Zacznijmy od tego, że Tenebrae nie lubił się bić. Generalnie Jitong lubił małą ilość rzeczy, ale bijatyki nigdy nie wychodziły mu zbyt dobrze; gdy był młody, często w nich uczestniczył, ale stanął po zwycięskiej stronie góra dwa razy. A naprawdę często się bił. Cóż, nigdy nie umiał spożytkować swojej energii we właściwy sposób.
Jak tak patrzył na to wszystko, to nawet nie chciało mu się walczyć o przetrwanie Alfy i by pokonać to coś, co zwało się Tvef. Mógłby zostawić tutaj i Alfę, i swojego wroga, a następnie sobie pójść, szybko zmykając w rodzinne strony. Inaczej: uciec. Potem powiedziałby wszystkim, że Akhifer popełniła samobójstwo, ale przed tym oznajmiła, że Brae zostanie nowym-
Dobra, lepiej nie. Trochę to planowanie zaszło mi za daleko, co? To co mógłbym, to jedno, a to co zrobię, to drugie. Chyba nawet ja nie jestem aż takim palantem, żeby teraz uciekać, i zostawić ją na pewną śmierć... Chociaż przywódczyni walczy lepiej ode mnie, a ją powalił jednym uderzeniem, i chociaż tak naprawdę wcale nie chce-
– Życie ci się znudziło, czy co? – Brae poirytowany zapytał Tvefa, odchodząc od swoich rozmyślań. Wątpliwe, żeby ktoś inny myślał o smokach, nie w formie modlitwy, kiedy walczy o przetrwanie. – Rozumiem, że nie masz rodziny, bo jesteś zbyt brzydki i nikt cię nie chce, przez co tutaj wylądowałeś, ale nie musisz wyżywać się na innych. Hej, ja może jeszcze jestem do uratowania, koleżko!
Jitong o mało nie stracił głowy.
– Kurde – powiedział sam do siebie. – Ja chyba dobrze rzucałem kamieniami, kiedy byłem młody? O ile pamiętam. I o ile to mi się nie przyśniło. Albo nie przewidziało, kurwa.
Wziął więc w płetwę kamień i wycelował w rybę. Pustelnik widocznie nie czuł się zbyt dobrze, gdyż zaczął się topić. (Tak, dobrze przeczytaliście, ryba się topi. A w zasadzie opada na dno, powoli, i powoli… Ale to można uznać za topienie się) Tak czy siak, misja została zakończona. Tenebrae z podziwem spojrzał na powalonego wroga. Zaraz też podszedł do swojej zmarłej znajomej, która, swoją drogą, wcale zmarła nie była. Jitong szybko to zauważył, i sam nie wiedział, czy ma się z tego cieszyć czy smucić.
– Dość ciężka jest – Brae wysapał, targając za sobą Alfę. – Co ona jadła?
Całe szczęście, że w wodzie przedmioty (i organizmy żywe) tracą swoją wagę, bo wątpliwe, żeby Jitong dociągnął Akhifer do końca trasy o własnych siłach. Zresztą, tak naprawdę nie musiał ciągnąć jej do końca: liderka szybko się wybudziła, z odruchem prawie zabijając swojego podwładnego. Najpierw Tenebrae chciał wrzasnąć „Ajajaj, moja biedna główka”, ale w porę przypomniał sobie, że jest dorosłym mężczyzną.
– Nie zabij mnie czasem – mruknął. – Coś wymyśliłem…
– Co ty nie powiesz – Alfa nie wyglądała na zadowoloną. Zresztą, nikt nie byłby zadowolony, gdyby ominął go pojedynek, a co gorzej, właśnie oberwałby w łeb.
– Sugerujesz, że narybek coś symbolizuje?
Jitong trochę się zmieszał. Tak daleko to on nawet nie zaszedł.
– Może… Ale chodziło mi bardziej o coś realistycznego. Że teraz coś, kurwa, te dzieci wyżera, kiedy my sobie rozmawiamy.
Miejmy nadzieję, że z biegiem czasu Brae nie zacznie używać przekleństw jak przecinki w zdaniach, ale obecne wydarzenia niestety na to wskazują.
Kiedy więc on rozmyślał nad swoją przyszłością, i tym, że za często używa pięknego słowa, jakim jest „kurwa”, Akhifer zrobiła coś pożyteczniejszego; ze swoją obolałą głową rzuciła się do płynięcia, modląc się w duchu, że to, o czym pierdolił Brae, jest tylko wymysłem jego walniętej wyobraźni.
Niedużo brakuje i ja także będę używała przekleństw zamiast przecinków. Ale nie no, ,,pierdolił" to chyba nie przekleństwo?
<Akhifer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz