Przyjrzała się dziwnemu gatunkowi mchu bliżej. Czerwona głębia gładko przechodziła w fioletowe końcówki, wyglądając nieco jak niebo podczas zachodu słońca. Nawet pojawiały się złotawe błyski falujące po strzępkach mchu wraz z ruchami wody. Ciężko było jednak stwierdzić, czy to sam mech świecił, czy tylko odbijał ledwo dochodzące na tą głębokość promienie słońca. Cokolwiek było powodem takiego wyglądu, zdecydowanie dodawało uroku tajemniczej roślinie.
Długie jakby-liście również były interesujące. One także przechodziły z czerwieni bliżej ziemi do intensywnego fioletu na końcówkach, i tak samo jak reszta rośliny zwracały uwagę na siebie złotawymi błyskami. Było to tak czarujące, że Akhifer miała ochotę je dotknąć. Przypominały połączenie kwiatów z piórami ptaków, były przepiękne. Wyciągnęła płetwę w ich stronę.
Nagle poczuła, jak coś chwyta ją za ogon i odciąga od tajemniczego mchu.
– Proszę tego nie dotykać – usłyszała za sobą. Znała ten głos, to był ogrodnik Paul, najlepszy karp w swoim fachu. Odwróciła się w stronę zielonego samca.
– Co to jest? – zapytała bezceremonialnie, nie owijając nic w bawełnę. – Jest śliczne.
– I ślicznie niebezpieczne. To kwiat paproci, po dotknięciu go nawet samą płetwą, każda ryba zostaje sparaliżowana i mech stopniowo ją trawi.
Dobra, to był bardzo nieprzyjemny opis i Ferka trochę żałowała, że zadała swoje pytanie.
– Czemu nikt go nie usunie?
Paul wzruszył ramionami.
– Jest przydatny medykom. W bardzo małych ilościach jego trucizna jest świetnym lekiem przeciwbólowym. Mało który ogrodnik odważy się jednak zbliżyć do tej rośliny, więc trzeba uważać, gdzie jest hodowany. – Kolejne wzruszenie ramionami. – Pomyślałem, że Kanion Zapomnianych Dusz jest całkiem niezłym miejscem na to. Mało ryb i w ogóle. Szczególnie w tych partiach kanionu.
Akhifer przytaknęła. Rozumowanie Paula miało sens, tylko brakowało tu jednej rzeczy.
– Powinien być czymś oznaczony, skoro jest śmiertelnie niebezpieczny. – Rozejrzała się, w razie gdyby już był oznaczony, a ona po prostu nie zauważyła. Nie, żadnego znaku nie było w pobliżu. – Najlepiej jeszcze odgrodzony.
– Zobaczę, co da się zrobić. Ciężko mi będzie samemu zabezpieczyć wszystkie kwiaty paproci, ale postaram się.
No tak, tylko Paul odważyłby się zbliżyć do takiej rośliny. Nie bez powodu jest najlepszy. Akhifer podziękowała mu za oddanie pracy i uratowanie jej przed bolesną śmiercią, po czym ruszyła w pierwszą lepszą stronę, by chociaż udawać, że wcale nie zabłądziła i planowała tu być. Ostatecznie w końcu znajdzie drogę do domu, nawet chora i niezbyt zdrowo myśląca. Ciekawe, czy zielony samiec zauważył jej stan. Oby nie.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz