6 lipca 2022

Od Feliksa CD Tenebrae'a - "Wszyscy kochają Akhifer" cz. 5

Ów przedziwny jegomość, a na imię mu było... w sumie nie wiadomo jak, ruszył z Feliksem ramię w ramię, tfu, płetwa w płetwę, zupełnie jakby wcale nie było mu wstyd za rażący brak szacunku, jaki przed ledwie chwilą okazał większemu i mądrzejszemu koledze. Płynący obok niego wojownik sam zaczynał już gubić się w wymyślaniu coraz to bardziej wymyślnych epitetów, którymi mógłby określić podobne zachowanie i jego właściciela. Ponieważ jednak sownik Feliksa był wyjątkowo ubogi, rybek ten po prostu fuczał i pohukiwał w myślach, kierując swoje nieprzychylne myśli pod adresem tej niecnoty.

Był właśnie na tropie jednego z, przynajmniej jego zdaniem, lepszych wyzwisk i z lubością wyobrażał sobie, jak raczy nim niczego nieświadomego kompana, gdy nagle, spoglądając w bok, dostrzegł jego niewątpliwie szpetne oczęta, które w ułamku sekundy, niewinnie, zmierzyły go bez szczególnych emocji.

O nie, tego już dla Feliksa było zbyt wiele. Nie będzie go jakiś tam patałach oglądał jak przyjaciela, albo kawałek kamienia. Tak właśnie pomyślał Feliks, tuż przed tym, jak wyprężył się dumnie od czubka pyska do samego koniuszka ogona i ruszył do ataku (tym razem jednak, ponieważ był rybką niezwykle bystrą, gdy tylko mu się chciało, jedynie słownego ataku).

- Co się patrzysz, a zasadził ci ktoś kiedyś kopa w płetwę odbytową?!

- Nie prowokuj mnie, dobrze?! - odpowiedź nadeszła w mgnieniu oka.

- Jaaa? Ciebie? Sam się prowokujesz, jak ja cię sprowokuję, to się nie pozbierasz!

- Feliks, uspokój się! - wrzasnął mój rozmówca, a z jego pyszczka ku górze poszybowało kilka bąbelków powietrza.

- Nie pouczaj mnie. - Gdyby Feliks miał rząd kłów ostrych jak brzytwa, z pewnością by je teraz odsłonił. Pech! Nie miał nawet kałasznikowa, którym mógłby podziurawić uśmiech tego antypatycznego osobnika. Zaklął w duchu. - Dobrze, gdzie ta cała Kawa, Kawka, czy tam inna Herbatka? Załatwmy to szybko i nie zamienimy ze sobą już ani słowa.

- Na wprost. - Karp skinął pyskiem w stronę szerokiej ścieżki, wiodącej gdzieś naprzód i niknącej w szarobłękitnych, podwodnych mgłach, otoczonej przyprawiającymi o dreszcze skałami.

- Chodź, nie ma czasu do stracenia! - rzucił jeszcze raz mały żołnierz i od razu ruszył przed siebie, demonstrując towarzyszowi swoje niemożebne zniecierpliwienie.

< Eee, w sumie to nie jestem pewien... Akhifer? Tenebrae? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz