Jak najłatwiej i najszybciej zyskać skądś informacje? Pytając innych, ale w taki sposób, aby nie zrobiło się to podejrzane. Więc zamiast ciągle kogoś pytać, wystarczy uważnie słuchać i obserwować świat wokół. Dla mnie nie było to trudne zadanie, mogłam to porównać do oddychania: robisz to, bo musisz, chociaż nawet nie skupiasz się na tym, bo jest to samoczynne. Moja profesja była idealna dla mnie, problem jednak czasami leżał w tym, że ryby nie chciały mówić. Nic, a nic.
Przepływając kanionem między uliczkami, by jak najszybciej dotrzeć do magazynów, gdzie miały miejsce wszystkie kradzieże, ni stąd ni zowąd zostałam znokautowana przez jakąś ciemną rybę, która postanowiła wpłynąć na mnie bez uprzedzenia. Nie wiem co było dziwniejsze: jej niekulturalne zachowanie, czy może słowa „Pomóż mi!” wypadające z jej ust. Nie wiedząc o co chodzi, spojrzałam w ciemnofioletowe oczy przerażonego koi, który tylko wskazał na dwójkę innych ryb, które pokazały się na wejściu do alejki. Zmierzyłam wzrokiem dwie ciemne rybki: jednego o granatowych łuskach i drugiego o zgniłozielonych. Ich wygląd sprawdzał się jako kamuflaż: dlatego ci dwaj bracia zawsze pracowali jako szpiedzy.
- Carol i Coral? – zapytałam, patrząc na zmęczone ryby. Carol, czyli ten o granatowych łuskach, podpłynął do mnie i spojrzał na nieznajomego.
- Witaj Val, jak życie mija? – zapytał Coral, który szybkim i zwinnym ruchem ogona, znalazł się tuż za obcą, wystraszoną rybką. Samiec nie miał już gdzie uciekać.
- Powoli, a wam? Po co go ścigacie? – zapytałam, odpływając od nieznajomego, który posłał mi tylko błagające spojrzenie. Był to zabawny widok.
- Jak chcesz się dowiedzieć, to możesz zostać – zaoferował Carol, który znalazł się obok brata. Razem przycisnęli czarną rybkę o fioletowych krawędziach na łuskach do kamiennej ściany.
- Strasznie szybko pływasz, wiesz? – rybka pokiwała głową.
- No pewnie, w końcu każdego dnia ktoś mnie goni – zaśmiał się. Słysząc to, uśmiechnęłam się rozbawiona.
- Więc dziwne, że wpakowałeś się w niezłe kłopoty.
- Kłopoty? Jakie znowu kłopoty. Ja jestem grzecznym ogrodnikiem, sadzącym kwiatki – wyjaśnił. Zaczęłam się zastanawiać, czego chcieli od ogrodnika. Coral i Carol byli członkami mafii, do której należałam, dlatego znałam tych dwóch bliźniaków. Nie rozumiałam jednak, co ogrodnik mógł zrobić na przekór mafii. Ciekawość zmusiła mnie do pozostania w tym miejscu.
- Wiesz co posadziłeś za domem tego starca? – robiło się coraz ciekawej.
- No oczywiście, grzybień biały, lilie wodną, nenufar… - zaczął wymieniać. Kiedy te dwie pierwsze nazwy znałam, pierwszy raz w życiu słyszałam o tej trzeciej roślinie. Samce nagle wybuchły śmiechem.
- Słyszałeś to braciak? Koleś myśli, że posadził lilie – śmiali się dalej, a nieznajoma mi rybka patrzyła się tylko nic nierozumiejącym wzrokiem. Jedyne co jej pozostało, to czekać. Gdy w końcu oboje się uspokoili, zaczęli mu wszystko wyjaśniać.
- Posłuchaj stary. Nie posadziłeś grzybieni białych, tylko niebieskie – stałam pod ścianą, kompletnie niczego nie rozumiejąc. Jaka to była różnica, nie licząc koloru? – One były nasze, a ty zmarnowałeś dobre pąki, więc teraz musisz za to zapłacić – Carol przycisnął płetwą nieznajomego do ściany i lekko poddusił. Tamten zaczął wymachiwać płetwą ogonową.
- Pąki były bardzo podobne, skąd miałem wiedzieć, że to wasze? Grzybień to grzybień, co on robił w takim razie u sprzedawcy? Posłuchajcie, ja je mogę wykopać i wam oddać, posadzę tam drugie – próbował się jakoś uratować, ale oni byli nieugięci. Gdy już myślałam, że Carol udusi samca, jego brat go powstrzymał.
- Mam lepszy pomysł, niż dobicie go – uśmiechnął się. Znałam ten wyraz twarzy i wiedziałam, że nieznajomy wpakował się w poważne tarapaty. – Zamiast je wykopywać, wyhodujesz je nam – powiedział. Czarna ryba aż pobladła.
- Ja? Ale to nielegalne, ktoś mnie nakryje. Po za tym w tym domu ktoś mieszka, od razu zauważy, że coś nie gra, to się nie uda – z ust ofiary wyciekł potok słów.
- Coś wymyślisz – Coral poklepał go po plecach. – I nawet nie próbuj się z tego wywinąć, bo źle skończysz – zagrozili mu. Nieznajoma rybka tylko przełknęła gulę w gardle, kiedy jeden z jego oprawców go puścił. Coral i Carol posłali mu mordercze spojrzenia, a ten drugi nadepnął jeszcze nieznajomemu na ogon, aby wiedział, z kim ma do czynienia. Chociaż on sam tego jeszcze nie wiedział do końca, ja wiedziałam, że już po nim. Jeśli mafia go nie wykończy, zrobi to wojsko.
- Hej – zatrzymałam bliźniaków, nim opuścili to miejsce. – O co chodzi z tymi grzybieniami? – zapytałam. Byłam ciekawa, dlaczego te kwiaty były nielegalne.
- Bo mają właściwości psychoaktywne – wyjaśnił krótko Coral, po czym razem z bratem odpłynęli z tego miejsca. Nim i ja stąd zniknęłam, spojrzałam na nieznajomego, który patrzył na mnie z niewiedzą w oczach.
- To masz przerąbane – stwierdziłam i ruszyłam za bliźniakami.
<Leon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz