Zakumplowanie się z koi, które regularnie witały na Mostach, okazało się najlepszą decyzją dla wycieńczonej cudzym narzekaniem Akhifer. Te karpie nie pytały o obowiązki, które "powinna" wykonywać, nie wymagały stania na straży porządku, nie domagały się rozwiązania najgłupszych problemów. Zdawały się zapominać, że Ferka pełniła funkcję alfy w ławicy. Były zbawieniem.
Szczególnie ten cały Winsh. Jemu nie przeszkadzało, kim była Akhifer, traktował ją na równi ze sobą. Używał nawet jej przezwiska, gdy do niej coś mówił, zamiast wyrażać się per "Akhifer". Był tak bardzo zwykły. Aż przyjemnie się z nim rozmawiało.
– Wiesz, Ferka – odezwał się jednego razu. – Fajnie by było zorganizować wycieczkę dla narybku. Wybawili by się, pozwiedzali. Gdyby tak znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, to by było coś! Szkoda, że nie poznaliśmy jeszcze tylu terenów w całym Zbiorniku. Nawet nie wiemy, jaki on jest duży.
– Taa, co racja to racja. Ale młodzieży nie będziemy wysyłać – powiedziała stanowczo, na co jadeitowy koi serdecznie się zaśmiał w swój monotonny sposób, który nie potrafił wyrażać emocji. – Jak teraz o tym wspomniałeś to przypomniałam sobie, że chciałam zorganizować wyprawę. Żeby jakaś grupa poszukiwawcza spróbowała odkryć nowe tereny. Kto wie, może jest coś ciekawego tam głębiej w Zbiorniku.
– Myślę, że to wyśmienity pomysł.
Ta rozmowa utknęła w głowie Strażniczki już na dobre, wynurzając się co jakiś czas z odmętów zapuszczonych myśli. Zakorzeniła się i sumiennie przypominała o swoim istnieniu. Puk, puk, puk. Pamiętaj, fajnie by było wysłać grupę zwiadowczą, która pozna nowe zakątki Zbiornika. Ciekawie byłoby coś takiego zorganizować. Winsh tak powiedział. Może za dzień lub dwa zmobilizujesz się, żeby zwołać radę i ustalić dzień oraz ekipę wyprawy. Fajnie by było.
Fajnie by było, ale zrobić to już dużo gorzej. Natłok spraw, ilość problemów, które trzeba rozwiązać, zbieranina, ogólny kocioł, przygotowania do jesiennego festynu, i tak dalej, według niekończącej się listy. Szczególnie ten festyn. Ile dni alfa zmarnowała do przygotowań, tego nie mogła zliczyć na promieniach płetw brzusznych. A wciąż nie wszystko gotowe. Może na zimę zorganizuje tą wyprawę, pod przykrywką, że trzeba odnaleźć nowe źródła pożywienia. Wszyscy są zawsze chętni na więcej jedzenia zimą. Już to zdążyła doświadczyć.
Tylko jak to zorganizować? Na pewno musiałaby zapowiedzieć to zawczasu, by Zbieracze nazbierali jedzenia typowo pod wyprawę. Najlepiej wczesną jesienią. Trzeba też przygotować korę i rysiki, by koi mogły zapisywać ścieżkę oraz opisy miejsc, jakie znajdą. O ile znajdą coś ciekawego.
Nie. Na pewno znajdą. Ich Zbiornik jest naprawdę olbrzymi, choć w niektórych miejscach ciężko przepłynąć. Oni żyją tylko w jednej jego części. Jeszcze coś znajdą. Coś, gdzie jest jedzenie.
Zapasy, kora. Co jeszcze się przyda na takiej wyprawie? Odpowiednie wykształcenie, chociaż jeżeli natrafią na coś zupełnie nowego, na nic im się to wykształcenie nie przyda. Ale mogą nauczyć się bronić i uciekać, to zawsze jest przydatna umiejętność. Może znajdą jakąś inną ławicę, w takim razie przyda się umiejętność komunikacji bez korzystania ze słów. Akhifer wyobraziła sobie lekcje z komunikacji obrazkowej i uśmiechnęła się mimowolnie na myśl o karpiach z zatkanymi uszami i zasłoniętymi pyszczkami, by musieli korzystać tylko z obrazków. Chociaż kto wie, może ta umiejętność przyda im się nie tylko w przypadku spotkania ławicy mówiącej w obcym języku, ale także w razie sytuacji, gdzie nie idzie porozumiewać się normalnie, gdyż jest przykładowo za głośno.
Zapasy, kora, rysiki, dodatkowe lekcje przetrwania i zajęcia z komunikacji obrazkowej. Więc spis potrzebnych rzeczy już był. Teraz zostało to zaplanować i wdrożyć w życie.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz