Istnieje pewna rybka, raczej o niej wiecie
Można rzecz, najsamotniejsza rybka na świecie
Zwano ją Akhifer; dlaczego tak samotna?
Bo nie przyszło jej poznać żadnego zalotka
Wciąż tyle obowiązków, czasu ciągle mało
Na adoratorów w ogóle nie starczało
Może jakiś ktoś był, Akhifer nie wiedziała
Na swoich obowiązkach ciągle się skupiała
Nie zwróciła uwagi na pewnego karpia
Co wciąż czaił się na alfę jak taka harpia
Czekał tu to z kwiatami, to z błyszczącą perłą
I to nie taką perłą, której wszędzie pełno
Shivoy - tak miał na imię - był bardzo cierpliwy
Już na sam widok Ferki robił się szczęśliwy
Nieważne, że strażniczka nie miała wciąż czasu
On by dla niej wrzesz świat przepłynął bez kompasu
Zakochany po uszy, choć uszu rybom brak
Gdy była tuż obok, nagle znikąd mówił wspak
Śmiali się kumple "W alfie próżno szukasz serca"
On już wiedział swoje; miłość to nie morderca
Miłości trzeba ufać, on ufać potrafił
I dobrze sam wiedział, że na wybrankę trafił
Musiał w końcu raz powiedzieć, co do niej czuje
Inaczej widziałby siebie sam jako szuję
Lecz gdy prawie powiedział te przepiękne słowa
W jego drogę wszedł starzec, co więcej niemowa
Takiemu zawsze trudno przekazać, co musi
Więc Ferka co mogła próbowała wydusić
Zajęło to wieki (nie na serio, choć długo)
Shivoy, chociaż nie chciał, pozostał tylko sługą
Nie zdążył powiedzieć swoich słów wymarzonych
Że chciałby Akhifer wreszcie podjąć za żonę
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz