30 maja 2025

Od Akhifer – "Kwiat paproci" cz.2

Choroba nie zmyła się tak szybko, jak karpica miała nadzieję. Dwa dni później czuła się zupełnie tak samo, wpół świadoma i niezdolna do podejmowania rozsądnych decyzji.

By nie czuć się jak totalny przegryw, który siedzi zamknięty w domu, Akhifer postanowiła przepłynąć się na spacer. Nic wielkiego, małe kółko, żeby pooddychać świeżą wodą. Od zawsze było mówione, że to dobry sposób na choroby.

Z jakiegoś powodu to małe kółko zmieniło się w długą, niekończącą się linię, która prowadziła diabli wiedzieli gdzie. Gdy już samica się ocknęła ze swojego transu i rozejrzała dookoła, rozpoznała otoczenie jako Kanon Zapomnianych Dusz. Nie bywała tu często, ale tylko w jednym miejscu w jeziorze było tak ciemno i zimno, a przede wszystkim głęboko.

28 maja 2025

Od Akhifer – "Kwiat paproci" cz.1

Ostatnio coś Akhifer kiepsko się czuła. Jakby ją głowa bolała, skrzela też, nawet oczy, choć przecież w ogóle nie powinny. Chyba. Tak jej się wydawało, że to nie do końca normalne, że oczy bolą. Z drugiej strony w sumie głowa też nie powinna boleć, a bolała, jakby żółta karpica oberwała od kogoś patelnią. Nie, żeby mieszkańcy podwodnej ławicy wiedzieli, czym jest patelnia, wszak nie mają dostępu do ognia. A skąd ona wiedziała? To zostaje tajemnicą, którą tylko autor zna.

Samica wiedziała, że jest to choroba, nawet jeśli nie wiedziała, jaka. Może uczulenie, może grypa, Pierwotny wie. Miała jedynie pewność, że w tym stanie nie nadawała się do pracy przedstawiciela rządowego. Musiała załatwić sobie kogoś, kto by ją tymczasowo zastąpił. Gdyby były jakiekolwiek bety w ławicy, pewnie zatrudniłaby ją, ale pozostali jej jedynie doradcy. Jaka szkoda, że nie było drugiej alfy, z którą można by było podzielić się obowiązkami…

1 maja 2025

Podsumowanie mar-kwie

Wyniki z dwumiesiąca: marzec + kwiecień!

Smacznego jajka! A nie, to trochę późno już, prawda? Tak szybko ten czas leci, że już skończył nam się dwumiesiąc! Wraz z majówką zaczynamy kolejny, obejmujący maj i czerwiec. Swoją drogą, dzisiaj mija rok od pierwszego pojawienia się Wodnego Radyjka w podsumowaniach. Strasznie dawno, a jednocześnie nie, prawda? Przejdźmy do podsumowania!

Zmiany

  • Na Discordzie została dodana forma Play By Discord, która pozwala na szybszą rozgrywkę, korzystając jedynie z Discorda. Tym samym od teraz w podsumowaniach będą dwie listy zwycięzców i dwóch mistrzów dwumiesiąca (Mistrz Dwumiecha i Mistrz Disco-dwumiecha).
  • Zakończyło się wydarzenie "Zimowe Zagwozdki".

Lista zwycięzców

  1. Akhifer — 2719 słów 👑
  2. Nchamani — 413 słów
  3. Feliks — 347 słów
  4. Tanvi — 217 słów

Lista disco-zwycięzców

  1. Brak postaci

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Akhifer, 5 opowiadań
  • Mistrz Disco-dwumiecha:
  • Elrad — wystąpił w 1 opowiadaniu
  • Akhifer — kryształy bogactwa

Nieobecni

Wodne radyjko

Dziękuję wszystkim za aktywność i do zobaczenia w kolejnym dwumiesiącu!
~ Akhifer

30 kwietnia 2025

Od Akhifer i Feliksa – "Rubinowe prądy" cz.4

Ilość słów Akhifer: 151
Ilość słów Feliksa: 347

Feliks nerwowo plątał się przy brzegu Wielobarwnej Polany, co chwilę przeczesując czoło płetwą, choć nie było na nim ani jednej łuski do poprawienia. Tysiąc razy sprawdził, czy wszystko ma na miejscu: ogon czysty, płetwy równo rozpostarte, łuski natarte korzeniem mięty wodnej, jak radziła mu stara strzebla, którą spotkał podczas podróży wzdłuż wartkich strumieni i wskroś zarośniętych jezior, długo przed tym, jak dotarł do starego, dobrego Zbiornika poczciwej społeczności koi. Mimo to wciąż czuł się nieprzyzwoicie czerwony, jakoby już nie wolny karp w jeziorze, a ugotowany, zanurzony w sosie z buraków.

„A co jeśli jej się nie spodobam?”, zadał sobie proste pytanie. „Nie trzeba było zlewać się tą cholerną pastą do łusek. Pachnę jak zielsko na skarpie,” mamrotał sam do siebie, dryfując w tę i z powrotem, nieco nazbyt sztywny, by sprawić sobie oskarżycielski monolog o własnej nieroztropności.

Gdy tylko dostrzegł błysk żółtych łusek wyłaniających się z oddali, serce zabiło mu jak ogon potwornego rekina koiojada, o których słyszał w klechdach starych sumów.

A potem pojawiła się ona. Piękna, świetlista, i... uśmiechająca się do niego tak, jakby naprawdę się cieszyła.

– Feliks! – jej głos rozbrzmiał niczym najcieplejszy prąd. Feliks zamarł. A potem, jakby coś w nim pękło, wyrwał z siebie chrypliwy szept.

– Witajże, och, Akhifer... jesteś... och.

I było to szczere jak sen niemowlęcia; i było to proste jak budowa cepa. Jednak Feliks nie myślał o tym w tamtej chwili. Myślał właściwie tylko o jednym.

Spojrzał na Akhifer kątem oka: to nie sen; wciąż była jasna, błyszcząca, pachnąca ziołami i czymś jeszcze, czego nie potrafił nazwać, ale co od razu uderzyło mu do głowy.

– Wiesz... – zaczął, drapiąc się nerwowo pod skrzelami. – Może to trochę głupie, ale... znam takie jedno miejsce. Nielegalne trochę. Znaczy, zupełnie nielegalne, ale... tak tylko odrobinkę.

10 kwietnia 2025

Od Tanvi – "Widzę burzę, nie boję się jej"

Widzę burzę, nie boję się jej
Niech jej ciepłe krople otulą moje ciało
Niech jej błyski i grzmoty ukoją moje zmysły
Niech jej wiry poruszą stojącą wodę

Widzę burzę, nie boję się jej
Przynosi świeżość, nowość, odrodzenie
Przynosi ciemną noc po jasnym dniu
Przynosi lekkość po ciężkiej ostatnio głowie

Widzę burzę, nie boję się jej
Uderza raz, szokująco, nagle
Uderza obok jeziora i w taflę
Uderza tam, gdzie musi uderzać

Nie wiem, czy jest się czego bać
To tylko natura, dzika i nieokiełznana
To tylko natura, sroga i nieprzewidywalna
To tylko natura, nasza surowa matka

1 kwietnia 2025

Od Akhifer – "Chory Małyż"

Gdy choroba dotknęła Małyża, Akhifer zauważyła od razu. Małż przestał pokazywać setki swoich malutkich oczek, siedział nieruchomo w muszli, odmawiając nawet jedzenia. Nie kopał w sypkim piasku, nie grzebał w podrzuconych resztkach, gdyby Ferka nie zaobserwowała czasem rozszczelnionego domku, byłaby skłonna uwierzyć, że jej zwierzątko nie żyje. Na szczęście to nie śmierć chwyciła skorupiaka w swoje zimne zęby, choć być może choroba wcale nie była lepsza.

Nie było w ławicy medyka, który znałby się na małżach, wśród hodowców również było ciężko. O dziwo na ratunek przybył jej łowca, który specjalizował się w polowaniu na małże. Umiał rozpoznać chore osobniki i znał choroby, jakie mogły je dotykać. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, by wiedzieć, co dzieje się z Małyżem.

– Kamień na oczkach. Jest wyjątkowo powszechny w tym roku, u dzikich małży albo schodzi, albo pośrednio doprowadza do śmierci, bo nie chcą jeść. – Przerażenie na twarzy Akhifer musiało być bardzo ewidentne, bo łowca szybko zaczął ją uspokajać. – Ee, jak powiedziałem, tak jest u dzikich małży. Kapitan może spróbować wciskać do środka muszli sok z owocu jazimlecza. Widziałem małże z kamieniem, które specjalnie ściskały jazimlecz, żeby otoczyć się jego sokami, a po kilku dniach kamień schodził. W domowych warunkach praktyka ta dopiero wchodzi, ale nikt nie zgłosił żadnych poważnych efektów ubocznych.

– A te niepoważne?

– To alergie pojawiające się u karpi. U małży nic się nie pojawia.

31 marca 2025

Od Akhifer – "Pierwszy atak paniki"

Pierwszy atak paniki wydarzył się niespodziewanie. Właściwie chyba nigdy nie idzie przewidzieć tak traumatycznej sytuacji, kiedy ciało całkowicie odmawia posłuszeństwa, serce bije ci jak oszalałe, nikt nie jest w stanie nawiązać z tobą kontaktu, a wśród całego tego chaosu tkwisz ty, w pełni świadoma i błagająca o pomoc. Pamiętasz, że ktoś do ciebie podpłynął i pytał, co się dzieje. A ty jak jakiś posąg nie jesteś w stanie odpowiedzieć. Słyszysz tylko bicie swojego serca i drżenie wszystkich mięśni, które tak bardzo pragną rozerwać się na strzępy. Ciebie przy okazji też.

Akhifer nigdy nie miała styczności z atakami paniki, sama ich także nie przechodziła. To właśnie przez to jej pierwszy raz był przerażający. Nie pamiętała, co do tego doprowadziło, ale w pewnym momencie, zupełnie nagle, duszące liście owinęły się wokół jej umysłu i uwięziły go w drżącym, nie reagującym na żadne polecenia ciele.

Czuła się wtedy, jakby jakiś drapieżnik planował ją zeżreć, a ona nie była w stanie uciekać, bo została związana ciasno liną i przytwierdzona do ziemi, jak jakiś gotowy posiłek. To nie było przyjemne uczucie.

27 marca 2025

Od Akhifer – "Targ wynalazków"

Targ wynalazków, kolejny, na którym Akhifer uczestniczyła. Jeden z wielu, jakie nie zapadły jej w pamięć, bo wynalazki nie były jej konikiem. Już wolałaby siedzieć za biurkiem w jaskini rządowej, przeglądać papiery, udawać, że jest zajęta. Tutaj musiała się wysilać i pokazywać zainteresowanie, którego wcale nie czuła. Nie miała nawet jak się stąd wydostać, bo wszyscy oczekiwali po alfie, że obejrzy każdy wynalazek, jaki został przytaszczony. Nawet te najnudniejsze i najmniej kreatywne. I po co jej to wszystko było, mogła zostać w starej ławicy.

Trochę jej przeszło, gdy zobaczyła projekt wspomagacza równowagi dla ryb, które z równowagą z różnych powodów miały problemy. Wizualnie może i wyglądał trochę komicznie, ale Kapitan zawsze podziwiała wynalazki medyczne, które umożliwiały niepełnosprawnym karpiom normalne funkcjonowanie. Można było powiedzieć, że miała do nich słabość. Może to było spowodowane zajmowanym stanowiskiem alfy, może po prostu lubiła, kiedy wszystkie koi były traktowane adekwatnie do ich sytuacji. W każdym razie, wspomagacz równowagi przyciągnął jej uwagę.

Jednym uchem słuchała opisu, w jaki sposób wspomagacz działał, drugim zaś udało jej się wychwycić rozmowę dwóch ryb gdzieś bardziej z tyłu.

– Widziałeś wynalazek tego starego dziada? Czy on naprawdę myśli, że pisadło z wymiennym środkiem zmieni życie ryb? Dobre sobie! Radzimy sobie wystarczająco dobrze z tym, co mamy.

– No nie wiem, wydaje mi się, że łatwiej będzie przechowywać kilka wymiennych środków niż kilka pisadeł. Patrz na różnicę w rozmiarach.

– Dobra, dobra, nie podniecaj się tak. Dla mnie to dalej głupota.

Akhifer prawie się uśmiechnęła na tą docinkę. Doprawdy, im więcej miała lat tym gorsze miała poczucie humoru. Lub po prostu jej stan psychiczny się pogarszał i za parę wiosen trafi do psychiatryka, śmiejąc się w głos, że ślimak spadł z źdźbła trawy.

Wynalazek, o którym rozmawiały dwa karpie, zaciekawił ją niemal tak bardzo jak wspomagacz równowagi. Gdyby mogła wymienić grube pisadła na coś bardziej kieszonkowego, załatwianie spraw w drodze stałoby się dużo łatwiejsze i ogólnie lepiej wykonalne. Wymienne środki musiały ją jeszcze czekać na tym targu, bo kompletnie nie pamiętała, żeby takie coś oglądała.

Gdy w końcu trafiła na stanowisko, o którym wspominały wtedy tamte karpie, poczuła się… zawiedziona? Zaskoczona? Chyba coś pomiędzy, bo przed nią leżało coś nijak przypominającego jej wyobrażenie o wynalazku. Były to cieniutkie, czarne patyczki, zaraz obok których leżało znane już wszystkim karpiom pisadło. Samiec opiekujący się stanowiskiem wyglądał na bardzo zadowolonego, że wszyscy się za nim oglądali, jakby wcale nie przejmował się powodem, dla którego to robili.

22 marca 2025

Wiosna w Koi Paradise!

Rozpoczęła się wiosna!

Piękna wiosna, podczas której rośliny budzą się z powrotem do życia, robi się zielono, w wodzie pojawiają się alergeny, a drapieżniki pragną uzupełnić braki po zimie. Ale to nic, z czym nie radziliśmy sobie wcześniej! Pora przywitać wiosnę i nadchodzący wraz z nią nowy rok w Lazurowym Jeziorze.

Zmiany wiosenne

  • Temperatura rośnie, lody na tafli topnieją, zaczyna robić się zielono i zaczynają kwitnąć kwiaty.
  • Mogą wystąpić nieszkodliwe alergie.
  • W jeziorze pojawił się nowy gatunek trewni, który trudno odróżnić od naszej rodzimej trewni kolorowej, a którego liście są trujące. Po spożyciu występuje żółta wydzielina w skrzelach, która powoduje duszenie się. Otrucie się może być śmiertelne w wyniku powikłań.
  • Pojawia się więcej aktywnych drapieżników, w tym duża część znad tafli. Należy uważać podczas zbliżania się do powierzchni.

Bonusy wiosenne

  • Potomstwo karpii ma możliwość otrzymać wzór inny niż mają rodzice.
  • Za każde opowiadanie skupione na wiośnie i związanych z nią zmianach postać otrzyma dodatkowe 20 pereł i 2 AP.

20 marca 2025

Od Nchamani – "Zakręcony świat" cz.1

Świat kręcił się przed oczami Nchamani, jakby ktoś zakręcił nim w wirówce. Zaraz, skąd Nchamani wiedziała, czym jest wirówka? Karpica nie pamiętała. Może to były jakieś ukryte głęboko wspomnienia, kto wie, a może odzywało się w niej wprowadzone przez ludzi DNA. W każdym razie, wszystko przed nią się strasznie kręciło. Aż miała ochotę zwymiotować, gdyby się tak dało.

Choć bardzo się z tym ociągała, ostatecznie stwierdziła, że musi jednak odwiedzić medyka, bo nie wyrobi. Tak się składało, że najbliższy medyk był kimś, kogo Nchamani jeszcze nie znała, więc płynęła tam w ciemno. Miała nadzieję, że ten cały medyk jej pomoże, bo naprawdę nie chciała się tak źle czuć, nawet jeśli nie pamiętała, skąd to się wzięło.

Popłynęła do tego medyka, bardzo powoli i bardzo niechętnie, aż w końcu dopłynęła na miejsce. Czekanie na przyjęcie spotęgowało jej stres, ale gdy tylko zobaczyła medyka, który tu funkcjonował, od razu zabrakło jej tlenu w skrzelach i poczuła się zaskakująco dobrze.

Samiec był przystojny, umięśniony, a jego łuski miały głównie limonkowy kolor. Ciało ozdabiały szerokie, poprzeczne pasy o arbuzowym kolorze, a dodatkowego uroku dodawała grzywka i dwa wąskie paski przecinające oczy. Innymi słowy, był całkowicie w typie Nchamani i dziewczyna poczuła, jak bije jej serce.

Karp uśmiechnął się do niej grzecznie i ruchem płetwy zaprosił do gabinetu.

— Dzień dobry. Z czym pani do mnie przychodzi? — zagadał. Jego głos tak pasował do twarzy, że brązowa poczuła ciarki na ciele.

— Widzi pan, od rana strasznie kręci mi się w głowie. Aż mam ochotę wymiotować.

— Aa, rozumiem. Co pani zjadła?