16 kwietnia 2022

Od Akhifer - "Zbyt zmęczona, by przejmować się ścianami" (Labirynt cz.6)

Każdy, kto przeżył najprawdziwszy koszmar, po wydostaniu się z niego ma nadzieję, że to już koniec. Trudno się tym osobom dziwić, chcą przecież wreszcie odpocząć, poczuć się bezpiecznie po ilości adrenaliny, jaka trafiła do ich układu krwionośnego. Tak jak wystraszone zwierzątko chce się schować w swojej przytulnej norce i nie martwić się drapieżnikami stojącymi tuż nad wejściem. Nie okłamujmy się, wszyscy przynajmniej raz w życiu przeżyliśmy coś takiego i dobrze znamy to uczucie.

Akhifer przeżywała to w momencie, gdy wypłynęła z mrocznych tuneli prosto w oświetloną świetlikami komnatę. Nareszcie! Żadnych niewidzialnych głosów, żadnych śmieszków tuż nad uchem, tylko spokój i bezpieczeństwo. A gdzieś tam na końcu komnaty już mogła dostrzec światło z zewnątrz, spoza jaskini. Była blisko wyjścia! Już za chwilę wydostanie się z tego piekła pod wodą i będzie mogła położyć się na swoim wyrku w towarzystwie małża Małyża. Będzie narzekać, jak to ciężko było w tym labiryncie i że jutrzejszy dzień będzie jeszcze cięższy, bo będzie musiała nadrobić wszystkie zaległości z okresu, jak jej nie było. Ale to będzie codzienne narzekanie, bardzo dobrze znane, do którego Strażniczka od dawna była przyzwyczajona. Wszystko będzie już dobrze. Wszystko będzie po staremu. Będzie to ta męcząca rutyna, w której Akhifer żyje od wielu lat niczym stary automat. Bez zmian. Bez szalonych przygód w labiryntach. A ten koszmar stanie się zwiewną przeszłością.

Oczywiście, nawet takie pewne nadzieje, których zdawało by się nic nie zniszczy, okazują się być tylko niestabilnym domkiem z kard. Niszczy je jeden powiew spowodowany wyrośnięciem ściany tuż przed twarzą biednej karpicy koi. Podły mur odciął źródło zbawczego światła, pojawiając się tak nagle, że rybka niemal w niego uderzyła z rozpędu. Trudno to sobie wyobrazić, że blok z kamienia mógł się poruszać z taką szybkością, a jednak Ferka nie miała szans go wyprzedzić. Usłyszała jeszcze wiele innych szurań spowodowanych poruszaniem się kamienia, aż wreszcie wszystko ucichło. Tylko świetliste rybki świrowały dookoła, poruszone nieznanym zjawiskiem. Ferka zaczęła się rozglądać w panice, o co chodzi i czy to nie zamierzało jej zabić.

W świetle świetlików dostrzegła cieniutką nitkę dryfującą sobie w wodzie, a dokładniej mówiąc dwie nikti, które kiedyś były jednością. Musiała przeciąć je, gdy tak uparcie płynęła w stronę bezpiecznego światła i wtedy pewnie włączyła się ta diabelska zasadzka. Niech to licho... Ale tam dalej było przejście, pewnie znowu trochę pobłądzi, ale przepłynie. Napędzała ją potrzeba wolności i wydostania się z tego podziemnego koszmaru, i choćby miały jej płetwy odpaść, w tym momencie za nic się nie zatrzyma.

Wpłynęła w jedyne wejście w ścianie, od razu gotowa wpłynąć w kolejne, jednak gdy zaczęła się za takim rozglądać, usłyszała kolejne szuranie. No tak, nadzieja coraz bardziej się rozwiewa; ściany zaczęły się poruszać i przemieszczać. Nie w stronę Ferki, nie tak, żeby ją zmiażdżyć, tylko tak, żeby zdezorientować i uniemożliwić wypłynięcie z tego bagna.

– Ha ha, bardzo śmieszne – burknęła alfa pod nosem zupełnie nie po alfowemu, ale co tam, tu i tak nikt jej przecież nie usłyszy. Z pewnością nie z tym szuraniem kamienia o kamień, najgłośniejszym dźwiękiem, jaki Akhifer miała okazję usłyszeć w tym Labiryncie. Przy dobrych prądach być może od tego ogłuchnie. Przynajmniej nie będzie musiała już słuchać paplania starszyzny, która wie lepiej o problemach w ławicy i jak je rozwiązać, ale do rozwiązywania nigdy się nie kwapi.

Ruchoma ściana popchnęła rybkę nieco do przodu, jakby na zachętę, żeby jednak próbowała się wydostać. Żeby się nie poddawała, bo to nie wypada, a z resztą szanse wydostania się z tego wariatkowa były bardzo wysokie. Wcale nie musi się poddawać. Płyń do przodu, dziewczyno!

Ta ściana była tak miła i motywująca, że Akhifer postanowiła jej posłuchać. Popłynęła do przodu, w pierwsze przejście jakie zobaczyła, i którego ściany jeszcze przed nią nie schowały. Pojawił się nowy zakręt, jedyna dalsza droga. Kolejne wejście. Ślepy zaułek, więc w tył zwrot i poczekanie, aż ściany zmienią ułożenie. Ferka nawet nie przejmowała się tym, co się dzieje, zaczęła traktować to jako coś w pełni normalnego, gdzie nie trzeba za wiele myśleć, bo problem sam się rozwiąże. Tu jeden korytarz, tam drugi, a tu zakręt, którego przed chwilą nie było. Na moment Strażniczka utknęła w pomieszczeniu bez wyjścia, ale łaskawe ściany otwarły przed nią swoje wrota. Pewnie Akhifer kręciła się przez długi czas w kółko, napędzana czysto mechanicznymi ruchami bez sensu, ale wreszcie pokręcone korytarze wyrzuciły ją prosto do jasnego światła. Samica była nareszcie wolna od Labiryntu.

<Koniec>

Gratuluję! Twoja przygoda w Labiryncie została zakończona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz