Akhifer opływała Lazurowe Jezioro, doglądając dobrobytu jego mieszkańców, co weszło jej w nawyk już dawno temu. Nie lubiła wywyższać się jako alfa, choć bezsprzecznie zdarzało jej się używać tego tytułu, kiedy wydawało się to najwygodniejsze; poza tymi sytuacjami starała się jednak pozostawać na równi z innymi rybami, nawet jeśli starszyzna patrzyła na nią przez to krzywo.
Karpica zbliżała się właśnie do inwentarza, miejsca przeznaczonego do przechowywania przedmiotów wszystkich rybek, jak i również jedzenia na gorsze dni, a także niektóre leki, które nie były na tyle silne, by pilnować ich w jaskini medycznej. Zawartość magazynu nie była Ferce obca, jako że często dostawała aktualne spisy, co tam się znajdowało. Szczególnie niezawodny w tym wszystkim był opiekun inwentarza, zwany przez wszystkim pieszczotliwie Inwentarzem, jako że nie pamiętał swojego własnego imienia. Akhifer była przekonana, że cała pamięć żółtego karpia została przekierowana na pracę, bo choć imię Inwentarza nie było nikomu znane, samiec zawsze wiedział, gdzie co się znajduje, do kogo należy oraz ile tego jest. Jeszcze nigdy się nie pomylił, a przynajmniej Akhifer nie kojarzyła, by to się stało. W każdym razie z wielką chęcią płynęła w kierunku magazynu, nie mogąc doczekać się bałaganu, jaki tam zapewne panował.
I owszem, a nawet można było rzec, że “bałagan” stanowiło za słabe słowo na chaos, jaki znajdował się w magazynie. Ferka jednak wiedziała, że to tylko pozory i w całym tym chaosie wszystko miało swoje miejsce. Taki już był Inwentarz, roztrzepany, ale niezawodny, jeśli chodziło o jego pracę.
Znalazła opiekuna bałaganu zalatanego, torpedującego w tą i z powrotem, i mamroczącego coś pod nosem. W całym tym zamieszaniu zdołała wychwycić kilka słów.
– Cholera by… A może… Musi być…
Zdania nie miały sensu, jednak po ich prędkości Akhifer wiedziała, że coś było nie tak. Pan z inwentarza mówił wyraźniej, kiedy nie był zestresowany.
– Dzień dobry! – Głos karpicy był wesoły, przyjacielski, wcale nie taki, jaki powinna mieć alfa, która tylko sprawdza, co się dzieje. Był wystarczający, by zwrócić uwagę samca.
– A! Alfa kapitan Akhifer, dzień dobry! – Inwentarz ukłonił z grzeczności głowę. – Pani alfa wybaczy, ale niestety nie mam czasu. Zgubiłem coś bardzo ważnego, jak tego znajdę, medycy urwą mi głowę.
Zdanie to wzbudziło zainteresowanie Kapitan.
– Co zgubiłeś, że medycy urwą ci głowę?
Szare oczy spojrzały na Ferkę ze strachem godnym dziecka, któremu grozi sroga nagana. Może gdyby Akhifer była kimś innym, gdyby była bardziej surowa, potraktowałaby Inwentarz z wyższością, karząc go za niespełnianie obowiązków. Ale nie była kimś innym, była sobą i dobrze wiedziała, jaki jest Inwentarz. Wciąż pozostawał najlepszym kandydatem na opiekuna magazynu. Nie zamierzała go wyzywać, niezależnie od tego, co zaraz miał powiedzieć.
– Listę leków, który należy do którego medyka. Oni zawsze przysyłają swoje leki za pomocą pośrednika, więc nie wiem, co jest czyje. Po to była ta lista.
– Gdzie ją zgubiłeś?
– Koło Kamiennego Mostu. Miałem nadzieję, że gdzieś mam kopię tej listy, ale jej nie widzę…
Kamienny Most. Ostatnio ta nazwa pojawiła się w raporcie, gdzie wspomniano o pojawieniu się suma. No tak, karp, który nie opuszczał jaskini inwentarza, nie miał szans w starciu z tym drapieżnikiem. Sumy może nie były inteligentne, ale ich wielkie rozmiary stanowiły poważne zagrożenie. Łowcy obecnie pracowali nad usunięciem zwierzęcia z Lazurowego Jeziora, ale nie było to szybkie zadanie. Opiekun magazynu był w naprawdę nieciekawej sytuacji.
Ferka nie obawiała się tak drapieżników. Była jednym z najsilniejszych karpi w całej ławicy, ze sporymi szansami, że zajmowała pierwsze miejsce, chociaż do tego nie chciała się przyznawać. Dodatkowo ta lista musiała być ważna dla całego Koi Paradise, w końcu dotyczyła leków. Leki są ważne.
Na pewno alfa nie szukała wymówki, by przez chwilę zapomnieć, że jest alfą.
– Pomogę ci ją odzyskać – wypluła z siebie szybciej, niż zdążyła się nad tym drugi raz zastanowić. Na to zdanie szare oczy bezimiennego karpia zaświeciły się nadzieją.
– Naprawdę? – Akhifer kiwnęła głową. – Rany julek, to by było cudownie! Chyba nigdy się alfie kapitan nie wypłacę, jeśli alfa kapitan to zrobi.
Na twarz “alfy kapitan” wdarł się delikatny uśmiech. Inwentarz potrafił być taki pocieszny w swoim chaotycznym istnieniu. Nawet używanie dwóch tytułów jednocześnie brzmiało zabawnie, gdy to on je wypowaidał.
– Możesz mi załatwić coś ze sklepu, jak chcesz się odpłacić. Cokolwiek, przygarnę wszystko. To do zobaczenia! – Karpica pomachała mu na odchodnym, po czym opuściła magazyn. Miała listę do odzyskania i odzyskać ją zamierzała.
Droga do Kamiennego Mostu minęła zaskakująco szybko, choć pewnie rozpęd, jaki Akhifer wzięła, bardzo w tym pomógł. Oczywiście przed mostem zatrzymali ją strażnicy spełniający swoje obowiązki, czego się spodziewała. Sama ich tu postawiła pod przykrywką, że mają pilnować, by nic drapieżnego nie dostało się do jeziora, a karpie nie wypływały do rzeki. W rzeczywistości był to system monitorujący podróże karpi między starą a nową ławicą. To jednak była bardzo nieoficjalna wersja.
– Alfa wybaczy, ale mamy problem z sumem i nie możemy nikogo wpuszczać – wyjaśnił jeden ze strażników. – Takie zasady.
– Wiem, sama je ustaliłam, co nie? Nie martwcie się, będę ostrożna. Potrzebuję tylko coś znaleźć.
– Listę inwentarską?
Kapitan zamrugała, zaskoczona celnym trafem. Jej mina musiała być wystarczającą odpowiedzią, bo strażnik sięgnął do małej torebki, jaką miał przewieszoną przez głowę i wyjął z niej kawałek zapisanego pergaminu.
– Znaleźliśmy ją dzisiaj pod mostem, a wiemy, że tej nocy Inwentarz lunatykował. Mieliśmy nadzieję, że ktoś po nią przypłynie.
– I nie spodziewaliście się Inwentarza?
Strażnik wybuchnął śmiechem na ten dowcip.
– Jeśli Inwentarz opuści inwentarz w celu innym niż lunatykowanie, jesteśmy zgubieni. – Karp podał Ferce papirus. – Miłego dnia, alfo.
Po szybko rzuconej odpowiedzi Akhifer skierowała się z powrotem do jaskini inwentarza. Nie została tam jednak wystarczająco długo, by dostać całusy w płetwy, którymi chciał obdarować ją opiekun magazynu. Uciekła, tłumacząc się, że ma jeszcze miejsca, które musi obejrzeć w ramach bycia alfą.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz