30 listopada 2024

Od Akhifer – "Słoni krewni" cz.1

Nowiny obiegły ławicę niczym najpodlejsza choroba, szybko i chwytając każdego bez wyjątku. Akhifer nie potrafiła nadążyć za napływem skarg, zażaleń i pytań zaniepokojonych ryb, które wcale nie ucieszyły się na wieści, a wręcz przeciwnie, poczuły się zagrożone. Pod jaskinią rządową pojawiły się nawet małe tłumy żądające odpowiedzi, z wywieszonymi na kijach banerami i skandujące jakieś własne hasła, których Ferka nie mogła usłyszeć, bo zamelinowała się w swoim prywatnym domu, nikomu o tym nie mówiąc. Doradcy tylko przysyłali do niej bez przerwy notki, żeby się w końcu tym wszystkim zajęła.

A ona nie chciała, przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy skupiała się na tym, jak mogli jej to zrobić. Jak mogli tak bezceremonialnie ogłosić swoje istnienie publicznemu światu, nie uzgadniając tego wcześniej z nią, z alfą, tym samym doprowadzając do zamieszek wiszących na skraju wojny domowej. A o co byłaby ta wojna domowa?

O to, że daleko w dół rzeki mieszka inna ławica koi, identyczna do ich w kwestiach inteligencji i historii, ale przystosowana do słonych wód morskich i chowania się między ramionami koralowców. Znalazły się karpie, które twierdziły, że nie jest to takie dziwaczne odkrycie i powinni byli się tego spodziewać, jednak znaczną większość objął strach.

Zadawali sobie masę pytań. Jakie są rzeczywiste możliwości ich zmutowanego gatunku? Czy w świecie znajduje się więcej ławic takich jak oni? Czy ich istnienie również jest ukrywane przez alfę? Czy Akhifer chowa coś więcej? Żądali odpowiedzi na wszystko tu i teraz.

Akhifer była gotowa się otworzyć, naprawdę, ale obawiała się, że jeśli wyjdzie do tłumów to może dojść do zamachu. Jeśli powie całą prawdę to nie miała pewności, czy wszystko się uspokoi, czy może dojdzie do prawdziwej wojny domowej. Miała już przygotowane papiery nakazujące wojsku wewnętrznemu rozbić tłumy i zapewnić spokój w jeziorze, nawet przy użyciu siły. Opublikowanie tego równałoby się jednak z pewną wojną domową, na którą Ferka nie mogła pozwolić, kiedy zima zbliżała się wielkimi krokami i o pożywienie było trudno. O nie, do tego trzeba było podejść o wiele bardziej dyplomatycznie.

Tylko jak?

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz