2 kwietnia 2022

Od Romelle - “Kulki, światło i smok” (Labirynt cz.3)

Kolejne pomieszczenie, do którego trafiła, miało kształt ośmiokąta, wysoki na sześćdziesiąt stóp sufit, na którym niczym gwiazdy migotały liczne kryształy, ściany z wyżłobionymi równej wielkości okrągłymi otworami, będące prawdziwym koszmarem cierpiących na trypofobię oraz wielką rzeźbę przedstawiającą pysk smoka, znajdującą się naprzeciwko wejścia do komnaty. Nie przypominał znanych mieszkańcom ławicy boskich Koi No Ryuu, jego łeb był masywniejszy, wychodziła z niego para krętych rogów, nozdrza mimo kamiennej postaci zdawały się buchać parą, a samo spojrzenie budziło uczucie grozy i niepokoju. Jego oczy wykonane były z rubinów, pazury świeciły szczerym złotem, natomiast czoło monumentu zdobił diament, który choć niewielki, błyszczał najjaśniej spośród, znajdujących się w pokoju rzeczy. Gdy ryba zbliżyła się dostatecznie blisko, odkryła również, że posadzka wypełniona jest masą szklanych bezbarwnych kulek, a figura poza funkcją dekoracyjną pełniła również rolę drzwi do następnego miejsca, obecnie zasłoniętych marmurowymi zębami gada.

Medyczka rozejrzała się dookoła w celu wyłapania potencjalnych zagrożeń, lecz tym razem teren, w którym się znalazła, okazał się rzeczywiście pozbawiony drapieżników, a jedyne niebezpieczeństwo dla samicy mogło stanowić zawalenie się sklepienia lub śmierć głodowa. Nadal zachowując ostrożność, podpłynęła do podłoża i wzięła w płetwy jedną z kul. Byłyby niemal przezroczyste, gdyby nie światło, które odbijało się od ich powierzchni kaskadą barw. Szybko pożałowała swojej decyzji, ponieważ gdy tylko jej kończyna dotknęła powierzchni przedmiotu, właz wyjściowy bezpowrotnie zasłoniła kamienna ściana, a całą ideę oznaczania przez samicę przebytej drogi szlag trafił. Próżne były jej starania, próba przesunięcia zapory, znalezienie innej powrotnej ścieżki, wszystko spełzło na niczym. Została uwięziona w odizolowanej od reszty jaskini, sali z ekwipunkiem, w który wliczały się kawałek kory i kilka niewielkich pojemników suszonych alg, które przy odpowiednim dawkowaniu mogły wystarczyć jej na maksymalnie trzy dni. W posępnym nastroju opadła na grunt i niemrawo zaczęła przeglądać kulki w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, czegoś, co pozwoliłoby jej wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji, bo musiało być z niej jakieś wyjście. Romelle nawet nie przyjmowała innej opcji. Nie zginie, nie dziś i nie w taki sposób. Odkąd przekroczyła progi labiryntu,  prawie udało jej się zostać zmiażdżoną i pożartą, w porównaniu z tymi przypadkami, obecny stan rzeczy wydawał jej się nieironicznie śmieszny. Niestety pomimo swojej zawziętości czas mijał, a ona wciąż tkwiła w grocie, bez żadnego widocznego postępu. Próbowała układać kule w różne wzory, wkładać w każdą możliwą wypustkę, ustawiać je w specyficznych miejscach, podrzucać, przyglądać się ich wnętrzu, a nawet rozgryźć chroniącą je powłokę — nieskutecznie. W końcu zirytowana chwyciła jedną z nich i w przypływie gniewu, rzuciła nią o ścianę. Ta natomiast zamiast rozbić się lub stoczyć z bariery, utkwiła w jednym z zagłębień i podchwytując wiązkę światła z przeciwległego końca sali, skierowała ją prosto w oczy koi, chwilowo ją oślepiając.

Samica doszła do siebie z zamiarem oddalenia się od podłogi, gdy do jej głowy zawitał nowy pomysł, wykorzystujący pryzmatyczne właściwości kulek. Gdyby miała głębszą wiedzę z zakresu fizyki, większy móżdżek lub po prostu nie była rybą, może zwróciłaby bardziej szczególną uwagę na to jakim cudem z takim kształtem, a w dodatku pod wodą, przedmioty działały nie gorzej od najlepszej jakości nikoletii; jednak w obecnej formie i stanie, Romę interesowało to równie mocno, co jeżowce sztuka latania, toteż z nową nadzieją zaczęła przemieszczać się od ściany do ściany, wkładając przedmioty do odpowiednich miejsc. Powstała w ten sposób sieć świateł przypominała lasery, które może i nie posiadały dokładnie takich właściwości, jak te obecnie znane ludziom, lecz będąc na dłuższą metę w kontakcie z nimi, również można było solidnie się poparzyć, czego Romelle chcąc nie chcąc doświadczyła osobiście. Co prawda nie należała do jednej z tych ryb, które poświęcały dobre pół życia na dbanie o swój wygląd, jednak jeśli miała być szczera, trochę obawiała się tego, co może zobaczyć, gdy ta wyprawa się skończy.

Żarłocznie pochwyciła w płetwę ostatnią szklaną kulkę i wsunęła ją do wklęsłości naprzeciwko pyska smoka. Promień przez nią przechodzący przeszył przestrzeń, rzucając blask wprost na diament, dekorujący jego czoło. Teren w pobliżu figury zadrżał, z murów wydobywały się delikatne wibracje, a drobinki piasku poczęły unosić się wokół posągu. Paszcza potwora zaczęła się otwierać, tworząc nowe, skryte w mroku przejście. Samica pokonała długość komnaty, ominęła kły rzeźby i zniknęła w cieniu jego podniebienia. W pewnej chwili usłyszała w tyle odgłos, zderzających się ze sobą przedmiotów. Nie patrząc wstecz  uznała słusznie, że przejście ponownie się zamknęło, lecz tym razem nie miało to dla niej aż tak wielkiego znaczenia. Pozostawiła w tyle dawne troski, wokół siebie miała bezkresną ciemność, a przed sobą nowy cel.

<CDN>

Gratuluję! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Kończy Ci się prowiant, z tej racji jesteś zmuszony zapolować na małe stworzenia przemykające po dnie albo zebrać jadalne rośliny."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz