9 sierpnia 2021

Od Akhifer - "Misja Poszukiwawcza" cz.3

Zielonkawa woda smakowała niczym odpady, do tego była tak niesamowicie zanieczyszczona, że nawet ryby - czyli Akhifer i Hern - nie były w stanie widzieć dalej niż na dwa metry. Karpica podpłynęła bliżej do swojego towarzysza.

– Mówiłam, żebyś to zostawił – jej głos był spokojny, jednak ten spokój zamiast przypominać ciepłą, przyjazną lagunę przywodził na myśl zmrożoną, morderczą krainę, gdzie żadna istota żywa się nie ostała, a na odwiedzającego czeka tylko i wyłącznie śmierć z lodowatego ostrza. Gdyby słowa mogły się zmieniać w broń, te proste zdanie byłoby zapewne jednym z najostrzejszych mieczy w całym Zbiorniku.

Hern wycofał się, wyraźnie zaniepokojony tym tonem. O ile rybie oczy nie są w stanie wyrażać szerokiej gamy emocji, tak tym razem strach emitował z postaci czarnego koi niczym smród z rozkładającego się ciała i żadna ilość opanowania nie była w stanie tego ukryć.

– Wybacz mi, pani...

– Wybaczyć? – kolejne uderzenie ostrego, lodowego ostrza przecięło marną obronę karpia. – Trafiliśmy do obcego świata, gdzie wszystko osłonięte jest gęstą, zieloną mgławicą. Nie wiemy, gdzie jesteśmy, poza tym, że nie w domu. Nie wiemy, czy coś nam tu grozi, czy możemy swobodnie się tu poruszać. Naraziłeś nas na śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeśli będziesz w stanie nas stąd wyciągnąć, to wtedy może ci wybaczę. – Nacisk położony na "może" dawał jasno do zrozumienia, że alfa wcale nie zamierzała mu wybaczyć. Ale niebezpieczna sytuacja wciąż pozostawała niebezpieczną sytuacją, a jeśli Hern odwali coś jeszcze głupszego, jak na przykład zostawi tu Akhifer, podczas gdy sam wróci do domu, skończyłoby się niechybnym rozwiązaniem bractwa Oka przez wszystkich innych członków ławicy.

Czarny ułożył się pokornie, unikając zabójczego wzroku swojej przywódczyni. Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, co narobił i wiedział, że żarty się skończyły. Nie mówiąc o tym, że przeciwstawił się słowu alfy, co było naprawdę głupim posunięciem, szczególnie dla kogoś uważanego za jedną z najmądrzejszych ryb w Zbiorniku.

– Jeśli można, pani... Sugeruję, byśmy w pierwszej kolejności udali się na dno. Być może trójząb się gdzieś tam zawieruszył, a przy okazji mielibyśmy punkt oparcia.

Obyś miał rację, przeleciało przez głowę Akhifer. Obyś miał do diaska rację, bo inaczej nie ręczę za siebie.

Na dnie oczywiście nic nie było, bo przecież po co miałoby być tak prosto i ładnie, prawda? Lepiej się namęczyć. Lepiej narażać życie niż faktycznie mieć jakieś szanse powrotu do domu. Świetnie. Po prostu świetnie. A czyja to wina? Herna! Pana wszechwiedzącego, który wie lepiej, bo jest wielce z bractwa Oka. Jest taki wspaniały i niesamowity, całkowicie przecież nieomylny, zawsze ma rację! Nigdy się nie myli, każda jego akcja kończy się czymś pozytywnym.

Szkoda, że nie dzisiaj, panie idealny. Dzisiaj narobiłeś sobie wroga w jednym z najbardziej wpływowych karpi w ławicy Koi Paradise. W samej cholernej alfie, która już teraz obiecała sobie, że jeśli wróci żywa do domu, to na pewno nie podaruje tego błędu komuś, kto był uważany za mądrego. Przerobi go nawet na sushi, jeśli taka będzie potrzeba.

Ich mozolne pływanie w kółko, bo bardzo wątpliwe, że posuwali się do przodu, przerwało pojawianie się ryby. Ale nie byle jakiej ryby, tylko jednego z zaginionych podrostków, z powodu których zaczęła się cała ta wyprawa poszukiwawcza. Młodziak był brudny od szlamu, do tego na skórze pojawiały się objawy choroby, jakby woda tutaj była zatruta, co tylko bardziej przeraziło żółtą karpicę.

– Pani Akhifer! – zawołał szylkretowy koi, ledwo pobierając wodę do skrzeli. – Pani Akhifer! Znalazła mnie pani!

– Co ty tu robisz, młodzieńcze? – trochę głupie pytanie, biorąc pod uwagę, że odpowiedź była raczej oczywista, ale samica musiała udawać, że panuje nad sytuacją.

– Bawiliśmy się w podchody kiedy znalazłem trójząb! Dotknąłem go i nagle pojawiłem się tutaj, uwierzy pani? A... Raczej pani uwierzy, skoro pani tu jest... Ale za to znalazłem drugi, podobny trójząb! Tylko nie mogę go sięgnąć.

– Pokaż go!

Chłopak zaprowadził dwójkę dorosłych do miejsca, gdzie znajdowała się podobna włócznia do tej, którą znaleźli u siebie. Istniał tylko jeden, mały problem. Trójzębu bronił niemałej wielkości sum.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz