– Celem tego spotkania jest...?
– Om贸wienie rz膮d贸w Vivierith.
– A zwo艂ujemy je poniewa偶...?
– Vivierith zaczyna nam si臋 coraz mniej podoba膰.
Akhifer przetar艂a twarz p艂etw膮. Wystarczy艂a jedna kr贸tka chwila, kiedy traktowali j膮 jak alf臋 i ju偶 by艂a mentalnie wyczerpana, jednak wmawia艂a sobie, 偶e to tylko stare przyzwyczajenia. P贸ki co nie musia艂a wcale du偶o my艣le膰, wszystko podawali jej na tacy, niczego od niej nie wymagaj膮c. Zale偶a艂o im, 偶eby poprzednia alfa pojawi艂a si臋 na zebraniu, bo z jakiego艣 powodu jej ufali. Stra偶niczka nie mia艂a tylko poj臋cia, dlaczego. Nie by艂a szczeg贸lnie lubian膮 w艂adczyni膮 za swoich czas贸w.
– Ale z jakiego艣 powodu wam si臋 z pocz膮tku podoba艂a – zauwa偶y艂a, spogl膮daj膮c podejrzliwie na siedz膮ce dooko艂a karpie. – C贸偶 jest powodem tej zmiany?
– B臋d臋 z pani膮 szczery, pani Akhifer – odezwa艂 si臋 ca艂kowicie szary koi kawa艂ek na prawo. Jego bia艂a kropka na czole mruga艂a z艂owieszczo, gdy z ka偶dym ruchem co chwila zas艂aniaja j膮 grzywka. – Vivierith nigdy si臋 nam nie podoba艂a. Jej sposoby od pocz膮tku by艂y zbyt agresywne, wszystkich z miejsca zacz臋艂a rozstawia膰 po k膮tach, zamiast da膰 czas na poch艂oni臋cie wprowadzonych zmian. Starszyzna si臋 jej podlizuje, bo gdy kto艣 o艣mieli艂 si臋 skrytykowa膰 jej techniki, trafia艂 do pud艂a za znies艂awienie alfy.
– Oczywi艣cie nie mo偶na zaprzeczy膰, 偶e praca Vivierith przynios艂a du偶o dobrego do 艂awicy – kolejny karp wtr膮ci艂 si臋 do rozmowy. – Innowacyjne rozwi膮zania, lepszy dost臋p do edukacji, wiele kierunk贸w znacznie si臋 usprawni艂o. Jednak偶e nie wyr贸wnuje to b艂臋d贸w, kt贸re Vivierith pope艂nia. Opr贸cz tego, co wspomnia艂 nasz towarzysz, pragn臋 dodatkowo zauwa偶y膰, 偶e Vivierith traktuje bycie alf膮 jako osobn膮 prac臋, co owszem, jak najbardziej by si臋 zgadza艂o, gdyby nie to, 偶e Vivierith robi naprawd臋 niewiele. Wi臋kszo艣膰 decyzji podejmuj膮 jej zwierzchnicy, a ona sama zdaje si臋 sp臋dza膰 czas na przyjemno艣ciach.
Czyli dok艂adne przeciwie艅stwo tego, co robi艂am ja, pomy艣la艂a Ferka. Ju偶 chyba rozumia艂a, czemu postanowili j膮 zaprosi膰.
– M贸wi臋 wam, obalmy j膮. – Karpica stoj膮ca nonszalancko pod 艣cian膮 uderzy艂a p艂etw膮 o 艣cian臋.
– Nie! – krzykn臋艂a niespodziewanie Akhifer. Wszyscy spojrzeli na ni膮 zaskoczeni, nikt (j膮 w艂膮czaj膮c) nie spodziewa艂 si臋, 偶e b臋dzie broni膰 obecnej w艂adzy. Momentalnie Ferk臋 ol艣ni艂o. To nie chodzi艂o o w艂adz臋, /tu chodzi艂o o poddanych/. Pomimo szczerej nienawi艣ci do stanowiska alfy, postanowi艂a wzi膮膰 sprawy w swoje p艂etwy. – Vivierith trzyma ca艂y Zbiornik w gar艣ci i ma za du偶o zwolennik贸w. Pr贸ba obalenia sko艅czy si臋 wojn膮 domow膮, w kt贸rej mo偶e zgin膮膰 zbyt du偶o niewinnych os贸b. Mam inn膮 propozycj臋, szalon膮, ale to te偶 jest opcja. – Ryby ws艂uchiwa艂y sie w jej s艂owa z nadzwyczajn膮 uwag膮. Chyba dalej widzia艂y w niej alf臋, a ju偶 szczeg贸lnie w tej sytuacji. – Zbiornik i tak jest przerybiony. 艁awica jest tu od czasu, kiedy uciekli艣my ludziom i zd膮偶y艂a si臋 ogromnie rozrosn膮膰. Zamiast powodowa膰 wojny, po prostu si臋 st膮d wynie艣my. S艂ysza艂am od kilku podr贸偶nik贸w, 偶e trzy tygodnie drogi st膮d jest inny zbiornik, r贸wnie偶 ogromny i zdatny do 偶ycia, ale nie ma w nim 偶adnej 艂awicy. Kiedy艣 i tak nast膮pi艂by roz艂am 艂awicy, dlaczego nie zrobi膰 by tego teraz? Mamy idealn膮 okazj臋.
– A pani, jak rozumiem, zajmie stanowisko alfy? – ten sam karp, kt贸ry wcze艣niej wypomnia艂 dobre rzeczy zrobione przez Vivierith, 艂ypn膮艂 okiem w stron臋 Stra偶niczki. Ferka si臋 nieco sp艂oszy艂a, nie chcia艂a oddawa膰 swojej wolno艣ci. A z drugiej strony... Co jej po wolno艣ci, je偶eli ostatecznie i tak zostanie uwi臋ziona, w taki czy inny spos贸b? Tu przynajmniej robi艂a to z w艂asnej woli.
– Tak. Powiedzmy. Mog臋 zosta膰 z powrotem wasz膮 alf膮. Jednak nie chcia艂abym sama o wszystkim decydowa膰. Je偶eli to mo偶liwe, chcia艂abym utworzy膰 ko艂o doradc贸w, czy co艣 w tym stylu, by mnie wspierali. Mam do艣膰 radzenia sobie ze wszystkim sama.
– Oczywi艣cie. Z naszego grona nie wszyscy si臋 do tego nadaj膮, ale my艣l臋, 偶e tymczasowo mo偶emy si臋 nazywa膰 takim ko艂em. Pani propozycja wydaje si臋 o wiele bardziej sensowna ni偶 otwarty bunt i nasi towarzysze r贸wnie偶 temu nie zaprzeczaj膮. Uwa偶am, 偶e dzisiaj mo偶emy na tym zako艅czy膰. I tak sp臋dzili艣my wystarczaj膮co du偶o czasu w tej pieczarze. Do zobaczenia nast臋pnym razem, towarzysze.
Nikt nie zauwa偶y艂, jak szary karp z bia艂膮 kropk膮 na czole wymkn膮艂 si臋 z pieczary nieco wcze艣niej ni偶 wszyscy pozostali, kt贸rzy jeszcze oficjalnie si臋 偶egnali.
<Vivierith?>