膰 si臋 z problemem.

Czy robi艂 to z dobrego serca? Czy mo偶e tego wymaga艂y jego obowi膮zki Sprz膮tacza? Nie i nie. Nawet nie to, 偶e szuka艂 sobie zaj臋cia, bo p艂etwy mia艂 pe艂ne r臋ce roboty. Jak to zazwyczaj bywa w takich sprawach, 藕r贸d艂em owego zachowania by艂a najzwyklejsza rywalizacja. Irek po prostu za艂o偶y艂 si臋 ze swoim kumplem Suchym, 偶e zdo艂a pozby膰 si臋 je偶owca z centrum, zanim Suchy posprz膮ta do ko艅ca zgni艂e wodorosty z zapomnianej farmy. Kto przegra, ten przez nast臋pny tydzie艅 b臋dzie przynosi艂 kanapki dla obu karpii, z w艂asnej sakwy sponsorowane i dok艂adnie wed艂ug 偶yczenia drugiego. Oczywi艣cie maj膮c tak膮 stawk臋, Irysahyta nie m贸g艂 sobie pozwoli膰 na przegran膮. W艂o偶y艂 w poszukiwanie je偶owca ca艂e serce i nie spocz膮艂, dop贸ki kto艣 nie poinformowa艂 go, gdzie znajduje si臋 艣mierciono艣ne stworzenie.

Podobno przebywa艂o w pobli偶u budynku administracyjnego. A dok艂adniej m贸wi膮c w 艣rodku, bo gdy Irek zacz膮艂 dopytywa膰 o obecno艣膰 szkar艂upnia, wszyscy zgodnie g艂osili, 偶e szwenda si臋 po tunelach. W jednym z nich zostawi艂 艣lady defekacji, bardzo nieprzyjemny widok, z kt贸rym Irek musia艂 rozprawi膰 si臋 na pocz膮tku, bo przecie偶 nikt by mu nie da艂 spokoju. W ko艅cu by艂 Sprz膮taczem, co nie? Znosz膮c jakim艣 cudem smr贸d ka艂u pozby艂 si臋 je偶wocowej wydzieliny i wr贸ci艂 do swoich poszukiwa艅. P艂ywa艂 to tu, to tam, dopytuj膮c, rozgl膮daj膮c si臋, a偶 wreszcie kto艣 w tunelach zacz膮艂 si臋 drze膰.

Tak膮 w艂a艣nie reakcj臋 wywo艂uje je偶owiec w 艣rodku rybiego budynku.

Irysahyta nieszczeg贸lnie si臋 spieszy艂 po szkar艂upnia, dobrze wiedz膮c, 偶e te zmodyfikowane ludzk膮 r臋k膮 je偶owce (a przynajmniej tak g艂osi艂y legendy) nie s膮 wcale niebezpieczne, dop贸ki kto艣 nie nadzieje si臋 przypadkiem na ich kolce. I w sumie to by by艂o ca艂e niebezpiecze艅stwo. Uk艂u膰 si臋. A bior膮c pod uwag臋, 偶e je偶owce s膮 naszpikowane kolcami, bez mocnej siatki si臋 nie ob臋dzie. Dobrze, 偶e karp nosi艂 takow膮 ca艂y czas na grzbiecie.

Na miejscu znalaz艂 dwa przera偶one koi i poszukiwanego je偶owca, kt贸rego od razu z艂apa艂 w sie膰. Byli w dok艂adnie tym korytarzu, gdzie wcze艣niej je偶owiec si臋 zbomba艂, ale teraz 艣mierdzia艂o tu czym艣 zupe艂nie innym. Najpierw spojrza艂 na ryby, jeden z nich to na pewno by艂 Ogrodnik, kiedy艣 ju偶 go widzia艂 jak sprz膮ta艂, a potem spojrza艂 na pod艂og臋 pod nimi, umorusan膮 jakim艣 艣mierdz膮cym nawozem. Mniej wi臋cej w miejscu, gdzie le偶a艂a kupa je偶owca.

– Nie no, dopiero tu sprz膮ta艂em. – Machn膮艂 p艂etw膮 w stron臋 nawozu. – Kt贸ry mi tu rozwali艂 ten brud? – Spojrza艂 na dwa samce, oczekuj膮c odpowiedzi.

– Ja... – powiedzia艂 przeci膮gle Ogrodnik, powoli schodz膮c ze swojego kumpla.

– To w takim razie ty to wszystko posprz膮tasz, a ja id臋 odprowadzi膰 naszego drogiego kolczastego koleg臋 w miejsce, gdzie nie b臋dzie nikomu przeszkadza艂.

Bez przejmowania si臋 gostkiem Irek zacz膮艂 ci膮gn膮膰 je偶owca za sob膮. Nawet przez my艣l mu nie przesz艂o, 偶eby sprawdzi膰 tamtego karpia, skupi艂 si臋 tylko na tym, czy aby na pewno zd膮偶y艂 przed Suchym i nie b臋dzie musia艂 robi膰 kanapek wed艂ug wymys艂贸w kumpla. Ten to zawsze mia艂 jakie艣 wymy艣lne zasady, byleby dopiec Irkowi. Nie, 偶eby to nie dzia艂a艂o w dwie strony. Mo偶e p贸藕niej wpadnie zobaczy膰, czy ciemna ryba posprz膮ta艂a sw贸j bajzel. Cho膰 raz nie musia艂 topi膰 si臋 w tych nieprzyjemnych smrodkach.

<Leon?>

30 marca 2022

Od Akhifer - "Deorsonspersa Caverna" (Labirynt cz.2)

Ta podr贸偶 mia艂a by膰 tak膮 wspania艂膮 przygod膮. Mia艂y dzia膰 si臋 niesamowite rzeczy, za ka偶dym rogiem mia艂o si臋 czai膰 niebezpiecze艅stwa. Tyle nadziei by艂o pok艂adane w tych kr臋tych korytarzach. Jednak z ka偶d膮 minut膮 nadzieja ta rozwiewa艂a si臋 coraz bardziej, staj膮c si臋 zaledwie mg艂膮, kt贸ra w ka偶dej chwili mo偶e znikn膮膰. Gdzie podziewa艂y si臋 niebezpiecze艅stwa? Gdzie偶 pochowa艂y si臋 zatopione skarby i relikty starych cywilizacji? Nie by艂o ich! Le偶a艂y w cudzych korytarzach, gdzie w艂a艣nie przep艂ywa艂o zupe艂nie inne koi zamiast samotnej Akhifer, kt贸ra przeklina艂a sw贸j marny pomys艂, by wzi膮膰 udzia艂 w ekspedycji.

Nic si臋 nie dzia艂o. Nic. Wszystko by艂o tak samo monotonne i nudne. Korytarze wydawa艂y si臋 ju偶 dok艂adnie takie same, jakby karpica kr臋ci艂a si臋 w k贸艂ko, co przecie偶 by艂o niemo偶liwe, bo na ka偶dym skrzy偶owaniu zaznacza艂a drog臋, z kt贸rej wyp艂yn臋艂a. To by艂 艂atwy spos贸b na znalezienie drogi powrotnej, gdy wreszcie b臋dzie si臋 wycofywa膰 z tego labiryntu. Niestety chwila ta zdawa艂a si臋 zbli偶a膰 o wiele wi臋kszymi machni臋ciami p艂etw, ni偶 Stra偶niczka by sobie 偶yczy艂a. Rury w ska艂ach ci膮gn臋艂y si臋 bez ko艅ca, prowadz膮c do marnego nik膮d. Ferka coraz cz臋艣ciej zastanawia艂a si臋, czy ca艂y labirynt tak wygl膮da, czy to tylko jej trafi艂a si臋 tak z艂a passa. Mo偶e w ko艅cu co艣 si臋 wydarzy. A do tego czasu b臋dzie p艂yn膮膰 do przodu, bez ustanku, bez spogl膮dania w ty艂 (nie, 偶eby rybia anatomia w og贸le pozwala艂a na spojrzenie do ty艂u kiedy p艂ynie si臋 do przodu).

Dziura w tym planie ujawni艂a si臋 wreszcie po kolejnych kilku godzinach bezustannego p艂ywania. Akhifer ca艂e 偶ycie sp臋dzi艂a w centrum i rzadko kiedy musia艂a p艂yn膮膰 gdzie艣 dalej. A jeszcze nigdy nie zdarzy艂o jej si臋 p艂ywa膰 tak d艂ugo bez jakiejkolwiek przerwy. W ko艅cu do jej zmys艂贸w dotar艂 paskudny b贸l promieniuj膮cy od zmarnowanych p艂etw, kt贸ry uniemo偶liwia艂 dalsz膮 w臋dr贸wk臋. Pod wp艂ywem b贸lu Stra偶niczka nawet nie pr贸bowa艂a znale藕膰 dobrego miejsca na odpoczynek, tylko opad艂a tak jak wisia艂a prosto na pod艂o偶e, gotowa na spotkanie z twardym kamieniem.

Jednak zamiast kamieni 艂uski karpicy poczu艂y pod sob膮 mi臋kki aksamit, wr臋cz zbawiennie dzia艂aj膮cy na wycie艅czone mi臋艣nie. Ferka zobaczy艂a skrawek nieba, relaksuj膮c si臋 na tajemniczym przedmiocie. Szybko jednak odzyska艂a 艣wiadomo艣膰 i podnios艂a si臋, by si臋 upewni膰, 偶e nie le偶y na czym艣 zab贸jczym dla ryb.

Pod ni膮 znajdowa艂 si臋 naprawd臋 sporej wielko艣ci bia艂y kwiat. Nie przypomina艂 偶adnej ro艣liny spotykanej w Zbiorniku, bli偶ej mu by艂o do kwiat贸w rosn膮cych na powierzchni. Jego p艂atki rozk艂ada艂y si臋 dooko艂a centrum, mi臋kkie i bia艂e, nieco przezroczyste na ko艅cach. By艂y wielkie. Stanowi艂y idealne 艂贸偶ko. Ze 艣rodka kwiatu wydobywa艂y si臋 bia艂e drobinki, kt贸re dryfowa艂y sobie spokojnie wraz z ruchami wody. Akhifer stara艂a si臋 ich nie wdycha膰, w razie gdyby by艂y szkodliwe. Cho膰 ju偶 teraz ryzykowa艂a, wyleguj膮c si臋 na bia艂ych p艂atkach. No c贸偶.

Tych kwiat贸w by艂o wi臋cej. Gdy koi zacz臋艂a si臋 rozgl膮da膰 dotar艂o do niej, 偶e znajduje si臋 w komnacie pe艂nej tych bia艂ych kwiat贸w. To by艂a jaskiniowa 艂膮ka. Ro艣liny porusza艂y si臋 powoli, z wielk膮 gracj膮, niespotykan膮 nigdzie indziej w Zbiorniku. Woda tu by艂a przejrzysta i niezwykle 艣wie偶a, a偶 przyjemnie si臋 tu oddycha艂o. Po ca艂ej komnacie dryfowa艂y bia艂e drobinki z kwiat贸w, zapewne w ten spos贸b te 艣liczne ro艣liny si臋 zapyta艂y. Akhifer przygl膮da艂a si臋 temu wszystkiemu na le偶膮co, nie maj膮c si艂y si臋 podnie艣膰. U艣miecha艂a si臋 do siebie, zadowolona, 偶e wreszcie znalaz艂a co艣 ciekawego. Obieca艂a sobie dok艂adnie opisa膰 to miejsce, z ka偶dym najmniejszym szczeg贸艂em, kt贸ry by艂a w stanie dojrze膰 jako Stra偶niczka. Ale to dopiero, kiedy wypocznie.

Gdy wreszcie si臋 podnios艂a, poczu艂a przeszywaj膮cy b贸l ogarniaj膮cy jej cia艂o. Wycie艅czenie, wr贸g 偶yj膮cych cia艂, nie pozwala艂 jej p艂yn膮膰 dalej, nawet cho膰by po to, by mog艂a znale藕膰 bardziej os艂oni臋te miejsce. Walczy艂a z nim, machaj膮c obola艂ymi p艂etwami, przed oczami maj膮c inny bia艂y kwiat pokryty czarnymi plamami bezsilno艣ci. Ten kwiat by艂 lepszy, wi臋kszy i bardziej schowany. Niby by艂 daleko, ale karpica dop艂yn臋艂a do niego w dwie sekundy. Czyli musia艂 by膰 blisko. B贸l zdecydowanie jej nie s艂u偶y艂. 

Nie by艂a pewna, jak d艂ugo sp臋dzi艂a na tym kwiecie. Prawdopodobnie nawet zasn臋艂a, chocia偶 nie wiedzia艂a kiedy i ile dok艂adnie spa艂a. Torba le偶a艂a na niej, przyciskaj膮c j膮 do bia艂ych p艂atk贸w, kt贸re zadzia艂a艂y zbawiennie na b贸l. Ferka ju偶 nic nie czu艂a. Mi臋艣nie jej wypocz臋艂y lepiej ni偶 le偶膮c kilka dni we w艂asnym domu. A mo偶e le偶a艂a kilka dni? Oby nie. Podnios艂a si臋 z kwiatu, chwytaj膮c za kor臋 w torbie. 

"Deorsonspersa Caverna. Bia艂e, p贸艂przezroczyste p艂atki, du偶a 艣rednica. Prawdopodobnie dzia艂anie lecznicze, przeciwb贸lowe" wyry艂a na korze d艂ucikiem. Mo偶e Medycy albo Botanicy podejm膮 si臋 jakiej艣 misji, by dok艂adniej pozna膰 te kwiaty, bo Akhifer wi臋cej nie potrafi艂a stwierdzi膰. Dopisa艂a jeszcze, jak dop艂yn膮膰 do komnaty z 艂膮k膮. 

Dla niej to by艂o wszystko. Posili艂a si臋, rozejrza艂a jeszcze troch臋 po komnacie, czy przypadkiem nie b chowa si臋 tu nic wi臋cej, pooddycha艂a 艣wie偶膮 wod膮 i pop艂yn臋艂a dalej. W jej sercu na nowo zapali艂a si臋 iskra nadziei, kt贸ra w b艂yskawicznym tempie zmieni艂a si臋 w prawdziwy ogie艅. Jest 艂膮ka, b臋d膮 inne rzeczy, mo偶e nawet o wiele ciekawsze. Trzeba tylko do nich dotrze膰, z pewno艣ci膮 czekaj膮 na swojego odkrywc臋, kt贸ry z ch臋ci膮 i zapa艂em o nich napisze na kawa艂kach kory. A potem wszystko zostanie przepisane na kamienie, by przetrwa艂o jeszcze przez wiele lat i kolejne pokolenia mog艂y korzysta膰 z tej wiedzy.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Twoj膮 drog臋 zast臋puje 偶ywe, kamienne koi. Je偶eli Twoja zwrotno艣膰 wynosi >6, mo偶esz je wymin膮膰. W innym wypadku musisz si臋 z nim bezpo艣rednio spotka膰."

24 marca 2022

Od Romelle CD. Leona - "Morderczy Ogrodnik" cz.4

Karpica zmierzy艂a wzrokiem zawarto艣膰 swojego schowka, kolejno odhaczaj膮c w notatniku posiadane sk艂adniki. Min臋艂o sporo czasu nim ostatni raz uzupe艂nia艂a zapasy wi臋c korzystaj膮c z braku wa偶niejszych rzeczy do zrobienia, postanowi艂a w ko艅cu si臋 za to zabra膰. Do艣wiadczenie nauczy艂o j膮, 偶e nie nale偶y polega膰 wy艂膮cznie na asortymencie szpitala, kt贸ry z reszt膮 jak twierdzi艂a, by艂 mocno ograniczony. Poza chorymi cierpia艂o z tego powodu r贸wnie偶 mieszkanie Medyczki, kt贸re od wewn膮trz przypomina艂o bardziej niechlujny sk艂adzik wype艂niony po brzegi zakonserwowanymi glonami i przestarza艂ymi urz膮dzeniami ani偶eli dom, do kt贸rego wraca si臋 by zapomnie膰 o pracy. Przebywaj膮c tam odnosi艂o si臋 skrajnie przeciwne wra偶enie.

– Undaria - tutaj. Arame, listownica japo艅ska, kelp, wielkomorszcz - s膮. Rogolistnik i Elodea - jest i... –spojrzenie ryby zatrzyma艂o si臋 na 艣wiec膮cej pustkami p贸艂ce, na kt贸rej powinny znajdowa膰 si臋 艂ody偶ki ro艣liny. Zaznaczy艂a pozycj臋 na li艣cie i wr贸ci艂a do dalszego wykonywania czynno艣ci, podczas kt贸rej do grona brakuj膮cych element贸w do艂膮czy艂o jeszcze kilka pospolitych kwiatk贸w. Samica wyp艂yn臋艂a na zewn膮trz z zamiarem doko艅czenia pracy. Nigdy nie lubi艂a zostawia膰 obowi膮zk贸w zwi膮zanych z zawodem na p贸藕niej, uczynnie praktykowa艂a zasad臋 "Je艣li masz co艣 zrobi膰, zr贸b to teraz" podejmuj膮c si臋 jakiego艣 zadania niewiele potrafi艂o odwie艣膰 j膮 od jego uko艅czenia. 

O ile znalezienie w Zbiorniku wy偶ej wspomnianych rzeczy nie sprawi艂o jej wi臋kszej trudno艣ci, tak w przypadku moczarki by艂 jeden do艣膰 spory problem. Romelle zale偶a艂o g艂贸wnie na kwiatach Elodeii, kt贸re ze wzgl臋du na obecn膮 por臋 roku nie zdo艂a艂y jeszcze zakwitn膮膰. Zatrzyma艂a si臋, my艣l膮c nad rozwi膮zaniem problemu i wnet przypomnia艂a sobie s艂owa Ogrodnika. Sk艂ama艂aby m贸wi膮c, 偶e zastanawia艂a si臋 nad skorzystaniem z propozycji samca, jednak w obecnej sytuacji nie widzia艂a innej opcji, czekanie do maja niezbyt jej odpowiada艂o, a korzystaj膮c ze sposobno艣ci mog艂a sprawdzi膰 czy koi stosuje zalecone przez ni膮 lekarstwa. Wr贸ci艂a zatem do pokoju, zabieraj膮c ze skrytki tuzin pere艂 i ruszy艂a w stron臋 kwiaciarni, w kt贸rej mia艂a zamiar otrzyma膰 kilka ususzonych p膮k贸w ro艣liny. Min臋艂a g艂贸wne centrum 艂awicy, pomniejsze sklepy i szko艂臋, z kt贸rej dochodzi艂y o偶ywione g艂osy uczni贸w. W jednej z sal kto艣 w艂a艣nie recytowa艂 jaki艣 stary wiersz, w kolejnej nauczyciel t艂umaczy艂 zagadnienia zwi膮zane z histori膮, a w jeszcze innej grobow膮 cisz臋 przerywa艂 poddenerwowany g艂os ewidentnie nale偶膮cy do Jitonga. Niedaleko plac贸wki zgodnie z twierdzeniem karpia znajdowa艂 si臋 艣redniej wielko艣ci budynek, kt贸rego funkcja wypisana by艂a eleganckimi literami nad wej艣ciem. 

Gdy tylko przekroczy艂a pr贸g do jej nozdrzy dotar艂 intensywny zapach mieszanki r贸偶nego rodzaju ro艣lin. Wn臋trze kwiaciarni by艂o schludne, a jednocze艣nie bardzo przytulne, ka偶dy element wyposa偶enia zdawa艂 si臋 idealnie komponowa膰 z otoczeniem, r贸wnocze艣nie nie gin膮c w g膮szczu przedmiot贸w. Architekt wykona艂 kawa艂 dobrej roboty. Br膮zowooka rozgl膮da艂a si臋 po pomieszczeniu w poszukiwaniu charakterystycznej aparycji Ogrodnika, kiedy przed jej oczami ni st膮d, ni zow膮d zmaterializowa艂a si臋 pulchna samica w 艣rednim wieku.

– Witam, mog臋 w czym艣 pom贸c? – mia艂a melodyjny g艂os i przyjazny wyraz twarzy.

– Szukam jednego z ogrodnik贸w, ciemnofioletowe 艂uski, d艂ugi ogon – zamilk艂a na moment, pr贸buj膮c przypomnie膰 sobie wi臋cej szczeg贸艂贸w na temat wygl膮du samca – je艣li si臋 nie myl臋 ma r贸偶nobarwne t臋cz贸wki. Chcia艂am sprawdzi膰, jak si臋 czuje, ale je艣li jest zaj臋ty nie b臋d臋 przeszkadza膰.

Kwiaciarka intensywnie nad czym艣 my艣la艂a, patrz膮c na ni膮 ze skupieniem, po czym na jej pyszczku pojawi艂 si臋 wyraz zrozumienia.

– Ach no tak, Leon – powiedzia艂a z mieszank膮 wsp贸艂czucia i rozbawienia – opowiada艂 mi o tym co mu si臋 przydarzy艂o. Tyle razy powtarza艂am mu, 偶eby czasami zwolni艂 i bardziej na siebie uwa偶a艂, ale on nadal swoje, niech mnie rekin po偶re, je艣li przez sw贸j temperament nie wyl膮duje w ko艅cu na czyim艣 talerzu – za艣mia艂a si臋 – Dzi臋kuj臋, 偶e si臋 nim zaj臋艂a艣, wiem jak wiele cierpliwo艣ci wymaga przebywanie z nim sam na sam. To dobry ch艂opak, ale s膮 chwile, w kt贸rych mam ochot臋 zamkn膮膰 go w schowku na miot艂y i nie wypuszcza膰 do nast臋pnych zbior贸w. Pomy艣le膰, 偶e omal o nim nie zapomnia艂am! Nie wybaczy艂by mi, gdyby si臋 o tym dowiedzia艂 wi臋c niech to zostanie mi臋dzy nami – ponownie wybuchn臋艂a dono艣nym 艣miechem, nie przejmuj膮c si臋 tym, 偶e kto艣 obcy mo偶e j膮 us艂ysze膰. Wbrew temu co m贸wi艂a o karpiu wida膰 by艂o jak bardzo by艂a do niego przywi膮zana. Przez ca艂y czas trwania swojego wywodu na temat jego zachowania u艣miech nie schodzi艂 jej z twarzy. Romelle mog艂a jedynie zazdro艣ci膰 im tak dobrej relacji – no ale chyba troch臋 za bardzo si臋 rozgada艂am, je艣li chcesz si臋 z nim spotka膰 mog臋 go zawo艂a膰, powinien by膰 w magazynie.

Wymin臋艂a j膮 i nim Medyczka zd膮偶y艂a zaprotestowa膰 jej g艂os rozni贸s艂 si臋 echem po ca艂ym pomieszczeniu.

— LEON, DOKTOR DO CIEBIE! 

— CO?! — rykn膮艂 Ogrodnik, zza przeciwleg艂ych drzwi.

— NIE 呕ADNE "CO?" TYLKO PRZYJD殴 TUTAJ NATYCHMIAST! 

Kilka sekund p贸藕niej samiec ob艂adowany po skrzela paczkami nasion wyp艂yn膮艂 przez okr膮g艂e wej艣cie.

— Poza swoim imieniem nic z tego nie zrozumia艂em, akustyka w tym miejscu jest straszna — oznajmi艂, niedbale wrzucaj膮c torebki na lad臋. Otrz膮sn膮艂 p艂etwy z piasku, przy okazji 艂api膮c kontakt wzrokowy z karpic膮 — O, hej.

M艂odsza jedynie unios艂a leniwie praw膮 p艂etw臋 w ge艣cie powitania. Nagle gdzie艣 na zewn膮trz rozleg艂 si臋 ha艂as, a g艂owy ca艂ej tr贸jki odwr贸ci艂y si臋 w stron臋 藕r贸d艂a d藕wi臋ku. 

— To pewnie kt贸ry艣 z moich ch艂opc贸w — odrzek艂a w艂a艣cicielka sklepu zm臋czonym g艂osem. Westchn臋艂a przeci膮gle, przybra艂a powa偶n膮 min臋 (je艣li nie liczy膰 wci膮偶 weso艂ych oczu) i ruszy艂a ku wyj艣ciu — musz臋 was na chwil臋 przeprosi膰, nied艂ugo wr贸c臋.

— Kt贸ry艣 z jej ch艂opc贸w? — pytanie opu艣ci艂o pyszczek czarno-bia艂ej zanim ta zd膮偶y艂a ugry藕膰 si臋 w j臋zyk.

— Pani Morgoone nazywa tak swojego brata i m臋偶a — wyja艣ni艂 wci膮偶 spogl膮daj膮c na drzwi, za kt贸rymi znikn臋艂a ryba. 

— Rodzinny interes? 

— Mo偶na tak powiedzie膰, ogrodnictwo maj膮 praktycznie we krwi. Gdyby艣 s艂ysza艂a z jak膮 pasj膮 ka偶dy z nich potrafi opowiada膰 o odmianach i piel臋gnacji ro艣lin — odwr贸ci艂 si臋 przodem do blatu kasy i zacz膮艂 uk艂ada膰 pojemniki z nasionami w wy偶艂obionych w nim p贸艂kach — Po艣wi臋cili naprawd臋 wiele lat na doprowadzenie tego sklepu do obecnego stanu.

— Rozumiem — mrukn臋艂a, rozgl膮daj膮c si臋 po raz kolejny po pomieszczeniu — Musz膮 czerpa膰 z tego niema艂膮 satysfakcj臋.

— Satysfakcj臋? 

— Przeznaczacie czas na zajmowanie si臋 ogrodem, odchwaszczacie, nawadniacie i chronicie uprawy. Niekt贸re z nich nie przetrwa艂yby bez waszej pomocy — zacz臋艂a, automatycznie bior膮c w p艂etwy torebki i k艂ad膮c je w spos贸b alfabetyczny na gzymsie — przyczyniacie si臋 do powstania nowego 偶ycia. 

Medyczka odk膮d tylko pami臋ta艂a czu艂a spory respekt do tego zawodu, sama z reszt膮 pocz膮tkowi mia艂a zamiar szkoli膰 si臋 w tym kierunku i mimo 偶e jej plany si臋 zmieni艂y wci膮偶 uwa偶a艂a botanika za jedn膮 z najbardziej niedocenianych kwalifikacji. Odchrz膮kn臋艂a, spogl膮daj膮c na p艂etw臋 ogonow膮 samca, ponownie przybra艂a wyprany z wszelkich emocji ton i wskazuj膮c na niego zapyta艂a:

— Jak si臋 czujesz? 

— Na pewno du偶o lepiej ni偶 ostatnio — u艣miechn膮艂 si臋 — Pocz膮tkowo nie by艂em pewny tego 偶elu z apteki, ale po pierwszej nocy naprawd臋 odczu艂em ulg臋.Wydaj臋 mi si臋 nawet, 偶e dziury sta艂y si臋 mniejsze, ale to chyba tylko z艂udzenie. B臋d臋 jeszcze musia艂 u偶ywa膰 jakich艣 nowych lek贸w lub ma艣ci?

— Nic z tych rzeczy — zaprzeczy艂a — tym razem to ja czego艣 potrzebuj臋. Macie mo偶e na stanie Elodee?

— Powinna gdzie艣 by膰 — odpar艂, nurkuj膮c w zag艂臋bieniu sto艂y — wolisz same li艣cie, 艂odygi czy ca艂o艣膰?

— W艂a艣ciwie zale偶y mi na kwiatach.

— Kwiatach? — przerwa艂 prac臋, przypadkowo uderzaj膮c g艂ow膮 o wystaj膮c膮 p贸艂k臋 — W takim razie wybra艂a艣 sobie niezbyt odpowiedni moment na wizyt臋. Gdyby艣 poczeka艂a jeszcze te kilka tygodni na pewno co艣 by si臋 znalaz艂o, ale teraz...

— Gdybym poczeka艂a, sama mog艂abym je sobie zerwa膰. Nie macie 偶adnych zapas贸w z zesz艂ego roku?

— Zapas贸w czego? — pani Morgoone w widocznie lepszym humorze wr贸ci艂a do 艣rodka.

— Kwiat贸w moczarki — obja艣ni艂 Ogrodnik — tegoroczne zakwitn膮 dopiero za miesi膮c lub dwa.

— To rzeczywi艣cie komplikuje spraw臋 — przyzna艂a, spogl膮daj膮c nieobecnym wzrokiem w pod艂o偶e, co jak zauwa偶y艂a Medyczka, czyni艂a, gdy o czym艣 intensywnie my艣la艂a — bez w膮tpienia nie mamy ich w magazynie, ale mog臋 odwiedzi膰 starego Artura, z tego co pami臋tam lubi kolekcjonowa膰 takie rzeczy. 

Problem w tym, 偶e w ogrodzie znowu zal臋g艂y si臋 larwy 偶贸艂tobrze偶ka i je艣li szybko si臋 ich nie pozb臋d臋 mo偶emy mie膰 spory k艂opot.

— Mog臋 si臋 tym zaj膮膰 — odrzek艂a szybko samica, na co starsza obrzuci艂a j膮 do艣膰 w膮tpliwym spojrzeniem.

— To mi艂e z twojej strony, ale to praca dla botanika, te szkodniki potrafi膮 by膰 naprawd臋 nieobliczalne. Ch臋tnie pos艂a艂abym Ci臋 samodzielnie do karpia, o kt贸rym m贸wi艂am, ale odk膮d przez jedn膮 ryb臋 omal nie o艣lep艂, potrafi by膰 bardzo agresywny w stosunku do nieznajomych. Chcia艂abym Ci pom贸c, ale jak sama widzisz chwilowo nie jestem w stanie.

Br膮zowooka ostatni raz rzuci艂a okiem na przepraszaj膮cy wyraz twarzy florystki, wyrzuci艂a z siebie jakie艣 s艂owa zrozumienia i przygn臋biona skierowa艂a si臋 do wyj艣cia. Czy tak mia艂 wygl膮da膰 fina艂 jej ma艂ej ekspozycji? By艂a zawiedziona i rozgoryczona i bynajmniej nie chodzi艂o tu o fakt, 偶e nie uda艂o jej si臋 zdoby膰 ro艣liny. Koi wprost nie cierpia艂a, gdy co艣 sz艂o nie po jej my艣li, a jeszcze bardziej poczucia bezsilno艣ci, kt贸re odczuwa艂a przy ka偶dej pora偶ce. Chwyci艂a w p艂etwy klamk臋 od sklepowych drzwi, w my艣lach widz膮c siebie na bujanym fotelu, przewracaj膮c膮 z niecierpliwo艣ci膮 kolejne kartki kalendarza. 

Ju偶 mia艂a zamiar otworzy膰 wej艣cie, gdy zatrzyma艂 j膮 g艂os Leona.

— A je艣li pom贸g艂bym jej w ogrodzie, mog艂aby pani za艂atwi膰 te kwiatki?

— Mo偶liwe, ale czy nie mia艂e艣 przypadkiem innych obowi膮zk贸w do zrobienia?

— Ju偶 uporz膮dkowa艂em zio艂a, a ostatnie paczki nasion, kt贸re mia艂em przynie艣膰 le偶膮 przed nami — wskaza艂 p艂etw膮 na blat — jestem wolny jak tamto pole, gdy ju偶 sko艅czymy z larwami.

— C贸偶... w takim razie mog臋 na to przysta膰 — podp艂yn臋艂a do zmieszanej doktorki, odbieraj膮c jej uchwyt — Narz臋dzia s膮 w szopie na zewn膮trz, postaram si臋 wr贸ci膰 najszybciej jak tylko b臋d臋 mog艂a, ale je艣li uporacie si臋 z tym przed moim powrotem poczekajcie na mnie przy altanie.

Po偶egna艂a si臋 i wyp艂yn臋艂a z pomieszczenia.

— Naprz贸d kompanio, mamy warzywnik do odbicia — skwitowa艂 z u艣miechem samiec, machaj膮c do niej p艂etw膮. 

— Dzi臋kuj臋 — oznajmi艂a, gdy znalaz艂a si臋 ju偶 ko艂o niego — nie musia艂e艣 tego robi膰.

— To nic takiego — prychn膮艂 — musisz by膰 naprawd臋 zdesperowana, skoro tak ch臋tnie oferujesz pomoc z tym chrz膮szczem — zamilk艂 na moment, widz膮c jej pytaj膮c膮 min臋 — albo nie wiesz co to jest.

Bingo

— Nie szkodzi. Musisz jedynie unika膰 bezpo艣redniego kontaktu i uwa偶a膰 na ich 偶uwaczki — wr臋czy艂 jej pojemnik z preparatem, kt贸ry zd膮偶y艂 wyci膮gn膮膰 z budy — Ale nic si臋 nie martw, nie skromnie przyznam, 偶e masz ze sob膮 mistrza w tej dziedzinie. Ka偶dy kto kiedykolwiek widzia艂 mnie w akcji wo艂a na mnie "Leon pogromca szkodnik贸w". 

Ka偶de nast臋pne zdanie wypowiedziane przez niego na temat owad贸w, karpica komentowa艂a cichymi pomrukami lub kiwaniem g艂ow膮. Nie przyzna艂aby tego na g艂os, jednak to, co w zamy艣le fioletowego mia艂o j膮 pocieszy膰 przynosi艂o kompletnie odwrotny skutek. Mimo tego postanowi艂a nie zaprz膮ta膰 sobie tym my艣li, wyj艣膰 do ogrodu, pozby膰 si臋 robak贸w i odebra膰 nagrod臋. W ko艅cu odrobaczenie grz膮dek, nie powinno by膰 takie trudne, prawda?

<Leon?>

22 marca 2022

Od Akhifer - "Jedzenie, prosta rzecz, a cieszy" (Labirynt cz.1)

Czy alfa powinna wp艂ywa膰 do podejrzanej jaskini, ryzykuj膮c swoje 偶ycie i zostawienie 艂awicy bez jakiejkolwiek rozs膮dnej w艂adzy? Prawdopodobnie nie. Ale Akhifer nie znosi艂a stania z boku, szczeg贸lnie w takiej sytuacji, gdy pod pretekstem alfowego obowi膮zku mog艂a prze偶y膰 jak膮艣 ciekaw膮 przygod臋. Z tej w艂a艣nie racji wype艂ni艂a swoj膮 torb臋 odpowiednimi zapasami, wsun臋艂a jeszcze do 艣rodka kilka kawa艂k贸w kory na notatki i wyruszy艂a na randk臋 z niebezpiecze艅stwami, jakie mog艂y czai膰 si臋 w czelu艣ciach labiryntu. By艂a gotowa na to, co jaskinia mog艂a jej zgotowa膰, cho膰by by艂a to 艣mier膰 zagl膮daj膮ca w rybie, fioletowe oczy.

Z pocz膮tku by艂o spokojnie, ale przecie偶 tak zawsze jest na ka偶dej przygodzie i nie mo偶na si臋 tym sugerowa膰. Akhifer robi艂a rzetelne notatki na zabranych kawa艂kach kory, kt贸re potem b臋dzie mo偶na 艂atwo przenie艣膰 na kamie艅, gdzie b臋d膮 o wiele trwalsze. Zapiski dotyczy艂y podstawowych rzeczy, takich jak uk艂adu korytarzy, punkt贸w orientacji w formie rzucaj膮cego si臋 w oczy uk艂adu ska艂 i ewentualnych form 偶ycia, tych niebezpiecznych i tych przydatnych w przysz艂o艣ci. Do tych przydatnych zalicza艂y si臋 ma艂e stworzenia, b臋d膮ce dobrym 藕r贸d艂em po偶ywienia na wyprawy i w przypadku g艂odu. Samica nie zwraca艂a na nich wi臋kszej uwagi poza ogl臋dzinami do notatek. Raczej nie s膮dzi艂a, 偶e mog艂y jej si臋 przyda膰 w podr贸偶y, w ko艅cu wzi臋艂a ze sob膮 jedzenia na dobre kilka dni, jak nie d艂u偶ej pod warunkiem rozs膮dnego dzielenia porcji.

Ale los, jak to los, lubi艂 wystawia膰 przekonania inteligentnych istnie艅 na pr贸b臋. Je艣li jeste艣 przekonany, 偶e w danym miejscu nie znajdzie si臋 偶aden drapie偶nik, to pewnie jaki艣 szczupak czai si臋 tu偶 za rogiem. Je偶eli jeste艣 pewien, 偶e most nad tob膮 wcale si臋 nie zarwie, to albo uderzy ci臋 w g艂ow臋, albo przynajmniej nastraszy, 偶eby艣 nast臋pnym razem mia艂 si臋 na baczno艣ci. To by艂y takie ma艂e psikusy od losu, by nasze 偶ycie nie by艂o tak pewne i nudne, jak wiele os贸b chcia艂o by mie膰 tylko po to, by czu膰 si臋 bezpiecznie.

Akhifer zaczyna艂y si臋 ju偶 nudzi膰 kr臋te korytarze. Czasem trafi艂o si臋 skrzy偶owanie, czasem korytarz robi艂 si臋 bardzo szeroki i wysoki, by potem znowu by膰 tylko odrobin臋 szerszy od samego karpia. W niekt贸rych miejscach by艂y nawet miniaturowe ba艅ki powietrzne, kt贸re wcale nie smakowa艂y tak jak powietrze nad Zbiornikiem. Ferka zaznacza艂a je jako punkty orientacji dla przysz艂ych odkrywc贸w. Poza nimi nie by艂o w艂a艣ciwie nic ciekawego i wartego uwagi. Ska艂y mia艂y wyr贸偶niaj膮ce si臋 kszta艂ty, ale gdy dziewi臋tnasta ska艂a z rz臋du jest inna to ju偶 wcale nie jest taka wyj膮tkowa. Na tle tej nudno艣ci jedyn膮 naprawd臋 interesuj膮c膮 rzecz膮 by艂o gliniane naczynie zakopane w piasku. By艂o niewielkie nawet jak dla karpia i w 艣rodku znajdowa艂a si臋 tylko zaschni臋ta 偶ywica. Poza tym nie by艂o w nim nic wartego zapisania. Nawet 偶ywica by艂a bezwarto艣ciowa. Mo偶e ewentualnie dla Medyk贸w czy Szaman贸w by si臋 przyda艂a, ale Akhifer by艂a tylko Stra偶nikiem i nie mia艂a tego typu wiedzy. Co najwy偶ej bi膰 si臋 umia艂a, jako tako.

Po kilku godzinach bezowocnego p艂ywania przez zamkni臋te, szare korytarze alfa poczu艂a zm臋czenie p艂etw. I tak d艂ugo wytrwa艂a nieustannie p艂ywaj膮c, ale teraz by艂a pewna, 偶e jutro b臋dzie ostro wyzywa膰 swoj膮 uparto艣膰. I pewnie ca艂膮 t膮 wypraw臋, bo b臋dzie ca艂a obola艂a i zm臋czona. Ale przecie偶 sama tego chcia艂a. Postanowi艂a oprze膰 si臋 o piaszczyste dno i wreszcie nieco odpocz膮膰 zanim znowu podejmie si臋 ci膮g艂ego p艂ywania. Wyci膮gn臋艂a ma艂膮 cz臋艣膰 swoich zapas贸w, 偶eby si臋 po偶ywi膰. 

Jak na zawo艂anie zza zakr臋tu, gdzie swoj膮 drog膮 Akhifer chcia艂a pop艂yn膮膰, wy艂oni艂 si臋 jaki艣 偶yj膮cy trup. Karp koi wygl膮da艂 naprawd臋 marnie, jego 艂uski by艂y wyblak艂e, a oczy zapada艂y si臋 w sobie. Nietrudno by艂o zgadn膮膰, 偶e obcy kr臋ci艂 si臋 po korytarzach ju偶 od bardzo, bardzo dawna i te偶 od dawna nic nie jad艂. Ledwo przebiera艂 p艂etwami, by艂 prawie tak p艂aski jak fl膮dra, a przecie偶 karpie powinny by膰 okr膮glutkie. Patrzy艂 zagubionym wzrokiem na 偶贸艂t膮 samic臋, jakby doznawa艂 jakich艣 halucynacji, a nie widzia艂 prawdziwego, 偶ywego karpia. 

– Czy ty... czy to jest jedzenie? – zapyta艂 ochryp艂ym g艂osem ca艂kowicie wypranym z jakiejkolwiek nadziei. 

Widok ten zabola艂 Akhifer, kt贸ra jako alfa zawsze stara艂a si臋 o bezpiecze艅stwo i zaspokojenie potrzeb ca艂ej 艂awicy. Ten karp umiera艂 i z pewno艣ci膮 nie do偶y艂 by wydostania si臋 z tego labiryntu. Przynajmniej nie w stanie, w jakim by艂 obecnie.  Cho膰 zapasy by艂y wyliczone dok艂adnie pod Stra偶niczk臋, postanowi艂a ona podzieli膰 si臋 nimi z obcym karpiem. Nie za du偶o, 偶eby mu nie zaszkodzi艂y, ale 偶eby zyska艂 wystarczaj膮co si艂, by si臋 st膮d wydosta膰. 

– Tak. Prosz臋, podziel si臋. – Wyci膮gn臋艂a p艂etw臋 z po偶ywieniem. Obcy od razu zabra艂 si臋 do jedzenia. – Mo偶esz si臋 wydosta膰 st膮d p艂yn膮c w tamt膮 stron臋. Na ka偶dym skrzy偶owaniu zaznaczy艂am 艣cie偶k臋 prowadz膮c膮 na zewn膮trz. 

W oczach karpia wreszcie zapali艂y si臋 nik艂e iskierki nadziei. By艂o wida膰, 偶e pragnie si臋 stamt膮d wydosta膰 z ca艂ych si艂. 

– Dzi臋kuj臋! Och, tak bardzo dzi臋kuj臋! 

Po tych s艂owach pop艂yn膮艂 we wskazanym przez Ferk臋 kierunku, wci膮偶 偶uj膮c robacz膮 kulk臋, jak膮 go obdarowa艂a. 

Stra偶niczka patrzy艂a za nim w milczeniu, powoli zjadaj膮c kulk臋, jaka zosta艂a jej na posi艂ek. Jak dziwnie jest mie膰 w pysku co艣 do jedzenia, kiedy tu偶 obok przep艂yn臋艂a wyg艂odzona ryba na skraju 艣mierci. Nagle md艂a kulka nabra艂a wyrazistego smaku.

Akhifer postanowi艂a nie rozmy艣la膰 wi臋cej nad smutnym zjawiskiem, jakiego w艂a艣nie u艣wiadczy艂a i wyruszy艂a w dalsz膮 drog臋, w g艂膮b tajemniczego labiryntu.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Znajdujesz bia艂e, podwodne kwiaty. S膮 wr臋cz widmowe, pi臋kne, poruszaj膮 si臋 z gracj膮, a wok贸艂 nich roztacza si臋 bia艂y, 艣wi臋c膮cy py艂. Jak si臋 okazuje, jest tu ca艂a 艂膮ka takich kwiat贸w. Idealne miejsce na odpoczynek."

Od Leona – "Jak nie da膰 sobie odci膮膰 p艂etwy" (Labirynt cz.2)

Podnios艂em g艂ow臋 w g贸r臋, by zauwa偶y膰, 偶e nie znajdowa艂em si臋 ju偶 w lodowej komnacie, a 艣wiate艂kiem by艂 promie艅 s艂o艅ca, odbijaj膮cy si臋 w ma艂ym kryszta艂ku. To mnie napawa艂o ma艂膮 nadziej膮 i ogromn膮 dum膮, 偶e jednak stamt膮d wyszed艂em. Teraz wiedzia艂em, 偶e nie zamarzn臋 i nie zostan臋 偶adnym dowodem przesz艂o艣ci. Mog艂em by膰 spokojny.

Podnios艂em si臋 z ziemi i spojrza艂em przed siebie, bardziej si臋 przygl膮daj膮c kolejnemu miejscu. Przede mn膮 rozci膮ga艂 si臋 tunel. Wygl膮da艂 na d艂ugi, jakby nie mia艂 ko艅ca, a 艣wiat艂o dociera艂o przez minimalne przerwy mi臋dzy ska艂ami, na suficie. Na pierwszy rzut oka nie widzia艂em 偶adnych rozga艂臋zie艅, tunel wydawa艂 si臋 mie膰 jeden kierunek. Nie czekaj膮c ani chwili d艂u偶ej, ruszy艂em przed siebie. Wszystko wydawa艂o si臋 w porz膮dku, tunel formu艂owa艂y ciemne ska艂y, b艂yszcz膮ce w niekt贸rych miejscach przez drobinki kryszta艂贸w, w kt贸rych odbija艂y si臋 nik艂e promienie s艂o艅ca. Nagle piach pode mn膮 si臋 poruszy艂. By艂 to bardzo s艂aby ruch, wr臋cz niewidoczny, ale si臋 powtarza艂. Z ka偶dym powt贸rzeniem ruch stawa艂 si臋 coraz bardziej widoczny. Zaciekawiony podp艂yn膮艂em bli偶ej dna i to by艂 m贸j b艂膮d. Kiedy to zrobi艂em, czerwone szczypce wy艂oni艂y si臋 spod piachu i z艂apa艂y mnie za p艂etw臋. Krzykn膮艂em z b贸lu i momentalnie wzbi艂em si臋 do g贸ry, aby znale藕膰 si臋 jak najwy偶ej. Na moje nieszcz臋艣cie, m贸j krzyk zbudzi艂 kolejne kryj膮ce si臋 w piachu kraby, kt贸re wy艂ania艂y swoje szczypce ku mnie. Ponad to krab, kt贸ry udziaba艂 mnie za ogon, nie chcia艂 mnie pu艣ci膰. Chwyci艂 moj膮 p艂etw臋 ogonow膮 jednym szczypcem i kiedy p艂ywa艂em w k贸艂ko jak g艂upi, staraj膮c si臋 go z siebie zrzuci膰, patrzy艂 na mnie znudzonym spojrzeniem, jakby przechodzi艂 przez to wiele razy. Wkurzy艂em si臋, dlatego zacz膮艂em uderza膰 ogonem o 艣cian臋, sprawiaj膮c, 偶e on tak偶e w ni膮 uderzy艂. 

Na pocz膮tku wydawa艂 si臋 twardy, zamkn膮艂 oczy i tylko wzmocni艂 u艣cisk, co mnie zmotywowa艂o do mocniejszych uderze艅. W ko艅cu zaczyna艂 traci膰 si艂y, poluzowa艂 swoje szczypce i po chwili opad艂 poma艂u na ziemie, z powrotem do swoich braci, kt贸rzy dalej mieli w moim kierunku wyci膮gni臋te swoje chwytniki. Spojrza艂em na m贸j biedny ogonem. Kolejna rana do kolekcji, zaraz obok dziur po wid艂ach. Co艣 czu艂em, 偶e ja nie umr臋 ze staro艣ci, albo na brak ogona. 

Spojrza艂em na wrog贸w, kt贸rzy widz膮c, 偶e nie zamierza艂em do nich podp艂yn膮膰, z powrotem schowali si臋 w piachu. Wiedzia艂em, 偶e b臋d膮 na mnie czeka膰, by艂em w ko艅cu dla nich po偶ywieniem. Bacz膮c na moj膮 biedn膮 p艂etw臋 ogonow膮, ruszy艂em przed siebie, mocno trzymaj膮c si臋 sufitu.

P艂yn膮艂em i p艂yn膮艂em, piasek przesta艂 si臋 rusza膰, a偶 przez moment przesz艂o mi przez my艣l, 偶e da艂y mi spok贸j. Ba艂em si臋 jednak upewni膰. Po chwili jednak musia艂em. Tunel si臋 zbli偶y艂, a sufit niebezpiecznie zbli偶y艂 si臋 do pod艂o偶a. Na moment si臋 wstrzyma艂em. P艂yn膮膰, czy nie p艂yn膮膰? Postanowi艂em wpierw je sprawdzi膰. Wyci膮gn膮艂em ze 艣ciany kawa艂ek kamienia, po czym rzuci艂em w piach. Ten momentalnie si臋 poruszy艂, na chwil臋 spod piaszczystej warstwy wy艂oni艂y si臋 czerwone szczypce, ale zaraz znikn臋艂y. Wiedzia艂em, 偶e na mnie czeka艂y, a one wiedzia艂y, 偶e nie mam wyboru i musz臋 podp艂yn膮膰 przed siebie. Musia艂em wpa艣膰 na jaki艣 pomys艂, aby przep艂yn膮膰 przez tunel.

Gdy rzuci艂em kamie艅, zauwa偶y艂em, 偶e krab na chwil臋 do niego ruszy艂, aby go sprawdzi膰, a potem by艂 zaj臋ty cofaniem si臋. C贸偶, mo偶e m贸j pomys艂 nie by艂 genialny, ale by艂o to jedyne, na co wpad艂em – zebra艂em kilka ma艂ym kamieni. Zapcha艂em je sobie nawet do pyska, nie wiedz膮c, ile ich b臋d臋 potrzebowa艂. Trzyma艂em du偶膮 gar艣膰 w p艂etwach, mia艂em ich tyle, 偶e a偶 si臋 wysypywa艂y. I wtedy ruszy艂em – przed siebie, szybko. Kamyczki wpierw opada艂y samoistnie, pod wp艂ywem grawitacji, potem jednak zacz膮艂em je wyrzuca膰 z p艂etw. Kraby wyci膮ga艂y szczypce, ale wpierw 艂apa艂y m贸j zb臋dny balast, a nie mnie. Musia艂em p艂yn膮膰 bardzo szybko, poniewa偶 nie zna艂em odleg艂o艣ci, jak膮 musia艂em przeby膰, aby by膰 bezpieczny oraz nie mia艂em poj臋cia, kiedy kraby dadz膮 mi spok贸j. W najgorszym przypadku rzuc膮 si臋 na mnie. 

Szczypce 艂apa艂y kamyczki, a ja omija艂em ich ostre i mocne chwytniki. Na odchodne patrzy艂y na mnie ze z艂o艣ci膮, 偶e da艂y si臋 nabra膰 i na nowo zakopywa艂y si臋 w ziemi臋. Mi za to sko艅czy艂y si臋 kamyczki, wi臋c zacz膮艂em wypluwa膰 te z ust, maj膮c nadzieje, 偶e wkr贸tce nadejdzie koniec tunel. Na szcz臋艣cie lub nie, skoczy艂y si臋 w idealnym momencie – no prawie. Kiedy skoczy艂em do przodu, na otwart膮 przestrze艅, pozbawion膮 piachu na ziemi, jeden z krab贸w z艂apa艂 mnie za p艂etw臋 brzuszn膮. Poci膮gn膮艂 mnie w d贸艂, ale by艂 to zbyt s艂aby u艣cisk, aby m贸g艂 si臋 utrzyma膰, gdy uderzy艂em w ziemi臋 i go troch臋 zmia偶d偶y艂em. 

Uda艂o si臋. Przep艂yn膮艂em przez tunel pe艂en ukrywaj膮cych si臋 krab贸w. 

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Trafiasz do pomieszczenia z drzwiami. Dociera do Ciebie, 偶e 偶eby otworzy膰 drzwi, musisz rozwi膮za膰 zagadk臋. Pierwsza poszlaka brzmi: "Srebrne oko patrzy zielonym okiem" i do艂膮czony jest rysunek ksi臋偶yca, podobnego do p艂askorze藕by na suficie."

18 marca 2022

Od Romelle - "Nie ulegaj z艂udzeniom" (Labirynt cz.2)

Pierwszy dzie艅 ekspedycji poza pami臋tnym wstrz膮sem nie przyni贸s艂 Romelle 偶adnych wi臋kszych wra偶e艅, jedynie minimalnie umocni艂 jej wiar臋 we w艂asn膮 si艂臋 i w kilku miejscach pozbawi艂 艂usek. Nast臋pnej doby prosta droga, kt贸r膮 ryba si臋 porusza艂a, przeobrazi艂a si臋 w pe艂en zakr臋t贸w i otwor贸w korytarz, kt贸rego dno pokrywa艂y r贸偶nej wielko艣ci, barwy oraz rodzaju algi. Zmieni艂 si臋 r贸wnie偶 odcie艅 wody, kt贸ra niegdy艣 b艂臋kitna, teraz za spraw膮 glon贸w mia艂a specyficzny lawendowy odcie艅. Przestrze艅 ta dzieli艂a jednak jedn膮 cech臋 z wcze艣niejszymi tunelami, a mianowicie by艂a r贸wnie martwa. Mimo zach臋caj膮cego wygl膮du nigdzie nie mo偶na by艂o dojrze膰 cho膰by najmniejszej 偶ywej istoty, natomiast o powodzie takiego stanu rzeczy Medyczka mia艂a ju偶 wkr贸tce przekona膰 si臋 na w艂asnej sk贸rze.

Niczego nie艣wiadoma wp艂yn臋艂a do okr膮g艂ej komnaty o powierzchni znacznie przekraczaj膮cej wymiary Kryszta艂owni. Wn臋trze jaskini przepe艂nione by艂o najr贸偶niejszymi klejnotami, minera艂y le偶a艂y w ka偶dym mo偶liwym miejscu, niewa偶ne czy spojrza艂o si臋 pod p艂etwy, czy na sklepienie. Centralnie po艣rodku groty znajdowa艂o si臋 bogato zdobione legowisko, do kt贸rego prowadzi艂y cztery r贸wnie urokliwe dr贸偶ki, po jednej na ka偶d膮 stron臋 艣wiata. Dodatkowo b臋d膮c w pobli偶u, karpie obdarzone silnym zmys艂em powonienia mog艂y poczu膰 unosz膮cy si臋 w powietrzu s艂odki zapach, przywodz膮cy na my艣l domowe wypieki; z kolei do ucha wewn臋trznego pasjonat贸w d藕wi臋k贸w dociera艂 cichy odg艂os podobny do brzmienia dzwonu, kt贸ry raz po raz wype艂nia艂 ca艂y rejon.

Br膮zowooka zauroczona nowym miejscem zbli偶y艂a si臋 do ogromnego z艂o偶a bizmutu, mieni膮cego si臋 tysi膮cem barw, zaczynaj膮c od b艂臋kitu, przechodz膮c przez ziele艅, 偶贸艂膰, pomara艅cz, na r贸偶u ko艅cz膮c. Tego rodzaju metal mo偶e i nie by艂 stworzony do odbijania obrazu, jednak je艣li dobrze si臋 przyjrza艂o, mo偶na by艂o zobaczy膰 w nim delikatny zarys w艂asnej postaci. Karpica wpatrywa艂a si臋 w niego jak zahipnotyzowana, raz po raz zas艂aniaj膮c sobie widok p艂etwami, poniewa偶 im d艂u偶ej tam tkwi艂a, tym bardziej wydawa艂o jej si臋, 偶e z istot膮, kt贸ra mia艂a j膮 przedstawia膰, jest co艣 nie tak. Ich ruchy nie synchronizowa艂y si臋 ze sob膮, przemieszczaj膮c si臋 do ty艂u, nadal nie spuszczaj膮c wzroku z surowca, mia艂a wra偶enie, 偶e kszta艂t wbrew wszelkim prawom fizyki, nawet tych dzia艂aj膮cym pod wod膮, staje si臋 coraz wi臋kszy. To wszystko z pewno艣ci膮 powinno j膮 zaniepokoi膰 na tyle, by w kilka chwil zaniecha艂a dalszej eksploracji tej cz臋艣ci labiryntu i wycofa艂a si臋 w mniej podejrzany teren. Wzmo偶ona ciekawo艣膰 ryby wygra艂a jednak starcie ze zdrowym rozs膮dkiem i nie pozwoli艂a jej opu艣ci膰 owego obszaru bez uzyskania odpowiedzi na coraz liczniejsze pytania, jakie sobie po cichu zadawa艂a. Skupiaj膮c uwag臋 na swoim rzekomym odbiciu, zastyg艂a w miejscu, dochodz膮c do wniosku, 偶e to, co widzi ani troch臋 jej nie przypomina. Powierzchnia bizmutu wyda艂a jej si臋 nagle bardziej przejrzysta, kolory przyblak艂y, ukazuj膮c zniekszta艂con膮 sylwetk臋 zdecydowanie nienale偶膮c膮 do koi. Tajemnicza istota przypomina艂a szczupaka, jednak znacznie wi臋kszego od tych, kt贸re mo偶na by艂o spotka膰 na zewn膮trz, prawdopodobnie by艂o to spowodowane klimatem w jakim przebywa艂. S膮dz膮c po licznych bliznach i ubytkach w sp艂aszczonym ciele by艂 r贸wnie偶 nader bardziej impulsywny, o ile mo偶na w ten spos贸b nazwa膰 jego barbarzy艅ski styl 偶ycia. Nim Medyczka zdo艂a艂a oprzytomnie膰, by艂o ju偶 za p贸藕no na cich膮 ucieczk臋, monstrum zacz臋艂o przebija膰 si臋 na drug膮 stron臋, uderzaj膮c masywnym bokiem o 艣ciany kryszta艂u, kt贸re pr臋dko rozpada艂y si臋 pod jego ci臋偶arem.

Samica pomkn臋艂a w lewo, w stron臋 tunelu, z kt贸rego przyp艂yn臋艂a, maj膮c zamiar ulotni膰 si臋, zanim potw贸r j膮 dogoni, w ko艅cu z takim obci膮偶eniem nie m贸g艂 by膰 zbyt rze艣ki, prawda? C贸偶, na jej nieszcz臋艣cie by艂. By艂 szybki. By艂 cholernie niesprawiedliwie, piekielnie szybki.

Wiedz膮c ju偶, 偶e pr贸ba prze艣cigni臋cia agresora w ko艅cu pozbawi j膮 偶ycia, obra艂a inny plan. Skr臋ci艂a do g臋sto zalesionego szlaku, bezustannie zmieniaj膮c kierunek w g膮szczu rozga艂臋zie艅 z nadziej膮, 偶e cho膰 troch臋 zgubi to przeciwnika lub zaprowadzi j膮 do jakiej艣 niedost臋pnej dla niego kryj贸wki. S艂odki zapach, kt贸ry wcze艣niej kojarzy艂 jej si臋 z czym艣 mi艂ym, przybra艂 na sil臋. Tym razem mo偶na by艂o por贸wna膰 go jedynie do tych wszystkich sztucznych s艂odzik贸w, od kt贸rych nawet bez bezpo艣redniego kontaktu bola艂y z臋by. Podczas gdy czarno-bia艂a my艣la艂a ju偶 tylko o tym, 偶e za moment jej 偶o艂膮dek odm贸wi dalszej wsp贸艂pracy i wydali wszystko czego wczoraj nie zd膮偶y艂a zje艣膰, doszed艂 do niej bole艣nie g艂o艣ny d藕wi臋k niby dzwonu, kt贸ry wcze艣niej obejmowa艂 swoim brzmieniem okoliczn膮 przestrze艅, teraz natomiast na strz臋py rozrywa艂 wszelkie bariery, sprawiaj膮c, 偶e us艂yszenie w艂asnych my艣li stawa艂o si臋 nie lada wyzwaniem. Romelle w duchu musia艂a przyzna膰, 偶e metody, kt贸re stosowa艂 szczupak, chc膮c zwabi膰 i obezw艂adni膰 swoje ofiary by艂y do艣膰... imponuj膮ce, przynajmniej wreszcie mia艂a jakie艣 informacje godne zapami臋tania.

W mi臋dzyczasie powoli ko艅czy艂y si臋 艣cie偶ki, w kt贸re mog艂a wp艂yn膮膰 i zmuszona by艂a pokonywa膰 spore odleg艂o艣ci po linii prostej, co zdecydowanie nie sprzyja艂o sytuacji w jakiej si臋 znajdowa艂a. Od贸r wydalany przez drapie偶nika nasili艂 si臋 tak bardzo, 偶e by艂a niemal偶e pewna zobaczenia go ju偶 po nast臋pnym zakr臋cie. Trac膮c nadziej臋, zacz臋艂a zastanawia膰 si臋 nad mo偶liwo艣ci膮 zakopania si臋 w piasku i czy by艂yby szanse na to, 偶e strategia ta zako艅czy艂aby si臋 pomy艣lnie – dosz艂a do wniosku, 偶e, a i owszem, jednak prawdopodobnie nie dla niej. Przygotowana na najgorsze oczekiwa艂a przybycia ryby, gdy w jej oczy, niczym w filmach akcji, rzuci艂 si臋 艣redniej wielko艣ci otw贸r znajduj膮cy si臋 pomi臋dzy ro艣linami. Natychmiastowo ruszy艂a w jego stron臋, czuj膮c na sobie wzrok obcego. Jego tu艂贸w okaza艂 si臋 jednak zbyt wielki, aby m贸g艂 w ca艂o艣ci przej艣膰 przez dziur臋, rzuca艂 si臋 i klapa艂 z臋bami, pr贸buj膮c pochwyci膰 koi wzrokiem, lecz i to nie przynosi艂o 偶adnego rezultatu. Ostatecznie stw贸r wycofa艂 si臋 i zawr贸ci艂. Karpica odczeka艂a chwil臋, chc膮c upewni膰 si臋 czy zwierz臋 czasem nie wr贸ci i pop艂yn臋艂a ile tylko si艂 w p艂etwach ku wyj艣ciu z kryj贸wki. Jakie偶 by艂o jej zdziwienie, gdy okaza艂o si臋, 偶e jest ona bezpo艣rednio po艂膮czona z t膮 sam膮 okr膮g艂膮 jaskini膮, w kt贸rej wszystko si臋 zacz臋艂o. Postanowi艂a nie kusi膰 wi臋cej losu i omin膮膰 to miejsce, zanim zjawi si臋 tam jego lokator. Jednocze艣nie stara艂a si臋 nie zwraca膰 uwagi na szkar艂atne refleksy pokrywaj膮ce powierzchnie niekt贸rych klejnot贸w, obdarte 艣ciany i pokryte dziwnie g臋st膮 ciecz膮 ro艣liny, o kt贸rej pochodzeniu wola艂a nie wiedzie膰. Zdawa艂a si臋 nie zauwa偶a膰 ich, gdy po raz pierwszy ujrza艂a komnat臋, w tym momencie wydawa艂y jej si臋 a偶 nazbyt wyra藕ne, powoduj膮c nieprzyjemne uczucie w 艣rodku cia艂a.

Gdy szlak ponownie przybra艂 bardziej surowy wygl膮d, woda sta艂a si臋 b艂臋kitna, a ona sama uzna艂a, 偶e znajduje si臋 wystarczaj膮co daleko od niebezpiecznej strefy, przysiad艂a na moment i wyj臋艂a z torby plik kory, na kt贸rym wci膮偶 dr偶膮c膮 p艂etw膮 zapisa艂a kilka pojedynczych s艂贸w "szczupak, bogata jaskinia, wabi zapachem i d藕wi臋kiem, problem wagi ci臋偶kiej" spojrza艂a przed siebie, a jej wzrok pad艂 na ledwo widoczny na pionowej 艣cianie cie艅. Pokr臋ci艂a nerwowo g艂ow膮, dodaj膮c do notatki informacj臋 "Nie ulegaj z艂udzeniom".

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Znajdujesz si臋 w pomieszczeniu z rozsypanymi po pod艂odze kolorowymi kulkami. Te kulki s膮 kluczowym elementem w zagadce, kt贸ra pozwoli Ci otworzy膰 drzwi."

10 marca 2022

Od Romelle - "Obali膰 mur" (Labirynt cz.1)

Blade 艣wiat艂o rzucane przez drobne kryszta艂y jako jedyne wychodzi艂o naprzeciw wszechobecnemu mrokowi, nie pozwalaj膮c ciemno艣ci zapanowa膰 w podziemiach. Kamienne 艣ciany okalaj膮ce ze wszystkich stron obszerny tunel skutecznie t艂umi艂y d藕wi臋ki i chroni艂y przestrze艅 przed dzia艂aniem intensywnych pr膮d贸w, jednocze艣nie nie pozwalaj膮c na zast贸j wody, kt贸ra subtelnie popycha艂a rybie p艂etwy w stron臋 wn臋trza labiryntu. Trzymaj膮c w pyszczku rzemyk od torby, w kt贸rej przechowywa艂a sw贸j skromny ekwipunek, Medyczka przemieszcza艂a si臋 szybko przed siebie, chc膮c uciec od nat艂oku my艣li, czemu nie sprzyja艂a kr膮偶膮ca wok贸艂 cisza. Im dalej by艂a tym mocniej uderza艂a j膮 absurdalno艣膰 ca艂ej sytuacji. Powinna by膰 w swoim gabinecie obserwuj膮c z zewn膮trz poczynania ekspedycji, narzeka膰 na lekkomy艣lno艣膰 jej cz艂onk贸w i w razie potrzeby by膰 gotow膮 na udzielenie pomocy poszkodowanym, a zamiast tego sama z w艂asnej nieprzymuszonej woli zerwa艂a si臋 na ochotnika, staj膮c si臋 idealnym 艂upem dla grasuj膮cych wewn膮trz tajemniczej budowli drapie偶nik贸w. Mia艂a wra偶enie, 偶e wraz z pojawieniem si臋 olbrzymiej groty, zmiany w p艂ywach wody obudzi艂y r贸wnie偶 ten feralny pierwiastek niewy偶ytego odkrywcy odpowiedzialny za poszukiwanie wra偶e艅, u艣piony do tej pory gdzie艣 we wn臋trzu jej rybiego m贸zgu. I to w艂a艣nie dzi臋ki niemu ignorowa艂a wcze艣niej wspomniane przemy艣lenia, brn膮c niestrudzenie naprz贸d i ani my艣l膮c zawr贸ci膰.

Szlak, kt贸ry obra艂a zdawa艂 si臋 nie mie膰 ko艅ca. Na prostej drodze rzadko pojawia艂y si臋 zakr臋ty, a gdy ju偶 uda艂o jej si臋 na jaki艣 natrafi膰, zazwyczaj prowadzi艂 on w jedn膮 konkretn膮 stron臋, nie daj膮c samicy 偶adnej mo偶liwo艣ci wyboru. Surowe 艣ciany natomiast 艣wieci艂y pustkami, dopasowuj膮c si臋 swoim ponurym wygl膮dem do reszty otoczenia. 

Spogl膮daj膮c na sw贸j r贸wnie pusty plik kory, na kt贸rym pocz膮tkowo mia艂a zamiar zaznacza膰 przebyt膮 drog臋 (co z oczywistych wzgl臋d贸w okaza艂o si臋 niepotrzebne) zacz臋艂a zastanawia膰 si臋 nad tym, czy inni trafili na podobne pustkowie. Jaskinia pono膰 by艂a ogromna, do艣膰 przygn臋biaj膮co by艂oby nie znale藕膰 w niej nic poza pustymi 艣cianami, jednak z czasem ten scenariusz wydawa艂 si臋 karpicy coraz bardziej prawdopodobny.

Wnet mury zatrz臋s艂y si臋, a otoczenie przeszy艂y nasilaj膮ce si臋 z ka偶d膮 chwil膮 drgania, przerywaj膮c dotychczasowy spok贸j. Nat臋偶enie wstrz膮s贸w zwali艂o ryb臋 z p艂etw, wytr膮caj膮c ekwipunek i posy艂aj膮c jej chwilowo obezw艂adnione cia艂o na dno. Gdzie艣 w tle co艣 hukn臋艂o, p臋k艂o i ju偶 po chwili le偶膮ca brzuchem do g贸ry samica zauwa偶y艂a k膮tem oka sp贸d jednego z kilkunastu 艣redniej wielko艣ci g艂az贸w opadaj膮cych miarowo na pod艂o偶e. 

Wprost na ni膮.

Niezbyt zgrabnie, aczkolwiek z zawrotn膮 pr臋dko艣ci膮 zmieni艂a pozycj臋, unikaj膮c zmia偶d偶enia. 

Uderzenie wprawi艂o w ruch cz膮steczki piasku i mu艂u, kt贸re b艂yskawicznie wype艂ni艂y najbli偶sz膮 przestrze艅, maksymalnie ograniczaj膮c widoczno艣膰. Gdy sytuacja powr贸ci艂a do normy, cz臋艣ci gruntu opad艂y z powrotem na swoje miejsce, a br膮zowooka przesta艂a wypluwa膰 skrzela, do kt贸rych dosta艂y si臋 zanieczyszczenia, Romelle zauwa偶y艂a przed sob膮 g贸r臋 kamieni zagradzaj膮c膮 dalsz膮 drog臋. 

Mo偶e powinna by膰 wdzi臋czna losowi za utrzymanie jej przy 偶yciu, jednak skutecznie uniemo偶liwia艂 jej to fakt, 偶e tunel, kt贸rym porusza艂a si臋 przez najbli偶sze kilkana艣cie minut, chocia偶 dla niej samej mog艂y to by膰 ca艂e godziny, zosta艂 zamkni臋ty, a ona znajdowa艂a si臋 po drugiej stronie bez mo偶liwo艣ci powrotu tym samym szlakiem do wyj艣cia. Dodatkowo samopoczucie ryby pogarsza艂 widok rozerwanego burego materia艂u i wygl膮daj膮cej z jego wn臋trza puszki zakonserwowanych wodorost贸w, chocia偶 je艣li mia艂a by膰 szczera to tej konkretnej rzeczy akurat 偶al jej nie by艂o.

Po chwilowym zamieszaniu nadszed艂 czas na podj臋cie decyzji. Opcje by艂y dwie. Pierwsza — spr贸bowa膰 pozby膰 si臋 barykady i druga — olewaj膮c blokad臋 ruszy膰 dalej. Niezale偶nie od wyboru, w obu przypadkach musia艂a liczy膰 si臋 z ewentualnymi konsekwencjami, podczas pr贸by usuni臋cia ska艂 (zak艂adaj膮c, 偶e w og贸le by艂aby w stanie wprawi膰 je w ruch) mog艂a pope艂ni膰 gdzie艣 b艂膮d i sko艅czy膰 pod jedn膮 z nich, natomiast dalsza eksploracja bez drogi powrotu by艂aby do艣膰 ryzykownym posuni臋ciem ze wzgl臋du na skryte w mroku monstra, kt贸re w ka偶dym momencie, zwabione nieznanym zapachem mog艂y wyj艣膰 jej naprzeciw. Dochodzi艂a jeszcze kwestia znajduj膮cego si臋 pod murem wyposa偶enia, skromnego prowiantu, kory, a tak偶e podr臋cznych lekarstw, kt贸re ostatecznie przechyli艂y szal臋 na korzy艣膰 pierwszego planu.

Podp艂yn臋艂a do g贸rnej cz臋艣ci 艣ciany i wykorzystuj膮c ca艂膮 swoj膮 si艂臋, napar艂a cia艂em na najbli偶szy g艂az. Pocz膮tkowo nic si臋 nie zadzia艂o, jednak wraz z up艂ywem czasu ruch zacz膮艂 stawa膰 si臋 widoczny, a偶 w ko艅cu blok przetoczy艂 si臋 na przeciwn膮 stron臋, poci膮gaj膮c za sob膮 kilka mniejszych od艂amk贸w. Przez powsta艂y w ten spos贸b otw贸r mog艂a bez problemu przep艂yn膮膰 doros艂a ryba o du偶o wi臋kszej aparycji ni偶 Medyczka, jednak ta postanowi艂a kontynuowa膰 prac臋 i dosta膰 si臋 do swojego baga偶u, zaklinowanego gdzie艣 w po艂owie wysoko艣ci zapory. Ostatecznie min臋艂o par臋 d艂ugich chwil nim p艂etwy karpicy pochwyci艂y podarty materia艂, zwi膮za艂y ponownie zerwany pasek i upora艂y si臋 z licznymi, zdobi膮cymi go dziurami, chowaj膮c do 艣rodka wszystko, co zd膮偶y艂o z niego wypa艣膰. Poobijana i gotowa do dalszej drogi, spojrza艂a ostatni raz na stert臋 porozrzucanych ska艂. Powstrzymuj膮c si臋 od opadni臋cia na dno i zostania tam do momentu odzyskania si艂, u艣miechn臋艂a si臋 lekko do siebie, zakodowuj膮c oraz wykre艣laj膮c w g艂owie kr贸tkie zdanie "Obali膰 mur"  po czym pop艂yn臋艂a naprz贸d. Droga wci膮偶 by艂a niezno艣nie prosta, lecz teraz na jej ko艅cu tli艂o si臋 艣wiat艂o, niema obietnica wielkich rzeczy, czekaj膮cych na najwytrwalszych podr贸偶nik贸w.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Znajduje Ci臋 jaskiniowy szczupak. Je偶eli chcesz prze偶y膰, musisz unikn膮膰 konfrontacji z nim. Je艣li Twoja szybko艣膰 wynosi >10, mo偶esz spr贸bowa膰 przed nim uciec. W innym przypadku musisz znale藕膰 schronienie."

9 marca 2022

Od Leona - „Lodowe 艂uski” (Labirynt cz.1)

G艂owa mi p臋ka艂a. Podnios艂em si臋 z dna i pomasowa艂em pulsuj膮ce czo艂o. Czu艂em si臋, jakbym dosta艂 jakim艣 kamieniem. D艂ugo nie zastanawia艂em si臋, sk膮d wzi膮艂 si臋 ten b贸l, poniewa偶 moj膮 uwag臋 przyku艂o pomieszczenie, w kt贸rym si臋 znajdowa艂em. Nigdy nie widzia艂em czego艣 podobnego. Przypomina艂o to jaskini臋, wy艂o偶on膮 lodem. Pod艂oga, 艣ciany i sufit by艂y krystalicznie niebieskie i gdybym mia艂 nogi, prawdopodobnie wyr偶n膮艂bym si臋 na 艣liskiej powierzchni. Mimo tego podp艂yn膮艂em do dna i przejecha艂em p艂etw膮 po pod艂odze – dopiero wtedy zda艂em sobie spraw臋, jaka ona i ca艂e pomieszczenie by艂o zimne. Przep艂yn膮艂em wzd艂u偶 艣ciany, widz膮c swoje odbicie. W pewnym momencie krzykn膮艂em przera偶ony, kiedy na miejscu mojej g艂owy, pojawi艂a si臋 trupia czaszka, nale偶膮ca… prawdopodobnie nie do ryby. Nie wiedzia艂em czym osobnik by艂, ale nie przypomina艂 mi niczego, co zna艂em – no mo偶e pr贸cz jednego, jego wyrazu twarzy. To dobrze zna艂em, paszcza otwieraj膮ca si臋 w niemym krzyku. Istota patrzy艂a na mnie swoimi pustymi oczodo艂ami. Gdy zacz膮艂em zastanawia膰 si臋, co z nim si臋 mog艂o sta膰, poczu艂em, jak moje 艂uski bol膮 ze sztywno艣ci – inaczej rzecz ujmuj膮c, chyba zaczyna艂em zamarza膰. Spojrza艂em na swoje cia艂o, a potem na osobnika zamarzni臋tego w 艣cianie.

- Cholera! Nie chce sta膰 si臋 paluszkami rybnymi! Gdzie jest wyj艣cie?! – zacz膮艂em okr膮偶a膰 ca艂e pomieszczenie w poszukiwaniu wyj艣cia, ale okaza艂o si臋, 偶e przy 艣cianach, na pod艂odze oraz na suficie nie by艂o 偶adnego otworu. Zacz膮艂em wiec panikowa膰 i p艂ywa膰 w k贸艂ko, powtarzaj膮c za ka偶dym razem, 偶e zamarzn臋. Dzi臋ki szybkiemu ruchowi, krew w 偶y艂ach zaczyna艂a mi p艂yn膮膰 szybciej, wi臋c zrobi艂o mi si臋 troch臋 cieplej, niestety straci艂em te偶 troch臋 energii, wi臋c opad艂em na dno, aby odpocz膮膰. – Dobra, to mo偶e je艣li przypomn臋 sobie, sk膮d si臋 tu wzi膮艂em, to znajd臋 wyj艣cie – oczywi艣cie jednym z oznak szale艅stwa jest rozmowa z samym sob膮, przez co w艂a艣nie przechodzi艂em. 

Spr贸bujmy przypomnie膰 sobie, co by艂o wczoraj… a mo偶e dzisiaj, tylko wcze艣niej? Nie mia艂em poj臋cia jaka jest pora dnia, r贸wnie dobrze mog艂o by膰 po艂udnie, a mog艂em si臋 tu pojawi膰 rano, albo by艂 wiecz贸r, a mog艂em si臋 pojawi膰 dzie艅 wcze艣niej – chocia偶 nie, wtedy prawdopodobnie zamarz艂bym we 艣nie. W takim razie musia艂em tu by膰 nie d艂ugo, skoro jeszcze czu艂em p艂etwy. W ka偶dym razie, jak tu si臋 mog艂em wzi膮膰? No dalej, wysil m贸偶d偶ek… ostatnie, co pami臋ta艂em, to to, jak wybiera艂em si臋 na zakupy. A potem… chyba film mi si臋 urwa艂. Kompletnie nie pami臋ta艂em, co mnie spotka艂o w drodze. Tak, jakby kto艣 otworzy艂 moj膮 g艂ow臋 i wyci膮gn膮艂 z niej wspomnienia. Je艣li nie potrafi艂em sobie przypomnie膰, sk膮d si臋 tu pojawi艂em, jak mia艂em si臋 st膮d wydosta膰?

- Nigdy st膮d nie wyjd臋 – westchn膮艂em za艂amany, po chwili znowu zaczynaj膮c panikowa膰. Na nowo lata艂em po ca艂ym pomieszczeniu, jakby kto艣 mnie ugryz艂 w ogon. Nagle nie wyhamowa艂em, przez co uderzy艂em w 艣cian臋. Poskutkowa艂o to chwilowym przyciemnieniem obrazu.

Otworzy艂em oczy, czuj膮c, jak g艂owa ponownie mi p臋ka, jak na pocz膮tku. Mia艂em wra偶enie, 偶e kiedy st膮d wyjd臋 i pop艂yn臋 do medyka, oka偶e si臋, 偶e mam wstrz膮s m贸zgu. Mog艂o to by膰 prawdopodobne, gdyby nie fakt, 偶e w swoim 偶yciu ju偶 tyle razy r膮bn膮艂em sobie czym艣 w g艂ow臋, 偶e gdybym mia艂 mie膰 jakiego艣 guza lub inny wstrz膮s, ju偶 dawno on by mnie zabi艂. Podnosz膮c wi臋c g艂ow臋, jeszcze raz si臋 rozejrza艂em. Nie mog艂em si臋 tak podda膰, to by by艂o zbyt nudne i proste – zgin膮膰 jak ten nieznany kole艣? Zamarzn膮膰 i wnikn膮膰 we 艣cian臋, aby za par臋na艣cie dekad jaka艣 inna, zmutowana ju偶 rybka, pojawi艂a si臋 w tym miejscu z b贸lem g艂owy i spojrza艂a na moje ko艣ci, zastanawiaj膮c si臋, kim by艂em i jak膮 by艂em ofiar膮, 偶e zamarz艂em? Nigdy. Na mnie czeka艂a lepsza 艣mier膰, powiedzia艂bym, 偶e 艣wietlana, ale 艣wietlana mo偶e by膰 tylko przysz艂o艣膰. 艢mier膰 chyba te偶, je艣li idziesz do nieba.

Nagle co艣 mnie o艣lepi艂o. Poruszy艂em g艂ow膮 na boki, aby przyjrze膰 si臋 uwa偶niej 艣cianie, z kt贸rej dochodzi艂 jasny promie艅. Podp艂yn膮艂em do 艣ciany, kiedy by艂em pewien, 偶e 艣wiate艂ko si臋 nie odbija艂o, ale znajdowa艂o si臋 po drugiej stronie. Przyjrza艂em si臋 uwa偶niej lodowatej 艣cianie, ale niczego nie ujrza艂em, nawet 艣wiate艂ka. Kiedy za艣 si臋 odsun膮艂em, blask powr贸ci艂. Je艣li gdzie艣 by艂o wyj艣cia, to tam – przynajmniej mia艂em tak膮 nadziej臋. Ostatni膮 nadziej臋, bo powoli stawa艂em si臋 sztywny, niczym sopel. Nie zwa偶aj膮c na kolejny mo偶liwy b贸l g艂owy, podp艂yn膮艂em do 艣ciany naprzeciwko, po czym wzi膮艂em rozbieg i z jak najwi臋kszym impetem uderzy艂em w 艣cian臋, z kt贸rej dochodzi艂o 艣wiate艂ko. Na szcz臋艣cie 艣ciana ust膮pi艂a, p臋k艂a, a ja przelecia艂em na drug膮 stron臋, czuj膮c, jak obijam sobie ca艂y rybi bok. Wiedzia艂am, 偶e nast臋pne dni sp臋dz臋 le偶膮c w 艂贸偶ku i odpoczywaj膮c.

Podnios艂em g艂ow臋 w g贸r臋, by zauwa偶y膰, 偶e nie znajdowa艂em si臋 ju偶 w lodowej komnacie, a 艣wiate艂kiem by艂 promie艅 s艂o艅ca, odbijaj膮cy si臋 w ma艂ym kryszta艂ku. 

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"P艂yniesz nad piaszczystym pod艂o偶em, a偶 nagle piasek zaczyna si臋 rusza膰 i co艣 z niego 艂apie Ci臋 za p艂etw臋."

8 marca 2022

Od Leona - “Ka偶da robota 艣mierdzi” cz.1

Jednym z wa偶niejszych czynno艣ci przy uprawie ro艣lin, jest dbanie o gleb臋, a konkretnie, to o jej rodzaj, 偶yzno艣膰. Nie mo偶na zapomnie膰 o nawo偶eniu i usuwaniu wszelkich szkodnik贸w. Aktualnie sadzili艣my ga艂臋zatki kuliste, poniewa偶 jaki艣 przedsi臋biorca znalaz艂 艣wietne miejsce na ich upraw臋. Gdy b臋dzie ros艂a, mo偶e stanowi膰 obiekt zabaw dla ma艂ych rybek, kt贸re nie uszkodz膮 glonu, przez jego cienkie, popl膮tane nitki plechy, a w p贸藕niejszych latach, jego kulista forma b臋dzie idealna dla nowych mieszka艅c贸w. Sam osobi艣cie nie widzia艂em nic zachwycaj膮cego w tym glonie, ale klient, nasz pan. Jednak do posadzenia ro艣liny, potrzebowali艣my nawozu. Zazwyczaj naw贸z by艂 przywo偶ony na miejsce, ale tym razem dostawca si臋 pochorowa艂, wi臋c byli艣my zmuszeni sami zadba膰 o towar. Zakupili艣my go u naszej dobrej znajomej, r贸wnie偶 zajmuj膮c膮 si臋 ogrodnictwem, jednak wi臋kszo艣膰 swego czasu po艣wi臋ca艂a przy pomocy matce, w prowadzeniu sklepu ogrodniczego. Rybka nadzwyczaj mi艂a, praktycznie niemo偶liwe jest nielubienie jej – a dla Diego ogromna strata, bo by艂a homoseksualna i aktualnie mia艂a partnerk臋. Pr贸bowa艂em go pocieszy膰, 偶e w wodzie jest wiele rybek, ale on to sp艂awi艂 zwyk艂ym komentarzem, 偶e teraz po艂owa z nas to homoseksuali艣ci – ja si臋 nie znam, prawdopodobnie stwierdzi艂 to przez gorsze samopoczucie, albo fakt, 偶e ju偶 drugi raz zakocha艂 si臋 w lesbijce. 

P艂yn膮c z towarem, zaczepionym na naszych grzbietach, rozmawiali艣my o rzeczach przyziemnych – on nie dawno zainteresowa艂 si臋 dzierganiem, a ja go wy艣mia艂em, 偶e na 艣wi臋ta podaruje mi szalik. W zamian stwierdzi艂, 偶e jestem tak t艂usty, 偶e go nie potrzebuje, a nast臋pnie nasz膮 uwag臋 zwr贸ci艂a rybka, kt贸ra aktualnie pr贸bowa艂a ukra艣膰 czyje艣 per艂y. Tak jak praktycznie wszyscy, obserwowali艣my ca艂膮 sytuacj臋, kt贸ra zako艅czy艂a si臋 zbesztaniem dzieciaka przez starsz膮 pani膮, kt贸ra uderzy艂a go jeszcze w g艂ow臋 lask膮. Uwielbia艂em za to starsze osoby – zawsze sami wymierzali sprawiedliwo艣膰, a je艣li kto艣 by艂 przeciwny temu, oni r贸wnie偶 dostawali r贸zg膮 w g艂ow臋. Tak naprawd臋 co zrobisz takiej starszej osobie? Zamkniesz w wi臋zieniu? Jednocze艣nie zapewnisz jej darmowy dach nad g艂ow膮 i jedzenie, a je艣li nie dopilnujesz, aby spo偶ywa艂a swoje leki, zostaniesz oskar偶ony o umy艣lne, b膮d藕 nie, zab贸jstwo. Starsi to maj膮 dobrze. 

- Chod藕, przep艂yniemy przez ten budynek – wskaza艂em na wysok膮 ska艂臋, pe艂n膮 tuneli. Pe艂ni艂a funkcj臋 administracyjne i to w艂a艣nie za ni膮 mieli艣my zasadzi膰 ga艂臋zatki. 

- Nie wiem, czy to dobry pomys艂, z nawozem na grzbietach – stwierdzi艂 Diego, ale go zignorowa艂em i wp艂yn膮艂em do 艣rodka.

- Co si臋 mo偶e sta膰. T臋dy b臋dzie szybciej – Diego o chwili ruszy艂 za mn膮, kr臋c膮c z niedowierzaniem g艂ow膮. Inne ryby rzuca艂y nam tylko przelotne spojrzenie i p艂yn臋艂y w swoim kierunku, kiedy nagle kto艣 zawo艂a艂, 偶e w 艣rodku znajdowa艂 si臋 je偶owiec. Momentalnie stan膮艂em jak wryty, a Diego znalaz艂 si臋 obok mnie.

- Spokojnie, to na pewno jaki艣 偶art – powiedzia艂, ale ja po chwili zobaczy艂em tego morderczego szkar艂upnia. Kiedy ruszy艂 w moim kierunku, nie wytrzyma艂em i zacz膮艂em si臋 wydziera膰. Szybko si臋 odwr贸ci艂em i chcia艂em wskoczy膰 na Diego, na jego grzbiet, aby to co艣 mnie nie dopad艂o, przez co ca艂y towar wysypa艂em na ziemi臋. Oplot艂em p艂etwy wok贸艂 samca i obserwowa艂em zwierz臋.

- No ju偶 ju偶, to nie miejsce dla ciebie – powiedzia艂a 偶贸艂ta rybka, kt贸ra po chwili z艂apa艂a w siatk臋 je偶owca, aby go st膮d wynie艣膰. Potem spojrza艂a na nas, a nast臋pnie skierowa艂a wzrok na syf, jaki zrobi艂em swoj膮 panik臋. – Nie no, dopiero tu sprz膮ta艂em – westchn膮艂, wskazuj膮c rozwalony na pod艂odze naw贸z.

<Irek?>

6 marca 2022

Labirynt Zielonych Barw - wiosenne wydarzenie

Labirynt Zielonych Barw

Moi drodzy, przed nami kolejne wydarzenie! Oto Labirynt Zielonych Barw, wydarzenie fabularne, kt贸re polega na napisaniu serii opowiada艅 - ale to dopiero w zasadach. W wydarzeniu mo偶e wzi膮膰 udzia艂 ka偶dy i z t膮 my艣l膮 zostanie ono rozpocz臋te. 

  • Wydarzenie b臋dzie trwa膰 w dniach 06.03 - 16.04 do godziny 21:00, czas b臋dzie odliczany w liczniku na pasku bocznym oraz na dole postu.
  • Aby uko艅czy膰 Labirynt, nale偶y wykona膰 6 losowo wybieranych zada艅 Labiryntu.
    • Na pocz膮tku ka偶dy otrzyma 1 zadanie Labiryntu.
    • Opowiadanie z Labiryntu musi mie膰 min. 700 s艂贸w.
    • Za ka偶de opowiadanie z Labiryntu posta膰 dostaje 3 AP i 120 pere艂 niezale偶nie od tego, czy uko艅czy wydarzenie.
    • Zadania mo偶e wykonywa膰 tylko jedna posta膰 osoby.
    • Tytu艂 opowiadania z Labiryntu musi by膰 zako艅czone "(Labirynt)".
  • Za uko艅czony Labirynt posta膰 otrzyma dodatkowe 4 AP, 200 pere艂, tytu艂 "Uciekinier Labiryntu" oraz 1 punkt karmy.
  • 17.04 poka偶e si臋 post podsumowuj膮cy. Zostan膮 w nim zawarte nast臋puj膮ce informacje:
    • Kto ile zada艅 wykona艂, jakie nagrody zdoby艂 oraz ile s艂贸w napisa艂 w sumie.
  • Wydarzenie jest fabularne, ale nie w艂膮cza si臋 w kanoniczne opowiadania. Mo偶na powiedzie膰, 偶e jest to sen albo masowe halucynacje.

Wprowadzenie do fabu艂y: 

» Zmiany w p艂ywach wody odkry艂y wej艣cie do tajemniczego labiryntu. Jest to przeogromna jaskinia pod dnem Zbiornika, o kt贸rej nie wspominaj膮 偶adne istniej膮ce zapiski. Z tego powodu zostaje zorganizowana ekspedycja, a Ty jeste艣 jednym z koi, kt贸re zgodzi艂y si臋 wzi膮膰 udzia艂. Ka偶dy p艂ynie sam, ze swoimi zapasami i plikiem kory do robienia notatek. «

Ka偶da z obecnych os贸b dostaje swoje pierwsze zadanie.

  • Akhifer/Irysahyta: Spotykasz na drodze zagubionego, wyg艂odzonego karpia. Obcy prosi Ci臋 o odrobin臋 jedzenia, jednak nie mo偶e nic w zamian zaoferowa膰.
  • Feliks: Atakuje Ci臋 mi臋so偶erna ro艣lina poruszajca si臋 z ogromn膮 szybko艣ci膮.
  • Romelle: Twoj膮 艣cie偶k臋 zasypa艂y kamienie. Je偶eli Twoja si艂a wynosi >7, mo偶esz usun膮膰 te kamienie z drogi w艂asnop艂etwnie. Inaczej musisz poszuka膰 czyjej艣 pomocy, niekoniecznie od ryby.
  • Tenebrae: Podczas p艂ywania w艣r贸d kr臋tych korytarzy nag艂y pr膮d zabiera Ci notatki. Musisz je pozbiera膰.
  • Aura/Nirimi: Spotykasz si臋 z innym podr贸偶nikiem, kt贸ry daje Ci wskaz贸wki, jak przedosta膰 si臋 do kolejnego pomieszczenia. Starasz si臋 zastosowa膰 do jego wskaz贸wek.
  • Tafla: Jaki艣 dziwaczny stw贸r zast膮pi艂 Ci drog臋! Okazuje si臋 by膰 r贸wnie inteligentny co Ty i o dziwo przyjazny. Pragnie Ci pom贸c przep艂yn膮膰 dalej. Ty nie wiesz, czy mo偶na mu ufa膰.
  • Leon: Wp艂ywasz do lodowej komnaty. W jednej ze 艣cian zamarzni臋ty jest jaki艣 staro偶ytny trup. Szybko dociera do Ciebie, 偶e Ciebie r贸wnie偶 mo偶e to spotka膰. Pr贸bujesz uciec.
  • Psyche: Na Twojej drodze staje stado podwodnych, 艣miertelnie jadowitych paj膮k贸w.

Odliczanie

5 marca 2022

Wiosna w Koi Paradise

Kochani, pora na wiosn臋! 

Dni staj膮 si臋 coraz cieplejsze, s艂o艅ce wspina si臋 coraz wy偶ej, a mrozy skutecznie puszczaj膮! Lodu nie ma ju偶 od jakiego艣 czasu, pojawia si臋 sporadycznie jako cienka warstewka, gdy w nocy troch臋 bardziej sch艂odzi. Co to zmienia dla 艂awicy Koi Paradise?

  • Mo偶na ju偶 zbli偶a膰 si臋 do g贸rnych cz臋艣ci zbiornika.
  • Pojawi艂o si臋 mn贸stwo drapie偶nik贸w, zar贸wno w wodzie, jak i poza ni膮.
  • Zbieracze intensywnie poszukuj膮 po偶ywienia, by nadrobi膰 braki w magazynie.
  • Jest zwi臋kszona ilo艣膰 narybku, jednak znaczna jego cz臋艣膰 przebywa w Przedszkolu.
  • Woda jest o wiele cieplejsza i nie grozi ju偶 nikomu nag艂y zgon.

Z kolei m贸wi膮c o niefabularnych sprawach — jutro rozpocznie si臋 wiosenne wydarzenie! B臋dzie trwa艂o do 17 kwietnia i b臋dzie w ca艂o艣ci oparte o pisanie opowiada艅. Licz臋 na Wasz膮 aktywno艣膰, bo nagrody b臋d膮 poka藕ne!

Bezpiecznych roztop贸w!
~ Akhifer

Od Akhifer - "Pewna historia pewnej rybki"

Istnieje pewna rybka, raczej o niej wiecie

Mo偶na rzecz, najsamotniejsza rybka na 艣wiecie

Zwano j膮 Akhifer; dlaczego tak samotna?

Bo nie przysz艂o jej pozna膰 偶adnego zalotka

Wci膮偶 tyle obowi膮zk贸w, czasu ci膮gle ma艂o

Na adorator贸w w og贸le nie starcza艂o

Mo偶e jaki艣 kto艣 by艂, Akhifer nie wiedzia艂a

Na swoich obowi膮zkach ci膮gle si臋 skupia艂a

Nie zwr贸ci艂a uwagi na pewnego karpia

Co wci膮偶 czai艂 si臋 na alf臋 jak taka harpia

Czeka艂 tu to z kwiatami, to z b艂yszcz膮c膮 per艂膮

I to nie tak膮 per艂膮, kt贸rej wsz臋dzie pe艂no

Shivoy - tak mia艂 na imi臋 - by艂 bardzo cierpliwy

Ju偶 na sam widok Ferki robi艂 si臋 szcz臋艣liwy

Niewa偶ne, 偶e stra偶niczka nie mia艂a wci膮偶 czasu

On by dla niej wrzesz 艣wiat przep艂yn膮艂 bez kompasu

Zakochany po uszy, cho膰 uszu rybom brak

Gdy by艂a tu偶 obok, nagle znik膮d m贸wi艂 wspak

艢miali si臋 kumple "W alfie pr贸偶no szukasz serca"

On ju偶 wiedzia艂 swoje; mi艂o艣膰 to nie morderca

Mi艂o艣ci trzeba ufa膰, on ufa膰 potrafi艂

I dobrze sam wiedzia艂, 偶e na wybrank臋 trafi艂

Musia艂 w ko艅cu raz powiedzie膰, co do niej czuje

Inaczej widzia艂by siebie sam jako szuj臋

Lecz gdy prawie powiedzia艂 te przepi臋kne s艂owa

W jego drog臋 wszed艂 starzec, co wi臋cej niemowa

Takiemu zawsze trudno przekaza膰, co musi

Wi臋c Ferka co mog艂a pr贸bowa艂a wydusi膰

Zaj臋艂o to wieki (nie na serio, cho膰 d艂ugo)

Shivoy, chocia偶 nie chcia艂, pozosta艂 tylko s艂ug膮

Nie zd膮偶y艂 powiedzie膰 swoich s艂贸w wymarzonych

呕e chcia艂by Akhifer wreszcie podj膮膰 za 偶on臋

<Koniec>

1 marca 2022

Podsumowanie lutego


Rybki kochane!

No i min膮艂 luty, najkr贸tszy w roku i stosunkowo najcichszy w historii bloga miesi膮c. Ale za to jakie wspania艂e wydarzenie si臋 odby艂o! Spontaniczny Konkurs Memiczny, kt贸ry zapocz膮tkowa艂 galeri臋 mem贸w z Koi Paradise. Poza konkursem nie zadzia艂o si臋 du偶o, opowiada艅 nie napisa艂a nawet po艂owa rybek, jednak zamiast kara膰 tych, kt贸rzy nie znale藕li czasu dla bloga, postanowi艂am nagrodzi膰 tych, kt贸rzy temu podo艂ali. Rybki na podium otrzymuj膮 trzy razy wi臋cej nagrody za podsumowanie, zar贸wno AP, jak i per艂y.

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Romelle wygrywa po napisaniu 1897 s艂贸w w 2 opowiadaniach.
  2. Leon na drugim miejscu, napisawszy 1279 s艂贸w w 2 opowiadaniach.
  3. Akhifer za nim, z sum膮 935 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
  4. Irysahyta ostatni, maj膮c na koncie 723 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
Zagro偶enia
  1. Aura nie napisa艂a 偶adnego opowiadania po raz kolejny, otrzymuje drugie ostrze偶enie.
  2. Feliks, Tenebrae, Tafla, Psyche i Nirimi nie napisali opowiadania, ale zgodnie z powy偶sz膮 decyzj膮 nie otrzymuj膮 ostrze偶enia.

Bonusy

Mistrzem Miesi膮ca zosta艂 Leon, dostaj膮c 3 z 7 g艂os贸w. Ponownie o w艂os unikn臋li艣my r贸wnych g艂os贸w kilku rybek na raz. Feliks za moc膮 Kwiatu otrzymuje 1 AP i 10 pere艂, jest to ostatni miesi膮c, kiedy przys艂uguje mu ten bonus.

Ze wzgl臋du na wydarzenia, jakie si臋 obecnie odbywaj膮, nie tylko Wam dzi臋kuj臋 za pojawienie si臋 na tym blogu, ale tak偶e 偶ycz臋 Wam bezpiecze艅stwa i silnego ducha. Trzymajcie si臋 ciep艂o, kochani.

~ Akhifer