22 listopada 2021

Od Akhifer CD. Brae'a - "Trochę spokoju, za dużo zmartwień" cz.4

Strażniczka skupiła się na słowach Szamana. Obracała je sobie w głowie we wszystkie strony, analizowała, starała się zrozumieć, co może to wszystko znaczyć. Słyszała, że takie rzeczy najlepiej interpretuje się instynktownie, poprzez przeczucie, więc tak starała się zrobić w tej sytuacji. Nie miała jednak doświadczenia - zarówno w działaniu instynktownie w takich sprawach, jak i w interpretowaniu wizji - więc pozostało jej tylko ledwo się domyślać. Może nawet nie była w stanie tego zrozumieć, kto wie. Nie miała takich mocy jak Szaman czy Jitong, a ryby posiadające te kwalifikacje zgodnie twierdziły, że to wszystko nic wielkiego.

Ale czy na pewno? Tenebrae zauważył coś nietypowego. Co prawda jednak to pamiętał, ale był w stanie zaznaczyć, że nie było to w pełni normalne. Jednak to olał i o tym zapomniał. To samo było z Szamanami, zauważyli coś, ale to pomijali, bo już ich to nie męczyło. Czyli dwa źródła informacji już uważają, że powinna o tym zapomnieć i wrócić do własnych spraw. A jednak jej instynkt na to nie pozwalał, po prostu czuła, że coś jest nie tak, lekko na lewo, jak to mówiła. Podobno to przeczuciem należy się prowadzić. Z tego powodu postanowiła na razie nie odpuszczać, nie dopóki w stu procentach upewni się, że wszystko jest w porządku i faktycznie nie ma się czym martwić. Często powtarzała "trzy razy do zarazy", więc i tym razem postanowiła wdrożyć to w życie. Wiedziała o jeszcze jednej osobie, która mogła jej pomóc i odpowiedzieć na nurtujące ją pytania. Było to dosyć ryzykowne, bo ten pustelnik unikał towarzystwa jak diabeł święconej wody, a odwiedzające go karpie poganiał z haczykiem na kiju, ale w tym wypadku musiała zaryzykować. Może zaciągnie tam Tenebrae'a, żeby ją wsparł. On na razie wie najwięcej o całym tym bałaganie, może nawet więcej od niej i po prostu się nie przyznaje. Zresztą i tak pewnie zainteresuje go obecność innego Jitonga, bo nie było szans, żeby o nim słyszał.

– Dziękuję... Verste, tak? Za twoje zdanie – podziękowała z czystej grzeczności i szczerze miała ochotę trzepnąć Tenebrae'a, żeby nauczyć go dobrych manier. – Przyda mi się ta informacja, pewnie bardziej niż sobie myślisz. Do zobaczenia. Tenebrae, płyńmy.

Zauważyła, że czarny karp dość niechętnie się za nią powlókł, ale na razie nic nie mówiła. Chciała się oddalić od Szamanów zanim napomni o oddalonym od społeczeństwa samcu. Pewnie nie powinna komukolwiek tego wyjawiać, ale cholera, męczyły ją myśli, że to wszystko może jednak coś znaczyć, a jakoś obecność Brae'a ją uspokajała. Chociaż żywili do siebie niechęć, Brae większą od jej, miała do niego szacunek i wierzyła w jego umiejętności. Nie chciała jako jedyna dbać o bezpieczeństwo, nawet jeśli innych miała przymuszać.

Gdy wreszcie oddalili się od Szamanów na bezpieczną odległość, Ferka odważyła się odezwać.

– Trzy razy do zarazy – rzuciła, powtarzając jedną ze swoich ulubionych fraz. – Jeszcze jest trzecia ryba, której chciałabym się spytać o zdanie. Potrzebuję tylko, żebyś popłynął ze mną.

– Serio? Do kogo chcesz niby popłynąć? – zapytał Tenebrae, chociaż raz nie brzmiąc jakby zaraz miał rzucić alfę w paszczę suma.

– Jest... ktoś, kogo można spytać. Jest pustelnikiem i żyje w absolutnym odosobnieniu, do tego wszystkiego nienawidzi gości. Ale jest jedynym innym karpiem, którego mogę jeszcze spytać. Będę tylko potrzebować twojej pomocy, żeby mnie od razu nie zabił.

Jitong spojrzał na nią z zaskoczeniem i skrywaną pogardą, że jak to, alfa i tak się boi, że prosty pustelnik może ją zabić. Ale on jeszcze nie wiedział, z czym, czy raczej z kim przyjdzie im się spotkać. Na szczęście nie zaoponował, postawił tylko warunek, że po tym wszystkim dostanie dwa dni wolnego, na co Akhifer bez oporów się zgodziła.

Płynęli przez długi czas, zdołali nawet przeciąć Pusktkowie, zanim dotarli do Piaskowych Równin. To właśnie tam krył się ten wielki pustelnik, którego niewielu odważyło się odwiedzić ze względu na jego dziwaczne usposobienie. Szczerze nawet Akhifer żałowała swojej decyzji, ale cóż. Nie przepłynęli takiego kawałka drogi tylko po to, żeby teraz nagle zawrócić. Spyta się, co Pustelnik myśli o tych wizjach i jej śnie, i sobie odpłynie. Nie będzie zawracać mu głowy na długo.

Oczom dwójki karpi ukazał się pień drzewa, który zdecydowanie od bardzo dawna leżał w wodzie. Pokryty był mchem i glonami, w odsłoniętych miejscach był całkowicie czarny, a z jednej strony częściowo zakopana w piasku widniała dziura, będąca wejściem do domu pustelnika. Byli na miejscu. Musiała teraz wpłynąć do środka.

Zbliżyła się do wejścia. Drzewo śmierdziało zgnilizną, rozpadało się, pokonane przez wodę i upływ czasu. Stęchlizna powodowała, że wcale nie miała ochoty tam wchodzić. Ale musiała. Nie miała wyboru.

Po kilku zaczerpnięciach większej ilości wody wreszcie odważyła się wsadzić głowę do otworu. Nic. Ani jednego dźwięku, woda pozostała nieruchoma. Wpłynęła głębiej w ciemność pnia, znienacka dostając nieprzyjemnych myśli. Pustelnik mógł umrzeć i nikt o tym nie wie, bo przecież nikt tu nie przychodzi. Wtedy cała ta wyprawa byłaby po nic.

Jej obawy zostały rozwiane, gdy poczuła ruch wody w głębi pnia. Coś w nim było i sądząc po wielkości był to karp koi. Pewnie Pustelnik. Postanowiła zaryzykować.

– Tvef? – zapytała na głos, gotowa w razie czego uciekać. – Jestem Akhifer, alfa ławicy.

Do oświetlonej części kryjówki wpłynął stary, pokryty wieloma bliznami karp o zielonkawym zabarwieniu brzucha i żółtym ciele. Jego płetwy zdawały się być już w częściowym rozkładzie, gdyż błony zostało naprawdę niewiele, a do tego była podziurawiona. Ten koi żył chyba tylko cudem, bo nie było szans, żeby był w stanie sam dla siebie polować i zbierać pożywienie. Chyba, że znalazł sobie jakiegoś ucznia, to jednak było wysoce nieprawdopodobne.

– Czego tu? – odezwał się Tvef ochrypłym, gburowatym głosem, jeszcze gorszym niż Tenebrae mógł kiedykolwiek się zdobyć. – Streszczaj się, nie mam ochoty patrzeć na twoją gębę.

Alfa z trudem powstrzymała jakąkolwiek reakcję na te słowa. Temu osobnikowi nie mogła nic powiedzieć, był wielki i do tego nieco stuknięty, gdyby coś mu się nie spodobało po prostu by ją zabił. Nie to, co Brae.

– Przybyłam z pytaniem...

– No to je zadaj! – Podniesiony głos karpia zaskoczył stażniczkę jeszcze bardziej, ale starała się zachować spokój.

– Śniło mi się, że staram się chronić narybek przed drapieżnikami, ale na końcu i tak nas wszystkich zjedli. Potem Tenebrae, nasz Jitong wspomniał, że z nieznanego powodu nagle zniszczyły się kryształy w Kryształowni. Przed chwilą razem z nim odwiedziłam Szamanów i oni też stwierdzili, że zauważyli coś nietypowego, ale stwierdzili, że to nic takiego. Chciałam się dopytać jeszcze ciebie, co o tym myślisz. Martwię się o ławicę i chciałabym być przygotowana, jakby coś się zadziało.

– Ta, jakby można było się przygotować na nieoczekiwane. I do ciebie nie dotarło, że świat cię ostrzega? Nie zauważyłaś tego?

– Właśnie zauważyłam, dlatego przyszłam...

– I głupio zrobiłaś, że przyszłaś! Idiotka! – zaśmiał się Pustelnik, co Ferkę całkowicie zbiło z toru. Co się, do licha, dzieje? Dlaczego ten karp się śmieje i ją tak bardzo wprost obraża. – Idiotka, nie umie słuchać wszechświata. – Łypnął na nią zamglonym okiem. – Bardzo dobrze, lubię takie. Mniej mózgu do wyciągania.

– Co?

W tym momencie Tvef rzucił się na nią, w płetwie trzymając swój niesławny hak na kiju. Celował w nią. W jej serce. W głowię. Chciał ją zabić, widać to było w jego szalonych oczach. No tak, przecież koi również są drapieżnikami.

– Tene... – nie zdążyła wykrzyknąć imienia Jitonga w wołaniu o pomoc, kiedy wielki karp uderzył ją płetwą ogonową, odpychając na ścianę pnia. Samica straciła przytomność.

<Tenebrae?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz