28 lutego 2023

Od Nirimi - "Niezbędna zima i zbędne zasady"

Zima. Bezdyskusyjnie najcięższa pora roku dla całej Ławicy. Czas zamarzniętej tafli, braku słońca i zimnej wody. Dni były krótkie, a noce - długie i zimne. Dla Nirimi pora ta od zawsze była ciężka. W tym okresie biało-czarna koi, była jeszcze cichsza i bardziej małomówna. Teraz, jednak gdy była już Szamanką, a nie tylko głupim narybkiem, chodzącym do szkoły, ten czas oznaczał dla niej również zmęczenie. W zimę koi często przychodziły do niej ze wszelkimi problemami, prosząc o to by „odwołała zimę” lub „łaskawie zrobiła coś, by było cieplej” Wszelkie tego typu prośby bardzo denerwowały Nirimi - zwłaszcza że większość była wypowiedziana dość nieprzyjaznym dla rybiego ucha tonem. Spowodowane było to tym, że cześć mieszkańców ławicy ubzdurała sobie, że zima jest jej winą. Już na samą myśl, że ktokolwiek mógł wpaść na tak głupi wniosek Nirimi chciało się płakać. Zima nawiedzała przecież ławicę co roku, jednak mimo tego, że był to trudny czas dla wszystkich, Nirimi, nawet gdyby mogła, nie poprosiłaby duchy natury o zlikwidowanie go. Szamanka dobrze wiedziała, że każda pora roku jest tak samo ważna, jak każda inna – nie można jednak powiedzieć tego samego o większości koi do niej przychodzących. Należał do nich również pewien błękitny karp, żywo gestykulujący i marszczący wąskie czoło ze zdenerwowania  

– No błagam, zgódź się! Chociaż spróbuj! Pomyśl, znam się dobrze z Vivierith, jestem pewien, że sypnie ci kaską, jeśli zgodzisz się na tę propozycję! – jeszcze przed chwilą błękitny karp, o jakże kreatywnym imieniu, Blue, wydawał się zdesperowany, teraz jednak przebiegle się uśmiechał. Nirimi miała ochotę zedrzeć mu ten pyszny uśmieszek z twarzy. Może i jest irytujący, ale nie sądzę, by kłamał – pomyślała, tłumiąc westchnięcie i siląc się na niewzruszony wyraz twarzy. Szamanka znała go już wcześniej, ale tylko z widzenia - praktycznie od samego początku kręcił się przy Vivierith, świergocząc, jaka to ona jest wspaniałą alfą i przymilając się do nowej władczyni Ławicy. Nirimi podejrzewała więc, że być może to sama Vivierith zleciła temu lizusowi wybłaganie u niej ocieplenia pogody. Zresztą, jakby się tak zastanowić, gdyby reszta ławicy się dowiedziała, że to właśnie ich nowa alfa załatwiła im cieplejsze dni, Vivierith zyskałaby spore poparcie. Niedoczekanie! Nie mam zamiaru zaburzać naturalnego porządku pór, dla jakiejś rozpuszczonej i najwyraźniej głupiej paniusi, nawet jeśli jest alfą!

– Drogi panie, już panu to tłumaczyłam - prośba o zmianę pory roku jest nadzwyczaj niestosowna i nie zamierzam na nią przystawać. Nie zamierzam również zgadać się na żadną próbę przekupienia mnie. – powiedziała spokojnie i tylko trochę znudzonym tonem, chociaż w środku się w niej gotowało. Z tym osobnikiem musiała użerać się już dobre pół godziny i powoli czuła, że jeszcze chwila i straci nerwy. Dopóki jednak potrafiła utrzymać nad sobą kontrolę, dopóty będzie bronić swojego stanowiska.  

– Wiem, ty pewnie myślisz, że ja jestem jakimś bezrobotnym czy innym sprzątaczem! – wypalił karp, a jego mina wskazywała na to, że błękitny karp odczuwał jednocześnie obrzydzenie i dumę, to drugie najprawdopodobniej spowodowane było tym, że wpadł na ten jakże błyskotliwy pomysł. Połączenie tych dwóch uczuć na jego pysku wyglądało dość ciekawie. Nirimi pytająco uniosła jedną brew, czując się lekko zbita z tropu. W końcu co do Koi No Ryuu to miało znaczyć? –  No, to jesteś w błędzie, bo ja jestem Znachorem. – najwyraźniej nie był wystarczająco spostrzegawczy bądź inteligentny, by prawidłowo odebrać nieme pytanie Szamanki. Jednak Nirimi właśnie zrozumiała, o co mu chodziło. Nowe, kłopotliwe dla większości społeczności prawo mówiące o tym, że jedni są lepsi od innych. Nirimi nie od początku rozumiała, że coś jest na rzeczy, gdy owe zasady powoli wnikały w życie Ławicy. Owszem, była inteligentna i spostrzegawcza, ale również dość aspołeczna. Nigdy nie posiadała wielu znajomych, wolała spacerować w samotności lub produktywnie spędzać czas, ucząc się z kawałków kory, zapożyczonych z biblioteki lub jej własnych zbiorów. Brak dużej ilości przyjacielskich relacji z innymi sprawił, że to, co dzieje się teraz, w Ławicy dotarło do niej, dopiero gdy jedna z niewielu jej znajomych – gadatliwa Bardka imieniem Sumi, zapłakana przyszła do niej, żaląc się, że jej najlepszy przyjaciel, Sprzątacz Hariwi, nagle przestał z nią rozmawiać. Wtedy właśnie, Szamanka pojęła, że to wszystko idzie w bardzo złą stronę. I że ona nie może nic z tym zrobić.  

– Szanowny panie, pańska profesja ma się nijak do naszej rozmowy. Ja moją decyzję już podjęłam, więc uprzejmie proszę pana o opuszczenie tego miejsca – płetwą wskazała mu drzwi. Blue najwyraźniej pojął, że nic tu już nie wskóra, więc odpłynął, zadzierając pyszczek w górę, pokazując, jak bardzo ma ją głęboko w poważaniu. Nirimi z ulgą zamknęła za nim drzwi i westchnęła. Za oknem jej norki już chyba zachodziło słońce, o ile dało się to stwierdzić, przez lód zakrywający taflę wodną nad nimi, więc wyglądało na to, że raczej nikt już dziś nie będzie jej nachodził. I bardzo dobrze, bo ostatnie co teraz chciała robić Nirimi, to rozmowa z kimkolwiek. Zamierzała przemyśleć właśnie przeprowadzoną rozmowę i wyciągnąć z niej jak najwięcej wniosków. Chciała wiedzieć, jak źle teraz żyje się Cywilom i co teoretycznie mogłaby zrobić, by im pomóc. W końcu każdemu należą się takie same prawa, prawda? Jednak gdzieś z tyłu jej głowy, cichutki głos podszeptywał jej, że raczej nic już z tym nie może zrobić...

<Koniec>

Od Irysahyty - "Nieprzyjemne zmiany"

– Dobrze się czujesz? – zapytała Sonje, przykładając płetwę do czoła Irka. Ryby są zimnokrwiste, więc o gorączce raczej ciężko mówić, ale Irysahyta od dłuższego czasu pływał przygnębiony, jakby się pochorował. Sonje strasznie zaczęła się o niego martwić. – Może powinieneś zajrzeć do medyka...

– Nie, dzięki, żaden medyk mi nie potrzebny. Możesz zabrać płetwę z mojego czoła. – Karp odepchnął koleżankę i zabrał się z powrotem za robotę. Znowu głupie segregowanie zasobów, monotonne i bez sensu, bo powinni się tym zająć pracownicy magazynu, a nie sprzątacz. – Nie jestem chory.

– Ale zachowujesz się jak paskudny gbur, a to się rzadko zdarza. No gadaj, o co chodzi – naciskała znachorka. Widziała, jak Irek zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

– O Vivierith. Zaczyna coraz bardziej psuć porządek w ławicy, strasznie się rządzi. Dzieli społeczność na lepszych i gorszych w zależności, jakie stanowisko zajmują. Cywile są oczywiście najgorsi, ale nie da im wykształcenia, żeby byli lepsi. Irytuje mnie to.

– Zirytowany Irysahyta. Ostatni raz cię takim widziałam, jak wcisnęli ci obcego karpia na chatę. Ale zgadzam się z tobą, czuć różnice w traktowaniu ryb. – Sonje zbliżyła się do żółtego rybia i ściszyła głos. – Akhifer tego unikała, pamiętasz? Cywile byli traktowani tak samo, tylko byli mniej znani niż taka medyczka Romelle. Ale nie byli nazywani mniej ważnymi. Ani tak traktowani. Zwolennicy Vivierith aż krzywo na nas patrzą, gdy ze sobą rozmawiamy. Nie podoba mi się to, nie chcę zrywać naszej znajomości.

– Ja też nie. – Bo wciąż mam nadzieję, że kiedyś powiem ci, co czuję, pomyślał samiec. I będziemy mieli okazję być razem.

Niedaleko nich przepłynęła trójka obcych karpi. Spojrzeli na nich z niesmakiem, pokazując wybitnie, jak bardzo nie podoba im się, że inteligencja rozmawia ze zwykłym cywilem. Irek i Sonje zdążyli tylko rzucić do siebie szybkie "cześć" i znachorka odpłynęła, by uniknąć problemów od strony ławicy. Sprzątacz głęboko westchnął. Miał dość obecnego stanu rzeczy, wolałby, żeby Akhifer wróciła na stanowisko alfy. Gdyby tylko było miejsce, gdzie zwolennicy starej przywódczyni mogli uciec i założyć nową ławicę...

<Koniec>

20 lutego 2023

Konkurs Memiczny 2.0 - wyniki

Konkurs Memiczny 2.0 - wyniki

Znowu opóźnienie! Niestety wyniki konkursu nie były jednoznacznie, dwie z jedenastu prac otrzymały taką samą ilość głosów i były to prace dwóch różnych twórców. Dlatego zwycięzca został wylosowany za pomocą kości, gdzie numery nieparzyste odpowiadały pracy nr. 1, a numery parzyste pracy nr. 6.

Zwycięzca

Kostka wybrała jako zwycięzcę pracę nr. 1, której autorem jest Feliks. Nasz czerwony rybek otrzymuje zatem osiągnięcie Memistrzunio oraz 4 AP, serdeczne gratulacje!

Dziękuję uczestnikom konkursu za wzięcie udziału, chociaż było ich jedynie trzech. Memy w najbliższym czasie pojawią się w naszej galerii, a tu poniżej macie spis ich autorów. Prace wciąż można obejrzeć w poprzednim poście w ankiecie, choć jest zamknięta.

Feliks - prace nr. 1, 8 i 10
Akhifer - prace nr. 2, 3, 6 i 7
Akahita - prace nr. 4, 5, 9 i 11

Od Valii - „Taniec liści” Cz. 2

Zaczęłam z partnerem rozmawiać o festynie. Opowiedziałam o tym, że zgłosiłam się do pomocy przy wystawianiu sztuki oraz o nowej alfie, której wzrok mógłby zamrażać, gdyby tylko miała super moce. Danny stwierdził, że nie zna się na polityce, ale jeśli zapewni mu jedzenie na zimę, będzie z niej zadowolony. Dodał również, że sam także zgłosił się do pomocy, ale przy wywieszaniu dekoracji. Stwierdził, że to najprostsza pomoc, jaka może być, a w końcu przydałoby się dać znać o sobie alfie. Po co? Tego się już nie dowiedziałam.

Danny był rybką inną niż ja. Lubił innych, rozmawiał z każdym, powiedziałabym nawet, że wchodził w bliższe relacje z każdym, kogo napotykał. Chciał być zauważany, więc miał w sobie dużo elegancji i coś, co sprawiało, że każdy na niego patrzył. Przyznam szczerze, że wiele razy mnie to irytowało, aczkolwiek starałam się kochać go mimo tych wad. A niestety miał ich jeszcze kilka. Jedną z nich, której najbardziej nienawidziłam, było to, że często chciał mi okazywać uczucia publicznie, tak jakbyśmy byli filmem romantycznym. Jednak mimo różnic, bardzo się dogadywaliśmy.

- Nie lubię jesieni – przyznał po krótkiej chwili ciszy.

- Czemu? Ja ją lubię. Jest ładnie, ciemno przy brzegu no i chłodniej.

- Ty lubisz jak jest ciemno i zimno – zaśmiał się. – Dla mnie się robi tak dziwnie ponuro. Gdyby nie te kolorowe światła z liści, miałbym wrażenie, że mieszkam na cmentarzu – westchnął. – Po za tym wszyscy chorują.

- Tak, moja znajoma dostała listkowca – miałam na myśli kaszel listkowy, jednak ja mówiłam listkowiec, ponieważ była to krótsza nazwa.

- Oby pijawek nie zabrakło.

- Nie zabraknie. Mam wrażenie, że wszyscy co rok się przygotowują na ten okres i wiedzą, gdzie ich szukać. Prędzej ich gatunek wymrze, niż schowa się przed nami – wypłynęliśmy z parku i znaleźliśmy się obok szkoły, w której miałam znaleźć panią Emirath.

- Oby tylko te dzieci się przed tobą nie ukrywały – zaśmiał się, na co tylko posłałam mu rozbawione, a zarazem zirytowane spojrzenie. Ucałował mnie znowu w policzek, po czym się pożegnał, mówiąc, że idzie po jakieś zioła, które wspomogą jego i mój układ odpornościowy.

Weszłam do budynku. Narybek miał teraz zajęcia, dlatego na korytarzu nie spotkałam nikogo, prócz sprzątaczki, która pokierowała mnie do kółka teatralnego, znajdującego się na pierwszym piętrze, na końcu korytarza. Podziękowawszy starszej koi, ruszyłam w tamtą stronę. Wtedy po budynku rozległ się dzwonek, oświadczający przerwę, bądź dla niektórych, koniec zajęć na dzisiaj. Z sal wypłynęły maluchy. Większość uśmiechnięta zaczęła żywą dyskusje o najsmaczniejszych robakach bądź nowej nauczycielce, jednak niektórzy wyglądali, jakby chcieli natychmiast wrócić do domów. Chociaż jesień zaczęła się niedawno, byłam świadkiem, jak niektóry rybki o słabszej odporności zaczęły odczuwać spadek temperatury. Kichanie i smarkanie stało się chlebem powszednim w tym miejscu.  Starając się unikać zakatarzonych rybek, dotarłam do odpowiedniej sali. Weszłam do niej i moim oczom ukazało się duże skalne pomieszczenie, na którego środku znajdował się podest i kurtyna. Obok sceny siedziała granatowo-pomarańczowa rybka, właśnie coś notująca.

- Dzień dobry – zwróciłam na siebie uwagę. Starsza koi uniosła oczy znad szkieł kontaktowych i uśmiechnęła się.

- Witam, mogę ci dziecko w czymś pomóc? – podpłynęłam do niej i wyjaśniłam, że szukam pani Emirath, aby pomóc w przygotowaniach do występu. – Jak dobrze! – ucieszyła się. – Ja jestem Emirath i dobrze, że jesteś. Dzisiaj po zajęciach szukamy nowych aktorów, ponieważ dwójka zachorowała, więc przyda mi się twoje opinia – przyznam, że trochę się zdziwiłam. Nie sądziłam, że już na wstępie dostanę coś do roboty. 

Cóż, praca szuka ryby, prawda?

Gdy tylko nadszedł ostatni dzwonek, sala była gotowa. Razem ze starszą samicą przywitaliśmy młodych aktorów, przygotowanych do zagrania nowej roli – w sumie, to prawie przygotowanych. Znali cały tekst, ale nie na pamięć. Ponad to jedna z młodych rybek tak się zestresowała, że nie wypuściła z jamy żadnego zdania w całości. Całe przesłuchanie trwało prawie godzinę, a po tym mieliśmy dziesięć minut przerwy, aby wybrać odpowiedniego kandydata. 

Dopiero wtedy dowiedziałam się, co to ma być za sztuka.

„Taniec liści”, jaki miał być zaprezentowany na scenie, opowiadał historię trzech koi, które wyruszają na głębsze wody w poszukiwaniu magicznej perły, która miała za zadanie zatrzymywać jesień na powierzchni, aby w zbiorniku zawsze było lato. W tej historii chodzi o to, aby pokazać koi dobre strony jesieni, która wszystkim kojarzyła się z zimnem i chorobami. 

Musiałam przyznać, że była to ciekawa sztuka, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Potem się dowiedziałam, że napisała ją jakaś amatorska pisarka, która po zobaczeniu powierzchni w jesień, uznała ją za tak piękna, że poczuła obowiązek przedstawienia tej pory roku w lepszym świetle. Nie znając się na sztuce, słuchałam Emirath, jak wypowiadała się na temat każdego młodego aktora. Zachwycona nie była, tym bardziej, że kiedyś sama była aktorką i to o wiele wyższej klasy niż te małe berbecie, jednak ich występ był wystarczający, aby móc wybrać dwóch koi na główne role. Mały Bill dostał rolę niebieskiego i żartobliwego koi, który jako pierwsze dostrzega zalety jesieni. Słysząc tę informacje zaczął pływać w kółko – w pewien sposób jego gorący optymizm pasował do tej postaci. Rolę czerwonego koi, który był przeciwieństwem tego niebieskiego, dostała mała Sally, która okazała się o wiele żywsza, kiedy nie musiała grać smutnego i wiecznie niezadowolonego koi. Reszta rybek nie została jednak spławiona, ponieważ do spektaklu potrzebne były kolejne płetwy – czy to do pomocy w oświetleniu i dekoracjach, czy jako postacie poboczne. Do tej drugiej grupy nie zaliczył się tylko samczyk, który ze stresu tracił język i zdrowy rozsądek. 

Przez kolejne dni pomagałam przygotowywać występ, aż naszedł dzień festynu.

<CDN>

18 lutego 2023

Od Valii - „Taniec liści” Cz. 1

*wspomnienie - historia z jesieni*


Zbiornik z dnia na dzień się ochładzał, a spadające liście, lądujące na tafli wody zasłaniały nam promienie słońce, sprawiając, że pod wodą robiło się ciemniej niż zazwyczaj. Nawet podczas zimy, kiedy powierzchnie pokrywa lód, słońce dobija się przez niego, dając nam więcej słońca niż podczas jesieni – ale warto też zauważyć, że brak dostępu do słońca pojawia się przy brzegach, gdzie liście zbierają się w kupkę i nie chcą stamtąd zniknąć. Środek zbiornika był wolny od tego zjawiska. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ z tego powodu uwielbiałam jesień. Moje lokum znajdowało się blisko brzegu. Chociaż byłam ukryta między roślinami, one często przepuszczały poranne słońce, kiedy poruszały się z ruchem wody. Jesienne liście pomagały mi w jednej rzeczy: pozwalały mi spać dłużej, niż zazwyczaj.

Przy tak elastycznej pracy, jaką posiadałam, nie musiałam się martwić, że zaśpię do pracy bądź się spóźnię. Problem pojawiał się tylko wtedy, gdy ryby nie chciały gadać, ale na to były inne metody. Mój dzień rozpoczął się prawie tak samo, jak wszystkie, jedyna różnica była taka, że nie obudziło mnie słońce, ale Pirat, domagający się jedzenia, z groźbą rozszarpania wszystkiego wokół, jeśli takowego nie dostanie. Przyjemnie było mieć w domu pupilka, ale odkąd poznałam, jakie szkody może wyrządzić pirania, stwierdziłam, że następnym razem wezmę sobie ślimaka albo jakiegoś innego robaczka. Pirata za to wypuszczę, gdy minie zima. Wiosna będzie dla niego najlepszym okresem na zapoznanie się z innymi piraniami i ich środowiskiem. W końcu nie może mieszkać u mnie do końca, bo gdy dorośnie, nie będę wstanie nad nim zapanować i na pewno zniszczy większość zbiornika. 

Po codziennych obowiązkach domowych, wypłynęłam z domu i ruszyłam na tak zwany patrol. Byłam ciekawa, czy się dzisiaj czegoś dowiem. Nie każdego dnia udawało mi się uzyskać jakieś ciekawe informacje, zazwyczaj były to jakieś historyjki innych rybek, na temat tego co lubią, a czego nie znoszą, bądź czym się nie dawno zainteresowali. Czasami mi się wydawało, że w tym zbiorniku kompletnie się nic nie dzieje, aż w końcu któregoś szczęśliwego dnia dowiaduje się, że ktoś chce napaść na bank bądź otruć żonę. Świat może być piękny, prawda?

Ten dzień nie wydawał się taki zwyczajny już na samym początku. Na dno zbiornika opadały kolorowe światła, w wyniku jesiennych liści, które ktoś postanowił ściągnąć z powierzchni, wypolerować, a następnie przymocować do niektórych miejsc tak, aby odbijały one promienie słoneczne w różnych barwach. Najwięcej było żółtego i pomarańczowego, ale nie zabrakło również czerwonego i różnych odcieni w tych kolorach. Był to widok przyjemny dla oka, zbiornik wydawał się pozytywniejszym miejscem, niż wcześniej. Najbardziej na tym korzystały dzieci, które zachwycone światełkami bawiły się wokół nich. Teraz nie rozumiałam ich zabaw, dziecięcy duch uciekł ze mnie, gdy wuj oddał mnie do sierocińca. Od tamtej pory wszystko, co wydawało się dzieciom zabawne, zniknęło ze mnie.

Zatrzymałam się przy tablicy ogłoszeń. Oprócz tego, że stanowisko alfy zajęła inna rybka, o czym wiedziałam już wcześniej, równie ważnym ogłoszeniem okazał się „Jesienny Festiwal”, który organizowała nowa przywódczyni. Na kawałku kory zostały starannie nakreślone litery, formułujące kilka zdań.


Jesienny Festiwal

Już za tydzień, zapraszamy wszystkich mieszkańców do wspólnej zabawy.
Oferujemy stanowiska z jedzeniem oraz przeróżnymi grami dla młodszych i starszych.
Wystąpi również gość specjalny: Sum Helvin
Za jedyne 10 pereł każda rybka może obejrzeć sztukę wystawianą przez kółko teatralne pt.: „Taniec liści

Poszukujemy wolontariuszy do pomocy w organizacji. Proszę się zgłaszać do alfy.


Przez moment stałam i czytałam ogłoszenie, a mój wzrok zatrzymał się na słowach „poszukuje wolontariuszy do pomocy”. Zawsze mnie bawiło, gdy ktoś w ten sposób opisywał to, że szuka kogoś, kto wykona robotę za darmo. Takie osoby, aby ich brzydko nie nazwać, nazywano właśnie wolontariuszami. W końcu kto najwięcej dobra robi dla tego świata? Wolontariusz! 

Zresztą nie o to mi chodziło. Fakt, że szukali pomocy, był dla mnie niczym chleb dla głodnego. Jednym z miejsc, z którego mogę uzyskać wiele informacji, są właśnie takie miejsca, wypełnione rybkami, chętnymi do pomocy. Nikt się nie dziwi, że kręcisz się wśród nich. Nikt się nie zapyta, dlaczego zadajesz tyle pytań, bo każdy wie, że to po to, aby zabić czas. Nikt się nie domyśli, że jego tajemnice nie są u mnie bezpieczne.

W celu zdobycia więcej wiedzy, nie tylko na temat mrocznych historii innych koi, ale również na temat samego festynu, ruszyłam do lokum alfy, które znajdowało się niedaleko tablicy ogłoszeń. Gdy znalazłam się pod bramą, zobaczyłam, że z budynku wychodzą dwie uśmiechnięte rybki. Gdy mnie mijały, mówiły coś o zabawkach z wodorostów. Bez zainteresowania nimi przekroczyłam drzwi, by zaraz zapukać w te główne, prowadzące do biura alfy. Po wejściu do środka, za biurkiem zobaczyłam fioletową rybę. Pierwszy raz zobaczyłam jak wygląda nowy szef zbiornika i miałam wrażenie, że wyglądem to ona nie jest lepsza od Akhifer.

- Słucham? – zapytała obojętnym głosem, unosząc spokojnie głowę znad stosu dokumentów. Jej zimny wzrok przeszył mnie na wylot i zaczęłam się zastanawiać, jak te dwie rybki wypłynęły stąd uśmiechnięte. Przecież tutaj było jak w lodówce!

- Chciałam się zgłosić do pomocy przy festynie – uśmiechnęłam się miło, aby dać temu miejscu chodź trochę ciepła. 

- Ah, to dobrze – samica sięgnęła po kawałek kory, który leżał w rogu biurka, po czym na niego spojrzała. – Popatrzmy… Mogłabyś się zająć przygotowaniem do spektaklu? Pannie Emirath przyda się pomoc – powiedziała i ponownie spojrzała na mnie. Pokiwałam głową.

- Jasne, czemu by nie. Gdzie ją znajdę? 

- Jest opiekunem kółka teatralnego w szkole podstawowej. Tam ją znajdziesz – oznajmiła. – Jak się nazywasz? – wpisała moje dane na drugą listę, po czym korę i liść odłożyła w róg biurka, gdzie leżały wcześniej. – To wszystko – dodała i wróciła do swoich obowiązków, a ja z radością mogłam opuścić ten budynek. Pewnie dlatego tamte dwie koi były takie uśmiechnięte, cieszyły się, że mogły wyjść stamtąd.

Kierując się w stronę szkoły podstawowej, zauważyłam na swojej drodze dziwnego zjawisko. Zielona rybka imieniem Danny tańczyła z jakąś inną, żółtą koi. Byli nadzwyczaj roześmiani, jakby naćpali się tataraku. Podpłynęłam więc do mojego partnera, aby wypytać go o tą żółtą szlamę. Kiedy znalazłam się obok nich, przestali pląsać i zwrócili na mnie uwagę. Danny zaraz stanął obok mnie, witając pocałunkiem w policzek.

- Witaj kochanie, poznałaś może Lucy? – zmierzyłam żółtą rybkę i tylko pokręciłam głową.

- Nie, ale widzę, że nieźle tańczy – powiedziałam miło, chociaż musiała ujrzeć w moich oczach coś na wzór kpiny, bo samica lekko się zawstydziła.

- Lucy to moja sąsiadka. Ma dobrą nowinę, powiedz jej – zachęcił żółtą, wstydliwą istotkę do mówienia. W tym momencie złość mi przeszła.

- Mój ślimak ma małe. Takie słodziaki mu się urodziły – miała piskliwy głosik i była aż nadto zafascynowana czymś, co dzieje się bardzo często. 

- Ooooo ale uroczo – powiedziałam uśmiechnięta, dzieląc razem z nią tą dobrą nowinę, która mało mnie interesowała. Przez krótką chwilę wypytywałam ją o to, ile ich jest, jak się wabią, co z nimi zrobi, jak wyglądają, a gdy poczułam, że moje policzki są już nadwyrężone od ciągłego uśmiechania i cieszenia z jej szczęścia, powiedziałam, że musimy już z Dannym uciekać, ponieważ byliśmy umówieni na spacer. Lucy pokiwała głową i pożegnała nas, a ja w końcu mogłam opuścić uniesione kąciki ust.

- Jest bardzo miła – stwierdził samiec.

- Taaaak – przyznałam.

- Naprawdę byliśmy umówieni?

- Nie, ale chciałam z tobą trochę spędzić czasu – przyznałam szczerze. Danny pokiwał głową, po czym mnie objął. Odrzuciłam jego płetwę. – Wiesz, że nie lubię publicznych czułości – powiedziałam do niego już nie wiem który raz, w trakcie naszego związku.

- Wszyscy tak robią, nie rozumiem cię – przyznał.

- Wiem, temu nie lubię na innych patrzeć – posłałam mu uśmiech, który zniknął z mojej twarzy, gdy znowu spojrzałam przed siebie. – W każdym razie…


<CDN>

16 lutego 2023

Od Valii CD. Leona - „Świat ginie w wodorostach” Cz. 5

Spojrzałam na jego wystraszoną twarz, słuchając jego szalonego potoku słów, wylewającego się z jego żałosnej gęby. Uśmiechnęłam się, bo w pewnym sensie jego propozycje mnie rozbawiły. Wysterylizuje ci zwierzaka, zaopiekuje się chorą ciotką, której nienawidzisz

- Dobra dobra, zamknij się już – przyłożyłam mu płetwę do pyska, tym samym ją zamykając. Musiałam przyznać, że mógłby mi się przydać jakiś gamoń, zgadzający się bez zbędnego gadania wykonać moje rozkazy. 

- Zgadzasz się? – zapytał po krótkiej chwili ciszy, posyłając mi smutne oczy bąbelka, które niestety nie wyszły mu tak, jak powinny, pewnie z tego względu, że był dorosłym koi, a nie jakiś narybkiem.

- Zrobimy tak. Ja ci pomogę nie wpaść, a ty będziesz robił to, co ci każę – samiec początkowo wyglądał na bardzo zadowolonego, z jego ust wypłynęło ciche ale szczęśliwe „jest”, a kiedy dotarła do niego reszta mojego zdania, spoważniał, przystanął dwa machnięcia ogonem ode mnie i spojrzał podejrzliwie.

- A jakie to miałyby być zadania? – zapytał, a ja się odwróciłam i zaczęłam płynąć przed siebie. – Hej! Czekaj – szybko mnie dogonił i płynął zaraz obok mnie. Wiedziałam już, że należy do tych bardzo, ale to baaaaardzo natrętnych rybek. – Zgadzam się na umowę, zbytnio innej opcji nie mam, zważając na to, że jakaś mafia… - zamknęłam mu usta, uderzając w jego pysk tylnym ogonem.

- Masz zdecydowanie za długi język – westchnęłam, po czym trochę zwolniłam, aby wyrównał ze mną tempa. – A woda ma uszy. Porozmawiamy o szczegółach w innym miejscu – wyjaśniłam. 

- Gdzie? – to pytanie pozostawiłam bez odpowiedzi.

Płynęliśmy przed siebie w milczeniu; przynajmniej tak to wyglądało z mojej strony. Samiec najwidoczniej nie potrafił zbyt długo milczeć, jakby jakaś niewidzialna siła otwierała mu usta i wyciągała język na wierzch. Były to jednak krótkie i nieznaczące zdania, jak „Odradzam ci jadanie w tej restauracji bo bla bla bla. Widzisz ten neonowy budynek? Kiedyś bla bla bla. Chodziłem tutaj do szkoły i bla bla bla.”. Nie interesowały mnie jego historię, był mi tylko potrzebny, aby trochę mnie odciążyć oraz pomóc w szukaniu informacji. Co dwie głowy to nie jedna, a przez jego tak zwaną charyzmę i znajomość wielu rybek – tak, wiedziałam, że zna tu prawie cały zbiornik, mimo wszystko obiło mi się o uszy istnienie jakiegoś ogrodnika Leona, który jest wszędzie i każdy go zna – mógł mieć dostęp do informacji, których potrzebuje. Jego osoba mogła mi ułatwić życie i przyspieszyć pracę, co poskutkowałoby większą ilością czasu dla siebie, mniejszym użeraniem się z innymi rybami oraz mniejszą konfrontacją z szefem. Wystarczyło tylko mu pomóc, aby hodowla nielegalnych roślin nie wyszła na jaw, czyli zrobić coś, do czego mam dobrą płetwę. Żyć, nie umierać tylko.

Dopłynęliśmy do niedużego pubu, umiejscowionego gdzieś z boku całego zbiornika. Charakteryzował się tym, że był na granicy głębszej wody. Dno było niżej, a woda wydawała się jakby ciemniejsza, co sprawiało, że nie każdy porządny obywatel tego zbiornika miał ochotę spędzać tutaj wolny czas. Poskutkowało to tym, że miejsce to było idealne do rozmawiania o szemranych interesach, bo jak się z czasem okazało, najczęstszymi klientami były rybki, pochodzące spod ciemnej gwiazdy: a większość tych rybek znałam. 

- Siadaj – podpłynęłam do beżowej muszli, leżącej prostopadle na kilku kamieniach, całość współgrała jako stolik. – A teraz przejdziemy do konkretów. W zamian za to, że pomogę ci wyhodować te rośliny, ty masz wykonywać moje polecenia. Będę potrzebować kilku informacji, które należy wyciągać od zwykłych koi. Twoim zadaniem jest szukanie informacji, w jaki sposób, mi to obojętne. Ważne jest, abyś dostarczył mi to, co chce wiedzieć. 

<Leon?>

Konkurs Memiczny 2.0 - głosowanie

Konkurs Memiczny 2.0 - głosowanie

Hejo! Tak, wiem, głosowanie oczywiście opóźnione, ale czas na głosowanie pozostaje taki sam. Dziękuję uczestnikom konkursu za wysyłanie prac, nasza galeria powiększy się o 11 memów na raz ^^ Zasady głosowania oraz samo głosowanie znajdują się poniżej.

Zasady

  • Głosowanie będzie trwać do 18.02, do godziny 23:59.
  • Głosować można maksymalnie na trzy prace.
  • Nie wolno głosować na własną pracę.
  • W razie równych głosów zwycięzca zostanie wylosowany za pomocą kości.

Głosowanie

 

7 lutego 2023

Konkurs Memiczny 2.0

Konkurs Memiczny 2.0

Witajcie, najdrożsi, w kolejnej odsłonie Konkursu Memicznego! Od razu Wam powiadam, że zasady się nie zmieniły i zwycięzcą wciąż może być tylko jedna osoba, ale przynajmniej będzie trwał trochę dłużej. I tak jak rok temu, konkurs nie wymaga żadnych umiejętności artystycznych ani piśmienniczych, a jedyne, co jest potrzebne, to program do dodawania tekstu do zdjęć i odrobina humoru.

Zasady

  • Memy można wysyłać od dnia dzisiejszego do 14.02, godziny 21:00. Prace wysłane później nie pojawią się w głosowaniu.
  • Memy należy wysyłać do Ryuukitsune na Discordzie lub poprzez maila.
  • Każda osoba może przesłać maksymalnie 5 prac.
  • Prace nie mogą zawierać treści naruszających regulamin bloga.
  • 15.02 pojawi się post ze wszystkimi pracami i głosowaniem.
  • 18.02 pojawi się post podsumowujący z ogłoszonym zwycięzcą.

Nagrody

Na zwycięzcę konkursu czeka osiągnięcie Memistrzunio oraz 4 AP, a po zakończeniu wszystkie memy trafią do naszej galerii :)

Czekam na Wasze prace! A poniżej macie odliczanie...



1 lutego 2023

Podsumowanie stycznia

Ahoj, moje rybunie, rybeczki!

Minął nam styczeń, pierwszy miesiąc roku i bardzo cichutki w progach Koi Paradise. Nie mam co się Was czepiać, wreszcie poczułam, jak to jest nie mieć w ogóle czasu, a i sama nie byłam przecież aktywna. Tylko dwa opowiadania wpłynęły na główną od ostatniego podsumowania, co być może również jest osiągnięciem, ale takim małym, odpowiednim dla zajętych ważniejszymi sprawami rybek.

Nowości

Jeśli dobrze kojarzę, nic nam się nie zmieniło, poza tym, że został dodany licznik do kolejnego podsumowania. Nie będzie on jednak zawsze używany.

Ilość słów

  1. Na pierwszym miejscu Akhifer, 1411 słów w 1 opowiadaniu.
  2. Na drugim Feliks, kolejna gwiazda, 202 słowa w 1 opowiadaniu.

Bonusy

Mistrzem Miesiąca została nasza gwiazdka Feliks. Dodatkowo otrzymuje on wraz z Akhifer bonus w formie podwójnej nagrody za podsumowanie, gdyż są jedynymi dwoma rybkami, które coś napisały. No i nie zapomnijmy o nagrodzie dla administracji - Ferki i Akahity - za sprawowanie władzy nad naszym stawem!

Nieobecności

  • Akahita, Leon i Valia są na nieobecności kolejno do: 10.02., 15.02. i 15.02.
  • Brae, nasz Brae na częściowej nieobecności.


Dziękuję Feliksowi, że dał radę coś napisać pomimo swojego braku czasu i mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu będzie już spokojniej i damy radę uzyskać większą aktywność. Trzymajcie się tam, kochani i powodzenia w zaliczaniu!

~ Akhifer