Stra偶niczka skupi艂a si臋 na s艂owach Szamana. Obraca艂a je sobie w g艂owie we wszystkie strony, analizowa艂a, stara艂a si臋 zrozumie膰, co mo偶e to wszystko znaczy膰. S艂ysza艂a, 偶e takie rzeczy najlepiej interpretuje si臋 instynktownie, poprzez przeczucie, wi臋c tak stara艂a si臋 zrobi膰 w tej sytuacji. Nie mia艂a jednak do艣wiadczenia - zar贸wno w dzia艂aniu instynktownie w takich sprawach, jak i w interpretowaniu wizji - wi臋c pozosta艂o jej tylko ledwo si臋 domy艣la膰. Mo偶e nawet nie by艂a w stanie tego zrozumie膰, kto wie. Nie mia艂a takich mocy jak Szaman czy Jitong, a ryby posiadaj膮ce te kwalifikacje zgodnie twierdzi艂y, 偶e to wszystko nic wielkiego.
Ale czy na pewno? Tenebrae zauwa偶y艂 co艣 nietypowego. Co prawda jednak to pami臋ta艂, ale by艂 w stanie zaznaczy膰, 偶e nie by艂o to w pe艂ni normalne. Jednak to ola艂 i o tym zapomnia艂. To samo by艂o z Szamanami, zauwa偶yli co艣, ale to pomijali, bo ju偶 ich to nie m臋czy艂o. Czyli dwa 藕r贸d艂a informacji ju偶 uwa偶aj膮, 偶e powinna o tym zapomnie膰 i wr贸ci膰 do w艂asnych spraw. A jednak jej instynkt na to nie pozwala艂, po prostu czu艂a, 偶e co艣 jest nie tak, lekko na lewo, jak to m贸wi艂a. Podobno to przeczuciem nale偶y si臋 prowadzi膰. Z tego powodu postanowi艂a na razie nie odpuszcza膰, nie dop贸ki w stu procentach upewni si臋, 偶e wszystko jest w porz膮dku i faktycznie nie ma si臋 czym martwi膰. Cz臋sto powtarza艂a "trzy razy do zarazy", wi臋c i tym razem postanowi艂a wdro偶y膰 to w 偶ycie. Wiedzia艂a o jeszcze jednej osobie, kt贸ra mog艂a jej pom贸c i odpowiedzie膰 na nurtuj膮ce j膮 pytania. By艂o to dosy膰 ryzykowne, bo ten pustelnik unika艂 towarzystwa jak diabe艂 艣wi臋conej wody, a odwiedzaj膮ce go karpie pogania艂 z haczykiem na kiju, ale w tym wypadku musia艂a zaryzykowa膰. Mo偶e zaci膮gnie tam Tenebrae'a, 偶eby j膮 wspar艂. On na razie wie najwi臋cej o ca艂ym tym ba艂aganie, mo偶e nawet wi臋cej od niej i po prostu si臋 nie przyznaje. Zreszt膮 i tak pewnie zainteresuje go obecno艣膰 innego Jitonga, bo nie by艂o szans, 偶eby o nim s艂ysza艂.
– Dzi臋kuj臋... Verste, tak? Za twoje zdanie – podzi臋kowa艂a z czystej grzeczno艣ci i szczerze mia艂a ochot臋 trzepn膮膰 Tenebrae'a, 偶eby nauczy膰 go dobrych manier. – Przyda mi si臋 ta informacja, pewnie bardziej ni偶 sobie my艣lisz. Do zobaczenia. Tenebrae, p艂y艅my.
Zauwa偶y艂a, 偶e czarny karp do艣膰 niech臋tnie si臋 za ni膮 powl贸k艂, ale na razie nic nie m贸wi艂a. Chcia艂a si臋 oddali膰 od Szaman贸w zanim napomni o oddalonym od spo艂ecze艅stwa samcu. Pewnie nie powinna komukolwiek tego wyjawia膰, ale cholera, m臋czy艂y j膮 my艣li, 偶e to wszystko mo偶e jednak co艣 znaczy膰, a jako艣 obecno艣膰 Brae'a j膮 uspokaja艂a. Chocia偶 偶ywili do siebie niech臋膰, Brae wi臋ksz膮 od jej, mia艂a do niego szacunek i wierzy艂a w jego umiej臋tno艣ci. Nie chcia艂a jako jedyna dba膰 o bezpiecze艅stwo, nawet je艣li innych mia艂a przymusza膰.
Gdy wreszcie oddalili si臋 od Szaman贸w na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰, Ferka odwa偶y艂a si臋 odezwa膰.
– Trzy razy do zarazy – rzuci艂a, powtarzaj膮c jedn膮 ze swoich ulubionych fraz. – Jeszcze jest trzecia ryba, kt贸rej chcia艂abym si臋 spyta膰 o zdanie. Potrzebuj臋 tylko, 偶eby艣 pop艂yn膮艂 ze mn膮.
– Serio? Do kogo chcesz niby pop艂yn膮膰? – zapyta艂 Tenebrae, chocia偶 raz nie brzmi膮c jakby zaraz mia艂 rzuci膰 alf臋 w paszcz臋 suma.
– Jest... kto艣, kogo mo偶na spyta膰. Jest pustelnikiem i 偶yje w absolutnym odosobnieniu, do tego wszystkiego nienawidzi go艣ci. Ale jest jedynym innym karpiem, kt贸rego mog臋 jeszcze spyta膰. B臋d臋 tylko potrzebowa膰 twojej pomocy, 偶eby mnie od razu nie zabi艂.
Jitong spojrza艂 na ni膮 z zaskoczeniem i skrywan膮 pogard膮, 偶e jak to, alfa i tak si臋 boi, 偶e prosty pustelnik mo偶e j膮 zabi膰. Ale on jeszcze nie wiedzia艂, z czym, czy raczej z kim przyjdzie im si臋 spotka膰. Na szcz臋艣cie nie zaoponowa艂, postawi艂 tylko warunek, 偶e po tym wszystkim dostanie dwa dni wolnego, na co Akhifer bez opor贸w si臋 zgodzi艂a.
P艂yn臋li przez d艂ugi czas, zdo艂ali nawet przeci膮膰 Pusktkowie, zanim dotarli do Piaskowych R贸wnin. To w艂a艣nie tam kry艂 si臋 ten wielki pustelnik, kt贸rego niewielu odwa偶y艂o si臋 odwiedzi膰 ze wzgl臋du na jego dziwaczne usposobienie. Szczerze nawet Akhifer 偶a艂owa艂a swojej decyzji, ale c贸偶. Nie przep艂yn臋li takiego kawa艂ka drogi tylko po to, 偶eby teraz nagle zawr贸ci膰. Spyta si臋, co Pustelnik my艣li o tych wizjach i jej 艣nie, i sobie odp艂ynie. Nie b臋dzie zawraca膰 mu g艂owy na d艂ugo.
Oczom dw贸jki karpi ukaza艂 si臋 pie艅 drzewa, kt贸ry zdecydowanie od bardzo dawna le偶a艂 w wodzie. Pokryty by艂 mchem i glonami, w ods艂oni臋tych miejscach by艂 ca艂kowicie czarny, a z jednej strony cz臋艣ciowo zakopana w piasku widnia艂a dziura, b臋d膮ca wej艣ciem do domu pustelnika. Byli na miejscu. Musia艂a teraz wp艂yn膮膰 do 艣rodka.
Zbli偶y艂a si臋 do wej艣cia. Drzewo 艣mierdzia艂o zgnilizn膮, rozpada艂o si臋, pokonane przez wod臋 i up艂yw czasu. St臋chlizna powodowa艂a, 偶e wcale nie mia艂a ochoty tam wchodzi膰. Ale musia艂a. Nie mia艂a wyboru.
Po kilku zaczerpni臋ciach wi臋kszej ilo艣ci wody wreszcie odwa偶y艂a si臋 wsadzi膰 g艂ow臋 do otworu. Nic. Ani jednego d藕wi臋ku, woda pozosta艂a nieruchoma. Wp艂yn臋艂a g艂臋biej w ciemno艣膰 pnia, znienacka dostaj膮c nieprzyjemnych my艣li. Pustelnik m贸g艂 umrze膰 i nikt o tym nie wie, bo przecie偶 nikt tu nie przychodzi. Wtedy ca艂a ta wyprawa by艂aby po nic.
Jej obawy zosta艂y rozwiane, gdy poczu艂a ruch wody w g艂臋bi pnia. Co艣 w nim by艂o i s膮dz膮c po wielko艣ci by艂 to karp koi. Pewnie Pustelnik. Postanowi艂a zaryzykowa膰.
– Tvef? – zapyta艂a na g艂os, gotowa w razie czego ucieka膰. – Jestem Akhifer, alfa 艂awicy.
Do o艣wietlonej cz臋艣ci kryj贸wki wp艂yn膮艂 stary, pokryty wieloma bliznami karp o zielonkawym zabarwieniu brzucha i 偶贸艂tym ciele. Jego p艂etwy zdawa艂y si臋 by膰 ju偶 w cz臋艣ciowym rozk艂adzie, gdy偶 b艂ony zosta艂o naprawd臋 niewiele, a do tego by艂a podziurawiona. Ten koi 偶y艂 chyba tylko cudem, bo nie by艂o szans, 偶eby by艂 w stanie sam dla siebie polowa膰 i zbiera膰 po偶ywienie. Chyba, 偶e znalaz艂 sobie jakiego艣 ucznia, to jednak by艂o wysoce nieprawdopodobne.
– Czego tu? – odezwa艂 si臋 Tvef ochryp艂ym, gburowatym g艂osem, jeszcze gorszym ni偶 Tenebrae m贸g艂 kiedykolwiek si臋 zdoby膰. – Streszczaj si臋, nie mam ochoty patrze膰 na twoj膮 g臋b臋.
Alfa z trudem powstrzyma艂a jak膮kolwiek reakcj臋 na te s艂owa. Temu osobnikowi nie mog艂a nic powiedzie膰, by艂 wielki i do tego nieco stukni臋ty, gdyby co艣 mu si臋 nie spodoba艂o po prostu by j膮 zabi艂. Nie to, co Brae.
– Przyby艂am z pytaniem...
– No to je zadaj! – Podniesiony g艂os karpia zaskoczy艂 sta偶niczk臋 jeszcze bardziej, ale stara艂a si臋 zachowa膰 spok贸j.
– 艢ni艂o mi si臋, 偶e staram si臋 chroni膰 narybek przed drapie偶nikami, ale na ko艅cu i tak nas wszystkich zjedli. Potem Tenebrae, nasz Jitong wspomnia艂, 偶e z nieznanego powodu nagle zniszczy艂y si臋 kryszta艂y w Kryszta艂owni. Przed chwil膮 razem z nim odwiedzi艂am Szaman贸w i oni te偶 stwierdzili, 偶e zauwa偶yli co艣 nietypowego, ale stwierdzili, 偶e to nic takiego. Chcia艂am si臋 dopyta膰 jeszcze ciebie, co o tym my艣lisz. Martwi臋 si臋 o 艂awic臋 i chcia艂abym by膰 przygotowana, jakby co艣 si臋 zadzia艂o.
– Ta, jakby mo偶na by艂o si臋 przygotowa膰 na nieoczekiwane. I do ciebie nie dotar艂o, 偶e 艣wiat ci臋 ostrzega? Nie zauwa偶y艂a艣 tego?
– W艂a艣nie zauwa偶y艂am, dlatego przysz艂am...
– I g艂upio zrobi艂a艣, 偶e przysz艂a艣! Idiotka! – za艣mia艂 si臋 Pustelnik, co Ferk臋 ca艂kowicie zbi艂o z toru. Co si臋, do licha, dzieje? Dlaczego ten karp si臋 艣mieje i j膮 tak bardzo wprost obra偶a. – Idiotka, nie umie s艂ucha膰 wszech艣wiata. – 艁ypn膮艂 na ni膮 zamglonym okiem. – Bardzo dobrze, lubi臋 takie. Mniej m贸zgu do wyci膮gania.
– Co?
W tym momencie Tvef rzuci艂 si臋 na ni膮, w p艂etwie trzymaj膮c sw贸j nies艂awny hak na kiju. Celowa艂 w ni膮. W jej serce. W g艂owi臋. Chcia艂 j膮 zabi膰, wida膰 to by艂o w jego szalonych oczach. No tak, przecie偶 koi r贸wnie偶 s膮 drapie偶nikami.
– Tene... – nie zd膮偶y艂a wykrzykn膮膰 imienia Jitonga w wo艂aniu o pomoc, kiedy wielki karp uderzy艂 j膮 p艂etw膮 ogonow膮, odpychaj膮c na 艣cian臋 pnia. Samica straci艂a przytomno艣膰.
<Tenebrae?>