29 lipca 2021

Od Feliksa - "Wojownik Ziemi Utraconej", cz. 2

Podobno Feliks był tego dnia wyjątkowo podenerwowany. Świadczyło o tym jasno i wyraźnie jak poranne słońce, każde jego zasadnicze spojrzenie i stanowcze jak chyba nigdy machnięcia małych płetw.

Gdyby podpłynąć, grzecznie zagaić rozmowę i spytać go wtedy, co robi i dokąd płynie, a przede wszystkim, dlaczego taka zajadła bezkompromisowość zieje z każdego jego ruchu, pewnie niczego by nie odpowiedział. O tak, nie odpowiedziałby. Co więcej, pewnie udałby, że wcale nie słyszy pytania, by móc dalej przemierzać podwodne łąki, wąskie przesmyki i urokliwe przestrzenie, po których tylko maleńkie bąbelki hasały niczym stada niewinnych dziateczek. A dokąd tak naprawdę, tak niestrudzenie zmierzała niezłomna rybka?

Jak już wspomniałem, nie wiadomo.


Beztroskie dla świata, a żelazne dla naszego bohatera status quo utrzymywało się od rana. A powoli nastawał już wieczór, pomarańczowe promienie słoneczne coraz mniej śmiało igrały z powierzchnią wody i coraz słabiej wyciągały swoje cieniutkie, mgliste ramiona, by dotykać rybich oczek j główek.

Feliks sunął przed siebie, pozwalając sobie jedynie na krótkie przerwy podyktowane koniecznością znalezienia źródła pożywienia. Ten moment z pewnością nie był czasem wyznaczonym na przerwę w podróży, co mała rybka dawała znać całym swoim ciałem. Tym bardziej bezczelne wydało mu się dobiegające gdzieś z boku wołanie, jednostajne, w żadnym razie nie po imieniu, lecz równie zobowiązująco, jeśli wziąć pod uwagę wpatrzone w niego z pewnego oddalenia oczka jakiegoś rybiego starca. Tylko ze względów praktycznych postanowił zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć za jakąś stołówką i, przy okazji rzecz jasna, posłuchać, co miał ten jegomość do powiedzenia. Wyhamował więc, swój wzrok mrocznego jeźdźca nadal wślepiając wprost przed siebie.

- Dokąd to tak płyniecie, młodzieńcze? - zachrypnięty głos zdawał się zbliżać, po czym bystry jak woda w strumieniu karp wywnioskował, że przybliża się również jego właściciel.

- Na wschód - odparł enigmatycznie, powoli odrywając wzrok od swego niewidzialnego celu. - Tam musi być jakaś cywilizacja.

- Słusznie. A co powiecie na przerwę na skrawek glona i parę ziaren kukurydzy?

Feliks ponownie zmarszczył brwi. Propozycja była więcej, niż kusząca.

A potem bez słowa podążył za tajemniczym jegomościem.


<C. D. N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz