19 kwietnia 2024

Od Akhifer - "Religijna przysługa" (wyzwanie)

– Pani Akhifer! Pani Akhifer, tragedia się stała! Tragedia! – Spanikowana kobiecina podpłynęła do Kapitan, wymachując płetwami w geście strachu. – Na północ od Kanionu Dusz zalęgł się potwór! Potwór, mówię! Wyłapuje każdą rybę, jaką zmieści w swoim potężnym pysku. Tragedia!

Ferka próbowała uspokoić przerażoną karpicę, jednocześnie obracając w głowie jej słowa. Szlag by to, nie dość, że musi poradzić sobie z drapieżnikiem jako alfa, to jeszcze ma nagłą sprawę do załatwienia właśnie na północ od Kanionu Zapomnianych Dusz. Ha, nagłą, super powiedziane. Robi za rybę na posyłki dla Urlana, bo potrzebował jakichś roślin do rytuału. Sama sprawa nie była nagła, nagłe było spotkanie kapłana Urlana z alfą i jego błaganie o pomoc. Akhifer miała czas spełnić jego prośbę, nie musiała tego robić od razu, ale pragnęła z całych sił mieć to z głowy. Teraz jej plany zostały pokrzyżowane przez jakiegoś tajemniczego drapieżnika.

Gdy w końcu udało jej się uspokoić karpicę, jak najszybciej popłynęła w poszukiwaniu łowcy zamieszkującego okolice kanionu. Musiała dowiedzieć się, z jakim drapieżnikiem mają do czynienia i czy można się go pozbyć. Potem będzie się martwić o roślinki Urlana, najważniejsze były w tym momencie obowiązki alfy.

Dopiero trzecie koi z wymaganą kwalifikacją cokolwiek wiedziało.

– To tak zwany niedźwiedź brunatny, prze pani – wytłumaczył łowca. – Lądowy drapieżnik, ale pływać też potrafią. Potężna cholera, że tak to ujmę. – Karp zacmokał trzykrotnie. – Trudno się go pozbyć, właściwie nie wiem, jak. I chyba nikt nie wie.

Akhifer poczuła ciężki kamień kładący się jej na sercu. Super, naprawdę super. Za długo było spokojnie, co? Nawet jeśli zabroni podróżowania na tereny drapieżnika, to przecież zwierzęta lądowe nie są głupie i ten cały niedźwiedź po prostu poszuka nowego, zarybionego miejsca. No cóż, będzie musiała coś wymyślić, żeby zapewnić bezpieczeństwo jej poddanym.

Podziękowała łowcy i wyruszyła na niebezpieczne tereny, by zdobyć rośliny dla Urlana. Głupie roślinki. Głupi Urlan. Głupi niedźwiedź. Głupia Ferka, że się zgodziła.

Na miejscu spotkała pewną znajomą twarz, której widok zadziwiająco ją ucieszył. Elrad wyglądał na zafrasowanego, pływając w kółko, zaglądając to tu, to tam. Mamrotał coś pod nosem, całą uwagę poświęcając zajęciu, któremu się oddał, jakiekolwiek ono jest. Żółta karpica poczuła się źle z myślą, że mogłaby przerwać jego fiksację, ale koniecznie chciała z nim porozmawiać. Musiała go zapytać, czy wie o zagrożeniu, w jakim się znajduje.

– Elrad! – zawołała przyjaźnie, wymachując płetwą. – Hej!

Karp podniósł zagubiony wzrok. Trochę mu zajęło, zanim zarejestrował obecność koleżanki.

– O, Akhifer. Hejka. Co cię tu sprowadza?

– Kapłan Urlan przysłał mnie, bym pozbierała dla niego jakieś roślinki. Chyba byłam pierwszym karpiem, jakiego spotkał po wyjściu z jaskini, bo zapomniał, że oprócz bycia kapitanem, jestem jeszcze alfą.

Zielony samiec wyłączył się na chwilę, jego wzrok popłynął gdzieś hen, daleko, w nieznane. Ferka nie była pewna, czy w ogóle ją słuchał, ale na szczęście szybko rozwiał jej wątpliwości.

– To tak jak mnie wysłał Nigre. Pewnie po korzenie palminowca? – Akhifer przytaknęła, zdziwiona celnością kumpla. – Ci dwaj naprawdę muszą zacząć lepiej się dogadywać… Co spowodowało, że się zgodziłaś?

– Święty spokój ducha?

Elrad pokiwał głową ze zrozumieniem. Rybom ze zbyt dobrym sercem ciężko jest być alfą, zdawał się myśleć. Na wszystko się zgadzają, „dla dobra ławicy”.

W krótkiej chwili po reakcji karpia, nad ich głowami pojawił się mroczny, wielki cień. Ferka odważyła się spojrzeć w górę, zmieniając w tym celu całą pozycję ciała, choć szybko pożałowała, że to zrobiła.

Stwór nad nimi był wielki. Przeogromny wręcz. Cztery łapy lądowej istoty kończyły potężne pazury, które na spokojnie rozpruły by ciało koi, uwalniając jego wnętrzności. Ciało potwora wyglądało, jakby pod warstwą grubej sierści znajdowały się wyłącznie mięśnie. Karpica nie widziała pyska stwora, ale patrząc na jego rozmiary teraz, wcale nie pragnęła go tak szybko zobaczyć.

– O kurwa – usłyszała głos Elrada. Tak, cudownie podsumowane. – Niedźwiedź brunatny.

Dwójka schowała się w wysokiej roślinności.

– No to tyle by było z naszego bezpiecznego domu – burknęła szeptem Akhifer.

Elrad poklepał ją po ramieniu.

– Jeszcze nic straconego. Podrzucimy mu wędraka wymieszanego z czerwonym jagodnikiem i jakoś się go pozbędziemy.

Zabawne, jak dobre pomysły potrafili mieć medycy.

⟪ — ⟫

Urlan bardzo dziękował Kapitan za spełnienie jego prośby. Przy okazji przeprosił za jego wcześniejsze bezczelne zachowanie i w ramach rekompensaty obdarował ją pełną sakwą pereł. Akhifer podziękowała i tylko upomniała, żeby w przyszłości Kapłan wziął kilka oddechów, zanim zacznie pływać w kółko w poszukiwaniu pierwszego lepszego karpia do roboty. Karpica odpłynęła, starając się nie upuścić swojej nagrody.

⟪ — ⟫

Po kilku dniach łowcy zgłosili, że niedźwiedź przestał nawiedzać wody jeziora. Alfa osobiście podziękowała Medykowi za jego wkład w rozwiązanie problemu.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz