27 kwietnia 2022

Od Feliksa - "Wojownik Ziemi Utraconej", cz. 6

- Ach! Jakie pi臋kne pustkowie!

Trudne s膮 rybkowe marzenia, nawet, gdy dana rybka wyobra偶a sobie co艣 zupe艂nie osi膮galnego; nie nazywajmy tego przyziemnym tylko ze wzgl臋du na... a zreszt膮. Nikomu chyba nie trzeba t艂umaczy膰, jak dzia艂a si艂a grawitacji i dlaczego ka艂u偶a zbiera si臋 zawsze w do艂ku, a nigdy na pag贸rku. Woda, zazwyczaj, gdy j膮 widzimy, jest poni偶ej poziomu gruntu, o ile nie znajduje si臋 na przyk艂ad w szklance. Wtedy jednak m贸wi膰 mo偶emy nie o marzeniach, bo zamkni臋te by艂yby one w tak dramatycznie ma艂ym naczyniu, a o potrzebach 偶ycia codziennego. Prostych, 偶eby nie powiedzie膰, prymitywnych.

A niekiedy w ma艂ych g艂贸wkach roj膮 si臋 rzeczy niestworzone. Rybek p艂ynie wtedy przed siebie, albowiem i tak nie bardzo ma inne wyj艣cie - nie zatrzymuje si臋, nie zawraca i, niczym Lot uciekaj膮cy z Sodomy, nie ogl膮da si臋 za siebie, cho膰 by膰 mo偶e dlatego tylko, 偶e nie ma szyi, kt贸ra tylko przeszkadza艂aby mu w wodzie - a w jego zgrabnej, op艂ywowej czaszeczce p艂ywaj膮 lotne my艣li.

S膮 to my艣li o dzisiaj i my艣li o jutrze. Rybka my艣li o przysz艂o艣ci. O przysz艂o艣ci, kt贸rej nie dane jej b臋dzie nigdy osi膮gn膮膰. O przysz艂o艣ci, w kt贸rej wychodzi z wody. O przysz艂o艣ci, w kt贸rej wznosi si臋 ponad ziemi臋 i wzbija w przestworza. O przysz艂o艣ci, w kt贸rej przebija si臋 przez nieczu艂膮 warstw臋 atmosfery i raz na zawsze staje si臋 kosmiczn膮 rybk膮. Ach, p艂ynie przez kosmos, przez wszech艣wiat, p艂ynie mi臋dzy gwiazdami! Otwiera pyszczek i przemawia! Snuje opowie艣膰, 艣piewa melodi臋 szerokich przestrzeni, wojuje z czasem, staje si臋 przeskutecznym oskar偶ycielem prawa fizyki, rozpuszcza sta艂e fizyczne oraz mia偶d偶y wszystkie formy energii i materii. Krzyczy na ca艂e gard艂o!


Lecz Feliks nie krzycza艂. Nie potrafi艂.

Nie by艂 te偶 kosmiczn膮 rybk膮. Mieszka艂 w mulistym jeziorze, w艣r贸d ska艂 i wodorost贸w. By艂 karpiem.

By艂... Nie by艂... nikim. Tylko jedn膮 z tysi臋cy takich samych rybek.

<C. D. N.>

25 kwietnia 2022

Podsumowanie Poszukiwania Wielkanocnych Pere艂

Poszukiwanie Wielkanocnych Pere艂

Rybkowa Wielkanoc zako艅czy艂a si臋 wczoraj o 21, wi臋c zgodnie z oczywistymi zasadami nale偶y przypisa膰 naszym poszukiwaczom ich nagrody, prawda? Osobi艣cie spodziewa艂am si臋 jednak nieco wi臋kszego zainteresowania tym wydarzeniem, bo nie wymaga艂o nawet specjalnego po艣wi臋cenia czasu, ale nie mog臋 wini膰 innych za to, 偶e maj膮 inne zaj臋cia. To chyba niestety taki okres, gdzie wszyscy maj膮 wszystko na g艂owie i nie mo偶na sobie pozwoli膰 na zbyt du偶o zabawy. Ale za to mo偶na sobie pozwoli膰 na nagrody!

Nirimi znalaz艂a 5 pere艂ek, dzi臋ki czemu dostaje 70 pere艂. Wcale nie najgorzej, co nie?

Romelle oraz Leon znale藕li wszystkie pere艂ki. Suma ich nagr贸d wynosi 350 pere艂, a za swoje osi膮gni臋cie otrzymuj膮 jeszcze 4 AP oraz tytu艂 Poszukiwacz Pere艂.

Feliks r贸wnie偶 wzi膮艂 udzia艂 i po znalezieniu 6 pere艂 (znajdziek) dostaje 90 pere艂 (waluty). To 60% wszystkich pere艂, ponad po艂owa!

Teraz pewnie wszyscy jeste艣cie zainteresowani, gdzie by艂y poukrywane per艂y... Ujawni臋 Wam wi臋c tej tajemnicy!

  •  - Jak Do艂膮czy膰?, Tereny, Pasek boczny - trzecie menu. formularz Tenebrae'a
  •  - Inwentarz, Wsp贸艂praca, stopka bloga w formularzach
  •  - Wzory, formularz Leona
  • Tajemnicza per艂a (ca艂kowicie bia艂a, z mo偶liwo艣ci膮 klikni臋cia) znajdowa艂a si臋 w Historii

Nagrody zostan膮 wpisane do ko艅ca tygodnia. Tym razem nie macie co si臋 spodziewa膰 wydarze艅 wcze艣niej ni偶 przed pocz膮tkiem lata... zwyczajnie dlatego, 偶e nie b臋d臋 mia艂a czasu (i pewnie inni te偶 by woleli skupi膰 si臋 na wa偶niejszych sprawach). 呕ycz臋 Wam wszystkim mi艂ej nocy i dzi臋kuj臋 za wzi臋cie udzia艂u tym, kt贸rzy go wzi臋li.


23 kwietnia 2022

Od Psyche CD. Irysahyty - "Nauka o niebezpiecze艅stwie" cz.3

Psyche powstrzymywa艂a si臋 od otwierania pyszczka z ca艂ych si艂. „Sied藕 cicho, bo nie odp艂ynie”. Dobre sobie, siedzieli w tej ciemnej szczelinie ju偶…a w sumie nie liczy艂a…Tak czy siak, siedzieli tam tyle czasu, 偶e p艂etwy zacz臋艂y j膮 mrowi膰, a w艂asne 艂uski uwiera膰. Nie by艂a bowiem rybk膮 przyzwyczajon膮 do bezruchu, wr臋cz przeciwnie zawsze dawa艂a z siebie wszystko by by膰 wsz臋dzie na raz, a my艣lami nigdzie. A teraz, kiedy jej cia艂ko nie mog艂o nigdzie zaw臋drowa膰, my艣lami zmuszona by艂a wyruszy膰 w kierunku emocji zwanej irytacj膮. Rozsadza艂a j膮, a drapie偶nik odp艂ywa艂 jaki艣 dystans, 偶eby p贸藕niej zn贸w zbli偶y膰 si臋 do ich kryj贸wki. I tak w k贸艂ko — jak na z艂o艣膰! Ju偶 wiele razy wywlek艂aby si臋 z zimnego zakamarka ska艂y, na przek贸r p艂ywaj膮cego w pobli偶u zagro偶enia, jednak bli偶ej od czyhaj膮cego potwora wyczu艂a silniejszy motywator. Czerwone oczy 偶贸艂tego koi obok niej 艣widrowa艂y j膮 na wylot, przemawiaj膮c prosto do jej duszy; przekaz by艂 wyra藕ny:

„Je艣li st膮d teraz wyp艂yniesz, to kurde no, nie wiem”

I mimo tego, 偶e rybka nie zna艂a strachu przed prawdziwym niebezpiecze艅stwem, nawet kiedy szczerzy艂o ono z臋by ku niej, zna艂a o wiele silniejsz膮 typ terroru – strach przed wyj艣ciem na cepa. Co jest gorsze — bycie rozszarpanym przez ostre jak ostryga k艂y, czy wstyd i kolejny koi maj膮cy ci臋 za g艂upi膮? Odpowied藕 jest prosta, zjedzony jeste艣 tylko raz, a na takiego 偶贸艂tego delikwenta mo偶esz wpada膰 ca艂e 偶ycie i udawa膰, 偶e go nie zauwa偶y艂a艣, pod gro藕b膮 niezr臋cznej sytuacji. 呕yj膮c w tej presji, nie wytrzymujesz i przeprowadzasz si臋 do opuszczonego k膮ta zbiornika, maj膮c nadziej臋, 偶e pewnego dnia, to ta ryba wpadnie w paszcze, uwalniaj膮c ci臋 od tej katorgi. Psyche zmrozi艂o krew w 偶y艂ach na ca艂膮 my艣l. Oczywi艣cie, przesadnie wyolbrzymia艂a ten prospekt, ale kiedy zawstydzenie jest twoim najwi臋kszym 偶yciowym problemem, staje si臋 ono problemem wielkim i przy膰miewaj膮cym zdrowy rozs膮dek. O 艣mierci, g艂odzie i wszystkich innych nieszcz臋艣ciach s艂ysza艂a tylko ze sporadycznych opowie艣ci i tak jak zwykle bywa z opowie艣ciami, wydawa艂y si臋 jej one nierealne, odleg艂e. By艂y tylko sposobem na popchni臋cie fabu艂y do przodu, nie dotyczy艂y jej i jej swobodnego 偶ycia. Upokorzenie jednak zazna艂a na w艂asnych 艂uskach. Skupi艂a sw贸j wzrok na drapie偶niku. Mo偶e znowu tym sposobem my艣lenia wybiera艂a klatk臋? Mo偶e nie mia艂a racji? Wyci膮gn臋艂a p艂etw臋 przed siebie, w kierunku nieznanego zagro偶enia. Z jej zamy艣lenia wyrwa艂 j膮 pasiasty nieznajomy, zaci膮gaj膮c j膮 z powrotem w ty艂 czelu艣ci. Prawie wyp艂yn臋艂a.

Zauwa偶y艂a, 偶e w ko艅cu, 艂askawie, t艂uste rybsko zacz臋艂o si臋 zmniejsza膰, by wkr贸tce sta膰 si臋 tylko lini膮 w odleg艂o艣ci. To jej wystarczy艂o. Karpica z szybko艣ci膮, tak naprawd臋 zaskakuj膮co przeci臋tn膮, bior膮c pod uwag臋 na to jak d艂ugo na to czeka艂a wystrzeli艂a z kryj贸wki.

 - Jaskini mrok zimny, czekanie w suspensji, wyzwoleni z opresji, w prz贸d wyruszamy – za艣piewa艂a dono艣nie tandetny rym.

 - Przyjmujesz konstruktywn膮 krytyk臋? – zacz膮艂 karp – nast臋pnym razem mo偶e o ton ciszej? – wskaza艂 w kierunku, w kt贸rym odp艂yn膮艂 drapie偶nik.

 - Ale ju偶 go tu nie ma.

 - To, 偶e tego konkretnego ju偶 tu nie ma, nie znaczy, 偶e mamy reszcie wrzeszcze膰 – „Tak tu jeste艣my! Czekamy na was, waszemu koledze nie wysz艂o, zjedzcie nas, prosz臋”! – powiedzia艂 wymownie przyciszonym g艂osem.

 - Ale ju偶 nauczy艂am si臋 gdzie si臋 chowa膰, a ty wygl膮da艂e艣 jakby艣 zna艂 si臋 na rzeczy – snu艂a wym贸wki.

 - Okej… - zabrzmia艂o to, jakby mia艂 zacz膮膰 d艂ugi wyw贸d – jako sprz膮tacz przeszed艂em szkolenie. Wiem jak i co, gdzie si臋 chowa膰, jak nie sta膰 si臋 karm膮 dla wi臋kszych rybek. Tobie si臋 zwykle pofarci艂o, 偶e mia艂em tu wart臋. Z jakiego艣 powodu wi臋kszo艣膰 karpi powinno trzyma膰 si臋 z tego miejsca z daleka. Nale偶ysz do tej grupy, wi臋c no, sp艂ywaj – zako艅czy艂, widocznie dumny ze swoich wypocin i pop艂yn膮艂, zostawiaj膮c w tyle pustkowie.

Psyche wbi艂a wzrok w bezgraniczne, puste pole przed sob膮. Co艣 j膮 tam ci膮gn臋艂o. By艂a ryb膮 typu „uwierz臋, jak zobacz臋”, a teraz odczuwa艂a ochot臋 uwierzy膰, nie patrz膮c si臋 zza cienkiego paska szczeliny. Wiedzia艂a, 偶e to g艂upie, ale zn贸w pop艂yn臋艂a przed siebie, czujnie rozgl膮daj膮c si臋, ju偶 mniej swawolnie ni偶 wcze艣niej. K膮tem oka zobaczy艂a to jak 偶贸艂ta rybka odwraca si臋, by si臋 upewni膰 czy ona p艂ynie za nim. Wygl膮da艂 na niezwykle zawiedzionego.

B艂agam, ty… Pos艂uchaj – by艂 ju偶 s艂yszalnie za艂amany – Mamy ju偶 nierozwa偶n膮, chodz膮c膮 w chmurach i infantyln膮 ryb臋 w tej 艂awicy, i w sumie z posady tej bardzo dumn膮. To ja, JA – naciska艂, gestykuluj膮c – i zaklepuj臋 to dzia艂k臋, to moja fucha. U艣wiadomi艂a艣 mi dzisiaj, 偶e w niekt贸rych kontekstach dwa to du偶o, za du偶o. Maksimum lekkomy艣lno艣ci dawno osi膮gni臋te by艂o na jeden, dzi臋kuj臋 bardzo.

 - A m贸wi艂e艣, 偶e pracujesz jako sprz膮tacz – zawt贸rowa艂a Psyche.

Karp uni贸s艂 teatralnie swoje nieistniej膮ce rybie brwi, pewnie zastanawiaj膮c si臋, czy dobrze us艂ysza艂, czy naprawd臋 rozm贸wczyni powiedzia艂a to, co powiedzia艂a.

 - Nie no to akurat by艂 sarkazm – sprostowa艂a Psyche.

 - Dzi臋ki Koi no Ryuu… - westchn膮艂.

<Irek?>

17 kwietnia 2022

Poszukiwanie Wielkanocnych Pere艂

Poszukiwanie Wielkanocnych Pere艂

Witam Was ponownie tej 艣wi膮tecznej niedzieli, moje rybki. Od razu po zako艅czeniu Labiryntu zaczynamy nowe wydarzenie, powi膮zane 艣ci艣le z kalendarzowym 艣wi臋tem, jakim jest Wielkanoc. Powielimy znan膮 tradycj臋 poszukiwania jaj, jednak zamiast jajek (kt贸re w wodzie s膮 ikr膮 i s膮 bardzo delikatne) skupimy si臋 na szukaniu pere艂. Jak wygl膮da zabawa?

  • Na blogu zosta艂o schowanych 10 pere艂. S膮 one pochowane na stronach oraz na kartach postaci.
  • Ka偶da per艂a ma swoj膮 warto艣膰:
    •  - 10 pere艂, schowane s膮 takie cztery
    •  - 20 pere艂, schowane s膮 takie trzy
    •  - 50 pere艂, schowanych s膮 takie dwie
    • Jedna tajemnicza per艂a warta 150 pere艂
  • Na znalezienie pere艂 macie czas do 24.04 do godziny 21:00.
  • Za znalezienie wszystkich pere艂 otrzymuje si臋 tytu艂 Poszukiwacz Pere艂 oraz 4 AP.
  • Znalezionym per艂om nale偶y zrobi膰 zdj臋cie lub zrzut ekranu, trzeba je wys艂a膰 do administratora poprzez e-mail lub Discorda wraz z podpisami, na jakiej stronie zosta艂y znalezione.
  • Nie wolno podpowiada膰 innym graczom! Ka偶dy ma sam zapracowa膰 na sukces.

Mam nadziej臋, 偶e to wydarzenie pocieszy si臋 jeszcze wi臋kszym zainteresowaniem ni偶 Labirynt Zielonych Barw i ka偶dy zdo艂a zebra膰 jak膮艣 nagrod臋. Wystarczy nawet jedna pere艂ka, by sobie zarobi膰.

Nie b臋d臋 Wam ponownie sk艂ada膰 偶ycze艅 wielkanocnych, dlatego powiem - miejcie oczy szeroko otwarte i powodzenia w poszukiwaniach!


Odliczanie

Podsumowanie Labiryntu Zielonych Barw

Labirynt Zielonych Barw - zako艅czenie

Witajcie, kochani! Zako艅czy艂o si臋 to wielkie i d艂uga艣ne wydarzenie nazwane Labiryntem Zielonych Barw. Dzi臋kuj臋 i gratuluj臋 wszystkim, kt贸rzy wzi臋li w nim udzia艂, niezale偶nie od tego, czy uko艅czyli wszystkie zadania. Labirynt cieszy艂 si臋 du偶ym zainteresowaniem i podejrzewam, 偶e gdyby wi臋cej rybek znalaz艂o czas na napisanie tak - b膮d藕 co b膮d藕 - d艂ugich opowiada艅, aktywno艣膰 by艂aby jeszcze wi臋ksza. A teraz przejd藕my wreszcie do przydzielania nagr贸d.

Rybkami, kt贸re zako艅czy艂y Labirynt i napisa艂y wszystkie 6 zada艅, s膮 Akhifer i Romelle. Dzi臋ki temu otrzymuj膮 w imi臋 zako艅czenia zadania 4 AP, 200 pere艂, tytu艂 "Uciekiniera Labiryntu" oraz po 1 punkcie karmy. Z kolei ich nagrody za pojedyncze zadania sumuj膮 si臋 na 18 AP oraz 720 pere艂. W sumie nasze panie otrzymuj膮 22 AP oraz 920 pere艂. Du偶o, co nie?

Nasz drogi Leon niestety zatrzyma艂 si臋 na 4 zadaniu, ale i tak b膮d藕my z niego dumni! Wykaza艂 si臋 ogromnymi ch臋ciami i jak najbardziej zas艂uguje na swoje 12 AP oraz 480 pere艂. Nast臋pnym razem z pewno艣ci膮 si臋 uda, przyjacielu!

Udzia艂 wzi臋艂a tak偶e Nirimi, kt贸ra napisa艂a jedno zadanie, tym samym zyskuj膮c 3 AP i 120 pere艂. Nawet taki udzia艂 si臋 liczy!

A wszystkich, kt贸rzy nie dali rady wzi膮膰 udzia艂u w tym wydarzeniu, zapraszam na nast臋pne, kt贸re rozpocznie si臋 dzisiaj o 20:00. B臋dziemy szuka膰 pere艂 pozostawionych przez Wielkanocnego Ma艂偶okr贸lika. Tym razem pisanie opowiada艅 nie wymagane.

Jeszcze raz dzi臋kuj臋 tym, kt贸rzy wzi臋li udzia艂 w wydarzeniu Labirynt Zielonych Barw. Nagrody zostan膮 wpisane w ci膮gu kilku dni, prawdopodobnie do wtorku ju偶 b臋d膮. 呕ycz臋 Wam mi艂ego dnia.

A tak偶e weso艂ych 艢wi膮t Wielkanocnych, smacznego jajka, pysznej czekolady i silnego zaj膮czka, 偶eby m贸g艂 przytarga膰 Wam Wasze prezenty, czy b臋dzie to czapka, nowy telefon, czy zwyk艂a rado艣膰 z dnia!

16 kwietnia 2022

Od Akhifer - "Zbyt zm臋czona, by przejmowa膰 si臋 艣cianami" (Labirynt cz.6)

Ka偶dy, kto prze偶y艂 najprawdziwszy koszmar, po wydostaniu si臋 z niego ma nadziej臋, 偶e to ju偶 koniec. Trudno si臋 tym osobom dziwi膰, chc膮 przecie偶 wreszcie odpocz膮膰, poczu膰 si臋 bezpiecznie po ilo艣ci adrenaliny, jaka trafi艂a do ich uk艂adu krwiono艣nego. Tak jak wystraszone zwierz膮tko chce si臋 schowa膰 w swojej przytulnej norce i nie martwi膰 si臋 drapie偶nikami stoj膮cymi tu偶 nad wej艣ciem. Nie ok艂amujmy si臋, wszyscy przynajmniej raz w 偶yciu prze偶yli艣my co艣 takiego i dobrze znamy to uczucie.

Akhifer prze偶ywa艂a to w momencie, gdy wyp艂yn臋艂a z mrocznych tuneli prosto w o艣wietlon膮 艣wietlikami komnat臋. Nareszcie! 呕adnych niewidzialnych g艂os贸w, 偶adnych 艣mieszk贸w tu偶 nad uchem, tylko spok贸j i bezpiecze艅stwo. A gdzie艣 tam na ko艅cu komnaty ju偶 mog艂a dostrzec 艣wiat艂o z zewn膮trz, spoza jaskini. By艂a blisko wyj艣cia! Ju偶 za chwil臋 wydostanie si臋 z tego piek艂a pod wod膮 i b臋dzie mog艂a po艂o偶y膰 si臋 na swoim wyrku w towarzystwie ma艂偶a Ma艂y偶a. B臋dzie narzeka膰, jak to ci臋偶ko by艂o w tym labiryncie i 偶e jutrzejszy dzie艅 b臋dzie jeszcze ci臋偶szy, bo b臋dzie musia艂a nadrobi膰 wszystkie zaleg艂o艣ci z okresu, jak jej nie by艂o. Ale to b臋dzie codzienne narzekanie, bardzo dobrze znane, do kt贸rego Stra偶niczka od dawna by艂a przyzwyczajona. Wszystko b臋dzie ju偶 dobrze. Wszystko b臋dzie po staremu. B臋dzie to ta m臋cz膮ca rutyna, w kt贸rej Akhifer 偶yje od wielu lat niczym stary automat. Bez zmian. Bez szalonych przyg贸d w labiryntach. A ten koszmar stanie si臋 zwiewn膮 przesz艂o艣ci膮.

Oczywi艣cie, nawet takie pewne nadzieje, kt贸rych zdawa艂o by si臋 nic nie zniszczy, okazuj膮 si臋 by膰 tylko niestabilnym domkiem z kard. Niszczy je jeden powiew spowodowany wyro艣ni臋ciem 艣ciany tu偶 przed twarz膮 biednej karpicy koi. Pod艂y mur odci膮艂 藕r贸d艂o zbawczego 艣wiat艂a, pojawiaj膮c si臋 tak nagle, 偶e rybka niemal w niego uderzy艂a z rozp臋du. Trudno to sobie wyobrazi膰, 偶e blok z kamienia m贸g艂 si臋 porusza膰 z tak膮 szybko艣ci膮, a jednak Ferka nie mia艂a szans go wyprzedzi膰. Us艂ysza艂a jeszcze wiele innych szura艅 spowodowanych poruszaniem si臋 kamienia, a偶 wreszcie wszystko ucich艂o. Tylko 艣wietliste rybki 艣wirowa艂y dooko艂a, poruszone nieznanym zjawiskiem. Ferka zacz臋艂a si臋 rozgl膮da膰 w panice, o co chodzi i czy to nie zamierza艂o jej zabi膰.

W 艣wietle 艣wietlik贸w dostrzeg艂a cieniutk膮 nitk臋 dryfuj膮c膮 sobie w wodzie, a dok艂adniej m贸wi膮c dwie nikti, kt贸re kiedy艣 by艂y jedno艣ci膮. Musia艂a przeci膮膰 je, gdy tak uparcie p艂yn臋艂a w stron臋 bezpiecznego 艣wiat艂a i wtedy pewnie w艂膮czy艂a si臋 ta diabelska zasadzka. Niech to licho... Ale tam dalej by艂o przej艣cie, pewnie znowu troch臋 pob艂膮dzi, ale przep艂ynie. Nap臋dza艂a j膮 potrzeba wolno艣ci i wydostania si臋 z tego podziemnego koszmaru, i cho膰by mia艂y jej p艂etwy odpa艣膰, w tym momencie za nic si臋 nie zatrzyma.

Wp艂yn臋艂a w jedyne wej艣cie w 艣cianie, od razu gotowa wp艂yn膮膰 w kolejne, jednak gdy zacz臋艂a si臋 za takim rozgl膮da膰, us艂ysza艂a kolejne szuranie. No tak, nadzieja coraz bardziej si臋 rozwiewa; 艣ciany zacz臋艂y si臋 porusza膰 i przemieszcza膰. Nie w stron臋 Ferki, nie tak, 偶eby j膮 zmia偶d偶y膰, tylko tak, 偶eby zdezorientowa膰 i uniemo偶liwi膰 wyp艂yni臋cie z tego bagna.

– Ha ha, bardzo 艣mieszne – burkn臋艂a alfa pod nosem zupe艂nie nie po alfowemu, ale co tam, tu i tak nikt jej przecie偶 nie us艂yszy. Z pewno艣ci膮 nie z tym szuraniem kamienia o kamie艅, najg艂o艣niejszym d藕wi臋kiem, jaki Akhifer mia艂a okazj臋 us艂ysze膰 w tym Labiryncie. Przy dobrych pr膮dach by膰 mo偶e od tego og艂uchnie. Przynajmniej nie b臋dzie musia艂a ju偶 s艂ucha膰 paplania starszyzny, kt贸ra wie lepiej o problemach w 艂awicy i jak je rozwi膮za膰, ale do rozwi膮zywania nigdy si臋 nie kwapi.

Ruchoma 艣ciana popchn臋艂a rybk臋 nieco do przodu, jakby na zach臋t臋, 偶eby jednak pr贸bowa艂a si臋 wydosta膰. 呕eby si臋 nie poddawa艂a, bo to nie wypada, a z reszt膮 szanse wydostania si臋 z tego wariatkowa by艂y bardzo wysokie. Wcale nie musi si臋 poddawa膰. P艂y艅 do przodu, dziewczyno!

Ta 艣ciana by艂a tak mi艂a i motywuj膮ca, 偶e Akhifer postanowi艂a jej pos艂ucha膰. Pop艂yn臋艂a do przodu, w pierwsze przej艣cie jakie zobaczy艂a, i kt贸rego 艣ciany jeszcze przed ni膮 nie schowa艂y. Pojawi艂 si臋 nowy zakr臋t, jedyna dalsza droga. Kolejne wej艣cie. 艢lepy zau艂ek, wi臋c w ty艂 zwrot i poczekanie, a偶 艣ciany zmieni膮 u艂o偶enie. Ferka nawet nie przejmowa艂a si臋 tym, co si臋 dzieje, zacz臋艂a traktowa膰 to jako co艣 w pe艂ni normalnego, gdzie nie trzeba za wiele my艣le膰, bo problem sam si臋 rozwi膮偶e. Tu jeden korytarz, tam drugi, a tu zakr臋t, kt贸rego przed chwil膮 nie by艂o. Na moment Stra偶niczka utkn臋艂a w pomieszczeniu bez wyj艣cia, ale 艂askawe 艣ciany otwar艂y przed ni膮 swoje wrota. Pewnie Akhifer kr臋ci艂a si臋 przez d艂ugi czas w k贸艂ko, nap臋dzana czysto mechanicznymi ruchami bez sensu, ale wreszcie pokr臋cone korytarze wyrzuci艂y j膮 prosto do jasnego 艣wiat艂a. Samica by艂a nareszcie wolna od Labiryntu.

<Koniec>

Gratuluj臋! Twoja przygoda w Labiryncie zosta艂a zako艅czona!

14 kwietnia 2022

Od Romelle - "Wszystkie drogi prowadz膮 do..." (Labirynt cz.6)

Czu艂a si臋 dziwnie. Wspomnienia poprzednich dni sta艂y si臋 niewyra藕ne, jakby wszystko, co do tej pory przesz艂a by艂o jednym wielkim snem, wymys艂em jej m贸zgu. Nie mog艂a nazwa膰 tego stanu negatywnym, ani te偶 pozytywnym, co艣 podobnego musieli odczuwa膰 ludzie, korzystaj膮cy z r贸偶nego rodzaju symulacji ekstremalnych atrakcji. W ich przypadku wystarczy艂o zdj膮膰 okulary wirtualnej rzeczywisto艣ci i momentalnie powracali do tej prawdziwej. Ona jednak okular贸w nie nosi艂a, nie by艂a r贸wnie偶 艣wiadoma tego, 偶e otaczaj膮cy j膮 艣wiat by膰 mo偶e wcale nie istnieje, a wydarzenia, kt贸rych by艂a 艣wiadkiem, s膮 niezwyk艂ym efektem zatrucia organizmu toksyczn膮 substancj膮. P艂yn臋艂a dalej. Atmosfera niespodziewanie sta艂a si臋 bardzo podnios艂a, wszystkie wibracje, odg艂osy, pr膮dy i zapachy wydawa艂y si臋 艂膮czy膰 w jedno, prowadz膮c j膮 lazurow膮 艣cie偶k膮, prosto do... no w艂a艣nie, czego? Co takiego czeka艂o na ni膮 w 艣rodku labiryntu? Czy wynagrodzi jej po艣wi臋cony na wypraw臋 czas, rany i stracone nerwy? A mo偶e nie znajdzie tam niczego po偶ytecznego i b臋dzie musia艂a zadowoli膰 si臋 notatkami oraz faktem, 偶e przetrwa艂a? Im bli偶ej centrum jaskini by艂a, tym wi臋cej w膮tpliwo艣ci w niej narasta艂o. 

Jednak wszystkie zosta艂y rozwiane w jednej kr贸tkiej chwili. Stan臋艂a mi臋dzy rze藕bion膮 o艣cie偶nic膮, ko艅cz膮c膮 tunel i tkwi艂a tak, dop贸ki jej oczy nie przyzwyczai艂y si臋 do olbrzymiej ilo艣ci jaskrawych barw, wype艂niaj膮cych przestrze艅. Zaj臋艂o jej to chwil臋, lecz nawet gdy jej wzrok przywyk艂 ju偶 do nowego otoczenia, nadal nie ruszy艂a si臋 z miejsca, tym razem z wra偶enia, jakie wywar艂 na niej widok. Rozpo艣ciera艂a si臋 przed ni膮 nie 艂膮ka, nie las, a ca艂y biom wype艂niony ro艣linami, kt贸rych nie zna艂a, d藕wi臋kami, kt贸rych nie s艂ysza艂a oraz zapachami, kt贸rych nigdy wcze艣niej nie czu艂a. Kwiaty, zdecydowanie g贸rowa艂y nad pozosta艂ymi elementami krajobrazu, osi膮gaj膮c monumentalne wielko艣ci, zdolne pomie艣ci膰 w swoim wn臋trzu niema艂ej postury karpia. Ich p艂atki by艂y mi臋kkie, jednak bardzo wytrzyma艂e, idealnie nadawa艂yby si臋 na poduszki. Koi pocz膮tkowo niepewnie porusza艂a si臋 mi臋dzy nimi, trzymaj膮c p艂etwy przy sobie, jakby z obawy, 偶e zbyt impulsywny dotyk mo偶e je zniszczy膰. W ko艅cu uda艂o jej si臋 prze艂ama膰 i u艂o偶y艂a si臋 wygodnie na ro艣linie do z艂udzenia przypominaj膮cej stokrotk臋. Sykn臋艂a, czuj膮c b贸l gdzie艣 w okolicy p艂etwy grzbietowej, gdy jej tu艂贸w zderzy艂 si臋 z 艣r贸dkwieciem ro艣liny. Chcia艂a zmieni膰 pozycj臋, jednak gdy tylko podnios艂a wzrok, zamar艂a w bezruchu. Poprzednio niezbyt zwraca艂a uwag臋 na wygl膮d 艣cian miejsc, kt贸rymi akurat przep艂ywa艂a, ot co, szare mury okazjonalnie wype艂nione kryszta艂ami. Mog艂a pomin膮膰 pewne niuanse, aczkolwiek by艂a pewna, 偶e jeszcze nie widzia艂a czego艣 podobnego do tego, co pokrywa艂o elewacje tej cz臋艣ci groty. A pokrywa艂y j膮, wyra藕nie odznaczaj膮ce si臋 na granatowym tle, b艂yszcz膮ce obrysy ryb, kt贸re, jak jej si臋 wydawa艂o, sk膮d艣 zna艂a. Jeden z nich przedstawia艂 m艂od膮 koi stoj膮c膮 naprzeciwko trzech rozga艂臋zie艅 korytarza, drugi wi臋kszego od swojej poprzedniczki karpia, za kt贸rym znajdowa艂 si臋 rysunek ksi臋偶yca, natomiast na trzecim widnia艂y dwie do艣膰 podobne do siebie samice. Pierwsza wyra藕nie pr贸bowa艂a dotkn膮膰 swojej towarzyszki, co nie udawa艂o jej si臋, poniewa偶 p艂etwa, kt贸r膮 chcia艂a chwyci膰 ko艅czyn臋 ryby, rozp艂ywa艂a si臋 w jej wn臋trzu. Na tym obrazie zatrzyma艂a si臋 nieco d艂u偶ej. Dostrzeg艂a, 偶e zarys tej drugiej jest bledszy i bardziej rozmyty, nast臋pnie ponownie skierowa艂a spojrzenie na karpic臋 po jej lewej stronie. Smuk艂e cia艂o, d艂ugie p艂etwy oraz spiczasto zako艅czona p艂etwa grzbietowa, by艂a ju偶 niemal pewna, 偶e widzia艂a t臋 osobniczk臋 i to nawet nie raz, lecz jak na z艂o艣膰 nie mog艂a sobie przypomnie膰 kiedy, gdzie i z jakiej przyczyny. My艣la艂a nad tym d艂ugo, ale nieskutecznie, wci膮偶 jedynym, co mog艂a o niej powiedzie膰, by艂o to, 偶e z jakiego艣 istotnego powodu j膮 zna艂a. Zrezygnowa艂a z dalszego przygl膮daniu si臋 samicy pewna, 偶e w ko艅cu pr臋dzej czy p贸藕niej i tak znajdzie odpowied藕 na to pytanie, a natarczywe 艣widrowanie oczami wizerunku ryby raczej nie sprawi, 偶e na 艣cianie pojawi si臋 jej imi臋. Pow臋drowa艂a wi臋c wzrokiem dalej, a przez to, co zobaczy艂a, omal nie spad艂a z kwiatka. Otworzy艂a szerzej pyszczek, widz膮c na murze obraz, przedstawiaj膮cy le偶膮cego brzuchem do g贸ry na gigantycznym kwiecie karpia. Chyba nie trudno by艂o si臋 domy艣li膰, kim dok艂adnie owa ryba by艂a. Medyczce nie dane by艂o d艂ugo napatrze膰 si臋 na swoj膮 podobizn臋, poniewa偶 wkr贸tce widok przes艂oni艂 jej z艂oty py艂ek, pochodz膮cy z ro艣liny nad ni膮. Otrzepa艂a si臋 z niego, a w mi臋dzyczasie rycina zmieni艂a si臋. Aktualnie by艂a na niej zmizernia艂a ryba, poruszaj膮ca si臋 z wielkim trudem naprz贸d. Ponownie spojrza艂a na poprzednie wizje i dostrzeg艂a, 偶e one r贸wnie偶 uleg艂y zmianie, co wi臋cej wydawa艂y si臋 lekko porusza膰. Znowu poczu艂a na ciele drobinki py艂u, tym razem jednak nie pozby艂a si臋 ich. Wyda艂a z siebie co艣 po艣redniego mi臋dzy westchni臋ciem a ziewni臋ciem i u艂o偶y艂a si臋 wygodniej na p艂atkach, czuj膮c, 偶e dopada j膮 zm臋czenie. 

— Luke mi nie uwierzy — szepn臋艂a, patrz膮c znu偶onym wzrokiem na karpia uwi臋zionego w bryle lodu, kt贸ry zaj膮艂 miejsce m艂odej koi — zdecydowanie nie uwierzy. 

Nast臋pnie odda艂a si臋 w obj臋cia Morfeusza.

<Koniec>

Gratuluj臋! Twoja przygoda w Labiryncie zosta艂a zako艅czona!

13 kwietnia 2022

Od Akhifer - "Mrok i 艣wiat艂o w tunelu" (Labirynt cz.5)

Korytarze utopi艂y z艂ot膮 rybk臋 w ciemno艣ci, daj膮c ukojenie zm臋czonemu umys艂owi. Mrok by艂 w tym momencie jak koc, ciep艂y i przytulny, a do tego dzia艂a艂 zbawiennie po niefortunnych przygodach w poprzedniej cz臋艣ci labiryntu. Przypomina艂 wygodne 艂贸偶eczko w domu, gdzie Stra偶niczka zawsze mog艂a si臋 schowa膰 gdy mia艂a do艣膰 ca艂ego tego 艣wiata i jego problem贸w. Teraz te偶 ch臋tnie by si臋 schowa艂a, ale poniewa偶 znajdowa艂a si臋 zdecydowanie za daleko od domu, musia艂a jej wystarczy膰 kruczoczarna ciemno艣膰, w kt贸rej kierunek pokazywa艂 tylko d藕wi臋k wody odbijaj膮cej si臋 od ska艂. Ska艂, kt贸re gdyby by艂y widoczne, z pewno艣ci膮 wygl膮da艂yby tak samo jak wszystkie inne korytarze, kt贸rymi Akhifer ju偶 p艂yn臋艂a. Ta jaskinia nie mia艂a w sobie nic a nic szczeg贸lnego.

Umys艂 karpicy nieustannie zalewa艂y wspomnienia sprzed kilku godzin. Wspomina艂a czerwone 艂uski, kt贸rych wcale nie by艂o, oraz brzoskwiniowe p艂etwy, kt贸re nigdy nie istnia艂y, a przynajmniej nie tu pod ziemi膮. Tu by艂y tylko samotno艣膰 i halucynacje prawdopodobnie spowodowane innym rodzajem wody, ni偶 jakim zazwyczaj oddycha艂a alfa. Tu woda by艂a ci臋偶sza. To na pewno wp艂yn臋艂o na zmys艂y koi i spowodowa艂o u niej tak realistyczne zwidy maj膮ce swoje 藕r贸d艂o w t臋sknocie za kochan膮 siostrzyczk膮. Ale Miyona by艂a bezpieczna, siedzia艂a sobie w swoim domku, nie艣wiadoma przyg贸d siostry. O ile jeszcze o swojej siostrze pami臋ta.

Opr贸cz mroku w korytarzu, do jakiego niefortunnie trafi艂a samica, czai艂y si臋 inne straszne rzeczy. Woda smakowa艂a nieprzyjemnie, wr臋cz metalicznie, jakby wcale nie by艂a ju偶 wod膮. Ci臋偶ko tu by艂o oddycha膰, jakby ciecz zg臋stnia艂a z niewiadomych przyczyn. Tajemnicze d藕wi臋ki m膮ci艂y spok贸j, gdzie艣 w艣r贸d 艣cian rozgrywa艂a si臋 smutna kakofonia mrocznych mar贸w, przyprawiaj膮ca przypowierzchniow膮 rybk臋 o niezwykle silne ciarki. Co艣 szepta艂o do niej z jednej strony w jakim艣 nieznanym j臋zyku, z innej za艣 jaki艣 koszmarek 艣mia艂 si臋 g艂osem 艣mierciono艣nych dzwonk贸w, takich samych, jakie ludzie wywieszaj膮 przed drzwiami wej艣ciowymi, by wiatr m贸g艂 sobie na nich pogra膰. Bawi艂o ich to, co sta艂o si臋 wcze艣niej, cho膰 wcale ich przy tym nie by艂o. Nie musieli by膰. Wiedzieli doskonale, przecie偶 mogli czyta膰 my艣li Stra偶niczki, mogli pozna膰 jej najg艂臋bsze, skrywane od lat strachy oraz najcichsze, zapomniane nadzieje. Mogli odkry膰, jakim cmentarzyskiem wspomnie艅 jest ma艂a Alfa, Kt贸ra Nigdy Nie Chcia艂a By膰 Alf膮. I 艣miali si臋 z tego. W 艣wiecie, gdzie nale偶y pogrzeba膰 wszelkie nadzieje, 艣miali si臋 z promyczka, kt贸ry nawiedzi艂 ich kr贸lestwo i pragn臋li go z ca艂ego wn臋trza jak najszybciej zgasi膰, by nie razi艂 ich w przystosowane do wiecznej czerni oczu. Wiedzieli, 偶e 艣wietnie im to idzie. Macali niewidomego karpia po jej jasnych, lustrzanych 艂uskach, chwytali p艂etwy, kt贸rymi pr贸bowa艂a jak najciszej macha膰. Dla nich i tak by艂o za g艂o艣no. Oni nie chcieli tu intruza. Niech spada. Niech wpadnie w pysk jakiego艣 podziemnego drapie偶nika, byleby ju偶 nie m臋czy艂a ich t膮 swoj膮 zabawn膮, irytuj膮c膮 obecno艣ci膮.

To uczucie nie pozostawa艂o bez odzwierciedlenia w sercu Ferki. Ona te偶 chcia艂a stamt膮d jak najszybciej odp艂yn膮膰. Skrzela bola艂y j膮 od nadmiernego, przyspieszonego oddechu, p艂etwy dr偶a艂y, powoli odmawiaj膮c pos艂usze艅stwa nie ze zm臋czenia, ale z parali偶uj膮cego strachu. Dlaczego sko艅czy艂y si臋 kryszta艂y i stworki o艣wietlaj膮ce drog臋? Dlaczego zrobi艂o si臋 ciemno jak w grobie?

By膰 mo偶e to w艂a艣nie by艂 jej grobowiec.

Intensywny ruch wody j膮 nieco ocudzi艂. Nie by艂 to rytmiczny ruch spowodowany obecno艣ci膮 morskiego stworzenia, a sta艂y pr膮d wodny, powiewaj膮cy sobie sk膮d艣 sta艂膮 si艂膮. Wraz z tym wodnym wiatrem pojawi艂 si臋 nowy smak. Woda sta艂a si臋 l偶ejsza, nie smakowa艂a ju偶 tak metalicznie i przesta艂a bole膰 w skrzela. Ta woda by艂a 艣wie偶a i z zewn膮trz. Akhifer postanowi艂a p艂yn膮膰 pod pr膮d, by by膰 mo偶e wydosta膰 si臋 z tych katakumb. I tak nie mia艂a poj臋cia, gdzie si臋 znajduje, wsz臋dzie by艂o ciemno, a orientacj臋 w terenie straci艂a goni膮c ducha swojej siostry. Teraz przynajmniej mia艂a jaki艣 okre艣lony kierunek, w kt贸ry mog艂a si臋 kierowa膰, zamiast czeka膰 na zderzenie z ob艣lizg艂膮 艣cian膮.

Pr膮d do艣膰 szybko sta艂 si臋 niezwykle mocny. Zm臋czona podr贸偶ami samica mia艂a problemy, by si臋 mu stawia膰, ale nie chcia艂a za 偶adne skarby si臋 poddawa膰. Musia艂a p艂yn膮膰 /dok膮d艣/. Tam by艂a 艣wie偶a woda, tam by艂 spok贸j, tam z pewno艣ci膮 by艂o lepiej ni偶 w tym szczerz膮cym si臋 do niej i drwi膮cym z jej nieszcz臋艣cia mroku. Nadzieja umiera ostatnia - te trzy s艂owa powtarza艂a sobie w k贸艂ko, 艂udz膮c si臋, 偶e zdzia艂aj膮 cuda i pomimo wycie艅czenia zdo艂a wyp艂yn膮膰 z tego koszmaru. Nawet je艣li traci艂a czucie w mi臋艣niach. Nawet je艣li wraca艂y do niej wspomnienia z samego pocz膮tku jej przyg贸d.

Nawet je艣li mia艂o by to j膮 zabi膰.

P艂yn臋艂a nieustannie, nap臋dzana pierwotn膮 si艂膮 potrzeby przetrwania. Tej si艂y nic nie jest w stanie powstrzyma膰. Pr膮d m贸g艂 j膮 spycha膰, ile chcia艂, ale gdy pojawia si臋 potrzeba przetrwania, w艂asne cia艂o potrafi nas zabi膰, a co dopiero umo偶liwi膰 pokonanie takich barier. Mi臋艣nie jednocze艣nie traci艂y si艂y i nabywa艂y nowych, dostaj膮c regularnie zastrzyk adrenaliny.

艢wiate艂ko na ko艅cu tunelu stawa艂o si臋 coraz wi臋ksze i bardziej o艣lepiaj膮ce. Tyle razy mawia si臋 "Nie id藕 w stron臋 艣wiat艂a", ale co mo偶e ryba zrobi膰, gdy to 艣wiat艂o jest jedynym kierunkiem, jaki mo偶e obra膰 w pl膮taninie czarnych korytarzy? Chocia偶 Ferka musia艂a przyzna膰.... Z pr膮dem wodnym spychaj膮cym j膮 z powrotem do mroku i tym o艣lepiaj膮cym 艣wiat艂em, do kt贸rego p艂yn臋艂a, faktycznie czu艂a si臋, jakby dochodzi艂a do momentu reinkarnacji. Moment, w kt贸rym wyp艂yn臋艂a poza trzymaj膮cy j膮 mrok i uciek艂a spychaj膮cemu pr膮dowi by艂 wr臋cz dla niej magiczny. A gdy oczy przyzwyczai艂y si臋 na nowo do 艣wiat艂a zrozumia艂a, 偶e wcale jeszcze nie umar艂a i wci膮偶 jest w tej samej przekl臋tej jaskini. Tylko teraz przynajmniej by艂o jasno od wodnych 艣wietlik贸w.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim ostatnim zadaniem jest:
"Trafiasz do olbrzymiego, pustego pomieszczenia. Gdy chcesz pop艂yn膮膰 dalej, z pod艂ogi wyrastaj膮 艣ciany i zast臋puj膮 Ci drog臋. Dociera do Ciebie, 偶e jest to najprawdziwszy labirynt... z ruchomymi 艣cianami."

11 kwietnia 2022

Od Romelle - "Tam gdzie woda mieni si臋 lazurem" (Labirynt cz.5)

Czerwie艅 o odcieniu karminu wyra藕nie odznacza艂a si臋, na tle wype艂nionego bia艂ym piaskiem dna. Drobne nici wi艂y, skr臋ca艂y i ostatecznie, formowa艂y si臋 w okr膮g艂o zako艅czone kszta艂ty. Mia艂y r贸偶ne d艂ugo艣ci i stopnie nasycenia barwy, lecz tym, co je ze sob膮 艂膮czy艂o, by艂a para ledwo widocznych ga艂ek ocznych, kt贸ra stanowi艂a wyko艅czenie czu艂ek. By艂o ich ca艂e mn贸stwo, Romelle nawet nie chcia艂a wiedzie膰, jak wygl膮da艂by korytarz, gdyby nagle wszystkie te istoty postanowi艂y opu艣ci膰 swoje miejsce i wyj艣膰 jej na spotkanie. W zasadzie nie zamierza艂a nawet zbli偶a膰 si臋 do nich, aby nie dawa膰 im niepotrzebnych powod贸w do ataku. Kraby mia艂y szczypce zdolne przeci膮膰 j膮 na p贸艂, grube pancerze, kt贸rych przebicie by艂o wyzwaniem nawet dla najbardziej zaci臋tych wojownik贸w Zbiornika. Mia艂y wi臋ksz膮 postur臋, wi臋cej si艂y i siebie nawzajem, a mowa tu nie tylko o tych skorupiakach, ale r贸wnie偶 o innych wodnych drapie偶nikach, kt贸re mog艂y by膰 nawet gorsze od nich. Cia艂o koi by艂o delikatne, 艂uski kruche, a jej umiej臋tno艣ci walki ogranicza艂y si臋 do podstawowej samoobrony, na kt贸rej lekcje ucz臋szcza艂a obowi膮zkowo jeszcze jako narybek. Preferowa艂a bardziej pasywny tryb 偶ycia, wi臋c nie przejmowa艂a si臋 zbytnio swoimi zdolno艣ciami w tym zakresie. Chcia艂a koi膰 b贸l, nie go zadawa膰. Jednak z ka偶d膮 now膮 przeszkod膮, ka偶d膮 przebyt膮 drog膮 coraz powa偶niej bra艂a pod uwag臋 zapisanie si臋 na jakie艣 szkolenie organizowane przez wojsko dla cywil贸w, gdy tylko dojdzie do kresu swojej wyprawy. Mo偶e to zabrzmie膰 kuriozalnie, lecz czu艂a w o艣ciach, 偶e powoli zbli偶a si臋 koniec. Koniec w艂贸czenia si臋 w samotno艣ci po pustych korytarzach, koniec p艂ywania ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e w ka偶dej chwili mo偶e zosta膰 zgnieciona, zjedzona lub uwi臋ziona. Koniec pisania notatek na kawa艂ku kory, koniec oznaczania punkt贸w kontrolnych i przede wszystkim koniec diety z艂o偶onej z suszonych wodorost贸w. Wr贸ci do domu, mo偶e podrzuci Leonowi ro艣liny i ryby, kt贸re znalaz艂a poprzednio, odwiedzi w ko艅cu rodzic贸w, co z rozmaitych powod贸w d艂ugo odwleka艂a, zapyta Aur臋 o to, co si臋 dzia艂o, gdy jej nie by艂o i wr贸ci do codzienno艣ci. Tak, to brzmi, jak dobry plan. Dobry i niestety odleg艂y, poniewa偶 mimo wszystko jedyn膮 widoczn膮 drog臋 nadal blokowa艂y jej niezbyt dyskretnie ukryte odn贸偶a potwor贸w. 

Skierowa艂a si臋 do ty艂u, rozgl膮daj膮c si臋 na boki w poszukiwaniu jakiej艣 szczeliny, prowadz膮cej do kolejnego rozga艂臋zienia tunelu. Po pewnym czasie ujrza艂a p臋kni臋cie w 艣cianie, za kt贸rym, gdy do niego podp艂yn臋艂a, wida膰 by艂o wi臋cej wolnej przestrzeni. Uda艂o jej si臋 bardziej roz艂upa膰 nadniszczon膮 ju偶 ska艂臋, w okolicy dziury, tak by mo偶na by艂o nie tylko przecisn膮膰 przez ni膮 oko, a wszystkie cz臋艣ci rybiego cia艂a, pr贸cz wype艂nionej po brzegi torby, z kt贸rej przemieszczeniem si艂owa艂a si臋 jeszcze kilka d艂ugich minut. Szlak w zasadzie nie r贸偶ni艂 si臋 niczym od tego, z kt贸rego przysz艂a, posiada艂 ten sam kolor 艣cian, te same niewielkie kryszta艂y o艣wietlaj膮ce okolic臋, to samo dno. Powoli zacz臋艂a niepokoi膰 si臋, czy aby nie trafi艂a do innej cz臋艣ci pierwszego tunelu i czy poruszaj膮c si臋 przed siebie, ponownie nie zastanie na jego ko艅cu grupy czerwonych drapie偶nik贸w. Na jej szcz臋艣cie tak si臋 nie sta艂o, w pewnym momencie cz臋艣膰 drogi zablokowa艂y jej kolejne 偶yj膮tka, tym razem jednak b艂臋kitne. By艂y mniejsze od swoich purpurowych kuzyn贸w, mniej liczne oraz zdecydowanie wolniejsze. Mo偶e gdyby si臋 wystarczaj膮co postara艂a, uda艂oby jej si臋 bezpiecznie je omin膮膰, co prawda nie zna艂a zakresu ich ruch贸w i nie mog艂a wiedzie膰, jak zareaguj膮 je艣li j膮 wyczuj膮, jednak by艂a dobrej my艣li, na dodatek wodz膮c wzrokiem po pomieszczeniu, nie zdo艂a艂a zobaczy膰 ju偶 偶adnego innego przej艣cia. Dla bezpiecze艅stwa wzi臋艂a w p艂etw臋 jeden z ostrzejszych od艂amk贸w ska艂y i skierowa艂a si臋 w stron臋 stworze艅, trzymaj膮c si臋 mo偶liwie jak najdalej nich, co nie by艂o wcale takie proste, poniewa偶 tkwi艂y zakopane w piasku, trzyma艂y si臋 艣cian i zwisa艂y z sufitu, wi臋c jedynym wyj艣ciem by艂o lawirowanie mi臋dzy ich odn贸偶ami centralnie po艣rodku korytarza. P艂yn臋艂a powoli, koncentruj膮c si臋 na lazurowej plamie wody widocznej przed ni膮. Kilka razy jej ukryte pod blaszkami serce zabi艂o szybciej, gdy przypadkiem dotkn臋艂a p艂etw膮 czyjego艣 pancerza, lecz skorupiaki zdawa艂y si臋 tego nie poczu膰, spoczywaj膮c w bezruchu i jedynie od czasu poruszaj膮c skrzypcami. Koi nabrawszy pewno艣ci siebie, przyspieszy艂a. Ju偶 widzia艂a przed sob膮 czyst膮, pozbawion膮 wszelkich istot przestrze艅, mog艂a dotkn膮膰 b艂臋kitu tamtejszej wody, wystarczy艂o wyci膮gn膮膰 p艂etw臋. Min臋艂a chwila, a jej cia艂o znalaz艂o si臋 w bezpiecznym miejscu, przystan臋艂a na sekund臋, chc膮c odpocz膮膰 i wtedy poczu艂a szarpni臋cie. Odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a swoj膮 torb臋 w u艣cisku kraba, ten przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie, wprawiaj膮c w ruch r贸wnie偶 br膮zowook膮, kt贸ra pasek od baga偶u trzyma艂a w lewej p艂etwie, przewieszony przez cia艂o. Momentalnie zapragn臋艂a si臋 z niego uwolni膰, jednak przez zbyt gwa艂towne manewry zamiast tego jeszcze bardziej si臋 w nim zapl膮ta艂a, a stw贸r by艂 coraz bli偶ej. Pr贸bowa艂a p艂yn膮膰 w drug膮 stron臋, jednak napastnik okaza艂 si臋 silniejszy ni偶 si臋 spodziewa艂a. Nie widz膮c innej opcji, odci臋艂a rzemyk za pomoc膮 wcze艣niej zabranego kamienia, op贸r j膮 opu艣ci艂, tym samym wytr膮caj膮c skorupiaka z r贸wnowagi. Wypu艣ci艂 torb臋, kt贸ra nadawa艂a si臋 teraz jedynie do wyrzucenia, tak samo, jak jej zawarto艣膰, nie licz膮c pliku kory, kt贸ry jakim艣 cudem nie skruszy艂 si臋 pod naciskiem jego skrzypiec. Romelle w zawrotnym tempie chwyci艂a go i porzucaj膮c reszt臋 ekwipunku, pop臋dzana pr膮dem uciek艂a przed siebie, prosto w stron臋 (jak mia艂a nadziej臋) ostatniego etapu ekspedycji.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim ostatnim zadaniem jest:
"Znajdujesz 艂膮k臋 pe艂n膮 wielkich podwodnych kwiat贸w, w kt贸re nawet karp si臋 zmie艣ci."

8 kwietnia 2022

Od Romelle - "S艂odko-gorzki smak rado艣ci" (Labirynt cz.4)

3 dni, 72 godziny, 4320 minut lub 259 200 sekund. Nie wa偶ne, w jakiej jednostce go wyrazimy, dok艂adnie taki czas Koi poda艂a, jako prawdopodobny okres ca艂kowitego wykorzystania posiadanego przez ni膮 pokarmu. By膰 mo偶e nie dok艂adnie odmierza艂a dzienne racje 偶ywno艣ci, przeliczy艂a si臋, je艣li chodzi o jego ilo艣膰 lub rzeczywi艣cie sp臋dzi艂a w ciemnym tunelu znacznie wi臋cej czasu, ni偶 jej si臋 wydawa艂o (wszak ju偶 dawno przekona艂a si臋 o tym, 偶e to skryte przed 艣wiatem miejscem rz膮dzi si臋 swoimi w艂asnymi prawami) w ka偶dym razie pewne by艂o jedno — jedzenia zabrak艂o, a nowo odkryta przez ni膮 艣cie偶ka, ci膮gn臋艂a si臋 niemi艂osiernie i najwyra藕niej w najbli偶szym czasie nie zamierza艂a si臋 sko艅czy膰. 

P艂yn膮c w ca艂kowitym mroku, karpic臋 zacz臋艂o ogarnia膰 zm臋czenie, kt贸re jednak pozostawa艂o niczym przy niezno艣nym uczuciu g艂odu, coraz wyra藕niej daj膮cego si臋 jej we znaki. Mia艂a wra偶enie, 偶e dosz艂a ju偶 do tego stanu, w kt贸rym wyg艂odzony organizm zaczyna trawi膰 sam siebie, jej pozosta艂e zmys艂y wyostrzy艂y si臋, zast臋puj膮c samicy s艂aby wzrok, przez co nawet niepozorny ruch wody, wywo艂ywany przez jej w艂asne p艂etwy, sta艂 si臋 dla niej uci膮偶liwy. Aczkolwiek najgorsza w tym wszystkim by艂a kusz膮ca wo艅, towarzysz膮ca jej, ilekro膰 tylko zbli偶a艂a si臋 do bocznych 艣cian kana艂u. M膮ci艂a rybie w g艂owie, kt贸ra, mimo 偶e wyra藕nie j膮 czu艂a, nie mog艂a w 偶aden spos贸b zbli偶y膰 si臋 fizycznie do stworzenia lub ro艣liny, od kt贸rej pochodzi艂a, no chyba, 偶e nagle otrzyma艂aby zdolno艣膰 przenikania przez 艣ciany, lecz takiej mo偶liwo艣ci Roma z oczywistych powod贸w nie przewidywa艂a. W艂贸czy艂a si臋 wi臋c blisko dna, chc膮c nie chc膮c powoli przywykaj膮c do braku 艣wiat艂a i 偶o艂膮dka, pr贸buj膮cego wyrwa膰 si臋 z wn臋trza jej cia艂a, o ile w tym przypadku mo偶na w og贸le m贸wi膰 o przyzwyczajeniu.

Po pewnym czasie i ten szlak zacz膮艂 si臋 zmienia膰. Nie poja艣nia艂 ani si臋 nie poszerzy艂, niemniej jednak z jego pod艂o偶a zacz臋艂y wyrasta膰 pojedyncze 艂odygi nieznanych dot膮d Medyczce ro艣lin. My艣l膮c bardziej brzuchem, ani偶eli g艂ow膮, pop臋dzi艂a je zerwa膰 i ju偶 wkr贸tce zape艂ni艂a swoj膮 艣wiec膮c膮 pustkami torb臋, ca艂膮 mas膮 prostych szkar艂atnych li艣ci. Nast臋pnie do艂膮czy艂y do nich drobne rybki, mniejsze nawet od bystrzyk贸w. Ponownie ich konkretny gatunek nie by艂 jej znany. Ciemno艣膰 uniemo偶liwia艂a Romie przyjrzenie si臋 wygl膮dowi swoich nowych zdobyczy, ale gdy po dok艂adnym ich obw膮chaniu nie wyczu艂a w nich 偶adnych charakterystycznych dla truj膮cych ro艣lin sk艂adnik贸w, a jej organizm po raz kolejny postanowi艂 da膰 o sobie znak, podj臋艂a si臋 zadania wypr贸bowania 艂up贸w. Wzi臋艂a k臋s po偶ywienia i zacz臋艂a powoli go prze偶uwa膰, aby w razie potrzeby szybko si臋 go pozby膰. Zar贸wno ryby, jak i li艣cie mia艂y specyficzny s艂odko-gorzki smak, kt贸ry o dziwo wyj膮tkowo jej pasowa艂. Odczeka艂a troch臋 czasu, zanim wzi臋艂a do pyszczka kolejn膮 porcj臋. Nie by艂 to co prawda d艂ugi okres, po kt贸rym mog艂aby zauwa偶y膰 pierwsze efekty uboczne, lecz w jej mniemaniu zak艂贸conym przez niezaspokojony apetyt, w zupe艂no艣ci wystarcza艂. Nie zrobi艂a si臋 neonowo 偶贸艂ta ani nie poros艂a sier艣ci膮, a to ju偶 co艣. Zamiast tego, z ka偶dym kolejnym gryzem jej humor widocznie si臋 poprawia艂, nie czu艂a ju偶 g艂odu, jego miejsce zaj臋艂a pogoda ducha. Koi mog艂a przysi膮c, 偶e w 偶yciu nie czu艂a si臋 bardziej szcz臋艣liwa, rado艣膰 wr臋cz rozlewa艂a si臋 po wn臋trzu ryby, obejmuj膮c swoim zasi臋giem ka偶d膮, nawet najmniejsz膮, kom贸rk臋 jej cia艂a. Tunel, mimo 偶e w rzeczywisto艣ci nie zmieni艂 si臋 prawie wcale, momentalnie sta艂 si臋 dla niej bardziej przyst臋pnym miejscem, wydawa艂o jej si臋, 偶e strefa dzieli z ni膮 ten stan upojenia, ko艂ysz膮c si臋 w rytm muzyki, kt贸ra nagle zacz臋艂a kr膮偶y膰 jej po g艂owie. W pewnym momencie Romelle, nie zwracaj膮c uwagi na otoczenie, zacz臋艂a nuci膰 piosenk臋, o kt贸rej wcze艣niej my艣la艂a, raz po raz przerywaj膮c j膮 nag艂ymi atakami chichotu. Nie mog艂a powstrzyma膰 si臋 od u艣miechu, widz膮c szczerz膮ce si臋 do niej ma艂e rybki, te same, kt贸re jeszcze kilka chwil temu musia艂y patrze膰 jak pozostali przedstawiciele ich gatunku, gin膮 w du偶o wi臋kszym ciele Medyczki. Da艂aby sobie p艂etw臋 uci膮膰, 偶e jedna z nich w艂a艣nie pu艣ci艂a jej oczko. 艢mia艂a si臋 na widok, zniekszta艂conych 艣cian korytarza, 艣mia艂a zataczaj膮c si臋 i obijaj膮c sobie boki o kamienne mury, 艣mia艂a patrz膮c na w艂asne p艂etwy, i 偶adna si艂a nie mog艂a zmusi膰 jej do zaprzestania wykonywania czynno艣ci. Jak si臋 okaza艂o by艂o to b艂臋dne przekonanie, poniewa偶 ju偶 wkr贸tce do reszty otumaniona karpica, nie przejmuj膮c si臋 艣wiatem wok贸艂 niej, wpad艂a na wystaj膮c膮 z pod艂o偶a cz臋艣膰 ska艂y, wytoczy艂a si臋 z tunelu i w pozycji do g贸ry p艂etwami wyp艂yn臋艂a na otwart膮 przestrze艅. Nie pr臋dko zmieni艂a u艂o偶enie, przygl膮daj膮c si臋 z innej perspektywy pomieszczeniu, w kt贸rym si臋 znalaz艂a. W ko艅cu zmuszona by艂a jednak przybra膰 standardow膮 poz臋, poniewa偶 od wiszenia g艂ow膮 w d贸艂 zacz臋艂o robi膰 jej si臋 niedobrze. Wcze艣niejsze uczucie b艂ogo艣ci powoli ust臋powa艂o, a z ka偶d膮 chwil膮 br膮zowooka coraz bardziej u艣wiadamia艂a si臋, co si臋 z ni膮 dzia艂o. Spojrza艂a intuicyjnie na zawarto艣膰 swojej torby, kt贸ra przesta艂a si臋 do niej zalotnie u艣miecha膰. Wyj臋艂a plik kory i pokr贸tce opisa艂a stan, w kt贸rym jeszcze przed chwil膮 trwa艂a, na tyle, na ile pozwala艂a jej nieco zamglona pami臋膰. Jednocze艣nie przypomnia艂a sobie s艂owa swojej dawnej nauczycielki o tajemniczych ro艣linach, zasada by艂a prosta, nie znasz — nie jedz. Mog艂oby si臋 to wydawa膰 oczywiste, jednak b膮d藕my szczerzy, w kryzysowych sytuacjach ka偶demu zdarza si臋 odrzuci膰 w niepami臋膰 nawet najbardziej podstawowe regu艂y. Br膮zowooka nawet nie zwr贸ci艂a uwagi na to, 偶e jej pyszczek dalej wykrzywia艂 si臋 w pogodnym u艣miechu. Taki 艣wiat by艂 pi臋kny. Lecz wyimaginowana rzeczywisto艣膰 wytworzona przez 艣rodki psychotropowe nigdy nie zast膮pi prawdziwego 偶ycia, a w swojej utopii potrafi by膰 r贸wnie, jak nie bardziej niebezpieczna. Romelle postanowi艂a po powrocie do 艂awicy, pokaza膰 swoje zdobycze botanikom, mo偶e przy ich pomocy uda艂oby jej si臋 dowiedzie膰 wi臋cej na ich temat. Nim si臋 obejrza艂a, ponownie znalaz艂a si臋 w艣r贸d prostych i wysokich 艣cian, jednak nie narzeka艂a ju偶 na wystr贸j wn臋trza, wr臋cz przeciwnie, mia艂a wra偶enie, 偶e zanim dotrze do ko艅ca labiryntu, zdo艂a polubi膰 t臋 prostot臋.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Twoj膮 drog臋 przecina masa czerwonych nici - s膮 to czu艂ki morskich stworze艅, kt贸re je艣li Ci臋 poczuj膮, momentalnie Ci臋 z艂api膮 i zjedz膮. Je艣li Twoja zwrotno艣膰 wynosi >5, mo偶esz przep艂yn膮膰 pomi臋dzy nimi. W innym wypadku szukaj innej drogi."

7 kwietnia 2022

Od Akhifer - "Nadzieja rozp艂ywa si臋 w wodzie" (Labirynt cz.4)

Samotno艣膰 wreszcie zacz臋艂a doskwiera膰 podr贸偶uj膮cej po kr臋tych korytarzach Akhifer. Samica coraz cz臋艣ciej m贸wi艂a do siebie, prowadzi艂a ca艂e rozmowy, wyk艂贸caj膮c si臋, kt贸ra 艣cie偶ka jest najlepsza i czy ten konkretny kamie艅 nale偶y zaliczy膰 do punkt贸w orientacyjnych, czy przypadkiem nie wygl膮da zbyt podobnie do pozosta艂ych. Stra偶niczka nawet nie zwraca艂a na to uwagi, gdyby kto艣 j膮 przy艂apa艂, na pewno co najmniej cieszy艂by si臋, 偶e nie jest zupe艂nie sam w tych podziemiach, wi臋c nie by艂o czym si臋 przejmowa膰. Najwa偶niejsze, 偶eby nie oszala艂a w zupe艂no艣ci, nie stworzy艂a sobie zmy艣lonych przyjaci贸艂 i nie zacz臋艂a nawala膰 g艂ow膮 o kamienie. Wtedy dopiero by艂oby wiadomo, 偶e potrzebuje psychiatry, o ile nie powinna zosta膰 zamkni臋ta w psychiatryku, by nie robi膰 sobie krzywdy. Ale teraz tylko gada. To nie pow贸d na psychiatryk. Mo偶e co najwy偶ej psychiatry. No bo po co ma i艣膰 do psychiatryka? To tylko m贸wienie do siebie, to nic z艂ego, przecie偶 nie widzi wcale przed sob膮 swojej ukochanej siostry, kt贸rej nie widzia艂a w sumie od lat.

A mo偶e jednak widzi?

Mign臋艂y jej przed oczami czerwone 艂uski. A mo偶e nie mign臋艂y? Podp艂yn臋艂a sprawdzi膰, ale nic nie zauwa偶y艂a. Mo偶e jej si臋 zdawa艂o? Przecie偶 widzia艂a ruch! Widzia艂a czerwone 艂uski, w tym samym kolorze co czasami niebo, gdy s艂o艅ce ju偶 zachodzi. One zawsze by艂y takie pi臋kne. Nie pomyli艂a by ich z jakimi艣 marami. A mo偶e by pomyli艂a? W ko艅cu tak d艂ugo si臋 nie widzia艂y. Na pewno by si臋 ucieszy艂a, gdyby to faktycznie by艂a jej siostra. A co, je艣li to nie by艂a ona? Mo偶e to tylko jaka艣 kolejna szkarada gotowa rozerwa膰 j膮 na strz臋py swoim pyskiem. Nie, to musia艂a by膰 siostra! Bo siostra nie zrobi krzywdy i to te偶 nie zrobi艂o. Nie, nie, nie. Co艣 tu si臋 nie zgadza.

Pop艂yn臋艂a korytarzem, gdzie skierowa艂y si臋 czerwone 艂uski. Tak! Teraz widzi. Czerwone 艂uski i takie 艣liczne, brzoskwiniowe p艂etwy. To siostrzyczka! To Miyona! Ale sk膮d ona tutaj? Ferka by wiedzia艂a, gdyby jej ukochana siostrzyczka postanowi艂a si臋 wybra膰 do podziemi. Co prawda nie utrzymywa艂y ju偶 bliskiego kontaktu, ale Akhifer wiedzia艂a o wa偶nych decyzjach swojej siostry. Z pewno艣ci膮 nie pomin臋艂a by czego艣 takiego jak wyprawa, z kt贸rej by ju偶 nigdy wi臋cej nie wr贸ci艂a. A mo偶e by pomin臋艂a... W ko艅cu tak dawno si臋 nie widzia艂y. Mog艂a zrobi膰 si臋 mi臋dzy nimi przepa艣膰, tak wielka, 偶e 偶adna by jej nie zdo艂a艂a przep艂yn膮膰. Ale przecie偶 jeszcze niedawno pisa艂a nawet o koi, kt贸ry jej si臋 podoba艂! Powiedzia艂aby o wyprawie.

Akhifer p艂yn臋艂a dalej.

Mign臋艂a jej znowu brzoskwiniowa p艂etwa. Brzoskwiniowa z czerwonym paskiem, bo Miyona mia艂a bardzo wyj膮tkowe ubarwienie. Z pewno艣ci膮 to nie by艂o jakie艣 inne koi, tylko w艂a艣nie siostrzyczka. Mo偶e ewentualnie jaki艣 stw贸r mimikuj膮cy najbli偶szych, ale ten to z pewno艣ci膮 by ju偶 skrzywdzi艂 karpic臋. A te p艂etwy nie krzywdzi艂y. Ferka tak bardzo si臋 cieszy艂a. Wreszcie zobaczy swoj膮 siostrzyczk臋! Wreszcie spotkaj膮 si臋 twarz膮 w twarz i pogadaj膮 jak za dawnych lat, kiedy jeszcze Akhifer nie zosta艂a jak膮艣 tam alf膮 i mog艂a zachowywa膰 si臋 normalnie. Tak bardzo by chcia艂a to zrobi膰. Ale nie mog艂a nad膮偶y膰 za siostr膮, by艂a zbyt szybka. Oczywi艣cie. Miyona zawsze by艂a szybka, szybciutka jak g贸rski strumyk i tak samo weso艂a i sprawna. Akhifer w 偶yciu by jej nie dogoni艂a, niewa偶ne, ile czasu by po艣wi臋ci艂a na  jakie艣 tam treningi czy latanie od rybki do rybki i za艂atwianie spraw.

Do siostrzyczki trzeba by艂o zawo艂a膰!

– Miyona, czekaj! To ja!

Okrzyk rado艣ci odbi艂 si臋 echem po kamiennych ska艂ach, ale nie uzyska艂 odpowiedzi. Czy偶by Miyonka ba艂a si臋, 偶e to wcale nie jej siostra, tylko jaka艣 zmora maszkara, kt贸ra przysz艂a j膮 n臋ka膰? Nie! Tak nie mog艂o by膰. Akhifer musia艂a j膮 jako艣 przekona膰. Pop艂yn臋艂a szybciej, tu偶 na rozwidleniu dr贸g zd膮偶y艂a przyuwa偶y膰 swoj膮 siostr臋, jak p艂ynie beztrosko do przodu. Czerwone 艂uski zab艂ys艂y 艣wiat艂em od kryszta艂u, jaki znajdowa艂 si臋 przy wlocie do korytarza. Czerwone 艂uski, brzoskwiniowy ogon z paskiem i czekoladowe oczy, z dzieci臋c膮 beztrosk膮 patrz膮ce na 艣wiat. Zupe艂nie jak za dawnych czas贸w. Zupe艂nie tak, jak kiedy by艂y we dwie narybkiem, rado艣nie pluskaj膮cym si臋 w g贸rze rzeki. Taki pi臋kny widok, kt贸ry ucieka艂 przed Akhifer, jakby nie chcia艂 jej zna膰, albo wcale jej nie s艂ysza艂. Czy偶by Miyona og艂uch艂a? Mo偶e tak. Co prawda nic o tym nie wspomina艂a w swoim ostatnim li艣cie, ale mo偶e nie chcia艂a martwi膰 siostry, kt贸ra i tak mia艂a sporo do roboty. Ale teraz mog艂y si臋 spotka膰! Tylko trzeba by艂o j膮 dogoni膰. Przynajmniej siostrzyczka nie p艂yn臋艂a tak szybko, jak spokojnie by艂aby w stanie. Je艣li Ferka si臋 postara to jeszcze j膮 z艂apie.

Przyspieszy艂a.

Tak! Widzia艂a brzoskwiniowy ogon tu偶 przed sob膮, gdy skr臋ci艂a na zakr臋cie. To by艂a ona! Miyona! Siostrzyczka! Pewnie g艂ucha, bo wcale nie reaguj膮ca na obecno艣膰 Akhifer. Stra偶niczka wyci膮gn臋艂a p艂etw臋, 偶eby zaczepi膰 siostr臋. One lubi艂y si臋 tak straszy膰, wi臋c pewnie nawet w tym labiryncie siostra nie b臋dzie mia艂a z tym problemu. Troch臋 si臋 naburmuszy, troch臋 fochnie na chwilk臋, a potem zacznie si臋 艣mia膰 i doceni obecno艣膰 siostry. I zaczn膮 sobie opowiada膰 o tym, co prze偶y艂y, zaczn膮 偶artowa膰, dalej pop艂yn膮 razem, skrzela w skrzela, i b臋d膮 wsp贸lnie odkrywa膰 tajemnice labiryntu. Bo co dwie to nie jedna! Akhifer rado艣nie chwyci艂a za p艂etw臋 ogonow膮 siostrzyczki.

Halucynacja rozmy艂a si臋 pod wp艂ywem dotyku i Akhifer zn贸w zosta艂a sama. Tym razem nie maj膮c nawet poj臋cia, dok膮d pop艂yn臋艂a.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"W korytarzu, kt贸rym musisz przep艂yn膮膰, p艂ynie silny pr膮d spychaj膮cy Ci臋 do ty艂u. Je偶eli Twoja wytrzyma艂o艣膰 wynosi >6, mo偶esz (z trudem) p艂yn膮膰 prosto do przodu. W innym wypadku musisz skorzysta膰 z wystaj膮cych ze 艣cian kamieni."

Od Akhifer - "Golem z kamienia" (Labirynt cz.3)

Od czasu obozowiska na bia艂ych Deorsonspersa Caverna Akhifer obieca艂a sobie nie wykorzystywa膰 ca艂ych swoich si艂, by zrobi膰 jak najwi臋ksz膮 odleg艂o艣膰. Pewnie i tak by艂a ca艂kiem daleko z powodu braku jakichkolwiek przyg贸d. Ta komnata, do kt贸rej w艂a艣nie trafi艂a, by艂a dopiero drug膮 w jej cz臋艣ci labiryntu. Tym razem by艂a niestety mniejsza, wi臋c koi nie spodziewa艂a znale藕膰 niczego szczeg贸lnego. W ko艅cu ledwo znalaz艂a 艂膮k臋, je艣li ma takie problemy znale藕膰 cokolwiek interesuj膮cego, to niby na co ma liczy膰 w takiej komnacie.

A jednak znalaz艂a.

A raczej to znalaz艂o j膮.

Zgrzyt kamieni s艂ysza艂a ju偶 od d艂u偶szego czasu. Ruchy wody by艂y dziwnie nieregularne, ale nie zwr贸ci艂a na to uwagi. Zrzuci艂a win臋 na mas臋 otwor贸w w 艣cianach, zbyt ma艂ych, by koi mog艂o nimi przep艂yn膮膰. Nie mia艂a poj臋cia, co czai si臋 w czelu艣ciach komnaty i wed艂ug niej nie musia艂a wiedzie膰, bo na pewno nie by艂o to nic wa偶nego. Strach zacz膮艂 k艂u膰 w jednokomorowe rybie serduszko dopiero gdy zgrzytanie kamienia o kamie艅 zacz臋艂o si臋 zbli偶a膰 do karpicy zamiast si臋 od niej oddala膰, tak jak nakazywa艂a logika. Z kolei nowa logika m贸wi艂a, 偶e je艣li d藕wi臋k si臋 zbli偶a, to jego 藕r贸d艂o si臋 przemieszcza i prawdopodobnie j膮 goni. Stra偶niczka zacz臋艂a si臋 rozgl膮da膰 w nadziei, 偶e jak najszybciej dojrzy to, co p艂ynie (idzie? Pod wod膮 nigdy nie wiadomo, czy to co艣 p艂ywaj膮cego, czy pe艂zaj膮cego po pod艂o偶u), cho膰 z drugiej strony naturalne instynkty kaza艂y jej ucieka膰. W ko艅cu to normalne, jak czego艣 nie znamy, nawet tego nie widzimy, tylko s艂yszymy, to czujemy potrzeb臋 ucieka膰. To pozwala przetrwa膰 wszystkim zwierz臋tom na ziemi.

Akhifer jednak nie ucieka艂a. Rozgl膮da艂a si臋, wytrzeszcza艂a ga艂ki oczne, pr贸buj膮c dojrze膰 dziwne zjawisko w p贸艂mroku, jaki wyj膮tkowo panowa艂 w tej jaskini, a jednocze艣nie tylko cofa艂a si臋 do ty艂u, powoli i niezwykle ostro偶nie. Dopiero gdy wielka kamienna ryba z rozp臋du pr贸bowa艂a j膮 ugry藕膰, alfa uskoczy艂a na bok, unikaj膮c twardego dzioba.

– Co do licha?! – wrzasn臋艂a, ogl膮daj膮c rybiego golema, jak zawraca bardzo szerokim 艂ukiem i ponownie na ni膮 szar偶uje.

– No tak... Chcia艂am przygody to mam przygody – sapn臋艂a, po raz kolejny uskakuj膮c na bok.

Koi znowu zatoczy艂o spory 艂uk, zanim skupi艂o si臋 na intruzie. Wystarczy艂o tylko odrobin臋 bystro艣ci, by zauwa偶y膰, 偶e ten golem wcale jaki艣 gi臋tki nie jest. Na pewno radzi艂 sobie gorzej ni偶 przeci臋tna rybka, a co dopiero Akhifer, kt贸ra stara si臋 od czasu do czasu 膰wiczy膰, by utrzyma膰 trze藕wo艣膰 umys艂u. To by艂 atut 偶ywego karpia.

Stra偶niczka tylko uskakiwa艂a w bok za ka偶dym razem, gdy kamie艅 j膮 atakowa艂. Tylko 偶e raczej on si臋 nie zm臋czy, a ona ma mi臋艣nie i jej to grozi, czego ju偶 zd膮偶y艂a podczas tej wycieczki do艣wiadczy膰. Kolesia trzeba by艂o si臋 jako艣 pozby膰.

P贸ki co jedyne, co zdo艂a艂o wpa艣膰 jej do g艂owy, to wykorzystanie otoczenia przeciwko wrogowi. Nie m贸g艂 szybko skr臋ca膰, wi臋c przed 艣cian膮 nie wykr臋ci - o ile jest na tyle g艂upi, 偶eby p艂yn膮膰 z pe艂nej pr臋dko艣ci prosto na koi tu偶 obok 艣ciany. Spr贸bowa膰 nie zaboli. Albo zaboli. Albo zabije. W sumie licho wie, jak zgin膮膰 to przynajmniej w walce, jak na wojsko przysta艂o, a nie grzecznie stoj膮c na odstrza艂 (czy na pogryzienie w tym wypadku). Wali膰 to.

Alfa ruszy艂a schowa膰 si臋 pod 艣cian膮, zanim golem zdo艂a zawr贸ci膰 i znowu za ni膮 pop艂yn膮膰. Otoczenie sta艂o si臋 zamazane, serce wali艂o w ma艂ej klatce piersiowej jak m艂oteczek, nap臋dzane paliwem strachu. Chocia偶 wiedzia艂a o tej mo偶liwo艣ci, Akhifer wcale nie chcia艂a umrze膰. To nie wchodzi艂o w rachub臋.

Odczeka艂a pod kamienn膮 艣cian膮 na nadp艂ywaj膮cego koi, spinaj膮c mi臋艣nie do ucieczki. Skupi艂a si臋 bardziej ni偶 kiedykolwiek na lekcjach sztuk walki. W ko艅cu grozi艂a jej 艣mier膰, a nie tylko kilka siniak贸w i ochrzan od nauczyciela. 艢mier膰 jest 艣wietnym motywatorem. Fioletowe oczy obserwowa艂y uwa偶nie ka偶dy ruch skalnego golema, odliczaj膮c sekundy do zderzenia.

Jeszcze chwila.

Jeszcze moment.

Ju偶!

Ferka odp艂yn臋艂a w bok w ostatnim momencie, gdy golem si臋ga艂 ju偶 swoim kamiennym pyskiem jej p艂etw. Nie b臋d膮c w stanie wyhamowa膰, stw贸r uderzy艂 w 艣cian臋 z ca艂ej si艂y, jak膮 wykorzysta艂 do gonienia Stra偶niczki. Fala wody odepchn臋艂a Akhifer na bok, rozleg艂 si臋 og艂uszaj膮cy huk. Z pocz膮tku og艂upi艂 karpic臋, nie wiedzia艂a, co si臋 dzieje i tylko p艂yn臋艂a do przodu, z dala od miejsca zdarzenia, w razie gdyby to co艣 pr贸bowa艂o j膮 jeszcze pogry藕膰.

Ale niczego nie by艂o. 呕adnego grzechotania kamienia, 偶adnego ruchu wody. Wreszcie postanowi艂a si臋 zatrzyma膰 i rozejrze膰. Cisza. Nic. Golema ni 艣ladu. Powoli wr贸ci艂a na miejsce spotkania. Rozgl膮da艂a si臋. Co za niespodzianka; gruz z golema le偶a艂 pod 艣cian膮, dr偶膮cy gro藕nie, gotowy podnie艣膰 si臋 w ka偶dej chwili. Akhifer nie czeka艂a na t膮 chwil臋. Wyp艂yn臋艂a z komnaty, notatki pisz膮c w po艣piechu, bez 艂adu i sk艂adu. P贸藕niej si臋 uporz膮dkuje. Przed ni膮 by艂a kolejna masa korytarzy.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Zaczynasz widywa膰 swoj膮 rodzin臋 w korytarzach. Coraz ci臋偶ej Ci rozr贸偶ni膰 halucynacje od rzeczywisto艣ci."

5 kwietnia 2022

Od Nirimi - "艢wiat艂o, Lustro i Kula, czyli prze艂om rybiej astronomii" (Labirynt cz.1)

Ostatnio ca艂y Zbiornik 偶y艂 wie艣ciami o tajemniczych jaskiniach. Nirimi nigdy nie pali艂a si臋 do takich przyg贸d, ale to co o tym miejscu opowiadali inni coraz bardziej j膮 ciekawi艂o. Fakt, 偶e mog艂a dowiedzie膰 si臋 o tym miejscu wi臋cej ni偶 inni kusi艂 bardzo. I wygra艂. Tak wi臋c koi spakowa艂a do torby spory zapas jedzenia, Podr臋czn膮 Encyklopedi臋 Ro艣lin Jadalnych (na wypadek, gdyby takie spotka艂a na swojej drodze, a ko艅czy艂yby si臋 jej zapasy) oraz sporo kawa艂k贸w kory do robieniach notatek.  

Czarno-bia艂a koi p艂yn臋艂a do艣膰 wolno. Zapisywa艂a punkty orientacyjne, dla siebie i innych.  Tunele kt贸rymi p艂yn臋艂a, by艂y zawi艂e i kr臋te. Powierzchnia ich 艣cian by艂a, nier贸wna, chropowata. Zazwyczaj karpica mog艂a p艂yn膮膰 w nich normalnie, czasami jednak ledwo si臋 mie艣ci艂a. Dotychczas nie znalaz艂a 偶adnej wi臋kszej komnaty, nie robi艂a wi臋c postoju. Mimo 偶e wyczucie czasu straci艂a ju偶 dawno, poczu艂a senno艣膰. Ku jej szcz臋艣ciu przed ni膮 znajdowa艂a si臋 spora przestrze艅. Koi usiad艂a na p艂askim kamieniu i pocz臋艂a sporz膮dza膰 notatki o tym miejscu.  

Nad jej g艂ow膮 znajdowa艂a si臋 ba艅ka powietrza, o dziwnym smaku i zapachu. Pod艂o偶e jaskini by艂o do艣膰 g艂adkie, zrobione z ciemnego kamienia. Jakim艣 cudem w tym miejscu istnia艂o 偶ycie- gi臋tkie, cienkie glony o d艂ugo艣ci oko艂o pi臋ciu centymetr贸w, ros艂y w sporych k臋pach tu偶 obok m艂odej podr贸偶niczki. Brzegi glon贸w by艂y faliste a ca艂a ro艣lina by艂a w kolorze brudnej zieleni. Na wodoro艣cie istnia艂y r贸wnie偶 jasne, 艣wiec膮ce bladym 艣wiat艂em kropki- najprawdopodobniej reakcja chemiczna. Koi przejrza艂a swoj膮 ksi膮偶k臋, ale, nie znalaz艂a nic na temat osobliwych glon贸w, tak wi臋c zamiast nich spo偶y艂a jedn膮 ze swoich racji 偶ywno艣ciowych. Oczywi艣cie, dawkowa艂a je by starczy艂y jej na jak najd艂u偶szy czas. Po zregenerowaniu energii, Szamanka ruszy艂a dalej. Korytarze zacz臋艂y si臋 zw臋偶a膰, na szcz臋艣cie ci膮gle mog艂a p艂yn膮膰 dalej. Po pewnym czasie dop艂yn臋艂a do miejsca, gdzie dalsza droga nie by艂a a偶 tak oczywista.

W szarej, kamiennej 艣cianie widnia艂y trzy tunele, nad nimi za艣- trzy r贸偶ne symbole. Pierwsze by艂o miniaturo 艣wiat艂o 艣wiec膮ce bladym blaskiem. Druga by艂a kula, lekko wystaj膮ca ze 艣ciany. Trzeci symbol przedstawia艂 srebrn膮 powierzchni臋 na planie ma艂ego ko艂a, odbijaj膮c膮 艣wiat艂o. Koi podp艂yn臋艂a bli偶ej, uwa偶nie badaj膮c wzrokiem ka偶dy z tuneli. Po chwili ogl臋dzin wp艂yn臋艂a do tunelu kuli. Tunel, kt贸rym p艂yn臋艂a by艂 do艣膰 kr贸tki. Na jego ko艅cu za艣 widnia艂a kolejna 艣ciana z trzema tunelami i symbolami. Karpica niepewnie wp艂yn臋艂a w kolejny tunel, tym razem z symbolem lustra. Na jego ko艅cu poczu艂a, 偶e zaraz chyba straci dech. Kolejna 艣ciana z trzema korytarzami. Ostro偶nie wr贸ci艂a si臋 po swoich 艣ladach do drugiego rozwidlenia. Tym razem wybra艂a male艅kie 艣wiate艂ko, umiejscowione nad tunelem po lewej. Gdy tunel si臋 sko艅czy艂, odkry艂a wa偶n膮 rzecz. Mianowicie, 艣ciana przed ni膮 by艂a pokryta dziwnym osadem w kolorze khaki. Jak dot膮d nie zarejestrowa艂a go na 偶adnej ze 艣cian. Oznacza艂o to wi臋c 偶e w艂a艣nie powoli wp艂ywa艂a w gigantyczny labirynt. Szamanka machn臋艂a p艂etw膮 i wolno wr贸ci艂a do punktu wyj艣cia.

Labirynt trzech symboli i korytarzy. Takie zyska艂a miano w jej notatkach ta przeszkoda. Koi lustrowa艂a wzrokiem 艣cian臋, szukaj膮c wskaz贸wki lub ukrytego mechanizmu. Jej ogl臋dziny przerwa艂 g艂os innej ryby. Karpica spokojnie odwr贸ci艂a si臋, i okaza艂o si臋, 偶e nie mia艂a si臋 czego ba膰.

Przybyszem okaza艂a si臋 druga ryba koi. Opalizuj膮ce 艂uski b艂yszcza艂y jasno mimo s艂abego 艣wiat艂a. P艂etwy karpicy by艂y z艂ote, d艂ugie i welonowe. Oczy samicy r贸wnie偶 przybra艂y barw臋 tego szlachetnego kruszcu. Podr贸偶niczka sk艂oni艂a g艂ow臋 b艂yszcz膮cej koi.  

-Szukasz odpowiedzi na labirynt 艣wiat艂a, lustra i kuli?- zapyta艂a, jednak nie czeka艂a na odpowied藕 bia艂o-czarnej ryby- 

-O rozwi膮zanie tej zagadki pyta艂o mnie ju偶 wielu, m艂oda 偶yrafo bieli i czerni- mrukn臋艂a. Nirimi oczywi艣cie nic z tych popl膮tanych s艂贸w nie zrozumia艂a. Zamiast jednak pyta膰 skupi艂a si臋, bowiem z艂ota przybyszka znowu zacz臋艂a m贸wi膰- 

-Wyobra藕 sobie, dzieci臋 jasnej toni, 艣wiat艂o, kt贸re jest odbijane przez lustro. Wyobra藕 sobie kul臋 po艂膮czon膮, ze 艣wiat艂em i lustrem. Po艂膮czon膮, jednak oddzieln膮. Nasz 艣wiat wiruje, kula wiruje, lustro te偶, ale, 艣wiat艂o nie. 艢wiat艂o to kula, kula to kula, lustro to kula. 艢wiat艂o 艣wieci na kul臋 i lustro. Lustro odbija 艣wiat艂o i 艣wieci na kul臋. Zapami臋taj to moja droga- bia艂o-czarna koi zmarszczy艂a brwi. Co to ma znaczy膰? Zagadka? Rozwi膮zanie? Jak dobrze, 偶e to zapisa艂a, nieznajoma pewnie drugi raz nie powt贸rzy...  

Koi podzi臋kowa艂a z艂otej skini臋ciem g艂owy. Nast臋pnie raz po raz czyta艂a linijki tekstu, to patrzy艂a na 艣cian臋 o trzech symbolach.  

-Masz dla mnie jeszcze jakie艣 wskaz贸wki?- zapyta艂a nie odwracaj膮c si臋. Cisza. Westchn臋艂a i tym razem zaprzesta艂a ogl臋dziny. Pusto. Z艂ota karpica ulotni艂a si臋 bez 艣ladu, zostawiaj膮c j膮 sam膮. Nirimi skupi艂a si臋. Troch臋 jej to zaj臋艂o, ale, w ko艅cu zrozumia艂a o co tu biega. Dok艂adniej- zrozumia艂a to rysuj膮c w jednej ze swych notatek prowizoryczny rysunek, przedstawiaj膮cy jej interpretacj臋 s艂贸w z艂otej samotniczki. Mimo swojej prostoty, pokaza艂 jej co艣 zupe艂nie nowego i odmiennego. I mo偶e wi臋kszo艣膰 uzna艂aby, 偶e to po prostu zwyk艂y wierszyk a oni nie maj膮 czasu na g艂臋bsze zastanowienie si臋 nad sensem tych s艂贸w. Nirimi jednak szuka艂a w nich g艂臋bszego sensu, odbicia na 艣wiecie realnym. Jak si臋 nast臋pnie okaza艂o, ten tok my艣lenia by艂 s艂uszny.  

Koi zu偶y艂a na rozwik艂anie tej zagadki sporo czasu. Rysowa艂a rysunki, pisa艂a do nich opisy, czyta艂a wiersz z艂otej podr贸偶niczki oraz eksplorowa艂a korytarze, poruszaj膮c si臋 zgodnie ze wskaz贸wkami zawartymi w tek艣cie. Nie skupia艂a nad tym ca艂ej swojej uwagi- po prostu co jaki艣 czas posuwa艂a si臋 dalej. Nocowa艂a w korytarzach, bo nie zamierza艂a na razie si臋 cofa膰. Na kawa艂kach kory rysowa艂a i pisa艂a, odwo艂uj膮c si臋 do pewnej zbie偶no艣ci, kt贸r膮 niedawno odkry艂a. Mianowicie ksi臋偶yc i s艂o艅ce, kt贸re obserwowa艂a spod tafli wodnej wydawa艂y si臋 idealnie pasowa膰 do opisu 艣wiat艂a i lustra. T艂umaczy艂oby to r贸wnie偶 czemu s艂o艅ce w臋druje po niebie a ksi臋偶yc ma fazy.  

Czarno-bia艂a po pewnym czasie z zaskoczeniem odkry艂a, 偶e korytarze po prostu si臋 sko艅czy艂y. Odetchn臋艂a z ulg膮. Ca艂y wiersz przesz艂a ju偶 dwa razy, zaczynaj膮c w艂a艣nie trzeci. Jej my艣li odbieg艂y od ostatniej przeszkody i pop艂yn臋艂y na prz贸d, my艣l膮c o przysz艂o艣ci. Nirimi r贸wnie偶 odp艂yn臋艂a pozostawiaj膮c fascynuj膮ce miejsce za sob膮. Intensywnie my艣la艂a o kolejnej przeszkodzie, zapominaj膮c praktycznie o tej poprzedniej. Nawet nie pomy艣la艂a, 偶e zbie偶no艣膰 mi臋dzy symbolami a 艣wiatem zewn臋trznym rz膮dzi ca艂ym wszech艣wiatem. A i oczywi艣cie- nawet nie pomy艣la艂a co za si艂a trzyma cia艂a niebieskie wok贸艂 siebie, ale, taki ju偶 chyba jej smutny los. 

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Po d艂ugiej podr贸偶y decydujesz si臋 odpocz膮膰. Musisz rozbi膰 ob贸z w jakim艣 bezpiecznym, os艂oni臋tym przed drapie偶nikami miejscu."

Od Leona - "W臋drowiec samotno艣ci" (Labirynt cz.4)

Podnios艂em 艂eb do g贸ry. Zaj臋艂o mi moment odzyskanie 艣wiadomo艣ci. Czu艂em si臋, jakbym powoli wybudza艂 si臋 ze snu. Z bardzo d艂ugiego, m臋cz膮cego i okropnego snu. Niestety jakim艣 cudem do niego wr贸ci艂em i nie s膮dzi艂em, 偶e szybko z niego odejd臋. Tak, jakby co艣 ci膮gn臋艂o mnie do niego, tak samo jak kamienne buty ci膮gn膮 na dno ludzi. 

- Chcia艂bym si臋 ju偶 wybudzi膰 – westchn膮艂em, podnosz膮c si臋 do g贸ry i otrzepuj膮c si臋 z piachu, na kt贸rym wyl膮dowa艂em.

- Ka偶dy czego艣 by chcia艂, ale wi臋kszo艣膰 dostaje fig臋 z makiem – us艂ysza艂em g艂os. Zacz膮艂em si臋 rozgl膮da膰 wok贸艂, w poszukiwaniu rozm贸wcy, ale niczego nie dostrzeg艂em. Wtedy zauwa偶y艂em, ze znajdowa艂em si臋 znowu w jakim艣 tunelu, kt贸ry na ko艅cu dzieli艂 si臋 na kolejne pi臋膰. To by艂 labirynt.

- Kim jeste艣? Gdzie jeste艣?

- Za du偶o pyta艅 na raz – stwierdzi艂. Zacz膮艂em p艂ywa膰 w k贸艂ko, s膮dz膮c, 偶e ukrywa si臋 za jakim艣 kamieniem.

- Wi臋c po kolei. Gdzie jeste艣?

- Wsz臋dzie i nigdzie – nie za艣mia艂 si臋, powiedzia艂 to spokojnie, jakby to by艂o oczywiste. 

- Przecie偶 to niemo偶liwe, wkr臋casz mnie. Kim jeste艣?

- Kim tylko zechc臋. Mog臋 by膰 tob膮 – po chwili si臋 zatrzyma艂em. Nigdzie nikogo nie widzia艂em. 

- Przesta艅 偶artowa膰 i wy艂a藕! Nie masz poj臋cia ile przeszed艂em!

- Hm… pomy艣lmy… prawie zosta艂e艣 mro偶onk膮, potem prawie zosta艂e艣 pociachany przez kraby, a niedawno zosta艂by艣 zmia偶d偶ony przez sufit… wiesz co? Chyba jednak wiem – odpad艂y mi p艂etwy.

- Chyba oszala艂em – stwierdzi艂em z lekkim smutkiem.

- Ryby m贸wi膮, 偶e mo偶na oszale膰 z samotno艣ci – przez moment nie odpowiada艂em, tylko g艂臋boko si臋 zastanawia艂em nad ca艂膮 sytuacj膮. 

- Czyli z samotno艣ci oszala艂em i rozmawiam z tob膮… czyli gadam sam do siebie, a ty siedzisz w mojej g艂owie – bardziej stwierdzi艂em, ni偶 zada艂em pytanie. G艂os mi po chwili przytakn膮艂, a ja opar艂em g艂ow臋 o 艣cian臋 i delikatnie w ni膮 uderzy艂em. – Nie s膮dzi艂em, 偶e tak to si臋 sko艅czy. Teraz opr贸cz wyj艣cia, b臋d臋 musia艂 poszuka膰 psychologa. Albo psychiatry.

- Jak wolisz, ja ci nie pomog臋.

- 艢wietnie – spojrza艂em na wej艣cie do innych tuneli. – To pewnie te偶 nie wiesz gdzie jest wyj艣cie – zaprzeczy艂. Jedyne, co mi pozosta艂o, to zgadywanie. Wp艂yn膮艂em wi臋c do przypadkowego wej艣cia. P艂yn膮艂em przed siebie d艂u偶szy czas, g艂贸wnie w ciemno艣ciach. Co jaki艣 czas tunel by艂 roz艣wietlany przez 艣wiec膮ce kamienie, kt贸re znika艂y za ka偶dy zakr臋tem. 

- Skoro nie mamy co robi膰, mo偶e w co艣 zagramy? – zaproponowa艂 m贸j g艂os w g艂owie.

- W co?

- Na przyk艂ad… o, wiem. Zgadnij, co widz臋.

- Ciemno艣膰.

- Dobrze! A teraz widz臋…

- Kolejne przej艣cie.

- Dobrze! A teraz...

- A teraz si臋 zamknij, mam do艣膰 tej zabawy – zez艂o艣ci艂em si臋.

- Rany julek, zrelaksowa艂by艣 si臋 troch臋 – prychn膮艂. 

- Jak?! P艂ywam w te i we w te, nie mog臋 znale藕膰 wyj艣cia, tunele si臋 nie ko艅cz膮, nie wiem w kt贸ry mam wp艂yn膮膰 – powiedzia艂em wszystko na jednym wydechu, wi臋c kiedy sko艅czy艂em, poczu艂em si臋 zm臋czony i niedotleniony.

- Kto艣 tu ma problemy z emocjami. Powiedz mi, czy to ma zwi膮zek z twoim dzieci艅stwem? Rodzice ci臋 nie kochali?

- Ej! Rodzic贸w to zostaw w spokoju, kochali mnie jak pozosta艂e czterdzie艣cioro rodze艅stwa! – krzykn膮艂em.

- Ile? Twoi rodzice chyba relaksowali si臋 w jeden spos贸b. To mo偶e jeste艣 zazdrosny o braci i siostry?

- Nie. Ze wszystkimi trzymam si臋 dobrze. Prawda, czasami sobie dogryzamy, jak to rodzina, ale to moja kochana rodzina.

- A mo偶e czujesz si臋 samotny? Masz kogo艣? Masz dziewczyn臋? – zaczyna艂em si臋 coraz bardziej denerwowa膰, ale kiedy us艂ysza艂em ostatnie pytanie, zacz膮艂em si臋 nad czym艣 g艂臋boko zastanawia膰.

- Je艣li jeste艣 mn膮, to powiniene艣 wiedzie膰, 偶e nie mam. Co艣 tu nie gra…

-  Wydaje ci si臋. Jako tw贸j wewn臋trzny g艂os zadaje ci pytania, aby zmusi膰 ci臋 do my艣lenia o sobie. Wi臋kszo艣膰 ma problemy z om贸wieniem w艂asnych uczu膰 i my艣li i zadawanie pyta艅 im pomaga.

- A mi niby jak ma pom贸c?

- Pr贸bujemy ustali膰, dlaczego czujesz si臋 rozz艂oszczony i samotny.

- Jeste艣 z艂y, bo mnie wkurzasz! I nie mog臋 st膮d wyj艣膰! A samotny jestem, bo nikogo innego tu nie ma. Jeste艣 tylko ty! Wy艂a藕 z mojej g艂owy! – krzykn膮艂em i zacz膮艂em szybko przed siebie p艂yn膮膰. U偶ywa艂em przy tym ca艂ej swojej si艂y, zamkn膮艂em nawet potem oczy, co poskutkowa艂o tym, 偶e uderzy艂em w 艣cian臋.

Odpad艂em na piach z b贸lem g艂owy. Przez chwil臋 czu艂em si臋 jak wcze艣niej, jakbym powoli si臋 budzi艂, ale jednak tutaj wr贸ci艂em. Otworzy艂em oczy i rozmasowa艂em bol膮ce skronie. 

- W ko艅cu ci臋 nie s艂ysz臋 – powiedzia艂em powoli.

- W sumie, to dalej s艂yszysz – otworzy艂em oczy szerzej. – Tylko ju偶 nie jestem w twojej g艂owie – przez mn膮 na piasku sta艂o co艣 bardzo, albo to bardzo ma艂ego. Podp艂yn膮艂em do tego czego艣 i przytuli艂em policzek do ziemi, aby spojrze膰 na to co艣 z bliska.

- Czym ty jeste艣?

- Jestem planktonem karpiu.

- Wi臋c czemu udawa艂e艣 m贸j wewn臋trzny g艂os? – organizm westchn膮艂.

- Poniewa偶 si臋 nudzi艂em. Nikogo tu nie ma, a偶 ty przyp艂yn膮艂e艣. Postanowi艂em uczepi膰 si臋 twojej 艂uski.

- Dalej nie rozumiem po co udawa艂e艣, 偶e jeste艣 w mojej g艂owie.

- Sam to stwierdzi艂e艣, a ja tylko pod艂apa艂em gr臋 – zmarszczy艂em brwi. Nie podoba艂o mi si臋. Podnios艂em si臋 do g贸ry i mia艂em zamiar go szybko opu艣ci膰, ale mnie zatrzyma艂. 

- Nie zostawiaj mnie tu! Wiesz ile tu ju偶 siedz臋? Ca艂kiem sam? – s艂ysz膮c to, zrobi艂o mi si臋 go troch臋 szkoda. Nie wa偶ne jak bardzo bym chcia艂, nie potrafi艂em go zostawi膰.

- Dobra, mo偶esz p艂yn膮膰 ze mn膮, ale nie r贸b wi臋cej takich sztuczek. 

- Obiecuje! – przyrzek艂, po czym ponownie uczepi艂 si臋 mojej 艂uski. Tak zyska艂em kompana.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Okaza艂o si臋, 偶e Twoj膮 艣cie偶k臋 zarasta las podwodnych pn膮czy. Musisz przedosta膰 si臋 na drug膮 stron臋, jednocze艣nie uwa偶aj膮c na poluj膮cego tu szczupaka."

2 kwietnia 2022

Od Romelle - “Kulki, 艣wiat艂o i smok” (Labirynt cz.3)

Kolejne pomieszczenie, do kt贸rego trafi艂a, mia艂o kszta艂t o艣miok膮ta, wysoki na sze艣膰dziesi膮t st贸p sufit, na kt贸rym niczym gwiazdy migota艂y liczne kryszta艂y, 艣ciany z wy偶艂obionymi r贸wnej wielko艣ci okr膮g艂ymi otworami, b臋d膮ce prawdziwym koszmarem cierpi膮cych na trypofobi臋 oraz wielk膮 rze藕b臋 przedstawiaj膮c膮 pysk smoka, znajduj膮c膮 si臋 naprzeciwko wej艣cia do komnaty. Nie przypomina艂 znanych mieszka艅com 艂awicy boskich Koi No Ryuu, jego 艂eb by艂 masywniejszy, wychodzi艂a z niego para kr臋tych rog贸w, nozdrza mimo kamiennej postaci zdawa艂y si臋 bucha膰 par膮, a samo spojrzenie budzi艂o uczucie grozy i niepokoju. Jego oczy wykonane by艂y z rubin贸w, pazury 艣wieci艂y szczerym z艂otem, natomiast czo艂o monumentu zdobi艂 diament, kt贸ry cho膰 niewielki, b艂yszcza艂 najja艣niej spo艣r贸d, znajduj膮cych si臋 w pokoju rzeczy. Gdy ryba zbli偶y艂a si臋 dostatecznie blisko, odkry艂a r贸wnie偶, 偶e posadzka wype艂niona jest mas膮 szklanych bezbarwnych kulek, a figura poza funkcj膮 dekoracyjn膮 pe艂ni艂a r贸wnie偶 rol臋 drzwi do nast臋pnego miejsca, obecnie zas艂oni臋tych marmurowymi z臋bami gada.

Medyczka rozejrza艂a si臋 dooko艂a w celu wy艂apania potencjalnych zagro偶e艅, lecz tym razem teren, w kt贸rym si臋 znalaz艂a, okaza艂 si臋 rzeczywi艣cie pozbawiony drapie偶nik贸w, a jedyne niebezpiecze艅stwo dla samicy mog艂o stanowi膰 zawalenie si臋 sklepienia lub 艣mier膰 g艂odowa. Nadal zachowuj膮c ostro偶no艣膰, podp艂yn臋艂a do pod艂o偶a i wzi臋艂a w p艂etwy jedn膮 z kul. By艂yby niemal przezroczyste, gdyby nie 艣wiat艂o, kt贸re odbija艂o si臋 od ich powierzchni kaskad膮 barw. Szybko po偶a艂owa艂a swojej decyzji, poniewa偶 gdy tylko jej ko艅czyna dotkn臋艂a powierzchni przedmiotu, w艂az wyj艣ciowy bezpowrotnie zas艂oni艂a kamienna 艣ciana, a ca艂膮 ide臋 oznaczania przez samic臋 przebytej drogi szlag trafi艂. Pr贸偶ne by艂y jej starania, pr贸ba przesuni臋cia zapory, znalezienie innej powrotnej 艣cie偶ki, wszystko spe艂z艂o na niczym. Zosta艂a uwi臋ziona w odizolowanej od reszty jaskini, sali z ekwipunkiem, w kt贸ry wlicza艂y si臋 kawa艂ek kory i kilka niewielkich pojemnik贸w suszonych alg, kt贸re przy odpowiednim dawkowaniu mog艂y wystarczy膰 jej na maksymalnie trzy dni. W pos臋pnym nastroju opad艂a na grunt i niemrawo zacz臋艂a przegl膮da膰 kulki w poszukiwaniu jakiej艣 wskaz贸wki, czego艣, co pozwoli艂oby jej wybrn膮膰 z nieprzyjemnej sytuacji, bo musia艂o by膰 z niej jakie艣 wyj艣cie. Romelle nawet nie przyjmowa艂a innej opcji. Nie zginie, nie dzi艣 i nie w taki spos贸b. Odk膮d przekroczy艂a progi labiryntu,  prawie uda艂o jej si臋 zosta膰 zmia偶d偶on膮 i po偶art膮, w por贸wnaniu z tymi przypadkami, obecny stan rzeczy wydawa艂 jej si臋 nieironicznie 艣mieszny. Niestety pomimo swojej zawzi臋to艣ci czas mija艂, a ona wci膮偶 tkwi艂a w grocie, bez 偶adnego widocznego post臋pu. Pr贸bowa艂a uk艂ada膰 kule w r贸偶ne wzory, wk艂ada膰 w ka偶d膮 mo偶liw膮 wypustk臋, ustawia膰 je w specyficznych miejscach, podrzuca膰, przygl膮da膰 si臋 ich wn臋trzu, a nawet rozgry藕膰 chroni膮c膮 je pow艂ok臋 — nieskutecznie. W ko艅cu zirytowana chwyci艂a jedn膮 z nich i w przyp艂ywie gniewu, rzuci艂a ni膮 o 艣cian臋. Ta natomiast zamiast rozbi膰 si臋 lub stoczy膰 z bariery, utkwi艂a w jednym z zag艂臋bie艅 i podchwytuj膮c wi膮zk臋 艣wiat艂a z przeciwleg艂ego ko艅ca sali, skierowa艂a j膮 prosto w oczy koi, chwilowo j膮 o艣lepiaj膮c.

Samica dosz艂a do siebie z zamiarem oddalenia si臋 od pod艂ogi, gdy do jej g艂owy zawita艂 nowy pomys艂, wykorzystuj膮cy pryzmatyczne w艂a艣ciwo艣ci kulek. Gdyby mia艂a g艂臋bsz膮 wiedz臋 z zakresu fizyki, wi臋kszy m贸偶d偶ek lub po prostu nie by艂a ryb膮, mo偶e zwr贸ci艂aby bardziej szczeg贸ln膮 uwag臋 na to jakim cudem z takim kszta艂tem, a w dodatku pod wod膮, przedmioty dzia艂a艂y nie gorzej od najlepszej jako艣ci nikoletii; jednak w obecnej formie i stanie, Rom臋 interesowa艂o to r贸wnie mocno, co je偶owce sztuka latania, tote偶 z now膮 nadziej膮 zacz臋艂a przemieszcza膰 si臋 od 艣ciany do 艣ciany, wk艂adaj膮c przedmioty do odpowiednich miejsc. Powsta艂a w ten spos贸b sie膰 艣wiate艂 przypomina艂a lasery, kt贸re mo偶e i nie posiada艂y dok艂adnie takich w艂a艣ciwo艣ci, jak te obecnie znane ludziom, lecz b臋d膮c na d艂u偶sz膮 met臋 w kontakcie z nimi, r贸wnie偶 mo偶na by艂o solidnie si臋 poparzy膰, czego Romelle chc膮c nie chc膮c do艣wiadczy艂a osobi艣cie. Co prawda nie nale偶a艂a do jednej z tych ryb, kt贸re po艣wi臋ca艂y dobre p贸艂 偶ycia na dbanie o sw贸j wygl膮d, jednak je艣li mia艂a by膰 szczera, troch臋 obawia艂a si臋 tego, co mo偶e zobaczy膰, gdy ta wyprawa si臋 sko艅czy.

呕ar艂ocznie pochwyci艂a w p艂etw臋 ostatni膮 szklan膮 kulk臋 i wsun臋艂a j膮 do wkl臋s艂o艣ci naprzeciwko pyska smoka. Promie艅 przez ni膮 przechodz膮cy przeszy艂 przestrze艅, rzucaj膮c blask wprost na diament, dekoruj膮cy jego czo艂o. Teren w pobli偶u figury zadr偶a艂, z mur贸w wydobywa艂y si臋 delikatne wibracje, a drobinki piasku pocz臋艂y unosi膰 si臋 wok贸艂 pos膮gu. Paszcza potwora zacz臋艂a si臋 otwiera膰, tworz膮c nowe, skryte w mroku przej艣cie. Samica pokona艂a d艂ugo艣膰 komnaty, omin臋艂a k艂y rze藕by i znikn臋艂a w cieniu jego podniebienia. W pewnej chwili us艂ysza艂a w tyle odg艂os, zderzaj膮cych si臋 ze sob膮 przedmiot贸w. Nie patrz膮c wstecz  uzna艂a s艂usznie, 偶e przej艣cie ponownie si臋 zamkn臋艂o, lecz tym razem nie mia艂o to dla niej a偶 tak wielkiego znaczenia. Pozostawi艂a w tyle dawne troski, wok贸艂 siebie mia艂a bezkresn膮 ciemno艣膰, a przed sob膮 nowy cel.

<CDN>

Gratuluj臋! Twoim kolejnym zadaniem jest:
"Ko艅czy Ci si臋 prowiant, z tej racji jeste艣 zmuszony zapolowa膰 na ma艂e stworzenia przemykaj膮ce po dnie albo zebra膰 jadalne ro艣liny."

1 kwietnia 2022

Podsumowanie marca


Drodzy przyjaciele!

A wi臋c tak. Marzec powia艂 niemal takimi samymi pustkami jak luty, ale ze wzgl臋du na wydarzenie Labirynt Zielonych Barw szcz臋艣liwie zebra艂o si臋 nieco wi臋cej opowiada艅. Nasze rybki maj膮 jeszcze czas by sobie nieco zarobi膰, a mam nadziej臋, 偶e po tych dw贸ch miesi膮cach znajd膮 wen臋 na chocia偶 jedno opowiadanie. Sporo os贸b wzi臋艂o w tym miesi膮cu nieobecno艣膰, co wi膮偶e si臋 z tym, 偶e osoby, kt贸re nie napisa艂y, otrzymuj膮 ostrze偶enie. Jest to jednak ostrze偶enie mi臋kkie, kt贸rego mo偶na si臋 pozby膰 po kontakcie z alf膮 i wyra偶eniu ch臋ci na dalsze uczestnictwo na blogu.

Nowo艣ci

Rozpocz臋艂a nam si臋 wiosna, pierwsza w historii Koi Paradise (i mam nadziej臋, 偶e nie ostatnia). Trwa te偶 wydarzenie Labirynt Zielonych Barw, kt贸ry pozwala na zgarni臋cie bardzo atrakcyjnych nagr贸d ju偶 za samo napisanie opowiadania. Z bardziej organizacyjnych spraw do formularzy zosta艂 dodany punkt Wzory.

Ilo艣膰 s艂贸w

  1. Romelle wygrywa znowu z masywn膮 liczb膮 3474 s艂贸w w 3 opowiadaniach.
  2. Leon na swoim drugim miejscu, maj膮c 2857 s艂贸w w 4 opowiadaniach.
  3. Akhifer oczywi艣cie za nim, po napisaniu 1865 s艂贸w w 3 opowiadaniach.
  4. Irysahyta bez szoku ostatni, solidne 566 s艂贸w w 1 opowiadaniu.
Zagro偶enia
  1. Feliks, Aura i Nirimi zg艂osi艂y nieobecno艣膰.
  2. Tenebrae ma nieobecno艣膰 cz臋艣ciow膮. W kwietniu musi napisa膰 opowiadanie.
  3. Tafla i Psyche nie napisa艂y opowiadania, otrzymuj膮 pierwsze ostrze偶enie.

Bonusy

Mistrzem Miesi膮ca zosta艂a Romelle, dostaj膮c od publiczno艣ci 3 z 5 g艂os贸w. Bonusy za Labirynt zostan膮 rozdane po zako艅czeniu wydarzenia.

A wi臋c oficjalnie zamykamy kolejny miesi膮c w Koi Paradise. To ju偶 dziewi臋膰 miesi臋cy wsp贸lnej pracy i pisania opowiada艅 jako 艂awica kolorowych rybek koi. Jeszcze troch臋 i uderzymy rok. Jak szybko ten czas leci, prawda? Wszystkich Was, kochani, mocno 艣ciskam i 偶ycz臋 pozytywnego kolejnego miesi膮ca!

~ Akhifer