Oh, ludzie. Nirimi nigdy nie rozumiała tych dziwnych stworzeń lądowych. Zawsze jednak sądziła, że są niegroźne i głupie, poza tym żyją na powierzchni. Dziś niestety straciła oba te przekonania.
Gdy rano opuściła swój domek i zaczęła szukać jakiś ciekawych błyskotek zobaczyła, naprawdę dziwny widok. Piątka ludzi pływała przed nią w wodzie. Dwójka dorosłych i ich trójka młodych. Każdy z nich miał na twarzy dziwną kolorową maskę. Koi początkowo zaczęła po prostu dyskretnie chichotać, bądź co bądź wyglądali dość śmiesznie. Cały jednak nastrój ten minął, gdy zobaczyła, że młodsze z młodych, samica podnosi z dna Zbiornika złotą, błyszcząca bransoletkę. Karpica ostrożnie podpłynęła bliżej. Młode z zachwytem wyciągnęło ku niej obie przednie kończyny, tym samym wypuszczając z nich pożądany przedmiot. Młoda koi tylko na to czekała. Szybkim unikiem umknęła przed ludzkimi łapami i złapała bransoletkę. Młode wydało dziwny dźwięk i próbowało ją pochwycić. Nirimi uciekła i schowała się w kępie wodorostów. Karpica uznała, że musisz jakoś odgonić te potwory od jej domu i tych przedmiotów. Przecież jak tak dalej pójdzie pojawi się tu więcej dwunogów a Zbieracze stracą zajęcie. Tylko jak przekazać im, że ich tu nie chce? Może gdy przeniesie im parę rzeczy przestaną się tu kotłować? Wyjrzała więc ze swojego schronienia. Młoda samica zdążyła już odpłynąć. Jednak teraz przed nią w wodzie unosiła się drugie, starsze młode, również samica. Jej rude włosy rozpływały się w wodzie za nią a na jej piegowatej twarzy spoczywały zielone okulary. Biało-czarna koi wzięła w zęby (fu!) bransoletkę i oddała ją ludzkiej istocie. Tamta z zafascynowanie spoglądała na rybkę wydawał się... uśmiechać? Cokolwiek znaczył ten grymas, wyglądało na to, że jej się spodobało. Młode nie odpłynęło jednak, tylko cały czas patrzyło na uczennicę. Czarno-biała koi czekała aż ta może zniechęci się i uzna, że nie ma tu już więcej przedmiotów. Nadzieje te były jednak złudne- zamiast tego teraz próbowała pochwycić Nirimi. Karpica umknęła przed jedną łapą, jednak druga prędko ją pochwyciła. Koi poczuła, że traci dech. Musiała zmienić taktykę. Natychmiast otworzyła pyszczek i wbiła swoje ostre jak igiełki ząbki w skórę oprawcy. Ta odruchowo ją wypuściła jednak najwyraźniej ten jasny przekaz jej nie zniechęcił. Nirimi ugryzła więc drugi raz tylko o wiele, wiele mocniej. Włożył w to całą swoją siłę. Samica zaczęła odpychać od siebie rybkę i uciekać w stronę jej rodziców. Sprawa jednak nie została załatwiona. Teraz ku niej płynęli wszyscy ludzie. Najpierw zaczęła od najmłodszej dwójki. Zabrała z ich rąk błyskotki, uniknęła ich by nie dać się złapać i silnie ugryzła. Następna była ta ruda, którą już wcześniej ugryzła. Ona jednak była mądrzejsza i zrobiła pierwszy ruch. Złapała karpicę tak szybko, że ta nawet nie zdążyła się zorientować. Rybka szarpała się i wiła, to też trudno było ją utrzymać. Już myślała, że jej się udało uciec i zaraz zatopi w niej swoje białe i ostre jak szpilki ząbki, gdy z pomocą swojemu młodemu podszedł najstarszy z ludzi, samiec. Złapał ją i ścisnął tak mocno, że spojrzenie zrobiło jej się mgliste. I byłby to za pewne koniec Nirimi gdy na pomoc przyszła jej druga najstarsza, matka młodych i zaczęła coś pokazywać jej oprawcy. Ten przez chwilę słuchał po czym wypuścił karpicę i podpłynął bliżej by również żwawo gestykulować. Mała zrozumiała ze to jest jej szansa! Podpłynęła do srebrnego kolczyka, który leżał obok i zabrała go tak by wszyscy ludzie widzieli, że to robi. Potem ukryła zdobycz w tej samej kępie wodorostów która już służyła jej za schronienie. Ludzka para znów zaczęła porozumiewać się mową gestów. Młode w tym czasie rozglądały się, ale, gdy któreś z nich znalazło coś ciekawego, Nirimi zabierała im to sprzed nosa. Wreszcie zapadła decyzja. Ludzie podpłynęli bliżej powierzchni i wyszli z wody. Nareszcie! Teraz koi wyjęła część skarbów z kryjówki i porozrzucała je to tu, to tam. W końcu zbieracze muszą mieć co znajdywać no nie? Srebrny kolczyk zostawiła jednak i razem z nim popłynęła do domu.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz