3 czerwca 2024

Od Akhifer – "Słonko" (opowiadanie konkursowe)

Gdy Akhifer chowała się wśród wodnej roślinności, nie przyszło jej w ogóle do głowy, że spotka nietypowego wędrowca przepływającego właśnie przez Lazurowe Jezioro. Biedna alfa skupiona była na sobie i swojej rozpaczy, gdyż znowu przyszło jej robić opływ jeziora, przynajmniej tych najbardziej zarybionych miejsc. Podczas pełnienia służby zmuszona była oglądać wygłodniałe pyszczki ryb, którym nie szczęściło się w życiu, słuchała także opowieści o ukochanym mężu, któremu ledwie kilka dni temu przyszło opuścić ten świat i przepłynąć do pałacu Sitala. Widok zapłakanej wdowy złamał coś w pani Kapitan, która już od kilku godzin była na skraju. Smutne opowieści były ostatnimi kroplami do przepełnienia czary.

Do wylania naczynia doszło pomiędzy wodorostami, gdzie alfa tymczasowo się schowała przed światem. Nie chciała, by zajęło jej to długo, jednak gdy zaczęła płakać, oczy szczypały ją tylko coraz bardziej. Nie mogła zaczerpnąć wody, wycierała płetwami pyszczek w nadziei, że pomoże jej się to uspokoić, ale na nic się to nie zdało. Była zbyt poruszona ponurym światem, by tak po prostu się ogarnąć, mimo że obowiązki wzywały.

W pewnym momencie poczuła ciepło, ciepło podobne do promieni słonecznych wpadających do lazurowej wody, choć dzień był bezsprzecznie pochmurny. I to nie tylko w metaforycznym tego słowa znaczeniu, świat naprawdę schowany był przed słońcem grubą warstwą chmur, na co wskazywał mrok w samo południe.

Żółta samica podniosła wzrok, kierując go ku nieznanemu sobie karpiowi, właśnie przepływającemu obok jej schronienia. Jego łuski były białe niczym perły, a ich krawędzie błyszczały we wszystkich kolorach tęczy. Piękne, białe, weloniaste płetwy przypominały białą aurę otaczającą przybysza z daleka. Akhifer poczuła zachwyt na ten widok, ale również i ukłucie złości. Ten karp się uśmiechał, oglądał otoczenie z zadowoloną i szczęśliwą miną, jakby nie widział całego zła, jakie wokół się działo. Ferka miała ochotę zetrzeć mu ten uśmiech z pyszczka, zwyzywać go, że tak nie wolno, że jak on może ignorować ból istnienia, ale zamiast tego wzięła głęboki wdech i postanowiła spróbować zwyczajnie porozmawiać.

– He- znaczy dzień dobry! Witam alfę – pomachał do Akhifer, zauważając, jak się zbliża. Kapitan poczuła bardzo wyraźnie, że to właśnie od niego biło takie ciepło, jakby wodę nawiedziły letnie promienie.

– Witaj – żółta kiwnęła głową. Z bliska poczuła jeszcze większą niechęć do tego ryba. – Mogę zapytać, co sprawia, że jesteś taki szczęśliwy? Tyle karpi dookoła cierpi, tyle z nich głoduję. Jeszcze niedawno opuściłam jedno jamowisko, gdzie widziałam same zapłakane twarzyczki. Czy nie widziałeś ich? Powiedz mi, czy one cię nie poruszają?

Zauważyła zakłopotanie na pyszczku białego karpia, ale wcale nie zamierzała się wycofywać z oskarżeń. Nie można tak po prostu ignorować świata!

– Koi cierpią, szukają choćby promyka nadziei w swojej tragicznej egzystencji, a ty przepływasz obok, jakby przypadkiem, świecąc tęczowymi łuskami i ogrzewając wodę niczym małe, wielokolorowe słońce. Czy myślisz, że im to jakkolwiek pomaga?

To, co wydarzyło się następnie, Akhifer w późniejszym czasie określała jako do przewidzenia. Nie mogła napotkać tak bosko wyglądającego karpia, gdyby był on zwykłym koi, zupełnym przypadkiem przepływającym przez Lazurowe Jezioro. Owszem, być może z opisu to nie wynikało, według opisu karp ten niewiele różnił się od innych w ławicy. Wielu z mieszkańców wyglądało by nawet ładniej, gdyby ktoś kierował się samymi słowami. Byli by o wiele lepszymi kadetami na wydarzenia, które jeszcze nie zostały tu wspomniane. Jednakże widząc białego karpia na oczy, oglądając jego łuski, które nie tylko wyglądały, ale faktycznie były zrobione z pereł i przyglądając się jego płetwom, które rozpływały się w wodzie, nie mając krawędzi, od razu można było stwierdzić, że ma się do czynienia nie z karpiem koi, a ze smokiem, który postanowił nawiedzić zbiornik swoich wiernych. Na oczach alfy rybie ciało się przedłużyło, dymne płetwy przemieniły się w łapy, krótki pyszczek nabrał gadzich kształtów. Nie był to duży smok, Akhifer wiedziała z opowieści i ikon, że główne bóstwa ławicy były znacznie większe, jednakże wciąż pozostawał smokiem. Nagle pani Kapitan zrobiło się niezwykle głupio.

– Wiem, drogie dziecko, że cały świat dookoła wypełniony jest cierpieniem – powiedział spokojnym głosem, jakby właśnie tłumaczył to niesfornemu podrostkowi. – Wiem, jak bardzo ty cierpisz, mając świadomość, że to pod twoją pieczą dochodzi do takich sytuacji. Również i twój ból zadaje rany mojemu sercu, gdyż tak jak ty wiem, że dzieje się to pod moją pieczą. Widzę wasze tragedie, słucham waszych modlitw, jednak nieważne, jak bardzo bym tego chciał, nie mogę wam pomóc. Moją rolą jest jedynie obserwować, nie tylko wasze jezioro, ale także inne zbiorniki, które zamieszkuje wasz rodzaj.

Gdybym miał przystawać nad każdym, słuchać go i spełniać jego prośby, nie starczyło by mi czasu dla wszystkich. Nie wypełniał bym też swoich obowiązków, od których zależy moje istnienie. Dlatego płynę do przodu z uśmiechem na ustach i z nadzieją w sercu, że mój blask i moje ciepło ukoją choć niektórych z was. I ty słuchaj mnie, drogie dziecko, bowiem nie zdziałasz nic, tak ubolewając nad każdym najmniejszym istnieniem. Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zawsze możesz wyszeptać swoje problemy do mojego cierpliwego ucha, ale na swoich obowiązkach i celach skupić się i tak musisz! Dasz sobie radę, wiem, że dasz.

– Skąd wiesz? – zapytała znowu przepełniona smutkiem Akhifer.

– Bo również i ja daję sobie radę, a robię to już dziesiątki lat!

Serce karpicy się uspokoiło, słysząc te słowa. Smok miał rację, być może Ferka jest alfą, ale nie naprawi świata, więc nie było sensu płakać nad każdą nieprzyjemną sytuacją. Należało tylko pracować, by ten świat stał się lepszym miejscem.

Podziękowała Desimirowi za dodającą otuchy rozmowę i pożegnała się z nim, wracając do swoich obowiązków. Już do końca dnia otaczało ją przyjemne, kojące ból ciepło.

Koniec (opowiadanie na podstawie wiersza Słonko – Adam Asnyk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz