Widzę burzę, nie boję się jej
Niech jej ciepłe krople otulą moje ciało
Niech jej błyski i grzmoty ukoją moje zmysły
Niech jej wiry poruszą stojącą wodę
Widzę burzę, nie boję się jej
Przynosi świeżość, nowość, odrodzenie
Przynosi ciemną noc po jasnym dniu
Przynosi lekkość po ciężkiej ostatnio głowie
Widzę burzę, nie boję się jej
Uderza raz, szokująco, nagle
Uderza obok jeziora i w taflę
Uderza tam, gdzie musi uderzać
Nie wiem, czy jest się czego bać
To tylko natura, dzika i nieokiełznana
To tylko natura, sroga i nieprzewidywalna
To tylko natura, nasza surowa matka
Nie wiem, czy jest się czego bać
Może wiatru, który zrzuca drzewa do jeziora
Może deszczu, który przynosi zanieczyszczenia
Może piorunów, które atakują stworzenia wodne
Widzę przerażone jazie i strzeble
Widzę uginające się lilie i trzciny
Widzę chowające się małże i ślimaki
A ja? Ja tylko unoszę się na prądzie
To nie jest nic strasznego, prawda?
Przecież to nie śmierć, to tylko ból
Przecież to nie potop, to tylko deszcz
Przecież to nie burza, to tylko koniec świata
Nie wiem, ile czasu tu wytrwam
Może będzie to godzina
Może wytrwam tu dzień
Może przetrwam tu rok
Gdy już moje stare ości wołają o dość
Burza odchodzi, zabierając swoje krople
Burza odchodzi, ciągnąc za sobą grzmoty
Burza odchodzi, jakby nigdy jej nie było
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz