Mieszkanie w Lazurowym Jeziorze było Tanvi bardzo na płetwę. W Zielonych Dolinach miała wszystko bardzo blisko – miejsce pracy, sklepy, bar, w którym mogła się spotykać na pojedyncze randki oraz inne miejsca niewarte wymieniania. W starym Zbiorniku nie miała takiej wygody, musiała się tułać z domu do pracy po jakichś niebezpiecznych wygwizdowach. Tak, dobrze pamiętała tamte dni, w końcu taka młoda nie była, większość swojego życia spędziła w Zbiorniku. Ale nie żałowała, że przeprowadziła się do Jeziora, co to, to nie. W końcu mogła w pełni wykorzystać swój potencjał jako medyczka, bo w nowym mieście, w Zielonych Dolinach, była w stanie otworzyć własną przychodnię, gdzie opiekowała się chorymi rybami we własnym zakresie. Nikomu nie odpowiadała, nikomu nie musiała się kłaniać, no po prostu raj. Ubóstwiała ten nowy dom.
Na dobrą sprawę nie było nic, co jej nie pasowało, choć pewnie była to sprawka jej wieku. Nie miała dużych wymagań i wszystkie zostały spełnione. Przynajmniej do czasu, aż w jej bloku nie zagnieździły się jakieś młodziki, które co wieczór organizowały sobie jakieś imprezy. To zapraszały znajomych, to zapraszały większą grupę znajomych, czasem nawet mieli didżeja, a jak nikt to nich nie przychodził to same organizowały sobie zabawy. Nie było wieczoru, gdzie Tanvi nie słyszała bluźnierstw wykrzyczanych przez upitą młodzież. Wielokrotnie starsze ryby zwracały uwagę imprezowiczom, żeby przestali tak hałasować, jednak nie przynosiło to żadnych skutków. W końcu wszyscy mieszkańcy zebrali się w kupę i postanowili coś z tym zrobić. Zaczynając od bardziej pokojowych opcji.
Tanvi robiła, co mogła, by wesprzeć swoją społeczność, jednak ponieważ całe dnie spędzała w gabinecie, rzadko kiedy miała okazję pojawić się na spotkaniach. Na szczęście jej sąsiedzi byli wyrozumiali, i gdy trzeba było demokratycznie podjąć jakąś ważną decyzję, zawsze czekali do wieczora, by wszystko wytłumaczyć i posłuchać jej odpowiedzi.
Medyczka uważała się za bardzo ważną osobistość w społeczności jej kompleksu mieszkaniowego i została utwierdzona w tym przekonaniu, gdy grupa koi nieco od niej starszych zaproponowała jej przywódczą posadę w organizacji, którą założyli.
– Mieszkaniowa Organizacja Bezpieczeństwa i Spokoju, zwana skrótowo MOBiS, pragnie cię poprosić, droga Tanvi, o zajęcie pozycji naszej kierowniczki. MOBiS pragnie pilnować spokoju w miejscach masowego zamieszkania, w których mieszkają przede wszystkim osoby starsze, tak jak ma to miejsce w naszym bloku. Potrzebujemy na kierownika osoby zdyscyplinowanej i wykształconej, dokładniej takiej, jak ty.
Gdyby Tanvi należała do tych koi, którym mogą wyrosnąć piórka, z pewnością właśnie by się nimi pokryła. Do tego tymi najpiękniejszymi, od których wszystkim opadają szczęki. Tak, oczywiście, że przyjmie posadę kierowniczki Mieszkaniowej Organizacji Bezpieczeństwa i Spokoju, przecież to najwyższy zaszczyt.
Och, jak ją wszyscy nagle zaczęli całować po płetwach. Jak ją wszyscy zaczęli uwielbiać. Podobało jej się takie życie. Będąc kierowniczką MOBiSu, mogła zgłosić młodzież mieszkającą w jej bloku za zakłócanie spokoju. Może inaczej, mogła łatwiej zgłosić tą młodzież, bo zamiast każdy po kolei iść z własną uwagą, została spisana jedna uwaga, pod którą wszyscy chętni się podpisali, a potem zbawczyni Tanvi popłynęła z tą uwagą do osoby odpowiedzialnej za osiedle. Problematyczna młodzież dostała oficjalne ostrzeżenie i dzikie imprezy się skończyły. Od teraz obowiązywała zasada, że by zorganizować duże rodzinne spotkanie, należało poinformować innych mieszkańców bloku, a przy dużym spotkaniu znajomych dodatkowo należało uzyskać zgodę co najmniej połowy wspólnoty. Była to bardzo efektywna zasada, z której Tanvi była niezwykle dumna.
I tak oto powstało MOBiS, które zaczęło rozrastać się na sąsiednie blokowiska, a nawet poza Zielone Doliny, a każda wspólnota miała swoją własną organizację. Tanvi zaś poczuła się niezwykle komfortowo, mając takie wpływy.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz