29 grudnia 2022

Od Akhifer - "Alfa - czyli dwie strony jednego dramatu" cz.1

– Celem tego spotkania jest...?

– Om贸wienie rz膮d贸w Vivierith.

– A zwo艂ujemy je poniewa偶...?

– Vivierith zaczyna nam si臋 coraz mniej podoba膰.

Akhifer przetar艂a twarz p艂etw膮. Wystarczy艂a jedna kr贸tka chwila, kiedy traktowali j膮 jak alf臋 i ju偶 by艂a mentalnie wyczerpana, jednak wmawia艂a sobie, 偶e to tylko stare przyzwyczajenia. P贸ki co nie musia艂a wcale du偶o my艣le膰, wszystko podawali jej na tacy, niczego od niej nie wymagaj膮c. Zale偶a艂o im, 偶eby poprzednia alfa pojawi艂a si臋 na zebraniu, bo z jakiego艣 powodu jej ufali. Stra偶niczka nie mia艂a tylko poj臋cia, dlaczego. Nie by艂a szczeg贸lnie lubian膮 w艂adczyni膮 za swoich czas贸w.

– Ale z jakiego艣 powodu wam si臋 z pocz膮tku podoba艂a – zauwa偶y艂a, spogl膮daj膮c podejrzliwie na siedz膮ce dooko艂a karpie. – C贸偶 jest powodem tej zmiany?

– B臋d臋 z pani膮 szczery, pani Akhifer – odezwa艂 si臋 ca艂kowicie szary koi kawa艂ek na prawo. Jego bia艂a kropka na czole mruga艂a z艂owieszczo, gdy z ka偶dym ruchem co chwila zas艂aniaja j膮 grzywka. – Vivierith nigdy si臋 nam nie podoba艂a. Jej sposoby od pocz膮tku by艂y zbyt agresywne, wszystkich z miejsca zacz臋艂a rozstawia膰 po k膮tach, zamiast da膰 czas na poch艂oni臋cie wprowadzonych zmian. Starszyzna si臋 jej podlizuje, bo gdy kto艣 o艣mieli艂 si臋 skrytykowa膰 jej techniki, trafia艂 do pud艂a za znies艂awienie alfy.

– Oczywi艣cie nie mo偶na zaprzeczy膰, 偶e praca Vivierith przynios艂a du偶o dobrego do 艂awicy – kolejny karp wtr膮ci艂 si臋 do rozmowy. – Innowacyjne rozwi膮zania, lepszy dost臋p do edukacji, wiele kierunk贸w znacznie si臋 usprawni艂o. Jednak偶e nie wyr贸wnuje to b艂臋d贸w, kt贸re Vivierith pope艂nia. Opr贸cz tego, co wspomnia艂 nasz towarzysz, pragn臋 dodatkowo zauwa偶y膰, 偶e Vivierith traktuje bycie alf膮 jako osobn膮 prac臋, co owszem, jak najbardziej by si臋 zgadza艂o, gdyby nie to, 偶e Vivierith robi naprawd臋 niewiele. Wi臋kszo艣膰 decyzji podejmuj膮 jej zwierzchnicy, a ona sama zdaje si臋 sp臋dza膰 czas na przyjemno艣ciach.

Czyli dok艂adne przeciwie艅stwo tego, co robi艂am ja, pomy艣la艂a Ferka. Ju偶 chyba rozumia艂a, czemu postanowili j膮 zaprosi膰.

– M贸wi臋 wam, obalmy j膮. – Karpica stoj膮ca nonszalancko pod 艣cian膮 uderzy艂a p艂etw膮 o 艣cian臋.

– Nie! – krzykn臋艂a niespodziewanie Akhifer. Wszyscy spojrzeli na ni膮 zaskoczeni, nikt (j膮 w艂膮czaj膮c) nie spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie broni膰 obecnej w艂adzy. Momentalnie Ferk臋 ol艣ni艂o. To nie chodzi艂o o w艂adz臋, /tu chodzi艂o o poddanych/. Pomimo szczerej nienawi艣ci do stanowiska alfy, postanowi艂a wzi膮膰 sprawy w swoje p艂etwy. – Vivierith trzyma ca艂y Zbiornik w gar艣ci i ma za du偶o zwolennik贸w. Pr贸ba obalenia sko艅czy si臋 wojn膮 domow膮, w kt贸rej mo偶e zgin膮膰 zbyt du偶o niewinnych os贸b. Mam inn膮 propozycj臋, szalon膮, ale to te偶 jest opcja. – Ryby ws艂uchiwa艂y sie w jej s艂owa z nadzwyczajn膮 uwag膮. Chyba dalej widzia艂y w niej alf臋, a ju偶 szczeg贸lnie w tej sytuacji. – Zbiornik i tak jest przerybiony. 艁awica jest tu od czasu, kiedy uciekli艣my ludziom i zd膮偶y艂a si臋 ogromnie rozrosn膮膰. Zamiast powodowa膰 wojny, po prostu si臋 st膮d wynie艣my. S艂ysza艂am od kilku podr贸偶nik贸w, 偶e trzy tygodnie drogi st膮d jest inny zbiornik, r贸wnie偶 ogromny i zdatny do 偶ycia, ale nie ma w nim 偶adnej 艂awicy. Kiedy艣 i tak nast膮pi艂by roz艂am 艂awicy, dlaczego nie zrobi膰 by tego teraz? Mamy idealn膮 okazj臋.

– A pani, jak rozumiem, zajmie stanowisko alfy? – ten sam karp, kt贸ry wcze艣niej wypomnia艂 dobre rzeczy zrobione przez Vivierith, 艂ypn膮艂 okiem w stron臋 Stra偶niczki. Ferka si臋 nieco sp艂oszy艂a, nie chcia艂a oddawa膰 swojej wolno艣ci. A z drugiej strony... Co jej po wolno艣ci, je偶eli ostatecznie i tak zostanie uwi臋ziona, w taki czy inny spos贸b? Tu przynajmniej robi艂a to z w艂asnej woli.

– Tak. Powiedzmy. Mog臋 zosta膰 z powrotem wasz膮 alf膮. Jednak nie chcia艂abym sama o wszystkim decydowa膰. Je偶eli to mo偶liwe, chcia艂abym utworzy膰 ko艂o doradc贸w, czy co艣 w tym stylu, by mnie wspierali. Mam do艣膰 radzenia sobie ze wszystkim sama.

– Oczywi艣cie. Z naszego grona nie wszyscy si臋 do tego nadaj膮, ale my艣l臋, 偶e tymczasowo mo偶emy si臋 nazywa膰 takim ko艂em. Pani propozycja wydaje si臋 o wiele bardziej sensowna ni偶 otwarty bunt i nasi towarzysze r贸wnie偶 temu nie zaprzeczaj膮. Uwa偶am, 偶e dzisiaj mo偶emy na tym zako艅czy膰. I tak sp臋dzili艣my wystarczaj膮co du偶o czasu w tej pieczarze. Do zobaczenia nast臋pnym razem, towarzysze.

Nikt nie zauwa偶y艂, jak szary karp z bia艂膮 kropk膮 na czole wymkn膮艂 si臋 z pieczary nieco wcze艣niej ni偶 wszyscy pozostali, kt贸rzy jeszcze oficjalnie si臋 偶egnali.

<Vivierith?>

28 grudnia 2022

Od Akhifer - "Podlodowy wodny spacer"

Od艂amki 艣wiat艂a s艂onecznego przecisn臋艂y si臋 przez warstw臋 艣niegu na grubym lodzie, rozja艣niaj膮c nieznacznie wod臋 tu偶 pod barier膮. Ciecz by艂a krystalicznie czysta, nie p艂ywa艂y w niej 偶adne kawa艂ki ro艣linno艣ci ani odpadki po naturalnych potrzebach wodnych mieszka艅c贸w. Ch艂贸d by艂 wr臋cz przeszywaj膮cy, jednak wcale nie przeszkadza艂 przy popo艂udniowym spacerze. Brak 偶yj膮tek tak blisko tafli powodowa艂 nietypowe poczucie spokoju, jakby ca艂y Zbiornik opustosza艂, zostawiaj膮c samotnego karpia koi na pastw臋 ciemnego, granatowego bezkresu. Niekt贸rym mog艂o wydawa膰 si臋 to przera偶aj膮ce, kiedy w mrocznej g艂臋bi nie by艂o nikogo poza nimi. Akhifer natomiast znalaz艂a wewn臋trzn膮 harmioni臋, poruszaj膮c si臋 w takim 艣rodowisku.

Karpica 艂apa艂a ka偶de promienie s艂o艅ca, kiedy przebywa艂a na swoich zimnych spacerach. Nie po to, 偶eby si臋 ogrza膰, tylko 偶eby nakarmi膰 sw贸j umys艂 naturalnym o艣wietleniem, zamiast tkwi膰 w obecno艣ci wodnych 艣wietlik贸w. M臋czy艂a si臋 przy nich, nie m贸wi膮c o tym, 偶e ci膮gle kogo艣 przypadkiem razi艂a swoimi lustrzanymi 艂uskami. Mo偶na by艂o powiedzie膰, 偶e ja艣nia艂a w t艂umie, tylko 偶e t艂umowi wcale si臋 to nie podoba艂o.

W艂a艣nie to by艂o powodem samotno艣ci, kt贸r膮 tamtego dnia wybra艂a Ferka. Odrobina relaksu z dala od podirytowanych zim膮 karpi, w osobno艣ci wybranej samodzielnie, a nie wymuszonej przez los. Czasem jeden, pojedynczy wyb贸r mo偶e za艂kowicie zmieni膰 humor jednej osoby. Tak te偶 by艂o w tym przypadku.

Ocieraj膮c si臋 p艂etw膮 grzbietow膮 o l贸d, Akhifer nie mog艂a przesta膰 si臋 delikatnie u艣miecha膰. Pomimo zimna czu艂a si臋 wyj膮tkowo dobrze, nie widzia艂a nawet potrzeby wraca膰. To jest, dop贸ki nie przyuwa偶y艂a grupy trzech rybek szeptaj膮cych w pobli偶u przer臋bli, gdzie nikt zazwyczaj si臋 nie zapuszcza艂. Zd膮偶yli jeszcze troch臋 porozmawia膰, zanim zorientowali si臋, 偶e s膮 obserwowani. Powiedzieli jednak wystarczaj膮co du偶o.

Nie podoba im si臋 panowanie Vivierith. Woleliby, 偶eby Akhifer wr贸ci艂a.

<Koniec>

27 grudnia 2022

Zimowa Loteria Grudniowa - nagrody

Zimowa Loteria Grudniowa

W naszej ma艂ej loterii zd膮偶y艂y wzi膮膰 udzia艂 jedynie trzy rybki: Feliks, Akahita oraz Akhifer. Ka偶da z nich zdoby艂a po jednym bilecie. Co wylosowali nasi bohaterzy?

Nagrody

Akhifer - 2 AP
Feliks - 10 pere艂
Akahita - 10 pere艂

Gratuluj臋 zdobytych nagr贸d uczestnikom! Mia艂am nadziej臋, 偶e wi臋cej os贸b we藕mie udzia艂, ale znalezienie czasu na napisanie opowiadania by艂o zapewne trudne, szczeg贸lnie w tym okresie przed艣wi膮tecznym. Mam za to ma艂y prezencik dla tych, kt贸rzy si臋 nie za艂apali. Przedmioty, kt贸re by艂y do zdobycia poprzez loteri臋, s膮 do wykupienia do 31 grudnia 2022 roku. Kto ma wystarczaj膮co pere艂, mo偶e sobie wykupi膰 dany przedmiot lub mo偶na dokona膰 targu wed艂ug standardowych zasad Inwentarza. Wydarzenie Zimowa Loteria Grudniowa zostaje zako艅czone!


Mroczny Motyl - z jego pomoc膮 mo偶na zmieni膰 p艂e膰, ko艅c贸wki, orientacj臋 oraz wygl膮d postaci bez uwzgl臋dnienia fabu艂y.
Cena: 600 pere艂
x 3

Maska powietrznego stwora - przedmiot fabularny; s艂u偶y do przemiany w losowe ma艂e l膮dowe stworzenie, po trzech cz臋艣ciach opowiadania z tym motywem posta膰 musi koniecznie wr贸ci膰 do bycia koi, inaczej zostanie usuni臋ta z 艂awicy.
Cena: 550 pere艂
x 2
艢nie偶ynka - daje dodatkowy bonus +50% do pere艂 i AP przez dwa miesi膮ce.
Cena: 400 pere艂
x 3
Amulet senny - przedmiot fabularny; z jego pomoc膮 ryba mo偶e prze偶y膰 ca艂膮 seri臋 w 艣nie, tym samym tworz膮c alternatywne uniwersum - mo偶e tam zabi膰, kogo chce, mie膰 dzieci, z kim chce (nawet z t膮 sam膮 p艂ci膮), a nawet zosta膰 smokiem i troch臋 porz膮dzi膰.
Cena: 460 pere艂
x 4


 

26 grudnia 2022

Od Akahity CD. Feliksa - "Smutne jest 偶ycie karpia"

Zima to taka parszywa pora roku dla ryb w Zbiorniku. Zimno a偶 czu膰 po 艂uskach. Mr贸z wdziera si臋 nawet mi臋dzy kropelki wody po艂o偶one g艂臋boko pod powierzchni膮. 艢wiat艂a nie ma za wiele, a kiedy jest zostaje hardo przyt艂umione przez grube warstwy lodu po艂o偶one na tafli przez parszyw膮 pani膮 tego kabaretu. A na to wszystko s艂odka ko艂derka u艂o偶ona z 艂ez opadaj膮cych z nieba, zamarz艂ych w locie i ta艅cz膮cych na wietrze w postaci bia艂ego zwiewnego puszku. A kiedy mo偶na by艂oby zajrze膰 na powierzchni臋, wychyli膰 g艂ow臋 ponad ch艂贸d wody ku zimnemu powietrzu, da艂o si臋 tylko kiedy ludzie odchodzili od przer臋bli i nie straszyli ju偶 swoimi w臋dkami i sieciami. Niekt贸rzy pasjonaci nawet noc膮 nie dawali biednej rybie spokoju. Zw艂aszcza, 偶e ich ci臋偶kie kroki odbija艂y si臋 echem po艣r贸d spokojnej wody. 

O w艂a艣nie. To by艂a chyba jedyna zaleta zimy. Wiatr nie smaga艂 zm臋czonej tafli swoj膮 si艂膮. Ryby nie musia艂y s艂ucha膰 nieustannego plusku. Ale na tym to wszystko si臋 urywa, pozostawiaj膮c same wady. 

Dlaczego zima jest z艂a spytacie? Ot贸偶 marzniesz. Jedzenia jest coraz mniej, a jak jest to ci臋偶ko je zdoby膰. Wszyscy p艂ywaj膮 ze zwieszonymi p艂etwami. Ci膮gle ka偶demu chce si臋 spa膰. Brak 艣wiat艂a doprowadza do kompletnego smutku i 偶a艂o艣ci, zw艂aszcza 偶e do tafli nie podp艂yniesz, bo l贸d emituje silnym zimnem. No i jak tu 偶y膰?!

Akahita w艂a艣nie si臋 nad tym zastanawia艂a. Jej p艂etwy powoli przesuwa艂y wod臋 p艂yn膮c gdzie tylko delikatny nurt j膮 kierowa艂. Zm臋czone oczy uwa偶nie obserwowa艂y 艣wiat, chocia偶 wi臋ksz膮 ochot臋 mia艂y na zamkni臋cie si臋. Przez my艣l przebieg艂y nawet s艂owa, 偶e i na zawsze. Chocia偶 w g艂臋bi serca siedzia艂a nadzieja, pami臋膰, 偶e to tylko jeden sezon w roku. Potem b臋dzie ju偶 tylko lepiej, wr贸c膮 do lata i b臋dzie cudownie! 

Rozejrza艂a si臋 leniwie. Jej sercu, tak towarzyskiemu, pomimo cz臋stego stronienia od innych, brakowa艂o 偶ywej duszy do otworzenia g臋by i zamienienia cho膰by ma艂o znacz膮cego s艂owa. Jej westchni臋cia irytowa艂y ju偶 nawet marne glony bujaj膮ce si臋 przy dnie, obskubane do resztek w艂asnego 偶ycia. Wszystko by艂o takie ponure, czy to tylko samicy si臋 zdawa艂o przez pryzmat w艂asnego samopoczucia. 

Dlatego pospiesza艂a si臋 sama w my艣lach aby odnale藕膰 kogo艣 i nie popa艣膰 w ten stan znu偶enia ca艂kowicie. Mo偶e n贸偶 widelec znajdzie si臋 kto艣 kogo s艂owa odrobin臋 ryb臋 na duchu podnios膮. No i si臋 trafi艂. Podp艂yn臋艂a bli偶ej. Zamienili par臋 s艂贸w, chocia偶 to bardziej ona te s艂owa wymienia艂a. 

Znale藕li si臋 po艣r贸d smutnej przestrzeni wody. Oboje w tym samym ponurym nastroju, chocia偶 Akahia rzuca艂a kapry艣nym u艣miechem, niezbyt szerokim jak na jej umiej臋tno艣ci. Wyra藕nie by艂o czu膰, 偶e im obu niech臋tnie do 偶ycia tej zimy i gdyby mogli to sen zimowy by艂by ratunkiem lepszym ni偶 udr臋k膮 w tym Zbiorniku. 

—Oj tam. B臋dzie dobrze. — pad艂o z jego ust w ko艅cu. Marne pocieszenie, ale Akahicie wystarczy艂o. Unios艂a k膮cik wargi, o ile takow膮 mia艂a, do g贸ry. Druga osoba u boku by艂a w ko艅cu dla niej zbawieniem, nie wa偶ne jak sztywno p艂yn膮ca. 

—Dobrze czy niedobrze, zima zaraz si臋 sko艅czy, nie? Jeszcze tylko ostatnia prosta. — odetchn臋艂a. Jej cia艂o p艂ynnie zrobi艂o ma艂y obr贸t przez chwil臋 wisz膮c do g贸ry brzuchem. Akrobacje zawsze by艂by mile widzane przez innych, kto wie. Ruch to te偶 zdrowie, a zdrowie to rado艣膰, wi臋c mo偶e dlatego na triki patrzy艂o si臋 tak przyjemnie. — A powiedz mi. Zawsze si臋 tak szeroko u艣miechasz do nieznajomych?— zagadn臋艂a puszczaj膮c mu oczko. No lepiej si臋 jej robi艂o, nawet od tak nie艣mia艂ej rozmowy. Ryba obok jej boku u艣miechn臋艂a si臋 mimowolnie. 

—No nie zawsze, ale to mi艂o tak. Zw艂aszcza o tej porze roku. —

—Parszywa ta zima tym razem, prawda. Ale … patrz. — wskaza艂a na haczyk wisz膮cy bezwiednie w otch艂ani. — Pr贸buj膮 polowa膰 na nasza sk贸r臋. Bawi艂e艣 si臋 kiedy艣 z nimi?— zagadn臋艂a dziarsko. Feliks pokr臋ci艂 g艂ow膮, pewnie zdezorientowany jej pomys艂em.  —Wprawianie ich w z艂o艣膰 zawsze poprawia mi humor. Chod藕. — machn臋艂a na niego p艂etw膮 i pop艂yn臋艂a. 

—To nie jest przypadkiem niebezpieczne? — 

—No jest, o ile nie umie si臋 tego robi膰 i nie jest si臋 ostro偶nym. No i oczywi艣cie… dodatkowo jest zabawne. Ich d藕wi臋ki zw艂aszcza! — mrukn臋艂a Akahita i poci膮gn臋艂a szybko za haczyk. Ten pomkn膮艂 w g贸r臋, a stamt膮d wydoby艂o si臋 g艂o艣ne stukni臋cie. Samiczka podp艂yn臋艂a do dna i odnalaz艂a kawa艂ek pozosta艂o艣ci po glonie. D艂ugi rdze艅 jego nadawa艂 si臋 idealnie jako sznurek, kt贸rym obwi膮za艂a 艣redni kamyk. 

—Co zamierzasz z tym zrobi膰? — Feliks zagl膮da艂 jej na p艂etwy zaciekawiony. 

—Niech zarzuc膮 w臋dk臋 ponownie to ci poka偶臋. — i tak tez si臋 sta艂o. Ma艂e urz膮dzenie do zabijania zanurzy艂o si臋 ponownie, powoli opadaj膮c ku dnu. Akahita podp艂yn臋艂a i powoli za艂o偶y艂a kamie艅 na w臋dk臋, ponownie ci膮gn膮c. Tym razem za szar膮 osobisto艣膰, aby przypadkiem nie zapl膮ta膰 si臋 w prowizoryczne wi膮zanie. Narz臋dzie znowu znikn臋艂o. Ryby chwile czeka艂y w milczeniu Az nie rozleg艂y si臋 przedziwne d藕wi臋ki step kania i krzyku frustracji. Akahita zachichota艂a, a Feliksowi udzieli艂o si臋 od niej. Oboje chwil臋 艣miali si臋 z tych durnych ludzi. Nie tak 艂atwo z艂apa膰 Koi w tym jeziorze.

—Od razu lepiej nie? —

—Taaa…. —

<Koniec>


Od Feliksa - "Smutne jest 偶ycie karpia"

 Jak偶e smutne jest czasem rybkowe 偶ycie. Taki moment w roku przypada na sam koniec, jak przypada do gustu kawior kucharzowi lub jak szpadel przypada na 艂eb nieszcz臋snego turysty w ciemnym zau艂ku z daleka od domu, w nieznanym kraju i na jakim艣 obcym kontynencie. Biedak nie zd膮偶y nawet roz艂o偶y膰 swojej mapy, by uciec przed napastnikiem, ani cho膰by w n臋dzny rulonik jej zwin膮膰, aby skutecznie przed napa艣ci膮 si臋 obroni膰. Ach, w istocie, 偶a艂osnym jest 偶ycie, smutnym bywa 艣wiat w Zbiorniku.

Tak smutnym by艂a zima. Skute lodem powierzchnie zamyka艂y w wielkich i ma艂ych wodach ma艂e rybki, jak w wi臋zieniu zamyka donios艂y s臋dzia najpodlejsz膮 szumowin臋, wyrwan膮 uprzednio z rynsztoka ulicy i moralno艣ci, by naiwnie pr贸bowa膰 oczy艣ci膰 go z grzesznych pomyj. Co z tego, 偶e nigdy 偶adna rybka nie opu艣ci艂aby wi臋zienia, spytacie?

Co艣 nic nie s艂ysz臋. Pytacie? Nie pytacie? A, w takim razie nie powiem.

Skuta lodem rybka, kt贸rej nawet chleba nie rzuci dobry cz艂owiek znad jeziora (a jak rzuci to tylko w przer臋blu wy艂upanym w lodzie, by zaraz po tym zarzuci膰 w臋dk臋 i zacz膮膰 zabija膰!), p艂ynie jeno przed siebie, przelewaj膮c swe cichutkie jestestwo przez p艂etwy, wolno, bezg艂o艣nie, by 偶aden znak 偶ycia nie dotar艂 do wielkich, wodnych drapie偶nik贸w, kt贸rych mo偶e i nie ma w jeziorze, lecz mog艂yby by膰, gdyby tylko ruszy艂y te swoje wielkie, leniwe ty艂ki, skurczy艂y si臋 troch臋 i wyewoluowa艂y by m贸c 偶y膰 w s艂odkowodnym 艣rodowisku.

Tak w艂a艣nie p艂yn膮艂 Feliks, nie potrafi膮c nawet zwiesi膰 swojej sztywno osadzonej na kr臋gos艂upie g艂贸wki. Tak w艂a艣nie zasta艂a go w podr贸偶y nieznajoma istotka. Gdy zacz臋艂a p艂yn膮膰 obok niego, Feliks pocz膮艂 taksowa膰 j膮 pos臋pnym spojrzeniem.

- Hej! Nie znam ci臋 jeszcze. Kim jeste艣, je艣li mo偶na wiedzie膰? - zapyta艂a rybka, na co Feliks tylko poruszy艂 w膮sem i burkn膮艂:

- Feliks.

- Aha. Nie spytasz, kim ja jestem? - zawo艂a艂a.

- Nie.

- Nic nie szkodzi! Jestem Akahita - o艣wiadczy艂a, widocznie dumna z siebie. - No, co nic nie m贸wisz?

Feliks chcia艂 odpowiedzie膰, 偶e nic, jednak poniewa偶 by艂 bardzo m膮dry, w por臋 zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie do艣膰, 偶e powiedzia艂by wtedy co艣, to jeszcze sparafrazowa艂by beztre艣ciwy komentarz swojej nowej kole偶anki. Milcza艂 wi臋c jak nad臋ty... tfu! Jak zakl臋ty, i pod膮偶a艂 dalej swoj膮 艣cie偶k膮.

A Akahita razem z nim.

Pewnie dlatego, niebawem us艂ysza艂 obok siebie teatralne westchnienie.

- Czego - mrukn膮艂.

- Chyba rozumiem. Rozumiem, wiesz? - Akahita pokiwa艂a cia艂kiem. Pos艂a艂 jej grandilokwentnie zdumione spojrzenie. - Jest ci smutno.

- Mi jest smutno?

- Wyra藕nie jest ci smutno.

- Mi nie jest smutno.

- Mi te偶 jest smutno. To ta okropna pora roku i szar贸wka na ka偶dym kroku.

- To ten. - Rybek chrz膮kn膮艂. nie mia艂 pomys艂u, jak m贸g艂by pocieszy膰 towarzyszk臋 i, szczerze m贸wi膮c, wcale nie chcia艂 tego zrobi膰. Ale, jak wszyscy wiemy, Feliks by艂 niezwykle prawym bohaterem i jego ma艂e, rybkowe serduszko ugi臋艂o si臋 pod naciskiem ci臋偶aru, kt贸ry spad艂 z ramion Akihity wprost na jego o艣ciste ramiona. Jak spada... jak spadaj膮 ceny w warzywniaku po obfitych zbiorach i r贸偶ne inne rzeczy na r贸偶ne inne rzeczy; my艣l臋, 偶e ju偶 艂apiecie.

- Oj tam, b臋dzie dobrze - wymamrota艂, ciesz膮c si臋, 偶e pod jego bursztynowymi 艂uskami nie wida膰 rumie艅ca nie艣mia艂o艣ci.

Nie mia艂 poj臋cia jak Akahita, ale on sam od razu poczu艂 si臋 lepiej. Ba, od razu mia艂 ochot臋 roze艣mia膰 si臋 serdecznie, zerwa膰 jaki艣 pi臋kny kwiat i przystroi膰 nim wrota swojego domu.


< Akahita? >

23 grudnia 2022

Od Akhifer - "Pierwszy w 偶yciu oficjalny urlop"

Pierwszy raz od w艂a艣ciwie zawsze, Akhifer bezproblemowo dosta艂a urlop na 艣wi臋ta. Karpica sama si臋 zdziwi艂a, jakim cudem tak 艂atwo posz艂o, ale by膰 mo偶e takie urlopy by艂y og贸lnie dost臋pne dla zwyk艂ych cz艂onk贸w 艂awicy i wcale nie musieli o nie walczy膰 tak jak ona to robi艂a przed porzuceniem stanowiska alfy. A to by艂 pierwszy urlop, o jaki odwa偶y艂a si臋 zapyta膰. I posz艂o tak... prosto.

Pow贸d wzi臋cia urlopu te偶 nie by艂 byle jaki. Dopiero co min臋艂o przesilenie zimowe, by艂a masa rzeczy do za艂atwienia, domy do odwiedzenia, a swojego w艂asnego Ferka i tak jeszcze nie przeszuka艂a. A przecie偶 mog艂y pojawi膰 si臋 prezenty! Sa'id m贸g艂 przynie艣膰 jej jaki艣 upominek, kt贸rego ona nie zauwa偶y艂a, bo by艂a zbyt skupiona na pracy. Pracy, kt贸r膮 uwielbia艂a. Ale nawet ta nietypowa przyjemno艣膰 nie mog艂a powstrzyma膰 j膮 przed magi膮 przesilenia.

Stra偶niczka hopsa艂a ze szcz臋艣cia tak bardzo, jak tylko da艂o si臋 hopsa膰 w wodzie, jednocze艣nie wci膮偶 p艂yn膮膰 do przodu. Inne ryby patrzy艂y si臋 na ni膮 ze zdziwieniem, niekt贸rzy jak na wariatk臋, jednak jej to absolutnie nie przeszkadza艂o. Tej wewn臋trznej ekscytacji nic nie by艂o w stanie przyt艂umi膰, tak d艂ugo, jak trwa艂 艣wi膮teczny nastr贸j w Zbiorniku. Odk膮d Ferka przesta艂a by膰 alf膮, zacz臋艂a cieszy膰 si臋 nawet z najdrobniejszych rzeczy. Jakby 艣wiat dooko艂a dosta艂 kolor贸w i przesta艂 by膰 taki ponury. Ave Pierwotny! Niech raduj膮 si臋 serca mieszka艅c贸w Zbiornika!

Do swojej ma艂ej nory Akhifer wpad艂a z nietypowego dla siebie rozp臋du. Sama nie wiedzia艂a, 偶e potrafi si臋 tak rozp臋dza膰, je偶eli tylko wystarczaj膮co si臋 ucieszy. Ale mniejsza! Trzeba przeszuka膰 mieszkanie. By膰 mo偶e Sa'id schowa艂 co艣 dla niej w naprawd臋 nietypowym miejscu. Hm... Za 艂贸偶kiem nie... Pod stolikiem pusto... Ma艂y偶 nie ma nic w pysku... Co jeszcze zosta艂o do przeszukania? Aha! Stara skrzynia, kt贸ra praktycznie nigdy nie jest odsuwana. Ferka musia艂a nie藕le si臋 wysili膰, 偶eby przesun膮膰 tego starego grata, ale oto by艂! Ma艂y, skromny podarek od nikogo innego jak Sa'ida. Sk膮d Akhi wiedzia艂a? Bo nikt nie odsun膮艂 tej skrzyni przed ni膮, by艂oby to widoczne. Uradowana Stra偶niczka ta艅czy艂a ze swoim prezentem w p艂etwach, nie przejmuj膮c si臋, 偶e niekt贸rzy widzieli j膮 przez ma艂e okienko i zastanawiali si臋, co te偶 stara alfa odwala. By膰 mo偶e faktycznie by艂a niespe艂na rozumu? A by膰 mo偶e... wreszcie za偶y艂a odrobin臋 prawdziwej wolno艣ci?

<Koniec>

22 grudnia 2022

Od Tenebrae'a CD. Akhifer — "Wszyscy kochaj膮 Akhifer" cz.8

Tenebrae przez chwil臋 mia艂 laga m贸zgu. Ale tylko przez chwil臋. Kiedy jego umys艂 wybudzi艂 si臋 z drzemki, pysk zacz膮艂 d艂ugi monolog o swojej niewinno艣ci i recytowanie wszystkie punkty prawa zbiornika, wed艂ug kt贸rych zachowanie obcych by艂o napa艣ci膮 i powinno zosta膰 ukarane. Dw贸jka nieznajomych patrzy艂a na to z minami w stylu „艣wir”, przynajmniej do momentu w kt贸rym podp艂yn膮艂 do nich trzeci karp. Wtedy ich zainteresowanie Brae’m ca艂kowicie znikn臋艂o.

— Donosiciele, szybko! Co艣 dziwnego dziej臋 si臋 z Alf膮! — r贸偶owy koi wybulgota艂, machaj膮c 偶ywo p艂etwami. — Do jej legowiska wkroczyli agresatorzy! Podobno pod presj膮 odda艂a im stanowisko! 

W Feliksie obudzi艂 si臋 wojowniczy, 偶o艂nierski duch, kt贸ry popcha艂 go do rzucenia si臋 do przodu i odp艂yni臋cia w sin膮 dal. Bynajmniej by to zrobi艂, gdyby nie jitong, kt贸ry ze znudzonym wyrazem rybiego pyska go powstrzyma艂. 

— Tak? Ciekawe newsy macie. Jakie艣 potwierdzone, czy mo偶e na膰pali艣cie si臋 wodorostami i dlatego takie g艂upoty gadacie? — jak zawsze uprzejmy i podejrzliwy Brae spyta艂. 

— Potwierdzone! No, przynajmniej tak bardzo, jak mog膮 by膰. Donosiciele czasem bredz膮 i nie mamy na to wp艂ywu, ale to zapowiada si臋 konkretnie. B臋dziemy to w艂a艣nie sprawdza膰 — r贸偶owy zwr贸ci艂 si臋 ponownie do dw贸jki znajomych: — P艂y艅cie ju偶! Nasza agencja musi by膰 pierwsza na miejscu.

I odp艂yn臋li z tak膮 szybko艣ci膮, i偶 naprawd臋 w膮tpliwe b臋dzie, 偶e b臋d膮 u Akhifer pierwsi (to znaczy, 偶e p艂yn臋li niezbyt szybko). Jedno jest pewne: nie wyprzedz膮 Brae i Feliksa, poniewa偶 ci wycisn臋li ze swoich ma艂ych organizm贸w wszystko, na co by艂o ich sta膰, i niczym rekiny zasuwali z kamieniem dla Alfy w pysku.

— Ale to g艂upie. Jakby艣my dawali jej prezent z okazji oddania stanowiska — wymrucza艂 (chocia偶 w zasadzie wybulgota艂) Brae. 

— Chyba 偶artujesz?! Nie ma opcji, 偶e droga Alfa odda艂aby im sw贸j tytu艂! Pani Akhifer jest niez艂omna! Jest…

— Och, zamknij si臋 — westchn膮艂 rozm贸wca koi, a w Feliksie ewidentnie zasia艂o si臋 ziarno w膮tpliwo艣ci. Tenebrae nie chcia艂 s艂ucha膰, jak Feliks gada z uwielbieniem o Alfie. Z jakiego艣 powodu takie s艂owa (szczeg贸lnie, kiedy m贸wi艂 je 贸w karp) wkurza艂y go niemi艂osiernie. Niech na ulicy sobie tak gadaj膮… Ale on nie chce s艂ucha膰 jak Feliks m贸wi o Akhifer, jakby by艂a jego kochank膮. Czy co艣.

<Akhifer/Feliks?>

10 grudnia 2022

Odej艣cie Aury

Dnia dzisiejszego 偶egnamy si臋 z Aur膮, naszym medykiem. Powodem jej wydalenia jest brak pisania opowiada艅 przez d艂ugi czas, nie mo偶e niestety wr贸ci膰 z powrotem do 艂awicy jako posta膰.

Niechaj wody b臋d膮 Ci pomy艣lne na dalszej drodze 偶ycia!

6 grudnia 2022

Zimowa Loteria Grudniowa

Zimowa Loteria Grudniowa

Witajcie, kochani! Pora na kolejne wydarzenie! Mimo, 偶e nasza 艂awica nie wierzy w 艢wi臋tego Miko艂aja ani nie obchodzi Wigilii, mieszka艅cy Zbiornika wci膮偶 otrzymuj膮 prezenty. Od kogo? Tego nie wiemy, ale kr膮偶膮 plotki o pojawieniu si臋 nowego Ryuu, kt贸ry z workiem na plecach odwiedza domy 艣pi膮cych karpi i podrzuca im prezenty pod 艂贸偶ko... Cz臋艣膰 rybek zacz臋艂a nawet 艣wi臋towa膰 jego pojawienie si臋, przystrajaj膮c domy podwodnymi kwiatami oraz o艣wietlaj膮c swoje wej艣cia ma艂ymi 艣wiec膮cymi owadami. Planuje si臋 nawet wielka uczta, podczas kt贸rej mamy nadziej臋 zobaczy膰 tajemniczego smoka.

Zasady

  1. Bilety na loteri臋 mo偶na zdoby膰 poprzez napisanie 艣wi膮tecznego b膮d藕 zimowego opowiadania.
  2. Zbieranie bilet贸w trwa do 25 grudnia.
  3. Jedna rybka mo偶e mie膰 maksymalnie 2 bilety.
  4. Loteria odb臋dzie si臋 27 grudnia, zostanie wtedy wstawiony post z nagrodami.
  5. Ka偶da wylosowana nagroda zostanie usuni臋ta z ko艂a fortuny (po wylosowaniu przez kogo艣 np. motyla pozostan膮 dwa), jednak informacje w po艣cie o ilo艣ci nagr贸d nie b臋d膮 zmienianie.

Nagrody

10 pere艂 x 10
50 pere艂 x 8
200 pere艂 x 6
2 AP x 10
6 AP x 8
10 AP x 6


Mroczny Motyl - z jego pomoc膮 mo偶na zmieni膰 p艂e膰, ko艅c贸wki, orientacj臋 oraz wygl膮d postaci bez uwzgl臋dnienia fabu艂y. Za sprzedanie przedmiotu mo偶na otrzyma膰 500 pere艂.
x 3

Maska powietrznego stwora - przedmiot fabularny; s艂u偶y do przemiany w losowe ma艂e l膮dowe stworzenie, po trzech cz臋艣ciach opowiadania z tym motywem posta膰 musi koniecznie wr贸ci膰 do bycia koi, inaczej zostanie usuni臋ta z 艂awicy. Za sprzedanie przedmiotu mo偶na otrzyma膰 4 AP.
x 2
艢nie偶ynka - daje dodatkowy bonus +50% do pere艂 i AP przez dwa miesi膮ce. Za sprzedanie przedmiotu mo偶na otrzyma膰 100 pere艂 i 1 AP.
x 3
Amulet senny - przedmiot fabularny; z jego pomoc膮 ryba mo偶e prze偶y膰 ca艂膮 seri臋 w 艣nie, tym samym tworz膮c alternatywne uniwersum - mo偶e tam zabi膰, kogo chce, mie膰 dzieci, z kim chce (nawet z t膮 sam膮 p艂ci膮), a nawet zosta膰 smokiem i troch臋 porz膮dzi膰. Za sprzedanie przedmiotu mo偶na otrzyma膰 230 pere艂.
x 4


Zima w Koi Paradise

Rozpocz臋艂a si臋 zima!

Brr, ale zimno! Na szcz臋艣cie nie przy dnie Zbiornika, tu temperatura utrzymuje si臋 taka sama przez ca艂y rok, ale tafla zamarz艂a nam grub膮 warstw膮 lodu, co odebra艂o nam dost臋p zar贸wno do powierzchni, jak i do s艂o艅ca. Brak 艣wiat艂a z kolei powoduje depresj臋 sezonow膮 u wielu karpi, i tak dalej, i tak dalej. W tym roku jednak si臋gn臋li艣my po rozwi膮zania podarowane nam przez ludzi i roz艣wietlili艣my sobie 偶ycie (i Zbiornik) wodnymi 艣wietlikami. Przy okazji w Zbiorniku pojawi艂 si臋 niezapowiedziany go艣膰... I wcale nie ma zwi膮zku z tymi tajemniczymi prezentami pochowanymi pod legowiskami...

Bonusy zimowe:

  • Za ka偶de opowiadanie min. 500 s艂贸w, w kt贸rym koi pomaga upora膰 si臋 komu艣 innemu z zimow膮 depresj膮, karp otrzymuje 1 AP oraz 10 pere艂.
  • Za opowiadanie min. 1000 s艂贸w, w kt贸rym koi wykorzysta co najmniej dwa tereny ze strony, te koi otrzymuje bonus 2 AP i 30 pere艂.
  • Za opowiadanie min. 5000 s艂贸w, gdzie dojdzie do spotkania karpia z... tajemniczym go艣ciem... koi otrzyma osi膮gni臋cie Zimowe rado艣ci (zima 2022), 5 AP oraz 100 pere艂.
Zmiany zimowe:
  • Zosta艂a nabrana odporno艣膰 na zimne miesi膮ce, jednak teraz z kolei grozi g艂od贸wka. Czy b臋dzie mia艂a miejsce? Nie wiadomo.
  • 21 grudnia odb臋dzie si臋 wielka uczta zwi膮zana z przesileniem zimowym. Zapraszamy ka偶dego!
  • Dost臋p do powierzchni zosta艂 odebrany ze wzgl臋du na grub膮 warstw臋 lodu. Zakazane jest zbli偶anie si臋 do k贸艂 wyci臋tych w lodzie!! Jest to dzie艂o cz艂owieka, kt贸ry pr贸buje nas upolowa膰.

Odwieszenie

Odwieszenie!

Zgodnie z obietnic膮, cho膰 o dzie艅 p贸藕niej, Koi Paradise zostaje odwieszone. Przy okazji zmieni艂a si臋 jedna drobna rzecz - od dzisiaj administracja wrzuca opowiadania i formularze tylko w wybrane dni, a nie jak najszybciej po dor臋czeniu. Ma to nie tylko da膰 troch臋 luzu administracji, ale tak偶e zapewni, 偶e administracja b臋dzie sprawdza膰 skrzynk臋, zamiast tylko opiera膰 si臋 na powiadomieniach. Dok艂adne dni opisane s膮 na stronie O Koi Paradise.

Dni oraz system mo偶e si臋 nieco zmieni膰 w zale偶no艣ci od decyzji reszty administracji, jednak raczej nie wr贸cimy do starego "Byle jak najszybciej".

Dzi臋kuj臋 wszystkim za obecno艣膰 i cierpliwe czekanie na powr贸t!

~ Wasza Akhifer

20 listopada 2022

Zawieszenie

Blog Koi Paradise zostaje zawieszony!

Ze wzgl臋du na r贸偶ne sprawy postanawiam zawiesi膰 tymczasowo bloga. Nie jest to ostateczny wyrok, w艂a艣ciwie mam bardzo dobre przeczucia, 偶e na spokojnie tutaj wr贸c臋 i b臋d臋 na nowo prowadzi膰 to bagno (艂apiecie? Bo jezioro... Bagno... Oba mokre... Eh? Eh?? :D), jednak tymczasowo potrzebuj臋 przerwy. My艣l臋, 偶e przyda si臋 ona te偶 dla innych, by na moment m贸c nie my艣le膰 o tym blogu i nie s艂ucha膰 mojego przypominania o opowiadaniach.

Co to znaczy dla Koi Paradise?
Przede wszystkim nie b臋d膮 publikowane opowiadania ani dodawane formularze postaci. Nie pojawi膮 si臋 tak偶e podsumowania, po ostatnim wci膮偶 s膮 nie wpisane punkty, ale to nadrobi臋. Czat ani serwer Discorda nie zostan膮 zablokowane, wi臋c komunikacja wci膮偶 b臋dzie mo偶liwa.

Co z opowiadaniami i formularzami?
Jak napisa艂am wy偶ej, nie b臋d膮 publikowane, ale wci膮偶 mog膮 by膰 wysy艂ane. B臋d膮 po prostu grzecznie czeka膰 na dzie艅, kiedy Koi Paradise si臋 odwiesi.

Plany na przysz艂o艣膰?
Na razie przewiduj臋 powr贸t 5 grudnia 2022 roku, jest to pierwszy poniedzia艂ek miesi膮ca. Je偶eli plany si臋 zmieni膮, zostaniecie o tym poinformowani na Discordzie. Nie widz臋 zamykania tego bloga, cho膰bym mia艂a by膰 jedyn膮 osob膮, kt贸ra na nim pisz臋, jednak... Nie wiemy, jak wygl膮da przysz艂o艣膰. Z pocz膮tku mo偶e i blog zrobi艂 wielkie bum, ale obecnie sprawa si臋 wyciszy艂a. Wiele os贸b pomimo zainteresowania uzna艂o, 偶e pisanie ryb膮 nie jest dla nich (co jest ca艂kowicie zrozumia艂e) i na pewno nie b臋d膮 ostatnimi. By艂am 艣wiadoma takiej mo偶liwo艣ci, zak艂adaj膮c tego bloga, wi臋c nie jest to dla mnie 偶aden szok, a normalna kolej rzeczy. Po tych dw贸ch tygodniach zobaczymy, co wyjdzie.

Dzi臋kuj臋 Wam bardzo za Wasz膮 obecno艣膰 w 偶yciu Koi Paradise, trzymajcie si臋 ciep艂o!

~ Akhifer

1 listopada 2022

Podsumowanie pa藕dziernika

Dzie艅 dobry wiecz贸r, rybe艅ki!

I tak oto optymistycznym akcentem ko艅czy si臋 miesi膮c pa藕dziernik, bardzo aktywny dzi臋ki pewnemu karpiowi o imieniu Leon. Mieli艣my chor贸bsko, mieli艣my nadrabianie, mieli艣my zmiany, my艣l臋, 偶e niekt贸rym dalej si臋 kr臋ci w g艂owie od tego wszystkiego. By艂a alfa zalatana, nowa te偶 jaka艣 taka cicha... A niech to wszystko wir wodny trafi, co nie? No to przechodzimy do podsumowania.

Nowo艣ci

Zamiast pisa膰 wszystko po kolei po prostu rzuc臋 linkiem do posta, kt贸ry podsumowa艂 wszelkie zmiany w momencie, gdy Vivierith zosta艂a alf膮: "Wa偶ne zmiany".
Mieli艣my te偶 chorob臋, z kt贸rej szcz臋艣liwie wszyscy zd膮偶yli si臋 wyleczy膰.
Czy co艣 jeszcze?... Dosz艂a wspomniana Vivierith, dzi臋ki czemu przez jaki艣 czas mieli艣my trzyna艣cie rybek w 艂awicy.

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Leon zwyci臋zca, maj膮c w tym miesi膮cu na koncie 2336 s艂贸w w 4 opowiadaniach.
  2. Romelle niedaleko za nim, 2142 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
  3. Nast臋pna Akhifer, 1509 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
  4. Akahita tu偶 za ni膮, 1372 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
  5. Svitaj na ko艅cu, 805 s艂贸w w 1 opowiadaniu.

Bonusy

Mistrzem Miesi膮ca zosta艂 zas艂u偶enie Leon, zyskuj膮c 2 z pi臋ciu g艂os贸w. Wykorzystuje on te偶 przy okazji Kryszta艂y bogactwa, co daje mu 460 pere艂. Mimo, 偶e Vivierith zosta艂a fabularnie alf膮, Akhifer wci膮偶 pozostaje g艂贸wn膮 postaci膮 i z tego powodu to w艂a艣nie jej i Akahicie przys艂uguje bonus za adminowanie.

Nieobecno艣ci

  1. Aura po raz kolejny nic nie napisa艂a, z tego powodu trafia do Zagro偶onych.
  2. Tenebrae na zwolnieniu, jak wszyscy wiemy, wed艂ug oblicze艅 opowiadanie ma najp贸藕niej na... stycze艅. Cwaniaczek.
  3. Feliks, Irysahyta i Nirimi nie napisali nic, dlatego w przysz艂ym miesi膮cu oczekuje si臋 od nich opowiadania.


W moim odczuciu pa藕dziernik by艂 bardzo aktywnym miesi膮cem, bior膮c pod uwag臋 wszystkie zmiany i co nie tylko, ale by艂 te偶 ca艂kiem przyjemny. Kolejnego wydarzenia (i by膰 mo偶e choroby) spodziewajcie si臋 dopiero w grudniu, ale mo偶e akurat b臋dzie to co艣, co Wam si臋 spodoba i b臋dziecie chcieli wi臋cej. Jeszcze nie wiem. Si臋 zobaczy. Na razie 偶ycz臋 wszystkim du偶o ciepe艂ka i zdrowia, by艣cie za du偶o nie chorowali!

~ Vivierith

31 pa藕dziernika 2022

Od Psyche - "Jesienne chor贸bsko"

 艢wiat艂o s艂oneczne leniwie przebi艂o tafl臋 zbiornika, ta艅cz膮c pomi臋dzy pokrywaj膮cymi j膮 li艣膰mi. Jako 偶e woda wolno si臋 nagrzewa, mimo nastania dnia, w krainie koi nadal panowa艂 ch艂贸d, kt贸re nie wydawa艂o si臋 chcie膰 ust膮pi膰. Dla rybki wygodnie umoszczonej w ko艂derce z glon贸w zimna temperatura sprawia艂a, 偶e ciep艂o i komfort po艣cieli wydawa艂o si臋 jeszcze bardziej przyjemne. I w艂a艣nie tak wylegiwa艂a si臋 Psyche, przesypiaj膮c dzie艅, p贸ki z jej spoczynku nie wyrwa艂 jej g艂o艣ny, piskliwy d藕wi臋k, kt贸ry rozleg艂 si臋 tu偶 obok niej. Karpica podskoczy艂a w amoku, ogl膮daj膮c si臋 to w lewo, to w prawo, poszukuj膮c 藕r贸d艂a d藕wi臋ku. Po czym rozleg艂 si臋 po raz drugi. Kaszln臋艂a, to tylko kaszel. Psyche uspokojona tym odkryciem u艂o偶y艂a si臋 w pos艂aniu i zn贸w zasn臋艂aby, gdyby tylko nie jedno s艂owo, kt贸re utkwi艂o w jej ma艂o pojemnej g艂owie.

Kaszel…
Rybka poderwa艂a si臋 i pomkn臋艂a z szybko艣ci膮, jak膮 fabryka da艂a ku siedzibie medyczki.
***
Par臋 zamachni臋膰 ogona od miejsca docelowego, do rybich uszu Psyche zacz臋艂y dociera膰 harmonie do jej chorej melodii. Chwil臋 potem znalaz艂a si臋 przed szaraw膮 Romelle.
- Odprawi艂abym ci臋 do domu, by lekarz nie zarazi艂 pacjenta, ale s艂ysz臋, 偶e sami swoi – westchn臋艂a medyczka zdartym od pokas艂a艅 g艂osem – kaszel listkowy. – sprostowa艂a.
Psyche za艂ama艂a p艂etwy, kaszel listkowy ostatnimi czasy zbiera艂a swoje 偶niwo w 艂awicy. Rybka by艂a jednak 艣wi臋cie przekonana, 偶e wygaszaj膮ca ju偶 plaga uprzejmie omin臋艂a j膮 艂ukiem, a ta jednak zrobi艂a pe艂ny obr贸t i skopa艂a jej o艣ci.
- No wi臋c jak si臋 to leczy? – zacz臋艂a r贸偶owa karpica, wymachuj膮c p艂etwami.
- Bardziej czym – podj臋艂a Romelle uczenie – Niestety ju偶 od dawna moje zapasy lek贸w na t臋 chorob臋 ziej膮 pustk膮, bior膮c pod uwag臋 to, ile rybek si臋 po nie zg艂asza艂o, ledwo co znalaz艂am medykamenty dla siebie, kiedy sama si臋 zarazi艂am. Jedyne co mog臋 dla ciebie zrobi膰 to wypisa膰 recept臋 i 偶yczy膰 szcz臋艣cia w poszukiwaniach.
- Brzmi bardzo optymistycznie – o艣wiadczy艂a Psyche.
- Naprawd臋? Powiedzia艂abym, 偶e twoje szanse s膮 fatalne! – odpowiedzia艂a z zaskoczeniem, dobitnie omijaj膮c pos艂an膮 w jej kierunku nutk臋 ironii – By wyzdrowie膰 potrzebujesz naparu z r贸偶nych ramienic i tak膮 jaskrawoczerwon膮 pijawk臋.
- Pijawk臋? – b膮kn臋艂a poprzez kaszel zdegustowana pacjentka.
- W teorii nie leczy choroby, tylko 艂agodzi jej objawy, ale bez niej udusisz si臋 pi臋膰 razy przed wyzdrowieniem. Je艣li ubarwienie jej nie zdradzi, poznasz j膮 po tym, 偶e ma apetyt na rybie mi臋so. – wyt艂umaczy艂a.
Psyche zamruga艂a.
- Dzi臋kuj臋… - skin臋艂a g艂ow膮 – to ja ju偶 pop艂yn臋 da膰 si臋 zje艣膰.
***
Znalezienie ramienic i przyrz膮dzenie z nich cuchn膮cego naparu okaza艂o si臋 nie by膰 wyj膮tkowo trudne. Psyche kocha艂a zwiedza膰 zbiornik, wi臋c nie musia艂a si臋 za nimi bardzo naszuka膰. Ale pijawki? Psyche nienawidzi艂a i by艂a obrzydzona przez zwyk艂e krwiopijce, ale takie drapie偶ne? Ten kaszel listkowy za wiele od niej wymaga艂. Gdyby nie to, 偶e rybka oddycha艂a z coraz wi臋kszym wysi艂kiem, zadowoli艂aby si臋 samym naparem. Po paru godzinach p艂ywania wte i wewte karpica by艂a gotowa uzna膰 te czerwone pijawki za wymar艂e, kolejne ofiary rozwijaj膮cej si臋 karpiej cywilizacji. Zatrzyma艂a si臋, by zaczerpn膮膰 oddech przez wym臋czone skrzela. W tej samej chwili zobaczy艂a, 偶e piasek przed ni膮 zacz膮艂 si臋 wi膰, porusza膰 si臋, czerwieni膰…
O mamo.
Pijawka wystrzeli艂a w jej kierunku z pr臋dko艣ci膮 b艂yskawicy. Psyche wrzasn臋艂aby, ale um臋czone struny g艂osowe wyda艂y z siebie 偶a艂osny skrzek. Emocje wstrz膮saj膮ce rybk膮 wielokrotnie przewy偶sza艂y te z jej wyprawy na pustkowie. Odruchowo okr臋ci艂a si臋 jak glon i pot臋偶nie zamachn臋艂a si臋 ogonem, by jak to najszybciej uciec od wij膮cej nitki 艣mierci, a by艂a to nitka 艣mierci, poniewa偶 po spotkaniu z lewym sierpowym ogona karpicy unosi艂a si臋 martwa na wodzie. Tak, absolutnie, taki by艂 zamys艂. Ze swoj膮 zdobycz膮 u p艂etwy uda艂a si臋 do domu i u艂o偶y艂a na glonowej po艣cieli, zaczynaj膮c sw贸j zas艂u偶ony odpoczynek.

<Koniec>

Od Romelle - "Z rodzin膮 najlepiej wychodzi si臋 po pijawki"

Drzwi do pomieszczenia otworzy艂y si臋, wpuszczaj膮c do 艣rodka ostre 艣wiat艂o dnia i jedn膮 popielat膮 ryb臋.

— Mog艂aby艣 je przymkn膮膰? — mrukn臋艂a medyczka, gdy brzask poranka chlusn膮艂 j膮 z ca艂膮 moc膮 w twarz. Zaraz potem wzgl臋dny spok贸j w pokoju przerwa艂o g艂o艣ne trza艣ni臋cie, kt贸re zdaniem Romelle mog艂o postawi膰 na nogi co najmniej po艂ow臋 Zbiornika. — Dzi臋kuj臋.

Odwr贸ci艂a si臋 ty艂em do starszej samicy, wracaj膮c do grzebania w szafie. Mo偶e nie by艂o to zbyt uprzejme z jej strony, ale naprawd臋 nie mia艂a ani czasu, ani ochoty na rozmow臋 z ni膮. W zasadzie w og贸le nie spodziewa艂a si臋, 偶e Miriama mo偶e j膮 odwiedzi膰, nie czyni艂a tego cz臋sto, w艂a艣ciwie prawie zawsze to Roma p艂yn臋艂a do swojego starego domu, gdy przychodzi艂 czas na ocieplenie rodzinnych stosunk贸w, dlatego domy艣la艂a si臋, jaki by艂 pow贸d jej wizyty i ani troch臋 jej si臋 to nie podoba艂o.

— Mam dzi艣 sporo do zrobienia wi臋c je艣li to nic pilnego, by艂abym wdzi臋czna gdyby艣 wysz艂a. Mo偶emy um贸wi膰 si臋 za tydzie艅 albo...

— Romelle. — Karpica w ko艅cu na ni膮 spojrza艂a. Starsza bardzo rzadko zwraca艂a si臋 do niej pe艂nym imieniem, nie 艣wiadczy艂o to dobrze o jej samopoczuciu i przewa偶nie by艂o zapowiedzi膮 srogiej nagany. G艂os ryby by艂 powa偶ny i karc膮cy, s艂ysz膮c go br膮zowooka znowu poczu艂a si臋 jak ma艂y narybek, kul膮cy si臋 na sam膮 my艣l o jego brzmieniu. To uczucie jednak szybko znikn臋艂o, gdy tylko ich spojrzenia si臋 spotka艂y i m艂odsza zobaczy艂a w czekoladowych oczach matki smutek ukryty pod mask膮 stanowczo艣ci. — Rany, rzeczywi艣cie strasznie wygl膮dasz.

— Dzi臋ki — prychn臋艂a medyczka, si臋gaj膮c p艂etw膮 po pud艂o z maskami.

— Dlaczego mi nie powiedzia艂a艣? — Spyta艂a z wyrzutem Miriama, jednocze艣nie odbieraj膮c od Romy jedn膮 z masek. — Wiesz, jak si臋 poczu艂am, gdy dowiedzia艂am si臋 o tym dopiero od Fern?

— Fern to rzeczywi艣cie dobre 藕r贸d艂o wiedzy — u艣miechn臋艂a si臋 gorzko na wspomnienie t臋giej samicy i jej niewyparzonego j臋zyka. — Pami臋tasz, jak twierdzi艂a, 偶e tacie przez przypadek amputowano ogon? O! Albo gdy naopowiada艂a swoim kole偶ankom, 偶e Jitong wytatuowa艂 sobie imi臋 jej c贸rki na boku? Jedno trzeba przyzna膰, robi post臋py skoro powiedzia艂a to te偶 tobie.

Karpica wyra藕nie si臋 zmiesza艂a.

— W艂a艣ciwie us艂ysza艂am to przez przypadek... — Romelle pos艂a艂a jej wymowne spojrzenie. — Ale mia艂a racj臋! — Zreflektowa艂a si臋 popielata. — Nie rozumiem, jak mo偶esz podchodzi膰 do tego tak spokojnie. Masz trzy tygodnie na wyleczenie si臋, a ty zdajesz si臋 w og贸le tym nie przejmowa膰, w ko艅cu mo偶e by膰 za p贸藕no i... I...

— Umr臋? — zapyta艂a z kamienn膮 min膮, czego natychmiast po偶a艂owa艂a, widz膮c jak samica zamiera w bezruchu. — W艂a艣nie dlatego Ci nie m贸wi艂am. Za bardzo to prze偶ywasz.

— To 藕le, 偶e si臋 o ciebie martwi臋?

Nie 藕le, raczej 艣miesznie — pomy艣la艂a zgorzkniale m艂odsza. Co艣 w 艣rodku podpowiada艂o jej, 偶e mo偶e powinna by膰 bardziej wyrozumia艂a w stosunku do matki, tym bardziej, znaj膮c pow贸d, dla kt贸rego samo wspomnienie kaszlu listkowego, nawet bez wymieniania jego nazwy, sprawia艂o, 偶e ta mentalnie blad艂a, ale z drugiej strony nie mog艂a pozby膰 si臋 my艣li, 偶e spo艣r贸d wszystkich strapie艅, kt贸re kiedykolwiek gn臋bi艂y j膮 lub jej braci, dopiero ta choroba aktywowa艂a w niej tak absurdalne pok艂ady instynktu macierzy艅skiego.

— Mamo, to nie jest nieuleczalne, a ja nie jestem ju偶 dzieckiem — zacz臋艂a delikatnie — Wbrew temu, co my艣lisz, potrafi臋 o siebie zadba膰 i nie potrzebuj臋 do tego twojej pomocy. Je艣li to ci臋 jednak jako艣 pocieszy, wiedz, 偶e napar i zwolnienie z pracy mam ju偶 gotowe. Teraz wystarczy tylko znale藕膰 pijawk臋 i po sprawie, a tak si臋 sk艂ada, 偶e w艂a艣nie si臋 po ni膮 wybiera艂am, gdy tu nagle kto艣 mi przeszkodzi艂.

Mimika ryby lekko si臋 rozpogodzi艂a, s艂owa przynios艂y zamierzony efekt.

— W takim razie pop艂yn臋 z tob膮 — rzuci艂a ciep艂o, sprawiaj膮c, 偶e z pyszczka Romy znik艂, przybrany na potrzeb臋 jej wcze艣niejszej wypowiedzi, przyjazny wyraz.

— To nie b臋dzie konieczne — zapewni艂a pospiesznie — pewnie te偶 masz swoje zadania, a nawet je艣li nie, zbieranie tych ma艂ych krwiopijc贸w nie jest zbyt przyjemne. Niekt贸re gatunki potrafi膮 nie藕le pogry藕膰, raczej by Ci si臋 to nie spodoba艂o.

— Sk膮d wiesz? Jeszcze stwierdz臋, 偶e to ca艂kiem przyjemne.

— Dop贸ki odkleisz je od siebie zanim przyczepi膮 si臋 na dobre i zaczn膮 zjada膰 ci臋 偶ywcem.

Karpica machn臋艂a lekcewa偶膮co p艂etw膮.

— To samo mo偶na powiedzie膰 o dzieciach.

Romelle pos艂a艂a samicy ostatnie cierpi臋tnicze spojrzenie, po czym wsadzi艂a do swojej torby dodatkow膮 porcj臋 preparatu na pijawki.


Koi p艂yn臋艂y w milczeniu. Odk膮d opu艣ci艂y mieszkanie medyczki, 偶adna z nich nie odezwa艂a si臋 ani s艂owem. Romie to rozwi膮zanie wcale nie przeszkadza艂o, nie uwa偶a艂a ciszy za co艣 z艂ego, czego trzeba si臋 pozby膰 zanim zrobi si臋 niezr臋cznie, bardziej niepokoi艂 j膮 jej stan. Uparcie twierdzi艂a, 偶e nic jej nie jest i tak by艂o dop贸ki przebywa艂a w zamkni臋tym pomieszczeniu. Wbrew powszechnemu my艣leniu, to w艂a艣nie pod otwart膮 tafl膮 Zbiornika, choroba najbardziej dawa艂a jej si臋 we znaki. Pobierany przez ni膮 wsp贸lnie z wod膮 tlen, chc膮c dotrze膰 do skrzeli napotyka艂 op贸r w postaci zalegaj膮cego w nich p艂ynu. Czasami ko艅czy艂o si臋 na kaszlu, innym razem samica traci艂a dech na wystarczaj膮cy okres czasu, 偶eby kogo艣 zaniepokoi膰, a za kr贸tki by wyrz膮dzi膰 jej bardziej znacz膮c膮 krzywd臋. Towarzyszy艂 jej przy tym nieprzyjemny b贸l, kt贸ry pocz膮tkowo prawie niewyczuwalny, z ka偶dym nast臋pnym dniem zyskiwa艂 na intensywno艣ci.

R贸wnie偶 Miriama musia艂a zauwa偶y膰 pewn膮 zmian臋 w jej zachowaniu, poniewa偶 gdy zwr贸ci艂a si臋 w jej stron臋, zobaczy艂a, 偶e ten wyj膮tkowy, jak na samic臋, przyp艂yw dobrego humoru, kt贸ry mog艂a zaobserwowa膰 w jej wcze艣niejszej postawie, ju偶 prysn膮艂. Popielata patrzy艂a na ni膮 niepewnie z wyra藕nym wahaniem. Par臋 razy otworzy艂a pyszczek jakby chcia艂a co艣 powiedzie膰, ale ostatecznie nie wydoby艂 si臋 z niego 偶aden d藕wi臋k. Br膮zowooka postanowi艂a wi臋c wyr臋czy膰 j膮 i przy okazji podj膮膰 wybrany przez siebie, przyjemniejszy temat, jednak w tym samym momencie zakr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie, a jedynym odg艂osem, kt贸ry z siebie wyda艂a, by艂 艣wiszcz膮cy charkot, nieuk艂adaj膮cy si臋 w 偶aden sensowny wyraz. Oczy zasz艂y jej mg艂膮, a oddech sta艂 si臋 p艂ytki i nier贸wnomierny. /Znowu si臋 zacz臋艂o/. Przesta艂a zwraca膰 uwag臋 na to, co dzia艂o si臋 dooko艂a, nie obchodzi艂o jej czy nadal p艂ynie, ani co pomy艣li sobie o tym starsza. Musia艂a si臋 przede wszystkim uspokoi膰, stres jedynie pogarsza艂 sytuacj臋, kt贸ra i bez niego by艂a beznadziejna. Wiedzia艂a to, jednak jak mog艂a si臋 do tego zastosowa膰, gdy z ka偶dym najmniejszym ruchem skrzela pali艂y j膮 偶ywym ogniem? W tym ca艂ym amoku niezarejestrowa艂a nawet momentu, w kt贸rym d艂ugie p艂etwy matki oplot艂y j膮 i mocno chwyci艂y. Dopiero teraz zda艂a sobie spraw臋 z tego, 偶e ca艂a dygocze.

— Ju偶 dobrze — wyszepta艂a popielata, gdy oddech ryby si臋 unormowa艂. Nie pu艣ci艂a jej te偶 dop贸ki br膮zowooka nie chwyci艂a j膮 za p艂etwy, delikatnie je od siebie odsuwaj膮c. — Wracaj do domu, za艂atwi臋 Ci kogo艣 do opieki i sama pop艂yn臋 po te pijawki.

— Nie trzeba — zaprzeczy艂a stanowczo medyczka. Wizja tego, 偶e kto艣 mia艂by po艣wi臋ca膰 sw贸j czas na pilnowanie, czy nie ud艂awi si臋 wod膮 we w艂asnym 艂贸偶ku, wydawa艂a si臋 jej niepowa偶na. Nie by艂a wcale w a偶 tak z艂ym stanie. — To nic takiego. Nadal mam ogon i wszystkie inne narz膮dy na miejscu, dam rad臋 p艂yn膮膰 dalej.

— To nie wygl膮da艂o na "nic takiego" — odpar艂a powa偶nie popielata.

— Takie rzeczy si臋 zdarzaj膮, troch臋 nastraszy, poboli i przejdzie.

Twarz samicy st臋偶a艂a.

— Boli? — Koi zapragn臋艂a strzeli膰 sobie w g艂ow臋. — Romelle, ile to trwa?

Karpica nie potrafi膮c nic na to poradzi膰, speszy艂a si臋, a pokryte mu艂em dno nagle wyda艂o jej si臋 nader fascynuj膮ce.

— Dwa tygodnie — odchrz膮kn臋艂a, karc膮c si臋 w my艣lach za to, jak krucho brzmia艂 jej g艂os. 

Nie widzia艂a reakcji Miriamy, nie chcia艂a jej pozna膰. Czu艂a si臋 g艂upio, nie ze wzgl臋du na to, co powiedzia艂a, a przez reakcje jej organizmu na my艣l o ch艂odnym rozczarowaniu, kt贸re oczami duszy ju偶 widzia艂a wymalowane na pyszczku matki. Roma nie patrzy艂a na ni膮, dlatego nie by艂a w stanie zobaczy膰, jak bardzo si臋 myli艂a. Ryba nie posy艂a艂a jej gniewnych spojrze艅, nie razi艂a te偶 dobrze znan膮 c贸rce ozi臋b艂o艣ci膮, a gdy otworzy艂a usta, sylaby, kt贸re si臋 z nich wydobywa艂y, u艂o偶y艂y si臋 w tylko jedno kr贸tkie pytanie.

— Dlaczego?

— Nie wiem — odpowiedzia艂a szczerze, zaskoczona czu艂o艣ci膮, towarzysz膮c膮 temu s艂owu. — Mo偶e masz racj臋, nie bra艂am tego tak powa偶nie, jak powinnam... To g艂upie, ale czasami my艣la艂am nawet, 偶e mnie to nie dotyczy, nie mo偶e, przecie偶 jestem lekarzem, nie powinnam chorowa膰, od tego mam ca艂膮 reszt臋 Zbiornika — za艣mia艂a si臋 cierpko. — Powtarza艂am sobie to nawet gdy pojawi艂y si臋 pierwsze objawy i trzyma艂am si臋 tej my艣li dop贸ki nie zacz臋艂o bole膰. Potem naprawd臋 chcia艂am si臋 tego pozby膰, ale z dnia na dzie艅 pojawia艂o si臋 coraz wi臋cej chorych i nie chcia艂am zostawia膰 szpitala, obawiaj膮c, 偶e pod moj膮 nieobecno艣膰 mo偶e doj艣膰 do czego艣 znacznie gorszego ni偶 drobne trudno艣ci z oddychaniem jednej doros艂ej karpicy. Poza tym jeszcze kiedy nie wys艂a艂am zwolnienia, liczy艂am na dostaw臋 potrzebnych lekarstw, ale widocznie troch臋 si臋 przeliczy艂am je艣li s膮dzi艂am, 偶e przyb臋d膮, zanim prawie wszystkie chore na ten kaszel ryby zaczn膮 w膮cha膰 algi od spodu.

Miriama nie skomentowa艂a w 偶aden spos贸b wypowiedzi c贸rki, chocia偶 ostatnie zdanie wyra藕nie j膮 poruszy艂o. Potrzebowa艂a kosmicznych nak艂ad贸w silnej woli, by nie powiedzie膰 tego, co pcha艂o si臋 jej na j臋zyk. Zamiast tego wkr贸tce powiedzia艂a co艣 innego, mniej pretensjonalnego, ale r贸wnie daj膮cego do my艣lenia.

— Zbieranie materia艂贸w na lekarstwa, dbanie o wyposa偶enie szpitala, latanie za pijawkami... to nie powinno by膰 zadanie lekarza, zw艂aszcza chorego. — Nie zerka艂a ju偶 w jej stron臋, a mimo to Romelle czu艂a, 偶e s艂owa te przeszywaj膮 j膮 mocniej ni偶 jakiekolwiek, nawet najbardziej surowe spojrzenie jej ch艂odnych oczu. Mo偶e spowodowa艂 to nieodgadniony ton g艂osu starszej, a mo偶e fakt, 偶e Roma w g艂臋bi duszy nie mog艂a si臋 z ni膮 nie zgodzi膰.

Same te czynno艣ci nie sprawia艂y jej k艂opot贸w w porach letnich, lubi艂a sprowadza膰 potrzebne medykamenty na w艂asn膮 p艂etw臋 mi臋dzy innymi dla pewno艣ci, 偶e b臋d膮 dobrej jako艣ci, podoba艂o jej si臋 poczucie odpowiedzialno艣ci za stan zdrowia 艂awicy, w lecznicy czu艂a si臋 jak kozica w g贸rach (偶eby nie powiedzie膰 ryba w wodzie), a sprawdzanie magazyn贸w potrafi艂o sprawia膰 jej przyjemno艣膰. Gorzej sprawy przedstawia艂y si臋 jesieni膮 i zim膮, gdy cudem stawa艂o si臋 zobaczenie mieszka艅ca, kt贸ry nie kas艂a艂by na prawo i lewo. Nat艂ok pracy stawa艂 si臋 za du偶y dla dw贸ch lekarzy, z czego jeden z nich wydawa艂 si臋 by膰 na wiecznym L4, a dzia艂ania w艂adzy nie specjalnie im sprzyja艂y. Dostawy cz臋sto si臋 sp贸藕nia艂y, czasami zdarza艂o si臋, 偶e by艂y niekompletne, kontrole budynk贸w szpitali zdaniem Romelle odbywa艂y si臋 za rzadko, dodatkowo dochodzi艂a kwestia kontrowersyjnych pomys艂贸w nowej alfy, kt贸re po wej艣ciu w 偶ycie mog艂yby sporo namiesza膰.

Posta膰 Vivierith og贸lnie budzi艂a niema艂e napi臋cie. Osobi艣cie medyczk臋 szczerze zdziwi艂o to jak nagle i z jak膮 prostot膮 by艂a dow贸dczyni przekaza艂a fioletowej swoj膮 posad臋. Nie by艂o 偶adnej wi臋kszej rady, prawdziwie oficjalnego mianowania na oczach wszystkich cz艂onk贸w 艂awicy, w艂a艣ciwie nikogo nie interesowa艂o to, co maj膮 do powiedzenia w tej kwestii zwykli obywatele. Samicy wi臋c wcale nie zaskoczy艂o oburzenie i zam臋t, kt贸ry wybuch艂 po og艂oszeniu tej wiadomo艣ci. Co艣 by艂o nie w porz膮dku, nowa alfa by艂a... no c贸偶, wystarczy艂o wyj艣膰 na ulice, by zobaczy膰, 偶e w przypadku niekt贸rych warstw spo艂ecznych nie zaskarbi艂a sobie zbytniej sympatii.

— Hej, nie 艣pij! — Jakby z oddali us艂ysza艂a g艂os Miriamy, dobijaj膮cy si臋 do jej 艣wiadomo艣ci. Gdy zwr贸ci艂a si臋 w jej stron臋 zobaczy艂a, 偶e koi unosi si臋 w abstrakcyjnie du偶ej odleg艂o艣ci od hojnie pokrytego mu艂em dna. Nie wydawa艂a si臋 zbytnio przej臋ta tym, 偶e br膮zowooka zamiast co艣 jej odpowiedzie膰 wola艂a wda膰 si臋 w dyskusje mi臋dzy sob膮, a swoimi wszystkimi mniejszymi wersjami na temat sytuacji politycznej w Zbiorniku. Dobrze zna艂a t臋 cech臋 karpicy i ca艂kowicie j膮 tolerowa艂a, albo doskonale udawa艂a, 偶e to robi.

Romelle nie potrafi艂a wstrzyma膰 parskni臋cia na widok zniesmaczonej miny samicy, trzymaj膮cej jedn膮 z pijawek w maksymalnie wyprostowanej i oddalonej od pyszczka p艂etwie.

— To nie ta — powiedzia艂a tylko, podp艂ywaj膮c do matki, pr贸buj膮cej oderwa膰 w tym czasie pijawk臋, kt贸ra Ryuu wie jakim cudem zdo艂a艂a przyczepi膰 si臋 jej do b艂ony.

W ko艅cu si臋 uda艂o. Raz omal nie uderzy艂a pewnego samca, wymachuj膮c we wszystkie strony p艂etwami, natomiast inny rybek ledwo unikn膮艂 dostania pier艣cienic膮 w twarz, kiedy ta odczepi艂a si臋 od popielatej. Ostatecznie jednak operacja zako艅czy艂a si臋 sukcesem bez strat w karpiach. Same poszukiwania r贸wnie偶 posz艂y wyj膮tkowo sprawnie, Romelle wyt艂umaczy艂a dok艂adniej jaki gatunek pijawek jest im potrzebny i ju偶 po kilku minutach trzyma艂a w p艂etwach dwa dorodne osobniki.

Nast臋pnie Miriama sama zadba艂a o to, by koi je zastosowa艂a i po艣wi臋ci艂a wolny czas na odpoczynek. Przez dalsze par臋 dni samica cz臋sto j膮 odwiedza艂a, a z ka偶d膮 kolejn膮 wizyt膮 wygl膮da艂a na coraz bardziej zadowolon膮 z efekt贸w.

— No i prosz臋, w ko艅cu przestajesz wygl膮da膰 jak utopiec — stwierdzi艂a pewnego wieczora, lustruj膮c j膮 badawczo wzrokiem.

— Widzisz? A ile razy ju偶 Ci m贸wi艂am, 偶e nie umr臋 na co艣, co nazywa si臋 "kaszel listkowy". Wyobra偶asz sobie jakby to w og贸le wygl膮da艂o?

Karpica zamar艂a na moment, jednak ju偶 wkr贸tce rozlu藕ni艂a si臋 pod dobitnym spojrzeniem c贸rki.

— Dobra, dobra, jakby艣 nagle zmieni艂a plany b臋d臋 pami臋ta膰 偶eby spyta膰 kogo艣 o zmian臋.

Romelle wiedz膮c jak wiele musi j膮 kosztowa膰 utrzymanie takiej postawy nie mog艂a powstrzyma膰 u艣miechu.

— 艢wietnie, je艣li si臋 uda prze艣lij mu ode mnie kosz owoc贸w.

— Nie ma sprawy.

Przez d艂u偶sz膮 chwil臋 jedynie patrzy艂y na siebie, nic nie m贸wi膮c. Koi nie by艂a przyzwyczajona do tej drugiej strony matki i cho膰 normalnie pewnie stwierdzi艂aby, 偶e to dziwne, teraz jednak czu艂a, 偶e w ko艅cu wszystko jest na swoim miejscu. W normalnym 艣wiecie mi臋dzy nimi sta艂 mur z艂o偶ony z niewypowiedzianych s艂贸w i niewyja艣nionego 偶alu, kt贸ry sprawia艂, 偶e czasami wr臋cz nie potrafi艂y znie艣膰 swojego towarzystwa. Problem stanowi艂o to, 偶e by艂y do siebie zbyt podobne i cho膰 obie zdawa艂y sobie spraw臋 z tego w jak skomplikowane tony wesz艂a ich relacja, cz臋艣ciowo zna艂y nawet przyczyn臋 tego zjawiska, to 偶adna z nich nie potrafi艂a tego zako艅czy膰. Udawanie by艂o 艂atwiejsze.

Romelle nie wiedzia艂a czy “teraz” by艂o prawdziwe, ale na pewno by艂o w艂a艣ciwe. Takie jakie powinno by膰.

<Koniec>

Od Akahity - "Zdr贸w jak ryba"

Akahita mrukn臋艂a jakby j膮 z grobu wyrwali. Oczy same lata艂y woko艂o g艂owy jakby sugeruj膮c, 偶e ma dosy膰 艣wiata. Jej p艂etwy jako艣 tak dziwnie ci膮gn臋艂y ja do ruchu. Ok. Bywa艂膮 niespokojna, ale nie a偶 tak. Poza tym by艂o koszmarnie zimno. Jesie艅 zadomowi艂a si臋 w Zbiorniku na dobre. Jej li艣cie niestarannie zakry艂y tafl臋 wody. Ich kupy gromadzi艂y si臋 na brzegach, a co dopiero mo偶na powiedzie膰 o tych, kt贸re spada艂y nad samo centrum. Cie艅, jaki rzuca艂y w po艂膮czeniu z cz臋stymi mg艂ami nad wod膮, by艂 po prostu koszmarem. Drapie偶niki tak 艂atwo si臋 na ciebie rzuca艂y. O tym 艣wiadczy艂o te偶 do艣膰 spore zadrapanie na boku Akahity. Jednak to by艂o ju偶 dobrze zaopatrzone przez zdoln膮 medyczk臋, Romelle. Aka powoli wyp艂yn臋艂a sobie z domku. To jakie艣 takie tanie, tymczasowe pomieszczonko, kt贸re przygarn臋艂a jako swoje. W ko艅cu kto by zim膮 spa艂 na zewn膮trz? Na pewno nie ona. Mog艂a by膰 podr贸偶niczk膮 i w og贸le kocha膰 przygody, ale odmra偶anie sobie 艂usek nie by艂o jej w smak. Nie przynajmniej teraz. Odetchn臋艂a zimnym powietrzem, kiedy tylko wysz艂a. Jej ogon poszed艂 w ruch. Praca czeka艂a.

Jednak wiele Akahita zrobi膰 nie zd膮偶y艂a.

—Hej. — przywita艂a si臋 ze swoj膮 pere艂k膮 siedz膮c na kamieniu i odpoczywaj膮c troch臋. Wyj膮tkowo szybko zm臋czy艂a si臋 przy machaniu tymi p艂etwami! Jak nigdy. To przecie偶 takie niepodobne. Niezrozumia艂e. — Wiesz co mi si臋 dzisiaj przydarzy艂o? — odetchn臋艂a. Jej wolna p艂etwa przesun臋艂a po g艂owie 艣cieraj膮c pot z czo艂a. O ile by艂o co w rzeczywisto艣ci 艣ciera膰. W ko艅cu, co jak co ale to by艂a ryba. Ryby si臋 nie poc膮, prawda? To by艂oby obrzydliwe. Od razu ucieka艂oby z wod膮, zupe艂nie jak... dobra. My艣l sko艅czona, zanim zajdzie za daleko. Akahita pokr臋ci艂a g艂ow膮. — To tak straszne, 偶e moje my艣li schodz膮 na tory, na kt贸rych nie powinno ich by膰. Zm臋czy艂am si臋. Strasznie! I to nawet niewiele pracy zrobi艂am Pere艂ko, wiesz. To straszne. — po艂o偶y艂a si臋 na tym kamieniu. Dobr膮 przyjaci贸艂k臋 u艂o偶y艂a obok siebie. Jej oczy odp艂yn臋艂y ku g贸rze. Tam li艣cie majaczy艂y na wodzie tworz膮c bajeczny obrazek wraz z migaj膮cym, jesiennym 艣wiat艂em poranka. — C贸偶 to za 偶ycie, je艣li po chwili tylko stania w miejscu tak trac臋 kondycj臋. A wiesz przecie偶, ja te偶 wiem, 偶e ja na ty艂ku d艂ugo usiedzie膰 nie mog臋. To przera偶aj膮ce. — zamilk艂a na chwil臋. Jej oko spojrza艂o na kole偶ank臋. 艢woat艂o spokojnie odbi艂o si臋 na jej powierzchni.

—Albo szalej臋, ale gadasz herezje! Ja chora?! — poderwa艂a si臋. Dobra. M贸wi艂a do siebie w g艂owie i od boku jej rozmowa z przedmiotem nieo偶ywionym by艂a niewiele mniej ni偶 martwi膮ca, ale nie da si臋 jej odm贸wi膰 jej w艂asnej wiary. Ta per艂a by艂a z ni膮 od zawsze, chocia偶 to tylko kawa艂ek oszlifowanego szk艂a, i od tego zawsze by艂a jej najbli偶sz膮 osob膮. — Nie gadaj do mnie g艂upot. Nie jestem chora! I ci udowodni臋! —

—I widzisz! Nie jestem chora. Tylko p贸艂 dnia mi zaj臋艂y moje obowi膮zki, a i mam troch臋 jedzenia dla 艂awicy, na zapas na zim臋! — Akahita macha艂a ogonem p艂yn膮c w kierunku miejsca zrzutki odnalezionych drobinek jedzenia. Zakas艂a艂a delikatnie. Mru偶膮c oczy przemilcza艂a kolejny komentarz przyjaci贸艂ki.

—O hej! — jej oko przemie艣ci艂o si臋 na Svitaja. Kompletnie nie pami臋ta艂a kim ten go艣ciu by艂 w tej 艂awicy. Wi臋c wypada艂o gra膰 mi艂膮. U艣miechn臋艂a si臋 mo偶e nieco zbyt marnie i chrz膮kn臋艂a, czuj膮c jak co艣 zalega jej na skrzelach. — zrzucasz jedzenie?

—Tak. Akurat znalaz艂am co艣 przy p艂ywaniu przez zbiornik. — machn臋艂a p艂etw膮. Jej kole偶anka w nieistniej膮cych palcach za艂ka艂a przera偶ona, 偶e zostanie upuszczona w otch艂a艅 piachu poni偶ej.

—To dobrze. Przyda si臋 na zim臋! A tak w og贸le. Dobrze si臋 czujesz? —

—Genialnie. — kaszl — a co? —

—Bo zdaje mi si臋 albo masz ten... kaszel listkowy. —

—Co.. pfff.. Ja nie choruj臋! — zmacha艂a szybko g艂owa oddaj膮c w r臋ce innej ryby zapakowane drobinki.

— Skoro tak uwa偶asz. Ale.. ja te偶 chorowa艂em i wygl膮dasz jakby艣... —

—Nie! Nie, nie. nie jestem chora. Prawda? — zwr贸ci艂a si臋 do swojej per艂y mru偶膮c gro藕nie oczy. — No. Prawda! — a jej towarzysz jedynie przemilcza艂 widok jakim go zaszczyci艂a. — Pa w ka偶dym razie! I trzymaj si臋 zdrowo jak ja! —

By艂o gorzej. Kaszelek to ju偶 nie tylko jej problem. Musia艂a sama przed sob膮 przyzna膰, 偶e nie by艂o najlepiej. Najgorzej te偶 jeszcze nie, ale zrezygnowana od艂o偶y艂a pere艂k臋 na pouszeczk臋. Jej droga do Romelle nie zaj臋艂a d艂ugo, aczkolwiek wch艂on臋艂a sporo jej energii.

—Kaszel listowy, eh, niedobrze. — medyczka pokr臋ci艂a g艂ow膮. — Czemu nie przysz艂a艣 wcze艣niej?— dopyta艂a Akahita przemilcza艂a t膮 odpowied藕. Nie b臋dzie si臋 zwierza艂a medyczce, co to, to nie. Ledwo sobie przyzna艂a, 偶e to troch臋 bzdura tak nie s艂ucha膰 swojej przyjaci贸艂ki, Pere艂ki. Ona wiedzia艂a od pocz膮tku. — Ale c贸偶. To nie zmieni sytuacji w kt贸rej jeste艣 ,wiesz. Nie mam na stanie jednego ze sk艂adnik贸w.—

— Jakiego? — Akahita zajrza艂a na ni膮 jednym okiem.

— Drapie偶nej Pijawki. Bardzo rzadki gatunek, ci臋偶ki do znalezienia, wiesz.— pokiwa艂a g艂ow膮 Romelle.

—nie da si臋 bez tego? —

—Nie. Bez tego si臋 umiera Akahita. — przysz艂y smok tylko przewr贸ci艂 oczyma.

— I co? Gdzie tego szuka膰? —

— A ja wiem? Gdzie艣 przy brzegach chyba. Musisz sobie sama tego odszuka膰. Ja mam jeszcze paru nieszcz臋艣nik贸w na Sali, na skraju zmniejszenia populacji naszego zbiornika o... du偶o. —

—Je, Je.. D艂ugo mi zosta艂o? —

—Jak tak patrz臋, to par臋 dni i zacznie ci si臋 ca艂kiem zatyka膰 droga oddechowa. —

Akahita cha艂膮 wyruszy膰 z rana, ale niewiele mia艂a si艂y. Jaka艣 tam w niej reszta rozs膮dku postanowi艂a spyta膰 o pomoc. A kto inny pom贸g艂by duszy jak nie Leon.

—Puk puk. — zajrza艂a do jego ogr贸dka. Jesienne ro艣linki tak 艂adnie ros艂y i zaszczyca艂y widoczkami.

—Tutaj! — czarny samiec wy艂oni艂 si臋 zza winkla.

—Ah. Przyjacielu! We. We藕 jakie艣 wid艂y. Pomo偶esz mi?—

—Ojej! Pewnie! A co si臋 sta艂o? —

—A. Musz臋 jakiej艣 pijawki znale藕膰 troch臋. To by mi si臋 jaka艣 obrona przyda艂a, bo niedomagam. — mrukn臋艂a 艣cieraj膮c ze skrzeli osadzaj膮cy si臋 p艂yn.

—Oh. Kaszel listowy. S艂ysza艂em o nim. Straszne paskudztwo! — mrukn膮艂. Ale wid艂y wzi膮艂. — Pewnie, 偶e z tob膮 p贸jd臋. A gdzie idziemy? —

—Gdzie艣 nad brzeg. Pewnie do b艂ota, bo to pijawka. —

—U. Gro藕nie. Przy brzegu mg艂a i drapie偶niki. —

—Dlatego potrzeba mi kompana co nie?! — mrukn臋艂a z u艣miechem. Mo偶e i samca czasem ci臋偶ko by艂o zdzier偶y膰 z tym niewypalonym pyskiem ci膮gle nawijaj膮cym na uszy, ale kto lepszy ni偶 on poszed艂by z ni膮, huh?! — To jak. W drog臋 nie?—

—Ju偶? —

—No wiesz. Ja nie bardzo mam czas do palenia i gadania w bezruchu. Par臋 dni, zanim zdechn臋. — odetchn臋艂a. — Los czasem jest parszywy, nie. —

—Ano jest. Ano jest.—

Naszukali si臋. Jak por膮bani. Dwa dni przeszukiwali brzegi zbiornika. Raz musieli o w艂asne 偶ycie zawalczy膰 z wi臋ksz膮 ryb膮. Innym razem pijawka raczy艂a skubn膮膰 kawa艂ek p艂etwy Akahicie. Na szcz臋艣cie nic wielkiego, ale teraz by艂a niesymetryczna! No i okaza艂o si臋, 偶e to ie ten gatunek pijawki drapie偶nej co potrzeba. Wi臋c nawyjmowali si臋 ich z tego b艂ota. Ubrudzili od g贸ry do do艂u. Ale znale藕li dwie. Mo偶e komu艣 si臋 nada. Ale na ko艅cu, kiedy wszystko tak dobre sz艂o, ta wredna pijawka jeszcze skubn臋艂a Akahicie 艂usk臋 z policzka. 艁uska odro艣nie, ale honor nie. No, a druga, menda, zrzuci艂a ulubione wid艂y Leona w kamienisko. Podobno teraz buja艂 si臋 im jeden z膮b. A szkoda. Ale Aka obieca艂a mu, 偶e kupi mu nowe, albo sama zrobi mu nowy sztyl i 艂adnie go ozdobi i wyrze藕bi, co tylko zechce. Kiedy艣 umia艂a, to po paru pr贸bach pewnie wyjdzie wystarczaj膮co 艂adnie.

—Romelle? — wpad艂a do wn臋trza. Ryba odwr贸ci艂a si臋 w jej kierunku. Jej p艂etwy dumnie podnios艂y pijawk臋 do g贸ry. T艂uste cia艂ko zawi艂o si臋 w ostatniej pr贸bie ucieczki. — Patrz co mamy! I to dwie! —

—Dwie a偶? —

—Tak. Przekopali艣my tyle b艂ota, 偶e nawet sobie nie wyobra偶asz! — Leon, kt贸ry teraz tak prze偶ywa艂 t膮 przygod臋 rze艣ko zagestykulowa艂. — I ma艂o nie zjad艂a nas ryba. i...— pozwoli艂y mu m贸wi膰. W ko艅cu tak to lubi艂. Wi臋c Romelle raczy艂a wykona膰 wymagane napary.

—Jaka to jest ulga. — Akahita odetchn臋艂a. Chocia偶 b膮d藕my szczerzy. Nie wolno jej ju偶 by艂o za bardzo szale膰, a ona nie cierpia艂a siedzie膰 w miejscu. Wi臋c znudzona, bez lepszego pomys艂u na zaj臋cie, przegl膮da艂a si臋 w nier贸wnym odbiciu swojej pere艂ki. U艣miecha艂a si臋 delikatnie i czasem z cichym s艂owem zbli偶a艂a j膮 do siebie, aby sekrety jej ma艂ej osoby nigdy nie uciek艂y poza ich ciasne grono. Zdarzy艂o si臋 tez, 偶e odwiedzi艂 j膮 Leon. Mi艂o z jego strony, chocia偶 czasem bywa艂 irytuj膮cy, kiedy Akahicie chcia艂o si臋 spa膰. Jednak dobrze mie膰 jak膮艣 znajom膮 dusz臋, kt贸ra rozpogadza identyczne dni.

I tak zrobi艂o si臋 zimniej, i na chwil臋 cieplej, a li艣cie przykry艂y brzegi zbiornika na dobre. Ludzie przestali przychodzi膰 tak cz臋sto jak latem, a s艂o艅ce zachodzi艂o coraz szybciej uk艂adaj膮c 艣wiat do snu. A kiedy Aka troch臋 wyzdrowia艂a, odpocz臋艂a i by艂a znowu zdolna do pracy, s艂o艅ca nie bywa艂o za du偶o, a wi臋cej pada艂o i zdarzy艂 si臋 nawet przymrozek, kt贸ry co prawda do zbiornika za mocno nie wsi膮kn膮艂, ale ozdobi艂 drzewa swoim ch艂odem.

<Koniec>


14 pa藕dziernika 2022

Od Leona CD. Valii - "艢wiat ginie w wodorostach" Cz.4

Grzybie艅 bia艂y, a grzybie艅 niebieskie. Grzybie艅 niebieskie, a grzybie艅 bia艂y… niech to piorun trza艣nie! Nie ma r贸偶nicy pomi臋dzy sadzonkami, wi臋c sk膮d mog艂em wiedzie膰, kt贸re sadz臋? Dosta艂em informacje, 偶e moje lilie s膮 ju偶 do odbioru, le偶膮 zapakowane i czekaj膮 przed budynkiem handlarza, dlaczego wi臋c obok nich musia艂y sta膰 te same ro艣liny, ale inne? Niech kto艣 mi powie, jak mo偶na mie膰 takiego pecha, aby posadzi膰 sobie kwiatki i nie艣wiadomie naprzykrzy膰 si臋 mafii? Albo chocia偶 chcia艂bym wiedzie膰 u  kogo zam贸wili te nielegalne ro艣liny? Czy偶by m贸j stary znajomy sprzedawca mia艂 swoj膮 druga, mroczn膮 stron臋?

- To masz przer膮bane – us艂ysza艂em 偶e艅ski g艂os, kt贸ry wyrwa艂 mnie z oszo艂omienia. Jasna ryba rzuci艂a mi jeszcze przelotne spojrzenie, po czym skierowa艂a si臋 w t膮 sam膮 stron臋, co pozostali. Poderwa艂em p艂etwy do g贸ry i ruszy艂em za ni膮, u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e ta tr贸jka si臋 zna艂a.

- Znasz ich? Ty te偶 jeste艣 w mafii? – nie mam poj臋cia, czemu o to pyta艂em. By膰 mo偶e po to, aby zrozumie膰, dlaczego sta艂a bezczynnie i nic nie zrobi艂a. Musia艂em w ko艅cu na kogo艣 zrzuci膰 win臋, 偶e mnie dorwali.

- Ja? Nie roz艣mieszaj mnie – zatrzyma艂a si臋, odwr贸ci艂a i za艣mia艂a mi si臋 prosto w pysk. – To, 偶e nic nie zrobi艂am, nie oznacza, 偶e jestem jedn膮 z nich – doda艂a.

- Ale to, 偶e z nimi rozmawia艂am, oznacza, 偶e ich znasz – powiedzia艂em to r贸wnie uszczypliwie jak ona. Mi臋dzy nami zapanowa艂a chwila ciszy, podczas kt贸rej mierzyli艣my si臋 wzrokiem. M贸j strach ju偶 min膮艂, a na jego miejscu pojawi艂a si臋 z艂o艣膰.

- Nawet je艣li kiedy艣 do nich nale偶a艂am, to co? Doniesiesz na mnie? – zapyta艂a po chwili. Teraz to ja milcza艂em, pr贸buj膮c wszystko przetworzy膰. Czy by艂 to zbieg okoliczno艣ci? Dw贸ch cz艂onk贸w mafii mnie goni艂o, a ja wpad艂em na ich by艂ego cz艂onka. Czy to nie podejrzane?

- Czyli pomaga艂a艣 im mnie z艂apa膰? – kontynuowa艂em, a ta znowu parskn臋艂a 艣miechem.

- Po prostu jeste艣 zbyt wolny i s艂aby, aby ucieka膰, nawet nie musia艂am interweniowa膰, a by艂am tu przypadkowo – wyja艣ni艂a.

- Zgaduje, 偶e z tob膮 r贸wnie偶 by艂o co艣 nie tak, skoro nie nale偶ysz ju偶 do mafii. Poleg艂a艣 na jakim艣 zadaniu? – zmarszczy艂a brwi, a w jej oczach ujrza艂em co艣 na wz贸r ognistych p艂omieni zwiastuj膮cych w艣ciek艂o艣膰.

- Sama odesz艂am i nic ci do tego. Chcesz dosta膰 w nos, 偶e mnie denerwujesz? – zapyta艂a ostro, co sprawi艂o, ze przesz艂y mnie dreszcze, a s艂ysz膮c pytanie, czego chce, ogarn膮艂 mnie jaki艣 dziwny spok贸j.

- Czego chce? – m贸j g艂os by艂 ju偶 spokojny. Odsun膮艂em si臋 od samicy, na moment si臋 zamy艣li艂em i zaraz do niej podskoczy艂em, 艂api膮c j膮 za p艂etwy. – Pomocy! – to zabawne, 偶e ju偶 drugi raz j膮 o to prosz臋.

- Co? – zapyta艂a oszo艂omiona nag艂膮 zmian膮.

- Potrzebuje twojej pomocy. Nale偶a艂a艣 do nich, wi臋c znasz si臋 na nielegalnych sprawach, a ja tych kwiat贸w nie wyhoduje bez twojej pomocy. Nie mam poj臋cia jak mam je ukry膰! 

- To nie moja sprawa! – wykrzykn臋艂a i zacz臋艂a odp艂ywa膰, wi臋c ruszy艂em za ni膮.

- Prooosz臋! Bez ciebie zgin臋, jak kryl po艂ykany przez wieloryba, nie mam cienia szansy na prze偶ycie! Zrobi臋 co tylko zechcesz! Ugotuje ci, zrobi臋 pranie, wysterylizuje zwierzaka, zajm臋 si臋 chor膮 ciotk膮 kt贸rej nienawidzisz, zakopi臋 nawet trupa, je艣li jakiego艣 b臋dziesz mia艂a! – z moich ust znowu wyp艂yn膮艂 wodospad s艂贸w i nie mog艂em tego zatrzyma膰. By膰 mo偶e te偶 temu, aby nie us艂ysze膰 od niej odmowy.

<Valia?>

Od Leona – "Doros艂o艣膰 nie bierze je艅c贸w" cz.4 "W paszczy rekina"

Pop艂yn膮艂em za nimi w kierunku kanionu. Nie podoba艂o mi si臋 to, 偶e Elka by艂a taka rozbawiona przez tego brudnego stajennego. Postanowi艂em nie spuszcza膰 z niej oczu, co w kanionie nie by艂o takie trudne. Ca艂y teren by艂 pokryty g艂azami, idealnymi do ukrywania si臋. 呕adne z nich nie wiedzia艂o, 偶e by艂o obserwowane, a dodatkowy plus by艂 taki, 偶e w tym miejscu p艂ywa艂y r贸wnie偶 inne koi, dlatego ich uczucie, 偶e s膮 obserwowani, nie kierowa艂o od razu na my艣l, 偶e kto艣 taki jak ja, mo偶e ich 艣ledzi膰. By艂em niczym ninja, nieuchwytny, wtapia艂em si臋 w t艂um i obserwowa艂em. R贸偶nica by艂a taka, 偶e ja nie zna艂em sztuk walk, ale po co mi ona by艂a, skoro potrafi艂em si臋 ukrywa膰?

Elka i Newt rozmawiali. Z tej odleg艂o艣ci nie s艂ysza艂em o czym rozmawiali, ale prawdopodobnie o niczym fascynuj膮cym. Zaczyna艂em si臋 nawet nudzi膰 tym ca艂ym 艣ledzeniem. Poprzednia adrenalina wywo艂ana czym艣 nowym, a nawet niemoralnym przepad艂a, kiedy ta dw贸jka nie robi艂a niczego ciekawego. Elka ju偶 wi臋cej przyg贸d mia艂a ze mn膮, gdy by艂em nieprzytomny. Jakim cudem on jej jeszcze nie zanudzi艂? Gdy postanowili przysi膮艣膰 na skalnej 艂aweczce, opar艂em si臋 o g艂az, za kt贸rym si臋 ukrywa艂em. Obserwowa艂em ich jeszcze kr贸tk膮 chwil臋, po czym nie艣wiadomie zdrzemn膮艂em si臋. By艂a to kr贸tka drzemka, ale wystarczaj膮co d艂uga, aby moje ofiary gdzie艣 znikn臋艂y. Niezadowolony zacz膮艂em p艂ywa膰 po kanionie, a gdy nie uda艂o mi si臋 ich znale藕膰, wr贸ci艂em do domu nie w humorze.

Z Elk膮 zobaczy艂em si臋 nast臋pnego dnia. Wpad艂em do niej, poniewa偶 mia艂a popilnowa膰 moje trzy m艂odsze siostry. Korzystaj膮c z okazji, zapyta艂em j膮 o wczorajsze spotkanie.

- Ca艂kiem dobrze, Newt okaza艂 si臋 inny ni偶 mi si臋 wydawa艂o – przyzna艂a, pozwalaj膮c moim siostrom wp艂yn膮膰 do jej pokoju, by mog艂y pobawi膰 si臋 ich ulubionymi muszelkami.

- Jest nudniejszy? – samica pos艂a艂a mi zirytowane spojrzenie.

- Przesta艅. Ka偶dego b臋dziesz mierzy艂 miar膮 zabawno艣ci? 

- Nie. Tylko Newta – Elka pokr臋ci艂a zdenerwowana g艂ow膮.

- Mo偶e ju偶 sobie p艂y艅 – odp艂yn臋艂a ode mnie w kierunku swojego pokoju, ale zatrzyma艂em j膮 w po艂owie drogi.

- Co ty taka naburmuszona? Randka si臋 nie uda艂a, 偶e si臋 na mnie wy偶ywasz? – zapyta艂 troch臋 zdenerwowany, czego potem 偶a艂owa艂em. Elka nie by艂a jak wi臋kszo艣膰 samic, zainteresowana g艂贸wnie b艂yskotkami b膮d藕 uroczymi rzeczami. Koi ta uwielbia艂a ryzyko i nie ba艂a si臋 ubrudzi膰 sobie p艂etw. Co za tym sz艂o? Czasami by艂a agresywna jak rekin.

- Po pierwsze, to nie 偶adna randka – podnios艂a g艂os i spojrza艂a mi prosto w oczy. – A po drugie nie wy偶ywam si臋. Chce ci tylko u艣wiadomi膰 twoje g艂upie my艣lenie o nim – zbli偶y艂a si臋 do mnie, zmuszaj膮c mnie do odsuni臋cia si臋 do ty艂u.

- Rany julek, nie musisz si臋 denerwowa膰. Jako艣 wcze艣niej razem z niego 偶artowali艣my, a teraz co? Udajesz, jakby艣 by艂a anio艂em od pocz膮tku? – r贸wnie偶 podnios艂em g艂os, a moje zaciekawione siostry wysz艂y z pokoju Elki i zacz臋艂y nas ogl膮da膰. Brakowa艂o im tylko krasnorost贸w do tego.

- Nie, ale ja si臋 zmieni艂am i ty te偶 by艣 m贸g艂, bo robisz si臋 okropny i mam ci臋 dosy膰.

- Tak? Czyli co? Wolisz jego ode mnie?

- Tak! – gdy to powiedzia艂a, co艣 w mym 艣rodku p臋k艂o. Chocia偶 mia艂em 艣wiadomo艣膰, 偶e m贸wi tak tylko przez gniew, jaki si臋 z niej wylewa艂, to jednak zrobi艂o mi si臋 przykro. Bez s艂owa j膮 wymin膮艂em i skierowa艂em si臋 do wyj艣cia. By艂em takie w艣ciek艂y na t膮 ryb臋, 偶e m贸g艂bym j膮… normalnie… m贸g艂bym…

- Przepraszam – us艂ysza艂em z ty艂u. Nie odwr贸ci艂em si臋, Elka sama do mnie podp艂yn臋艂a i uderzy艂a w bok. – Wiesz, 偶e jak si臋 denerwuje, to m贸wi臋 wszystko tylko po to, by kogo艣 wkurzy膰 – m贸wi艂a ju偶 spokojnie, jakby przed chwil膮 w cale si臋 nie denerwowa艂a. Spojrza艂em na ni膮 i troch臋 mi ul偶y艂o. Mimo wszystko dalej by艂em na ni膮 z艂y. – Ju偶 si臋 nie d膮saj, bo ci w膮sy odpadn膮 – przewr贸ci艂em oczami. W jaki艣 spos贸b ten tekst zawsze mnie bawi艂, a teraz sprawi艂, 偶e troch臋 si臋 wyluzowa艂em.

- Niech ci b臋dzie.

- Sztama? – spojrza艂em na ni膮 po raz drugi i lekko si臋 u艣miechn膮艂em, kiwaj膮c g艂ow膮. – A wy czego pods艂uchujecie? – odwr贸ci艂a si臋 do moich si贸str, kt贸re zaraz si臋 sp艂oszy艂y i uciek艂y do jej pokoju. Elka pokr臋ci艂a rozbawiona g艂ow膮.

- Sztama – odezwa艂em si臋, uderzaj膮c j膮 w bok. Oboje si臋 za艣miali艣my i jakby 偶adnej k艂贸tni nie by艂o, odp艂yn膮艂em z jej domu.

<CDN>

Od Svitaja - "Lekarstwo na kaszel"

Kaszel paskudnie utrudnia艂 oddychanie biednemu Svitajowi, kt贸ry jeszcze wczoraj czu艂 si臋 w miar臋 w porz膮dku. By膰 mo偶e karp powinien uda膰 si臋 do kt贸rej艣 z medyczek, gdy tylko zacz膮艂 czu膰 si臋 nieco gorzej, przecie偶 od jakiego艣 czasu w 艂awicy kr膮偶y艂 kaszel listkowy. Ale kto nigdy nie pomy艣la艂 "E tam, rozejdzie si臋 po o艣ciach", niech pierwszy rzuci kamieniem. To samo my艣la艂 Svitaj, przynajmniej z pocz膮tku. Teraz si臋 przekona艂, 偶e mo偶e jednak si臋 po o艣ciach nie rozejdzie.

Nosz膮c kawa艂ek materia艂u wykonanego z li艣ci glon贸w jako mask臋, samiec uda艂 si臋 do najbardziej chyba znanej w 艂awicy medyczki, kt贸r膮 by艂a Romelle. Ona sama nie czu艂a si臋 najlepiej, co da艂o si臋 zauwa偶y膰 z wej艣cia, ale Svitaj nie mia艂 za bardzo poj臋cia, do kogo innego si臋 uda膰. Nie czu艂 si臋 jeszcze tak paskudnie, 偶eby samemu sobie nie poradzi膰, gdyby musia艂 tak zrobi膰. Tylko musia艂 mie膰 jakie艣 wytyczne.

– Dzie艅 dobry, pani medyk. Mo偶na?

– Mo偶na – medyczka zaprosi艂a go do gabinetu.

Sama nosi艂a mask臋. Dla zainteresowanych, rybia maska przypomina opask臋, kt贸r膮 zak艂ada si臋 na skrzela. Jest w dotyku bardzo mi臋kka i bezproblemowo si臋 rozci膮ga, wi臋c nie przeszkadza w ruchach ani w oddychaniu. Jedynym problemem jest to, 偶e jest jednorazowa i trzeba mie膰 ca艂y zapas, je偶eli chce si臋 regularnie wychodzi膰 z domu. Nawet gdyby kto艣 chcia艂 pojanuszowa膰 i u偶ywa膰 jedn膮 wiele razy to nie jest w stanie, bo te maski zwyczajnie si臋 niszczy艂y w momencie zdejmowania. Na szcz臋艣cie by艂y darmowe w okresie chor贸b, mo偶na wi臋c by艂o sobie pozbiera膰 na zapas, je偶eli kto艣 sobie 偶yczy. Nowa alfa, Vivierith, chcia艂a zmieni膰 ten stan rzeczy i udost臋pni膰 je tylko tym, kt贸rzy ci臋偶ko pracuj膮 na rzecz 艂awicy, jednak spotka艂a si臋 ze sporym buntem w tej sprawie.

– Kaszel listkowy? – zapyta艂a prosto z mostu Romelle, ledwo spogl膮daj膮c na Svitaja.

– Tak my艣l臋. Wie pani, 艣luz w skrzelach, marne samopoczucie. A teraz jest moda na kaszel.

– Tak, tak... – zamy艣lona samica si臋gn臋艂a po atlas na p贸艂ce. – Nie mam odpowiednich zapas贸w na miejscu, jeszcze mi nie przywie藕li, ale my艣l臋, 偶e zdob臋dziesz je na w艂asn膮 p艂etw臋. Dam ci list臋, dobrze?

– Okej.

Jaka艣 pijawka, napar i sporo odpoczynku. Tego w skr贸cie potrzebowa艂 Svitaj, 偶eby pozby膰 si臋 swojego kaszlu. Szuka膰 zacz膮艂 od razu, chocia偶 mia艂 raczej marne poj臋cie, gdzie mo偶e znale藕膰 to, co potrzebuje. Poza odpoczynkiem, to m贸g艂 znale藕膰 bardzo szybko w swoim w艂asnym domu. Zwolnienie medyczne z pracy wys艂a艂 poczt膮, 偶eby oszcz臋dzi膰 sobie czas i pop艂yn膮艂 do domu, by w podr臋cznikach zoologicznych znale藕膰 informacje na temat tej 艣miesznej pijawki. Co艣 o nich chyba kiedy艣 czyta艂, ale nie by艂y w podstawie programowej dla narybku, wi臋c nie robi艂 z tego 偶adnych notatek. Teraz w ko艅cu to wykszta艂cenie si臋 na co艣 przyda.

Ryb wyt臋偶y艂 wszystkie szare kom贸rki, jakie jeszcze dzia艂a艂y, 偶eby zrozumie膰 tekst napisany naukowym j臋zykiem. Co艣 tam, co艣 tam, mu艂, co艣 tam, pijawki, jada jada. Dlaczego nie idzie ich po prostu kupi膰? Bez sensu. W tym okresie powinny by膰, chyba 偶e by艂y wyprzedane. Romelle ich jeszcze nie ma. Mo偶e m贸g艂by poczeka膰? Nie, nie wypada. Musi p艂yn膮膰 po te g艂upie pijawki. Mo偶e b臋d膮 jakie艣 pseudo-stragany po drodze z tymi pijawkami, tak jak w okresie p贸藕noletnim maj膮 owoce zebrane z p贸l.

Ruszy艂 odwa偶nie w drog臋, udaj膮c, 偶e wcale nie czuje si臋 jak sprana szmata. Oby te pijawki nie by艂y tak ci臋偶kie do zdobycia jak pisz膮 w ksi臋dze, albo 偶eby chocia偶 mu si臋 poszcz臋艣ci艂o przy poszukiwaniach. O Pierwotny, b艂agam, spraw to!

Nie zauwa偶y艂, 偶e pod膮偶a za nim tajemniczy karp, bardzo nieudolnie chowaj膮cy si臋 za elementami otoczenia. 呕贸艂te 艂uski nie mog艂y si臋 nie wyr贸偶nia膰 na tle szaroburego pod艂o偶a i czarne paski nie pomaga艂y. To 艣mieszne koi wygina艂o si臋 w niezwyk艂y spos贸b, byleby ukry膰 si臋 za kamieniami i ga艂臋ziami. Uwag臋 na siebie zwr贸ci艂o dopiero, gdy z rozp臋du uderzy艂o 艂bem o wisz膮cy w wodzie konar, kt贸rego nie zauwa偶y艂o i wyda艂o z siebie st艂umiony pisk.

– A ty tu czego? – Svitaj z miejsca przybra艂 postaw臋 bojow膮, widz膮c nieznajomego. By艂 nawet gotowy mu przy艂o偶y膰.

– A bo zobaczy艂em, 偶e p艂yniesz na mu艂owisko i sam si臋 tam wybieram, i sobie pomy艣la艂em, 偶e w sumie mog臋 p艂yn膮膰 z tob膮.

– P贸ki co to p艂yniesz za mn膮, a nie ze mn膮.

– Ano racja.

呕贸艂ty samiec wyci膮gn膮艂 p艂etw臋 w kierunku nauczyciela.

– Jestem Irek.

– Svitaj – karp u艣cisn膮艂 p艂etw臋. – Rozumiem, 偶e te偶 na pijawki.

– A jak偶e.

Para ryb pop艂yn臋艂a dalej w pokoju, rozmawiaj膮c co nieco, przynajmniej tyle, na ile pozwala艂y im zawalone skrzela. Co艣 tam nawet zacz臋li planowa膰, w jaki spos贸b we dw贸jk臋 mog膮 z艂apa膰 par臋 pijawek i zebra膰 z nich odpowiednie enzymy.

\(⊙_(⊙_⊙)_⊙)/

W domku, pod kocykiem, z naparem w p艂etwie i wreszcie odklejonymi skrzelami, Svitaj zadowolony le偶a艂 sobie w 艂贸偶eczku i odpoczywa艂, tak jak nakaza艂a mu medyczka Romelle. Faktycznie by艂a bardzo dobra, to trzeba przyzna膰. Co prawda da艂a mu tylko zalecenia, ale dobre zalecenia, dzi臋ki kt贸rym od razu poczu艂 si臋 o niebo lepiej. A teraz p贸ki co m贸g艂 sobie wypoczywa膰, nie p艂ywaj膮c do pracy, nie wychylaj膮c si臋 z domku ani nie przejmuj膮c si臋 nikim poza nim samym. Na ten tydzie艅 lub dwa by艂o to idealne 偶ycie.

<Koniec>

13 pa藕dziernika 2022

Od Leona CD. Akahity - "Woda by艂a ciep艂a" Cz. 4

Elka mi zawsze powtarza艂a, 偶e jestem gadu艂膮, ale nie wierzy艂em w to (a raczej nie pozwala艂em sobie w to uwierzy膰, nawet, je艣li w g艂臋bi duszy o tym wiedzia艂em). Cz臋艣ciej obarcza艂em innych o to, 偶e z ich pyska wylewaj膮 si臋 strumienie s艂贸w, sk艂adaj膮cych si臋 w r贸偶ne zdania. Dla mnie s艂uchanie kogo艣 nie by艂o 偶adnym problemem, tak samo opowiadanie o czym艣. Niekiedy inne rybki m贸wi艂y mi, 偶e m贸g艂bym zosta膰 nauczycielem: gada艂em i gada艂em na r贸偶ne tematy, chocia偶 wed艂ug mnie, Elki i Diego, by艂y to bardziej g艂upoty, ni偶 co艣 wartego zapami臋tania – no chyba, 偶e wiedza o tym, aby nie bawi膰 si臋 z pijawkami, jest wiedz膮 tajemn膮 i wart膮 dzielenia si臋 ni膮 z innymi. 

Tak wi臋c na chwil臋 obecn膮 nie zauwa偶y艂em nawet, kiedy zalewa艂em nowopoznan膮 kolejnymi pytaniami i opowie艣ciami. Z ciekawo艣ci chcia艂em wiedzie膰 jakie stanowisko zaj臋艂a i dlaczego, jak si臋 jej spodoba艂o tymczasowe lokum i czy planuje tu zosta膰 na d艂u偶ej. S艂ysz膮c, 偶e na minimum p贸艂 roku, poczu艂em wewn臋trzn膮 potrzeb臋 przedstawienia jej naszego zbiornika oraz si艂臋, kt贸ra zmusi艂a mnie do pomocy tej biednej i nieobeznanej w tych terenach rybce, aby sprawi膰, 偶eby poczu艂aby si臋 jak w domu, niezale偶nie od tego, jak wygl膮da艂 jej dom, b膮d藕 jak rozumia艂a to s艂owo.

Kto艣 teraz powinien powiedzie膰, 偶e jestem 艣wirem, ale poniewa偶 nie ma nikogo, kto by to zrobi艂, a Akahita nie wygl膮da艂a na kogo艣, kto si臋 do tego przygotowuje, b臋d臋 dalej uwa偶a膰 siebie za dobrego samarytanina i b臋d臋 jej opowiada膰 o zbiorniku. 

Opowiada艂em i opowiada艂em. Opisa艂em jej ka偶de bardziej popularne miejsca, opowiedzia艂em gdzie lepiej nie p艂ywa膰 i gdzie si臋 znajdzie najlepsze jedzenie. Wymieni艂em jej miejsca, gdzie mog艂aby znale藕膰 lokum na d艂u偶sz膮 met臋 (w ko艅cu takie mieszkanko wysz艂oby taniej ni偶 nocleg w motelu) oraz ostrzeg艂em przed niekt贸rymi rybkami. Opowiedzia艂em r贸wnie偶 o zmianie na stanowisku alfy i dziwnej sytuacji z Tenebrae. 

- W ko艅cu nie wiem, czy by艂 potencjalnym morderc膮 czy tylko 艣wirem snuj膮cym takie marzenia – stwierdzi艂em na koniec. Spojrza艂em na zm臋czone oczy samicy, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e nie pozwoli艂em jej doj艣膰 do s艂owa, a tym samym, przeszkodzi艂em jej w wype艂nieniu swojej obietnicy. – Je艣li za du偶o m贸wi臋, od razy m贸w, serio – zapewni艂em j膮. – Bo ja to nie wiem kiedy zamkn膮膰 ten sw贸j pysk – westchn膮艂em, przyznaj膮c si臋 samemu sobie, 偶e by艂em bardzo gadatliwy. Niestety by艂o to silniejsze ode mnie. – Chod藕, pocz臋stuje ci臋 krasnorostami i pozwol臋 opowiada膰 historie – zaprowadzi艂em j膮 do swojego domu, poniewa偶 przez ten ca艂y czas siedzieli艣my w ogrodzie. Akahita nic nie m贸wi膮c ruszy艂a za mn膮. Pocz臋stowa艂em j膮 zielonym przysmakiem. – Ja ju偶 si臋 zamykam, serio – pos艂a艂em jej ciep艂y u艣miech, maj膮c szczer膮 nadzieje, 偶e zaraz mnie nie wy艣mieje, nie obrzuci wyzwiskami i nie odp艂ynie w sin膮 dal, pozostawiaj膮c mnie samemu sobie.

<Akahita?>

Od Valii CD. Leona - "艢wiat ginie w wodorostach" Cz.3

Jak naj艂atwiej i najszybciej zyska膰 sk膮d艣 informacje? Pytaj膮c innych, ale w taki spos贸b, aby nie zrobi艂o si臋 to podejrzane. Wi臋c zamiast ci膮gle kogo艣 pyta膰, wystarczy uwa偶nie s艂ucha膰 i obserwowa膰 艣wiat wok贸艂. Dla mnie nie by艂o to trudne zadanie, mog艂am to por贸wna膰 do oddychania: robisz to, bo musisz, chocia偶 nawet nie skupiasz si臋 na tym, bo jest to samoczynne. Moja profesja by艂a idealna dla mnie, problem jednak czasami le偶a艂 w tym, 偶e ryby nie chcia艂y m贸wi膰. Nic, a nic.

Przep艂ywaj膮c kanionem mi臋dzy uliczkami, by jak najszybciej dotrze膰 do magazyn贸w, gdzie mia艂y miejsce wszystkie kradzie偶e, ni st膮d ni zow膮d zosta艂am znokautowana przez jak膮艣 ciemn膮 ryb臋, kt贸ra postanowi艂a wp艂yn膮膰 na mnie bez uprzedzenia. Nie wiem co by艂o dziwniejsze: jej niekulturalne zachowanie, czy mo偶e s艂owa „Pom贸偶 mi!” wypadaj膮ce z jej ust. Nie wiedz膮c o co chodzi, spojrza艂am w ciemnofioletowe oczy przera偶onego koi, kt贸ry tylko wskaza艂 na dw贸jk臋 innych ryb, kt贸re pokaza艂y si臋 na wej艣ciu do alejki. Zmierzy艂am wzrokiem dwie ciemne rybki: jednego o granatowych 艂uskach i drugiego o zgni艂ozielonych. Ich wygl膮d sprawdza艂 si臋 jako kamufla偶: dlatego ci dwaj bracia zawsze pracowali jako szpiedzy.

- Carol i Coral? – zapyta艂am, patrz膮c na zm臋czone ryby. Carol, czyli ten o granatowych 艂uskach, podp艂yn膮艂 do mnie i spojrza艂 na nieznajomego.

- Witaj Val, jak 偶ycie mija? – zapyta艂 Coral, kt贸ry szybkim i zwinnym ruchem ogona, znalaz艂 si臋 tu偶 za obc膮, wystraszon膮 rybk膮. Samiec nie mia艂 ju偶 gdzie ucieka膰.

- Powoli, a wam? Po co go 艣cigacie? – zapyta艂am, odp艂ywaj膮c od nieznajomego, kt贸ry pos艂a艂 mi tylko b艂agaj膮ce spojrzenie. By艂 to zabawny widok. 

- Jak chcesz si臋 dowiedzie膰, to mo偶esz zosta膰 – zaoferowa艂 Carol, kt贸ry znalaz艂 si臋 obok brata. Razem przycisn臋li czarn膮 rybk臋 o fioletowych kraw臋dziach na 艂uskach do kamiennej 艣ciany.

- Strasznie szybko p艂ywasz, wiesz? – rybka pokiwa艂a g艂ow膮.

- No pewnie, w ko艅cu ka偶dego dnia kto艣 mnie goni – za艣mia艂 si臋. S艂ysz膮c to, u艣miechn臋艂am si臋 rozbawiona.

- Wi臋c dziwne, 偶e wpakowa艂e艣 si臋 w niez艂e k艂opoty.

- K艂opoty? Jakie znowu k艂opoty. Ja jestem grzecznym ogrodnikiem, sadz膮cym kwiatki – wyja艣ni艂. Zacz臋艂am si臋 zastanawia膰, czego chcieli od ogrodnika. Coral i Carol byli cz艂onkami mafii, do kt贸rej nale偶a艂am, dlatego zna艂am tych dw贸ch bli藕niak贸w. Nie rozumia艂am jednak, co ogrodnik m贸g艂 zrobi膰 na przek贸r mafii. Ciekawo艣膰 zmusi艂a mnie do pozostania w tym miejscu.

- Wiesz co posadzi艂e艣 za domem tego starca? – robi艂o si臋 coraz ciekawej.

- No oczywi艣cie, grzybie艅 bia艂y, lilie wodn膮, nenufar… - zacz膮艂 wymienia膰. Kiedy te dwie pierwsze nazwy zna艂am, pierwszy raz w 偶yciu s艂ysza艂am o tej trzeciej ro艣linie. Samce nagle wybuch艂y 艣miechem.

- S艂ysza艂e艣 to braciak? Kole艣 my艣li, 偶e posadzi艂 lilie – 艣miali si臋 dalej, a nieznajoma mi rybka patrzy艂a si臋 tylko nic nierozumiej膮cym wzrokiem. Jedyne co jej pozosta艂o, to czeka膰. Gdy w ko艅cu oboje si臋 uspokoili, zacz臋li mu wszystko wyja艣nia膰.

- Pos艂uchaj stary. Nie posadzi艂e艣 grzybieni bia艂ych, tylko niebieskie – sta艂am pod 艣cian膮, kompletnie niczego nie rozumiej膮c. Jaka to by艂a r贸偶nica, nie licz膮c koloru? – One by艂y nasze, a ty zmarnowa艂e艣 dobre p膮ki, wi臋c teraz musisz za to zap艂aci膰 – Carol przycisn膮艂 p艂etw膮 nieznajomego do 艣ciany i lekko poddusi艂. Tamten zacz膮艂 wymachiwa膰 p艂etw膮 ogonow膮.

- P膮ki by艂y bardzo podobne, sk膮d mia艂em wiedzie膰, 偶e to wasze? Grzybie艅 to grzybie艅, co on robi艂 w takim razie u sprzedawcy? Pos艂uchajcie, ja je mog臋 wykopa膰 i wam odda膰, posadz臋 tam drugie – pr贸bowa艂 si臋 jako艣 uratowa膰, ale oni byli nieugi臋ci. Gdy ju偶 my艣la艂am, 偶e Carol udusi samca, jego brat go powstrzyma艂.

- Mam lepszy pomys艂, ni偶 dobicie go – u艣miechn膮艂 si臋. Zna艂am ten wyraz twarzy i wiedzia艂am, 偶e nieznajomy wpakowa艂 si臋 w powa偶ne tarapaty. – Zamiast je wykopywa膰, wyhodujesz je nam – powiedzia艂. Czarna ryba a偶 poblad艂a.

- Ja? Ale to nielegalne, kto艣 mnie nakryje. Po za tym w tym domu kto艣 mieszka, od razu zauwa偶y, 偶e co艣 nie gra, to si臋 nie uda – z ust ofiary wyciek艂 potok s艂贸w.

- Co艣 wymy艣lisz – Coral poklepa艂 go po plecach. – I nawet nie pr贸buj si臋 z tego wywin膮膰, bo 藕le sko艅czysz – zagrozili mu. Nieznajoma rybka tylko prze艂kn臋艂a gul臋 w gardle, kiedy jeden z jego oprawc贸w go pu艣ci艂. Coral i Carol pos艂ali mu mordercze spojrzenia, a ten drugi nadepn膮艂 jeszcze nieznajomemu na ogon, aby wiedzia艂, z kim ma do czynienia. Chocia偶 on sam tego jeszcze nie wiedzia艂 do ko艅ca, ja wiedzia艂am, 偶e ju偶 po nim. Je艣li mafia go nie wyko艅czy, zrobi to wojsko. 

- Hej – zatrzyma艂am bli藕niak贸w, nim opu艣cili to miejsce. – O co chodzi z tymi grzybieniami? – zapyta艂am. By艂am ciekawa, dlaczego te kwiaty by艂y nielegalne.

- Bo maj膮 w艂a艣ciwo艣ci psychoaktywne – wyja艣ni艂 kr贸tko Coral, po czym razem z bratem odp艂yn臋li z tego miejsca. Nim i ja st膮d znikn臋艂am, spojrza艂am na nieznajomego, kt贸ry patrzy艂 na mnie z niewiedz膮 w oczach.

- To masz przer膮bane – stwierdzi艂am i ruszy艂am za bli藕niakami.

<Leon?>