Dzień dla Nchamani zaczął się bardzo dobrze i pozytywnie. Dziewczyna z uśmiechem wypłynęła ze swojego domu, by zająć się sprawami zbieracza, póki jeszcze pamiętała, jakie one były. Bardzo nie lubiła swoich braków pamięci, ale powoli uczyła się z nimi żyć, szczególnie, że ostatnio nauczyła się, jak pisać i czytać. Korzystała z malutkiego notatnika, który zawsze miała przy sobie i w którym zapisywała sobie listę rzeczy, które ma zrobić danego dnia oraz gdzie one są, w razie, gdyby zapomniała. Miała też zapisane karpie, które mogła poprosić o pomoc w razie, gdyby nie dała sobie rady sama, taka była ostatnio zaradna!
Jednym z tych karpi był Colter, inny, starszy zbieracz, który przy okazji często uczył ją o zawodzie. Nchamani była mu zawsze za to ogromnie wdzięczna, bo nie potrafiła sobie wyobrazić, jak mogłaby zostać dobrym zbieraczem bez nauk Coltera. Czasem widziała go nawet jako ojca, choć dobrze wiedziała, że wcale nie powinna tak robić, więc nigdy się do tego nie przyznała, z wyjątkiem przed sobą. Przed sobą mogła się przyznawać do wszystkiego, co nie?
Ten dzień znowu Nchamani spędziła z Colterem, bo razem z nią zbierał liście traw na… w sumie piaskowa nie pamiętała, po co były potrzebne, po prostu miała zapisane, że musi je zebrać i zanieść jakiejś rybie, z czego tą drugą częścią zadania zajął się Colter, gdy już skończyli. Zadowolona wolnym czasem Nchamani wróciła do domu.
Domu, który okazał się pusty, a z którego uciekały ostatnie kraby niosące w szczypcach najbardziej wartościowe przedmioty jakie Nchamani posiadała: stary, zardzewiały haczyk, który wisiał nad wejściem i miał przynosić szczęście, sztuczną perłę zgubioną kiedyś przez ludzia w wodzie i malutką kość nieznanego pochodzenia (Nchamani była pewna, że kiedyś wiedziała, do kogo ta kość należy, ale zdołała zapomnieć).
O nie! Nie zamierzała pozwolić, by te kraby ją okradły! Natychmiast za nimi popłynęła, mając w planach odzyskać jak najszybciej to, co straciła.
— Oddawajcie to, złodzieje! — krzyknęła rybka za krabami, rozpędzając się szybciej, niż myślała, że jest w stanie. Zdołała w pędzie wyrwać jednemu krabowi haczyk ze szczypiec i żeby tego haczyka nie zgubić, wczepiła go sobie w pasek, który trzymał jej notatnik.
Potem na oku miała złodzieja kości, za którym zdołała popędzić jeszcze szybciej, choć pewnie było to dlatego, że bała się o swoje skarby i to ten strach pchał ją do przodu. Ten krab był bardziej inteligentny i próbował uciec, biegnąc zygzakiem, przynajmniej tak bardzo, jak potrafił biegać jednocześnie zygzakiem i bokiem. Przerażona dziewczyna zauważyła, że złodziej biegnie w kierunku małej jaskini, do której ona by się nie zmieściła, więc w przypływie emocji obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i uderzyła ogonem najmocniej, jak potrafiła. Ten manewr wywołał falę podwodną na tyle silną, że wywróciła ona kraba, a ten z kolei upuścił kość. Nchamani chwyciła ją w płetwę i popłynęła dalej, szukać ostatniego złodzieja.
Ostatni krab miał sztuczną perłę, która była za duża na jego drobne szczypce, więc ciągle mu z nich wypadała. Nchamani wykorzystała ten fakt, przepływając tuż nad krabem niczym torpeda i ponownie ruchem wody wytrącając mu przedmiot ze szczypiec. Zanim złodziej zdążył chwycić znowu skarb, ryba już go miała w pysku i płynęła z powrotem do domu. Ha! Udało jej się odzyskać wszystko i nawet się nie spociła! Czy raczej by się nie spociła, gdyby mogła się pocić.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz