– Znowu nie spałaś? Wykończysz się.
– A daj mi spokój. Widziałeś? Udało mi się opanować bunt. To duży sukces, patrząc na naszą obecną sytuację. Nie kojarzę tak złej zimy.
– Po prostu nie żyjesz tak długo, by pamiętać. Spójrz. Widzisz? Koi pływają w mroku. Jest tak ciemno, że ledwo cokolwiek widać, a jest już południe. Przynajmniej tak mi się wydaje, twój małż się w pełni otworzył.
– Faktycznie. Jest taki śliski i obrzydliwy. Tak właściwie pod tą skorupą jest tylko surowe mięso, co nie? One nie mają skóry ani ości.
– Nie. Są mięczakami, choć z tego, co słyszałem od naszych kolegów ze Słonej Przestrzeni, nawet mięczaki potrafią być niebezpieczne.
– Słona Przestrzeń się z tobą skontaktowała?
– No. Było to tuż przed tym, jak Zbiornik zamarzł na stałe.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Byłaś zajęta segregowaniem zapasów.
– A. No tak.
– Podobno prądy w Słonej Przestrzeni się zmieniają. Robi się zimniej, niektóre części ich rafy koralowej zaczęły obumierać i stworzenia stamtąd szukają nowego schronienia. Dla nich to oznacza większą ilość drapieżników.
– Są w niebezpieczeństwie.
– Dokładnie tak.
– Napisali, jak szybko postępują zmiany?
– Na razie nie tak szybko, by nie mogli się przygotować. Ale podejrzewają, że wkrótce się to zmieni i jedyną nadzieją dla nich będzie ucieczka. Wtedy stracimy z nimi kontakt.
– Niech to sum...
– Też tak myślę.
– Będziemy musieli poczekać do wiosny, żeby dowiedzieć się więcej. To za długo. Martwię się.
– Ta, nie tylko ty. Hej, zobacz! Koi zapaliły światła. Te świecące glony na patyku to jednak dobra rzecz.
– Ludzie tak nagrzebali w Zbiorniku, że chyba przez setki lat to się nie wyleczy.
– Ale czy musi? Daj spokój, Akhifer, tak jak jest jest całkiem dobrze.
– Po prostu modlę się do Pierwotnego, żeby te zmiany nie przeszły na naturalną faunę tego miejsca i nie stały się naszym wrogiem.
– Już przechodzą, ale to trochę zajmie, zanim staną się dla nas niebezpieczne, wiesz?
– Niby tak... No dobra, dzięki za rozmowę, ale muszę już wracać do swoich obowiązków.
– Jasne. Do zobaczenia, Akhifer.
– Do następnego, Lyndi.
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz