Ferka nigdy za szczególnie nie myślała o dzieciach, zwyczajnie nie była nimi zainteresowana, jednak w miarę upływu czasu do karpicy powoli docierało, że być może warto wykonać ruch ogonem w tym kierunku. Mijały lata, a ona nie miała nawet faceta, z którym mogłaby planować potomstwo. A tak bardzo szczerze mówiąc to nie miała nawet odpowiednich znajomych, którzy stanowili by potencjalnego partnera.
Podobno niektórym się podobała, ale co jej po tym, jeśli nie znała tych osób. Jej samej za bardzo nie podobał się nikt, może była za wybredna, a może nie znała jeszcze swojego gustu, co byłoby dziwne, bo na karku miała już dekadę. Dziesięć wiosen, westchnęła do siebie. Jeszcze tak z trzydzieści i będzie całować piasek, o ile nie zostanie smokiem, w co za bardzo, szczerze mówiąc, nie wierzyła. Poza tym smoki nie produkują młodych, więc w niczym by jej to nie pomogło w jej problemie. Chociaż, czy można to nazwać problemem? Nigdy nie zależało jej na przekazaniu swoich genów dalej, i dalej nie zależy, zwyczajnie miło by było mieć kogoś, kim się można opiekować. Może właśnie tak wyglądają pierwsze objawy instynktu macierzyńskiego? Akhifer wzdrygnęła się na tą myśl, ale musiała przyznać jej rację. Chyba odzywa się w niej pragnienie bycia mamą.
No cóż, pomyślała karpica. Randkować pewnie nie będę, ale nie zaszkodzi zapytać jakiejś swatki, kogo jej zdaniem powinnam szukać.
Swatka się znalazła, jej zdanie również, choć nie było ono za szczególnie zadowalające.
- Musisz znaleźć sobie kogoś, kto nie tylko będzie cię akceptował taką, jaką jesteś, ale przede wszystkim podziwiał cię za to. Bez wsparcia innych czujesz się nikim i ciężko jest ci stawiać czoła przeciwnościom losu, dlatego twój partner musi być gotów zawsze stać u twojego boku. W zamian podświadomie będziesz robić to samo.
Siedząc już w domu, Akhifer zastanawiała się, kto ze znanych jej ryb pasuje do opisu podanego przez swatkę. A im więcej nad tym myślała, tym bardziej sobie uświadamiała... że nie zna tak dobrze nikogo, by dopasować do niego wybrane cechy. Nie miała bliskich przyjaciół, a tylko przelotnych znajomych, z którymi spotykała się od biedy bardziej, by załatwić jakieś sprawy, niż by faktycznie pogadać.
Gdyby znalazł się ktokolwiek w jej typie...
Po raz pierwszy w życiu karpica poczuła się w głębi serca samotna, w sposób, który znają tylko porzucone przez miłość osoby.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz