14 października 2024

Od Nchamani – "W spokojnych głębinach" cz.2

Z kulą ostrożnie trzymaną przez brązowe płetwy, Nchamani przemknęła przez lśniące akwarium jej podwodnego raju. Przemierzała ławice lśniących gupików i kołyszących się roślin wodnych, aż w końcu dotarła do nakrapianej słońcem polany, gdzie zebrali się jej przyjaciele — Makoa, ambitny młody koi o lśniących niczym pastelowo różowa perła łuskach i Lyra, pełna werwy karpica z przeogromnym zamiłowaniem do przygód.

— Nchamani! Wróciłaś! — wykrzyknął Makoa, a jego łuski pod wpływem ruchu odbiły migotanie światła słonecznego, które przesączało się przez powierzchnię wody. — Co znalazłaś?

Nchamani położyła na ziemi niebieską kulę, a jej żywy blask natychmiast oczarował jej przyjaciół. Kula pulsowała rytmicznie, rzucając miękkie fale światła, które tańczyły w wodzie jak migoczące gwiazdy.

— Gdzie to znalazłaś? — wykrztusiła Lyra, a jej szeroko otwarte oczy błyszczały. — To piękne! Ale co to jest?

— To więcej niż piękne — odpowiedziała Nchamani, jej głos był pełen ekscytacji. — Pokazała mi świat na górze! Kolory! Życie! Jest tyle do odkrycia!

Trójka stłoczyła się bliżej kuli, ich ciekawość wzrosła, gdy wymieniali spojrzenia pełne zachwytu i tęsknoty. Blask kuli oświetlał ich pyski, odzwierciedlając iskrę przygody, która płonęła w ich sercach.

— Zanieśmy ją do kogoś ze starszyzny — zasugerował Makoa, jego głos był spokojny. — Oni może wiedzieć, jak jej używać lub czy jest bezpieczna.

Nchamani skinęła głową, jej serce waliło z ekscytacji i odrobiny strachu. Przemieszczali się przez florę wodną, ​​przechodząc przez wirujące prądy i pod wygiętymi gałęziami zwisających drzew, które opadały do ​​jeziora. Gdy zbliżali się do wśródleśnego domu upatrzonego Starszego, w wodzie wokół nich zapanowało poczucie grawitacji.

Cà, starszy koi z weloniastymi płetwami i mądrym spojrzeniem, zagnieździł się w sercu Lasu Błękitów. Jego odwaga imponowała trójce, bo sami nigdy by się nie odważyli zamieszkać w miejscu pełnym niebezpieczeństw czychających na karpie. Dlatego też był jedynym, do którego odważyli się popłynąć z kulą.

— Nchamani, moja droga, co sprowadza ciebie i twoich przyjaciół do mojego domostwa? — zapytał głębokim i dźwięcznym głosem, niczym echo dalekiego przypływu.

Nchamani podpłynęła kawałek naprzód, kula drżała w jej objęciach. — Drogi Cà, znalazłam tę cudowną kulę! Pokazała mi żywe światy nad nami! Proszę, pomóż nam zrozumieć, czym ona jest i jak możemy ją wykorzystać!

Błysk zainteresowania zapalił się w oczach Starszego, gdy się pochylił. Kula pulsowała łagodnie, rzucając cienie, które tańczyły w zmarszczkach wody. — Ach, to nie jest zwykły kamień, młodzi. To starożytny artefakt, który łączy krainy wody i nieba. Umożliwia spojrzenie na krainy poza naszą, ale wymaga najczystszych intencji, aby go używać.

Od Akhifer – "Kiedy siostra ma liściówkę"

Słońce prześwitywało przez pomarańczowe, martwe liście dryfujące na tafli jeziora. W oczach uwięzionego w wodzie karpia koi wyglądało to zaskakująco ładnie, nawet jeśli informowało o ponurej, pełnej chorób porze roku, jaką jest jesień. Oczywiście bywała ona piękna, spokojna i przyjemna, ale jeszcze częściej była zmorą dla mieszkańców Lazurowego Jeziora. Choroby, drapieżniki, duże skoki temperatury, wszystko to szczególnie mocno wisiało nad głowami karpi koi w okresie jesiennym, kiedy akurat musieli się wyjątkowo przyłożyć do szykowania zbiorów jedzenia na zimę.

Ferkę drapieżniki nie przerażały, skoki temperatury nie robiły na niej wrażenia, a choroby nie były w stanie przyszpilić jej do łóżka. Miała swoje obowiązki i je wypełniała co do joty, nawet jeśli do domu wracała dopiero, gdy zaczynało robić się widno. Tej jesieni ironicznie dostała akurat jeszcze większy zastrzyk energii, chętnie zajmując się swoją listą rzeczy do zrobienia, aż wieczorami zostawało jej trochę czasu dla siebie. Miała wtedy wrażenie, że spraw do załatwienia jest najwyraźniej mniej, skoro tak szybko jej poszło. Wcale nie załatwiała ich w trymiga z promieniującą pewnością siebie, strasząc przy okazji wszystkich dookoła, czy ich alfa nie została potajemnie podmieniona.

Pierwszy problem, którego nie dało się rozwiązać od zaraz, była pewna jesienna choroba, pojawiająca się praktycznie co roku. Liściówka. Liście na tafli jeziora mogły być piękne, jednak przynosiły ze sobą chorobę zdolną uziemić niejednego karpia, nawet tak legendarnie odporną alfę. Nie złapała jej, na szczęście to akurat się nie przydarzyło, ale za to ofiarą stała się siostra Akhifer, Miyona.

Ferka była ją odwiedzić któregoś magicznie wolnego wieczoru i znalazła ją rozłożoną na łóżku i przykrytą kocem z wodorostów. Czerwona karpica narzekała, że wszystko ją boli, że nienawidzi jesieni, że ta liściówka staje się gorsza za każdym razem, gdy ją łapie. Kapitan cierpliwie słuchała tych zażaleń i próbowała pocieszyć członka rodziny, przynosząc jej mieszankę ziół oraz dzieląc się zabawnymi sytuacjami, które wydarzyły się od ostatniego spotkania. Niewiele to jednak dawało.

7 października 2024

Od Akhifer – "Males are so annoying" cz.5 (j. angielski)

The jealous ex-boyfriend quickly ended up in jail for assaulting the alpha during her night patrol. Elrad admitted he didn’t feel sorry in the slightest, in fact, he felt content the things ended this way. Akhifer patted him on the imaginary shoulder.

The two became close friends, with Elrad supporting Akhifer in her decisions, and the Captain helping the Medic every now and then with his errands. Sometimes the yellow she-carp would come to her friend to ask for advice, since he was one of the very few she trusted with that. One could say that he became her personal alpha’s advisor, although neither would admit it, and Elrad’s official qualification didn’t change. For a brief moment, Akhifer even managed to grow some feelings for Elrad, but she quickly dismissed them, as she had someone else in mind at this point.

5 października 2024

Od Tanvi – "Tanvi nie znosiła jesieni"

Tanvi nie znosiła jesieni. Jej stare ości zawsze źle reagowały na zmianę pogody, choroby napełniały jej przychodnię pechowymi rybami, a młodzież, która rozpoczynała szkołę, robiła z rana nieznośny hałas. Zima była jeszcze gorsza, ale do zimy jeszcze trochę brakowało. Na szczęście.

Stara karpica przygotowywała właśnie kolejne porcje lekarstwa na liściówkę, kiedy wpadł do jej przychodni karp z zaczerwionymi oczami. Medyczka z miejsca wiedziała, co mu dolega, jednak zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, karp zaczął na głos lamentować.

– Oczy mnie tak paskudnie bolą, droga pani! Musi mi pani pomóc, błagam! Obudziłem się dzisiaj rano, patrzę w lustro, a tu taka okropność!

Tanvi wyciszyła w głowie głos lamentora i zabrała się w milczeniu za maść dla niego. Długo jeszcze biadolił, prosząc o pomoc, zanim zorientował się, że w sumie to jest obecnie jedyny w przychodni medyczki i lek, który właśnie robiła, jest najprawdopodobniej dla niego. W końcu łaskawie zamknął pysk i pozwolił samicy pracować.

Jesień w Koi Paradise!

Rozpoczęła się jesień!

Z lekkim opóźnieniem przywitajmy jesień, porę spadających liści, które osadzają się na brzegach jeziora i ograniczają dostęp do promieni słonecznych. Wraz z jesienią przybywają do nas owoce, które albo rosną w naszych podwodnych sadach, albo spadają z powierzchni. W każdym razie, pora na zbiory i przygotowywania do zimy!

Zmiany jesienne

  • Woda w Lazurowym Jeziorze staje się stopniowo chłodniejsza, pojawia się dużo drapieżników, które chcą zrobić z nas zapasy na zimę.
  • Pojawiają się owoce.
  • Istnieje ryzyko zarażenia się chorobą zwaną liściówką.

Bonusy jesienne

  • Za napisanie co najmniej 4 opowiadań można otrzymać losowy przedmiot ze sklepu.
  • Każde opowiadanie skupione na jesieni i związanych z nim zmianach ma +25% pereł i AP.

2 września 2024

Odejście Tenebrae!


Ze względu na brak opowiadań ani innego rodzaju aktywności odchodzi od nas Tenebrae. Właściciel nie może już wrócić tą postacią.

Niechaj wody będą Ci pomyślne na dalszej drodze życia!

1 września 2024

Podsumowanie lip-sie

Wyniki z dwumiesiąca: lipiec + sierpień!

Witajcie, kochani! Kolejny dwumiesiąc dobiegł końca i jak to wakacje mają w zwyczaju, całkowicie zajęły nas inne sprawy. Ale nic straconego!

Zmiany

  • Pojawiła się nowa mechanika treningów, dzięki której można zwiększyć umiejętności postaci.

Lista zwycięzców

  1. Akhifer — 1298 słów 👑
  2. Feliks — 808 słów
  3. Nchamani — 478 słów

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Akhifer, 2 opowiadania
  • Elrad — wystąpił w 1 opowiadaniu

Nieobecni

  1. Tenebrae — brak opowiadania po raz trzeci – wydalenie z ławicy
  2. Nirimi — nieobecna do 07.09
  3. Tanvi — brak opowiadania po raz pierwszy

Wodne radyjko

Dziękuję wszystkim za aktywność!
~ Akhifer

31 sierpnia 2024

Od Akhifer – "Przeklęty wodorost" (opowiadanie treningowe)

– Och, burza by to… – wycedziła Akhifer, siłując się z jakimś wodorostem, który postanowił wyrosnąć tuż pod jej domem. Co prawda wyrastał już od jakiegoś czasu, ale karpica cały czas sobie mówiła, że zajmie się nim później, a teraz, gdy w końcu znalazła chwilę, nie mogła sobie z nim poradzić.

– Witaj, szanowna alfo! – zawołała radośnie Tanvi, która najwyraźniej właśnie przepływała w pobliżu. – Oj, czyżby jakiś problem z wodorostami? Może ogrodnicy powinni się tym zająć?

– Który ogrodnik? – fuknęła Ferka i zmierzyła starszą samicę wzrokiem. Ta wycofała się grzecznie i popłynęła dalej, jakby nagle jej pierwotny cel stał się o wiele ważniejszy niż był wcześniej. Według Kapitan zrobiła doskonały ruch, bo Akhifer nie miała dzisiaj humoru. – Zaraz mnie popieści z tym wodorostem! – Z frustracji uderzyła płetwą ogonową o roślinę, co oczywiście w niczym nie pomogło, poza ulżeniem sobie samej.

Kolejną rybą, która postanowiła ją napastować, był biedny Feliks, karp, do którego ostatnio zakwitły w sercu Akhifer uczucia. Nie miały one jednak znaczenia, gdy żółta miała zły dzień.

– Dzień dobry, droga alfo Kapitan. Czy mogę w czymś pomóc?

– Tak. Możesz stąd płynąć. – Ferka nie chciała być zgryźliwa, ale słowa już wyszły z jej ust. Przez moment poczuła potrzebę przeproszenia czerwonołuskiego, jednak łatwo się rozmyśliła. Zbesztany szeregowy szybko posłuchał się rozkazu, przedtem kłaniając się jeszcze nisko.

Od Feliksa i Akhifer — "Rubinowe prądy" cz.1

Ilość słów Akhifer: 752
Ilość słów Feliksa: 808

Tego dnia Akhifer tradycyjnie była zajęta swoimi obowiązkami alfy, pływając to tu, to tam, czasem przypominając sobie również o obowiązkach kapitana, gdy podpłynął do niej jakiś strażnik lub rybka z odpowiednią sprawą. Ku miłemu zaskoczeniu karpicy, problemów wcale nie było tak dużo, żadna grupka jej nie opływała ze wszystkich stron, żaden natrętny starzec nie wypominał jej, jak źle sobie radzi. Tak, to był zaskakująco spokojny dzień.

I oczywiście dzień ten musiał zostać zniszczony, bo przecież alfie za żadne skarby nie wolno odpoczywać.

Samo pojawienie się czerwonego karpia nie było problemem, ale jego zmartwiony wyraz pyska i duża prędkość były wystarczającym dowodem, że coś jest nie tak. Ferka wiedziała, że tego szeregowego nie można było tak łatwo poruszyć.

– O co chodzi, Feliks?

– Alfo! Alfo... - Feliks w szaleńczym pędzie nie tracił ducha, ale tracił dech. Zwolnił dopiero gdy Akhifer została lekko pchnięta przez fale, które wzbudził.

– No? Feliks? - Akhifer pośpieszyła go łagodnie. Na sam dźwięk jej słodkiego głosu pod karpiem ugięły się płetwy.

– Mam kłopot. W naszych wodach pływa coś dziwnego!

– Och cóż takiego?

– Demoniczna... płaszczka.

Co miał jej powiedzieć? Że demoniczna płaszczka wpadła na niego dziś rano, ukradła jedną z jego lśniących łusek, zaśmiała się histerycznie i znikła w odmętach Kanionu Zapomnianych Dusz? Dobre sobie.

Chociaż w sumie, chwileczkę. Dobre!

– Czy jesteś pewien, że to nie przywi...

– Wpadła na mnie dziś rano, ukradła jedną z moich lśniących łusek, zaśmiała się histerycznie i znikła w odmętach Kanionu Zapomnianych Dusz!

– Pokaż tę brakującą łuskę - odparła Akhifer z powątpiewaniem. Pozostała niewzruszona, co jeszcze bardziej zaimponowało jarzębinołuskiemu żołnierzowi.

– Niestety - zniżył głos, po czym zrobił dramatuczną przerwę. - Nie mam jej. Została mi odebrana.

Alfa dotknęła czoła otwartą płetwą w zupełnie niezrozumianym dla Feliksa geście.

– Wiem że jej nie masz. Miejsce po niej.

– No cóż. - Karp speszył się i z pewnością przełknąłby ślinę, gdyby tylko był w stanie. Ale nie był, toteż tylko odwrócił się do alfy płetwą ogonową, którą uniósł prawie na wysokość oczu rozmówczyni.

12 sierpnia 2024

Od Nchamani – "W spokojnych głębinach" cz.1

W spokojnych głębinach Lazurowego Jeziora, gdzie światło słoneczne kaskadowo rozświetlało się złotymi i zielonymi plamkami, społeczność ryb wirowała i kręciła się w wodzie tak czystej jak letnie niebo. Pośród żywych kolorów płetw i łusek samotna koi o imieniu Nchamani mieniła się odcieniami złota i brązu, jej obecność przyciągała uwagę, choć jej duch krył w sobie tęsknotę.

Nchamani była znana wśród swoich kolegów ryb ze swojego zaraźliwego śmiechu i radosnej energii. Spędzała dni, przeplatając szmaragdowe trzciny, mistrzowsko wykonując wdzięczne salta i obroty, jej radosne ruchy były tańcem, który wypełniał jezioro magią. Ale cienie krążyły w jej sercu — oszałamiający problem z pamięcią. Wspomnienia często przeciekały przez jej płetwy jak woda przez sito, pozostawiając jedynie mgliste wrażenia snów i pragnień. Dreszcz nieznanego, przygód, które ją wzywały, wydawał się odległy i nieuchwytny.

Każdego wieczoru, gdy słońce chowało się za horyzontem i malowało jezioro odcieniami fioletu i różu, Nchamani zbierała swoich towarzyszy i uważnie słuchała, gdy opowiadali historie o swoich przygodach w rozległej otchłani i poza znanymi terenami. Choć opowieści mieszały się w kakofonię kolorów i dźwięków, często łapała się na tym, że z tęsknotą patrzyła na świat powyżej, gdzie horyzont obiecywał o wiele więcej niż granice ich wodnego domu.

Pewnego słonecznego popołudnia, popchnięta ku przygodzie przez brak adrenaliny, Nchamani zapuściła się dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Tańczyła obok swoich znanych terytoriów, jej lśniące łuski promieniowały pod słońcem, gdy płynęła w kierunku ukrytej zatoczki, której nigdy wcześniej nie zauważyła. Delikatne falowanie wody wciągało ją, a podniecenie bulgotało w niej jak piana w pobliżu krawędzi wodospadu.