31 grudnia 2024

Od Akhifer i Feliksa – "Rubinowe prądy" cz.3

Ilość słów Akhifer: 957
Ilość słów Feliksa: 798

– Koło południa, koło południa się zobaczymy – powtórzył głucho szeregowy. Tak głucho, że szept jego przerodził się w ledwie maleńki wirek powietrza. Mały koi westchnął, a kilka niewinnych bąbelków powietrza uleciało niewinnie wprost z jego rozwartego głąbowato pyszczka wprost ku odległej powierzchni wody. Nie pierwszy raz znosiła ona jego humory i przyjmowała ciężkie myśli w postaci rozpuszczonej. Pozostawała niezmienna i niewzruszona, zupełnie nie tak, jak stukające w piersi, karpie serduszko.

Och, jak trudne zdawało się wszystko dla nieszczęsnego Feliksa, gdy rozpłynęli się z alfą i pozostał sam po przedpołudniu pełnym wrażeń. Och, jak niemiłosiernie gryzły go ostatnie wspomnienia, gdy wracał do nich mimowolnie, a potem każdy, zimny prąd, kazał mu zderzyć się z teraźniejszością. Płynął jak pijany i zastanawiał się.

Dlaczego Akhifer kazała mu się stawić? Czy zrobił coś nie tak? Czy każe rozstrzelać go za sianie niepokoju moralnego, teraz, gdy cała sytuacja okazała się czymś zupełnie innym, niż wcześniej ją przedstawiał? Nie, niemożliwe. Akhifer nie byłaby taka. Nigdy! Co zatem nią kierowało? Czy możliwe, by ona naprawdę znała jego myśli? Wszystkie jego pokrętne, wstydliwe myśli, które upychał na samym końcu swojego ciasnego rozumku? Nie, to tym bardziej niemożliwe!

A więc pierwsza z opcji była rzeczywiście bardziej prawdopodobna...

Feliks nawet nie spostrzegł, gdy zaczął nerwowo kręcić się w kółko. Każdy jego mięsień odruchowo skręcał ku Wielobarwnej Polanie. Zwalczyć tego pragnienia - niepodobna!

I tak się to wszystko skończyło, że nim krab przebiegł trzy kroki w bok po cennych roślinach, Feliks już pędził na Wielobarwną Polanę. Wiedział, że będzie sporo przed czasem, ale nie powstrzymało go to. Nie mógłby spóźnić się ani o minus pół godziny.

Choć ledwie się rozpłynęli, Akhifer czuła roznoszące ją od środka dziwne podniecenie. Miała ochotę podbijać się ku górze, kręcić piruety, tańczyć wśród wodnych traw, w skrócie – zachowywać się jak narybek. Gdyby miała kredki i papier, z pewnością zaczęłaby rysować serduszka, kwiatki, tęczowe danio, po prostu wszystko, co najlepsze. W jej piersi unosiła się pieśń, jednak tak daleko karpica nie pozwoliła sobie odlecieć. To byłby już za duży wstyd na jej stanowiska.

Od Nchamani – "Starcie ze szczupakiem"

Słońce, stopiona złota moneta, przebijało się przez gruby lód, dając nikłe światło. Nchamani, zajęta swoimi myślami, delikatnie machała ogonem, ciesząc się wspomnieniem cieplejszych dni. Będąc zbieraczką, dostała dzisiaj listę przedmiotów, które musiała zdobyć, wraz z imionami karpii, którym musiała te przedmioty przekazać.

Właśnie badała kępę szczególnie jasnozielonych alg, grzebiąc w nich płetwami. Zatraciła się w swoich poszukiwaniach oraz w łaskotkach na jej długich wąsach, gdy padł na nią cień. To nie był delikatny, falujący cień chmury, tych przecież nie było; ten był ostry, postrzępiony i groźny.

Zanim Nchamani mogła w pełni zarejestrować zmianę, pęd wody, zimny i gwałtowny, przeleciał obok niej. Długa, smukła sylwetka, drapieżnik wyćwiczony przez pokolenia przetrwania, uderzyła. Szczupak. Jego szczęki, przerażająca linia zębów, trzasnęły zaledwie kilka centymetrów od jej ogona.

Świat eksplodował chaosem.

Początkowy szok sprawił, że Nchamani zakręciła się, a jej łuski błysnęły w gorączkowym świetle. Poczuła palący ból w boku i spanikowała, a zwykle spokojne myśli w jej umyśle rozpuściły się w czystym, surowym przerażeniu. Szczupak, stworzenie o ciemnej, wirującej zieleni, był koszmarem, który stał się ciałem. Jego oczy, zimne i drapieżne, wpatrywały się w nią, a jego ciało było drgającym mięśniem skoncentrowanej przemocy.

Rzuciła się w lewo, potem w prawo, jej smukłe ciało pracowało na najwyższych obrotach. Lazurowe Jezioro, jej znajome sanktuarium, stało się terenem łowieckim. Czuła szorstkie drapanie łusek szczupaka o swoje własne, mrożące krew w żyłach przypomnienie, jak blisko była pożarcia.

Jej instynkty się włączyły, gorączkowa potrzeba przetrwania przyćmiła wszystkie inne myśli. Przypomniała sobie, że po drodze widziała gąszcz trzcin w pobliżu brzegu, splątany bałagan, który oferował jedyną szansę na ratunek. Włożyła każdą uncję swojej energii, aby tam dotrzeć, a jej ogon popychał ją do przodu w desperackim, szalonym rytmie.

29 grudnia 2024

Od Tanvi – "Słona anegdota"

Informacje o istnieniu ławicy morskich koi nie zaskoczyły Tanvi tak bardzo, jak zapewne spodziewała się tego osoba, która jej te nowiny przywiozła. Stara karpica różne rzeczy w życiu widziała, niektóre były bardziej szalone, jak na przykład ryby żyjące w symbiozie z wyrastającymi z nich roślinami, dlaczego więc morskie koi miałyby być dziwne? Doprawdy, Tanvi nie rozumiała tego chaosu. Zdumiało ją dopiero nagłe posiedzenie członków MOBISu, do którego należała. Do tego wszystkiego dotyczyło właśnie najnowszych nowin obiegających jezioro.

– Nie sądzicie, że skoro alfa chowa przed nami takie sekrety, to nie powinniśmy jej nie ufać? – Kobiecina, która zadała to pytanie, nie wyróżniała się z tłumu i medyczka nie za bardzo ją kojarzyła, jednak mimo tego znaczna część zgromadzonych zgodziła się z pytaniem. – Jeśli alfa nie czuje potrzeby dzielenia się z nami takimi ważnymi faktami, to czy warto jest ją mieć na alfę?

Tanvi, bardzo niechętna do przeżycia kolejnej wojny domowej i rozłamu ławicy, podniosła w końcu głos.

23 grudnia 2024

Zima w Koi Paradise!

Rozpoczęła się zima!

Być może za oknami zamiast śniegu mamy błoto, ale w Koi Paradise zima wiąże się z siarczystymi mrozami, lodem odgradzajacym nas od powierzchni i dniami wypełnionymi mrokiem. Nie ma jednak mroku bez choćby promyka światła. Choć jest ciemno i zimno, nie musimy martwić się o żadne drapieżniki, a w dzień przesilenia zimowego w uniwersum KP odwiedzi nas Sa'id z prezentami.

Zmiany zimowe

  • Woda przy powierzchni potrafi przymrozić płetwy, obecnie cieplejsza jest woda przy dnie.
  • Jedzenie jest racjonowane, zbiory znajdują się w inwentarzu i nikt nie dostaje ponad potrzebę.
  • Obowiązuje zakaz wypływania na płyciznę.

Bonusy zimowe

  • Ryby, które dołączą w okresie zimowym, otrzymają dodatkowe 4 AP do rozdysponowania.
  • Każde opowiadanie skupione na zimie i związanych z nią zmianach zapewnia +25% pereł i AP.

18 grudnia 2024

Od Akhifer – "Słoni krewni" cz.3

Sprawa z morską ławicą uspokoiła się na tyle, że Akhifer mogła spędzać swoje dni normalnie, na wypełnianiu obowiązków alfy. Pływała to tu, to tam, tak jak powinna, przy okazji omijając sprawnie pytania dotyczące tajemniczych kuzynów, o których jakoś nigdy wcześniej nie było wspominane. Za każdym razem miała coś pilnego do zrobienia, znajdowała dużo ciekawszy temat albo odpowiadała zbytkowo, ciągle wspominając to, co już mówiła. Że póki nie nastanie wiosna, nie ma o czym opowiadać.

Obróciło się to przeciwko niej, gdy do jej drzwi zapukał Elrad. Tak się składało, że była to jedna z naprawdę niewielu rybek – ich ilość można było obliczyć na promieniach płetwy piersiowej Ferki – którym karpica nie chciała kłamać. Nawet chowanie prawdy brzmiało nieciekawie, szczególnie gdyby została zapytana wprost. A to właśnie zrobił medyk.

– Kiedy zamierzałaś powiedzieć komukolwiek o tej słonowodnej ławicy? – Jego ton zdradzał złość i poczucie skrzywdzenia, jakby wziął sobie zatajenie faktu prosto do serca. Jakby sprawa ta dotyczyła go bezpośrednio i jak Akhifer mogła przed nim to ukrywać.

Ferka wpuściła gościa do środka, zamykając za nim drzwi, po czym zaprowadziła go do pokoju gościnnego. Było tu pusto, mebli zdecydowanie nikt nie używał od dosyć dawna, a małż siedział nieruchomo na swoim legowisku, patrząc na ryby wieloma malutkimi oczami. Był na tyle odważny, że się przed nimi nie schował, co Akhifer uważała za pozytywny wynik swojej pracy. Elrad usiadł, czy raczej oparł się brzuchem na podłużne, płaskie krzesło, a jego wzrok był tak samo nieciekawy jak ton głosu.

– Kiedyś na pewno…

– Czyli kiedy? – przerwał jej ostro samiec. Nie spodziewała się, że może być taki agresywny.

– Po zdobyciu wszystkich potrzebnych informacji, nie wiem, kiedy byłabym pewna, że ujawnienie tego jest bezpieczne. – Akhifer plątała się we własnych słowach, jej niepokój brał nad nią górę. – To nie było coś, co mogłam powiedzieć od razu.

– A od kiedy o tym wiesz?

– Od lat.

9 grudnia 2024

Od Akhifer – "Słoni krewni" cz.2

Przypływali do niej, uparcie i metodycznie, dopytując, żądając odpowiedzi, których ona nie potrafiła jeszcze udzielić. Ich wymagania pozornie nie były wysokie, chcieli „tylko” usłyszeć prawdę, jednak dla żółtej karpicy było to bardzo potężne „aż”. Pomimo kilkudniowego siedzenia nad papierami zawierającymi względnie wszystkie możliwe rozwiązania problemu, wciąż nie zadecydowała, którą ścieżkę powinna podjąć.

Kiedy po raz kolejny zebrał się pod jej domem zaniepokojony tłum, postanowiła w końcu wziąć sprawy w swoje płetwy. Wypłynęła im na spotkanie z pełną świadomością, że może ryzykować zamachem na jej życie. Zbyt dużo osób pamiętało o Vivierith, by przepuścić skrywanie takiego sekretu.

– Moi drodzy, rozumiem powód waszego niepokoju. – Mówiła donośnym głosem, tak, aby usłyszeli ją wszyscy, nawet ci najbardziej z tyłu. – Jestem świadoma, jaki wpływ na wasze rozumienie świata mają te nowiny.

– Czyli to prawda? Ta morska ławica? – wtrącił ktoś z tłumu. Akhifer wzięła głęboki wdech.

– Niestety tak. – Szmer rozniósł się po zgromadzonych. – Wiem, jakie to musi być szokujące.

– Czy ktokolwiek planował nam o tym powiedzieć?

Oho, zaczynały się nieprzyjemne pytania.

30 listopada 2024

Od Akhifer – "Słoni krewni" cz.1

Nowiny obiegły ławicę niczym najpodlejsza choroba, szybko i chwytając każdego bez wyjątku. Akhifer nie potrafiła nadążyć za napływem skarg, zażaleń i pytań zaniepokojonych ryb, które wcale nie ucieszyły się na wieści, a wręcz przeciwnie, poczuły się zagrożone. Pod jaskinią rządową pojawiły się nawet małe tłumy żądające odpowiedzi, z wywieszonymi na kijach banerami i skandujące jakieś własne hasła, których Ferka nie mogła usłyszeć, bo zamelinowała się w swoim prywatnym domu, nikomu o tym nie mówiąc. Doradcy tylko przysyłali do niej bez przerwy notki, żeby się w końcu tym wszystkim zajęła.

A ona nie chciała, przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy skupiała się na tym, jak mogli jej to zrobić. Jak mogli tak bezceremonialnie ogłosić swoje istnienie publicznemu światu, nie uzgadniając tego wcześniej z nią, z alfą, tym samym doprowadzając do zamieszek wiszących na skraju wojny domowej. A o co byłaby ta wojna domowa?

1 listopada 2024

Podsumowanie wrze-paź

Wyniki z dwumiesiąca: wrzesień + październik!

Hej ho, kochani! Zaczyna nam się ostatni dwumiesiąc w roku, ale zanim w pełni do niego przejdziemy, podsumujmy to, co wydarzyło się w świeżo minionym.

Zmiany

  • Pożegnaliśmy Tenebrae, który towarzyszył nam jako Jitong niemal od początku istnienia ławicy.
  • Nastała jesień!

Lista zwycięzców

  1. Akhifer — 2573 słów 👑
  2. Feliks — 798 słów
  3. Nchamani — 793 słów
  4. Tanvi — 267 słów

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Akhifer, 4 opowiadania
  • Elrad — wystąpił w 2 opowiadaniach
  • Bonusy jesienne: Akhifer, 1 opowiadanie; Tanvi, 1 opowiadanie

Nieobecni

  1. Nirimi — brak opowiadania po raz pierwszy

Wodne radyjko

Dziękuję wszystkim za aktywność!
~ Akhifer

31 października 2024

Od Feliksa i Akhifer – "Rubinowe prądy" cz.2

Ilość słów Akhifer: 957
Ilość słów Feliksa: 798

Akhifer musiała dobrze się zastanowić, co zrobić dalej. Mieli jakąś poszlakę, ale co ona dawała? Zaledwie wskazówki, gdzie szukać dalej odpowiedzi.

– Myślę, że naszą najlepszą opcją będzie zapytanie jakiegoś łowcy albo nauczyciela zoologii, jakie zwierzęta mogą być wabione przez nowy nawóz – powiedziała na głos, kierując słowa bardziej w eter niż do swojego towarzysza przygody. – Chociaż nie wiem, ile zwierząt może być zainteresowane ościami. I nie będą to płaszczki, bo płaszczki jedzą głównie mięczaki i tylko pojedyncze gatunki jedzą ryby.

Feliks wpatrywał się w alfę jak w obrazek, zupełnie jakby był oczarowany jej wiedzą, na co Ferka się speszyła. Nie uważała się za jakiegoś znawcę w temacie fauny i choć miewała swoje prześwity, raczej traktowała posiadaną wiedzę jako podstawową. Wzrok czerwonego karpia świadczył jednak o czymś innym. Kapitan poczuła przypływ ciepła napływający do jej policzków, gdy zbyt długo patrzyła w oczy Felka. Odchrząknęła.

– Wracając... Łowca albo nauczyciel zoologii. Ktoś, kto się zna. Jaki mamy wybór?

Udawała skupioną, by zakamuflować swoje zażenowanie i nie patrzyć się więcej na Feliksa. Przy okazji robiła mentalną listę rybek, które zna i które mogą jej pomóc, ale niewiele to dawało.

– Nauczyciel zoologii, droga alfo - odparł Feliks bezmyślnie, skrycie kręcąc głową, by oczy przez przypadek nie wypstryknęły mu z orbit. Refleksy znad wysokiej powierzchni wody tak zniewalająco tańczyły na jej ametystowych tęczówkach. Obie one były jak klejnoty błyszczące wprost z obręczy drogiego pierścienia, który nieszczęśliwie zakochany człowiek cisnął w morskie głębiny, mając nadzieję, że wraz z nim fale pochłoną jego przekleństwo. Troszkę nieroztropny Feliks zapatrzył się na objawiony przed nim cud natury, musiał wyjść przeto na bezczelnego i utracić (bezpowrotnie.) wszelki ostatek szacunku, jakim najmilsza z alf jeszcze przed chwilą go darzyła.

Lecz co to? Akhifer patrzyła na niego nie inaczej niż wcześniej, ze swoim łaskawym zainteresowaniem, z uprzejmym zrozumieniem, tak ciepłym i nieodłącznym od jej postaci, jakoby żar od płomienia nieoddzielonym. Miał ochotę zakrzyknąć; błagać o przebaczenie za swą chwilę niemoty, która musiała uczynić go w jej oczach niskim i miałkim. Jakimi jednak słowami mógłby wyrazić skruchę, by jeszcze bardziej nie zrazić do siebie tej ponadwodnej istoty, nie zamroczyć cieniem oskarżenia jej uczynnych oczu? Skłonił się tylko lekko, dając znak, że skończył mówić.

– No to idziemy - stwierdziła alfa, jak gdyby kolejny krok śledztwa był dla niej oczywisty. Szeregowy zamachnął się swoim umięśnionym ogonem, by dogonić ją w drodze. - Poszukamy Dareliusza.

– Dareliusza? - Feliks skrzywił się. Już samo imię wydało mu się niezmiernie podejrzane. Brzmiało dokładnie tak, jakby skrywał się za nim przebiegły młodzieniec, chytrzący chichocząc na odziedziczonym przedwczoraj stanowisku i szczerzący swoje cienkie kiełki jak głupi do sera do poważnych karpi, a przede wszystkim, o każdej porze dnia i nocy gotów knuć intrygi przeciwko alfie ławicy i jej oddanym przyjaciołom. Dzielnego wojskowego wizja ta pochłonęła w całości, dopóki nie ujrzał rzeczonego z małym krabem w płetwach, śpieszącego przez Kwiecisty Przesmyk wprost do zatoczki, płynąc niezbyt płynnie. Wielkie było zdumienie Feliksa, gdy zdał sobie sprawę, że to właśnie za nim gonią. Opalizująco błękitny karpik był niewielki, okrąglutki tak, że dwa razy trzeba się było przyjrzeć, zanim z pewnością rzekło się, z której strony jest przód, a gdy już się go odnalazło, napotkało się drobny pyszczek i równie okrąglutkie, wesołe ślepka, z pasją wpatrujące się w wielki świat.

– Dareliuszu. Nasz niezawodny nauczycielu zoologii. - Akhifer zwróciła się do niego niczym zawodowy detektyw. - Potrzebujemy twojej pomocy w pewnej sprawie.

– W czym rzecz, kochani? - Na bezpośredniość nauczyciela Feliks prychnął w duchu.

– Potrzebujemy wiedzieć, jakie zwierzęta przyciąga... nowy nawóz, którego używa ogrodnik Paul. Zawiera kruszone kości i ości.

– Niezmiernie interesujące! - Dareliusz z ekscytacją podpłynął do góry, jakby próbował podskoczyć radośnie. Upuścił krabika, którego do tej pory trzymał w swoich cieplutkich objęciach i zakręcił się jak fryga. - Zaraz, zaraz. Chodźcie za mną. Przekonamy się.

Akhifer i Feliks popatrzyli po sobie, łowiąc swoje spojrzenia niemal odruchowo. Coś im mówiło, że za słowami nauczyciela może stać dokładnie to, co podpowiada im bujna wyobraźnia.

Od Akhifer – "Wizyta na cmentarzu"

Dzień Zmarłych był jednym z tradycji, których Akhifer nie do końca rozumiała. Przynoszenie kwiatów na cmentarz było dobre, warto pamiętać o tych, których zabrał Sital do swojego królestwa. Co było dla karpicy dziwne to zakaz imprezowania i, co było jeszcze bardziej niezrozumiałe, ogólnie spotykania się. Spotkania rodzinne lub przypadkowe natrafienie na siebie znajomych się nie liczyło, ale zaprosić kogoś na kulki owocowe już nie było wolno. Ferka nie mogła wymyślić chociaż jednego powodu, dla którego taki stan rzeczy miałby sens.

Pod Święte Drzewo udała się z samego rana, jeszcze zanim zebrały się tam tłumy. Nie spodziewała się, że będzie sama, bo sporo starych karpi często Dzień Zmarłych zaczynało świętować jeszcze przed wschodem słońca, tłumacząc się, że plecy je za bardzo bolały, by spać, czy coś takiego. Tak wcześnie nikt jednak sobie nawzajem nie przeszkadzał, więc droga dla czerwonopłetwej była wolna.

Nie miała tu tak naprawdę nikogo pochowanego ze swoich bliskich, sam cmentarz i tak był mały, bo ławica pojawiła się tu stosunkowo niedawno. Nie było też żadnego wymogu, żeby alfa przypływała na cmentarz na święto zmarłych. Z tych względów wielu zadawało sobie pytanie, po co Akhifer się tu w ogóle pojawiła.

Odpowiedź była… zapewne nie tym, czego się spodziewali. Gdy Ferka przybyła na cmentarz, zaczęła z wejścia liczyć groby koi, które umarły już w Lazurowym Jeziorze oraz plakietki z imionami tych, którzy opuścili nowy dom na własne życzenie. Ilość kamiennych pamiątek spisywała na kartce w miarę po kryjomu, żeby nikt do niej nie podpłynął i nie zadawał niepotrzebnych pytań.

14 października 2024

Od Nchamani – "W spokojnych głębinach" cz.2

Z kulą ostrożnie trzymaną przez brązowe płetwy, Nchamani przemknęła przez lśniące akwarium jej podwodnego raju. Przemierzała ławice lśniących gupików i kołyszących się roślin wodnych, aż w końcu dotarła do nakrapianej słońcem polany, gdzie zebrali się jej przyjaciele — Makoa, ambitny młody koi o lśniących niczym pastelowo różowa perła łuskach i Lyra, pełna werwy karpica z przeogromnym zamiłowaniem do przygód.

— Nchamani! Wróciłaś! — wykrzyknął Makoa, a jego łuski pod wpływem ruchu odbiły migotanie światła słonecznego, które przesączało się przez powierzchnię wody. — Co znalazłaś?

Nchamani położyła na ziemi niebieską kulę, a jej żywy blask natychmiast oczarował jej przyjaciół. Kula pulsowała rytmicznie, rzucając miękkie fale światła, które tańczyły w wodzie jak migoczące gwiazdy.

— Gdzie to znalazłaś? — wykrztusiła Lyra, a jej szeroko otwarte oczy błyszczały. — To piękne! Ale co to jest?

— To więcej niż piękne — odpowiedziała Nchamani, jej głos był pełen ekscytacji. — Pokazała mi świat na górze! Kolory! Życie! Jest tyle do odkrycia!

Trójka stłoczyła się bliżej kuli, ich ciekawość wzrosła, gdy wymieniali spojrzenia pełne zachwytu i tęsknoty. Blask kuli oświetlał ich pyski, odzwierciedlając iskrę przygody, która płonęła w ich sercach.

— Zanieśmy ją do kogoś ze starszyzny — zasugerował Makoa, jego głos był spokojny. — Oni może wiedzieć, jak jej używać lub czy jest bezpieczna.

Nchamani skinęła głową, jej serce waliło z ekscytacji i odrobiny strachu. Przemieszczali się przez florę wodną, ​​przechodząc przez wirujące prądy i pod wygiętymi gałęziami zwisających drzew, które opadały do ​​jeziora. Gdy zbliżali się do wśródleśnego domu upatrzonego Starszego, w wodzie wokół nich zapanowało poczucie grawitacji.

Cà, starszy koi z weloniastymi płetwami i mądrym spojrzeniem, zagnieździł się w sercu Lasu Błękitów. Jego odwaga imponowała trójce, bo sami nigdy by się nie odważyli zamieszkać w miejscu pełnym niebezpieczeństw czychających na karpie. Dlatego też był jedynym, do którego odważyli się popłynąć z kulą.

— Nchamani, moja droga, co sprowadza ciebie i twoich przyjaciół do mojego domostwa? — zapytał głębokim i dźwięcznym głosem, niczym echo dalekiego przypływu.

Nchamani podpłynęła kawałek naprzód, kula drżała w jej objęciach. — Drogi Cà, znalazłam tę cudowną kulę! Pokazała mi żywe światy nad nami! Proszę, pomóż nam zrozumieć, czym ona jest i jak możemy ją wykorzystać!

Błysk zainteresowania zapalił się w oczach Starszego, gdy się pochylił. Kula pulsowała łagodnie, rzucając cienie, które tańczyły w zmarszczkach wody. — Ach, to nie jest zwykły kamień, młodzi. To starożytny artefakt, który łączy krainy wody i nieba. Umożliwia spojrzenie na krainy poza naszą, ale wymaga najczystszych intencji, aby go używać.

Od Akhifer – "Kiedy siostra ma liściówkę"

Słońce prześwitywało przez pomarańczowe, martwe liście dryfujące na tafli jeziora. W oczach uwięzionego w wodzie karpia koi wyglądało to zaskakująco ładnie, nawet jeśli informowało o ponurej, pełnej chorób porze roku, jaką jest jesień. Oczywiście bywała ona piękna, spokojna i przyjemna, ale jeszcze częściej była zmorą dla mieszkańców Lazurowego Jeziora. Choroby, drapieżniki, duże skoki temperatury, wszystko to szczególnie mocno wisiało nad głowami karpi koi w okresie jesiennym, kiedy akurat musieli się wyjątkowo przyłożyć do szykowania zbiorów jedzenia na zimę.

Ferkę drapieżniki nie przerażały, skoki temperatury nie robiły na niej wrażenia, a choroby nie były w stanie przyszpilić jej do łóżka. Miała swoje obowiązki i je wypełniała co do joty, nawet jeśli do domu wracała dopiero, gdy zaczynało robić się widno. Tej jesieni ironicznie dostała akurat jeszcze większy zastrzyk energii, chętnie zajmując się swoją listą rzeczy do zrobienia, aż wieczorami zostawało jej trochę czasu dla siebie. Miała wtedy wrażenie, że spraw do załatwienia jest najwyraźniej mniej, skoro tak szybko jej poszło. Wcale nie załatwiała ich w trymiga z promieniującą pewnością siebie, strasząc przy okazji wszystkich dookoła, czy ich alfa nie została potajemnie podmieniona.

Pierwszy problem, którego nie dało się rozwiązać od zaraz, była pewna jesienna choroba, pojawiająca się praktycznie co roku. Liściówka. Liście na tafli jeziora mogły być piękne, jednak przynosiły ze sobą chorobę zdolną uziemić niejednego karpia, nawet tak legendarnie odporną alfę. Nie złapała jej, na szczęście to akurat się nie przydarzyło, ale za to ofiarą stała się siostra Akhifer, Miyona.

Ferka była ją odwiedzić któregoś magicznie wolnego wieczoru i znalazła ją rozłożoną na łóżku i przykrytą kocem z wodorostów. Czerwona karpica narzekała, że wszystko ją boli, że nienawidzi jesieni, że ta liściówka staje się gorsza za każdym razem, gdy ją łapie. Kapitan cierpliwie słuchała tych zażaleń i próbowała pocieszyć członka rodziny, przynosząc jej mieszankę ziół oraz dzieląc się zabawnymi sytuacjami, które wydarzyły się od ostatniego spotkania. Niewiele to jednak dawało.

7 października 2024

Od Akhifer – "Males are so annoying" cz.5 (j. angielski)

The jealous ex-boyfriend quickly ended up in jail for assaulting the alpha during her night patrol. Elrad admitted he didn’t feel sorry in the slightest, in fact, he felt content the things ended this way. Akhifer patted him on the imaginary shoulder.

The two became close friends, with Elrad supporting Akhifer in her decisions, and the Captain helping the Medic every now and then with his errands. Sometimes the yellow she-carp would come to her friend to ask for advice, since he was one of the very few she trusted with that. One could say that he became her personal alpha’s advisor, although neither would admit it, and Elrad’s official qualification didn’t change. For a brief moment, Akhifer even managed to grow some feelings for Elrad, but she quickly dismissed them, as she had someone else in mind at this point.

5 października 2024

Od Tanvi – "Tanvi nie znosiła jesieni"

Tanvi nie znosiła jesieni. Jej stare ości zawsze źle reagowały na zmianę pogody, choroby napełniały jej przychodnię pechowymi rybami, a młodzież, która rozpoczynała szkołę, robiła z rana nieznośny hałas. Zima była jeszcze gorsza, ale do zimy jeszcze trochę brakowało. Na szczęście.

Stara karpica przygotowywała właśnie kolejne porcje lekarstwa na liściówkę, kiedy wpadł do jej przychodni karp z zaczerwionymi oczami. Medyczka z miejsca wiedziała, co mu dolega, jednak zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, karp zaczął na głos lamentować.

– Oczy mnie tak paskudnie bolą, droga pani! Musi mi pani pomóc, błagam! Obudziłem się dzisiaj rano, patrzę w lustro, a tu taka okropność!

Tanvi wyciszyła w głowie głos lamentora i zabrała się w milczeniu za maść dla niego. Długo jeszcze biadolił, prosząc o pomoc, zanim zorientował się, że w sumie to jest obecnie jedyny w przychodni medyczki i lek, który właśnie robiła, jest najprawdopodobniej dla niego. W końcu łaskawie zamknął pysk i pozwolił samicy pracować.

Jesień w Koi Paradise!

Rozpoczęła się jesień!

Z lekkim opóźnieniem przywitajmy jesień, porę spadających liści, które osadzają się na brzegach jeziora i ograniczają dostęp do promieni słonecznych. Wraz z jesienią przybywają do nas owoce, które albo rosną w naszych podwodnych sadach, albo spadają z powierzchni. W każdym razie, pora na zbiory i przygotowywania do zimy!

Zmiany jesienne

  • Woda w Lazurowym Jeziorze staje się stopniowo chłodniejsza, pojawia się dużo drapieżników, które chcą zrobić z nas zapasy na zimę.
  • Pojawiają się owoce.
  • Istnieje ryzyko zarażenia się chorobą zwaną liściówką.

Bonusy jesienne

  • Za napisanie co najmniej 4 opowiadań można otrzymać losowy przedmiot ze sklepu.
  • Każde opowiadanie skupione na jesieni i związanych z nim zmianach ma +25% pereł i AP.

2 września 2024

Odejście Tenebrae!


Ze względu na brak opowiadań ani innego rodzaju aktywności odchodzi od nas Tenebrae. Właściciel nie może już wrócić tą postacią.

Niechaj wody będą Ci pomyślne na dalszej drodze życia!

1 września 2024

Podsumowanie lip-sie

Wyniki z dwumiesiąca: lipiec + sierpień!

Witajcie, kochani! Kolejny dwumiesiąc dobiegł końca i jak to wakacje mają w zwyczaju, całkowicie zajęły nas inne sprawy. Ale nic straconego!

Zmiany

  • Pojawiła się nowa mechanika treningów, dzięki której można zwiększyć umiejętności postaci.

Lista zwycięzców

  1. Akhifer — 1298 słów 👑
  2. Feliks — 808 słów
  3. Nchamani — 478 słów

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Akhifer, 2 opowiadania
  • Elrad — wystąpił w 1 opowiadaniu

Nieobecni

  1. Tenebrae — brak opowiadania po raz trzeci – wydalenie z ławicy
  2. Nirimi — nieobecna do 07.09
  3. Tanvi — brak opowiadania po raz pierwszy

Wodne radyjko

Dziękuję wszystkim za aktywność!
~ Akhifer

31 sierpnia 2024

Od Akhifer – "Przeklęty wodorost" (opowiadanie treningowe)

– Och, burza by to… – wycedziła Akhifer, siłując się z jakimś wodorostem, który postanowił wyrosnąć tuż pod jej domem. Co prawda wyrastał już od jakiegoś czasu, ale karpica cały czas sobie mówiła, że zajmie się nim później, a teraz, gdy w końcu znalazła chwilę, nie mogła sobie z nim poradzić.

– Witaj, szanowna alfo! – zawołała radośnie Tanvi, która najwyraźniej właśnie przepływała w pobliżu. – Oj, czyżby jakiś problem z wodorostami? Może ogrodnicy powinni się tym zająć?

– Który ogrodnik? – fuknęła Ferka i zmierzyła starszą samicę wzrokiem. Ta wycofała się grzecznie i popłynęła dalej, jakby nagle jej pierwotny cel stał się o wiele ważniejszy niż był wcześniej. Według Kapitan zrobiła doskonały ruch, bo Akhifer nie miała dzisiaj humoru. – Zaraz mnie popieści z tym wodorostem! – Z frustracji uderzyła płetwą ogonową o roślinę, co oczywiście w niczym nie pomogło, poza ulżeniem sobie samej.

Kolejną rybą, która postanowiła ją napastować, był biedny Feliks, karp, do którego ostatnio zakwitły w sercu Akhifer uczucia. Nie miały one jednak znaczenia, gdy żółta miała zły dzień.

– Dzień dobry, droga alfo Kapitan. Czy mogę w czymś pomóc?

– Tak. Możesz stąd płynąć. – Ferka nie chciała być zgryźliwa, ale słowa już wyszły z jej ust. Przez moment poczuła potrzebę przeproszenia czerwonołuskiego, jednak łatwo się rozmyśliła. Zbesztany szeregowy szybko posłuchał się rozkazu, przedtem kłaniając się jeszcze nisko.

Od Feliksa i Akhifer — "Rubinowe prądy" cz.1

Ilość słów Akhifer: 752
Ilość słów Feliksa: 808

Tego dnia Akhifer tradycyjnie była zajęta swoimi obowiązkami alfy, pływając to tu, to tam, czasem przypominając sobie również o obowiązkach kapitana, gdy podpłynął do niej jakiś strażnik lub rybka z odpowiednią sprawą. Ku miłemu zaskoczeniu karpicy, problemów wcale nie było tak dużo, żadna grupka jej nie opływała ze wszystkich stron, żaden natrętny starzec nie wypominał jej, jak źle sobie radzi. Tak, to był zaskakująco spokojny dzień.

I oczywiście dzień ten musiał zostać zniszczony, bo przecież alfie za żadne skarby nie wolno odpoczywać.

Samo pojawienie się czerwonego karpia nie było problemem, ale jego zmartwiony wyraz pyska i duża prędkość były wystarczającym dowodem, że coś jest nie tak. Ferka wiedziała, że tego szeregowego nie można było tak łatwo poruszyć.

– O co chodzi, Feliks?

– Alfo! Alfo... - Feliks w szaleńczym pędzie nie tracił ducha, ale tracił dech. Zwolnił dopiero gdy Akhifer została lekko pchnięta przez fale, które wzbudził.

– No? Feliks? - Akhifer pośpieszyła go łagodnie. Na sam dźwięk jej słodkiego głosu pod karpiem ugięły się płetwy.

– Mam kłopot. W naszych wodach pływa coś dziwnego!

– Och cóż takiego?

– Demoniczna... płaszczka.

Co miał jej powiedzieć? Że demoniczna płaszczka wpadła na niego dziś rano, ukradła jedną z jego lśniących łusek, zaśmiała się histerycznie i znikła w odmętach Kanionu Zapomnianych Dusz? Dobre sobie.

Chociaż w sumie, chwileczkę. Dobre!

– Czy jesteś pewien, że to nie przywi...

– Wpadła na mnie dziś rano, ukradła jedną z moich lśniących łusek, zaśmiała się histerycznie i znikła w odmętach Kanionu Zapomnianych Dusz!

– Pokaż tę brakującą łuskę - odparła Akhifer z powątpiewaniem. Pozostała niewzruszona, co jeszcze bardziej zaimponowało jarzębinołuskiemu żołnierzowi.

– Niestety - zniżył głos, po czym zrobił dramatuczną przerwę. - Nie mam jej. Została mi odebrana.

Alfa dotknęła czoła otwartą płetwą w zupełnie niezrozumianym dla Feliksa geście.

– Wiem że jej nie masz. Miejsce po niej.

– No cóż. - Karp speszył się i z pewnością przełknąłby ślinę, gdyby tylko był w stanie. Ale nie był, toteż tylko odwrócił się do alfy płetwą ogonową, którą uniósł prawie na wysokość oczu rozmówczyni.

12 sierpnia 2024

Od Nchamani – "W spokojnych głębinach" cz.1

W spokojnych głębinach Lazurowego Jeziora, gdzie światło słoneczne kaskadowo rozświetlało się złotymi i zielonymi plamkami, społeczność ryb wirowała i kręciła się w wodzie tak czystej jak letnie niebo. Pośród żywych kolorów płetw i łusek samotna koi o imieniu Nchamani mieniła się odcieniami złota i brązu, jej obecność przyciągała uwagę, choć jej duch krył w sobie tęsknotę.

Nchamani była znana wśród swoich kolegów ryb ze swojego zaraźliwego śmiechu i radosnej energii. Spędzała dni, przeplatając szmaragdowe trzciny, mistrzowsko wykonując wdzięczne salta i obroty, jej radosne ruchy były tańcem, który wypełniał jezioro magią. Ale cienie krążyły w jej sercu — oszałamiający problem z pamięcią. Wspomnienia często przeciekały przez jej płetwy jak woda przez sito, pozostawiając jedynie mgliste wrażenia snów i pragnień. Dreszcz nieznanego, przygód, które ją wzywały, wydawał się odległy i nieuchwytny.

Każdego wieczoru, gdy słońce chowało się za horyzontem i malowało jezioro odcieniami fioletu i różu, Nchamani zbierała swoich towarzyszy i uważnie słuchała, gdy opowiadali historie o swoich przygodach w rozległej otchłani i poza znanymi terenami. Choć opowieści mieszały się w kakofonię kolorów i dźwięków, często łapała się na tym, że z tęsknotą patrzyła na świat powyżej, gdzie horyzont obiecywał o wiele więcej niż granice ich wodnego domu.

Pewnego słonecznego popołudnia, popchnięta ku przygodzie przez brak adrenaliny, Nchamani zapuściła się dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Tańczyła obok swoich znanych terytoriów, jej lśniące łuski promieniowały pod słońcem, gdy płynęła w kierunku ukrytej zatoczki, której nigdy wcześniej nie zauważyła. Delikatne falowanie wody wciągało ją, a podniecenie bulgotało w niej jak piana w pobliżu krawędzi wodospadu.

2 lipca 2024

Lato w Koi Paradise!

Rozpoczęło się lato!

Jak gorąco, ała! Znośnie jest tylko na dnie Jeziora, gdzie temperatura trzyma się stabilnych 4 stopni Celsjusza... Jedna nasza niechęć nie zmienia faktu, że rozpoczęło się lato! (rozpoczęło się już miesiąc temu, ale proszę, przymknijmy na to oko...)

Zmiany letnie

  • Jest gorąco, przy niektórych brzegach pojawiają się ludzie i inne powierzchne zwierzęta, które wchodzą do wody, by się zchłodzić.
  • Mogą pojawić się oparzenia.
  • Drapieżniki polują przede wszystkim wieczorem i wczesnym rankiem, dodatkowo pojawiają się ludzie z hakami.

Bonusy letnie

  • Nowe karpie (wliczając w to wykluty w ławicy narybek) otrzymują dodatkowe 4 AP na początek.
  • Każde opowiadanie skupione na lecie i związanych z nim zmianach ma +25% pereł i AP.

1 lipca 2024

Podsumowanie maj-cze

Wyniki z dwumiesiąca: maj + czerwiec!

Hej ho! Dawno nas tu nie było, ale w końcu dopłynęliśmy do kolejnego podsumowania. Aktywność podczas tego dwumiesiąca była naprawdę znikoma, włączając w to mnie, więc nikomu nie oberwie się za brak opowiadań ani za nieobecność.

Zmiany

  • Za chwilę nastanie lato...
  • Odbyło się wydarzenie Wywierszowany.

Lista zwycięzców

  1. Feliks — 1158 słów 👑
  2. Akhifer — 901 słów
  3. Nchamani — 509 słów

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Feliks, Akhifer i Nchamani, każde po 1 opowiadaniu
  • Wywierszowany: nagrody podane w wynikach

Nieobecni

  1. Tenebrae — brak opowiadania "po raz pierwszy"

Wodne radyjko

Dziękuję wszystkim za aktywność!
~ Akhifer

29 czerwca 2024

Wywierszowany - wyniki

Konkurs "Wywierszowany" zakończony!

Eiyo, moi drodzy! Witam w poście podsumowującym wydarzenie Wywierszowany! Najmocniej przepraszam za to dwutygodniowe opóźnienie, niestety wypadły sprawy prywatne, ale już jesteśmy z powrotem na fali <3.

Wyniki

  1. Na pierwszym miejscu wylądowało opowiadanie "Ranyjulek" autorstwa Feliksa, otrzymując dwa głosy!
  2. Pozostałe opowiadania, czyli "Słonko" od Akhifer oraz "Świat Maków" od Nchamani niestety nie otrzymały żadnych głosów.

Nagrody

  • Feliks – 100 pereł, 5 AP, osiągnięcie Wywierszowany.
  • Akhifer, Feliks, Nchamani – 20 pereł, 2 AP.
Dziękuję zaangażowanym za udział w konkursie!

~ Akhifer

3 czerwca 2024

Od Nchamani – "Świat maków" (opowiadanie konkursowe)

Nchamani, tętniąca życiem brązowo-żółta ryba koi, nigdy nie znała niczego poza swoją skrzynką z makami. Jej świat był miniaturowym stawem, nie większym niż filiżanka herbaty, umieszczonym w wydrążonej łusce maku. Woda, krystalicznie czysta i mieniąca się opalizującym światłem, była jej domem, jej placem zabaw, całym jej wszechświatem. Nigdy nie wyobrażała sobie go opuszczać, według niej miała tu wszystko, czego potrzebowała.

Każdego ranka słońce, maleńka kula ciepła, zaglądała znad krawędzi pudełka i malowała wodę odcieniami pomarańczy i złota. Nchamani witała dzień machnięciem ogona, skacząc wokół miniaturowych lilii wodnych, które wyrastały z dna stawu. Goniła za maleńkimi rakami i kijankami pływającymi w wodzie, z sercem pełnym radości i z zadowoleniem wypełniającym jej duszę. Kiedy była głodna, zwyczajnie podpływała do kamyczków na dnie, pomiędzy którymi chowały się przepyszne robaczki. To było życie!

Jedynymi dźwiękami w świecie Nchamani był delikatny szelest liści maku powyżej, rytmiczna symfonia, która kołysała ją do snu w nocy. Czasami z oddali jednak dobiegał dziwny, szczekający dźwięk, który wywoływał dreszcze po jej miękkim, rybim kręgosłupie. Powiedziano jej, że to odgłosy jakiś „makowych psów” - stworzeń żyjących na makowym księżycu, bladym, okrągłym obiekcie wiszącym na niebie, kiedy świat chował się w ciemności.

- Makowy księżyc to duże miejsce - powiedział jej kiedyś starszy koi, jej najdroższy dziadek. - A makowe psy są duże i straszne, ale zostają na księżycu, a my w klatce i wszystko jest w porządku. One nie mają powodu tu schodzić, nawet nie potrafią.

Jednakże Nchamani zawsze odczuwała dokuczliwą ciekawość. Mimo posiadania wszystkiego, co było jej potrzebne, ciągle zadawała sobie pytania. Co było poza skrzynką z makiem? Jakie naprawdę były makowe psy? Myśl o większym świecie, o innych makach i innych makowych księżycach napełniła ją tęsknotą, której nie potrafiła wyjaśnić. No bo jak tęsknić za czymś, czego nigdy się nie widziało ani nic?

Od Feliksa – „Ranyjulek” (Opowiadanie konkursowe)

Była już ciemna noc, gdy Feliks wyruszył na swoją zwyczajną, nocną wędrówkę.

Chłodne prądy muskały wierzch jego łusek, wygładzając je jeszcze bardziej, od czystego błysku do diamentowego lśnienia. Rybek był niezwykle dumny ze swoich zgrabnych, czerwonych pokrywek, choć wiele o tym nie mówił. Jak łatwo się domyślić każdemu, kto chociaż trochę zna wielkiego Feliksa, działo się tak nie dlatego, że mówić nie potrafił, bowiem gdy tylko chciał, nawijał jak najęty, choć - fakt! - głównie w myślach, za sprawą jego bogatych pokładów ogromnej, wewnętrznej skromności. Słysząc więc liczne komplementy od widm świetlistych i wodorostów, tylko rumienił się w duchu i speszony odwracał swoją nieruchomą głowę, razem z całą resztą śliskiego ciała. A potem zmieniał kierunek, w którym płynął, aby nie dać po swoim zachowaniu poznać, że, co następuje: wcale nie zakłopotał się właśnie, a ma po prostu jakiś kolejny, ważny cel, od którego osiągnięcia zależy przyszłość zbiornika. W rzeczywistości często po prostu włóczył się podwodnymi wąwozami, rozmyślając o rzeczach istotnych i, sporadycznie, nieistotnych.

Pewnego dnia, gdy znów usłyszał gdzieś z boku niewybredne „Feliks, co ty robisz z płetwami, że wyglądają jak przejechane kosiarką?”, po prostu uśmiechnął się grzecznie i zamanewrował ogonem, by zakręcić się wokół własnej osi niczym wesoły bączek i dostrzec w oddali tawernę, zanurzoną w mroku ścian Kanionu Zapomnianych Dusz. Bez namysłu skierował się ku niej. Zachęcające błyski i bulgoty krzyczały do niego o okazji, której absolutnie nie można przegapić.

- Ranyjulek, Feliks, stary druhu! - Zaśmiał się ktoś gromko, uderzając płetwą w grzbiet rybiego wojownika. Ten naburmuszył się, ale gdy tylko rozpoznał w tajemniczym napastniku miejscowego księdza, w wirze beztroski rozłożył własne płetwy na pełną szerokość, by móc czym prędzej go uściskać.

- Brae, ty stary grzybie! Co cię sprowadza w progi tego zapomnianego przez alfę i ryby miejsca?

- Pewnie zauważyłeś, że całkiem tu dziś tłoczno. - Tenebrae podrapał się po głowie. - Ale, ale. Mnie sprowadza misja.

- Przyszedłeś nawracać grzeszne ryby? Nie zrobisz smoków z gekonów, przyjacielu.

- Nie w tym rzecz! - zaprzeczył niecierpliwie Jitong. - Chodzą słuchy, że zbuntowane bractwo szykuje zamach na alfę.

- Nie może być! - wykrzyknął Feliks, lecz gdy tylko kilka ryb spośród tłumu obrzuciło ich wścibskimi spojrzeniami, zniżył głosik aż do szeptu. - Kogo trzeba wymazać?

- Wchodzisz w to?

- Chyba nie myślisz, że zawaham się choć przez chwilę, gdy idzie o życie naszej drogiej Akhifer!

- Z nieba mi spadłeś, brachu! - Jitong wzniósł swe drżące płetwy rzeczywiście ku niebu, ale jego westchnienia z pewnością nie przebiły się przez skalne ściany. - Niechże ci postawię łyczek nalewki z koralowca!

- Ale, ale: tylko, jeśli napijesz się ze mną.

Więc napili się obaj, tak jak to starzy przyjaciele. Śmiali się i tańczyli z weloniastymi dziewczętami. Gwizdali, klęli, pohukiwali, brali dolewki i nawet nie zauważyli, że, zgodnie z naturalnym prawem dyfuzji, nalewka pływała już wszędzie obok nich. Niebawem tańczyć zaczęli nie tylko wszyscy inni goście tawerny, ale i sama oberżystka oraz jej pomocnicy. Tylko senny małż, który siedział przy barze, zamknął się w swojej muszli na cztery spusty.

- Ej, wy! - Zza ich grzbietów huknął nagle tubalny głos. - To ty jesteś Ranyjulek? - Ciężka płetwa spadła na kark Tenebrae'go.

Od Akhifer – "Słonko" (opowiadanie konkursowe)

Gdy Akhifer chowała się wśród wodnej roślinności, nie przyszło jej w ogóle do głowy, że spotka nietypowego wędrowca przepływającego właśnie przez Lazurowe Jezioro. Biedna alfa skupiona była na sobie i swojej rozpaczy, gdyż znowu przyszło jej robić opływ jeziora, przynajmniej tych najbardziej zarybionych miejsc. Podczas pełnienia służby zmuszona była oglądać wygłodniałe pyszczki ryb, którym nie szczęściło się w życiu, słuchała także opowieści o ukochanym mężu, któremu ledwie kilka dni temu przyszło opuścić ten świat i przepłynąć do pałacu Sitala. Widok zapłakanej wdowy złamał coś w pani Kapitan, która już od kilku godzin była na skraju. Smutne opowieści były ostatnimi kroplami do przepełnienia czary.

Do wylania naczynia doszło pomiędzy wodorostami, gdzie alfa tymczasowo się schowała przed światem. Nie chciała, by zajęło jej to długo, jednak gdy zaczęła płakać, oczy szczypały ją tylko coraz bardziej. Nie mogła zaczerpnąć wody, wycierała płetwami pyszczek w nadziei, że pomoże jej się to uspokoić, ale na nic się to nie zdało. Była zbyt poruszona ponurym światem, by tak po prostu się ogarnąć, mimo że obowiązki wzywały.

W pewnym momencie poczuła ciepło, ciepło podobne do promieni słonecznych wpadających do lazurowej wody, choć dzień był bezsprzecznie pochmurny. I to nie tylko w metaforycznym tego słowa znaczeniu, świat naprawdę schowany był przed słońcem grubą warstwą chmur, na co wskazywał mrok w samo południe.

Żółta samica podniosła wzrok, kierując go ku nieznanemu sobie karpiowi, właśnie przepływającemu obok jej schronienia. Jego łuski były białe niczym perły, a ich krawędzie błyszczały we wszystkich kolorach tęczy. Piękne, białe, weloniaste płetwy przypominały białą aurę otaczającą przybysza z daleka. Akhifer poczuła zachwyt na ten widok, ale również i ukłucie złości. Ten karp się uśmiechał, oglądał otoczenie z zadowoloną i szczęśliwą miną, jakby nie widział całego zła, jakie wokół się działo. Ferka miała ochotę zetrzeć mu ten uśmiech z pyszczka, zwyzywać go, że tak nie wolno, że jak on może ignorować ból istnienia, ale zamiast tego wzięła głęboki wdech i postanowiła spróbować zwyczajnie porozmawiać.

– He- znaczy dzień dobry! Witam alfę – pomachał do Akhifer, zauważając, jak się zbliża. Kapitan poczuła bardzo wyraźnie, że to właśnie od niego biło takie ciepło, jakby wodę nawiedziły letnie promienie.

– Witaj – żółta kiwnęła głową. Z bliska poczuła jeszcze większą niechęć do tego ryba. – Mogę zapytać, co sprawia, że jesteś taki szczęśliwy? Tyle karpi dookoła cierpi, tyle z nich głoduję. Jeszcze niedawno opuściłam jedno jamowisko, gdzie widziałam same zapłakane twarzyczki. Czy nie widziałeś ich? Powiedz mi, czy one cię nie poruszają?

Zauważyła zakłopotanie na pyszczku białego karpia, ale wcale nie zamierzała się wycofywać z oskarżeń. Nie można tak po prostu ignorować świata!

1 maja 2024

Odejście Psyche!


Ze względu na brak opowiadań odchodzi od nas Psyche. Właściciel nie może wrócić tą postacią.

Niechaj wody będą Ci pomyślne na dalszej drodze życia!

Podsumowanie mar-kwie

Wyniki z dwumiesiąca: marzec + kwiecień!

Witam, moi kochani poddani! Jako Wasza oddana naddana ogłaszam, że zakończył się wczorajszego dnia kolejny dwumiesiąc, obejmujący marzec i kwiecień. Okazję tą pragnę uczcić podsumowaniem

Zmiany

  • Nastała wiosna!
  • Odeszła od nas Akahita, a wraz z nią straciliśmy moderatora.
  • Pojawiły się nowe postaci - Tanvi oraz Nchamani!

Lista zwycięzców

  1. Akhifer — 3512 słów 👑
  2. Nirimi — 1371 słów
  3. Tanvi — 570 słów
  4. Nchamani — 297 słów
  5. Feliks — 210 słów

Bonusy

  • Mistrz Dwumiecha: Akhifer, 6 opowiadań

Nieobecni

  1. Psyche — brak opowiadania po raz trzeci, postać zostaje wydalona z ławicy
  2. Tenebrae — brak opowiadania po raz pierwszy

Wodne radyjko

Na pozytywne zakończenie dwumiesiąca mam dla Was mały prezent - od teraz dostępne jest wodne radyjko w formie playlisty na platformie Youtube! Będą tam umieszczane piosenki z podsumowań oraz z opowiadań (tak! możecie wysyłać linki do piosenek na Youtube, by zostały dodane do opowiadań). Tym razem mamy dwie piosenki, by nadrobić za poprzednie podsumowanie. Zapraszam do słuchania!


Dziękuję wszystkim za aktywność!
~ Akhifer

30 kwietnia 2024

Od Feliksa – "Wojownik Nowej Ziemi" cz.2

Wysłuchaj mój chłopcze,
Albo nie wiem, dziewczynko,
Opowieści o krainie niezwykłej,
Gdzie karpie koi żyją... niezbyt szybko.

Gdzie w świetlistej rzeczywistości,
Wód odbijających słoneczne promienie,
Obmywających trupów ości,
Strumienie płyną w dzikim polonezie.

Tam koi toną w barwach, jak marzeń malowidło,
Oklaskują ogonami występy morskich traw,
Czasem leją krew bordową jak powidło,
Gdy w bójce dochodzą swoich ważnych spraw.

W tych wodach życie to taniec, harmonia i miłość,
Koi jak akwarele, pływają urokliwie.
Żadnych tajemnic nie skrywa ich zawiłość,
No, może kilka.

26 kwietnia 2024

Od Nchamani - "Co to jedzenie?"

W spokojnych głębinach Lazurowego Jeziora mieszkała samica ryby koi o imieniu Nchamani. Z brązowymi łuskami, które błyszczały w słońcu niczym drobiny krzemu, wiele karpi uważało ją za ładną. Ogromnie to Nchamani cieszyło, jednakże biedaczka cierpiała na niefortunną przypadłość: Często zapominała najprostsze rzeczy.

Pewnego pamiętnego poranka, gdy złote promienie słońca przebiły powierzchnię wody, Nchamani poczuła głód w żołądku. Wyruszyła w poszukiwaniu pożywienia, a jej malutkie, szybkie ciało ślizgało się po wodzie. Jednak gdy płynęła, ogarnęło ją uczucie zamętu. Znajome kształty i kolory, które niegdyś oznaczały jedzenie, teraz wymykały się jej z pamięci.

Napotkała grupę pływających rybek, których małe pyski tworzyły maleńkie kółka. Instynkt Nchamani podpowiadał jej, że są jadalne, ale nie mogła pozbyć się wątpliwości, że może się mylić. Ostrożnie podpłynęła do płotek, a serce biło jej z niecierpliwości.

Jednak gdy podpłynęła bliżej, jej nadzieje rozwiały się. Płotki były za małe, ich ciała niewiele były większe od jej własnego pyszczka. Były zaledwie narybkiem. Nchamani pamiętała, że jej jedzenie było większe i miało bardziej solidny kształt.

Powitajmy Nchamani!


Powitajmy nowego karpia w ławicy - Nchamani!


Nchamani jest karpicą o małym ciałku i nieśmiałej naturze, a do tego bardzo dużo zapomina... BARDZO dużo. Nie przeszkodziło jej to jednak w dotarciu do nas i zajęcia stanowisko Zbieracza. Zapraszam do zapoznania się z jej formularzem TUTAJ.
Czekamy na nadchodzącą falę nowych przygód!

23 kwietnia 2024

Wywierszowany

Konkurs "Wywierszowany" rozpoczęty!

Witam Was, kochani, na rozpoczęciu nowego wydarzenia! Dawno żadnego nie było, wiem, od ponownego otwarcia wspominam od czasu do czasu quiz, ale jakoś tak nie potrafimy się do niego zebrać. Dlatego zorganizowałam coś, co nie wymaga znalezienia czasu na jeden wieczór. Oto zaczyna się wydarzenie, w którym wymagana jest nie tylko kreatywność, ale także zdolność własnej interpretacji tekstu. A więc — do wydarzenia!

Zasady

  • By wziąć udział w wydarzeniu, należy zgłosić się do administracji na Discordzie. Zgłoszenia są przyjmowane do 26 kwietnia 30 kwietnia, do godziny 23:59.
  • Można zgłosić się wieloma postaciami.
  • Każda postać otrzyma wiersz, na podstawie którego musi napisać opowiadanie.
  • Interpretacja wiersza jest dowolna, nie ma "złego sposobu", tak długo, jak widać, że opowiadanie jest bazowane na wierszu (lub ma go w sobie).
  • Fabuła opowiadania dzieje się "we śnie", więc świad przedstawiony może się nieco różnić od kanonicznego, ale wciąż muszą być to ryby żyjące w wodzie.
  • Opowiadanie konkursowe musi mieć min. 500 słów.
  • Opowiadania można wysyłać do 25 maja 2 czerwca, do godziny 21:59.
  • Od 26 maja 3 czerwca będzie można głosować na opowiadania, by wyłonić zwycięzcę. Uwaga! Głosować mogą zarówno członkowie, jak i goście!
  • 2 czerwca 17 czerwca zostanie ogłoszony zwycięzca konkursu "Wywierszowany"!

Nagrody

  • Zwycięzca konkursu otrzyma 100 pereł, 5 AP i osiągnięcie Wywierszowany.
  • Każdy, kto weźmie udział, otrzyma 20 pereł i 2 AP.
Czekam na Wasze zgłoszenia!

~ Akhifer

19 kwietnia 2024

Od Akhifer - "Religijna przysługa" (wyzwanie)

– Pani Akhifer! Pani Akhifer, tragedia się stała! Tragedia! – Spanikowana kobiecina podpłynęła do Kapitan, wymachując płetwami w geście strachu. – Na północ od Kanionu Dusz zalęgł się potwór! Potwór, mówię! Wyłapuje każdą rybę, jaką zmieści w swoim potężnym pysku. Tragedia!

Ferka próbowała uspokoić przerażoną karpicę, jednocześnie obracając w głowie jej słowa. Szlag by to, nie dość, że musi poradzić sobie z drapieżnikiem jako alfa, to jeszcze ma nagłą sprawę do załatwienia właśnie na północ od Kanionu Zapomnianych Dusz. Ha, nagłą, super powiedziane. Robi za rybę na posyłki dla Urlana, bo potrzebował jakichś roślin do rytuału. Sama sprawa nie była nagła, nagłe było spotkanie kapłana Urlana z alfą i jego błaganie o pomoc. Akhifer miała czas spełnić jego prośbę, nie musiała tego robić od razu, ale pragnęła z całych sił mieć to z głowy. Teraz jej plany zostały pokrzyżowane przez jakiegoś tajemniczego drapieżnika.

Gdy w końcu udało jej się uspokoić karpicę, jak najszybciej popłynęła w poszukiwaniu łowcy zamieszkującego okolice kanionu. Musiała dowiedzieć się, z jakim drapieżnikiem mają do czynienia i czy można się go pozbyć. Potem będzie się martwić o roślinki Urlana, najważniejsze były w tym momencie obowiązki alfy.

Dopiero trzecie koi z wymaganą kwalifikacją cokolwiek wiedziało.

– To tak zwany niedźwiedź brunatny, prze pani – wytłumaczył łowca. – Lądowy drapieżnik, ale pływać też potrafią. Potężna cholera, że tak to ujmę. – Karp zacmokał trzykrotnie. – Trudno się go pozbyć, właściwie nie wiem, jak. I chyba nikt nie wie.

Akhifer poczuła ciężki kamień kładący się jej na sercu. Super, naprawdę super. Za długo było spokojnie, co? Nawet jeśli zabroni podróżowania na tereny drapieżnika, to przecież zwierzęta lądowe nie są głupie i ten cały niedźwiedź po prostu poszuka nowego, zarybionego miejsca. No cóż, będzie musiała coś wymyślić, żeby zapewnić bezpieczeństwo jej poddanym.

Podziękowała łowcy i wyruszyła na niebezpieczne tereny, by zdobyć rośliny dla Urlana. Głupie roślinki. Głupi Urlan. Głupi niedźwiedź. Głupia Ferka, że się zgodziła.

4 kwietnia 2024

Od Nirimi - "Inwazja ślimaków" (wyzwanie)

Wiosna. Pora o wiele radośniejsza, od poprzedzającej jej smutnej i chwilami okrutnej zimy. Wiosna oznaczała brak lodu na powierzchni, słońce, jedzenie i rozkwit wszelkiego życia. Dla karpi z Lazurowego Jeziora to miała być pierwsza taka pora spędzona tutaj, co czyniło ją jeszcze radośniejszą niż zwykle. Urodziło się również właśnie najmłodsze pokolenie rybiej społeczności - karpie, dla których to miejsce od samego początku będzie domem. Nie będą one rozumiały dylematu swoich rodziców, którzy musieli podjąć decyzję czy zostać w starym Zbiorniku i żyć pod płetwą Vivierith, czy przenieść się tutaj i wspólnie stworzyć nowy dom. Dla nowo narodzonego narybku właśnie to miejsce będzie tym pierwszym domem. Tym pierwotnym miejsce, gdzie przyszły na świat i gdzie będą dorastać, oraz najprawdopodobniej żyć do końca swoich dni. Przyjście na świat takich karpi, które z pewnością będą odznaczały się innym myśleniem niż starsze od nich pokolenie, miało też znaczenie symboliczne. To było jak początek nowego, radośniejszego etapu, związanego ze wzrostem nowego, niespętanego żadnymi niesprawiedliwościami życia, o które inni musieli walczyć, ale najmłodszy narybek już nie będzie musiał tego robić. Urodził się wolny, i jego rodzice z pewnością zadbają, by tak pozostało do samego końca.

Wraz z przybyciem wiosny, dla Nirimi szczęśliwie skończył się czas karpi, które przybywały do niej, ponarzekać na wszystko, co z zimą związane. Teraz, największą część karpi, które do niej przypływały, byli świeżo upieczeni rodzice, proszący o modlenie się do duchów natury, o pomyślność dla ich narybku. Ogólnie, wiosna dla naszej Szamanki przebiegała w miarę spokojnie. Owszem, wszystko wokół ożyło i zyskało tą charakterystyczną, wiosenną żwawość, ale ona sama nie musiała borykać się z żadnymi problemami. To znaczy, nie musiała, ale do czasu...

Od Akhifer - "Males are so annoying" cz.4 (j. angielski)

The yellow she-carp quickly became wary of the strange male that has been following her ever since she arrived at the park. She did a few rounds around the park, returning to the same spot afterwards, and the man was always behind her. After those rounds, she knew it was no coincidence. At this point, she wished Elrad would arrive as soon as possible. Not that she wasn’t capable of fighting off a male, she just didn’t want to make a spectacle. And if that male tried to do anything to her, oh, it was sure to be a show.

Fortunately, it didn’t take long for Akhifer to see a familiar, green-red figure in the distance. She swam up to Elrad, a bit too obvious in her anxiety.

“Something happened?” the Medic asked in a low voice. Looking behind Akhifer, he noticed the strange koi hiding between some plants. “Oh. This psycho. Let’s go.”

Elrad dragged the female by the fin away from the park. They moved into more populated area, with Elrad glancing behind them from time to time. The Captain was curious, as to how does her friend know that man, but waited with her questions until they were safe.

“Who was that?”

Od Akhifer - "Wynalazki, wynalazki i... wynalazki"

Akhifer oglądała nowy wynalazek jednego z członków Bractwa Oka. Gramofon, tak to nazwali, który odczytywał górki i dołki na krążku zwanym płytą, i w ten sposób był w stanie grać muzykę wcześniej nagraną w niezrozumiały alfie sposób. Nagle karpica poczuła się strasznie staro, ale miny pozostałych uczestników pokazu, którzy również należeli do Bractwa Oka, zdradzały jej, że nie jest jedyną, która nic nie rozumie. Przedstawiający natomiast był w swoim żywiole i z ekscytacją opowiadał o możliwościach gramofonu oraz jego potencjalnej przyszłości.

– Więc, pani Akhifer? Co pani myśli? – zapytał członek Oka, z niecierpliwością wymalowaną na pysku oczekując odpowiedzi. Ferka nie potrafiła się przyznać, że guzik zrozumiała z tej prezentacji, bo nie chciała, by całe to przygotowanie poszło na marne, dlatego uśmiechnęła się zdawkowo i pochwaliła wynalazcę.

– Wydaję mi się, że... ma to przyszłość. Z pewnością zmieni nurt domowej rozrywki, w końcu każdy będzie mógł słuchać swojej ulubionej muzyki w każdym momencie.

Mi z pewnością coś takiego by się przydało, dodała w duchu, patrząc z utęsknieniem za gramofonem, kiedy oddalali się do kolejnego stanowiska. Lubiła słuchać muzyki, miało to na nią odprężający wpływ. Może spróbuje wykorzystać swoje wpływy, by dostać jeden z pierwszych prototypów udostępnionych publice.

Kolejny wynalazek był bardziej przyziemny i zrozumiały dla Ferki, a była to nowa, miękka tkanina wykonana z sierści wodnych ssaków.

Od Akhifer - "Males are so annoying" cz.3 (j. angielski)

It only took two days for Akhifer to recover. Luckily. If she was bed-stuck for any longer, she would have probably gone crazy. She didn’t know she was so… addicted to doing things. She didn’t even know one could get addicted to being busy. It was a really good thing that she didn’t need to rest anymore and could focus on her responsibilities. Or so she thought.

“Good evening! So, how are we feeling, miss Alpha?” asked Elrad, suddenly appearing next to her as she was carrying some papers. She was so focused on discussing some problems with her advisers that she didn’t notice him approaching and was caught by surprise.

“Elrad! I’m good, thank you. And good evening to you too. Don’t you have any patients that need help?” She-carp remarked, glancing at him out of the corner of her eye.

“Not today, no. Everyone’s surprisingly healthy this season.”

“Miss Alpha, do you know that man?” One of the advisers whispered to Akhifer, getting between her and the male. Elrad didn’t seem too happy in this arrangement, but acted unmoved, which was probably for the best.

Od Akhifer - "Rybia Karen"

Żółta karpica wywróciła oczami tak mocno, jak pozwoliła jej na to jej anatomia i prawdopodobnie w tym momencie zobaczyła własny mózg. A dokładniej mówiąc papkę mózgową, w którą zmieniał się ten organ, gdy dyskutowała ze starszyzną. Akhifer nie miała pewności, czy te karpie były głuche, czy wiek spowodował u nich zanik szarych komórek, ale była skłonna wierzyć w to drugie, bo nawet do głuchej osoby za którymś razem docierało. Do tej bandy nie docierało wcale.

– Pani Renato, nie mogę kogoś karać tylko dlatego, że trzyma w domu krąpa. Akceptujemy ten gatunek jako zwierzątko, a ten konkretny osobnik ma wszystkie wymagane papiery.

– Ale to niebezpieczne! – pani Renata nie ustępowała. Po raz jedenasty była ta sama śpiewka. – Tylko czekać, aż wyszkoli tego stwora tak, by atakował biedny narybek!

– Krąpy nie atakują naszego narybku... – Ferkę zaczynała od tej dyskusji boleć głowa, ale co miała zrobić innego niż słuchać bezpodstawnych zażaleń Renatki.

– Wyrośnie duży i będzie atakować, zobaczysz!

– Nie, nie wyrośnie...

– Tego nie wiesz!

Wiem, miała ochotę syknąć Akhifer, ale postanowiła trzymać język za nieprawdziwymi zębami. Po jedenastej bezowocnej wymianie zdań postanowiła w końcu podejść do tego inaczej, bo bardzo ewidentnie Renatce nie szło przemówić do rozumu.

– Proszę pani, odkąd tu przypłynęłam, zachowuje się pani w stosunku do mnie bez choćby grama szacunku. Do tego oskarża pani bezpodstawnie sąsiadkę i jej krąpa i grozi jej pani karami i uśpieniem zwierzaka. To wszystko są wykroczenia opisane w prawie i grożą za to pani grzywny, a nawet kara pozbawienia wolności.

Od Tanvi - "Powstanie MOBiSów"

Mieszkanie w Lazurowym Jeziorze było Tanvi bardzo na płetwę. W Zielonych Dolinach miała wszystko bardzo blisko – miejsce pracy, sklepy, bar, w którym mogła się spotykać na pojedyncze randki oraz inne miejsca niewarte wymieniania. W starym Zbiorniku nie miała takiej wygody, musiała się tułać z domu do pracy po jakichś niebezpiecznych wygwizdowach. Tak, dobrze pamiętała tamte dni, w końcu taka młoda nie była, większość swojego życia spędziła w Zbiorniku. Ale nie żałowała, że przeprowadziła się do Jeziora, co to, to nie. W końcu mogła w pełni wykorzystać swój potencjał jako medyczka, bo w nowym mieście, w Zielonych Dolinach, była w stanie otworzyć własną przychodnię, gdzie opiekowała się chorymi rybami we własnym zakresie. Nikomu nie odpowiadała, nikomu nie musiała się kłaniać, no po prostu raj. Ubóstwiała ten nowy dom.

Na dobrą sprawę nie było nic, co jej nie pasowało, choć pewnie była to sprawka jej wieku. Nie miała dużych wymagań i wszystkie zostały spełnione. Przynajmniej do czasu, aż w jej bloku nie zagnieździły się jakieś młodziki, które co wieczór organizowały sobie jakieś imprezy. To zapraszały znajomych, to zapraszały większą grupę znajomych, czasem nawet mieli didżeja, a jak nikt to nich nie przychodził to same organizowały sobie zabawy. Nie było wieczoru, gdzie Tanvi nie słyszała bluźnierstw wykrzyczanych przez upitą młodzież. Wielokrotnie starsze ryby zwracały uwagę imprezowiczom, żeby przestali tak hałasować, jednak nie przynosiło to żadnych skutków. W końcu wszyscy mieszkańcy zebrali się w kupę i postanowili coś z tym zrobić. Zaczynając od bardziej pokojowych opcji.

Tanvi robiła, co mogła, by wesprzeć swoją społeczność, jednak ponieważ całe dnie spędzała w gabinecie, rzadko kiedy miała okazję pojawić się na spotkaniach. Na szczęście jej sąsiedzi byli wyrozumiali, i gdy trzeba było demokratycznie podjąć jakąś ważną decyzję, zawsze czekali do wieczora, by wszystko wytłumaczyć i posłuchać jej odpowiedzi.

Powitajmy Tanvi!


Powitajmy nowego karpia w ławicy - Tanvi!


Tanvi to już dość wiekowa karpica, która wydaje się całkiem miła (słowo klucz: wydaje) i zajęła stanowisko Medyka. Zapraszam do zapoznania się z jej formularzem TUTAJ.
Czekamy na nadchodzącą falę nowych przygód!

1 kwietnia 2024

Odejście Akahity


Z decyzji właściciela odchodzi od nas Akahita. Jeśli właściciel zechce wrócić do pisania tą postacią, może ją odzyskać; zosanie ona adekwatnie postarzona, straci wszystkie osiągnięcia, a punkty karmy wyrównają się do 5.

Niechaj wody będą Ci pomyślne na dalszej drodze życia!