Zima. Bezdyskusyjnie najcięższa pora roku dla całej Ławicy. Czas zamarzniętej tafli, braku słońca i zimnej wody. Dni były krótkie, a noce - długie i zimne. Dla Nirimi pora ta od zawsze była ciężka. W tym okresie biało-czarna koi, była jeszcze cichsza i bardziej małomówna. Teraz, jednak gdy była już Szamanką, a nie tylko głupim narybkiem, chodzącym do szkoły, ten czas oznaczał dla niej również zmęczenie. W zimę koi często przychodziły do niej ze wszelkimi problemami, prosząc o to by „odwołała zimę” lub „łaskawie zrobiła coś, by było cieplej” Wszelkie tego typu prośby bardzo denerwowały Nirimi - zwłaszcza że większość była wypowiedziana dość nieprzyjaznym dla rybiego ucha tonem. Spowodowane było to tym, że cześć mieszkańców ławicy ubzdurała sobie, że zima jest jej winą. Już na samą myśl, że ktokolwiek mógł wpaść na tak głupi wniosek Nirimi chciało się płakać. Zima nawiedzała przecież ławicę co roku, jednak mimo tego, że był to trudny czas dla wszystkich, Nirimi, nawet gdyby mogła, nie poprosiłaby duchy natury o zlikwidowanie go. Szamanka dobrze wiedziała, że każda pora roku jest tak samo ważna, jak każda inna – nie można jednak powiedzieć tego samego o większości koi do niej przychodzących. Należał do nich również pewien błękitny karp, żywo gestykulujący i marszczący wąskie czoło ze zdenerwowania
– No błagam, zgódź się! Chociaż spróbuj! Pomyśl, znam się dobrze z Vivierith, jestem pewien, że sypnie ci kaską, jeśli zgodzisz się na tę propozycję! – jeszcze przed chwilą błękitny karp, o jakże kreatywnym imieniu, Blue, wydawał się zdesperowany, teraz jednak przebiegle się uśmiechał. Nirimi miała ochotę zedrzeć mu ten pyszny uśmieszek z twarzy. Może i jest irytujący, ale nie sądzę, by kłamał – pomyślała, tłumiąc westchnięcie i siląc się na niewzruszony wyraz twarzy. Szamanka znała go już wcześniej, ale tylko z widzenia - praktycznie od samego początku kręcił się przy Vivierith, świergocząc, jaka to ona jest wspaniałą alfą i przymilając się do nowej władczyni Ławicy. Nirimi podejrzewała więc, że być może to sama Vivierith zleciła temu lizusowi wybłaganie u niej ocieplenia pogody. Zresztą, jakby się tak zastanowić, gdyby reszta ławicy się dowiedziała, że to właśnie ich nowa alfa załatwiła im cieplejsze dni, Vivierith zyskałaby spore poparcie. Niedoczekanie! Nie mam zamiaru zaburzać naturalnego porządku pór, dla jakiejś rozpuszczonej i najwyraźniej głupiej paniusi, nawet jeśli jest alfą!
– Drogi panie, już panu to tłumaczyłam - prośba o zmianę pory roku jest nadzwyczaj niestosowna i nie zamierzam na nią przystawać. Nie zamierzam również zgadać się na żadną próbę przekupienia mnie. – powiedziała spokojnie i tylko trochę znudzonym tonem, chociaż w środku się w niej gotowało. Z tym osobnikiem musiała użerać się już dobre pół godziny i powoli czuła, że jeszcze chwila i straci nerwy. Dopóki jednak potrafiła utrzymać nad sobą kontrolę, dopóty będzie bronić swojego stanowiska.
– Wiem, ty pewnie myślisz, że ja jestem jakimś bezrobotnym czy innym sprzątaczem! – wypalił karp, a jego mina wskazywała na to, że błękitny karp odczuwał jednocześnie obrzydzenie i dumę, to drugie najprawdopodobniej spowodowane było tym, że wpadł na ten jakże błyskotliwy pomysł. Połączenie tych dwóch uczuć na jego pysku wyglądało dość ciekawie. Nirimi pytająco uniosła jedną brew, czując się lekko zbita z tropu. W końcu co do Koi No Ryuu to miało znaczyć? – No, to jesteś w błędzie, bo ja jestem Znachorem. – najwyraźniej nie był wystarczająco spostrzegawczy bądź inteligentny, by prawidłowo odebrać nieme pytanie Szamanki. Jednak Nirimi właśnie zrozumiała, o co mu chodziło. Nowe, kłopotliwe dla większości społeczności prawo mówiące o tym, że jedni są lepsi od innych. Nirimi nie od początku rozumiała, że coś jest na rzeczy, gdy owe zasady powoli wnikały w życie Ławicy. Owszem, była inteligentna i spostrzegawcza, ale również dość aspołeczna. Nigdy nie posiadała wielu znajomych, wolała spacerować w samotności lub produktywnie spędzać czas, ucząc się z kawałków kory, zapożyczonych z biblioteki lub jej własnych zbiorów. Brak dużej ilości przyjacielskich relacji z innymi sprawił, że to, co dzieje się teraz, w Ławicy dotarło do niej, dopiero gdy jedna z niewielu jej znajomych – gadatliwa Bardka imieniem Sumi, zapłakana przyszła do niej, żaląc się, że jej najlepszy przyjaciel, Sprzątacz Hariwi, nagle przestał z nią rozmawiać. Wtedy właśnie, Szamanka pojęła, że to wszystko idzie w bardzo złą stronę. I że ona nie może nic z tym zrobić.
– Szanowny panie, pańska profesja ma się nijak do naszej rozmowy. Ja moją decyzję już podjęłam, więc uprzejmie proszę pana o opuszczenie tego miejsca – płetwą wskazała mu drzwi. Blue najwyraźniej pojął, że nic tu już nie wskóra, więc odpłynął, zadzierając pyszczek w górę, pokazując, jak bardzo ma ją głęboko w poważaniu. Nirimi z ulgą zamknęła za nim drzwi i westchnęła. Za oknem jej norki już chyba zachodziło słońce, o ile dało się to stwierdzić, przez lód zakrywający taflę wodną nad nimi, więc wyglądało na to, że raczej nikt już dziś nie będzie jej nachodził. I bardzo dobrze, bo ostatnie co teraz chciała robić Nirimi, to rozmowa z kimkolwiek. Zamierzała przemyśleć właśnie przeprowadzoną rozmowę i wyciągnąć z niej jak najwięcej wniosków. Chciała wiedzieć, jak źle teraz żyje się Cywilom i co teoretycznie mogłaby zrobić, by im pomóc. W końcu każdemu należą się takie same prawa, prawda? Jednak gdzieś z tyłu jej głowy, cichutki głos podszeptywał jej, że raczej nic już z tym nie może zrobić...
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz