11 lipca 2022

Od Leona CD. Akahity – „Woda była ciepła” cz.2

Dzisiaj było nad wyraz zimno, jak na tę porę roku – jak na złość. Miałem dzisiaj wolne i chciałem się zrelaksować. Zastanawiając się nad dobrym miejscem, w którym mógłbym po prostu poleżeć, przypomniałem sobie o Parku Ludzi. Dawno tam nie byłem, a woda tam była jedną z cieplejszych. Postanowiłem to wykorzystać w dzisiejszy chłodniejszy dzień i po śniadaniu popłynąłem w tamtą stronę. Po drodze wstąpiłem jeszcze na rynek by kupić sobie parę przekąsek na drogę u starej wiedźmy… znaczy u starszej babci, która gdyby była smokiem, na pewno zjadłaby połowę ławicy. Wszyscy ją denerwowali i gdyby nie to, że jej zakąski były najlepsze na rynku, nikt by nawet do niej nie podpłynął. Biła od niej mroczna aura, że nawet dzieci ją widząc zaczynały płakać.

Przekąski zjadłem po drodze, czułem się pełny, a nawet ciężki, aż musiałem bardziej się wysilić, aby płynąć przed siebie z tą samą prędkością. Gdy byłem już prawie na miejscu, zauważyłem przed sobą jasnego koi. Miałą przymrużone oczy i wyglądała, jakby to nie ona płynęła, tylko nurt – problem był tylko w tym, że nurtu tu już nie było. Nie chcąc, aby nagle wpadła na jakiś głaz, który pojawi się na jej drodze, przywitałem się z nią. Ta w podzięce stwierdziła, ze jestem gruby – cóż, może rzeczywiście od tych zakąsek mi trochę brzuszek wyszedł na wierzch, ale bez przesady, płynąłem od niej szybciej i żywiej, nawet z dodatkowym balastem.

- Leon – przedstawiłem się. – Nie widziałem cię tu nigdy, a ja znam tu prawie wszystkich. Mieszkam w centrum, tam gdzie jest najwięcej koi. Chyba nie jesteś stąd, prawda? – zacząłem swój ślinotok, kiedy samica mi przerwała, pytając o miejsce na nocleg i wyżywienie.

- Z drapieżnikami? – zignorowałem jej pytanie.

- Yhym – skinęła głową.

- A jakimi? Skąd jesteś? Tutaj nie ma drapieżników, widziałaś może rekiny? – samica posłała mi zmęczone spojrzenie.

- Wiesz co, odpowiem ci na te pytania, jeśli zaprowadzisz mnie tam, gdzie mogę coś zjeść i odpocząć – wróciła do swojej prośby. Przez moment milczałem, zastanawiając się, czy się zgodzić. Z jednej strony przypłynąłem tutaj sobie na odpoczynek, z drugiej jeśli ma coś ciekawego do opowiedzenia, chciałbym posłuchać.  – To jak? – zaczynała się niecierpliwić.

- No dobra… chociaż mi to nie jest na płetwę, ale dobra, za historie mogę to zrobić. Chodź – ruszyłem z powrotem w kierunku ławicy. Kto my pomyślał, że mój wolny dzień skończy się właśnie w taki sposób. 

Podczas drogi do hostelu mojego znajomego, opowiadałem rybie trochę o tym miejscu. Moja usta się nie zamykały, ciągle miałem coś do opowiedzenia, dodania. Ona zaś mi nie przerywała i nie byłem pewny, czy mnie słucha, czy nie chce jej się przerywać ze zmęczenia, czy może ignoruje to, co mówię i tylko płynie za mną, będąc tak naprawdę w swoim świecie. Cóż, jedno nie wyklucza drugiego. Gdy dopłynęliśmy na miejsce, zastałem swojego znajomego przy budynku.

- Cześć Sam – przywitałem się z nim. – Znajdzie się miejsce dla jednej rybki? I coś na ząb? – samiec spojrzał na nowo przybyłą, przyjrzał się jej i w końcu pokiwał głową.

- U mnie zawsze się coś znajdzie. Jakieś wymagania? 

- Wygodne łóżko – odpowiedziała, na co ten się zaśmiał i zaprosił ją do środka. 

- Dobra, to ja płynę sobie odpocząć od pracy, a potem ciebie znajdę i wypytam o te twoje walki z drapieżnikami – odezwałem się do jasnej rybki i kiedy już miałem popłynąć w swoją stronę, zatrzymałem się i odwróciłem do niej. – A tak właściwie, jak się nazywasz?

<Akahita?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz