Podniosłem łeb do góry. Zajęło mi moment odzyskanie świadomości. Czułem się, jakbym powoli wybudzał się ze snu. Z bardzo długiego, męczącego i okropnego snu. Niestety jakimś cudem do niego wróciłem i nie sądziłem, że szybko z niego odejdę. Tak, jakby coś ciągnęło mnie do niego, tak samo jak kamienne buty ciągną na dno ludzi.
- Chciałbym się już wybudzić – westchnąłem, podnosząc się do góry i otrzepując się z piachu, na którym wylądowałem.
- Każdy czegoś by chciał, ale większość dostaje figę z makiem – usłyszałem głos. Zacząłem się rozglądać wokół, w poszukiwaniu rozmówcy, ale niczego nie dostrzegłem. Wtedy zauważyłem, ze znajdowałem się znowu w jakimś tunelu, który na końcu dzielił się na kolejne pięć. To był labirynt.
- Kim jesteś? Gdzie jesteś?
- Za dużo pytań na raz – stwierdził. Zacząłem pływać w kółko, sądząc, że ukrywa się za jakimś kamieniem.
- Więc po kolei. Gdzie jesteś?
- Wszędzie i nigdzie – nie zaśmiał się, powiedział to spokojnie, jakby to było oczywiste.
- Przecież to niemożliwe, wkręcasz mnie. Kim jesteś?
- Kim tylko zechcę. Mogę być tobą – po chwili się zatrzymałem. Nigdzie nikogo nie widziałem.
- Przestań żartować i wyłaź! Nie masz pojęcia ile przeszedłem!
- Hm… pomyślmy… prawie zostałeś mrożonką, potem prawie zostałeś pociachany przez kraby, a niedawno zostałbyś zmiażdżony przez sufit… wiesz co? Chyba jednak wiem – odpadły mi płetwy.
- Chyba oszalałem – stwierdziłem z lekkim smutkiem.
- Ryby mówią, że można oszaleć z samotności – przez moment nie odpowiadałem, tylko głęboko się zastanawiałem nad całą sytuacją.
- Czyli z samotności oszalałem i rozmawiam z tobą… czyli gadam sam do siebie, a ty siedzisz w mojej głowie – bardziej stwierdziłem, niż zadałem pytanie. Głos mi po chwili przytaknął, a ja oparłem głowę o ścianę i delikatnie w nią uderzyłem. – Nie sądziłem, że tak to się skończy. Teraz oprócz wyjścia, będę musiał poszukać psychologa. Albo psychiatry.
- Jak wolisz, ja ci nie pomogę.
- Świetnie – spojrzałem na wejście do innych tuneli. – To pewnie też nie wiesz gdzie jest wyjście – zaprzeczył. Jedyne, co mi pozostało, to zgadywanie. Wpłynąłem więc do przypadkowego wejścia. Płynąłem przed siebie dłuższy czas, głównie w ciemnościach. Co jakiś czas tunel był rozświetlany przez świecące kamienie, które znikały za każdy zakrętem.
- Skoro nie mamy co robić, może w coś zagramy? – zaproponował mój głos w głowie.
- W co?
- Na przykład… o, wiem. Zgadnij, co widzę.
- Ciemność.
- Dobrze! A teraz widzę…
- Kolejne przejście.
- Dobrze! A teraz...
- A teraz się zamknij, mam dość tej zabawy – zezłościłem się.
- Rany julek, zrelaksowałbyś się trochę – prychnął.
- Jak?! Pływam w te i we w te, nie mogę znaleźć wyjścia, tunele się nie kończą, nie wiem w który mam wpłynąć – powiedziałem wszystko na jednym wydechu, więc kiedy skończyłem, poczułem się zmęczony i niedotleniony.
- Ktoś tu ma problemy z emocjami. Powiedz mi, czy to ma związek z twoim dzieciństwem? Rodzice cię nie kochali?
- Ej! Rodziców to zostaw w spokoju, kochali mnie jak pozostałe czterdzieścioro rodzeństwa! – krzyknąłem.
- Ile? Twoi rodzice chyba relaksowali się w jeden sposób. To może jesteś zazdrosny o braci i siostry?
- Nie. Ze wszystkimi trzymam się dobrze. Prawda, czasami sobie dogryzamy, jak to rodzina, ale to moja kochana rodzina.
- A może czujesz się samotny? Masz kogoś? Masz dziewczynę? – zaczynałem się coraz bardziej denerwować, ale kiedy usłyszałem ostatnie pytanie, zacząłem się nad czymś głęboko zastanawiać.
- Jeśli jesteś mną, to powinieneś wiedzieć, że nie mam. Coś tu nie gra…
- Wydaje ci się. Jako twój wewnętrzny głos zadaje ci pytania, aby zmusić cię do myślenia o sobie. Większość ma problemy z omówieniem własnych uczuć i myśli i zadawanie pytań im pomaga.
- A mi niby jak ma pomóc?
- Próbujemy ustalić, dlaczego czujesz się rozzłoszczony i samotny.
- Jesteś zły, bo mnie wkurzasz! I nie mogę stąd wyjść! A samotny jestem, bo nikogo innego tu nie ma. Jesteś tylko ty! Wyłaź z mojej głowy! – krzyknąłem i zacząłem szybko przed siebie płynąć. Używałem przy tym całej swojej siły, zamknąłem nawet potem oczy, co poskutkowało tym, że uderzyłem w ścianę.
Odpadłem na piach z bólem głowy. Przez chwilę czułem się jak wcześniej, jakbym powoli się budził, ale jednak tutaj wróciłem. Otworzyłem oczy i rozmasowałem bolące skronie.
- W końcu cię nie słyszę – powiedziałem powoli.
- W sumie, to dalej słyszysz – otworzyłem oczy szerzej. – Tylko już nie jestem w twojej głowie – przez mną na piasku stało coś bardzo, albo to bardzo małego. Podpłynąłem do tego czegoś i przytuliłem policzek do ziemi, aby spojrzeć na to coś z bliska.
- Czym ty jesteś?
- Jestem planktonem karpiu.
- Więc czemu udawałeś mój wewnętrzny głos? – organizm westchnął.
- Ponieważ się nudziłem. Nikogo tu nie ma, aż ty przypłynąłeś. Postanowiłem uczepić się twojej łuski.
- Dalej nie rozumiem po co udawałeś, że jesteś w mojej głowie.
- Sam to stwierdziłeś, a ja tylko podłapałem grę – zmarszczyłem brwi. Nie podobało mi się. Podniosłem się do góry i miałem zamiar go szybko opuścić, ale mnie zatrzymał.
- Nie zostawiaj mnie tu! Wiesz ile tu już siedzę? Całkiem sam? – słysząc to, zrobiło mi się go trochę szkoda. Nie ważne jak bardzo bym chciał, nie potrafiłem go zostawić.
- Dobra, możesz płynąć ze mną, ale nie rób więcej takich sztuczek.
- Obiecuje! – przyrzekł, po czym ponownie uczepił się mojej łuski. Tak zyskałem kompana.
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz