31 stycznia 2022

Od Leona "Doros艂o艣膰 nie bierze je艅c贸w cz.1 - Konie, piranie i 艣mietnik"

Czy chcecie pozna膰 jedn膮 z najbardziej szalonych, pozytywnie zakr臋conych, cudownych, empatycznych rybek, z kt贸r膮 mo偶na konie kra艣膰? A konkretnie koniki morskie na farmie Borysa. Rybk臋, kt贸ra poch艂onie setki kie艂偶贸w zdrojowych i wybeka ca艂y rybi alfabet? No dobra, mo偶e do po艂owy. Koi, kt贸ra trenuje karate, ma czarny pas i tylko, ale to tylko raz po艂ama艂a mi nos? Naprawd臋 lepiej nie zgadzajcie si臋, kiedy proponuje wam nauk臋 „paru chwyt贸w”. Czy chcecie pozna膰, moj膮 dziewczyn臋? (Je艣li nie, to na pewno po艂amie ona wam nos).

Elka aktualnie zajmowa艂a si臋 moim m艂odszym rodze艅stwem, w艣r贸d kt贸rych by艂a Maarlen, moja najukocha艅sza siostrzyczka. Zgodzi艂em si臋 zabra膰 ma艂膮 na pokaz jej ulubionych konik贸w morskich, a Elka mi w tym pomog艂a – kr贸tko m贸wi膮c wm贸wi艂a mojemu szefowi, 偶e jest powa偶nie chora i jestem jedyn膮 osob膮, kt贸ra mo偶e zaj膮膰 si臋 jej chor膮 babuszk膮. Po cz臋艣ci to by艂a prawda, jej babcia by艂a chora ze staro艣ci, a m贸j szef zna艂 t臋 rybk臋. W sumie, to wszyscy j膮 znali, poniewa偶 dawniej by艂a modelk膮 z boskim ogonem – tak s艂ysza艂em. W ka偶dym razie, razem z Elk膮 i Maarlen (oraz reszt膮 mojego rodze艅stwa, kt贸re rodzice kazali nam zabra膰) w samo po艂udnie stawili艣my si臋 na farmie Borysa, kt贸ry urz膮dza艂 przedstawienia dla najm艂odszych, z u偶yciem konik贸w morskich. Gdyby nie t艂ok maluch贸w, z jakimi przyszli艣my, nie wpu艣ci艂 by nas – ostatnio podkradli艣my mu jego star膮, ale energiczn膮 koby艂k臋. To by艂a kr贸tka przeja偶d偶ka, Elka za艂o偶y艂a si臋 ze znajom膮, 偶e utrzyma si臋 na koniu z przynajmniej dziesi臋膰 minut i tak te偶 si臋 sta艂o, chocia偶 mia艂a szcz臋艣cie, bo w ostatniej minucie pojawi艂 si臋 Borys i musieli艣my oboje ucieka膰. Oczywi艣cie oddali艣my mu koby艂k臋 wieczorem, kiedy zgubili艣my jego ma艂e piranie w glonach. 

Elka by艂a moja, a ja jej – w pewnym sensie. Nasza relacja nie opiera艂a si臋 na „prawdziwej mi艂o艣ci zakochanych”, ale na mi艂o艣ci, jak膮 darzy siebie rodze艅stwo. Nie byli艣my nim, jednak znali艣my si臋 od ma艂ego. Pozna艂em j膮, kiedy pr贸bowa艂a ratowa膰 m艂odsz膮 rybk臋 przed w艣ciek艂膮 pirani膮. Potem si臋 okaza艂o, 偶e jedna pirania uciek艂a z kliniki weterynaryjnej i wcale nie mia艂a w艣cieklizny, jak pocz膮tkowo przypuszczali艣my. Los chcia艂, abym spotka艂 j膮 ca艂kowicie przypadkowo, ale r贸wnie偶, abym ich uratowa艂, niczym prawdziwy heros na swoim rumaku – z t膮 r贸偶nic膮, 偶e moim rumakiem by艂 kontener na 艣mieci. 

Matka chcia艂a, abym wyrzuci艂 艣mieci. Proste. Wzi膮艂em worek i wtedy dosta艂em w g艂ow臋 pi艂k膮. M贸j m艂odszy brat Aleksy stwierdzi艂, 偶e chce si臋 ze mn膮 bawi膰. Chcia艂 pogra膰 w pi艂k臋, ale gdy mu wyt艂umaczy艂em, 偶e aktualnie nie mog臋, bo musz臋 wynie艣膰 艣mieci, znowu kopn膮艂 pi艂k臋. Tym razem jej unikn膮艂em. Z rado艣ci膮 pokaza艂em mu j臋zyk i wyskoczy艂em za drzwi ze 艣mieciami. Podszed艂em do kontenera, otworzy艂em klap臋 i kiedy wrzuci艂em do 艣rodka 艣mieci, Aleksy znowu kopn膮艂 w moja stron臋 pi艂k臋. Nie s艂ysza艂em, gdy otwiera艂 drzwi, dlatego nie b臋d膮c na to przygotowanym, dosta艂em znowu w g艂ow臋, ale tym razem, pod wp艂ywem si艂y, z jak膮 lecia艂a pi艂ka, wpad艂em do kontenera, kt贸ry poruszony nag艂ym ci臋偶arem, postanowi艂 si臋 stoczy膰 w d贸艂 ulicy. Powoli si臋 wygramoli艂em i wydosta艂em g艂ow臋 na zewn膮trz. Gdy zauwa偶y艂em, 偶e p臋dzi艂em przed siebie, zacz膮艂em krzycze膰. Kontener jednak w ko艅cu musia艂 si臋 zatrzyma膰, a gdzie? W miejscu, w kt贸rym pirania chcia艂a zaatakowa膰 Elk臋.

Ka偶dy sobie my艣li „takie rzeczy spotykaj膮 innych”. Wi臋c jakim cudem wpad艂em do kosza na 艣mieci i jecha艂em na nim przez ulic臋, by po chwili zjecha膰 na pobocze, wpa艣膰 na 艂awk臋 i wylecie膰 ze 艣mieciami na wredn膮 pirani臋? Powiem wam czemu – abym by艂 bohaterem. 

Wystraszona pirania uciek艂a, kiedy dosta艂a 艣mieciami w g艂ow臋, a ja le偶a艂em na piasku i obserwowa艂em gwiazdy, lataj膮ce nad moj膮 g艂ow膮. Wtedy jedna z nich zamieni艂a si臋 w niebiesko-偶贸艂t膮 rybk臋, kt贸ra zabra艂a mnie do lekarza.

Do dzi艣 wspominamy z Elk膮 ten dziwny dzie艅. Nazwa艂a mnie wtedy „艢mierdz膮cym bohaterem” i chocia偶 nie u偶ywa tego na co dzie艅, praktycznie ka偶dy z naszej klasy wiedzia艂, kim by艂em. 

Z czasem zbudowali艣my z Elk膮 bardzo siln膮 wi臋藕 i aktualnie ona by艂a moja, a ja jej.

Niestety w pewnym okresie naszego 偶ycia trzeba by艂a wydoro艣le膰 i zrozumie膰, 偶e dzieci艅stwo dobieg艂o ko艅ca, a problemy, przed jakimi chronili nasz rodzice, s膮 teraz naszymi problemami. Jaki k艂opot pojawi艂 si臋 w 偶yciu moim i Elki? Newt. Ten problem nazywa艂 si臋 „Newt”. 

<CDN>

Od Brae'a CD Romelle - "Tenebrae mia艂 w膮tpliwo艣ci" cz.5 [13+, przekle艅stwa, buzi!]

Szare 艣ciany z kamienia b艂yska艂y w mroku z ka偶dej dost臋pnej strony, otaczaj膮c samotnego Brae. Ciemny, mokry piasek, pe艂en nieprzyjemnych i ostrych kamieni sypa艂 si臋 tu偶 pod cia艂em Jitonga, kt贸rego my艣li by艂y prawie tak ciemne, jak mrok panuj膮cy woko艂o. Wydawa艂o mu si臋, czy to miejsce naprawd臋 zw臋偶a艂o si臋 wraz z d艂ugo艣ci膮, albo te偶 jego zmys艂y najzwyczajniej p艂ata艂y mu figle?

Nie, to nie by艂 偶art. Zaraz faktycznie nie b臋dzie m贸g艂 zawr贸ci膰, gdy偶 najzwyczajniej zabraknie mu miejsca. By膰 mo偶e nie czu艂 niepokoju, kiedy jego p艂etwy delikatnie muska艂y wilgotn膮 nawierzchni臋 tunelu. By膰 mo偶e nie czu艂 go r贸wnie偶, kiedy u艣wiadomi艂 sobie, 偶e zaraz si臋 zaklinuje. My艣l jednak, 偶e ju偶 nie b臋dzie m贸g艂 j*b*膰 Akhifer by艂a jego ca艂ym b贸lem. Okropne. Pozwoli膰 jej w spokoju rz膮dzi膰? Najpierw b臋dzie musia艂a si臋 go pozby膰!

Dobrze, 偶e nie mia艂 klaustrofobii – inaczej niewiele zdzia艂a艂by w tym miejscu. Nie pami臋ta艂 ju偶, jakim cudem oddzieli艂 si臋 od Romelle. Zreszt膮, nawet nie pr贸bowa艂 sobie o tym przypomnie膰. Jedyne, czego chcia艂 teraz dokona膰, to zwin膮膰 si臋 st膮d jak najszybciej i wr贸ci膰 do swojego bezpiecznego kokonu. To znaczy; swojego domu. Nawet jego praca nie by艂a taka z艂a i ca艂e to codzienne spotykanie si臋 z innymi rybami (m贸wi臋 wam, oni s膮 przera偶aj膮cy) w 艣wietle tego wszystkiego blad艂o i by艂o niemal... akceptowalne. 

– Jakie s膮 najbardziej introwertyczne zawody?

Pr贸bowa艂 zaj膮膰 sobie czas, na tyle, ile tylko m贸g艂.

– C贸偶, na pewno nie Jitong – mrukn膮艂.– Za ma艂o uk艂adania wodorost贸w i samotnego rozmy艣lania nad znakami, za du偶o p**rd*l*n*a o ziemniakach.

Westchn膮艂, przypomniawszy sobie, jak du偶o 艣cie偶ek rozwoju m贸g艂 wybra膰. Jak du偶o innych opcji na niego czeka艂o z otwartymi p艂etwami. Cho膰by ten 偶o艂nierz; ca艂kiem zaw贸d porz膮dny.  Strasznie si臋 tob膮 wys艂uguj膮, no, ale umiesz walczy膰, i mo偶esz wp**rd*l*膰 innym.

– Jak zostan臋 tym kap艂anem, to ju偶 nikt nie b臋dzie mi rozkazywa艂 – rozmarzy艂 si臋. – A jak smokiem, to dos艂ownie spale po艂ow臋 koi. Ogie艅 w wodzie. Tego jeszcze nie wiedzieli.

Tak oto rozmawiaj膮c sobie sam z sob膮, zawr贸ci艂 w drog臋 powrotn膮. Kim by艂o stworzenie, kt贸re go goni艂o? Nie wiedzia艂, i szczerze nie zale偶a艂o mu, by wiedzie膰. Teraz spokojnie wr贸ci do domu, zapominaj膮c o Romelle, kt贸r膮 tutaj zostawi i o tym drugim go艣ciu. U艣miechn膮艂 si臋. W ko艅cu nale偶膮 mu si臋 wakacje.

<Kto艣?>

Od Irysahyty - "Go艣膰 w dom, Ryuu w dom" cz.2

Nast臋pnego ranka Irek stara艂 si臋 nie pokazywa膰 swojej irytacji z winy obecno艣ci go艣cia. W nocy ogarnia艂 pok贸j dla niego, z legowiskiem i wszelkimi udogodnieniami, jakie powinno zapewnia膰 si臋 go艣ciom i przez to si臋 nie wyspa艂. Dryfowa艂 po w艂asnym domu, ledwo ogarniaj膮c, co jest dwa plus dwa, a do tego musia艂 przygotowa膰 posi艂ek dla swojego nowego tymczasowego wsp贸艂lokatora zanim uda si臋 do pracy, bo tego wymaga艂o dobre wychowanie, a poza tym nie chcia艂, by obcy grzeba艂 mu w spi偶arce w poszukiwaniu jedzenia, bo jeszcze co艣 wykradnie.

Gdy tylko na horyzoncie pojawi艂 si臋 Mordick, irytacja Irka wzros艂a jeszcze bardziej. Id藕 sobie. Wyno艣 si臋. Rybo, nie widzisz, 偶e szykuj臋 si臋 do pracy? Ale na razie milcza艂, rzucaj膮c tylko szybkie, agresywne spojrzenia, 偶eby tylko karp nie wp艂ywa艂 mu w drog臋. Mo偶e zd膮偶y p贸j艣膰 do pracy, zanim puszcz膮 mu nerwy. Sprz膮tanie zbiornika by艂o przynajmniej przyjemne, nie to co opiekowanie si臋 niechcianym go艣ciem.

W pracy przynajmniej mo偶na by艂o na g艂os ponarzeka膰.

– To jaka艣 paranoja, Suchy, m贸wi臋 ci! Przychodz膮 tacy do ciebie w 艣rodku nocy, nie daj膮 si臋 wyspa膰 i zanim si臋 obejrzysz masz na 艂bie jakiego艣 ryba nie wiadomo sk膮d. A ty nie mo偶esz si臋 odezwa膰, bo przecie偶 jeste艣 tym grzecznie wychowanym. Paranoja, m贸wi臋 ci! Paranoja! 

– No ja si臋 z tob膮 zgadzam! – wt贸rowa艂 mu w narzekaniach Suchy, dobry przyjaciel Irka, kt贸ry r贸wnie偶 pracowa艂 jako Sprz膮tacz. – No jak tak mo偶na? Komu艣 na chat臋 wbija膰 w nocy. Kto to widzia艂? W 艣rodku nocy! No ja ci wsp贸艂czuj臋, Irek. Wp艂yn膮艂e艣 w smo艂臋, brachu, przykro mi. A przystojny chocia偶 ten Mordick? 

– A kto go tam wie. Nie widzia艂em go, w nosie go mam. Ja chc臋 spokojnie 偶y膰! 

– Prawda! Zaraza to! Niech sp艂ywaj膮 na l膮d, zamiast porz膮dnych obywateli m臋czy膰. – Koralowe koi z czarnymi kropkami rozlanymi po ciele jak u biedronki uderzy艂o o metalow膮 puszk臋 ogonem. – Zaraza! Nie mog臋 ruszy膰. Irek, wierzgnij no p艂etw膮. 

Pasiasty karp zamachn膮艂 si臋 p艂etw膮 ogonow膮  jednocze艣nie z kumplem, wydobywaj膮c jednocze艣nie puszk臋 z piachu. By艂a ca艂a kolorowa, posiada艂a jakie艣 niezrozumia艂e dla ryb napisy (nie by艂y w karpiowym), a do tego by艂a zmia偶d偶ona i pop臋kana, tworz膮c niebezpiecznie ostre kraw臋dzie. 

– Diablica! 呕e艣my si臋 ma艂o nie poci臋li. G艂upi maj膮 szcz臋艣cie, co nie, Irek? 

– Ta… Szcz臋艣liwy wypadek – wymamrota艂 Irysahyta, ledwo przejmuj膮c si臋 s艂owami kumpla. 

W puszce by艂o bowiem co艣 ma艂ego i nietypowego, zupe艂nie schowanego przed 艣wiatem. Przyci膮gn臋艂o to uwag臋 samca i do艣膰 szybko sta艂o si臋 obiektem zainteresowania jego towarzysza. Musieli to tylko jako艣 wyci膮gn膮膰. 

<CDN>

Od Feliksa CD Tenebrae'a - "Wszyscy kochaj膮 Akhifer" cz.2

Wiecie co?! Feliks nie zgad艂 ani razu. I trudno.

W rybkowym 艣wiecie, rybkowe sny, przekszta艂caj膮 si臋 w pi臋kne marzenia, a nast臋pnie ulatuj膮 jak b膮belki powietrza ku g贸rze, spajaj膮 z b艂yszcz膮c膮 tafl膮 wody, wzbijaj膮 na jej powierzchni drobniusie艅kie fale i rozpryskuj膮 si臋 w ostatnim swoim ta艅cu, trwaj膮cym nie d艂u偶ej, ni偶 u艂amek sekundy. Takie marzenie ucieka z ma艂ej g艂贸wki, przy akompaniamencie pob艂a偶liwych westchnie艅 wodorost贸w i pot臋偶nych, omsza艂ych ska艂. A tak偶e ku olbrzymiemu zaskoczeniu w艂a艣ciciela owego niewinnego marzenia, zmieszanemu niesmacznie z 偶alem, czy te偶, 艣ci艣lej ujmuj膮c, pewnego rodzaju poczuciem bycia g艂臋boko pokrzywdzonym przez w艂asn膮 ja藕艅.

Min膮艂 ju偶 dobry miesi膮c, odk膮d nasz wojownik dotar艂 do nowego domu i poczu艂 si臋 w nim... nieco inaczej, ni偶 w ka偶dym innym miejscu kiedykolwiek. Tak jakby, hm. Lepiej.

Feliks porusza艂 si臋 szybkim, acz z lekka zygzakowatym 艣lizgiem, pozostawiaj膮c za sob膮 coraz wi臋ksze po艂acie ziemi. Wygl膮da艂 przy tym jak ognisty, my艣liwski pies, gwa艂townie w臋sz膮cy coraz wyra藕niejszy, coraz bli偶szy trop. Spokojnie: jak wiemy (je艣li nie jeste艣my akurat p贸艂 godziny po kolokwium, kt贸re uwali艂o p贸艂 rocznika i nasze my艣li nie wyp艂yn臋艂y po nim z g艂owy jak glutowate bia艂ko rozbitego jaja), oczywi艣cie nie mog艂o by膰 to prawd膮. Feliks by艂 tylko ma艂ym koi i jako taki nie mia艂 zbyt wybuja艂ego zmys艂u powonienia. Mo偶na nawet powiedzie膰 wi臋cej; opr贸cz okr膮g艂ych, pustych oczek i imponuj膮cej, cho膰 z wierzchu niemal niewidocznej, linii bocznej, zmys艂y mia艂 tak 艣rednio wyostrzone.

Czego szuka艂? Szcz臋艣cia? Pieni臋dzy? Ci膮gu sukces贸w zawodowych, kt贸re mog艂yby doprowadzi膰 go do zas艂u偶onej emerytury oficerskiej w gronie rodziny, na dzia艂ce w Bieszczadach? Ot贸偶 nie.

No ludzie, troch臋 ogarni臋cia nie zawadzi. Czego mog艂a szuka膰 ryba na dnie zbiornika? No 偶arcia. To je艣li ju偶 wszystko wiemy, mo偶emy z satysfakcj膮 spe艂nionego bajkos艂uchacza pozna膰 ci膮g dalszy historii naszego ma艂ego wojownika. 

A zacz臋艂o si臋 to wszystko, gdy g艂贸wka Feliksa znienacka zderzy艂 si臋 z czyim艣 bokiem. Niespodzianka najwyra藕niej wytr膮ci艂a z uwagi zar贸wno Feliksa, jak i jego bezczeln膮 przeszkod臋, bowiem zanim dzielny komandos zd膮偶y艂 otworzy膰 pyszczek i na ni膮 nakrzycze膰, dobieg艂y go rozsierdzone s艂owa o banalnie standardowym przekazie. Co艣 jak...

- Patrz, gdzie p艂yniesz! - Zanim echo ucich艂o, a Feliks naprawd臋 otworzy艂 pyszczek, dogoni艂o je jeszcze - ka偶de poruszenie p艂etwami mo偶e by膰 twoim ostatnim, durny...

I tego ju偶 贸w niepraktyczny g艂az nie zd膮偶y艂 zako艅czy膰.

Ci臋偶ka p艂etwa spad艂a prosto na jego krzywy... ryj? Och, istotnie, przeszkoda okaza艂a si臋 ca艂kiem 偶yw膮 ryb膮. I to ryb膮 o niezbyt zach臋caj膮cej powierzchowno艣ci. Z jakiego艣 powodu zach臋ci艂o go to do powt贸rzenia ciosu.

- Przesta艅, do cholery! - wrzasn膮艂 rybkosz truposz, wymachuj膮c cz臋艣ciami cia艂a kr臋gowc贸w wodnych, stanowi膮cymi narz膮d s艂u偶膮cy do utrzymywania r贸wnowagi oraz regulowania pr臋dko艣ci i kierunku poruszania si臋 w wodzie. Feliks z nieukontentowaniem stwierdzi艂, 偶e jego przeciwno艣膰 nadal zachowuje si臋 niefrasobliwie.

Jeszcze jeden wymach.

Tym razem jegomo艣膰 odpowiedzia艂 tym samym, sk艂adaj膮c na czole Feliksa poca艂unek 艣liskiej p艂etwy. Nasz bohater wzdrygn膮艂 si臋, ponawiaj膮c atak.

Wtem, obcy g艂os (czy zreszt膮 g艂os przeciwnika by艂 znajomy? Przez te kilka sekund zd膮偶yli si臋 ju偶 a偶 tak do siebie zbli偶y膰?) przedar艂 si臋 przez zas艂on臋 tysi臋cy b膮belk贸w, kt贸re wzbijali wok贸艂 siebie walcz膮cy. Oto Akifiker? Akihifer? W ka偶dym razie ta nadobna istotka, kt贸ra zarz膮dza艂a ca艂ym niebia艅skim przybytkiem, wp艂yn臋艂a pomi臋dzy nich i z marsow膮 min膮 wyci膮gn臋艂a jedn膮 swoj膮 p艂etw臋 ku jednemu, jedn膮 ku drugiemu, licz膮c pewnie na ich opami臋tanie.

Pierwszy zreflektowa艂 si臋 tamten ciul, kt贸ry stan膮艂 na drodze Feliksowi.

Jego szcz臋艣cie.

Zacz膮艂 nawet co艣 tam mlaska膰 w kierunku szefowej, lecz zagniewany 偶o艂nierz nie rozwa偶a艂 ju偶 nad sensem jego s艂贸w, gdy偶 uzna艂, 偶e zjawiska takiego nie spos贸b przyporz膮dkowa膰 do 偶adnej ze znanych 艣wiatu warto艣ci. Przybra艂 wi臋c tylko jeszcze bardziej nieodgadniony ni偶 zwykle wyraz pyska.

- Feliks? A Ty? - z zadumy wyrwa艂 go g艂os niewie艣ci. Przez chwil臋 so艂dat my艣la艂 nad godn膮 odpowiedzi膮.

- Co? - zwr贸ci艂 si臋 ku niej, a ona? Westchn臋艂a.

- Pyta艂am ci臋 o co艣.

- Zgadzam si臋. Stanowczo si臋 zgadzam, Akih... Masz racj臋, szefowo.

- No dobrze... - Przyw贸dczyni potar艂a oczy swoj膮 zgrabn膮 p艂etewk膮. - Zatem pozostaje mi tylko jedno wyj艣cie.

Feliksa zaintrygowa艂y te s艂owa. ALE nie na tyle, by nie pos艂a艂 jeszcze jednego, nienawistnego spojrzenia rywalowi.

< Akhifer? Brae? Kto艣 we藕mie ten 偶arcik? xD >

26 stycznia 2022

Nirimi dorasta!

Nirimi osi膮ga pe艂noletno艣膰!

Od dzisiaj zajmuje stanowisko Szamana. Jej nowy formularz znajduje si臋 tutaj: =KLIK!=

19 stycznia 2022

Od Akhifer - "Podczas tamtych sezon贸w jest s艂o艅ce" cz.4

Akhifer wpad艂a do swojego domu, trzaskaj膮c klap膮 s艂u偶膮c膮 za drzwi. Rzuci艂a si臋 na legowisko z wodnej ro艣linno艣ci, gdzie czeka艂a ju偶 na ni膮 wygodna, cierpliwie znosz膮ca smutki poduszka.

– Jasna padalnica! – samica wrzasn臋艂a na ca艂e skrzela, co wywo艂a艂o b贸l. Nie by艂a przyzwyczajona do krzyczenia. – Czemu to musi by膰 tak diabelsko trudne?! Pierwotny, czemu nie mo偶esz czegokolwiek u艂atwi膰? Mam ju偶 do艣膰! Mam po prostu do艣膰! Zabierzcie mnie z tego wariatkowa...

Karpica obr贸ci艂a si臋 na grzbiet, pozycja raczej nieprzyjemna dla ryb, jednak w tym przypadku wyj膮tkowo skuteczna w wyciszaniu natr臋tnych my艣li. Ilekro膰 pojawia艂y si臋 problemy, najpierw przychodzono do niej, potem przychodzono do starszyzny 艂awicy, a na ko艅cu narzekano na alf臋, kt贸ra nawet nie zd膮偶y艂a w pe艂ni pozna膰 danej sprawy, bo przekazano j膮 komu innemu. Przynajmniej kwestia jedzenia si臋 rozwi膮za艂a, ale zapewne nie na d艂ugo i potem znowu b臋dzie trzeba kombinowa膰. To zabawne, niekt贸re ryby nawet nie mia艂y poj臋cia, jak bardzo Ferka manipulowa艂a spo艂ecze艅stwem w trakcie zimy, by zachowa膰 spok贸j w 艂awicy. Gdyby si臋 dowiedzieli, z pewno艣ci膮 wywo艂aliby bunt, no bo jak to tak? Alfa manipuluje innymi? Szemra za ich plecami, ryzykuje g艂ow臋, 偶eby艣my cho膰 troch臋 si臋 w trakcie zimy ogarn臋li? Tak nie wolno! Buhu, Bractwo Mrocznego Kanionu mia艂o racj臋!

Bractwo Mrocznego Kanionu. Nazwa, kt贸ra zawsze wisia艂a nad Akhifer jak widmo 艣mierci nad 艣miertelnie chor膮 osob膮. Mo偶e si臋 od nich uwolni, ale najprawdopodobniej nie i wreszcie sami j膮 dorw膮 i u艂o偶膮 wed艂ug siebie. Szczerze? Nie by艂aby z艂a. Ba! By艂aby wdzi臋czna, 偶e wreszcie nie musi u偶era膰 si臋 z tymi wszystkimi wariatami w tym wielkim wariatkowie. Gdyby powiedzia艂a swoje my艣li na g艂os, od razu zosta艂aby zrzucona ze stanowiska. To by艂a ironia tak wielka i przepi臋kna, 偶e ju偶 nie raz kusi艂o Ferk臋 zrobi膰 co艣 takiego. Powiedzie膰 wprost, co my艣li o swoim stanowisku i wynie艣膰 si臋 na jakie艣 zaty艂cze, bo i tak wyrzuciliby j膮 na banicj臋. Zosta艂aby sobie hodowc膮 ma艂偶 i wylegiwa艂aby si臋 ca艂ymi dniami na piachu odizolowanej od Zbiornika dolinki, popijaj膮c sok z raka. Przynajmniej mia艂aby spokojnie i leniwe 偶ycie, a nie ci膮gle jakie艣 problemy, intrygi, korupcja i czego innego jeszcze smoki nie wymy艣li艂y. Ile mo偶na, do diaska? 呕eby trafi艂 si臋 taki jeden dzie艅, jeden jedyny, gdzie Akhi mog艂aby tylko le偶e膰 i pachnie膰 po rybiemu, to mo偶e bycie alf膮 znowu mia艂oby jaki艣 smak. A tak to zrobi艂o si臋 niesmaczne i prze偶ute do dna. Niech kto艣 j膮 wyratuje z tej wie偶y obowi膮zk贸w, bo za chwil臋 si臋 udusi, no! I tyle b臋dzie z alfy Akhifer.

– Wiesz, Ma艂y偶 – zagada艂a do swojego ma艂偶a. – Gdyby tak si臋 trafi艂 jaki艣 przystojny samiec, kt贸remu 偶adna mi艂o艣膰 obecnie nie zagl膮da w oczy, mo偶e by to wszystko by艂o bardziej zno艣ne. Nie by艂abym sama, mia艂abym si臋 komu wygada膰, z kim si臋 po艣mia膰. A tak nie mam nikogo. Tylko ciebie, ale ty nie po偶artujesz z mojej sytuacji, bo w og贸le nie m贸wisz. Taka troch臋 smutna sytuacja, nie s膮dzisz? Jestem zupe艂nie sama.

Woda w domu by艂a zimniejsza ni偶 powinna, dawa艂a nieprzyjemne mrowienie 艂uskom i sk贸rze, a do tego panowa艂 przeci膮g, pewny sprawca zani偶onej temperatury. Nie by艂o tu tak przytulnie jak kiedy艣. Obecnie ten dom kojarzy艂 si臋 swojej gospodyni z samotno艣ci膮 i marn膮, nic nie daj膮c膮 ucieczk膮 od problem贸w zewn臋trznego 艣wiata, kt贸re i tak pr臋dzej czy p贸藕niej zawal膮 swoim ci臋偶arem te tekturowe 艣ciany. By艂o tu duszno, cho膰 przeci膮g nieustannie wymienia艂 wod臋 na 艣wie偶膮. Cztery 艣ciany, cho膰 nieruchome, kurczy艂y si臋 nad g艂ow膮 Stra偶niczki, przyprawiaj膮c o nudno艣ci. To nie by艂a ju偶 bezpieczna tak jak kiedy艣 przysta艅 ciszy, gdzie istnia艂a tylko Akhifer oraz jej miniaturowy, nierealny 艣wiatek. Dom sta艂 si臋 wi臋zieniem, do kt贸rego karpica samowolnie wraca艂a, gdy praca na rzecz spo艂ecze艅stwa stawa艂a si臋 zbyt ci臋偶ka. Zamkni臋te bure 艣ciany o kolorze martwicy, wszechobecna ciemno艣膰, doprawdy wymarzone wi臋zienie - wed艂ug w艂adz, kt贸re do owego wi臋zienia wracaj膮. I wi臋zienie nie powinno by膰 w domu. Akhifer chcia艂a si臋 tu czu膰 bezpieczna.

呕贸艂tawy karp obr贸ci艂 si臋 do bardziej naturalnej pozycji na boku, zastanawiaj膮c si臋 nad sensem swojego istnienia. Oczywi艣cie tak mo偶na powiedzie膰 w ogromnym skr贸cie, bo w g艂owie Ferki pl膮ta艂a si臋 ca艂a masa przer贸偶nych my艣li, o kt贸rych nawet nie warto wspomina膰, bo na艣mieci艂y by innym pod czupryn膮. A tak przynajmniej pozostawa艂y tylko przy Akhifer, nie szkodz膮c nikomu innemu, bardziej s艂uchanemu przez rybki w 艂awicy. Tylko Stra偶niczka zalega艂a w miejscu, chc膮c zwyczajnie znikn膮膰 przed 艣wiatem, przyt艂aczana dzie艅 i noc pod艂ymi my艣lami. Czasem namawia艂y j膮 nawet do samob贸jstwa. Samica czu艂a si臋 przez to okropnie. Odwiedzi艂a obie medyczki, by pomog艂y jej z t膮 przypad艂o艣ci膮, 偶adna jednak nie potrafi艂a nic doradzi膰. Romelle tylko zauwa偶y艂a, 偶e to z pewno艣ci膮 wina ograniczonej ilo艣ci 艣wiat艂a w Zbiorniku, bo w okresie zimy zawsze wszyscy czuli si臋 znacznie gorzej. Akhifer modli艂a si臋 do Pierwotnego Koi no Ryuu, 偶eby by艂a to prawda i na wiosn臋 jej si臋 znacznie poprawi艂o.

<Koniec>

Od Psyche - "Nauka o niebezpiecze艅stwie" cz.1

Nieustaj膮cy, wszechobecny szum panuj膮cy w zbiorniku, b膮belki chwiejnie p艂yn膮ce ku g贸rze, by spotka膰 si臋 z lodem po wype艂zni臋ciu spod piasku jak i p艂etwy miarowo uderzaj膮ce wod臋. Ten akompaniament wydawa艂 si臋 Psyche tak samo ujmuj膮cy i pi臋kny co wtedy, kiedy pierwszy raz trafi艂a na wolno艣膰. Karpica nuci艂a, tworzy艂a melodi臋, nieznacznie przy艣piesza艂a na refrenie.

Nie mog艂a uwierzy膰, jak du偶o jeszcze nie widzia艂a, mimo 偶e mieszka艂a w zbiorniku ju偶 od ponad roku, a podr贸偶owa艂a po nim du偶o. Intrygowa艂 j膮 ka偶dy nowo ujrzany kamie艅, ro艣lina, podwodna skarpa. P艂yn臋艂a coraz to pr臋dzej i pr臋dzej, zmierzaj膮c ku terenom, kt贸rych jeszcze nigdy nie dane by艂o jej ujrze膰. 

Lecz muzyka ucich艂a. Psyche przesta艂a bi膰 w wod臋 p艂etw膮 ogonow膮. Wok贸艂 niej zapanowa艂a pustka, towarzyszy艂y jej tylko twardo ubite ska艂y, kt贸re pozornie rozci膮ga艂y si臋 przed ni膮 w niesko艅czono艣膰. Mimo to, po kr贸tkiej chwili ruszy艂a dalej. 

Na domiar z艂ego, Psyche nie tylko by艂a rybk膮 strasznie ciekawsk膮, ale nie zna艂a te偶 samego strachu — nie by艂a odwa偶na, po prostu ten omija艂 j膮 ca艂e 偶ycie niedorzecznie szerokim 艂ukiem. Jedyna przykro艣膰, jaka mog艂a j膮 spotka膰, to bezowocna samokrytyka i nadmierne my艣lenie jej g艂贸wki, nie do ko艅ca do tego procederu przystosowanej. Wyros艂a przez to na nie艣wiadom膮 wszystkiego karpic臋, kt贸ra tylko czeka艂a na, a nawet wydawa艂a si臋 prosi膰 o porz膮dny kopniak od 偶ycia, kt贸ry wzni贸s艂by jej samo艣wiadomo艣膰 na w艂a艣ciw膮 fal臋. Mo偶e w艂a艣nie to by艂 dzie艅, 偶eby takowym oberwa膰 w 艂uski?

 — Odradzam. — us艂ysza艂a za sob膮 i wtem odwr贸ci艂a si臋 do ryby. — Widz臋 przecie偶, 偶e nigdy tu nie by艂a艣. Pustkowie to jeszcze nie miejsce dla ciebie.

<Kto艣???>

Powitajmy Psyche!

Powitajmy now膮 samic臋 w 艂awicy - Psyche!

Do艂膮czy艂a do nas urokliwa Pie艣niarka o imieniu Psyche z czaruj膮cym g艂osem, chocia偶 ma艂o czaruj膮cym sposobem poruszania.

Pe艂ny formularz Psyche mo偶ecie przeczyta膰 tutaj: =KLIK!=

16 stycznia 2022

Od Leona - "Morderczy Ogrodnik" cz.1

- Aaaaaa! - zacz膮艂em wrzeszcze膰 na ca艂e gard艂o, zaciskaj膮c p艂etwy w pie艣膰 i zmuszaj膮c si臋 do pozostania w tym miejscu.

- Co je... - Diego si臋 odwr贸ci艂 w moj膮 stron臋 i po chwili sam wyda艂 z siebie g艂o艣ny okrzyk zdziwienia, wymieszanego ze strachem.

- Stary! Wbi艂e艣 mi wid艂y w ogon! - wr臋cz to wypiszcza艂em. B贸l by艂 okropny. Samiec zaraz po mnie zacz膮艂 krzycze膰 i kr臋ci膰 si臋 w k贸艂ko, powtarzaj膮c "co tu robi膰", niczym mantr臋. Stara艂em si臋 zachowa膰 spok贸j, ale on mi w tym nie pomaga艂. Nie mog艂em te偶 si臋 ruszy膰, bo tylko bardziej naderwa艂bym ran臋, chocia偶 tak bardzo chcia艂em go uderzy膰. Zamiast tego z艂apa艂em go za p艂etw臋 grzbietow膮, a nast臋pnie nim mocno potrz膮sn膮艂em. - Wyjmij je i zabierz mnie do lekarza - powiedzia艂em niskim, gard艂owym g艂osem, zaciskaj膮c mocno z臋by. Samiec momentalnie si臋 uspokoi艂, szybko pokiwa艂 g艂ow膮 i kiedy go pu艣ci艂em, podp艂yn膮艂 do swojego narz臋dzia zbrodni. D艂ugo obserwowa艂em, jak si臋 m臋czy艂  wyci膮gni臋ciem ich. Op艂ywa艂 dooko艂a, pr贸bowa艂 z艂apa膰 z r贸偶nych stron pod r贸偶nych k膮tem i dopiero kiedy na niego krzykn膮艂em, aby si臋 pospieszy艂, bo inaczej zostan臋 kalek膮, chwyci艂 wid艂y i powoli, chocia偶 jak dla mnie dalej za szybko, wyci膮gn膮艂 je z mojego ogona. Ponownie krzykn膮艂em, ale ju偶 kr贸cej ni偶 za pierwszym razem i opad艂em na piach. 

- Leon! 

- Zabierz mnie do szpitala - wyszepta艂em, jakbym umiera艂.

- Jasne! Nie ruszaj si臋 nigdzie! 

- Bardzo 艣mieszne! - wykrzycza艂em mu na odchodne, kiedy pop艂yn膮艂 w niewiadomym kierunku. 

Jaki艣 czas p贸藕niej znalaz艂em si臋 ju偶 w szpitalu. Ca艂e pomieszczenie 艣mierdzia艂o glonami. Le偶a艂em na grzbiecie i obserwowa艂em blador贸偶owy sufit, czekaj膮c, a偶 kto艣 si臋 zjawi i  mnie opatrzy. Nie mia艂em poj臋cia gdzie by艂 Diego, mo偶e to i lepiej, bo mia艂em ochot臋 go zabi膰. Kiedy mamrota艂em pod nosem gro藕by, kierowane w jego stron臋, jednocze艣nie wiedz膮c, 偶e jedyne, na co mnie sta膰, to zwyk艂e pla艣ni臋cie mu p艂etw膮, drzwi w kszta艂cie okr膮g艂ej muszli si臋 otworzy艂y i wp艂yn臋艂a przez nie bia艂a ryba w czarne plamy. 

- Nareszcie kto艣 mnie uratuje - westchn膮艂em. Samica podp艂yn臋艂a do mnie i spojrza艂a na m贸j ogon.

- Co si臋 dok艂adnie sta艂o? - zapyta艂a.

- Ja ci opowiem co si臋 sta艂o! - powiedzia艂em zawodz膮cym g艂osem.

Wszystko zacz臋艂o si臋 rano, wiedzia艂em ju偶, 偶e to nie m贸j dzie艅. Najpierw 艣ni艂 mi si臋 koszmar, przez kt贸ry uderzy艂em g艂ow膮 o sufit, potem wysypa艂em jedzenie, a na koniec prawie mi drzwi si臋 po艂ama艂y, bo jaki艣 wi臋kszy dzieciak na sterydach stwierdzi艂, 偶e si臋 na nich wy偶yje. Wiesz jak ci臋偶ko jest takiego uspokoi膰 i nie dosta膰 w twarz? Kiedy si臋 ju偶 z nim upora艂em, a luki w drzwiach zaklei艂em, poszed艂em do pracy. Ale na drodze te偶 nie by艂o mi艂o. Prawie mnie pijana ryba staranowa艂a! Zrobi艂em unik, ale prawie najecha艂a mi na ogon. Gdy ju偶 dotar艂em do pracy, zauwa偶y艂em, 偶e Diego, m贸j przyjaciel, goni co艣 mi臋dzy wodorostami z wid艂ami w p艂etwie. P艂yn臋 do niego i pytam, co si臋 dzieje, a on nawet nie ma czasu mi odpowiedzie膰, bo p艂ywa w te i we w te w pogoni za czym艣. Kiedy uda艂o mi si臋 go z艂apa膰 i nim troch臋 potrz膮sn膮膰, okaza艂o si臋, 偶e pojawi艂y si臋 wieloszczety! Czy ty wiesz ile one szk贸d mog膮 narobi膰?! Wi臋c mu pomog艂em, zacz臋li艣my na nie polowa膰, niczym poszukiwacze g艂贸w na dzikie bestie. I kiedy prawie wygonili艣my je wszystkie, jeden nas zaatakowa艂! Skoczy艂 mi na g艂ow臋! A Diego zamiast mi pom贸c, zacz膮艂 macha膰 tymi swoimi wide艂kami, chc膮c go str膮ci膰. Wieloszczet po chwili skoczy艂 na niego, zacz膮艂 si臋 wydziera膰, co mog艂o go troch臋 wystraszy膰, bo potem znowu odskoczy艂 i wyl膮dowa艂 na moim ogonie. I co wtedy? Chcia艂 go ubi膰 za pomoc膮 wide艂, ale zamiast w niego, trafi艂 we mnie!

- Doktorze, czy ja umr臋?! - zapyta艂em lamentuj膮c i spodziewaj膮c si臋 ko艅ca.

<Romelle?>

Powitajmy Leona!

Powitajmy nowego samca w 艂awicy - Leona!

Wreszcie przysz艂o nam przywita膰 nowego samca, a jest nim Leon! Niezwykle rozgadany i do艣膰 irytuj膮cy Ogrodnik bez z艂ych zamiar贸w i z wyj膮tkowym wygl膮dem.

Pe艂ny formularz mo偶ecie przeczyta膰 tutaj: =KLIK!=

11 stycznia 2022

Od Akhifer - "Podczas tamtych sezon贸w jest s艂o艅ce" cz.3

Wiadomo艣ci uderzy艂y w Akhifer niczym kamie艅 na g艂adkim polu. Jak to? Magazyn napadni臋ty? Nie zosta艂o prawie nic? Chyba powinna bardziej panikowa膰, jednak reakcja u niej by艂a wyj膮tkowo marna. To wszystko przez zm臋czenie, tak, po prostu jest zm臋czona i nie my艣li trze藕wo. Jak si臋 rozbudzi to zacznie porz膮dnie pracowa膰 i dok艂adnie przemy艣li, co nale偶y zrobi膰. Z pewno艣ci膮 trzeba zacz膮膰 od dok艂adnego spisu, co jeszcze si臋 uchowa艂o. Co? Tylko kilka paczuszek przemielonych robak贸w? I zwini臋te w rulon li艣cie z 艣limakami w 艣rodku? To ma艂o. Za ma艂o. I nic po偶ywnego. Trzeba by艂o sporz膮dzi膰 co艣 innego. Wy艣lijcie Zbieraczy, niech poszukaj膮 jakich艣 zapas贸w na szybko, wszystko, co mo偶na zje艣膰. 呕eby zalepi膰 japy tym, kt贸rzy narzekaj膮. Nie nasza wina, 偶e magazyn zosta艂 napadni臋ty, niech znajd膮 i podadz膮 tych, kt贸rzy okradli 艂awic臋.

Ten upleciony na szybko plan zadzia艂a艂 lepiej, ni偶 alfa mog艂a si臋 spodziewa膰. Wkr贸tce nap艂yn臋艂o mn贸stwo raport贸w z informacjami, kto m贸g艂, kto wygl膮da podejrzanie, kto nagle nie wydaje si臋 nie g艂odowa膰. Powoli dochodzi艂o nawet do zamieszek i sporych k艂贸tni mi臋dzy s膮siadami. Ryby naprawd臋 nie chcia艂y g艂odowa膰. Co zrobi膰? Co zrobi膰? Wszyscy g艂oduj膮. Alfo, ratuj! 

Oczywi艣cie. Robi臋, co mog臋. Patrzcie, Zbieracze przynie艣li jedzenie, przyp艂y艅cie si臋 naje艣膰, to ju偶 pora. Gdzie jest normalnie jedzenie? Nie wiem. Nie wiem. Postaram si臋 je znale藕膰, ale musimy sobie na razie radzi膰.

Nagle co艣 si臋 zmieni艂o. Wreszcie jakie艣 dobre wie艣ci. Znaleziono zapasy jedzenia w jakiej艣 wykopanej pod kamieniem norze. Praktycznie nic nie ucierpia艂o. Troch臋 jedzenia zosta艂o wyjedzone przez ma艂e organizmy, ale za to te 偶yj膮tka mo偶emy wykorzysta膰 do jedzenia. Cud si臋 sta艂! Mamy jedzenie! Prze偶yjemy! 

Nikt nie zwr贸ci艂 uwagi, 偶e Akhifer odp艂yn臋艂a na bok, w pobli偶e jakiego艣 karpia, kt贸ry wcale nie wygl膮da艂 na wychudzonego. Jaki艣 nieznany ten koi. Zupe艂nie obcy. Jeszcze nie widziany w 艂awicy. Chyba podali sobie z Akhifer p艂etw臋. Podali? Trudno stwierdzi膰. Wszyscy zaj臋ci byli zbieraniem jedzenia i zanoszeniem go do magazynu. Nikt nie mia艂 czasu si臋 ogl膮da膰. Najwa偶niejsze, 偶e znaleziono jedzenie.

<CDN>

9 stycznia 2022

Od Tafli - "Siema, dlaczego chcia艂e艣 mnie zmia偶d偶y膰?" cz.1

Rybi ogon mign膮艂 mi臋dzy wszechobecn膮 wsz臋dzie ro艣linno艣ci膮, wyra藕nie wyr贸偶niaj膮c si臋 swoj膮 fioletowo-granatow膮 barw膮 na tle ciemnej zieleni.

Promienie zimowego s艂o艅ca pada艂y na oblodzony zbiornik pod ostrym k膮tem, wype艂niaj膮c Zielon膮 Jaskini臋 blad膮 po艣wiat膮.

T臋czowa karpica p艂ywa艂a zamy艣lona, nieobecnym wzrokiem wodz膮c po otoczeniu. Podp艂yn臋艂a ona powoli do zamarzni臋tej powierzchni; przygl膮da艂a si臋 przer贸偶nym, mro藕nym wzorom rozci膮gaj膮cym si臋 nad jej g艂ow膮. Oblodzona nawierzchnia tworzy艂a przyci膮gaj膮cy uwag臋 miszmasz lodowej bieli i jasnego b艂臋kitu.

Owa ryba zdawa艂a si臋 nie s艂ysze膰 cichego nucenia jakiej艣 nieznanej jej melodii, a tak偶e odg艂osu rozbryzgiwania wody, kt贸ry przybiera艂 na sile. 

P艂yn臋艂a dalej, tak blisko lodu, 偶e niemal ociera艂a si臋 o niego p艂etw膮 grzbietow膮. W jej g艂owie hucza艂o tysi膮ce my艣li, wyobra偶e艅 i pomys艂贸w, kt贸rym z cich膮 rado艣ci膮 si臋 oddawa艂a.

Gdy, niczym czarna b艂yskawica, atramentowe cia艂o przelecia艂o jej tu偶 przed nosem, zostawiaj膮c za sob膮 burz臋 p臋kaj膮cych, powietrznych b膮belk贸w, zatrzyma艂a si臋 jak wryta.

— Na Pierwotnego Koi No Ryuu! — zakrzykn臋艂a w stron臋 odp艂ywaj膮cego, ciemnego samca. — Nie da艂o si臋 szybciej?! 

Z zachmurzon膮 min膮 przy艣pieszy艂a, pr贸buj膮c dogoni膰 majacz膮cego jej na horyzoncie karpia; dotychczas zna艂a go jedynie z widzenia. Dobrze wiedzia艂a, i偶 nale偶膮 do tej samej 艂awicy. 

Jednak mimo wszystko si臋 nie znali, a niemal staranowanie jej osoby nie powinno si臋 zako艅czy膰 dla kogo艣 niczym; z ch臋ci膮 zamieni艂aby z nim par臋 zda艅, m贸wi膮c, jakim to jest oble艣nym samcem, kurde, alfa.

W zasadzie si臋 nie znali, tak jak sama przed chwil膮 stwierdzi艂a, ale dla Tafli zazwyczaj argumenty dzia艂a艂y w jedn膮 stron臋.

Dogoni艂a go, od razu bezceremonialnie wal膮c go p艂etw膮 w bok; zrobi艂a to jak gdyby od niechcenia, obdarzaj膮c go niby to zaskoczonym, lekko przepraszaj膮cym wzrokiem.

— Siema, dlaczego chcia艂e艣 mnie zmia偶d偶y膰? — gdy zobaczy艂a jego zdziwiony wyraz pyska, poczu艂a nap艂ywaj膮ce w膮tpliwo艣ci.

Jednak偶e by艂a zbyt uparta, by si臋 wycofa膰. Zacz臋艂a? Zacz臋艂a. Bardzo g艂upio by艂oby si臋 wycofa膰.

— Cholera, wygl膮dasz, jakby艣 narodzi艂 si臋 w Mrocznym Kanionie — mrukn臋艂a z pozoru 偶artobliwie, taksuj膮c Tenebrae'a uwa偶nym spojrzeniem. Zacz臋艂a ju偶 powoli ucieka膰 my艣lami w sw贸j 艣wiat.

<Tenebrae?>

Powitajmy Tafl臋!

Powitajmy now膮 samic臋 w 艂awicy - Tafl臋!

Jako pierwszego Szamana przychodzi nam powita膰 Tafl臋, t臋czow膮 rybk臋 o g艂owie cz臋sto wisz膮cej w chmurach. Jest te偶 dumn膮 pierwsz膮 homoseksualistk膮.

Do pe艂nego formularza Tafli mo偶ecie szybko dosta膰 si臋 t臋dy: =KLIK!=

3 stycznia 2022

Od Tenebrae'a - "Pora umrze膰"

Gdyby Brae zastanowi艂by si臋 nad tym, nie wiedzia艂by, jak si臋 tu znalaz艂. Nie m贸g艂by dowiedzie膰 si臋 te偶, co on tu w og贸le robi i dlaczego robi to, co robi. Nie zdawa艂 sobie sprawy z niczego. A jedyne, czego by艂 pewny, to tego, i偶 powinien natychmiast odej艣膰 z tego miejsca, zanim stanie si臋 co艣 strasznego, czego b臋dzie w choler臋 偶a艂owa艂. Albo wprost odwrotnie; zosta膰 tutaj i czeka膰 na nieuniknione, samotnie gnij膮c od 艣rodka. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e 偶era go stres. A przecie偶 on nie czuje stresu, nieprawda偶?

Dooko艂a niego znajdowa艂o si臋 pe艂no prze藕roczystych ryb. Duchy – u艣wiadomi艂 sobie. Gdy spr贸bowa艂 jednego dotkn膮膰, ten przep艂yn膮艂 przez jego p艂etw臋, nie zwracaj膮c na niego nawet najmniejszej uwagi. Jitong obserwowa艂 to wszystko ze zdziwieniem. Czy jest to jaki艣 znak od Smok贸w? Wizja, kt贸r膮 musi zinterpretowa膰? 

Dooko艂a zbiornik wygl膮da艂 jak zawsze. Poprawa. Wygl膮da艂 tak do chwili, gdy oczom Tenebrae nie ukaza艂o si臋 ca艂kiem obce miejsce. Okr臋ci艂 si臋 dooko艂a, z trwog膮 obserwuj膮c ca艂kiem obc膮 ryb臋. Wygl膮da艂a dziwnie, jednak swojsko. Brae bez problemu m贸g艂by uwierzy膰, 偶e jest to cz艂onek 艂awicy. 

Generalnie pod wod膮 panuje cisza. Ta jednak by艂a innego rodzaju; sprawiaj膮ca, 偶e chcesz nieruchomo patrze膰 w oczy zagro偶eniu, wiedz膮c, 偶e go nie powstrzymasz. Cisza, nie, kt贸r膮 si臋 s艂yszy. Taka, kt贸r膮 si臋 czuje. Nie brak d藕wi臋k贸w, lecz ich przyt艂umiony nadmiar, 艣ciskaj膮cy i dusz膮cy ci臋 w 艣rodku. 

Koi spojrza艂 na Brae. Wydawa艂 si臋 zaprasza膰, by ten podszed艂 i mu pom贸g艂. W czym jednak? Jitong nie m贸g艂 si臋 ruszy膰. Musia艂 jedynie patrze膰, jak nieznajomy przecz膮co kiwa g艂ow膮, w ge艣cie niedowierzania. Po chwili obcy przeskoczy艂 przez wodospad, pozostawiaj膮c Tenebrae samego sobie. Samiec doskonale wiedzia艂, i偶 nie chcia艂 tego. Chcia艂by to zrobi膰 razem z nim. Ale nie m贸g艂.

Pierwotny Koi No Ryuu – przesz艂o mu przez my艣l, zanim obraz si臋 zmieni艂. 

Tym razem by艂 ponownie w 艂awicy. Co艣 si臋 zmieni艂o. Co艣 uspokoi艂o. Dlaczego wi臋c Brae czu艂 tak ogromne rozczarowanie swoj膮 postaw膮? 

Duchy nadal p艂ywa艂y obok niego. Da艂o si臋 dojrze膰 integracje mi臋dzy nimi, jednak nikt nie zwraca艂 uwagi na Brae. Sam Jitong nie wiedzia艂, co ma s膮dzi膰 o tej sytuacji. Czu艂, 偶e nie jest to rzeczywisto艣膰. I cieszy艂o go to.

Jego cia艂o same pop艂yn臋艂o w stron臋 jego mieszkania. Brae, niemal znudzony, zajrza艂 do jego 艣rodka. Nic go ju偶 nie obchodzi艂o. Sk膮d wzi臋艂a si臋 w nim ta oboj臋tno艣膰?

Ale od tego, co zobaczy艂, niemal przeszy艂 go piorun.

To by艂 on. Martwy.

Czyli to on jest duchem? Reszta 偶yje i ma si臋 dobrze?

Nagle czu艂, jak otoczenie faluje. Ca艂y obraz, jaki powsta艂 w jego g艂owie zacz膮艂 si臋 艂ama膰, ust臋puj膮c miejsca rzeczywisto艣ci. Nieobecny wzrok Jitonga spocz膮艂 na kompletnym obcym koi. Nie znali si臋. 

– Hej? Jitongu? Wszystko w porz膮dku? – spyta艂 jego klient. Brae przypomnia艂 sobie, o czym w艂a艣ciwie rozmawiali. O ile nie zmy艣li艂 sobie tej rozmowy. Jakakolwiek by艂a, fa艂szywa czy prawdziwa, nie chcia艂 jej kontynuowa膰. 

– Nie. Przyjd藕 jutro – powiedzia艂 i automatycznie odp艂yn膮艂.

<Koniec>

Powitajmy Aur臋!

Powitajmy now膮 samic臋 w 艂awicy - Aur臋!

Pi臋kna i gadatliwa Aura do艂膮czy艂a do nas, zasiadaj膮c na miejscu Medyka. Jest do艣膰 dziecinna, ale potrafi dobrze wykonywa膰 swoj膮 prac臋.

Pe艂ny formularz Aury przeczytajcie tutaj: =KLIK!=

2 stycznia 2022

Od Nirimi - "Ludzka plaga powraca" (wyzwanie)

Oh, ludzie. Nirimi nigdy nie rozumia艂a tych dziwnych stworze艅 l膮dowych. Zawsze jednak s膮dzi艂a, 偶e s膮 niegro藕ne i g艂upie, poza tym 偶yj膮 na powierzchni. Dzi艣 niestety straci艂a oba te przekonania. 

Gdy rano opu艣ci艂a sw贸j domek i zacz臋艂a szuka膰 jaki艣 ciekawych b艂yskotek zobaczy艂a, naprawd臋 dziwny widok. Pi膮tka ludzi p艂ywa艂a przed ni膮 w wodzie. Dw贸jka doros艂ych i ich tr贸jka m艂odych. Ka偶dy z nich mia艂 na twarzy dziwn膮 kolorow膮 mask臋. Koi pocz膮tkowo zacz臋艂a po prostu dyskretnie chichota膰, b膮d藕 co b膮d藕 wygl膮dali do艣膰 艣miesznie. Ca艂y jednak nastr贸j ten min膮艂, gdy zobaczy艂a, 偶e m艂odsze z m艂odych, samica podnosi z dna Zbiornika z艂ot膮, b艂yszcz膮ca bransoletk臋. Karpica ostro偶nie podp艂yn臋艂a bli偶ej. M艂ode z zachwytem wyci膮gn臋艂o ku niej obie przednie ko艅czyny, tym samym wypuszczaj膮c z nich po偶膮dany przedmiot. M艂oda koi tylko na to czeka艂a. Szybkim unikiem umkn臋艂a przed ludzkimi 艂apami i z艂apa艂a bransoletk臋. M艂ode wyda艂o dziwny d藕wi臋k i pr贸bowa艂o j膮 pochwyci膰. Nirimi uciek艂a i schowa艂a si臋 w k臋pie wodorost贸w. Karpica uzna艂a, 偶e musisz jako艣 odgoni膰 te potwory od jej domu i tych przedmiot贸w. Przecie偶 jak tak dalej p贸jdzie pojawi si臋 tu wi臋cej dwunog贸w a Zbieracze strac膮 zaj臋cie. Tylko jak przekaza膰 im, 偶e ich tu nie chce? Mo偶e gdy przeniesie im par臋 rzeczy przestan膮 si臋 tu kot艂owa膰? Wyjrza艂a wi臋c ze swojego schronienia. M艂oda samica zd膮偶y艂a ju偶 odp艂yn膮膰. Jednak teraz przed ni膮 w wodzie unosi艂a si臋 drugie, starsze m艂ode, r贸wnie偶 samica. Jej rude w艂osy rozp艂ywa艂y si臋 w wodzie za ni膮 a na jej piegowatej twarzy spoczywa艂y zielone okulary. Bia艂o-czarna koi wzi臋艂a w z臋by (fu!) bransoletk臋 i odda艂a j膮 ludzkiej istocie. Tamta z zafascynowanie spogl膮da艂a na rybk臋 wydawa艂 si臋... u艣miecha膰? Cokolwiek znaczy艂 ten grymas, wygl膮da艂o na to, 偶e jej si臋 spodoba艂o. M艂ode nie odp艂yn臋艂o jednak, tylko ca艂y czas patrzy艂o na uczennic臋. Czarno-bia艂a koi czeka艂a a偶 ta mo偶e zniech臋ci si臋 i uzna, 偶e nie ma tu ju偶 wi臋cej przedmiot贸w. Nadzieje te by艂y jednak z艂udne- zamiast tego teraz pr贸bowa艂a pochwyci膰 Nirimi. Karpica umkn臋艂a przed jedn膮 艂ap膮, jednak druga pr臋dko j膮 pochwyci艂a. Koi poczu艂a, 偶e traci dech. Musia艂a zmieni膰 taktyk臋. Natychmiast otworzy艂a pyszczek i wbi艂a swoje ostre jak igie艂ki z膮bki w sk贸r臋 oprawcy. Ta odruchowo j膮 wypu艣ci艂a jednak najwyra藕niej ten jasny przekaz jej nie zniech臋ci艂. Nirimi ugryz艂a wi臋c drugi raz tylko o wiele, wiele mocniej. W艂o偶y艂 w to ca艂膮 swoj膮 si艂臋. Samica zacz臋艂a odpycha膰 od siebie rybk臋 i ucieka膰 w stron臋 jej rodzic贸w. Sprawa jednak nie zosta艂a za艂atwiona. Teraz ku niej p艂yn臋li wszyscy ludzie. Najpierw zacz臋艂a od najm艂odszej dw贸jki. Zabra艂a z ich r膮k b艂yskotki, unikn臋艂a ich by nie da膰 si臋 z艂apa膰 i silnie ugryz艂a. Nast臋pna by艂a ta ruda, kt贸r膮 ju偶 wcze艣niej ugryz艂a. Ona jednak by艂a m膮drzejsza i zrobi艂a pierwszy ruch. Z艂apa艂a karpic臋 tak szybko, 偶e ta nawet nie zd膮偶y艂a si臋 zorientowa膰. Rybka szarpa艂a si臋 i wi艂a, to te偶 trudno by艂o j膮 utrzyma膰. Ju偶 my艣la艂a, 偶e jej si臋 uda艂o uciec i zaraz zatopi w niej swoje bia艂e i ostre jak szpilki z膮bki, gdy z pomoc膮 swojemu m艂odemu podszed艂 najstarszy z ludzi, samiec. Z艂apa艂 j膮 i 艣cisn膮艂 tak mocno, 偶e spojrzenie zrobi艂o jej si臋 mgliste. I by艂by to za pewne koniec Nirimi gdy na pomoc przysz艂a jej druga najstarsza, matka m艂odych i zacz臋艂a co艣 pokazywa膰 jej oprawcy. Ten przez chwil臋 s艂ucha艂 po czym wypu艣ci艂 karpic臋 i podp艂yn膮艂 bli偶ej by r贸wnie偶 偶wawo gestykulowa膰. Ma艂a zrozumia艂a ze to jest jej szansa! Podp艂yn臋艂a do srebrnego kolczyka, kt贸ry le偶a艂 obok i zabra艂a go tak by wszyscy ludzie widzieli, 偶e to robi. Potem ukry艂a zdobycz w tej samej k臋pie wodorost贸w kt贸ra ju偶 s艂u偶y艂a jej za schronienie. Ludzka para zn贸w zacz臋艂a porozumiewa膰 si臋 mow膮 gest贸w. M艂ode w tym czasie rozgl膮da艂y si臋, ale, gdy kt贸re艣 z nich znalaz艂o co艣 ciekawego, Nirimi zabiera艂a im to sprzed nosa. Wreszcie zapad艂a decyzja. Ludzie podp艂yn臋li bli偶ej powierzchni i wyszli z wody. Nareszcie! Teraz koi wyj臋艂a cz臋艣膰 skarb贸w z kryj贸wki i porozrzuca艂a je to tu, to tam. W ko艅cu zbieracze musz膮 mie膰 co znajdywa膰 no nie? Srebrny kolczyk zostawi艂a jednak i razem z nim pop艂yn臋艂a do domu. 

<Koniec>

1 stycznia 2022

Podsumowanie grudnia


Kochane rybki!

To ju偶 kolejny rok, rok 2022, stare rzeczy pozosta艂y z ty艂u, a nowych wypatrujemy z niecierpliwo艣ci膮. Koi Paradise istnieje ju偶 okr膮g艂e sze艣膰 miesi臋cy. Sze艣膰 miesi臋cy, podczas kt贸rych zd膮偶y艂o ju偶 si臋 co nieco wydarzy膰, kilka nowych twarzy zawita艂o do naszej 艂awicy, jedna z nich zaledwie par臋 dni temu. Chcia艂abym podzi臋kowa膰 Wam, kochani, za bycie cz臋艣ci膮 tego bloga, za udzielanie si臋 na nim i pisanie opowiada艅, nawet je艣li tematyka Koi Paradise wcale taka prosta nie jest - bo przecie偶 kto na co dzie艅 pisze z perspektywy ryby?

Dzi臋kuj臋, Feliksie, za bycie wsparciem podczas zak艂adania tego dziwacznego bloga. Bez Ciebie pewnie nigdy nie mia艂abym odwagi go otworzy膰.

Dzi臋kuj臋, Romelle, za bycie pierwsz膮 now膮 twarz膮 w 艂awicy. Da艂a艣 mi nadziej臋, 偶e Koi Paradise jednak nie b臋dzie absolutn膮 klap膮, czego obawia艂am si臋 przy zak艂adaniu.

Dzi臋kuj臋, Tenebrae, za d艂ugie opowiadania na poziomie, zwi臋kszaj膮ce ilo艣膰 gwiazdek na naszym blogu (jak w restauracji) i za nowe serie mi臋dzy rybkami.

Dzi臋kuj臋, Nirimi, za aktywno艣膰, jak膮 wprowadzi艂a艣 na bloga ju偶 w pierwsze dni od swojego pojawienia si臋. Dzi臋ki Tobie w grudniu mieli艣my dwa razy wi臋cej opowiada艅 ni偶 w jakimkolwiek poprzednim miesi膮cu.

A teraz, po tych mi艂ych s艂贸wkach na Nowy Rok, przejd藕my do w艂a艣ciwego podsumowania. Ten grudzie艅 by艂 niesamowicie owocny, szczeg贸lnie w por贸wnaniu do poprzednich miesi臋cy. Odby艂o si臋 r贸wnie偶 pierwsze w historii Koi Paradise wydarzenie, wraz z kt贸rego ko艅cem pojawi艂y si臋 nowe strony na blogu. Raczej wszyscy si臋 zgodzimy, 偶e ten ostatni miesi膮c w roku by艂 wyj膮tkowy. Do艣膰 dobrze przedstawiaj膮 to numerki poni偶ej.

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Akhifer stan臋艂a na szczycie, napisawszy 1850 s艂贸w w 3 opowiadaniach.
  2. Tenebrae jak zawsze wysoko, maj膮c 1542 s艂owa w 2 opowiadaniach.
  3. Nirimi, nasza nowinka, z wynikiem 1095 s艂贸w w 3 opowiadaniach.
  4. Feliks ju偶 nie nieobecny, wyrobiony z 535 s艂owami w 1 opowiadaniu.
  5. Irysahyta, kt贸ry zaliczy艂 270 s艂贸w w 1 opowiadaniu.

Nieobecno艣ci

  1. Romelle wci膮偶 na nieobecno艣ci do 1 lutego. 

Bonusy

Tym razem znacznie wi臋cej, ale zacznijmy od standardowego Mistrza Miesi膮ca, kt贸rym ponownie zosta艂 Feliks po otrzymaniu 4 z 5 g艂os贸w. Dyskusji to tu nie ma. Tej samej rybce przys艂uguje 1 AP za wydarzenie oraz 1 AP i 10 pere艂 za posiadanie Kwiatu. Tenebrae r贸wnie偶 otrzymuje bonus 1 AP za wydarzenie, a Akhifer otrzymuje 2 AP.

Podsumowanie d艂u偶sze ni偶 jakiekolwiek dotychczas, co nie? Nie wiem, jak Was, ale mnie niezmiernie cieszy, 偶e Koi Paradise tak si臋 rozwija. Sp贸jrzcie na to! Na obecn膮 chwil臋 mamy tyle rybek, 偶e nie starczy miejsca na podsumowaniu i gdy wr贸ci Romelle przyjdzie czas na rywalizacj臋 o miejsce. Bo miejsc jest tylko pi臋膰, tylko wcze艣niej nie by艂o wi臋cej ni偶 5 rybek. Jeszcze raz dzi臋kuj臋 Wam za czas, kt贸ry wk艂adacie w Koi Paradise i 偶ycz臋 Wam oficjalnie Szcz臋艣liwego Nowego Roku!

~ Akhifer