27 kwietnia 2022

Od Feliksa - "Wojownik Ziemi Utraconej", cz. 6

- Ach! Jakie piękne pustkowie!

Trudne są rybkowe marzenia, nawet, gdy dana rybka wyobraża sobie coś zupełnie osiągalnego; nie nazywajmy tego przyziemnym tylko ze względu na... a zresztą. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, jak działa siła grawitacji i dlaczego kałuża zbiera się zawsze w dołku, a nigdy na pagórku. Woda, zazwyczaj, gdy ją widzimy, jest poniżej poziomu gruntu, o ile nie znajduje się na przykład w szklance. Wtedy jednak mówić możemy nie o marzeniach, bo zamknięte byłyby one w tak dramatycznie małym naczyniu, a o potrzebach życia codziennego. Prostych, żeby nie powiedzieć, prymitywnych.

A niekiedy w małych główkach roją się rzeczy niestworzone. Rybek płynie wtedy przed siebie, albowiem i tak nie bardzo ma inne wyjście - nie zatrzymuje się, nie zawraca i, niczym Lot uciekający z Sodomy, nie ogląda się za siebie, choć być może dlatego tylko, że nie ma szyi, która tylko przeszkadzałaby mu w wodzie - a w jego zgrabnej, opływowej czaszeczce pływają lotne myśli.

Są to myśli o dzisiaj i myśli o jutrze. Rybka myśli o przyszłości. O przyszłości, której nie dane jej będzie nigdy osiągnąć. O przyszłości, w której wychodzi z wody. O przyszłości, w której wznosi się ponad ziemię i wzbija w przestworza. O przyszłości, w której przebija się przez nieczułą warstwę atmosfery i raz na zawsze staje się kosmiczną rybką. Ach, płynie przez kosmos, przez wszechświat, płynie między gwiazdami! Otwiera pyszczek i przemawia! Snuje opowieść, śpiewa melodię szerokich przestrzeni, wojuje z czasem, staje się przeskutecznym oskarżycielem prawa fizyki, rozpuszcza stałe fizyczne oraz miażdży wszystkie formy energii i materii. Krzyczy na całe gardło!


Lecz Feliks nie krzyczał. Nie potrafił.

Nie był też kosmiczną rybką. Mieszkał w mulistym jeziorze, wśród skał i wodorostów. Był karpiem.

Był... Nie był... nikim. Tylko jedną z tysięcy takich samych rybek.

<C. D. N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz