16 lipca 2022

Od Svitaja - "Papierowe samoloty" cz.1

Każdy ma szansę nie mieć niczego w życiu. Dobra materialne nie są nigdy pewnikiem i powinniśmy mieć tego świadomość, kupując kolejny bibelot czy zapewniając sobie nowy sprzęt do swojego hobby. W pewnym momencie to wszystko może zniknąć, nie zostawiając nam w płetwie nawet pajdy chleba. Wszystko takie nietrwałe, nic nie znaczące. Udajemy, że ma wartość, by wypełnić brak tej wartości w głębi własnej duszy. Nie mamy w środku nic. Sama pustka, którą wypełniamy materią. W pewnym momencie wszyscy to zrozumiemy, ale wtedy będzie już za późno.

– Jada jada jada – przerwał swojemu nauczycielowi zielonkawy koi z białymi paskami po bokach. – To tylko filozofia, niekoniecznie przedstawia stan rzeczywisty.

– Twierdzenie, że filozofia nie przedstawia stanu rzeczywistego, również jest rodzajem filozofii! – zawołał dumnie starszy karp. Jego poniszczone płetwy ledwo poruszały się w wodzie, więc biedak korzystał w powietrznych wodorostów, by się w niej utrzymać. Teraz te wodorosty zasłaniały mu twarz, czego nie widział, będąc ślepym staruszkiem.

– Tak, tak... Każdy z nas jest filozofem, brak filozofii to też filozofia, jada jada jada. Muszę spływać, narybek na mnie czeka.

I wypluwając te słowa wraz z wodą młodszy samiec popłynął w stronę szkoły, gdzie za pół godziny miała odbyć się lekcja. Powinien przygotowywać się do lekcji o zwierzętach rdzennych dla Zbiornika, a zamiast tego uciął sobie długą pogawędkę ze swoim starym nauczycielem filozofii. Filozofii już nawet nie nauczano w szkołach, chociaż może powinno się do tego wrócić. Młody narybek potrafił zadawać najciekawsze pytania i często sam sobie na nie odpowiadał w sposób, który dorosłemu koi w życiu nie przyszedłby do głowy. Byliby takimi świetnymi filozofami. Ten stary pryk chwaliłby ich na prawo i lewo, jednocześnie pod nosem postękując, do jakich durnot oni w ogóle dochodzą. Stać się Ryuu poprzez utrzymanie cnot? W życiu! Bycie Ryuu zostało już zaplanowane odgórnie, mimo że wszyscy znawcy religii, w tym Kapłani, twierdzą inaczej. Zielony karp uśmiechnął się nieznacznie. Dziadek zawsze był ździebko odklejony. Pewnie dlatego był tak świetnym nauczycielem filozofii.

Svitaj, zielony koi i niegdysiejszy uczeń dziadeczka, poszedł w podobne ślady, ale zamiast filozofii wykładał zoologię. Może wybrałby ten śmieszny kierunek gdyby jeszcze istniał, ale czasy się zmieniają i posiadanie własnego umysłu nie jest już rzeczą, na którą dobrze się patrzy. Najlepiej rób dokładnie to co inni i nie zadawaj pytań. Bądź głupi. Takich potrzebują w ławicy.

Karp mimo swojego dystansu do filozofii starał się wplatać ją w swoje lekcje, by nauczyć dzieciaki zadawania pytań. I mu się udawało. Wiele razy słyszał od innych nauczycieli, że narybek, którego on uczy, jest o wiele ciekawszy świata niż inne klasy i zadaje mnóstwo pytań, które spędzają sen z powiek dorosłym. Dziadek Jada (zacne przezwisko dla gaduły, którego imienia nie pamięta nikt włącznie z nosicielem) o tym w ogóle nie wiedział, co wychodziło mu na zdrowie. Po co ma sobie biedaczyna męczyć już i tak wycieńczony życiem umysł na wymyślanie tematów dla Svitaja. Niech już siedzi na tej emeryturze ze spokojem.

Do szkoły zdążył dosłownie w ostatnim momencie, czyli wystarczająco wcześnie, żeby na styk przygotować materiały. Jeszcze szybkie obtarcie płetw z piachu i pora na lekcję.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz