Targ wynalazków, kolejny, na którym Akhifer uczestniczyła. Jeden z wielu, jakie nie zapadły jej w pamięć, bo wynalazki nie były jej konikiem. Już wolałaby siedzieć za biurkiem w jaskini rządowej, przeglądać papiery, udawać, że jest zajęta. Tutaj musiała się wysilać i pokazywać zainteresowanie, którego wcale nie czuła. Nie miała nawet jak się stąd wydostać, bo wszyscy oczekiwali po alfie, że obejrzy każdy wynalazek, jaki został przytaszczony. Nawet te najnudniejsze i najmniej kreatywne. I po co jej to wszystko było, mogła zostać w starej ławicy.
Trochę jej przeszło, gdy zobaczyła projekt wspomagacza równowagi dla ryb, które z równowagą z różnych powodów miały problemy. Wizualnie może i wyglądał trochę komicznie, ale Kapitan zawsze podziwiała wynalazki medyczne, które umożliwiały niepełnosprawnym karpiom normalne funkcjonowanie. Można było powiedzieć, że miała do nich słabość. Może to było spowodowane zajmowanym stanowiskiem alfy, może po prostu lubiła, kiedy wszystkie koi były traktowane adekwatnie do ich sytuacji. W każdym razie, wspomagacz równowagi przyciągnął jej uwagę.
Jednym uchem słuchała opisu, w jaki sposób wspomagacz działał, drugim zaś udało jej się wychwycić rozmowę dwóch ryb gdzieś bardziej z tyłu.
– Widziałeś wynalazek tego starego dziada? Czy on naprawdę myśli, że pisadło z wymiennym środkiem zmieni życie ryb? Dobre sobie! Radzimy sobie wystarczająco dobrze z tym, co mamy.
– No nie wiem, wydaje mi się, że łatwiej będzie przechowywać kilka wymiennych środków niż kilka pisadeł. Patrz na różnicę w rozmiarach.
– Dobra, dobra, nie podniecaj się tak. Dla mnie to dalej głupota.
Akhifer prawie się uśmiechnęła na tą docinkę. Doprawdy, im więcej miała lat tym gorsze miała poczucie humoru. Lub po prostu jej stan psychiczny się pogarszał i za parę wiosen trafi do psychiatryka, śmiejąc się w głos, że ślimak spadł z źdźbła trawy.
Wynalazek, o którym rozmawiały dwa karpie, zaciekawił ją niemal tak bardzo jak wspomagacz równowagi. Gdyby mogła wymienić grube pisadła na coś bardziej kieszonkowego, załatwianie spraw w drodze stałoby się dużo łatwiejsze i ogólnie lepiej wykonalne. Wymienne środki musiały ją jeszcze czekać na tym targu, bo kompletnie nie pamiętała, żeby takie coś oglądała.
Gdy w końcu trafiła na stanowisko, o którym wspominały wtedy tamte karpie, poczuła się… zawiedziona? Zaskoczona? Chyba coś pomiędzy, bo przed nią leżało coś nijak przypominającego jej wyobrażenie o wynalazku. Były to cieniutkie, czarne patyczki, zaraz obok których leżało znane już wszystkim karpiom pisadło. Samiec opiekujący się stanowiskiem wyglądał na bardzo zadowolonego, że wszyscy się za nim oglądali, jakby wcale nie przejmował się powodem, dla którego to robili.
– Witam! Witam i zapraszam do obejrzenia moich wymiennych wkładek do pisadeł! Jak państwo widzą, są one bardzo cienkie i dzięki temu łatwiejsze do transportu…
Ferka chwyciła jedną z wkładek w płetwę. Bawiąc się tym przez krótką chwilę cała się ubrudziła.
– …odpowiednie proporcje składników na wkładki są jeszcze badane, ale już wiemy, że są łatwiejsze do pozyskania niż tradycyjne pisadła…
Naśladując narysowaną instrukcję zmiany wkładu, kapitan udało się wymienić środek pisadła i nawet była w stanie się podpisać na przeznaczonej do tego kartce. Uczucie nie było tak gładkie jak w przypadku zwykłego pisadła, ale można było się do tego przyzwyczaić. I co to tam było o łatwiejszym pozyskaniu?
– …planujemy wprowadzić masową produkcję, gdy już opatentujemy najlepszy i najtańszy sposób na wytwarzanie wkładek. Wierzymy, że ten wynalazek szczególnie przyda się w szkole, gdzie dzieci marnują dziesiątki pisadeł w trakcie nauki pisania. Wkładki mają też wytrzymywać dłużej, więc cały zestaw nazwaliśmy długopisami.
Wszystkie te plany brzmiały dość abstrakcyjnie, ale Akhifer nie mogła zaprzeczyć, że wynalazek zapowiadał się na naprawdę przydatny. Już miała przed oczami wizję małych długopisów przywiązanych na stałe do notatników albo takich normalnej wielkości, ale zdobionych różnymi kształtami i wzorami. Ze zwykłymi pisadłami takie coś nie było opłacalne, gdyż po zużyciu całkowicie się je wyrzucało. Karpica chętnie w swoim biurze wykorzystywałaby długopis w kształcie ptasiej głowy, z czego dziobem mogłaby kłuć delikatnie inne karpie, jeśli ją irytowały.
– Niech alfa nie mówi, że alfie się ten wynalazek podoba! – oburzył się jeden z doradców, który zmusił Ferkę do przebywania na targu wynalazków. – Jest taki mało innowacyjny i nudny!
– Czasem nie potrzeba nam dużych pomysłów, by ulepszyć świat. Osobiście uważam, że te długopisy mogłyby się sprawdzić. Będę czekać na nowiny. Płyńmy dalej!
Miło było czasem postawić się starszym doradcom, którzy uważali, że Akhifer powinna się ich słuchać na każdym kroku. Wcale nie musiała, zdawał się mówić jej uśmiech. To ona była tu alfą i kapitanem. Oni byli tylko marnymi doradcami. Jej spodobał się projekt długopisu i tyle w temacie.
Reszta targu była szarą plątaniną scen, gdzie żadna z nich nie wybiła się mocniej od innych w umyśle karpicy. Kapitan cieszyła się, gdy mogła wreszcie wrócić do domu i położyć swoje obolałe ości na posłaniu. Co za dzień. Nudny, powolny, a mimo to strasznie męczący dla umysłu. Czasem przebywanie w jaskini rządowej wcale nie wydawało się takim nieciekawym pomysłem, czasem zamiast tego Akhifer modliła się do Pierwotnego, by zlitował się nad nią i dał jej wymówkę do powrotu do starych obowiązków. Byle tylko nie spędzać tyle czasu z tą butną starszyzną.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz