16 lutego 2022

Od Akhifer CD. Feliksa - "Wszyscy kochają Akhifer" cz.3

Choć jak raz Ryuu dał, Akhifer mogła sobie nieco odpocząć od obowiązków. Nic się na obecną chwilę nie działo w Zbiorniku, wszystko toczyło się swoim tempem i swoim torem, nie wymagając ciągłego doglądania i poprawiania. Takie dni były wyjątkowo przyjemne, nawet jeśli ta przyjemność trwała tylko parę godzin. Mając takie stanowisko jak alfa, Ferka musiała cieszyć się każdą najmniejszą chwilą wolności - i można być pewnym, że robiła to z zawziętością polującego szczupaka. Pływała sobie bez jakiegokolwiek pośpiechu, unikała niby przypadkiem innych karpi, a przy okazji oglądała sobie, co też ciekawego wydarzyło się przez ten czas w zbiorniku. Tu się rozrosły rośliny, tam pojawiły się nowe schroniska dla bezdomnych ryb. Czy w tym miejscu zawsze był ten park? Chyba nie. Na pewno nie. Że też tak rzadko wychodziła na zewnątrz... Nawet chętnie by sobie z kimś porozmawiała, ale nie zamierzała do kogokolwiek się zbliżaj na dłużej niż jedną sekundę. Powód tego zachowania był banalnie, zadziwiająco prosty, jednak nie każdy potrafił do niego tak prosto dojść, więc może warto wypowiedzieć go na głos. Akhifer dobrze wiedziała, że prawie wszystkie karpie, jakie spotka, ominą temat o pogodzie oraz zmianach w sąsiedztwie i przejdą od razu do spraw alfy. Bo nie rozumieją, dlaczego alfa wzięła sobie wolne, skoro jest tyle roboty w Zbiorniku. Ale jak oni sobie biorą wolne, bo brzydzą się podnoszenia śmieci z piasku, to nikt im tego nie wypomina!

Biorąc pod uwagę taki scenariusz i ogólną niechęć do wszystkiego Ferki można z łatwością zrozumieć, czemu nie chciała w tak piękny dzień widywać się z innymi koi, choć jak raz Ryuu dał mogła sobie na to pozwolić, nie myśląc o pracy. Bo nawet jeśli ona o pracy nie myślała, oni ją do takiego myślenia zmuszą, a kto chciałby myśleć o czymś znienawidzonym w wolnym dniu? To wolny dzień! Dzień wolny od zmartwień i obowiązków.

Tylko nie wolny od losowych kłótni i sprzeczek, które tak łatwo pojawiają w ławicy, wyrastając jak glony po pierwszych upałach. Jak na złość jedna z takich sprzeczek odbywała się akurat w miejscu, które Akhifer chciała przepłynąć na swoim spacerze. Obie strony były tak skupione na walce, że jej kompletnie nie zauważyli, to była dobra okazja, by to zignorować i spływać. Ale niestety akurat tymi stronami byli Tenebrae i Feliks, dwa karpie, które darzono sporym szacunkiem (szczególnie Tenebrae'a ze względu na jego posadę Jitonga), więc tą bezsensowną walkę należało przerwać, o cokolwiek ona poszła.

Akhifer wpłynęła pomiędzy walczące samce, rozdzielając ich płetwami. Zupełnie jak dzieci! Aż dziw, że Szeregowy nie zbił po prostu zwykłego Jitonga na kwaśnie jabłko, ale może taki był zamiar. To pewnie była tylko taka męska bójka. Szkoda, że tak źle wygląda w oczach powszechnych rybek, które uważają te dwa osobniki za kogoś wartościowego.

Koi ledwo zdążyła krzyknąć do nich "stop", a Tenebrae zaczął się tłumaczyć. Że nic poważnego się nie stało, że ich obu tylko poniosło, że Jitong miał zły dzień, a ten czerwony karp pojawił się w złym miejscu o złym czasie, że i tak za sobą nie przepadają. Ferka co prawda dała mu się wygadać do końca, ale bardzo szybko wpadła na jedyny plan, który wydawał się mieć sens w tym wypadku. Na pewno się samcom nie spodoba, ale dzieci trzeba traktować po dziecięcemu i dawać im odpowiednie kary. Kłócące się dzieci muszą się pogodzić.

– Skoro aż tak się nie lubicie to trzeba na was chociaż wymusić wzajemny szacunek – odezwała się wreszcie, uciszając Brae'a płetwą. – Żebyście nie nadawali sobie złego imienia. Musicie się pogodzić. Zrobicie to sami czy mam wam pomóc?

– Nie ma mowy, że wyciągnę do niego płetwę. Nie tak samce ustalają sprawy. – Tenebrae okazał swoje znaczne niezadowolenie.

Smalce alfa na pewno nie, ale wy to się nawet na samce nie nadajecie, prędzej na samczyki, pomyślała złośliwie w duchu Strażniczka. Zauważyła, że Feliks niespecjalnie się udziela.

– Feliks? A ty?

– Co? – Pewnie wyrwała go z jakiegoś zamyślenia. No to fajny żołnierz, do licha. Nawet się skupić nie może.

– Pytałam cię o coś.

– Zgadzam się. Stanowczo się zgadzam, Akih... Masz rację, szefowo.

Och, czyżby? Nie można powiedzieć, że Akhifer była niezadowolona z takiego rozwoju spraw. Wręcz przeciwnie, choć irytacja się w niej wzbierała jak ropa w miejscu wbicia drzazgi, czuła pewną dozę radości, że będzie mogła wcielić w życie swój jakże genialny plan. Chłopcy pewnie ją za to zjadą, ale na tym poziomie mało ją to obchodziło. Widziała w nich tylko dzieci, które nie mogą zrobić nic poważnego alfie, nawet jak się jej będą trochę buntować.

- No dobrze... Zatem pozostaje mi tylko jedno wyjście. – Ferka ściągnęła irytację płetwą z czoła. – We dwójkę udacie się nad Kawę i RAZEM – na to słowo położyła ogromny nacisk – poszukacie i przyniesiecie do mnie duży kryształ. Ma być naprawdę duży, taki, że będziecie musieli go targać we dwójkę i ma być taki, żeby mi się podobał. Jeśli nie wypełnicie zadania ALBO jeśli na waszych ciałach znajdę choć jeden ślad po kolejnej bójce, zwiążę wasze ogony liną i zmuszę do wypłynięcia w górę Przedszkola, na płytkie rzeki. Mam nadzieję, że wyraziła się jasno.

Alfa miała ochotę się śmiać, tak szczerze, od serca. Dobrze wiedziała, że samce nie mają pojęcia, jakie kryształy lubi, a każdy z nich ma inne stanowisko w doborze prezentów dla kobiet. Jeśli uda im się dogadać i faktycznie przytaszczą do niej ogromny kryształ znad Kawy, będzie mogła wybaczyć im tą bójkę. Może nawet zdołają się dogadać na stałe i nauczą się siebie szanować. Albo staną się największymi wrogami. W tym wypadku zadba o to, by spędzali ze sobą jak najwięcej czasu... Może nawet zorganizuje im randkę dla żartu? Oj, chętnie zobaczyła by ich miny! Ale na to dopiero przyjdzie czas, trzeba poczekać, jak rozwiną się sprawy z wyprawą nad Kawę.

<Tenebrae?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz