19 sierpnia 2021

Od Brae'a Cd. Romelle - "Tenebrae miał wątpliwości" cz.3

Zapewne zacząłby martwić się poważnie o swoje zdrowie, gdyby nie fakt, że nie on jeden zwrócił uwagę na hałas. Poruszone karpie w rzeczy samej rozglądnęły się po otoczeniu, aczkolwiek poruszone były przez może pół minuty, po czym totalnie zignorowały obcy krzyk, stając się głupimi karpiami. Nawet nie próbując naleźć jego nadawcy, wróciły do swoich zajęć, wychodząc z założenia, że wszyscy mamy zbiorowe omamy. Ogólna ślepota była oczywiście najukochańszym czynnikiem w ławicy Brae’a, a cechę ów przypisywał jej zajadle, z racją lub bez niej. Teraz natomiast utwierdził się w swojej racji, poirytowany kierując wzrok w stronę Mrocznej Puszczy. Skąd, jak nie stamtąd, pochodziło wołanie o pomoc?

Popadł w zadumę, starając się trzeźwo myśleć. Ułożył sobie w głowie pełną listę planów, a teraz myślał nad wszystkimi Za i Przed.

a) Wrobić w to jakiegoś bachora i kazać mu sprawdzić nadawcę krzyku.

Dobra wiadomość jest taka, że Brae nie musiałby ryzykować własną skórą. Zła natomiast, że jeżeli młody umrze, to on weźmie za to odpowiedzialność. Tak naprawdę samo pogorszenie już i tak złej publicznej oceny w niczym nie zawadzałoby mu, mimo to nie chciał zostać mordercą. Odrzucił tą opcję.  

b) Wysłać Ramelline.

W sumie… Czemu by nie? Nic go z nią nie łączyło a na dodatek jej oddanie dla zasad było wnerwiające. Z chęcią pozbył się tej małej małży. Ciemny, ty idioto – zwrócił się sam do siebie w myślach. – Jesteś tak głupi, że myślisz iż ona dobrowolnie złamie rozkaz Alfy, o którego przestrzeganie sama suszyła ci płetwy? Poza tym, w końcu nie chcesz być mordercą.

W takim wypadku i to rozwiązanie odrzucił.

Opcją c było zgłoszenie Alfie, ale zrezygnował z tego rozwiązania, nawet nie rozmyślając na dobrymi i złymi stronami.

Zostało więc mu pójść osobiście.

Kiedy westchnął, woda wokoło zafalowała. Z zrezygnowaniem patrzył w dal, próbując rozpoznać tajemnicze kształty w głębi zabronionego obszaru. W tym momencie jego natura, która rzecz jasna pozostawała niezmienna, kłóciła się z nawykami wyrobionymi w czasie bycia narybkiem. Zrobił piruet, nie będąc pewnym racji podjętej decyzji.

– Walić alfę – zniżył głos, płynąc w stronę ciemnych roślin. – Walić zbiornik, walić zasady, walić Donosicieli, walić Ramelline. I jeszcze raz Alfę.

Płynął powoli, rozglądając się uważnie na boki. Gdyby zginął, byłoby to co najmniej śmieszne. Popłynął na ratunek, i nie dość, że nie pomógł, to jeszcze się zabił. Przeklinał to, że postanowił wybrać się na ten uroczy spacerek. Mógł zostać, toby ta sytuacja go nie dotyczyła.

Zignorował Romelle, która miała nie lada rozterkę. Koi jednak postanowiła nie dołączyć do swojego niedawnego rozmówcy, a odpłynąć, zapewne aby donieść o zaistniałej sytuacji Akhifer. Brae ledwo powstrzymał złość. Liczył, że Alfa nie dowie się o jego postępowaniu (które, rzecz jasna, było wyjęte spod prawa). W teorii powinien w pierwszej kolejności zgłosić to władczyni, a dopiero potem pytać o pozwolenie. W praktyce nie powiedziałby jej o tym, nawet, gdyby nie pałał do niej nieuzasadnioną niechęcią.

Kiedyś powinien zastanowić się, dlaczego w ogóle tak bardzo jej nie lubi. Co najmniej głupio przekreślać kogoś, z kim nie zamieniłeś paru słów, jednak sama wizja przyjaźni z tą rybą sprawiała, że Tenebrae czuł się niesmacznie. Nie zmienia to jednak faktu, iż kiedyś faktycznie powinien nad tym pomyśleć.

Wróćmy jednak do akcji, gdyż w tym momencie krzyk się powtórzył. Jitong był przygotowany na zaistniałą sytuację, gdyż już od dłuższej chwili nasłuchiwał, próbując wyłapać drobne odgłosy z otoczenia. Przyśpieszył, kierując się blisko miejsca, w którego wrzask został nadany.

Zwolnił i zaczął okrążać interesujące go miejsce z niebywałą dokładnością. Po krótkiej chwili dostrzegł nieznaną mu rybę, płynącą w jego stronę. Rozcinała ona wodę z przerażającą szybkością, cała przedstawiając jednolity obraz strachu. Kiedy tylko jej oczom ukazał się Tenebrae, krzyknęła:

– Uciekaj!

Brae jednak uciekać nie zamierzał, wprost przeciwnie: próbował powstrzymać rybę i wyciągnąć od niej cenne informacje, co tu robi, czemu ucieka i najważniejsze – przed kim. Przerażony koi jednak totalnie zignorował starania Tenebrae, wprawiając go w złość i niedowierzanie, oraz płynął w kierunku wyjścia z Mrocznej Puszczy. Mimo wszystko należą mu się oklaski za niezgubienie orientacji w terenie w obliczu niebezpieczeństwa.

– Zatrzymaj się – zabulgotał poirytowany, gdy tylko wypłynęli spomiędzy roślin. – Jeżeli coś cię goniło, to prawdopodobnie i tak wypłynie poza obszar Puszczy.

Nie były to najlepsze słowa, jakimi można uspokoić karpia. Ryba w zgodzie z tym rozumowaniem zamierzała uciekać dalej, jednak Brae uderzył ją ogonem. Koi wydawał się odzyskiwać trzeźwość oceny sytuacji.

– Słuchaj – Jitong był zażenowany jego zachowaniem i nie zamierzał tego ukrywać. – Powiedz, co się dzieje.

– Ee… No… – widocznie miał się wypowiedzieć na ten temat, gdy dopłynęła do nich Romelle.

– Ty tutaj? – Brae z niedowierzaniem opłynął ją dookoła. – I jak? Misja naskarżenia Alfie się udała?

Czuł podziw, który jednak zdołał zamaskować zdziwieniem. Nie dość, że samica całą akcję przeprowadziła w rekordowym tempie, to nie zostawiła całej sytuacji w płetwach Alfy i postanowiła zjawić się osobiście. 

– Nie było jej – odparła, przez co część szacunku i niedowierzania Brae'a znikła. – Kto to jest i co się stało z Tym Karpiem?

– Poznaj Krzykacza – Tenebrae wypowiadał kolejne słowa z coraz większym spokojem. – Jakkolwiek jego prawdziwe imię brzmi, bo nie życzył się przedstawić. W każdym bądź razie wydarł się, i właśnie przerwałaś mu w tłumaczeniu się, Jakim Cudem Śmiał Złamać Zakaz Wielkiej Alfy.

Chociaż ostatnie zdanie z głębokim politowaniem, nie zrobiło to dużego wrażenia na Romelle. Koi nadał obserwowała nieznajomego, będąc w głębokim zamyśleniu.

– Słuchajcie – nieznajomego karpia ogarniał coraz większy niepokój. – Odsuńmy się od tej lokalizacji, bo, naprawdę, zaraz możemy stracić płetwy.  

<Romelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz