18 lutego 2024

Od Nirimi - "Nie chowajcie mnie z jagodami" cz.1

Zima normalnie dla Nirimi była okresem dość denerwującym i męczącym. Wszystko wokół było ospałe i wolne, a jednak karpi zgłaszających się do niej z największymi bzdurami nigdy nie brakowało. Teraz też nie. A teraz była jeszcze nowa ławica, nowy zbiornik, wszystko nowe! To wszystko trochę Nirimi przytłaczało, jeśli miałaby być szczera. Lazurowe Jezioro przywitało ją pracą. Sporą ilością pracy, nie jakąś wielką, ale nadal była to spora ilość. Zresztą nie tylko ją to spotkało - cała nowa Ławica miała pełne płetwy roboty. Zjawili się w końcu w prawie całkowicie nowym miejscu, w dodatku w, można powiedzieć, okrojonym składzie. W końcu jedynie część karpi przeniosła się w to nowe miejsce. Nirimi za sobą nie zostawiła praktycznie nikogo, za kim mogłaby tęsknić. Jedynie jej brat, Saien zdecydował się zostać w starym Zbiorniku. Poza tym cała jej rodzinka była w komplecie. Gorzej poszło z jej i tak nieliczną grupką znajomych. W zasadzie to Nirimi została w nowej sytuacji całkowicie bez karpi, z którymi miała jakikolwiek większy przyjacielski kontakt. No ale cóż - bywa. Życie się zmienia, a ta zmiana akurat przebiegła za zgodą i aprobatą naszej Szamanki. Dołączenie do Lazurowego Jeziora było dobrowolne i Nirimi była pewna, że nigdy nie pożałuje tej decyzji.

W Lazurowym Jeziorze było dużo pracy, szczególnie w zasadzie, dla przedstawicieli inteligencji. Jak się bowiem okazało, stanowili oni najmniejszą część z tych, którzy tu przybyli. Co nie jest niczym nadzwyczajnym, to bardziej przykra rzeczywistość - do takiego właśnie wniosku doszła Nirimi, podczas gdy pomagała niedawno poznanej Zielarce z porządkowaniem jej zielarskich zbiorów i zwojów z tym związanych. Za rządów Vivierith, części Inteligencji trochę sodówka uderzyła do głowy. Za dużo przywilei, chociaż może bardziej – za dużo zwykłego, rybiego szacunku, podczas gdy inni są potępiani za używanie skrzeli? Śmiechu warte, by ktokolwiek cieszył się, że nagle ktoś jest przez innych niesprawiedliwie traktowany, ale cóż. Wiele karpi tak właśnie zareagowało, w tym nawet i parę takich, które Nirimi by nigdy o coś takiego nie podejrzewała...

- Hej, słuchasz ty mnie w ogóle? - całkowicie czarna karpica, owa wspomniana wcześniej Zielarka, zamachała Nirimi swoją welonową płetwą tuż przed pyszczkiem. Nirimi zamrugała czarnymi oczami, ganiąc się w myślach za tak głębokie zamyślenie się.

- Wybacz, Xio. Zamyśliłam się. Powtórzysz, proszę?

- Prosiłam, byś podała mi tamte długie, ciemne liście. Te przy twojej płetwie

- Której dokładnie płetwie?

- No, tej lewej

- Przy lewej płetwie mam jagody, nie liście

- A no to przy prawej, nieważne... Widziałaś, gdzie położyłam spis tego wszystkiego? - tak mniej więcej właśnie wygląda rozmowa z Xio. Czarna karpica była dość miłą kompanką, obdarzoną sporą dawką pozytywnego podejścia do życia, ale czasami potrafiła stracić kontakt z rzeczywistością. Nirimi znała ją ledwie koło trzech godzin, a ta zdążyła już zgubić ze dwadzieścia ważnych rzeczy. To w zasadzie bardzo ciekawe, jakim cudem Xio nadal jest na pozycji Zielarki, skoro zdaje się być zdolna zgubić własną płetwę ogonową...

- Nie, nie widziałam. Z czymś jeszcze potrzebujesz pomocy, czy mogę już wracać do moich zajęć? - na dobrą sprawę, to Xio początkowo zgłosiła się do niej z prośbą jedynie o pomoc z przeniesieniem paru zwoi o jakiś trujących roślinach. Jednak, po tych trzech godzinach to wszystko bardziej przypominało bycie kimś w rodzaju osobistego pomocnika czarnej karpicy. Nirimi już parę razy próbowała spławić Xio i wrócić do własnych zajęć, ale czarna karpica zawsze wtedy nagle mówiła jej o czymś nowym, co bardzo przydałoby się jej by biało-czarna karpica zrobiła. Nirimi czuła się trochę jak ślimak na uwięzi i nie podobało jej się to. Nawet słodkie, czarne oczka Xio, błyszczące za każdym razem, gdy finalnie znowu zgadzała się zostać, jej tego nie wynagrodzą.

- Tak! No jasne, właśnie mi przypomniałaś, dzięki... Na czym to ja... A tak, te jagody też trzeba posegregować - stwierdziła poważnym tonem, jak gdyby od tego czy te jagody będą posegregowane zależała przyszłość ich wszystkich. - Wiesz, musisz oddzielić niebieskie od czerwonych - dodała po chwili w międzyczasie przekładając zwoje na półkach i nie potrzebnie pukając welonową płetwą w regał. To chyba był jakiś jej tik nerwowy, gdy się zamyśla.

- Wiem, co znaczy, by coś posegregować, dzięki - odpowiedziała Nirimi, lekko urażona, że jej iloraz inteligencji właśnie został oceniony jako dość niski. Koi odwróciła się w stronę jagód i zaczęła je segregować, nie tracąc czasu. Kiedyś Xio na pewno skończą się zadania, jakie może jej zlecić i Nirimi spokojnie odpłynie do własnych sprawunków.

- Serio? No, wiesz ja dość długo nie wiedziałam co to znaczy - odrzekła spokojnie Xio, w ogóle nie przejmując się zrzędliwym tonem rozmówczyni. Nirimi zaniepokoiła trochę jej wypowiedź, w końcu rozmawia z osobą, która dba o życie i zdrowie członków Ławicy, ale tym, czy Xio powinna pójść na jakieś badania, zajmie się później. Szamanka lekko westchnęła i myślami całkowicie skupiła się na tych przeklętych jagodach. Które, wymagały naprawdę delikatnego traktowania, inaczej zamieniały się w niebieską bądź czerwoną papkę. Brudzącą, niebieską bądź czerwoną papkę.

- Strasznie jesteś niedelikatna. Wiesz, jagódki są jak narybek. Musisz być wobec nich delikatna i wrażliwa – Xio oczywiście zauważyła jej błąd i teraz zaczęła delikatnie, acz stanowczo kierować jej płetwami. Nirimi prychnęła, ale nie miała za bardzo jak wyrwać swoje płetwy z uścisku Zielarki, nie uszkadzając przy tym wszystkich pobliskich jagód. Przeklęta, patowa sytuacja.

- Narybek też zabija? - zapytała po krótkiej chwili. Może jakoś słowami odpędzi ją od siebie.

- Co? Co masz na myśli?

- Mówiłaś, że te czerwone jagody są trujące i mogą zabić.

- A. No bo są trujące, ale to wcale nie oznacza, że narybek zabija. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Śmieszna jesteś, wiesz? Niepokojąca, ale śmieszna - Xio oczywiście pozostała nieświadoma, że jeszcze przed chwilą sama użyła narybku jako metafory dla jagód. Nirimi straciła resztki nadziei, że Xio wreszcie ją puści. Naprawdę, jak już umrze, będzie mieć jedno życzenie. Nie sadźcie na jej grobie tych przeklętych, głupich jagód, proszę. Nirimi normalnie była bardziej statyczna, ale z każdą minutą coraz bardziej myślała o innych rzeczach, które powinna teraz robić i coraz bardziej nie chciała tu być.

- Już sobie poradzę, wiem już jak to robić. Naprawdę, Xio. Już. Rozumiem - wycedziła Nirimi, próbując wyrwać płetwy z zaskakująco silnego uścisku Xio. Czarna kaprica naprawdę zdawała się lubić kontakt fizyczny, podczas gdy o Nirimi zdecydowanie nie można było powiedzieć, że jej się on podoba.

- W porządku, w porządku - Zielarka nareszcie ją puściła i zwróciła się w stronę tych zwoi, którymi zajmowała się wcześniej. Nirimi czuła się zmęczona i na śmierć wręcz zanudzona, jednocześnie. Oczywiście, cały czas również, jej umysł przypominał jej, że naprawdę powinna zająć się własną pracą i innymi rzeczami. Postanowiła jednak postarać się być skupiona, w końcu praca to praca, prawda? Nie, oczywiście, że nie, ale jeśli to sprawi, że wreszcie się zrelaksuje, to będzie sobie tak wmawiać. Nirimi wiedziała, że musi pozostać statyczna i spokojna. Jest w końcu spokojnym i zrównoważonym karpiem. Tak, bardzo spokojnym i zrównoważonym. I nawet te jagody tego nie zmienią. Nie ważne, że aktualnie to, co robi, podchodzi pod niewolnictwo. W porządku, przesadza, ale każdy by miał już dość. Nirimi miała nadzieję, że Xio niedługo ją wreszcie puści... Po chwili, która zdawała się być nieprzyzwoicie długa, paru rozgniecionych jagodach i zaskakującej liczbie tych, która przetrwała, Nirimi wreszcie skończyła.

- Xio, skończyłam. Czy mogę już wrócić do siebie? Mam naprawdę dużo pracy – to była prawda, miała dzisiaj do załatwienia jeszcze parę rzeczy, z którymi przydałoby się wyrobić do późnego wieczora.

- Co? A nie, no weź! Proszę, nie idź! Przecież potrzebuję jeszcze pomocy z tymi kłębami trzciny! Nie, nie, czekaj! Nie płyń! To jest bardzo, bardzo ważne! - Nirimi zaczęła się już powoli wycofywać, ale smutne, wręcz zrozpaczone oczy Xio zatrzymały ją na miejscu. Co, jeśli ta trzcina naprawdę jest ważna? Co jeśli to jakiś...lek, albo coś podobnego? Nirimi nie znała się za bardzo na ziołach, jej specjalizacja skupiała się na czymś zupełnie innym. Ale, skoro Xio mówi, że to naprawdę aż tak ważne... Grzechem, niegodnym przyszłego Smoka, byłoby jej odmówić.

- No dobrze. Pomogę ci. Do czego w ogóle wykorzystuje się tę trzcinę?

- Zostajesz? Super! Co? Ach, to tak w zasadzie nic jakiegoś bardzo ważnego, używamy jej do stabilizacji nadwyrężonych płetw. Mamy jej już dużo, ale wiesz, więcej to zawsze lepiej! Więc to w zasadzie jednak jest ważne... No, to chodź! Pokażę ci, gdzie ją trzymamy – Xio jak gdyby nigdy nic wzięła trzcinę w płetwy i odpłynęła. Nirimi poczuła w sobie nagłą chęć mordu, na wiadomo kim. Xio okazała się strasznie przekonującym, acz perfidnym kłamcą. Czarna karpica obudziła w Nirimi pokłady braku cierpliwości, o których Szamanka nie wiedziała nawet, że istnieją. Niestety, jako że, już powiedziała jej, że jej pomoże, musi to zrobić. Nirimi wzięła kłąb trzciny w swoje płetwy i podążyła za Xio, która radośnie trajkocząc o tym, jaka to Nirimi jest dobra, że jej pomaga, płynęła powoli do przodu. Zapowiada się naprawdę świetny dzień dla Szamanki, która powinna teraz robić zupełnie coś innego, niż robić za tragarza.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz