Nieustający, wszechobecny szum panujący w zbiorniku, bąbelki chwiejnie płynące ku górze, by spotkać się z lodem po wypełznięciu spod piasku jak i płetwy miarowo uderzające wodę. Ten akompaniament wydawał się Psyche tak samo ujmujący i piękny co wtedy, kiedy pierwszy raz trafiła na wolność. Karpica nuciła, tworzyła melodię, nieznacznie przyśpieszała na refrenie.
Nie mogła uwierzyć, jak dużo jeszcze nie widziała, mimo że mieszkała w zbiorniku już od ponad roku, a podróżowała po nim dużo. Intrygował ją każdy nowo ujrzany kamień, roślina, podwodna skarpa. Płynęła coraz to prędzej i prędzej, zmierzając ku terenom, których jeszcze nigdy nie dane było jej ujrzeć.
Lecz muzyka ucichła. Psyche przestała bić w wodę płetwą ogonową. Wokół niej zapanowała pustka, towarzyszyły jej tylko twardo ubite skały, które pozornie rozciągały się przed nią w nieskończoność. Mimo to, po krótkiej chwili ruszyła dalej.
Na domiar złego, Psyche nie tylko była rybką strasznie ciekawską, ale nie znała też samego strachu — nie była odważna, po prostu ten omijał ją całe życie niedorzecznie szerokim łukiem. Jedyna przykrość, jaka mogła ją spotkać, to bezowocna samokrytyka i nadmierne myślenie jej główki, nie do końca do tego procederu przystosowanej. Wyrosła przez to na nieświadomą wszystkiego karpicę, która tylko czekała na, a nawet wydawała się prosić o porządny kopniak od życia, który wzniósłby jej samoświadomość na właściwą falę. Może właśnie to był dzień, żeby takowym oberwać w łuski?
— Odradzam. — usłyszała za sobą i wtem odwróciła się do ryby. — Widzę przecież, że nigdy tu nie byłaś. Pustkowie to jeszcze nie miejsce dla ciebie.
<Ktoś???>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz