18 lutego 2023

Od Valii - „Taniec liści” Cz. 1

*wspomnienie - historia z jesieni*


Zbiornik z dnia na dzień się ochładzał, a spadające liście, lądujące na tafli wody zasłaniały nam promienie słońce, sprawiając, że pod wodą robiło się ciemniej niż zazwyczaj. Nawet podczas zimy, kiedy powierzchnie pokrywa lód, słońce dobija się przez niego, dając nam więcej słońca niż podczas jesieni – ale warto też zauważyć, że brak dostępu do słońca pojawia się przy brzegach, gdzie liście zbierają się w kupkę i nie chcą stamtąd zniknąć. Środek zbiornika był wolny od tego zjawiska. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ z tego powodu uwielbiałam jesień. Moje lokum znajdowało się blisko brzegu. Chociaż byłam ukryta między roślinami, one często przepuszczały poranne słońce, kiedy poruszały się z ruchem wody. Jesienne liście pomagały mi w jednej rzeczy: pozwalały mi spać dłużej, niż zazwyczaj.

Przy tak elastycznej pracy, jaką posiadałam, nie musiałam się martwić, że zaśpię do pracy bądź się spóźnię. Problem pojawiał się tylko wtedy, gdy ryby nie chciały gadać, ale na to były inne metody. Mój dzień rozpoczął się prawie tak samo, jak wszystkie, jedyna różnica była taka, że nie obudziło mnie słońce, ale Pirat, domagający się jedzenia, z groźbą rozszarpania wszystkiego wokół, jeśli takowego nie dostanie. Przyjemnie było mieć w domu pupilka, ale odkąd poznałam, jakie szkody może wyrządzić pirania, stwierdziłam, że następnym razem wezmę sobie ślimaka albo jakiegoś innego robaczka. Pirata za to wypuszczę, gdy minie zima. Wiosna będzie dla niego najlepszym okresem na zapoznanie się z innymi piraniami i ich środowiskiem. W końcu nie może mieszkać u mnie do końca, bo gdy dorośnie, nie będę wstanie nad nim zapanować i na pewno zniszczy większość zbiornika. 

Po codziennych obowiązkach domowych, wypłynęłam z domu i ruszyłam na tak zwany patrol. Byłam ciekawa, czy się dzisiaj czegoś dowiem. Nie każdego dnia udawało mi się uzyskać jakieś ciekawe informacje, zazwyczaj były to jakieś historyjki innych rybek, na temat tego co lubią, a czego nie znoszą, bądź czym się nie dawno zainteresowali. Czasami mi się wydawało, że w tym zbiorniku kompletnie się nic nie dzieje, aż w końcu któregoś szczęśliwego dnia dowiaduje się, że ktoś chce napaść na bank bądź otruć żonę. Świat może być piękny, prawda?

Ten dzień nie wydawał się taki zwyczajny już na samym początku. Na dno zbiornika opadały kolorowe światła, w wyniku jesiennych liści, które ktoś postanowił ściągnąć z powierzchni, wypolerować, a następnie przymocować do niektórych miejsc tak, aby odbijały one promienie słoneczne w różnych barwach. Najwięcej było żółtego i pomarańczowego, ale nie zabrakło również czerwonego i różnych odcieni w tych kolorach. Był to widok przyjemny dla oka, zbiornik wydawał się pozytywniejszym miejscem, niż wcześniej. Najbardziej na tym korzystały dzieci, które zachwycone światełkami bawiły się wokół nich. Teraz nie rozumiałam ich zabaw, dziecięcy duch uciekł ze mnie, gdy wuj oddał mnie do sierocińca. Od tamtej pory wszystko, co wydawało się dzieciom zabawne, zniknęło ze mnie.

Zatrzymałam się przy tablicy ogłoszeń. Oprócz tego, że stanowisko alfy zajęła inna rybka, o czym wiedziałam już wcześniej, równie ważnym ogłoszeniem okazał się „Jesienny Festiwal”, który organizowała nowa przywódczyni. Na kawałku kory zostały starannie nakreślone litery, formułujące kilka zdań.


Jesienny Festiwal

Już za tydzień, zapraszamy wszystkich mieszkańców do wspólnej zabawy.
Oferujemy stanowiska z jedzeniem oraz przeróżnymi grami dla młodszych i starszych.
Wystąpi również gość specjalny: Sum Helvin
Za jedyne 10 pereł każda rybka może obejrzeć sztukę wystawianą przez kółko teatralne pt.: „Taniec liści

Poszukujemy wolontariuszy do pomocy w organizacji. Proszę się zgłaszać do alfy.


Przez moment stałam i czytałam ogłoszenie, a mój wzrok zatrzymał się na słowach „poszukuje wolontariuszy do pomocy”. Zawsze mnie bawiło, gdy ktoś w ten sposób opisywał to, że szuka kogoś, kto wykona robotę za darmo. Takie osoby, aby ich brzydko nie nazwać, nazywano właśnie wolontariuszami. W końcu kto najwięcej dobra robi dla tego świata? Wolontariusz! 

Zresztą nie o to mi chodziło. Fakt, że szukali pomocy, był dla mnie niczym chleb dla głodnego. Jednym z miejsc, z którego mogę uzyskać wiele informacji, są właśnie takie miejsca, wypełnione rybkami, chętnymi do pomocy. Nikt się nie dziwi, że kręcisz się wśród nich. Nikt się nie zapyta, dlaczego zadajesz tyle pytań, bo każdy wie, że to po to, aby zabić czas. Nikt się nie domyśli, że jego tajemnice nie są u mnie bezpieczne.

W celu zdobycia więcej wiedzy, nie tylko na temat mrocznych historii innych koi, ale również na temat samego festynu, ruszyłam do lokum alfy, które znajdowało się niedaleko tablicy ogłoszeń. Gdy znalazłam się pod bramą, zobaczyłam, że z budynku wychodzą dwie uśmiechnięte rybki. Gdy mnie mijały, mówiły coś o zabawkach z wodorostów. Bez zainteresowania nimi przekroczyłam drzwi, by zaraz zapukać w te główne, prowadzące do biura alfy. Po wejściu do środka, za biurkiem zobaczyłam fioletową rybę. Pierwszy raz zobaczyłam jak wygląda nowy szef zbiornika i miałam wrażenie, że wyglądem to ona nie jest lepsza od Akhifer.

- Słucham? – zapytała obojętnym głosem, unosząc spokojnie głowę znad stosu dokumentów. Jej zimny wzrok przeszył mnie na wylot i zaczęłam się zastanawiać, jak te dwie rybki wypłynęły stąd uśmiechnięte. Przecież tutaj było jak w lodówce!

- Chciałam się zgłosić do pomocy przy festynie – uśmiechnęłam się miło, aby dać temu miejscu chodź trochę ciepła. 

- Ah, to dobrze – samica sięgnęła po kawałek kory, który leżał w rogu biurka, po czym na niego spojrzała. – Popatrzmy… Mogłabyś się zająć przygotowaniem do spektaklu? Pannie Emirath przyda się pomoc – powiedziała i ponownie spojrzała na mnie. Pokiwałam głową.

- Jasne, czemu by nie. Gdzie ją znajdę? 

- Jest opiekunem kółka teatralnego w szkole podstawowej. Tam ją znajdziesz – oznajmiła. – Jak się nazywasz? – wpisała moje dane na drugą listę, po czym korę i liść odłożyła w róg biurka, gdzie leżały wcześniej. – To wszystko – dodała i wróciła do swoich obowiązków, a ja z radością mogłam opuścić ten budynek. Pewnie dlatego tamte dwie koi były takie uśmiechnięte, cieszyły się, że mogły wyjść stamtąd.

Kierując się w stronę szkoły podstawowej, zauważyłam na swojej drodze dziwnego zjawisko. Zielona rybka imieniem Danny tańczyła z jakąś inną, żółtą koi. Byli nadzwyczaj roześmiani, jakby naćpali się tataraku. Podpłynęłam więc do mojego partnera, aby wypytać go o tą żółtą szlamę. Kiedy znalazłam się obok nich, przestali pląsać i zwrócili na mnie uwagę. Danny zaraz stanął obok mnie, witając pocałunkiem w policzek.

- Witaj kochanie, poznałaś może Lucy? – zmierzyłam żółtą rybkę i tylko pokręciłam głową.

- Nie, ale widzę, że nieźle tańczy – powiedziałam miło, chociaż musiała ujrzeć w moich oczach coś na wzór kpiny, bo samica lekko się zawstydziła.

- Lucy to moja sąsiadka. Ma dobrą nowinę, powiedz jej – zachęcił żółtą, wstydliwą istotkę do mówienia. W tym momencie złość mi przeszła.

- Mój ślimak ma małe. Takie słodziaki mu się urodziły – miała piskliwy głosik i była aż nadto zafascynowana czymś, co dzieje się bardzo często. 

- Ooooo ale uroczo – powiedziałam uśmiechnięta, dzieląc razem z nią tą dobrą nowinę, która mało mnie interesowała. Przez krótką chwilę wypytywałam ją o to, ile ich jest, jak się wabią, co z nimi zrobi, jak wyglądają, a gdy poczułam, że moje policzki są już nadwyrężone od ciągłego uśmiechania i cieszenia z jej szczęścia, powiedziałam, że musimy już z Dannym uciekać, ponieważ byliśmy umówieni na spacer. Lucy pokiwała głową i pożegnała nas, a ja w końcu mogłam opuścić uniesione kąciki ust.

- Jest bardzo miła – stwierdził samiec.

- Taaaak – przyznałam.

- Naprawdę byliśmy umówieni?

- Nie, ale chciałam z tobą trochę spędzić czasu – przyznałam szczerze. Danny pokiwał głową, po czym mnie objął. Odrzuciłam jego płetwę. – Wiesz, że nie lubię publicznych czułości – powiedziałam do niego już nie wiem który raz, w trakcie naszego związku.

- Wszyscy tak robią, nie rozumiem cię – przyznał.

- Wiem, temu nie lubię na innych patrzeć – posłałam mu uśmiech, który zniknął z mojej twarzy, gdy znowu spojrzałam przed siebie. – W każdym razie…


<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz