31 grudnia 2021

Od Nirimi - "A gdyby tak... nie istnieć?" (wyzwanie)

Dla Nirimi był to kolejny zwykły dzień. Obudziła się, coś przekąsiła i trochę się pouczyła. Teraz właśnie skończyła czytać tekst o ziołach leczniczych, zadany jej przez nauczyciela ze szkoły. Ziewnęła wypuszczając parę bąbelków z pyszczka i wyjrzała z domku. Jakoś nie zbyt chciało jej się wychodzić, ale, coś jej mówiło, że powinna to zrobić.  No, nie można powiedzieć, że wyszło jej to na dobre. Bo gdy tylko jej tylna płetwa opuściła bezpieczne schronienie świat, który widziała zamigotał i... znów widziała wszystko normalnie. Zaskoczona rozejrzała się. No nie wszystko było już normalnie, tak jak wcześniej. Ale co to było. Wtedy jej wzrok padł na koi, która płynęła prosto na nią. No, nie ślepa jest czy co? Nirimi tak bardzo skupiła się na tym by zrozumieć, dlaczego owa osobniczka płynie prosto na nią, że zapomniała, że ona przecież cały czas tu stoi a zaraz może skończyć się to wypadkiem. Dotarło to do niej na sekundę przed zderzeniem, które o dziwo nie nastąpiło. Druga koi zwyczajnie przez nią przeniknęła i popruła dalej. Nirimi otworzyła szeroko pyszczek i musiała wyglądać dość głupio. Jej umysł cały czas nie potrafił poradzić sobie z tym co to znaczy. W końcu do niej dotarło. Jest niewidzialna i przenikalna. Jak duch... Ale, duchem staje się ktoś kto zakończy swój żywot a ona, cóż cieszy się zdrowiem i młodym wiekiem. Nie, to nie to. A może, w jakiś sposób, jej dusza została odłączona od ciała? Tylko gdzie jest jej ciało? Nikt nie wygląda na jakoś bardzo smutnego, a wtedy wyglądała by na kogoś kto umarł... 

-Na to nie ma logicznego wytłumaczenia!!!- ryknęła nagle, wymawiając ostanie zdanie swojego wewnętrznego monologu na głos. Serce podeszło jej do gardła. Nikt nawet się nie odwrócił, nie spojrzał, machnął płetwą. Wszyscy zachowywali się jak zwykle. Jakby jej tu nie było, jakby nigdy nie istniała. Łzy napłynęły jen do bystrych ślepi jednak otarła je szybkim ruchem płetwy. Nie może się tu mazać jak jakieś dziecko! Co prawda sama nim była i nikt jej teraz nie widzi więc co za różnica, ale, Nirimi zawsze stara się przestrzegać ustanowionych przez nią lub przez kogoś innego zasad a jednak z JEJ zasad brzmi- Zero płaczu. Tak więc uznała, że nie ma się co mazać- musi znaleźć jakieś rozwiązanie, jak powrócić do świata żywych. Poczuła w sobie nową determinację i chęć do działania. Zapłonęło to w niej jak nowy płomień, który wzniecał żar jej serca. Następny widok jednak w sekundę zgasił tę iskrę. Przed nią nauczyciel (ten sam która zadał jej tekst o ziołach) rozmawiał z uczennica w jej wieku. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to ze ona zachowywała się i mówiła zupełnie jak Nirimi! Wyglądem odbiegała od niej lekko, ponieważ plamy na jej ciele miały kolor jasnego błękitu dziennego nieba, a nie mrok nocnego sklepienia. Czarno-biała koi zrozumiała, że jej czas już minął. Ktoś inny zajął jej miejsce na świecie. Nie była już potrzebna. Nie istniała. Tylko dlaczego? Co zrobiła, że zakończyła swe istnienie w tak marny sposób? Przecież chyba zachowywała się dobrze na tym świecie prawda? Karpica popadała w coraz większą histerię. Łzy płynęły z jej oczy całymi potokami. Już nic się nie liczyło. Jej iskra zgasła i już nigdy ponownie nie zapłonie. Przestała istnieć a jej miejsce zastąpił ktoś inny. Ważniejszy. Lepszy. Koi czuła jak z każdym oddechem traci chęć życia. Ale nie, nie mogła umrzeć. Bo już umarła.

<Koniec>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz