Kimże jesteś biała pani by bezsenne zsyłać sny
Kim się mienisz by królową być tych wód
Twa szczera biel onieśmiela
Czerń oczu czarniejsza jest od nocnego nieba
A jednak śmiejesz się jaśniej niż słońce letniego popołudnia
Bez opamiętania
Bez trosk
Niczym bogini na kwiecistych łąkach szczęścia
Twoje serce bije rytmicznie
Brzmiąc jak muzyka w moich smutnych uszach
Sama jesteś dziełem sztuki
A może nie jesteś wcale rybą
Może rybie łuski są ci obce
Tylko wśród smoków zasiadasz i postanowiłaś
Na parę minut
Na krótką chwilę
Zabawić się w królestwie śmiertelników
Powiedz więc czy to grzech kochać tak bezgranicznie
Kogoś z innego świata którego nawet nie znam
Kogoś kto śmieje mi się w twarz i tańczy pod gwiazdami
Kogoś kto zapomniał że istnieje czas
A razem z nim przemijanie
Jestem tylko rybką małą i samotną
Ale gdybym mógł unieść się w przestworza
Doleciałbym aż do ciebie na szczyt niebiańskiego wodospadu
I wtulił ci się w pazury
Choćby miały mnie pociąć do śmierci
Bo śmierć nie byłaby straszna znając twoje prawdziwe oblicze
Pani o płetwach niczym welon ślubny
Zawitaj proszę w moje sny
By stały się białe tak jak ty
By stały się czarne jak twoje oczy
By stały się głośne jak twoje serce
I jaśniejące jak twój śmiech
By były zapełnione tobą od teraz
Aż po wieczność
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz