Jakże smutne jest czasem rybkowe życie. Taki moment w roku przypada na sam koniec, jak przypada do gustu kawior kucharzowi lub jak szpadel przypada na łeb nieszczęsnego turysty w ciemnym zaułku z daleka od domu, w nieznanym kraju i na jakimś obcym kontynencie. Biedak nie zdąży nawet rozłożyć swojej mapy, by uciec przed napastnikiem, ani choćby w nędzny rulonik jej zwinąć, aby skutecznie przed napaścią się obronić. Ach, w istocie, żałosnym jest życie, smutnym bywa świat w Zbiorniku.
Tak smutnym była zima. Skute lodem powierzchnie zamykały w wielkich i małych wodach małe rybki, jak w więzieniu zamyka doniosły sędzia najpodlejszą szumowinę, wyrwaną uprzednio z rynsztoka ulicy i moralności, by naiwnie próbować oczyścić go z grzesznych pomyj. Co z tego, że nigdy żadna rybka nie opuściłaby więzienia, spytacie?
Coś nic nie słyszę. Pytacie? Nie pytacie? A, w takim razie nie powiem.
Skuta lodem rybka, której nawet chleba nie rzuci dobry człowiek znad jeziora (a jak rzuci to tylko w przeręblu wyłupanym w lodzie, by zaraz po tym zarzucić wędkę i zacząć zabijać!), płynie jeno przed siebie, przelewając swe cichutkie jestestwo przez płetwy, wolno, bezgłośnie, by żaden znak życia nie dotarł do wielkich, wodnych drapieżników, których może i nie ma w jeziorze, lecz mogłyby być, gdyby tylko ruszyły te swoje wielkie, leniwe tyłki, skurczyły się trochę i wyewoluowały by móc żyć w słodkowodnym środowisku.
Tak właśnie płynął Feliks, nie potrafiąc nawet zwiesić swojej sztywno osadzonej na kręgosłupie główki. Tak właśnie zastała go w podróży nieznajoma istotka. Gdy zaczęła płynąć obok niego, Feliks począł taksować ją posępnym spojrzeniem.
- Hej! Nie znam cię jeszcze. Kim jesteś, jeśli można wiedzieć? - zapytała rybka, na co Feliks tylko poruszył wąsem i burknął:
- Feliks.
- Aha. Nie spytasz, kim ja jestem? - zawołała.
- Nie.
- Nic nie szkodzi! Jestem Akahita - oświadczyła, widocznie dumna z siebie. - No, co nic nie mówisz?
Feliks chciał odpowiedzieć, że nic, jednak ponieważ był bardzo mądry, w porę zdał sobie sprawę, że nie dość, że powiedziałby wtedy coś, to jeszcze sparafrazowałby beztreściwy komentarz swojej nowej koleżanki. Milczał więc jak nadęty... tfu! Jak zaklęty, i podążał dalej swoją ścieżką.
A Akahita razem z nim.
Pewnie dlatego, niebawem usłyszał obok siebie teatralne westchnienie.
- Czego - mruknął.
- Chyba rozumiem. Rozumiem, wiesz? - Akahita pokiwała ciałkiem. Posłał jej grandilokwentnie zdumione spojrzenie. - Jest ci smutno.
- Mi jest smutno?
- Wyraźnie jest ci smutno.
- Mi nie jest smutno.
- Mi też jest smutno. To ta okropna pora roku i szarówka na każdym kroku.
- To ten. - Rybek chrząknął. nie miał pomysłu, jak mógłby pocieszyć towarzyszkę i, szczerze mówiąc, wcale nie chciał tego zrobić. Ale, jak wszyscy wiemy, Feliks był niezwykle prawym bohaterem i jego małe, rybkowe serduszko ugięło się pod naciskiem ciężaru, który spadł z ramion Akihity wprost na jego ościste ramiona. Jak spada... jak spadają ceny w warzywniaku po obfitych zbiorach i różne inne rzeczy na różne inne rzeczy; myślę, że już łapiecie.
- Oj tam, będzie dobrze - wymamrotał, ciesząc się, że pod jego bursztynowymi łuskami nie widać rumieńca nieśmiałości.
Nie miał pojęcia jak Akahita, ale on sam od razu poczuł się lepiej. Ba, od razu miał ochotę roześmiać się serdecznie, zerwać jakiś piękny kwiat i przystroić nim wrota swojego domu.
< Akahita? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz